Greg, oceniasz całokształt po nic nie znaczących epizodach. Kiedyś miałem dziwczynę. Przyszedłem do niej do domu w odwiedziny. Mój wygląd zaniepokoił jej matkę. Spytała ją co ja robię i czy np. chodzę do szkoły?
T
Rzeczonego papabile poznałem na wskroś. przytaczam tylko najbardziej kontrowersyjne "highlights" jego kariery. I jeśli nazywasz wielokrotne zezwolenie na bluźnierstwa "nic nie znaczączym epizodem" to mi witki opadają.
Jeśli ktoś pisze o Papieżu, że ucieka itp. to chyba mam prawo to skomentować.
mamo_Asiu Ja tak napisałam, gdy pisałam, że mi smutno z powodu rezygnacji papieża, nie umiem sobie z tym poradzić, czuje się jakby ojciec uciekł - to był opis moich uczuć, a nie ocena działania papieża. Myślę sobie, że stary niedołężny ojciec też może być wartością, może przyczynić się do wzrastania dzieci. Rezygnacja papieża bardziej wskazuje, że mamy do czynienia ze sprawowaniem urzędu niż z ojcowaniem Kościołowi - to nieco burzy moje dotychczasowe wyobrażenia, których jednak nie bronię jako jedynie słusznych.
Bardzo cenię i szanuję papieża Benedykta i nie raz się zastanawiałam skąd bierze siły na pracę i że w tym wieku ma prawo już nie mieć siły na nic. Trudno mi się zgodzić z taką decyzją jaką podjął, ale ufam, że papież wie co robi a Pan Bóg wyprowadzi z tego dobro.
"Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr czyli Skała, i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą."
Ja też się boję, ale wierzę, że te słowa są aktualne niezależnie od tego, kto zostanie nowym papieżem. Bywało, że bramy piekielne upominały się o człowieka (papieża) ale Kościoła nie przemogły.
A modlitwa za kogoś. Czy mam tracić wiarę za każdym razem, gdy Bóg moich próśb wysłucha nie tak, jak sobie ja tego życzę. Nie wiadomo jaki był ładunek w tych nabojach modlitewnych, Może wymodliliśmy abdykację, bo to ta decyzja jest zgodna z Bożą wolą ?
@Iśka - Ty nie napisałaś tego w takim tonie jak @Małgorzata, że "piękne świadectwo" itp. Przykro mi, kiedy ktoś w ten sposób pisze o Papieżu, zwłaszcza, że nie siedzi w nim i nie wie, czym się kieruje.
Mi się spodobało to co pani Krupińska napisała: "Dlaczego Benedykt XVI abdykował, a JPII pozostał na tronie papieskim do końca? Bo Niemcy, jak się zestarzeją, przechodzą na emeryturę, a Polacy pracują do śmierci."
Dobra, załóżmy, że papież jest chory na demencję lub inną chorobę wieku starczego, która może powodować nieprzewidywalne skutki. W dawnych czasach kurialiści lub dworzanie takiego papieża/króla/cesarza izolowali w ostateczności truli. Obecnie takie rozwiązania w grę nie wchodzą. Abdykacja jest jedynem słusznym posunięciem.
Byłaby, gdyby jasno wyraził tenże powód.
No właśnie ja myślę, że gdyby teraz Papież powiedział, ze cierpi na taką albo inną chorobę np. utrudniającą samodzielne podejmowanie decyzji (np. amnezja, choroba alzheimera itp. )
to dopiero mogłoby się zacząć - pytania typu -
- a czy podejmując ostatnie decyzje był jeszcze świadomy?
- A moze już trochę nieświadomy?
- A dokłądnie w którym momencie przestał/zaczął itd.
Nie pojmuję tej decyzji. Znaczy po ludzku tak, nadprzyrodzenie nie. Przecież od czasu początku pontyfikatu każda Msza Św zawierała modlitwę za Ojca Św. Czyżby te modlitwy były pustymi nabojami?
W bukmacherstwo się nie bawię, obawiam się, że istnieje możliwość, iż papieżem zostanie człowiek który nie widzi moralnego zła aborcji, pozwala na Msze Św z błogosławieństwem dla par homoseksualnych, pozwala na bluźniercze wystawy w swym muzeum archidiecezjalnym i w końcu puszcza baloniki na Mszy Św.
I o to tutaj chodzi. Jaka jest różnica pomiędzy "po ludzku" i "nadprzyrodzenie"? I jedno i drugie jest stworzone, i jedno i drugie pochodzi od Boga. To jest dryfowanie albo w stronę manicheizmu albo w stronę protestantyzmu, by sobie to z góry przeciwstawiać.
Rządy Boże mogą się realizować (i realizują) przez działanie stworzeń zgodnie z naturą. A w przypadku człowieka jest nią wybieranie tego, co się uważa za lepsze. Nie ma innej drogi; działanie wbrew sumieniu jest grzechem!
Powiedz to tym, ktorzy ekskomunikowali pewnego arcybiskupa, który sie właśnie na tą oczywista zasadę powołał. (która z kolei jest zapisana w Kodeksie Prawa Kanonicznego)
dlatego osobiście uwazam postanowienie rezygnacji w dzisiejszym medialnym świecie jako złe.
A jeśli Papież chce dokonć elekcji vivente rege. Chce mieć za życia wpływ na wybór swojego następcy, ponieważ nie jest pewny czy Kardynałowie posłuchają jego zaleceń, gdyby konklawe odbywało się w trybie zwyczajnym.
Czyli ruch uprzedzający – ustąpienie i mobilizacja wszystkich sił, duchowych, fizycznych i politycznych dla wyboru takiego następcy, który nie tylko będzie wierny Tradyci i Chrystusowi w ogóle!
"Rządy Boże mogą się realizować (i realizują) przez działanie stworzeń zgodnie z naturą. A w przypadku człowieka jest nią wybieranie tego, co się uważa za lepsze."
Każdy człowiek wybiera to, co uważa za lepsze. To żadna sztuka.
Oczywiście, że szukam takich rozwiązań, w których będę postępował dobrze. Wynika to z nakazu Jezusa Chrystusa. Nie rozumiem, do czego mnie namawiasz? Do grzechu?
---
Nie namawiam Cię do grzechu. Wskazuję tylko, że próbujesz zamienić naturę ludzką na algorytm zbawienia. Pomiędzy takim algorytmem a grzechem jest przestrzeń wolności, którą odrzucasz w imię błędnie pojmowanej pewności. Nie widzisz tego? Wpis z KPK będziesz interpretował jak NPR? Jako furtka dla lękliwych papieży?
Problem z takim podejściem wiąże się z przekonaniem, że Następcę Piotra wskazuje sam Duch Święty. Z tego by wynikało, że człowiek nie może tej funkcji odrzucić. Ale akurat kard. Ratzinger publicznie zanegował takie rozumienie konklawe, przyznając Duchowi Świętemu taką samą rolę, jak przy podejmowaniu każdej innej decyzji.
---
Nie ma takiego wynikania, jak to już zauważył tatapafcia. A i przesłanka jest problematyczna: ociera się o problem łaski skutecznej i dostatecznej: zagadnienie to jest nierozstrzygnięte, a papież onegdaj zakazał jezuitom i dominikanom dyskutować na ten temat
Powiedz to tym, ktorzy ekskomunikowali pewnego arcybiskupa, który sie właśnie na tą oczywista zasadę powołał. (która z kolei jest zapisana w Kodeksie Prawa Kanonicznego)
Ale co to ma do rzeczy? Jeśli heretyk wbrew sumieniu wyznałby wiarę katolicką, to też by zgrzeszył.
@BabuUska z racji wieku BXVI nie ma żadnego realnego wpływu na wynik głosowania konklawe. To tak po ludzku. Poza tym wydawało mi się, ze my katolicy wierzymy, że konklawe i wybór jest sterowany przez Ducha Św. Benedykt XVI zostawia Kościół w stanie sedewakacji, i to w Roku Wiary, dodatkowo w Wielkim Poście. To mnie martwi.
"Wskazuję tylko, że próbujesz zamienić naturę ludzką na algorytm zbawienia. Pomiędzy takim algorytmem a grzechem jest przestrzeń wolności, którą odrzucasz w imię błędnie pojmowanej pewności. Nie widzisz tego?"
Nie widzę. Wypisujesz koszałki-opałki i przypisujesz rozmówcom nieprawdziwe poglądy.
[...] Jak wynika z oświadczenia Benedykta XVI, przyczyną zrzeczenia się urzędu jest brak „niezbędnej siły ciała i ducha”. Już mniejsza o siły „ciała”, bo bardziej zagadkowo brzmią słowa o niedostatku „siły ducha”. Zagadkowo - bo Benedykt XVI, jeszcze jako Józef kardynał Ratzinger, dostarczył wiele dowodów posiadania siły ducha i to w stopniu znacznie większym od wielu innych książąt Kościoła. Czyż potrzebujemy lepszego dowodu, niż deklaracja Dominus Iesus, której ogłoszenie wywołało wściekłe wycie rozpanoszonego w Kościele i poza nim postępactwa, a która tylko przypominała odwieczne prawdy wiary Chrystusowej? Jeśli zatem dzisiaj Benedykt XVI uskarża się na niedostatek „siły ducha”, to czy nie jest to przypadkiem aluzja do poczucia opuszczenia ze strony tych, na których wsparcie i pomoc liczył i do poczucia osaczenia przez tych, którzy nie ukrywali wrogości do jego poglądów? Nie od rzeczy będzie przypomnienie ostentacyjnego lekceważenia, jakim również w Polsce zostało powitane jego „Motu Proprio” w sprawie Mszy św. według rytu trydenckiego, którą po II Soborze Watykańskim najpierw „zapomniało”, a potem wręcz „zakazało”.
Może nowa encyklika pozwoli odpowiedzieć nam wiernym na pytania o przyczyny decyzji papieża? Ponoć ma dotyczyć wiary, a w szeczególności: tajemnicy paschalnej, śmierci i zmartwychwstania Jezusa, jako jednego z głównych filarów wiary...
Nie zgadzam się, że decyzja o abdykacji jest zawsze jednoznacznie niezgodna z wolą Ducha Świętego.
Jak wielu katolików próbuję tłumaczyć sobie tę decyzję - pewnie to puste dywagacje ale mam nadzieję, że pozwolą mi lepiej zrozumieć plany Boże.
Pontyfikat Jana Pawła II był długim i owocnym czasem dla katolików. Niestety zaczęłam coraz częściej obserwować, że wielu ludzi (zwłaszcza letnich katolików) zaczyna myśleć kategoriami, że Kościół=Papież. Szczególnie po śmierci papieża mówiono o końcu pewnej epoki. Miałam wrażenie, że postać Jana Pawła II przysłoniła mądrość Watykanu i hierarchii Kościelnej. Oczywiście wielką łaską była "osobista" relacja katolików z papieżem, ale dla wielu stał się on nie przewodnikiem okrętu, a samym okrętem bez którego nie można płynąć. Być może abdykacja Benedykta XVI jest zamysłem Ducha Świętego który chce przypomnieć, że Kościół trwa niezależnie od zawirowań i ma w swojej historii wielkich ludzi, lecz są oni "tylko" Jego sługami. Może jest to recepta na bałwochwalstwo.
Nie wiem czy moje rozważania są poprawne, ale widzę w Benedykcie XVI sługę który poświęca się dla Pana i Kościoła, a nie egoistę.
Po zastosowaniu 3xP (przemyśl, przemódl, prześpij) doszłam do wniosku, że papieska decyzja była ze wszech miar słuszną. Papież widząc, że traci siły fizyczne i psychiczne - w trakcie tłumaczenie ktoś rzucił, że chodziło o "słabość ducha", ale Benedykt XVI mówił o psychice - zdecydował, że w ciszy klasztoru klauzurowego będzie wspierał Kościół swoją modlitwą, a ster Kościoła odda w ręce osoby która da radę zmierzyć się z wyzwaniami, jakie stoją przed Kościołem. Nie chciał być marionetką w rękach rzymskich kurialistów, którzy w jego imieniu będą podejmowali decyzje, bo Kościołem ma zarządzać jedna osoba, a nie jakaś tam klika. Weźmy pod uwagę, iż Jan Paweł II, tak po ludzku miał się na kim oprzeć, przy jego boku stał kard. Dziwisz i bardzo mu też pomagał kard. Ratzinger. Prawdopodobnie obecny papież nie miał przy sobie podobnych osób. Pan, Bóg wszystkiego bezpośrednio nie załatwia - On posługuje się ludźmi, a i to na tyle, na ile ci Mu na to pozwolą. Bóg pisze prosto na krzywych liniach, z każdej sytuacji zdoła wyprowadzić dobro, ale jedynie wtedy, gdy człowiek z Nim współpracuje. Jest tajemnicą Poliszynela, że w rzymskiej Kurii od wielu lat źle się dzieje, powinno być więc zrozumiałe, że na czele Kościoła musi stać ktoś w pełni sprawny, a nie z każdym dniem słabnący starzec. Czy było słuszne, że Jan Paweł II trwał na swoim stanowisku do końca? Z jednej strony - tak, bo pokazał światu, jak chorować i umierać z godnością. Z drugiej strony - nie, bo o wielu bolączkach występujących w Kościele nie wiedział, co po jego śmierci przyniosło katastrofalne skutki. Już mniejsza o dobre imię papieża (jako osoby), który został pomówiony o krycie pedofilii i innych kościelnych skandali. Te zarzuty uderzyły w Stolicę Apostolską i poniekąd w cały Kościół instytucjonalny, czego owoce widzimy w całej ich obrzydliwej krasie.
Co będzie dalej? Tego nie wiem, aż taka mądra to nie jestem, ale ufam - ufam Panu naszemu, że Jego Kościół przetrwa, może będzie prześladowany, ale wypełni swoje zadanie, do jakiego został powołany. Tym zadaniem nie jest materialny triumf lecz głoszenie Dobrej Nowiny, i Krzyż.
A może zły, tam w środku Watykanu, nieźle miesza ogonem i B16 czuł, że nie może się temu czynnie przeciwstawić i postanowił w ten sposób mu przeszkodzić, że otworzył Kościół na nowe "rozdanie", umorzliwiając tym samym Duchowi Świętemu zrobienie porządku.
Myślę, że ta zaskakująca decyzja może mocno pokrzyżować szyki niektórym, których w Watykanie trzyma bynajmniej nie wiara i Duch Sw.
Może czując, że traci siły chciał uniknąć sytuacji, w której wobec jego niemocy w Watykanie zabraknie wyrazistego przywództwa i zaczną się różne zakulisowe i niekoniecznie przejrzyste rozgrywki? Może ustępując miejsca młodszemu i zapewne bardziej energicznemu następcy w ten sposób chce chronić Kościół?
Może będzie mógł wpłynąć na wybór następcy, po smierci byłoby to niemożliwe.
Jestem pewna, że inaczej aniżeli głęboką modlitwą wpływał nie będzie. I na 99% obstawiam, że po wyborze następcy już głosu kard. Ratzingera nie usłyszymy, co najwyżej doczekamy się jakiejś napisanej przez niego książki.
Komentarz
Ja tak napisałam, gdy pisałam, że mi smutno z powodu rezygnacji papieża, nie umiem sobie z tym poradzić, czuje się jakby ojciec uciekł - to był opis moich uczuć, a nie ocena działania papieża. Myślę sobie, że stary niedołężny ojciec też może być wartością, może przyczynić się do wzrastania dzieci. Rezygnacja papieża bardziej wskazuje, że mamy do czynienia ze sprawowaniem urzędu niż z ojcowaniem Kościołowi - to nieco burzy moje dotychczasowe wyobrażenia, których jednak nie bronię jako jedynie słusznych.
Bardzo cenię i szanuję papieża Benedykta i nie raz się zastanawiałam skąd bierze siły na pracę i że w tym wieku ma prawo już nie mieć siły na nic. Trudno mi się zgodzić z taką decyzją jaką podjął, ale ufam, że papież wie co robi a Pan Bóg wyprowadzi z tego dobro.
@Iśka - Ty nie napisałaś tego w takim tonie jak @Małgorzata, że "piękne świadectwo" itp. Przykro mi, kiedy ktoś w ten sposób pisze o Papieżu, zwłaszcza, że nie siedzi w nim i nie wie, czym się kieruje.
do śmierci."
Każdy człowiek wybiera to, co uważa za lepsze. To żadna sztuka.
Nie widzę. Wypisujesz koszałki-opałki i przypisujesz rozmówcom nieprawdziwe poglądy.
[...] Jak wynika z oświadczenia Benedykta XVI, przyczyną zrzeczenia się urzędu jest brak „niezbędnej siły ciała i ducha”. Już mniejsza o siły „ciała”, bo bardziej zagadkowo brzmią słowa o niedostatku „siły ducha”.
Zagadkowo - bo Benedykt XVI, jeszcze jako Józef kardynał Ratzinger,
dostarczył wiele dowodów posiadania siły ducha i to w stopniu znacznie
większym od wielu innych książąt Kościoła. Czyż potrzebujemy lepszego
dowodu, niż deklaracja Dominus Iesus, której ogłoszenie wywołało
wściekłe wycie rozpanoszonego w Kościele i poza nim postępactwa, a która
tylko przypominała odwieczne prawdy wiary Chrystusowej? Jeśli zatem
dzisiaj Benedykt XVI uskarża się na niedostatek „siły ducha”, to
czy nie jest to przypadkiem aluzja do poczucia opuszczenia ze strony
tych, na których wsparcie i pomoc liczył i do poczucia osaczenia przez
tych, którzy nie ukrywali wrogości do jego poglądów? Nie od rzeczy
będzie przypomnienie ostentacyjnego lekceważenia, jakim również w Polsce
zostało powitane jego „Motu Proprio” w sprawie Mszy św. według rytu trydenckiego, którą po II Soborze Watykańskim najpierw „zapomniało”, a potem wręcz „zakazało”.
Doe napisałem Ci priwa...
Jak wielu katolików próbuję tłumaczyć sobie tę decyzję - pewnie to puste dywagacje ale mam nadzieję, że pozwolą mi lepiej zrozumieć plany Boże.
Pontyfikat Jana Pawła II był długim i owocnym czasem dla katolików. Niestety zaczęłam coraz częściej obserwować, że wielu ludzi (zwłaszcza letnich katolików) zaczyna myśleć kategoriami, że Kościół=Papież. Szczególnie po śmierci papieża mówiono o końcu pewnej epoki. Miałam wrażenie, że postać Jana Pawła II przysłoniła mądrość Watykanu i hierarchii Kościelnej. Oczywiście wielką łaską była "osobista" relacja katolików z papieżem, ale dla wielu stał się on nie przewodnikiem okrętu, a samym okrętem bez którego nie można płynąć.
Być może abdykacja Benedykta XVI jest zamysłem Ducha Świętego który chce przypomnieć, że Kościół trwa niezależnie od zawirowań i ma w swojej historii wielkich ludzi, lecz są oni "tylko" Jego sługami. Może jest to recepta na bałwochwalstwo.
Nie wiem czy moje rozważania są poprawne, ale widzę w Benedykcie XVI sługę który poświęca się dla Pana i Kościoła, a nie egoistę.
Papież widząc, że traci siły fizyczne i psychiczne - w trakcie tłumaczenie ktoś rzucił, że chodziło o "słabość ducha", ale Benedykt XVI mówił o psychice - zdecydował, że w ciszy klasztoru klauzurowego będzie wspierał Kościół swoją modlitwą, a ster Kościoła odda w ręce osoby która da radę zmierzyć się z wyzwaniami, jakie stoją przed Kościołem.
Nie chciał być marionetką w rękach rzymskich kurialistów, którzy w jego imieniu będą podejmowali decyzje, bo Kościołem ma zarządzać jedna osoba, a nie jakaś tam klika.
Weźmy pod uwagę, iż Jan Paweł II, tak po ludzku miał się na kim oprzeć, przy jego boku stał kard. Dziwisz i bardzo mu też pomagał kard. Ratzinger. Prawdopodobnie obecny papież nie miał przy sobie podobnych osób.
Pan, Bóg wszystkiego bezpośrednio nie załatwia - On posługuje się ludźmi, a i to na tyle, na ile ci Mu na to pozwolą. Bóg pisze prosto na krzywych liniach, z każdej sytuacji zdoła wyprowadzić dobro, ale jedynie wtedy, gdy człowiek z Nim współpracuje.
Jest tajemnicą Poliszynela, że w rzymskiej Kurii od wielu lat źle się dzieje, powinno być więc zrozumiałe, że na czele Kościoła musi stać ktoś w pełni sprawny, a nie z każdym dniem słabnący starzec.
Czy było słuszne, że Jan Paweł II trwał na swoim stanowisku do końca?
Z jednej strony - tak, bo pokazał światu, jak chorować i umierać z godnością.
Z drugiej strony - nie, bo o wielu bolączkach występujących w Kościele nie wiedział, co po jego śmierci przyniosło katastrofalne skutki.
Już mniejsza o dobre imię papieża (jako osoby), który został pomówiony o krycie pedofilii i innych kościelnych skandali.
Te zarzuty uderzyły w Stolicę Apostolską i poniekąd w cały Kościół instytucjonalny, czego owoce widzimy w całej ich obrzydliwej krasie.
Co będzie dalej? Tego nie wiem, aż taka mądra to nie jestem, ale ufam - ufam Panu naszemu, że Jego Kościół przetrwa, może będzie prześladowany, ale wypełni swoje zadanie, do jakiego został powołany.
Tym zadaniem nie jest materialny triumf lecz głoszenie Dobrej Nowiny, i Krzyż.
Tu lista możliwych kandydatów:
http://misiekurialne.blogspot.com/2013/02/kardynaowie-elektorzy-w-dniu-28-lutego.html
Oczywiście prawnie może papieżem zostać nawet kucharz obecnego Ojca Świętego.
Nie sądziłam, że będę Ci dziękować za wpis ;-)
edit: to do Klarci
I na 99% obstawiam, że po wyborze następcy już głosu kard. Ratzingera nie usłyszymy, co najwyżej doczekamy się jakiejś napisanej przez niego książki.