młody, energiczny, wykształcony i z dużego miasta, co ?
W garniturze, bez koloratki, za to w krawacie.
Ja już mam przeciek, że papież emeryt będzie chadzał po watykańskim ogrodzie w garniturze i koszuli z koloratką, na głowie będzie miał czarny beret z antenką. Tak się ubierał jako kard. Ratzinger.
Niektórzy twierdzą, że Benedykt XVI nie korzystał ze swojej władzy w sposób zdecydowany, ponieważ jest cichym i łagodnym człowiekiem, którego usposobienie i siły fizyczne nie pozwalały na poradzenie sobie z sytuacją głębokiej niesterowalności. Duch Święty nieomylnie oświecił go, podpowiadając mu złożenie największej ofiary dla ratowania Kościoła – rezygnacji z papiestwa. Jednakże ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, w jakim stopniu taki argument taki humanizuje i sekularyzuje postać Ojca Świętego. Kierowanie Kościołem nie opiera się przecież na cechach charakteru człowieka, ale na stosowaniu się przez niego do boskiej asystencji Ducha Świętego. Urząd papieski sprawowany był zarówno przez osoby władczego i bojowego ducha, jak Juliusz II, jak i przez ludzi o usposobieniu łagodnym i przyjacielskim, jak Pius IX. Jednakże to bł. Pius IX, nie Juliusz II wykazywał się większą doskonałością w posłuszeństwie Łasce Bożej, osiągając szczyty świętości właśnie poprzez heroiczne wykonywanie posługi papieskiej, posługi kierowania Kościołem. Myśl, że słaby czy zmęczony Papież powinien zrezygnować ze swego urzędu nie jest przejawem perspektywy nadprzyrodzonej, ale naturalistycznej, ponieważ stanowi ona zaprzeczenie decydującego czynnika, jakim jest asystencja Ducha Świętego. Taki naturalizm przekształca się w tym momencie w swe zupełne przeciwieństwo – w fideizm o znamionach pietyzmu, dla którego wtargnięcie Ducha Świętego wchłania naturę ludzką, stając się czynnikiem uzdrawiającym życie Kościoła. To dawne herezje, które dziś wypływają na powierzchnię, i to w konserwatywnych środowiskach.
Coraz bardziej rozszerza się błąd polegający na pragnieniu usprawiedliwiania każdej decyzji podjętej przez papieża, sobór czy konferencję episkopatu w imię zasady „Duch Święty zawsze czuwa nad Kościołem”. Kościół z pewnością jest wolny od błędu, gdyż dzięki działaniu Ducha Świętego, „Ducha Prawdy” (J 14,17), od swojego Założyciela otrzymał on gwarancję, że będzie trwał do końca czasów w wyznawaniu jednej wiary, szafowaniu tych samych Sakramentów i w jednej apostolskiej sukcesji władzy. Jednakże ta nieomylność nie oznacza nieomylności wszystkich aktów z zakresu Magisterium i zarządzania Kościołem, a tym bardziej bezgrzeszności najwyższych hierarchów. Jak wyjaśnia Pius XII, w historii Kościoła „zwycięstwo przeplata się z porażką, odrodzenie z upadkiem a heroiczne wyznawanie wiary włącznie z ofiarą dóbr i życia z – u niektórych spośród jego członków – upadkiem, zdradą i podziałami. Świadectwo historii jest jednoznaczne: portae inferi non praevalebunt (Mt 16, 18). Znamy jednak i inne świadectwo, mówiące, że bramy piekieł miały jednak swój częściowy sukces” (Przemówienie Di Gran Cuore, 14 września 1956). Mimo pozornych i częściowych sukcesów piekła, Kościołem nie mogą wstrząsnąć ani herezje, ani grzechy jego członków. Czerpie on raczej z poważnych kryzysów, które go dotykają, nową siłę i żywotność.
Jednakże, choć błędy, upadki i odstępstwa nie powinny nas zniechęcać, nie można zaprzeczać ich istnieniu, gdy się zdarzają. Czy to np. Duch Święty pobudził Klemensa V i jego następców do przeniesienia stolicy papieskiej z Rzymu do Awinionu? Dziś historycy katoliccy zgadzają się co do tego, że był to poważny błąd, który osłabił papiestwo w XIV w. i utorował drogę do Wielkiej Schizmy Zachodniej.
Czy to Duch Święty podpowiedział wybór Aleksandra VI, papieża, którego postępowanie było dogłębnie niemoralne, tak przed wyborem, jak i po nim? Żaden teolog i żaden katolik nie mógłby twierdzić, że tych 23 kardynałów, którzy wybrali papieża Borgię zostało oświeconych przez Ducha Świętego. A skoro nie było tak wówczas, możemy też sądzić, że nie było tak podczas innych wyborów i konklawe, które wybierały Papieży słabych, niegodnych i nieodpowiednich do tej wielkiej misji. W niczym nie uwłacza to wielkości Papiestwa.
Jednakże ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, w jakim stopniu taki argument taki humanizuje i sekularyzuje postać Ojca Świętego. Kierowanie Kościołem nie opiera się przecież na cechach charakteru człowieka, ale na stosowaniu się przez niego do boskiej asystencji Ducha Świętego. (...) Myśl, że słaby czy zmęczony Papież powinien zrezygnować ze swego urzędu nie jest przejawem perspektywy nadprzyrodzonej, ale naturalistycznej, ponieważ stanowi ona zaprzeczenie decydującego czynnika, jakim jest asystencja Ducha Świętego.
---
Tylko przy założeniu, że perspektywa nadprzyrodzona jest sprzeczna z naturalistyczną. Rozróżnienie na naturę i łaskę ma sens tylko od strony człowieka. Dla Boga i jedno i drugie jest stworzeniem.
A i tak: "natura jest istotniejsza, choćby łaska była większej miary".
Po raz pierwszy od czasu, gdy 2 maja zamieszkał w klasztorze Mater Ecclesiae w Watykanie, Benedykt XVI pojawił się publicznie na watykańskiej uroczystości. Papież senior wziął udział w poświęceniu przez papieża Franciszka pomnika św. Michała Archanioła w Ogrodach Watykańskich i w akcie oddania w jego opiekę Państwa Miasta Watykańskiego, jak również w opiekę św. Józefa.
"Był to pontyfikat na najwyższym poziomie, być może ostatni przebłysk chrześcijańskiej Europy i wszelkiej mądrości, piękna i pełni, jakie miała ona do zaoferowania światu. [Była to] Supernova, niczym kiedyś Gwiazda z Betlejem. Podobnie jak Barok, który ze swoim poczuciem radości, pełnią brzmienia i przepychem właśnie w bawarskiej ojczyznie Ratzingera próbował stawiać czoła buremu protestantyzmowi, tak splendor sztuki chrześcijańskiej, Tradycji i liturgii były jego odpowiedzią na przeciętność i powierzchowność naszego konsumpcyjnego społeczeństwa."
(Michael Hesemann, "Papst Franziskus. Das Vermächtnis Benedikts XVI. und die Zukunft der Kirche")
Mi takie histeryczne wspominki się niezbyt podobają. Ach i och, ostatni przebłysk, a teraz to już tylko sznur na szyję założyć.
Benedykt nie chciał być dłużej papieżem, złożył rezygnację, koniec tematu. Sam otworzył drogę dla Franciszka, który w poprzednim konklawe był drugim kandydatem. Chcącemu nie dzieje się krzywda.
Takie coś znalazłem, autorstwa kapłana ukrywającego się za pseudonimem:
Wielkieś mi uczynił pustki w domu moim, Mój drogi Benedykcie, tym zniknieniem swoim! Pełno nas, a jakoby nikogo nie było: Jedną maluczką duszą tak wiele ubyło. Tyś za wszytki mówił, za wszytki śpiewał, Wszytkiś w domu kąciki zawżdy pobiegał. Nie dopuściłeś nigdy Kościoła frasować Ani grzechu myśleniem zbytnim głowy psować, To tego, to owego wdzięcznie pouczając I onym swym uciesznym śmiechem pocieszając. Teraz wszytko umilkło, szczere pustki w domu, Nie masz zabawki, nie masz rozśmiać się nikomu. Z każdego kąta żałość człowieka ujmuje, A serce swej pociechy darmo upatruje.
Eee tam - od początku krążą w sieci nieprawdopodobne historie: że Benedykt XVI został zmuszony do ustąpienia, że konklawe było nieważne, i że mamy teraz na Piotrowej stolicy antypapieża.
A mówiła Klarcia (na początku tego pontyfikatu), że tradsi nie odpuszczą i będą mieszać? Jeżeli dobrze pamiętam, to wtedy nawet schizmy nie wykluczałam. Przypominam jeszcze raz swoje POZNANIE - ten pontyfikat będzie trwał co najmniej trzy lata.
Gregu, przecież to jakaś bzdura. Tak, Benedykt chciał abdykować: ogłosił to publicznie, spakował się i wyprowadził z Pałacu Apostolskiego. Co tu więcej roztrząsać?
Widzę, że Kolegów ta zabawa ekscytuje, więc nie będę przeszkadzał.
Wspomnę tylko, że kard. Ratzinger od lat 80. był jednym z głównych rozgrywających w Stolicy Apostolskiej, że współtworzył te kościelne elity, które zostały po bł. Janie Pawle II. Przedstawianie Go jako jakiegoś outsidera wrzuconego nagle na Tron Piotrowy, na którego czyhają rzymskie wilki, jest po prostu śmieszne.
W iluż to zero-jedynkowych przypadkach czytałem, że bez znajomości szczegółów etc nie wolno mówić o tym, co oczywiste, zaś tu, gdy sprawa jest jak najbardziej otwarta i nie da się udawać, że została jednoznacznie załatwiona - o, tu gdy ktoś nie udaje, że wszystko wie, to się "bawi"
Dopóki sam Benedykt nie stwierdzi publicznie, że Jego decyzja nie była dobrowolna i motywowana tym, co wcześniej przedstawił, sytuacja jest całkowicie jednoznaczna. Dociekanie na odległość, co kryje podświadomość Papieża-emeryta jest tylko zabawą i to na dodatek głupią.
Komentarz
Tak się ubierał jako kard. Ratzinger.
Niektórzy twierdzą, że Benedykt XVI
nie korzystał ze swojej władzy w sposób zdecydowany, ponieważ jest
cichym i łagodnym człowiekiem, którego usposobienie i siły fizyczne nie
pozwalały na poradzenie sobie z sytuacją głębokiej niesterowalności.
Duch Święty nieomylnie oświecił go, podpowiadając mu złożenie
największej ofiary dla ratowania Kościoła – rezygnacji z papiestwa.
Jednakże ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, w jakim stopniu taki
argument taki humanizuje i sekularyzuje postać Ojca Świętego. Kierowanie
Kościołem nie opiera się przecież na cechach charakteru człowieka, ale
na stosowaniu się przez niego do boskiej asystencji Ducha Świętego.
Urząd papieski sprawowany był zarówno przez osoby władczego i bojowego
ducha, jak Juliusz II, jak i przez ludzi o usposobieniu łagodnym i
przyjacielskim, jak Pius IX. Jednakże to bł. Pius IX, nie Juliusz II
wykazywał się większą doskonałością w posłuszeństwie Łasce Bożej,
osiągając szczyty świętości właśnie poprzez heroiczne wykonywanie
posługi papieskiej, posługi kierowania Kościołem. Myśl, że słaby czy
zmęczony Papież powinien zrezygnować ze swego urzędu nie jest przejawem
perspektywy nadprzyrodzonej, ale naturalistycznej, ponieważ stanowi ona
zaprzeczenie decydującego czynnika, jakim jest asystencja Ducha
Świętego. Taki naturalizm przekształca się w tym momencie w swe zupełne
przeciwieństwo – w fideizm o znamionach pietyzmu, dla którego
wtargnięcie Ducha Świętego wchłania naturę ludzką, stając się czynnikiem
uzdrawiającym życie Kościoła. To dawne herezje, które dziś wypływają na
powierzchnię, i to w konserwatywnych środowiskach.
Coraz bardziej rozszerza się błąd
polegający na pragnieniu usprawiedliwiania każdej decyzji podjętej przez
papieża, sobór czy konferencję episkopatu w imię zasady „Duch Święty
zawsze czuwa nad Kościołem”. Kościół z pewnością jest wolny od błędu,
gdyż dzięki działaniu Ducha Świętego, „Ducha Prawdy” (J 14,17), od
swojego Założyciela otrzymał on gwarancję, że będzie trwał do końca
czasów w wyznawaniu jednej wiary, szafowaniu tych samych Sakramentów i w
jednej apostolskiej sukcesji władzy. Jednakże ta nieomylność nie
oznacza nieomylności wszystkich aktów z zakresu Magisterium i
zarządzania Kościołem, a tym bardziej bezgrzeszności najwyższych
hierarchów. Jak wyjaśnia Pius XII, w historii Kościoła „zwycięstwo
przeplata się z porażką, odrodzenie z upadkiem a heroiczne wyznawanie
wiary włącznie z ofiarą dóbr i życia z – u niektórych spośród jego
członków – upadkiem, zdradą i podziałami. Świadectwo historii jest
jednoznaczne: portae inferi non praevalebunt (Mt 16, 18). Znamy jednak i inne świadectwo, mówiące, że bramy piekieł miały jednak swój częściowy sukces” (Przemówienie Di Gran Cuore,
14 września 1956). Mimo pozornych i częściowych sukcesów piekła,
Kościołem nie mogą wstrząsnąć ani herezje, ani grzechy jego członków.
Czerpie on raczej z poważnych kryzysów, które go dotykają, nową siłę i
żywotność.
Jednakże, choć błędy, upadki i
odstępstwa nie powinny nas zniechęcać, nie można zaprzeczać ich
istnieniu, gdy się zdarzają. Czy to np. Duch Święty pobudził Klemensa V i
jego następców do przeniesienia stolicy papieskiej z Rzymu do Awinionu?
Dziś historycy katoliccy zgadzają się co do tego, że był to poważny
błąd, który osłabił papiestwo w XIV w. i utorował drogę do Wielkiej
Schizmy Zachodniej.
Czy to Duch Święty podpowiedział
wybór Aleksandra VI, papieża, którego postępowanie było dogłębnie
niemoralne, tak przed wyborem, jak i po nim? Żaden teolog i żaden
katolik nie mógłby twierdzić, że tych 23 kardynałów, którzy wybrali
papieża Borgię zostało oświeconych przez Ducha Świętego. A skoro nie
było tak wówczas, możemy też sądzić, że nie było tak podczas innych
wyborów i konklawe, które wybierały Papieży słabych, niegodnych i
nieodpowiednich do tej wielkiej misji. W niczym nie uwłacza to wielkości
Papiestwa.
Read more: http://www.pch24.pl/czy-konklawe-zawsze-dziala-pod-wplywem-ducha-swietego-,13226,i.html#ixzz2NJPUL51i
argument taki humanizuje i sekularyzuje postać Ojca Świętego. Kierowanie
Kościołem nie opiera się przecież na cechach charakteru człowieka, ale
na stosowaniu się przez niego do boskiej asystencji Ducha Świętego. (...) Myśl, że słaby czy
zmęczony Papież powinien zrezygnować ze swego urzędu nie jest przejawem
perspektywy nadprzyrodzonej, ale naturalistycznej, ponieważ stanowi ona
zaprzeczenie decydującego czynnika, jakim jest asystencja Ducha
Świętego.
Po raz pierwszy od czasu, gdy 2 maja zamieszkał w klasztorze Mater Ecclesiae w Watykanie, Benedykt XVI pojawił się publicznie na watykańskiej uroczystości. Papież senior wziął udział w poświęceniu przez papieża Franciszka pomnika św. Michała Archanioła w Ogrodach Watykańskich i w akcie oddania w jego opiekę Państwa Miasta Watykańskiego, jak również w opiekę św. Józefa.
http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/aktualnosci-papieskie/art,554,benedykt-xvi-i-franciszek-po-raz-pierwszy-razem.html
"Był to pontyfikat na najwyższym poziomie, być może ostatni przebłysk chrześcijańskiej Europy i wszelkiej mądrości, piękna i pełni,
jakie miała ona do zaoferowania światu. [Była to] Supernova, niczym
kiedyś Gwiazda z Betlejem. Podobnie jak Barok, który ze swoim poczuciem
radości, pełnią brzmienia i przepychem właśnie w bawarskiej ojczyznie
Ratzingera próbował stawiać czoła buremu protestantyzmowi, tak splendor
sztuki chrześcijańskiej, Tradycji i liturgii były jego odpowiedzią na
przeciętność i powierzchowność naszego konsumpcyjnego społeczeństwa."
(Michael Hesemann, "Papst Franziskus. Das Vermächtnis Benedikts XVI. und
die Zukunft der Kirche")
Benedykt nie chciał być dłużej papieżem, złożył rezygnację, koniec tematu. Sam otworzył drogę dla Franciszka, który w poprzednim konklawe był drugim kandydatem. Chcącemu nie dzieje się krzywda.
Wielkieś mi uczynił pustki w domu moim,
Mój drogi Benedykcie, tym zniknieniem swoim!
Pełno nas, a jakoby nikogo nie było:
Jedną maluczką duszą tak wiele ubyło.
Tyś za wszytki mówił, za wszytki śpiewał,
Wszytkiś w domu kąciki zawżdy pobiegał.
Nie dopuściłeś nigdy Kościoła frasować
Ani grzechu myśleniem zbytnim głowy psować,
To tego, to owego wdzięcznie pouczając
I onym swym uciesznym śmiechem pocieszając.
Teraz wszytko umilkło, szczere pustki w domu,
Nie masz zabawki, nie masz rozśmiać się nikomu.
Z każdego kąta żałość człowieka ujmuje,
A serce swej pociechy darmo upatruje.
że Benedykt XVI został zmuszony do ustąpienia, że konklawe było nieważne, i że mamy teraz na Piotrowej stolicy antypapieża.
A mówiła Klarcia (na początku tego pontyfikatu), że tradsi nie odpuszczą i będą mieszać?
Jeżeli dobrze pamiętam, to wtedy nawet schizmy nie wykluczałam.
Przypominam jeszcze raz swoje POZNANIE - ten pontyfikat będzie trwał co najmniej trzy lata.
@Gregu, a jest gdzieś tekst tego artykułu?
Edit: może być po taliańsku
Chesterton powiedział, że nie wierząc w Boga ludzie mogą wierzyć w cokolwiek. Analogicznie jest z brakiem katolickiego sposobu myślenia.
hm
To oczywiście z linku, tekst na grafice jest dłuższy, ale go nie widzę.
Mocno mgliste to streszczenie. Dajcie cały art.
Sprawa nabiera rumieńców.
http://www.antoniosocci.com/2014/02/forse-non-e-canonicamente-valida-la-rinuncia-di-papa-benedetto/
niejaki Gajowy Marucha przetłumaczył sporo fragmentów, więc nie będę dublował roboty
http://marucha.wordpress.com/2014/02/13/czy-rezygnacja-benedykta-xvi-jest-wazna/
Wspomnę tylko, że kard. Ratzinger od lat 80. był jednym z głównych rozgrywających w Stolicy Apostolskiej, że współtworzył te kościelne elity, które zostały po bł. Janie Pawle II. Przedstawianie Go jako jakiegoś outsidera wrzuconego nagle na Tron Piotrowy, na którego czyhają rzymskie wilki, jest po prostu śmieszne.
W iluż to zero-jedynkowych przypadkach czytałem, że bez znajomości szczegółów etc nie wolno mówić o tym, co oczywiste, zaś tu, gdy sprawa jest jak najbardziej otwarta i nie da się udawać, że została jednoznacznie załatwiona - o, tu gdy ktoś nie udaje, że wszystko wie, to się "bawi"