Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Wywiad z WObcasów

135678

Komentarz

  • Mieszkam poza kRajem i nie mam kiosku blisko. Od wczoraj proszę na różnych forach o skan :) Widocznie tak już ma być :)

    Będę wyrabiać sobie opinie o opiniujących :) 

  • Ja nie wiem, co wiara wnosi w codzienność pani T. po tym wywiadzie to dopiero nie wiem.
    No to ja już nie wiem - widzimy relację osoby, która jest wierząca, co pociąga za sobą takie, a nie inne konsekwencje. W wywiadzie babeczka pokazuje swoje codzienne życie, problemy ale i małe zwycięstwa.
    To właśnie jest osobiste świadectwo.
  • Mogę na maila wysłać, wprawdzie nie skanowałam tylko posłużyłam sie telefonem, ale już mam w pdf, więc kto chce pisać swoje maile na pw.
  • Klarcia, ale świadectwa czego, jakiego życia, jakich relacji, jakiego małżeństwa?
    Dla mnie tu nie ma świadectwa raczej antyświadectwo.
  • Wiecie co, ale jak można oceniać czyjeś małżeństwo na podstawie jednego wywiadu? To tylko wycinek ich życia.
  • Ja nie oceniam ich małżeństwa czy życia. Klarcia uważa, że ten wywiad jest świadectwem, a ja że nie.
  • A dziennikarze Wyborczej mają ubaw.

    http://wyborcza.pl/autorzy/1,129154,12599685,Strona_Agnieszki_Kublik,,,423059.html?bo=1
    http://wyborcza.pl/1,75968,13628594,Oswiadczenie_w_sprawie_Malgorzaty_Terlikowskiej.html
    http://wyborcza.pl/1,75248,13629140,Terlikowski_na_urlopie_tacierzynskim_.html
    I to jest właśnie krzyż, że pokażesz się, odsłonisz - a odbiorcy cię wyśmieją, będą kpili; mnie np. Torquemada zmieszał z błotem na wielu katolickich forach, bo udało mu się odnaleźć świadectwo, gdzie pisałam o swoich aborcjach, mając nadzieję, że "Agatę" przed takową głupotą ocalę. Różnie też odebrano świadectwo, które było w wydrukowane w Biuletynie Archidiecezji Katowickiej (wrzuciłam je na Fronda i Rebelya) - na Frondzie było O.K., na Rebelya zebrałam mocne baty. Ale jednak dzięki tej publikacji nawiązałam kilka osobistych kontaktów i mogłam te osoby przekazać dalej; zachęcić do pójścia na katechezy "neo", do wejścia na portal Oaza, a nawet zaprosić do Carlsberga.
    Poza tym - dzięki osobistym świadectwom mam możliwość powstrzymać kogoś przed aborcją - na razie tylko raz mi się udało :(  - albo pomóc pozbierać się po, tutaj mam kilka babeczek.
  • alez kurde

    jako katol za jakiego się pan T uważa
    mógł chociaż z małżonką ustalić jakiś wspólny front wcześniej
    żeby było spójnie

     a tak obie strony z lewa i prawa mają zlewkę i po co tyle o tym sluzie
    no ambitniebardzo
    :-&
    Tego się nie robi - mamy być autentyczni, a nie "słodkie kremówki".
    Na forum Katolik było świadectwo księdza alkoholika - szczere, bardzo mocne. Już widzę, jak by sią niektóre panie z Wielodzietnych gorszyły - hi hi...
  • Klarcia dzieki za wywiad. Przeczytałam. Zbyt osobiste wyznania
  •  Strona "prawa" się bynajmniej nie podbudowała. 

    ale tez  nie zdołowała 
  • świadectwo chyba ma z zasady budować słuchaczy/czytelników, dawać impuls do zmian na lepsze, czy tak będzie w tym przypadku?
  • świadectwo chyba ma z zasady budować słuchaczy/czytelników, dawać impuls do zmian na lepsze, czy tak będzie w tym przypadku?
    Zależy w jakim środowisku je głosisz.
    Jednych zbuduje, inni będą się oburzali, a jeszcze inni nazwą Cię ekshibicjonistką.

    Ale jeszcze raz powtórzę - powinniśmy być szczerzy, zawsze, a nie sprzedawać o sobie laurki.
  • Przeczytałam wywiad w całości, Iwaslim. Wiem, co piszę, o kim piszę i wiem też, jaka jest moja opinia.

    Anawim: oblechę nazywam oblechą. Tyle.
    Serio - co dobrego wynikło z tego wywiadu? Strona "lewa", umownie, ma argument, że TT jest popieprzonym patriarchą (a może pedofilem?), a na pewno hipokrytą. Strona "prawa" się bynajmniej nie podbudowała.
    No to pisz, że nieestetyczne, a nie, że nieprzyzwoite.
  • edytowano marca 2013
    świadectwo chyba ma z zasady budować słuchaczy/czytelników, dawać impuls do zmian na lepsze, czy tak będzie w tym przypadku?
    Zależy w jakim środowisku je głosisz.
    Jednych zbuduje, inni będą się oburzali, a jeszcze inni nazwą Cię ekshibicjonistką.

    Ale jeszcze raz powtórzę - powinniśmy być szczerzy, zawsze, a nie sprzedawać o sobie laurki.




    No bądźmy otwarci, szczerzy i realni i napiszmy o tym jak się nam czasem beka przy jedzeniu, albo nieopatrznie pusci baka. No sorry... Warto o tym porozmawiac ale w wątku o niestrawnosciach a nie w wywiadzie o  osobistym życiu.

    A jeśli chodzi o świadectwa, to dla katoli, majabyc krótkie i skierowane na Jezusa i Jego działanie w naszym życiu. Tym się różni świadectwo od obnazania.

  • 0_o Małgorzato, ja wywiadu nie czytałam tylko słuchałam relacji, ale śluz nie jest brudem. To jest naturalna sprawa, mówisz o tym lekarzowi, możesz też mówić w wywiadzie poruszając temat około NPR-owy.
     Nie mam pojęcia co dokładnie mówiła pani Terlikowska, ale tylko jedna rzecz wydała mi się mocno niesmaczna- fragment o synku. Bo to nie jest jakiś tam hipotetyczny syn, tylko dzieciak, który za parę lat pójdzie do szkoły albo będzie miał kontakt z rówieśnikami i niestety ci rówieśnicy mogą mu nie dać zapomnieć wywiadu.
    Moja mama przeczytała i streściła mi trochę i wiesz co? Ona- leming z urodzenia-nie miała wcale wrażenia, że pani Terlikowska nadaje na męża, umniejsza go czy instytucję małżeństwa. Widziała w tym wywiadzie szacunek i lojalność wobec małżonka oraz sporo poglądów, z którymi się nie zgodziła. Zero hejtu.
  • A dziennikarze Wyborczej mają ubaw.

    http://wyborcza.pl/autorzy/1,129154,12599685,Strona_Agnieszki_Kublik,,,423059.html?bo=1
    http://wyborcza.pl/1,75968,13628594,Oswiadczenie_w_sprawie_Malgorzaty_Terlikowskiej.html
    http://wyborcza.pl/1,75248,13629140,Terlikowski_na_urlopie_tacierzynskim_.html
    Skomentowałam zanim przeczytałam zalinkowane przez Ciebie teksty, sugerując się klimatami na GW, nawet nie spodziewałam się, że mogę tam znaleźć coś pozytywnego.
    Teraz widzę, iż mocno przesadzasz - nie jest prawdą, że dziennikarze mają z Małgorzaty ubaw.
    Ja w tych tekstach widzę wręcz coś odwrotnego.

    Agnieszka Kublik pokazuje się jako: młoda, przedsiębiorcza, egocentryczka,  niezdolna do uczuć, które określamy jako wyższe. Takie są te, które wyzwoliły się z podporządkowania mężczyźnie, dla których optymalną receptą na życie jest jedynie to, aby mnie było w życiu wygodnie.
    Też taka byłam i całe szczęście, albo Boża łaska, że obudziłam się w porę.

    Komentarzy niewiele, a wśród nich jeden bardzo O.K.:

    jestem feministką, ale nie ma we mnie chęci uzewnętrzniania krytyki jej poglądów czy krytyki sposobu jej życia czy życia jej męża. Nie sądzę zresztą, że podobna do pani Kublik opinia cokolwiek zmieni w jej (ich) życiu. Pani Terlikowska jest dorosłą, wykształconą kobietą, która z pewnością potrafi samodzielnie decydować o swoim życiu. Feminizm m.in. polega na uznaniu prawa kobiet do wyboru własnego życia. Apel do nawet metaforycznego "zabicia" jej męża uważam za niestosowny!
  • Omawiam dalej.

    Pozytywnie zaskoczył mnie tekst autora wywiadu:

    " Gośka uwielbia dzieci. I kocha bycie matką. I jednocześnie ma odwagę - wbrew swojemu katolickiemu środowisku - opowiedzieć "Wyborczej" (tej wstrętnej "Wyborczej"!), ile wysiłku, zwątpienia, stresu kosztuje wychowanie czwórki dzieci w Polsce. Szacun za odwagę, zwłaszcza że na prawicowych forach już dostała za ten wywiad po głowie.

    (...) Ponieważ również jestem "feministką", chadzam na Manify, popieram postulaty Kongresu Kobiet, więc mam prawo napisać siostrze Kublik nieco brutalnie, że jej feminizm wydaje mi się od dziś nieco podejrzany. Dlaczego? Otóż główne przesłanie tekstu Kublik brzmi tak: "Bo to nie jest wcale wywiad o Małgorzacie Terlikowskiej, to znaczy nie przede wszystkim o niej. To bardzo smutna, bardzo przygnębiająca historia kobiety, która żyje w zgodzie z potrzebami męża. Zinternalizowała je, odczytuje je jako własne. Błędnie. I chyba już zaczyna jej świtać, że coś jest tu nie tak".

    Agnieszko! To właśnie JEST wywiad o Terlikowskiej. To rozmowa z kobietą o jej problemach, które nie sprowadzają się do problemów z mężczyzną. I w dodatku ta kobieta WIE, czego chce. Nie "zinternalizowała" sobie poglądów swojego mężczyzny (w dodatku "błędnie"). Ma poglądy własne. Bo kobiety, Agnieszko, nawet katoliczki, potrafią mieć własne poglądy. Naprawdę. I nie jest im do tego potrzebny żaden Terlikowski. "

    http://wyborcza.pl/1,75968,13628594,Oswiadczenie_w_sprawie_Malgorzaty_Terlikowskiej.html
  • edytowano marca 2013
    Super jest też to:

    Od Redakcji: jeśli chcesz się porozumieć z drugim człowiekiem, szukaj w nim podobieństw

    " Gdybyśmy spotkały się z Małgorzatą Terlikowską, żoną znanego katolickiego publicysty, na konferencji, dajmy na to, ''o roli kobiety w dzisiejszym świecie'', pewnie nie przypadłybyśmy sobie do gustu. Jestem nawet przekonana, że pomyślałybyśmy o sobie nawzajem z niechęcią. Mamy inne poglądy na prawie wszystko - seksualność, związek z mężczyzną, wychowywanie dzieci, duchowość, wolność innych ludzi do własnych wyborów. Ale nie spotkałyśmy się na konferencji, tylko w przeprowadzonym przez Grzegorza Sroczyńskiego wywiadzie, w którym odkryłam, ile mimo wszystkich różnic, które nas dzielą, mamy ze sobą wspólnego: poczucie własnej podmiotowości, potrzebę posiadania ''własnego pokoju'' - czytaj: pracy - tęsknotę za ciszą i czasem tylko dla siebie, którą trudno oddzielić od poczucia winy, kiedy jest się matką, i kilka innych rzeczy, o których nie chcę tu pisać.

    Poczułam, że mi do Małgorzaty Terlikowskiej bliżej. A kiedy przyjechała do naszego studia fotograficznego uśmiechnięta, podekscytowana, ale też pełna wątpliwości, to pomyślałam, że jej decyzja, żeby rozmawiać właśnie z ''Wysokimi Obcasami'', to pewien akt odwagi i że ją za to podziwiam. Ktoś mądry kiedyś powiedział mi: ''Jeśli chcesz się porozumieć z drugim człowiekiem, szukaj w nim podobieństw, a nie różnic. Jeśli będziesz się skupiać na tym, co was dzieli, nie macie szans na porozumienie''. Jak często stosuję tę zasadę na co dzień? Nie tak często, jak bym chciała
    "

    http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,127763,13604464,Od_Redakcji__jesli_chcesz_sie_porozumiec_z_drugim.html
  • Klarcia, a rozumiesz znaczenie słów uczciwość i jedność małżeńska?
  • Savia napisała:

    > A jeśli chodzi o świadectwa, to dla katoli, majabyc krótkie i skierowane na Jezusa i Jego działanie w naszym życiu. Tym się różni świadectwo od obnazania. <

    Słyszałam tego rodzaju świadectwa, zazwyczaj głoszone z oczami wbitymi w ziemię, łamiącym się głosem, z należytą powagą na twarzy.
    Z autopsji wiem, że nie brzmi to zachęcająco i raczej przynosi mierne rezultaty.
    Poczytaj sobie autentyczne, tętniące życiem świadectwa, a nie ble, ble.


  • Klarcia, a rozumiesz znaczenie słów uczciwość i jedność małżeńska?
    Rozumiem - a do czego pijesz?
  • Bo widzę, że nie rozumiesz.Małżeństwo to nie jest wszystko na pokaz - bo taki teraz jest świat, że "trzeba" opowiadać co robię, jak to robię, czy to lubię i wszystko ze mozliwymi szczegółami. Intymność swojej rodziny - męża i dzieci, to rzecz święta, której nie wystawia się na pośmiewisko. I właśnie to jest uczciwość małżeńska.
  • edytowano marca 2013
    Savia napisała:

    > A jeśli chodzi o świadectwa, to dla katoli, majabyc krótkie i skierowane na Jezusa i Jego działanie w naszym życiu. Tym się różni świadectwo od obnazania. <

    Słyszałam tego rodzaju świadectwa, zazwyczaj głoszone z oczami wbitymi w ziemię, łamiącym się głosem, z należytą powagą na twarzy.
    Z autopsji wiem, że nie brzmi to zachęcająco i raczej przynosi mierne rezultaty.
    Poczytaj sobie autentyczne, tętniące życiem świadectwa, a nie ble, ble.





    Wiem o czym pisze. Niejedno świadectwo czytałam i słyszałam. Nieektore dodzis pamiętam, tak mnie podbudowaly.

    Zasadniczy też jest cel dawania świadectwa.

    Sama też pisałam..

  • Swiadectwa mają różną formę, ale zawsze pokazują nas w prawdzie.
    Są świadectwa, które wyraźnie mówią o nawróceniu, a są i takie, jak wywiad Terlikowskiej.

    Fragment świadectwa księdza alkoholika:

    " Trzeci i czwarty wikariat jakoś przeszedł. Pijałem okresami, dużo lub bardzo dużo. Miałem trochę szczęścia, gdyż władza diecezjalna jeszcze o moim problemie nie wiedziała. Po kilku latach spędzonych na dużej miejskiej parafii otrzymałem pierwsze probostwo. Parafia była niewielka, ale stosunkowo bogata. Byłem sam, bez wikariusza. Na tym moim pierwszym i jak na razie ostatnim probostwie zaczął się horror. Niemal każdy dzień zaczynałem od “setki”. Spóźniałem się na poranną Mszę św., coraz częściej pijanego widzieli mnie świeccy. Chętnie uczestniczyłem w uroczystościach rodzinnych moich parafian. Przez pierwszą godzinę “oszczędzałem się”, później różnie bywało. Najczęściej odwozili mnie nieprzytomnego na plebanię. Z miesiąca na miesiąc staczałem się. Oczywiście, uważałem, że parafianie mnie lubią i szanują. Rzeczywistość była inna. Byłem dla nich pośmiewiskiem, takim pajacem. Celowo mnie podpuszczali, a potem mieli ubaw. Po sąsiednich parafiach zaczęły krążyć opowieści o moich “wyczynach”. W końcu doszły do kurii. Wezwał mnie na rozmowę ordynariusz. Poszedłem w zaparte. Wszystko zwaliłem na “nieżyczliwe Kościołowi języki”. Biskup jednak nie uwierzył. Postawił warunek: rozpocznę leczenie, albo suspensa (zawieszenie w czynnościach kapłańskich). Czułem się strasznie upokorzony. Wróciłem do parafii, spakowałem się i następnego dnia byłem już na kuracji odwykowej w zakładzie zamkniętym."

    http://www.kosciol.pl/article.php/20050420110007697

  • edytowano marca 2013
    Świadectwo Leszka Korzenieckiego,

    Leszek Korzeniecki jest dzisiaj specjalistą od uzależnień, terapeutą, daje wykłady na różnych konferencjach i spotkaniach.

    (fragment)

    " W wieku trzynastu lat zacząłem słuchać heavy metalu. Często upijałem się i określałem się jako satanista. W piwnicy wysmarowałem ściany zwierzęcą krwią i zbudowałem mały ołtarzyk ku czci diabła. Jako czternastolatek stałem się fanem punk rocka i ćpałem wszystko co popadnie, szybko uzależniłem się od narkotyków. Do siedemnastego roku życia rzadko bywałem trzeźwy. Miałem zniszczone ciało, psychikę, relacje z ludźmi, nie nadawałem się ani do tego, by się uczyć, ani pracować. Nie chciałem jednak iść na odwyk. Zdawałem sobie sprawę, że jedyne do czego się nadaję, to pasożytowanie na swojej rodzinie do momentu, aż mój organizm przekroczy granice odporności. Do tego wszystkiego dodałem zainteresowanie okultyzmem, szczególnie tarotem. To spotęgowało moje problemy psychiczne i duchowe do wcześniej niewyobrażalnej skali. Pewnego dnia omal nie zadźgałem dobrego kumpla. Naćpany odprowadzałem go do domu i wyraźnie słyszałem głos, który kazał mi go zabić. Kolega był na tyle przytomny,  że odskoczył ode mnie i znalazł się poza zasięgiem mojego noża. Po chwili ja sam odzyskałem świadomość.

    Wybawienie przyszło niedługo później. Miałem 18 lat, gdy od pewnej niezwykłej osoby otrzymałem Nowy Testament. Zdegenerowany, opętany i bezradny zacząłem go czytać. Na początku nic z niego nie rozumiałem, jednak czytanie księgi uspokajało mnie. Po kilku tygodniach ze zdumieniem odkryłem, że odkąd czytam Biblię, ani razu nie poszedłem upić się, ani naćpać. Zdumiewało mnie, że po prostu przestałem tego chcieć i potrzebować.
    "

    http://www.fronda.pl/a/quotbiblia-mnie-ocalilaquot,13991.html
  • Klarcia, nie widzisz różnicy? Oni piszą o sobie, a pani MT o swoich bliskich. O sobie to ja mogę mówić różne rzeczy, zwłaszcza jak jestem samotna. Gdy mam rodzinę, męża, dzieci, to wszystko, co mówię będzie też o nich.
  • Swiadectwo nawrócenia byłej prostytutki:

    http://www.pielgrzymka.konin.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=844:bog-mowi-do-mnie-ja-tylko-go-sucham-wiadectwo-byej-prostytutki-&catid=37:wiadectwo&Itemid=61


    " Muszę mówić prawdę o prostytucji. Jeżeli ją zalegalizujemy, doprowadzimy do prawdziwej tragedii"  - powiedziała kilka miesięcy temu.

    Fiolleau jest matką dwóch synów. Weszła w mroczny świat prostytucji, by wygrać bitwę o prawa do opieki nad dziećmi z mężem, który ją maltretował. Dziś przyznaje, że potrzebowała gotówki. W swojej książce przyznaje, że pierwszej nocy zarobiła 1.700 dolarów. Jednak straciła dużo więcej.

    „Kiedy wróciłam do domu, zaczęłam mocno szorować swoje ciało. Nieważne jak długo to robiłam, nie mogłam się pozbyć brudu, który był na moim sercu i duszy” - pisze w książce. „Nic nie wymaże pewnych obrazów z mojej głowy. One pozostaną już tam na zawsze” - dodała.

    Jednak pozostała ona w “branży” i stała się ekskluzywną prostytutką. W krótkim czasie kupiła dom, samochody, biżuterię, drogie ubrania, buty etc. Udało jej się jednak uchronić przed uzależnieniem od narkotyków, które powoduje, że większość prostytutek nie porzuca swojej profesji. Momentem przełomowym w jej życiu stała się groźba odebrania jej prawa do opieki nad dziećmi.

    „Jeśli straciłabym prawo do opieki nad moimi synami, to by oznaczało, że bez sensu walczyłam 4 lata w sądzie, by były przy mnie, zaś swoje ciało i duszę oddałam diabłu za darmo” - pisze w książce.

    „Padłam na kolana” - dodaje. „Bóg przemówił do mnie i powiedział, że nigdy mnie nie porzucił. To ja go porzuciłam. Położyłam się krzyżem i po prostu poprosiłam Go o pomoc ” - opisuje Fiolleau.

    Dwanaście godzin później sędzia wyraził zgodę, by nadal opiekowała się synami. Przekonała sędziego, że jak najszybciej porzuci prostytucję.

    Dopisek mój: Mamy pokazane nawrócenie, ale i zarazem:

    Cztery lata po odejściu z “branży” znowu jednak wróciła do niej - na "moment".

    „Byłam słaba. Nie wiedziałam, co mam począć” - relacjonuje. “Dałam się złamać szatanowi. Starzy klienci nagle się do mnie odezwali, a ja nie umiałam im odmówić” - dodaje.

    Rok temu mężczyzna zaoferował jej million dolarów, jeżeli zacznie znów pracować w „agencji towarzyskiej”. Fiolleau pisze jednak, że tym razem udało jej się odrzucić pokusę. Po definitywnym zerwaniu z „branżą” kobieta kupiła solarium, które było na skraju bankructwa i uczyniła z niego dochodowy biznes. Do solarium zaczęły przychodzić prostytutki, które wcześniej zatrudniała. I właśnie wtedy zaczęła pomagać swoim byłym koleżankom po fachu.
    (...)

    Zaczęła pisać książkę, gdy nie miała żadnego dochodu. Jej dom został
    zlicytowany a sama pisała ją w kawiarniach. W tym tygodniu na półkach
    kanadyjskich księgarń pojawi się dodruk jej książki.
    "

    Widzimy, że można się podnieść i po pewnym czasie upaść, jednak jest to już inny upadek.
    Zwróćmy też uwagę na to, że w międzyczasie synowie Fiolleau dorośli babeczka mogła więc obawiać się ich reakcji, ale nadal na założonej przez siebie stronie internetowej pomaga prostytutkom wyjść z bagna.
    Przy tym - pisząc i wydając książkę obrazującą jej życie, nie patrzyła na to "co ludzie powiedzą".

  • Serio - co dobrego wynikło z tego wywiadu? Strona "lewa", umownie, ma argument, że TT jest popieprzonym patriarchą (a może pedofilem?), a na pewno hipokrytą. Strona "prawa" się bynajmniej nie podbudowała.
    Ja widzę bardzo pozytywne strony tego wywiadu, niestety tym razem raczej po lewej stronie.
    Artykuły Grzegorza Sroczyńskiego i Agnieszka Jucewicz, jak i sporo - biorąc pod uwagę medium - pozytywnych komentarzy.
    Prawa strona programowo się zgorszyła. :(
  • Klarcia, przyklady ktore przytaczasz sa w tym kontekscie bez sensu.
    Zauwaz ze wszystkie te swiadectwa maja podobna konstrukcje:
    "Przez swoje grzechy upadlem/lam na dno i Bog mnie z tego dna podzwignal"

    A u pani T. nic takiego nie ma. Sa intymne szczegoly z ich malzenskiego pozycia i brak lojalnosci wobec meza.

    To dla mnie nie jest zadne swiadectwo.
    [-X
  • Klarcia, po pierwsze to co napisała Ania: pisanie o sobie odbija się na mezu,dzieciach. I na pewno ich pytalabym o opinie czy życzą sobie by coś podawać do publicznej wiadomości czy nie. Tam gdzie chodzi o dzieci byłabym bardzo ostrożna, bo to ze dziś dziecku jest obojętne, to w czasie dorastania może to być cios prosto w serce.

    Druga sprawa: cytaty świadectw, które zamiescilas. Dla mnie nie jest problemem wywlekanie brudów przeszłości, tylko ważne jest w jakim celu i kiedy, do jakich słuchaczy. W tych zacytowanych swiadectwach wyraźnie zmierza wszystko do tego by pokazać zjakiego dna Bóg potrafi człowieka wyciągnąć. I to rozumiem. Ale obnazanie dla samego obnazania?

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.