Maćku - proszę, wrzuć link na to zdjęcie (nagranie?). Coś mi się wydaje, że tym razem zalewasz, bo przecież Franciszek zaprosił Benedykta XVI - jest to jednak zaskoczeniem, bo przecież papież senior miał się na żadnej uroczystości nie pokazywać.
@Maciek Ciebie faktycznie pogięło - to było zwyczajne, przyjacielskie powitanie, my się też tak witamy z księżmi w Carlsbergu, w podobny sposób przekazujemy sobie Znak Pokoju podczas Liturgii Eucharystycznej w "neo". Niedźwiadka mieli zrobić według Ciebie, czy co?
Maćku - podczas Eucharystii? Gdyby był "bardziej spontaniczny", to by mu zarzucono z kolei, że nie szanuje sacrum. Pozwolę sobie zauważyć, że Gdy Franciszek odwiedzał Benedykta XVI w jego rezydencji uścisnął go bardziej czule, ale na takie gesty chyba nie jest czas podczas liturgii - czy? Na zdjęciu umieszczonym przez Grega, papież ogląda zdjęcia w komórce - bardzo naturalne zachowanie. Podpis pod zdjęciem jest idiotyczny - gdyby tak się obecnie księża zachowywali to ich posługa była by mniej owocna. Miałam prywatne kontakty z biskupami - ich gesty nie były wcale sformalizowane.
Ksiądz i zakonnik i zakonnica przede wszystkim powinni być naturalni w kontakcie - niestety, z powodu histerii pedofilskiej, w kontakcie z dziećmi i młodzieżą relacje nie będą już mogły być tak ciepłe, jak dotychczas, co odbije się niekorzystnie na efekcie kapłańskiej posługi.
PS: Gdyby teraz Franciszek zaczął mieć "sformalizowane gesty" wyglądał by jak pacynka, nie byłby sobą. Nawet Benedykt XVI (Niemcy nie są zbyt wylewni) nie był sformalizowany w kontaktach, choć zachowywał się inaczej, aniżeli jego poprzednik. To jest kwestia cech wrodzonych: usposobienia i charakteru. Polacy, Włosi, Argentyńczycy są po prostu ekspresyjni.
Papież Franciszek napisał specjalny list do rodzin przed Synodem, który odbędzie się w październiku i będzie dotyczył właśnie rodziny. Prosi w nim o modlitwę za ojców synodalnych.
Synod zajmie się „wyzwaniami duszpasterskimi związanymi z rodziną w kontekście ewangelizacji”. Papież poprosił wszystkie rodziny, by modliły się za to nadzywczajne zgromadzenie ogólne Synodu Biskupów.
A tak na serio, to wypisy zebrane przez Anawima świadczą przede wszystkim o tym, że w tamtych czasach ludzie poddawali się władzy duchowieństwa w zakresie, który dziś jest niewyobrażalny. To akurat jest zgodne z pragnieniami tradycjonalistów, którzy chcieliby czytelnego podziału na pasterzy i na trzodę.
Dlaczego uważasz, że ludzie poddawali się władzy duchowieństwa? Te fragmenty akurat świadczą o tym, że duchowieństwo rościło sobie władzę (nie mówię czy słusznie czy nie) do władzy w ogromnym zakresie, ale czy ludzie się jej poddawali, to można zapytać historyków; a żeby zobaczyć czy się poddawali chwilę później, to nawet wystarczy po prostu poczytać jakąkolwiek literaturę z tamtego okresu.
Myślę, że ludzie kiedyś się bardziej słuchali. Wzbudzanie lęku lub poczucia winy jest bardzo skutecznym sposobem kierowania ludźmi. A na tym w dużej mierze opierała się praktyka dawniejsza - straszenie Piekłem lub wzbudzanie poczucia winy w związku z śmiercią Zbawiciela na krzyżu.
Ale Twój komentarz, Maćku, jest znamienny. Oceniając czasy minione w oparciu o dokumenty Kościoła łatwo popaść w utożsamienie tego, jak być powinno, z tym, jak było. To tak, jakby ktoś za 200 lat sprzeciwiał się stosowaniu chleba razowego do sprawowania Eucharystii i przywoływał OWMR dla NOM argumentując, że po II SW to liturgia była sprawowana godnie i pięknie.
"łatwo popaść w utożsamienie tego, jak być powinno, z tym, jak było"
Nie utożsamiam. Przyjmuję natomiast, że istnieje stały margines dzielący poziom wymagań prawa od poziomu ich wypełniania. Ze swej natury, prawo stara się zawłaszczyć jak najwięcej wolności człowieka. Jeżeli człowiek ustępuje, prawo się zaostrza. Jeżeli człowiek się sprzeciwia, to przez pewien czas prawo próbuje go zmusić do zmiany postępowania, a potem się liberalizuje.
Nie głosił niczego nowego. Głosił to, do czego wzywa każdego z nas Jezus Chrystus. Pragnął, aby Ruch Światło-Życie, obejmujący ludzi w każdym wieki i każdego stanu, wychowywał dojrzałych chrześcijan. Był człowiekiem Ewangelii, wolności i prawdy. Podkreślał, że „życie rodzi się z życia”: Tylko żywi ludzie opanowani pewną ideą, ludzie dysponujący określoną metodą i odpowiednimi środkami mogą ratować życie, mogą je szerzyć i doprowadzić do rozkwitu. Tak, nie głosił nic nowego, nawet nie miał specjalnie porywającego głosu podczas przemówień, a jednak pociągał wielu. Nie, nie on pociągał wielu – on potrafił pokazać, jak Chrystus nas pragnie. Chrystus mógł przez niego zadziałać, aby móc dalej wyzwalać, zniewolonych na różne sposoby przez ten świat, ludzi. Blachnicki także rozumiał i podkreślał to mocno, że wszyscy jesteśmy Żywym Kościołem. A, że „pewny rodzaj złych duchów można wyrzucać tylko modlitwą i postem”, powołał Krucjatę Wyzwolenia Człowieka, która także prężnie działa do dziś, tak jak cały Ruch Światło-Życie. Ewangelia, ta sama Ewangelia, wciąż niesie Miłość, Prawdę, Wyzwolenie… Trzeba tylko otwartości na nią od strony człowieka. Blachnicki mocno akcentował także obraz Chrystusa Sługi, który uniżył się dla człowieka z miłości. Jest wzorem służby pokornej dla każdego z nas – wierzących w Chrystusa. Zresztą, to jest to samo, o czym teraz mówi papież Franciszek, czy też to, co pokazywał swym życiem Święty z Asyżu. Przecież papież na początku pontyfikatu powiedział: Nigdy nie zapominajmy, że prawdziwą władzą jest służba i że także papież, by wypełniać władzę musi coraz bardziej wchodzić w tę posługę, która ma swój świetlisty szczyt na krzyżu, musi spoglądać na pokorną, konkretną, pełną wiary posługę św. Józefa i tak jak on otwierać ramiona, aby strzec całego Ludu Bożego i przyjąć z miłością i czułością całą ludzkość, zwłaszcza najuboższych, najsłabszych, najmniejszych, tych których św. Mateusz opisuje w sądzie ostatecznym z miłości: głodnych, spragnionych, przybyszów, nagich, chorych, w więzieniu (por. Mt 25,31-46). Tylko ten, kto służy z miłością potrafi strzec!.
Trzech Franciszków. Trzech „budowniczych” Kościoła Żywego! 3 razy B: Bernardone, Bergoglio, Blachnicki. Można by rzec: Budujący Bożą Budowlę… Wielu fascynowało się na początku św. Franciszkiem z Asyżu. Dziś prawdziwie idą za nim ci, którzy naprawdę rozumieją jego całe nauczanie. Są jednak ciągle i tacy, którzy „upraszczają go” do kwiatków i zwierzątek. Wielu zostało „porwanych” charyzmatem Sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego. Dziś prawdziwie realizują jego „duchowy testament” ci, którzy żyją głoszonym przez niego charyzmatem, wraz ze wszystkimi wymaganiami i zasadami, które się za tym kryją. Jeszcze nie tak dawno wielu fascynowało się Benedyktem XVI, a ilu wypełnia to, co głosił? Wcześniej porywał nas wszystkich bł. Jan Paweł II, a ilu z nas tak naprawdę zna jego encykliki, listy, pamięta wciąż jego kazania i stawia sobie wymagania, choćby inni nie wymagali? Sami musimy dbać o swoje duchowe Westerplatte. Dodatkowe gesty ludzkiej radości są piękne: kremówki, jazda autobusem, żarty… Jednak nie możemy skupiać się przede wszystkim na nich. One są pięknym, ludzkim dodatkiem. A ta prawdziwa radość płynie z wiary i wierności temu, do czego zostaliśmy powołani. Płynie od Boga. I wtedy ta radość z bycia chrześcijaninem trwa nawet wtedy, kiedy trzeba pokonywać trudności i ćwiczyć wciąż siebie w stawaniu się lepszym człowiekiem.
który? Do Piusa XII wszyscy raczej zabraniali nawet kontaktów z tym nasieniem szatańskim. Wedle posoborowików prostestant na pewno bedzie zbawiony, trads raczej nie
Sakrament namaszczenia chorych „pozwala nam namacalnie dotknąć Bożego współczucia do człowieka” – wskazał Papież Franciszek w katechezie na środowej audiencji ogólnej.
W czasie cotygodniowego spotkania z wiernymi Ojciec Święty wyjaśnił, że w przeszłości sakrament ten nazywano „ostatnim namaszczeniem”, pojmując go jako duchową pociechę w bezpośredniej bliskości śmierci. Obecnie jednak, gdy mówimy o „namaszczeniu chorych”, patrzymy na doświadczenie choroby i cierpienia w perspektywie Bożego miłosierdzia.
Na pogrzebie całkowicie świeckim człowieka znanego jako ateista i antyklerykał zabierali głos przyjaciele, współpracownicy itp.
Jeden z nich przytoczył słowa, które zmarły wypowiedział do niego podczas ostatniej rozmowy:
"Wie pan, naprawdę boli mnie, gdy niektórzy dziennikarze mówią o obecnym papieżu po prostu Franciszek, pomijając tytuły należne ojcu świętemu. Jakby to był ich kolega. Naprawdę mnie to razi i boli."
Ciekawe, czy tego pana raziło jak o poprzednich papieżach mówiono Benedykt czy Jan Paweł :-?
Jeśli obalenie Benedykta było przygotowywane, to takie rzeczy mogą być elementem przygotowań.
Jeśli oficjalna wersja (czy może dalej funkcjonować jako "błąd pilota"/"pancerna brzoza"?) jest prawdziwa, ciężko byłoby nie wierzyć w pozaziemskie pochodzenie wypowiedzi...
Komentarz
No, niezbyt serdecznie. Franciszek miał minę, jakby sprawdzał, czy cielęcina w sklepie jest świeża.
Coś mi się wydaje, że tym razem zalewasz, bo przecież Franciszek zaprosił Benedykta XVI - jest to jednak zaskoczeniem, bo przecież papież senior miał się na żadnej uroczystości nie pokazywać.
Ciebie faktycznie pogięło - to było zwyczajne, przyjacielskie powitanie, my się też tak witamy z księżmi w Carlsbergu, w podobny sposób przekazujemy sobie Znak Pokoju podczas Liturgii Eucharystycznej w "neo".
Niedźwiadka mieli zrobić według Ciebie, czy co?
Gdyby był "bardziej spontaniczny", to by mu zarzucono z kolei, że nie szanuje sacrum.
Pozwolę sobie zauważyć, że Gdy Franciszek odwiedzał Benedykta XVI w jego rezydencji uścisnął go bardziej czule, ale na takie gesty chyba nie jest czas podczas liturgii - czy?
Na zdjęciu umieszczonym przez Grega, papież ogląda zdjęcia w komórce - bardzo naturalne zachowanie.
Podpis pod zdjęciem jest idiotyczny - gdyby tak się obecnie księża zachowywali to ich posługa była by mniej owocna.
Miałam prywatne kontakty z biskupami - ich gesty nie były wcale sformalizowane.
Ksiądz i zakonnik i zakonnica przede wszystkim powinni być naturalni w kontakcie - niestety, z powodu histerii pedofilskiej, w kontakcie z dziećmi i młodzieżą relacje nie będą już mogły być tak ciepłe, jak dotychczas, co odbije się niekorzystnie na efekcie kapłańskiej posługi.
PS: Gdyby teraz Franciszek zaczął mieć "sformalizowane gesty" wyglądał by jak pacynka, nie byłby sobą.
Nawet Benedykt XVI (Niemcy nie są zbyt wylewni) nie był sformalizowany w kontaktach, choć zachowywał się inaczej, aniżeli jego poprzednik. To jest kwestia cech wrodzonych: usposobienia i charakteru.
Polacy, Włosi, Argentyńczycy są po prostu ekspresyjni.
Synod zajmie się „wyzwaniami duszpasterskimi związanymi z rodziną w kontekście ewangelizacji”. Papież poprosił wszystkie rodziny, by modliły się za to nadzywczajne zgromadzenie ogólne Synodu Biskupów.
http://www.fronda.pl/a/papiez-napisal-list-do-rodzin-prosi-je-o-modlitwe,34862.html
luty 18
Podziękuj
A tak na serio, to wypisy zebrane przez Anawima świadczą przede
wszystkim o tym, że w tamtych czasach ludzie poddawali się władzy
duchowieństwa w zakresie, który dziś jest niewyobrażalny. To akurat jest
zgodne z pragnieniami tradycjonalistów, którzy chcieliby czytelnego
podziału na pasterzy i na trzodę.
Dlaczego uważasz, że ludzie poddawali się władzy duchowieństwa? Te fragmenty akurat świadczą o tym, że duchowieństwo rościło sobie władzę (nie mówię czy słusznie czy nie) do władzy w ogromnym zakresie, ale czy ludzie się jej poddawali, to można zapytać historyków; a żeby zobaczyć czy się poddawali chwilę później, to nawet wystarczy po prostu poczytać jakąkolwiek literaturę z tamtego okresu.
Nie utożsamiam. Przyjmuję natomiast, że istnieje stały margines dzielący poziom wymagań prawa od poziomu ich wypełniania. Ze swej natury, prawo stara się zawłaszczyć jak najwięcej wolności człowieka. Jeżeli człowiek ustępuje, prawo się zaostrza. Jeżeli człowiek się sprzeciwia, to przez pewien czas prawo próbuje go zmusić do zmiany postępowania, a potem się liberalizuje.
I Blachnicki głosił to samo…
Nie głosił niczego nowego. Głosił to, do czego wzywa każdego z nas Jezus Chrystus. Pragnął, aby Ruch Światło-Życie, obejmujący ludzi w każdym wieki i każdego stanu, wychowywał dojrzałych chrześcijan. Był człowiekiem Ewangelii, wolności i prawdy. Podkreślał, że „życie rodzi się z życia”: Tylko żywi ludzie opanowani pewną ideą, ludzie dysponujący określoną metodą i odpowiednimi środkami mogą ratować życie, mogą je szerzyć i doprowadzić do rozkwitu. Tak, nie głosił nic nowego, nawet nie miał specjalnie porywającego głosu podczas przemówień, a jednak pociągał wielu. Nie, nie on pociągał wielu – on potrafił pokazać, jak Chrystus nas pragnie. Chrystus mógł przez niego zadziałać, aby móc dalej wyzwalać, zniewolonych na różne sposoby przez ten świat, ludzi. Blachnicki także rozumiał i podkreślał to mocno, że wszyscy jesteśmy Żywym Kościołem. A, że „pewny rodzaj złych duchów można wyrzucać tylko modlitwą i postem”, powołał Krucjatę Wyzwolenia Człowieka, która także prężnie działa do dziś, tak jak cały Ruch Światło-Życie. Ewangelia, ta sama Ewangelia, wciąż niesie Miłość, Prawdę, Wyzwolenie… Trzeba tylko otwartości na nią od strony człowieka. Blachnicki mocno akcentował także obraz Chrystusa Sługi, który uniżył się dla człowieka z miłości. Jest wzorem służby pokornej dla każdego z nas – wierzących w Chrystusa. Zresztą, to jest to samo, o czym teraz mówi papież Franciszek, czy też to, co pokazywał swym życiem Święty z Asyżu. Przecież papież na początku pontyfikatu powiedział: Nigdy nie zapominajmy, że prawdziwą władzą jest służba i że także papież, by wypełniać władzę musi coraz bardziej wchodzić w tę posługę, która ma swój świetlisty szczyt na krzyżu, musi spoglądać na pokorną, konkretną, pełną wiary posługę św. Józefa i tak jak on otwierać ramiona, aby strzec całego Ludu Bożego i przyjąć z miłością i czułością całą ludzkość, zwłaszcza najuboższych, najsłabszych, najmniejszych, tych których św. Mateusz opisuje w sądzie ostatecznym z miłości: głodnych, spragnionych, przybyszów, nagich, chorych, w więzieniu (por. Mt 25,31-46). Tylko ten, kto służy z miłością potrafi strzec!.
Trzech Franciszków. Trzech „budowniczych” Kościoła Żywego! 3 razy B: Bernardone, Bergoglio, Blachnicki. Można by rzec: Budujący Bożą Budowlę… Wielu fascynowało się na początku św. Franciszkiem z Asyżu. Dziś prawdziwie idą za nim ci, którzy naprawdę rozumieją jego całe nauczanie. Są jednak ciągle i tacy, którzy „upraszczają go” do kwiatków i zwierzątek. Wielu zostało „porwanych” charyzmatem Sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego. Dziś prawdziwie realizują jego „duchowy testament” ci, którzy żyją głoszonym przez niego charyzmatem, wraz ze wszystkimi wymaganiami i zasadami, które się za tym kryją. Jeszcze nie tak dawno wielu fascynowało się Benedyktem XVI, a ilu wypełnia to, co głosił? Wcześniej porywał nas wszystkich bł. Jan Paweł II, a ilu z nas tak naprawdę zna jego encykliki, listy, pamięta wciąż jego kazania i stawia sobie wymagania, choćby inni nie wymagali? Sami musimy dbać o swoje duchowe Westerplatte. Dodatkowe gesty ludzkiej radości są piękne: kremówki, jazda autobusem, żarty… Jednak nie możemy skupiać się przede wszystkim na nich. One są pięknym, ludzkim dodatkiem. A ta prawdziwa radość płynie z wiary i wierności temu, do czego zostaliśmy powołani. Płynie od Boga. I wtedy ta radość z bycia chrześcijaninem trwa nawet wtedy, kiedy trzeba pokonywać trudności i ćwiczyć wciąż siebie w stawaniu się lepszym człowiekiem.
Całość pod:
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/P/PR/as_3B.html
***
Może właśnie dlatego wszystko co mówi obecny papież jest zrozumiałe i nie pachnie nowością, że od prawie 30 już lat tkwię w tych "klimatach".
Papież?
@-)
http://www.creativeminorityreport.com/2014/02/pope-francis-and-sspx-opportunity.html
Sakrament namaszczenia chorych „pozwala nam namacalnie dotknąć Bożego współczucia do człowieka” – wskazał Papież Franciszek w katechezie na środowej audiencji ogólnej.
W czasie cotygodniowego spotkania z wiernymi Ojciec Święty wyjaśnił, że w przeszłości sakrament ten nazywano „ostatnim namaszczeniem”, pojmując go jako duchową pociechę w bezpośredniej bliskości śmierci. Obecnie jednak, gdy mówimy o „namaszczeniu chorych”, patrzymy na doświadczenie choroby i cierpienia w perspektywie Bożego miłosierdzia.
http://www.fronda.pl/a/miejmy-zwyczaj-wolac-ksiedza-do-naszych-chorych,34931.html
Wszak za 40 mln $ można urządzić kilkaset jadłodajni dla ubogich.
Berenika
luty 19
Podziękuj
Pozwolę sobie na wspomnienie.
pan, naprawdę boli mnie, gdy niektórzy dziennikarze mówią o obecnym
papieżu po prostu Franciszek, pomijając tytuły należne ojcu świętemu.
Jakby to był ich kolega. Naprawdę mnie to razi i boli."
Ciekawe, czy tego pana raziło jak o poprzednich papieżach mówiono Benedykt czy Jan Paweł :-?
Jeśli oficjalna wersja (czy może dalej funkcjonować jako "błąd pilota"/"pancerna brzoza"?) jest prawdziwa, ciężko byłoby nie wierzyć w pozaziemskie pochodzenie wypowiedzi...