Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

zaczął się sierpień...

13468911

Komentarz

  • Nie wiem, bo babcie wyedukowane mam :D
  • Szczesciara :D
    Nie mniej teoretycznie o roznistych babciach co nieco wiesz ;-)
  • Nie, no drocze sie tez troche. Ale ciekawa jestem tez postawy i opowiedzi. Czy jesli ktos by sobie na tego grilla piwo przyniosl to bylby problem?
  • No... byłby problem. Tzn oznaczaloby ze ten ktos ma problem skoro nie da rady bez. :D
  • No wiesz, niektorzy musza solic ziemniaki, albo pija kawe tylko z mlekiem. Tez problem jest. Ale na serio sie pytam, czy czlowiek bedacy w krucjacie mialby problem, gdyby ten ktos przyniosl piwo?
  • A tak poważnie. Krucjata zakłada - nie popieram picia. Żadnego i w żadnej formie. Skoro nie popieram to nie akceptuje by cos dzialo sie pod moim dachem.

    Wyobraź sobie, ze do jednoznacznych zwolenników wege, takich co nie zabijają zwierząt jako mlodszych braci :-) , kupujesz kurczaka na grill, bo lubisz. Dla mnie to cos nie teges. Albo jem warzywka albo nie idę.
  • No ok, ale jesli ciagniemy analogie, to moge nie jesc i nie czestowac ludzi slodyczami, bo szkodza. Ale juz sie nie bede wtryniac, jak ktos sobie batonika u mnie w domu zje. A na wesele zamowie nawet tort z bialej maki.
    Nie, zebym sie czepiala, bo sprawa osobiscie mnie nie dotyczy, ale ciezko zrozumiec mi ta ingerencje w zachowanie innych ludzi. Ja nie jem/ nie pije, to ty tez nie.
  • Maciejka, nie widzę tu wtryniania sie w życie innych. Ja jestem w krucjacie. Nie pije, nie stawiam. Bywam na grillach & imprezach gdzie jest alkohol i tego nie komentuje. Nie moja sprawa. Gdybym wszystkim rzmedzila i wytykala - to byloby wtrynianie sie.
    Jesli jemy posilek w domu - modlimy sie wszyscy glosno czy sa goscie czy ich nie ma. Gdy jestesmy u kogos i nie ma takiego zwyczaju - w cichosci czynimy znak krzyza. Gdy ktos zaprasza na wesele bezalkoholowe - nietaktem byloby przynieść trunki.

    Po prostu: wolnoc Tomku w swoim domku. Można przyjsc ale nie trzeba. Kazdy ma wolność.

  • Savia, no rozumiem, ze mozna miec przerozne zakazy i nakazy w swoim domu. U mnie obowiazuje zakaz palenia, bo nie dotyczy samego palacego, ale i calego otoczenia. Palacz szkodzi nie tylko sobie, ale i mnie. W przypadku picia/ jedzenia czegokolwiek (oczywiscie w umiarze) juz to nie dziala, dlatego mnie to dziwi.
  • @jukaa tylko cala trudność w ocenie kto jest alkoholikiem, a kto nie. Bo alkoholik to nie tylko ten co sie zalewa. To równiez moze byc ten który codziennie kielonka strzela bo musi. Nie tak dawno wygadala mi sie dosc bliska osoba (!), ze od lat usiluje nie pic, ale daje rade tylko w sierpniu. Nigdy ta osoba nie zalewala sie. Po prostu piwo lub winko w malych ilościach, ale codziennie. W zyciu bym sie nie domyslila, a dość wyczulona jestem.
  • Wiesz Maciejka, wchodząc do domu abstynentow tez nigdy nie wiesz czy to np heroizm w czyjejś intencji czy gospodarz to nieczynny alkoholik. Nikt nie musi z plakietka chodzić. Po prostu przyjmuje sie zwyczaje domu.
  • edytowano sierpień 2015
    Ja od gosci nie oczekuje, ze nagle przestawia sie na jakas diete, czy beda pic, albo nie pic, bo my nie pijemy. Troche to za absurdalne uwazam zreszta. Zwykle sie pytam, co kto lubi, na co jest uczulony i dopiero podaje. Ale jak goscie chca zjesc sobie cos swojego, cos czego my nie jemy, to tez przeciez nie bede bronic. Ostatnio duzo gosci u nas i kazdy cos przywozi, czego my nie jemy. Dzemy, chrupki z mlekiem, slodkie soczki dla dzieci. Jakos zle sie czuje w roli policjanta, zwlaszcza w stosunku do rzeczy, ktore mnie nie dotycza.
  • Na moja abstynencje wpływają osobiste wspomnienia z domu rodzinnego... Wiele mogłabym moim rodzicom zarzucić, ale abstynencje domu rodzinnego kochałam! Nigdy nikt drinkniety nie chodził. Luksus jaki wspominam z uśmiechem. :-)

    Ale są ludzie, ktorym z alkoholem kojarzą sie straszne dramaty, polewane trunki przywoluja najgorsze wspomnienia... I tacy tez są w krucjacie.
  • Alez Maciejka, ja to rozumiem! My coli nie pijemy bo szkodliwa strasznie. Jak ktos przywiezie - spoko, staje na stole. Jedzenie? Mogą przywieźć co lubia. Słodycze? Chipsy? No problem, choc zwolennikami nie jestesmy. :-)

    Ale abstynencja obowiązuje. W całym nieskonczonym zestawie dozwolonych rzeczy - alkohol i dragi odpadają. Tylko to. No i jeszcze by mi nago czy w bieliźnie nie lazic ;-)


    Aaaaa... zapomnialabym. W piątek bezmiesnie jadamy nawet jak przyjeżdża ktos niewierzący.
  • U mnie w domu tez nikt nabzdryngolony nie chodzil, chociaz abstynencji nie bylo. Stawiasz sprawe alkoholik- abstynent, takich po srodku to w zasadzie w Twoim swiecie nie ma. Bo jak do grilla chca sie piwa napic, to juz problem maja.
    Wiesz, dziwi mnie tylko ten zakaz obejmujacy rzecz maloszkodliwa (a czasem nawet nieszkodliwa) z rownoznacznie szkodliwa. Nie wiem jak wyobrazasz sobie ludzi pijacych alkohol, ale mialam babcie, ktora lubila sobie koniaczek strzelic, tesciowa jakies tam likery, tesciu znowu w ziolowych nalewkach gustuje. No nie wyobrazam sobie, zebym miala im zakazac, bo ja nie lubie.
  • edytowano sierpień 2015
    Maciejka, przeciez pisze o tych pośrodku - bywamy na imprezach gdzie jest alkohol, umiarkowanie. I nie mowie, ze to alkoholicy.

    Nie ma obowiązku byc w krucjacie, naprawde. Ci co są - czuja krucjatowego bluesa. Krucjata ma na celu propagowanie abstynencji, podejmowanie wyzeczenia dla innych itp. I nie troszkę, ale w calosci.

    Tylko dziwi mnie, ze brak alkoholu na grillu moze byc takim problemem.
  • No to u nas podobnie jak u @Savia. Nasze rodzinne domy beztrunkowe, beztytoniowe wspominamy jako błogosławieństwo i chcemy dzieciom ten sam komfort psychiczno- moralno- emocjonalny zapewnić ( sobie zresztą też). Być może kto sam nie doświadczył nie jest w stanie pojąć, że to nie ograniczenie, a wolność właśnie.
    Wbrew pozorom to nie to samo co zjedzenie swojego batonika, choć i to wydaje mi się dziwne, by nie móc wytrzymać bez słodyczy w domu gdzie się ich nie je. Jaki problem zjeść sobie owego batonika choćby podczas zwiedzania na mieście.
  • @Bambidu ladnie napisalas :-)
  • Sa fajne polaczenia smakow, jak np ciasto z kawa, albo kielbacha z grilla z piwem. Kawa to tez uzywka, ale nie zabronie nikomu pic, “bo nie“. I tylko o to mi chodzi: ograniczam wolnosc wyboru drugiego czlowieka, w sytuacji, gdzie konsekwencje tego wyboru nijak mnie nie dotycza.
  • edytowano sierpień 2015
    @Maciejka, tylko jakoś wrogowie Polski ( Niemcy, Rosja/ZSRR) jako element walki z naszym narodem obrali alkohol, a nie kawę czy słodycze. Ciekawe dlaczego?
    Niestety dość skutecznie...
  • Maciejka, nie ograniczam wolności, bo nikogo na sile nie zamykam w moim domu. :D

    I to nie jest tak, ze czyjeś picie u nas nie dotyczy domownikow. Dzis tworze dom i pragnę dac dzieciom to co sama zaznalam, o czym pięknie napisala Bambidu. Nie stawiam i mam pewność, ze dla kogoś to nie bedzie jedna kropla za dużo. Mam pewność ze nie przyloze reki do cichych dramatów jakie czesto niesie alkohol. Moze nie teraz, ale za x lat.
  • A jesli dla kogoś polaczenie smakow jest istotniejsze niz nasze towarzystwo to cóż... Nie po drodze nam najwyraźniej.

    Widzę, ze nasze dzieci są dumne z naszej krucjaty i to jest nasz rodzicielski smaczek. :-)
  • edytowano sierpień 2015
    @Bambidu bo nie trabie na lewo, czy prawo, ze tego a tego nie jem, a to juz tak, dletego czesc ludzi Wszystko dla ludzi, goscie maja sie przede wszysrkim dobrze u mnie czuc, jesli nie przekracza sie bariery dobrego smaku.
    Zjedzenie batonika, czy wypicie piwa grzechem nie jest, wiec dlaczego mialabym doroslym ludziom zabraniac?
  • I co do wolności. Wyobraź sobie, ze wchodzę do klasztoru w którym dajmy na to w czwartki obowiązuje sacrum silencium. Dla zasady. A ja mam taka ochotę gadac, bo mnie rozpiera. Czy to oni ograniczają mi wolność czy to ja mam problem z poskromieniem własnych zachcianek?
  • Savia, pisalam juz, ze mozesz miec przepisy dowolne w swoim domu, tylko moznaby sie zastanowic, czy to jeszcze goscinnosc. Bo co szkodzi Tobie to piwo wypite do kielbachy? No nie czaje. To tak, jakbym powiedziala wlasnie, ze nie podam kawy do ciasta, bo nie. A ktomu nie po drodze, to trudno. Mozna jeszcze dziwniejsze zasady dla gosci konstuowac, ale sensu w tym nie widze.
  • Maciejka, mi przeszkadza piwo do kielbachy. U nas w domu. Pokazujemy dzieciom jak stworzyć dom bez alkoholu, a to piwo nam bruździ, bo dom przestaje byc abstynencki, bo pojawia sie nasze przyzwolenie. Nasz dom jest nasza bezpieczna przystania, dla mnie, dla męża i dla dzieci. Jest naszym bastionem, twierdza.

    A co do gościnności? Najwyraźniej brak alkoholu nie przeszkadza nawet pijacym znajomym, bo chetnie przychodzą na grilla czy na Sylwestra. :-)

    Ty pytasz czy to jeszcze gościnność, a ja zapytam czy to jeszcze wolność skoro to piwo jest takie ważne?
  • Savia, ale chyba nie gadalabys do siebie samej ;) tylko do kogos, albo przeszkadzalabys w skupieniu. Jakos oddzialywalabys negatywnie na otoczenie. Wypicie piwa do kielbachy, zapewniam, takiego oddzialywania nie ma. Ty pijesz soczek, kolega piwo i jest git. On Ci nie przeszkayda w byciu abstynentem, wiec czemu Ty mialabys go na sile wychowywac wedlug swoich przekonan?
  • Maciejka, no w tym klasztorze to mogłabym gadac z mezem we własnym pokoju. Ale jesli w całym klasztorze w czwartki obowiązuje cisza to powinnam ja uszanowac i ćwiczyc sie w cnotach.

    Kolega pijąc browarek nie przeszkadza mi byc abstynentem, ale przeszkadza (nie kolega, ale browar) tworzyć mi dom abstynencki.
  • edytowano sierpień 2015
    Savia, znowu probujesz ludzi pijacych stawiac w roli alkoholikow, bo takie wazne, bo nie potrafia, bo maja problem. Sytuacja dla mnie absurdalna. Czy bastion domowy sie zawali, poczucie bezpieczenstwa zniknie, bo ktos sie piwa napije @-) ?
    Jeszcze dzisiaj mialam gosci, ktorzy slodza herbate. My cukier, jesli w ogole, to do ciast uzywamy. Swiat mi sie nie zawalil, dzieci chyba tez uszczerbku na psychice nie doznaly. Mialam ludzi doroslych wychowywac, powiadasz?
  • Zdarzylo mi się kiedys z kolezanka nocować w męskim klasztorze. Byla to chyba środa. Bylysmy tam niespodziewanie, dluga to historia, w każdym razie bylysmy w podróży, zmeczone itd. Na kolacje mięsa nie bylo. Jeden z braci powiedzial tylko: "u nas się mięsa w poniedziałki, środy i piątki nie jada".
    W niczym to nas nie ubodlo.
    Zastanawiam się teraz, czy wyciagnelabym kabanosa, gdybym miała z sobą? W refrektarzu czy w pokoju?
    Jaka byłaby reakcja braci?

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.