@Hania bardzo ciekawi mnie to co piszesz. Możesz napisać ile lat ma Wasz dom? Mieszkacie w nim i remontujecie? Pewnie na początku trzeba było mieszkać jeszcze gdzieś indziej?
Mój mąż robi wszystko sam. Od 17 lat w remontach mieszkamy. Cudownie, że nie w bloku, ale jak mnie dopada kryzys to marudzę, że fajnie mają Ci , którzy najmują ekipę- wchodzi o po 2 tygodniach coś widać
@Hania bardzo ciekawi mnie to co piszesz. Możesz napisać ile lat ma Wasz dom? Mieszkacie w nim i remontujecie? Pewnie na początku trzeba było mieszkać jeszcze gdzieś indziej?
Dom jest prawdopodobnie z początku lat 50, aczkolwiek w archiwach nie ma żadnych projektów etc. (co wyszło w momencie, gdy robiliśmy pozwolenie na przebudowę i wydali zgodę tylko dlatego, że dokopali się do info, że w 56 była interwencja policji, więc budynek musiał być już wtedy zamieszkany ). Mieszkamy w nim od samego początku, czyli od ślubu, choć przed wprowadzeniem zrobiliśmy już częściowy remont - wymianę instalacji wszystkich na parterze (prąd, CO, woda), zrobiliśmy normalną łazienkę (bo była tylko mikrotoaleta wydzielona z części korytarza i wanna w spiżarni przy kuchni), podłogi w kuchni i łazience wymieniliśmy z desek na wylewkę betonową. Pokoje były tylko odmalowane, podłogi przykryte wykładziną. A i okna były wymienione na nowe. Resztę robimy sukcesywnie od dziesięciu lat - zmianę całego dachu z przebudową więźby tak, żeby można było zaadaptować poddasze na mieszkalne, ocieplenie ścian, cała adaptacja poddasza (ściany, instalacje, wylewki na podlogach, ocieplenie dachu i zabudowa gips. - karton). Teraz właśnie kończymy w bólach to poddasze, czekamy na schody (bo wcześniej były takie prowizoryczne). Czeka nas jeszcze wykończenie łazienki na poddaszu, remont pokoi na parterze (przede wszystkim wymiana podłóg, albo na wylewki albo na nowe deski na legarach) i gipsowanie ścian i sufitów (są częściowo jeszcze w stylu lat 60 ), montaż docelowej kuchni (od dziesięciu lat dzielnie nam służą lekko zmodyfikowane szafki odziedziczone po kolezance z pracy). Budowa garażu, otynkowanie domu (na razie mamy styropian z klejem zabezpieczony Cerplastem), jakąś kostka lub tym podobne na wjeździe. Wydaliśmy już pewnie ze 150 - 200 tys. przez te 10 lat (nie liczymy tego zbyt dokładnie). Jeszcze pewnie ze 100 wydamy. Dużo samozaparcia to wymaga i cierpliwości , ale my właściwie na początku nie mieliśmy w ogóle szans na kredyt, a potem stwierdziliśmy, że nawet lepiej jest, tak jak jest - jakby nie patrzeć, bankowi trzeba oddać drugie tyke, ile się weźmie, więc jesteśmy jakieś 300 000 na plusie
A i dom jest odziedziczony po babci męża, więc nie ponosiliśmy kosztów jego zakupu, a to mocno jednak zmienia postać rzeczy. Jest jednak dość mały (na dole ma ok. 60 m2).
@Hania cudna sprawa, pisz czasem o tym wciągnęłam się, siedlisko to też moje marzenie, ale raczej nie do zrealizowania, to sobie chętnie poczytam.
Gratuluję zaparcia
Nasz dom to nie siedlisko stety-niestety. Ma to swoje plusy - komunikacyjnie to genialne miejsce. Minusem jest jednak trochę hałas z ulicy w ciągu dnia (w ogrodzie, bo dom jest 40 metrów od ulicy, więc w domu go nie słychać). I otoczenie specyficzne, bo to był ostatni dom na ulicy, za nim powstały kiedyś fabryki, teraz też są zakłady i magazyny, ale możliwe, że za kilka - kilkanaście lat będziemy mieli za sąsiedztwo bloki. Ale mamy spory ogród, więc rekompensuje on niedogodności okolicy.
My mamy stary dom po dziadkach w środku miasta, ale niestety do remontu się nie bardzo nadaje, co potwierdziły ekspertyzy i ekipy (niejedna). Chcieliśmy na jego miejscu postawić nowy budynek (mieliśmy projekt w urzędzie, warunki zabudowy itp.) ale rozstrzygająca była rozmowa bankowa. I świadomość ogromnych obciążeń finansowych i organizacyjnych przy budowie...
Dziś byliśmy posprzątać w ogródku przed zimą. Szkoda nam, że tam nie zamieszkamy, chyba, że jakaś wygrana w totka czy coś...
Mój mąż robi wszystko sam. Od 17 lat w remontach mieszkamy. Cudownie, że nie w bloku, ale jak mnie dopada kryzys to marudzę, że fajnie mają Ci , którzy najmują ekipę- wchodzi o po 2 tygodniach coś widać
U nas widać remont i mojego męża zapracowanego
Witaj w klubie, choć nasz staż trochę krótszy I z tymi ekipami to też wcale nie tak łatwo l. Trzeba mieć dużo szczęścia, żeby trafić na taką, która wejdzie na czas i szybko, sprawnie i bez opóźnień wykona co trzeba. My robimy ekipami, ale etapami. Ja widzę w tym jeden plus - mamy dużo czasu na dostosowanie się do potrzeb, które się w czasie zmieniają, więcej czasu na przemyślenie tego, co chcemy i potrzebujemy. Ale też rozumiem tę tęsknotę za tym, żeby wreszcie mieć koniec tej remontowej drogi.
Ja to Wam zazdroszczę remontujących Mężów, mój tego bardzo nie lubi. Ja lubię i bym robiła, ale muszę do tego wynająć opiekunkę, żeby chociaż najmłodsze nie przeszkadzało. Kończy się tym, ze na większe rzeczy zamawiamy ekipę, a mniejsze, na które trudno znaleść kogoś kto przyjdzie na godzinkę coś zrobić czekają. Nie wiem jak będzie jak kupimy dom i ciagle coś będzie do zrobienia. Może lokalnie na wsi znajdę jakiegoś pana Wiesia co mu się będzie opłacało wpaść na chwilę. I dlatego szukamy domu gotowego do zamieszkania i niezbyt starego.
No, u nas właśnie stary dom powoduje konieczność wzięcia kredytu. To znaczy i kredyt, i robota. Dlatego myślimy o innym rozwiązaniu. A na razie w ciasnym mieszkaniu... w którym mieszkam od urodzenia.
No, u nas właśnie stary dom powoduje konieczność wzięcia kredytu. To znaczy i kredyt, i robota. Dlatego myślimy o innym rozwiązaniu. A na razie w ciasnym mieszkaniu... w którym mieszkam od urodzenia.
Postuluję o odgruzowanie mieszkania! Zakupienie jakiś regałów, półek, albo równoczesne odgruzowanie piwnicy i wyniesie tam części rzeczy mocno sentymentalnych.
Wyrzucać, wyrzucać i wyrzucać nie smęcić.
Aktualnie z ubrań mam kilka koszulek, 2 pary jeansów, 3 swetry i jedną bluzę. na wyjście buty jesienne i zimowe po 1 parze, czapka, szalik i dwie pary rękawiczek. Tak samo ma każda z osób w moim domu, nic więcej, o pardon, mają po 1 parze butów, za to więcej rękawiczek. I to mi aktualnie wystarcza.
@AgaMaria, serio uwolnij siebie od nadmiaru rzeczy i swoje mieszkanie, a siebie od tego domku, czy możesz go sprzedać?
Wiesz, może zrobić taki manewr, pracujecie zdalnie, więc sprzedajesz domek, odgruzowujesz mieszkanie, znajdujesz ekipę do remontu, wynosisz się z domu na miesiąc, stać Cię, sprzedałaś domek , w tym czasie ekipa Ci robi remont, wracasz na gotowe. Fajnie? mi się też podoba.
@MonikaN przepraszam za smęcenie! To trudny moment. Tak, wyrzucam, ale bardzo powoli. Nie czuję się najlepiej, sporo pracuję. Mam też taki fach, że wiele książek dobrze mieć pod ręką. Troszkę eliminuję, rozdaję, wydaję. Jestem umówiona z biblioteką na przyjęcie kilku książek, dużo nie chcą. Często wynoszę na śmietnik zniszczone ciuchy. Ogólnie nie najlepiej się czuję. Będę musiała znaleźć siły na różne rzeczy. Ale dziś... nie.
@MonikaN przepraszam za smęcenie! To trudny moment. Tak, wyrzucam, ale bardzo powoli. Nie czuję się najlepiej, sporo pracuję. Mam też taki fach, że wiele książek dobrze mieć pod ręką. Troszkę eliminuję, rozdaję, wydaję. Jestem umówiona z biblioteką na przyjęcie kilku książek, dużo nie chcą. Często wynoszę na śmietnik zniszczone ciuchy. Ogólnie nie najlepiej się czuję. Będę musiała znaleźć siły na różne rzeczy. Ale dziś... nie.
@AgaMaria, mi nie chodzi, że smecisz, przepraszam, że tak zrozumiałaś. Bardziej chodziło mi o to, żebyś wyrzucala bez smetow
My też w wiecznym remoncie.... Nie mamy kasy na całość od razu więc tak etapami od 15 lat i to wkurzające jest ale cieszymy się, że mieszkamy w domu i to jeszcze blisko dużego miasta. Teraz robimy ocieplenie, elewację, dach .... Zostaje zaadoptować poddasze i ułożyć panele na dole plus remont łazienki bo po 15 latach trochę już straszy:)
22 lat temu po pożarze wprowadzilismy sie do domu drewnianego 3 izby sień komórka, 1 dach miał dziurawa blachę lało się na pół domu 2 żadne okno nie było szczelne względnie- tzn śnieg i deszcz przy zamknietych oknach nacinał, 3 w jednej izbie nie było sufitu podłogi okna tzn okno było z wybitnymi szybami, 4 nie było podłóg tzn były deski po których chodziło się w sieni i kuchni 5 wody nie było ba nawet studni nie było 6 wc też nie było 7 ściany w oborze mam mniej dziurawe niż wtedy w domu były 8 drzwi przez które śnieg łopatą wywalalam 9 instalacji elektrycznej nie było, prąd na przedluzaczach był na podłodze
Dopisek te deski zamiast podłogi to były pojedyncze deski położone na legarach i w powietrzu czyli jak coś to można było spać w kuchni to tylko z 40 cm ale w sieni to do piwnicy tam prawe 2 m głęboko
Teraz mam instalację elektryczną, wodę, łazienkę, podłogi, blacha zmieniona, okna prawie wszystkie wymienione zostało 1 , drzwi szczelniejsze dziur w ścianach część już zlikwidowana , sufity wszędzie
My też w ciągłych remontach. Wprawdzie kupiliśmy dom na kredyt z 2000 roku, ale budowany metodą gospodarską" jedna flaszka, druga flaszka". Przed wprowadzeniem zrobiliśmy ocieplenie i elewację oraz remont jednej łazienki i tynk i wylewki w piwnicy.
Mija 9 rok jak tu mieszkamy i prawie każdego roku coś do przodu, ale już z pieniędzy zaoszczedzonych. Najpierw prowizoryczny podjazd, inaczej nie dało się wjechać, potem oczyszczalnie Eko, bo ścieki na ulicę leciały, potem dach w całości, bo do pokoi się lało, garaż przerabialiśmy na pokój bo dzieci nam przybyło troje odkąd tu mieszkamy, gazowe ogrzewanie zamiast wielkiego kopciucha- to było jak krok milowy, buda na narzędzia i traktorek.w końcu brama wjazdowa i kostka co by człowiek mógł jak panisko pod drzwi dojść i dzieci na ulicę nie wybiegły.
A jeszcze taaakie plany na dalej.. A potrzeby ciągle nowe się rodzą:)
Choć remonty męczące to z drugiej strony ciągle coś człowieka cieszy. Na coś czeka, coś zmienia, planuje.
Kupiliśmy ten dom za śmieszne pieniądze, bo było to 10 pensji męża ówczesnych, w rozliczeniu oddając mieszkanie spółdzielcze, bez prawa własności ( dom na własność). Dom leży na działce 1060 m. Były trzy pokoje, kuchnia . 1 piec kaflowy, dwa żelaźniaki. Wc w podwórku, murowane! Woda w kranie, gaz, prąd, rury kanalizacyjne w ulicy, podłączyliśmy się na dziko po 2 miesiącach wynoszenia zlewek do ogrodu. Stan domu dobry, bez wilgoci, przecieków itd. Błąd zrobiliśmy, bo zamiast adaptacji strychu poszliśmy w dobudówkę. Po roku mieliśmy łazienkę z betonem na podłodze i dziurami w ścianach do kuchni, co dawało kontrolę nad dziećmi w kąpieli:) Po trzech latach ogrzewanie gazowe. Mój wkład to był projekt, nie mam co prawda uprawnień, ale mogę na własny użytek projektować. Mąż robił większość rzeczy sam, nie lubi tylko tynkowania, i facet robił nam co. Do większych murarskich prac przychodzili fachowcy z firmy, w której pracowaliśmy, w ramach fuchy. Raz mąż ścianę rozwalił , bo tak krzywo wymurowali. Obecnie, po 31 latach mąż "ogaca" wełną mineralną poddasze. Mieszkanie w remontowanym domu to materiał na książkę, wchodzenie przez 2 tygodnie przez okno, spanie przy rozwalonej ścianie zasłoniętej zasłoną, kąpiel dorosłych w niemowlęcej wannie, rozbiórka komina przy niezabezpieczonym wylocie komina w pokoju....Wprowadzaliśmy się gdy najmłodszy jeszcze pieluchę nosił. Tetrową
Uwielbiam takie historie! My przeprowadziliśmy się kilka lat temu, żeby szybciej wykończyć i... od tej pory tempo wykańczania bardzo nam spadło. Bo skoro da się mieszkać, to wciąż są pilniejsze sprawy. Część robiliśmy ekipami, sporo też sami, głównie mąż. Ogromnie cenię brak kredytu. I to stopniowe wykańczanie też - o ile większa radość z każdej nowo zrobionej rzeczy niż gdyby tak na gotowe wejść.
Ja ogólnie wolę zbierać kasę na ekipę i czekać aż się uda niż żeby męża ciągle nie było bo remont. Nienawidzę tego niestety choć wiem, że to dużo drożej niestety ale życie z dziećmi w pojedynkę i mąż ciągle nieobecny bo praca i budowa to koszmar .....
Komentarz
Mieszkamy i się remontujemy i też cenię bez kredytu.
U nas widać remont i mojego męża zapracowanego
A i dom jest odziedziczony po babci męża, więc nie ponosiliśmy kosztów jego zakupu, a to mocno jednak zmienia postać rzeczy. Jest jednak dość mały (na dole ma ok. 60 m2).
Chcieliśmy na jego miejscu postawić nowy budynek (mieliśmy projekt w urzędzie, warunki zabudowy itp.) ale rozstrzygająca była rozmowa bankowa. I świadomość ogromnych obciążeń finansowych i organizacyjnych przy budowie...
Dziś byliśmy posprzątać w ogródku przed zimą. Szkoda nam, że tam nie zamieszkamy, chyba, że jakaś wygrana w totka czy coś...
A na razie w ciasnym mieszkaniu... w którym mieszkam od urodzenia.
Zakupienie jakiś regałów, półek, albo równoczesne odgruzowanie piwnicy i wyniesie tam części rzeczy mocno sentymentalnych.
Wyrzucać, wyrzucać i wyrzucać nie smęcić.
Aktualnie z ubrań mam kilka koszulek, 2 pary jeansów, 3 swetry i jedną bluzę.
na wyjście buty jesienne i zimowe po 1 parze, czapka, szalik i dwie pary rękawiczek. Tak samo ma każda z osób w moim domu, nic więcej, o pardon, mają po 1 parze butów, za to więcej rękawiczek.
I to mi aktualnie wystarcza.
@AgaMaria, serio uwolnij siebie od nadmiaru rzeczy i swoje mieszkanie, a siebie od tego domku, czy możesz go sprzedać?
Wiesz, może zrobić taki manewr, pracujecie zdalnie, więc sprzedajesz domek, odgruzowujesz mieszkanie, znajdujesz ekipę do remontu, wynosisz się z domu na miesiąc, stać Cię, sprzedałaś domek , w tym czasie ekipa Ci robi remont, wracasz na gotowe.
Fajnie? mi się też podoba.
Mam też taki fach, że wiele książek dobrze mieć pod ręką.
Troszkę eliminuję, rozdaję, wydaję. Jestem umówiona z biblioteką na przyjęcie kilku książek, dużo nie chcą. Często wynoszę na śmietnik zniszczone ciuchy.
Ogólnie nie najlepiej się czuję. Będę musiała znaleźć siły na różne rzeczy. Ale dziś... nie.
Bardziej chodziło mi o to, żebyś wyrzucala bez smetow
Nie mamy kasy na całość od razu więc tak etapami od 15 lat i to wkurzające jest ale cieszymy się, że mieszkamy w domu i to jeszcze blisko dużego miasta. Teraz robimy ocieplenie, elewację, dach .... Zostaje zaadoptować poddasze i ułożyć panele na dole plus remont łazienki bo po 15 latach trochę już straszy:)
Dopisek te deski zamiast podłogi to były pojedyncze deski położone na legarach i w powietrzu czyli jak coś to można było spać w kuchni to tylko z 40 cm ale w sieni to do piwnicy tam prawe 2 m głęboko
Mija 9 rok jak tu mieszkamy i prawie każdego roku coś do przodu, ale już z pieniędzy zaoszczedzonych.
Najpierw prowizoryczny podjazd, inaczej nie dało się wjechać, potem oczyszczalnie Eko, bo ścieki na ulicę leciały, potem dach w całości, bo do pokoi się lało, garaż przerabialiśmy na pokój bo dzieci nam przybyło troje odkąd tu mieszkamy, gazowe ogrzewanie zamiast wielkiego kopciucha- to było jak krok milowy, buda na narzędzia i traktorek.w końcu brama wjazdowa i kostka co by człowiek mógł jak panisko pod drzwi dojść i dzieci na ulicę nie wybiegły.
A jeszcze taaakie plany na dalej..
A potrzeby ciągle nowe się rodzą:)
Choć remonty męczące to z drugiej strony ciągle coś człowieka cieszy. Na coś czeka, coś zmienia, planuje.
My przeprowadziliśmy się kilka lat temu, żeby szybciej wykończyć i... od tej pory tempo wykańczania bardzo nam spadło. Bo skoro da się mieszkać, to wciąż są pilniejsze sprawy. Część robiliśmy ekipami, sporo też sami, głównie mąż. Ogromnie cenię brak kredytu. I to stopniowe wykańczanie też - o ile większa radość z każdej nowo zrobionej rzeczy niż gdyby tak na gotowe wejść.