Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Zakup domu czyli ponad 30 letnia opowieść o byciu niewolnikiem...

11718192123

Komentarz

  • Mąż teraz często mówi, że stracił dzieciństwo dzieci, bo po pracy budowa, i choć byliśmy obok siebie to jakby go nie było. On jest z serii tych facetów, którzy nie mają podzielnej uwagi.
  • No i teraz pytanie- czy dom dla rodziny jest wart gonitwy? My z mężem nie żałujemy, kocham to miejsce, ogród, ciszę i niezależność. Relacje z dziećmi mąż pięknie budował gdy były starsze. Tylko dzieci czasem wspomną braki finansowe, ja zresztą do dziś jestem oszczędna do bólu, tak mi zostało z czasów, gdy kasa szła na materiały budowlane.
  • A ja uważam budowę za niezwykle cenne doświadczenie dla dzieci, choć oczywiście i koszta emocjonalne są. Ale na ile się dało staraliśmy się ich w nią angażować. Ma to wiele zalet. Współpraca z tatą (nawet jeśli to "współpraca" obiektywnie patrząc), wspólne zadania, cele - nie do przecenienia. Umiejętności i wiedza, których większość z ich rówieśników,  a i sporo dorosłych nie posiada. No i poczucie, że ten dom jest w 200% ich domem.
    Podziękowali 1Skatarzyna
  • Oczywiście. Moi synowie teraz są facetami, którzy wszelkie remonty robią sami, potrafią położyć kafelki, jakieś naprawy instalacji itd
  • Ja widzę jakim błogosławieństwem dla nas była decyzja o domu w tym miejscu.

    Niesamowicie dużo się nauczyliśmy, bo wiele rzeczy robiliśmy sami, właściwie zawsze z dziećmi na plecach. Radości z tego wiele jest, choć efekty różne. Ale coraz lepsze bo k kompetencje powoli rosną. 

    Ale fajnie też wziąć ekipę, zapłacić i tylko cieszyć się efektem.


     
  • Fascynujące, co piszecie. Ja po naszym mieszkaniu wiem, że się do tego nie nadaje... Wprowadziliśmy się z dwójką maluchów, jak zaledwie jeden pokoik nadawał się do użytku. Reszta przykryta folia malarska, kartonami, drzwi w środku brak. A to był przecież nowy budynek, w środku ciepło, żadnych dziur w ścianach, nic, to znaczy niewygody były głównie estetyczne i metrażowe. Mąż coś w kółko kończył, każda wolna chwila to były jakieś listwy, montaż oświetlenia, półek, szafek, zrobienie zabudowy, złożenie kuchni itd. Jeszcze dużo wtedy wyjeżdżał zawodowo, więc zostawałam sama z tym bajzlem na dwa tygodnie, potem był, pracował, po pracy robił, i znowu to samo.

    Pewnie gdyby nie bylo innych możliwości, to i w takim wiecznym remoncie byśmy żyli. Ale widzę z doświadczenia, że na nas źle to wpływa.
  • Bo to nie łatwe. Ale jak trzeba, to się różne niewygody zniesie. Z perspektywą na "będzie lepiej", to trochę jak przygoda. ;)
    Podziękowali 2malagala nowa
  • Skatarzyna powiedział(a):
    Bo to nie łatwe. Ale jak trzeba, to się różne niewygody zniesie. Z perspektywą na "będzie lepiej", to trochę jak przygoda. ;)
    I na przykład dzieci, gdy są starsze, a mam wrażenie chłopcy z tej niewygody robią sobie wspaniałą przygodę.
    I Im się to wyjątkowo podoba.


  • Mam wrażenie, że nawet jak się mieszka w takim wykończonym domu, to dla starszych chłopców cały czas jest coś do roboty. 
    Podziękowali 2Zuzapola Izka
  • malagala powiedział(a):
    Mam wrażenie, że nawet jak się mieszka w takim wykończonym domu, to dla starszych chłopców cały czas jest coś do roboty. 
    Ale to już nie jest, aż tak ekscytujące, bo się przeradza w obowiązek, a na przykład składanie mebli, zrywanie podłóg, to są rzeczy rzadkie, więc zawierają sporą dozę ekscytacji.
    Podziękowali 2Izka Gloria
  • To zależy od chłopców. U nas dużo więcej pomaga Kajtek, niż panowie nastolatkowie. Tych trzeba motywować.
  • ganna4 powiedział(a):
    No i teraz pytanie- czy dom dla rodziny jest wart gonitwy? My z mężem nie żałujemy, kocham to miejsce, ogród, ciszę i niezależność. Relacje z dziećmi mąż pięknie budował gdy były starsze. Tylko dzieci czasem wspomną braki finansowe, ja zresztą do dziś jestem oszczędna do bólu, tak mi zostało z czasów, gdy kasa szła na materiały budowlane.
    Jeśli to jest dom dla rodziny, jeśli ta budowa i remont służy poprawie komfortu życia całej rodziny, a nie jest podbijaniem swojego ego, czyli budowaniem na pokaz, to myślę, że jest to warte tego zachodu (oczywiście nie mam na myśli sytuacji patologicznych, że dzieci głodne i zaniedbane chodzą). I widzę też pozytywny wychowawczy aspekt - widzą, że to jest dużo pracy i wysiłku, uczą się, że na wiele rzeczy trzeba poczekać, sobie zapracować, wiedzę praktyczną sobie przyswoją. Mój mąż mało o remontach wiedział i trochę się ich chyba bał (zwłaszcza malowania ;)) , bo jego tata nie lubił i albo nie robili remontów, albo jednak wszystko robił ktoś z zewnątrz, ja za to z moim tatą robiłam sporo rzeczy (malowanie, tapetowanie, panele to co roku prawie ;)), więc mi w wielu momentach było łatwiej. Jeszcze mój zawód trochę pomaga i smykałka techniczna. Mąż też się wciągnął i dużo się nauczył. Wkurzam się często na ten bałagan i taką tymczasowość, ale widzę, że to naszą rodzinę jednoczy i trochę jest jak wspólna przygoda :) 
    Podziękowali 3Skatarzyna malagala ganna4
  • Miałam na myśli aktywności typu zrobienie jakiegoś grilla ogrodowego, wiaty, zagospodarowanie części ogrodu,wykonczebie drugiej lazienki itd.

  • Ale na razie jest dyskusja, czy parterowy, czy idziemy w górę... Ja jakoś nie mam przekonania do schodów w domu... I tych wszystkich stropów, pionów itd.
  • Też słyszałam taka opinie, że na budowie zyskują starsze dzieci, które jakoś się mogą włączyć i są na tyle kumate, że zobaczą zależność - dużo pracy to lepsze warunki. Dla maluchów to jednak głównie obciążenie. 
  • malagala powiedział(a):
    Ale na razie jest dyskusja, czy parterowy, czy idziemy w górę... Ja jakoś nie mam przekonania do schodów w domu... I tych wszystkich stropów, pionów itd.
    Idąc w górę masz większą działkę, idąc w parterowy masz wygodniej, bo bez schodów.
  • Ja jestem po przeprowadzce z parterowego do piętrowego i jesteśmy zadowoleni. Więcej ruchu, schody nie takie złe jak mi się wydawało.
    Podziękowali 1malagala
  • Mój bratanek planował studia na budownictwie. Kiedy brat zaczął się budować młody ostro pomagał i sam mówi, że dużo mu to dało, ta praktyka. Potem w wakacje kolegów z grupy przywoził i razem pracowali.                     
  • Zuzapola powiedział(a):
    Ja jestem po przeprowadzce z parterowego do piętrowego i jesteśmy zadowoleni. Więcej ruchu, schody nie takie złe jak mi się wydawało.

    a mogę spytać, co macie na dole, a co na górze? tak mniej więcej?
  • Oprócz zapewnienia dodatkowego ruchu, nasze schody są wygodnym siedziskiem. Lubię.
  • U nas na górze są sypialnie dzieci i łazienki, na dole salon, nasza sypialnia i pracownia męża i mała łazienka z toaletą, w projekcie tam gdzie sypialnia i pracownia była jadalnia przewidziana.
    Podziękowali 1malagala
  • Dol: salon, kuchnia, jadalnia, gabinet, toaleta, łazienka 
    Góra: sypialnie dzieci i rodziców, toaleta i łazienka.
    Podziękowali 1malagala
  • Dół: kuchnia, łazienka, nasza sypialnia, jadalnia, salon, komputerowy z łóżkiem dla gości. Góra : łazienka, garderoba, duży hol- nie dało inaczej z powodu specyfiki konstrukcji, robi nam za bibliotekę i suszarnię, plus dwa duże pokoje.
  • edytowano grudzień 2020
    My z tych co wprowadzili się na gotowe, tzn. część mebli było do skręcenia, no ale ewentualna pomocnica płci żeńskiej mało chętna 12-lat i dwójka maluchów. Do wyprowadzenia pozostał teren wokół domu i to też trwało trochę. Ja odwrotnie, bardzo się cieszę, że wykańczanie nie ciągnęło się latami, że nie musiałam znosić remontu co rok (bo np. co rok kolejny pokój od podłóg po parapety), za to kredyt jest na około 1/3 wartości, ale z perspektywą wcześniejszej spłaty. Ten dom i to, że powstał w taki własnie sposób - szybko i nie na raty, uważam za jedno z największych błogosławieństw w historii naszej rodziny. A i tak nie było lekko... Jak piszecie o nieobecnym tacie, to przypominam sobie męża po pracy pędzącego na budowę, wracającego tylko, by się trochę przespać i mnie na okrągło samą z maluchami. Trwało to tylko rok a i tak miałam poczucie, że przez ten czas relacje się posypały. Ok, rok to jeszcze można potraktować jako inwestycję, da się te straty nadrobić, ale dłużej... O nie, nie chciałabym.
    Pewnie jak ma się dzieci szkolne i nastolatki łatwiej o to wspólne zaangażowanie i nie musi być źle. Przy maluchach odradzam. Chyba że deweloper i zaangażowania tyle co przypilnować go.
    Podziękowali 2Aga85 aga---p
  • U nas dół: duży holl, pralnia, wc dla gości, kuchnia,salon i jadalnia jako jedna przestrzeń i nasza sypialnia z własną łazienką.
    Góra: pokoje dziecięce i łazienka plus oddzielne WC.
    Podziękowali 2malagala formatka
  • Dół: wiatrołap, kuchnia, jadalnia, codzienny, łazienka i pokój zwany szkolnym.
    Połpietro sypialnia i łazienka "rodzicka".
    Góra: sypialnie dzieci, ich łazienka i kanciapa na różne sprzęty. 
    Podziękowali 1malagala
  • @Polly zdaje mi się, że nikt tu nie jest zachwycony, że remont się ciągnie... Raczej wszyscy starają się dostrzec jakieś pozytywy sytuacji, która jest mimo wszystko trudna i wykańczająca.


  • A dzieci często spadają z tych schodów? ;) 
  • Mam wizję comiesięcznych wizyt na sorze. Albo zdalne szkolenia z zakładania gipsu
  • Można mieć bramki. Po blisko 12. latach dwa niegroźne urazy. I jeden groźny, ale nie że schodów, tylko niekontrolowane wejście na piętro.
    Ej, wszędzie są schody. Nie są straszne. Ale wolnoć  Tomku.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.