oczywiście w surowym, otwartym (+ 2 tyg na podlewanie stropów) + wylał nam taras i wymurował schody- on jest tylko murarzem, potem jeszcze wszedł do nas na tynki bo kładliśmy tradycyjne, a nie maszynowe
Lila, dom nie musi być w odległości od miasta. My mamy dom na tym samym osiedlu co nasz blok, choć na razie jeszcze w bloku mieszkamy, ale coraz bardziej się ku domkowi przychylamy, że to ojcowizna a raczej dziadkowizna...Sprzedać zawsze się zdąży. Tyle, że też mnie kredyt na remont przeraża. A nie chciałabym warunków gorszych niż w bloku...
Plusy, rowery można trzymać, nie trzeba ich znosić z góry, z trzeciego piętra, można wyjść do ogródka, małż mógłby w ogrodzie powiesić worek bokserski. Wreszcie mielibyśmy kuchnię ze stołem. I Tato zachowałby garaż, my ewentualnie też. Tato z małżonką mógłby tu korzystać z ogródka.
Minusy, remont, cała logistyka opróżniania, remontowania
a zwłaszcza kwestia ogrzewania i odśnieżania zimą
My nie mamy parcia, bo dzieci nie mamy, metraż większy aż tak bardzo nam niepotrzebny. Nigdy w dorosłym życiu nie marzyłam o domu z ogródkiem. Jako nastolatką tak, ale to w ramach marzeń...
W kwestii etyki... my przez chwilę mieliśmy wątpliwości czy etyczne jest kupowanie naszego domu. Kupiliśmy od małżeństwa po rozwodzie, powód sprzedaży był jeden: podzielić się majątkiem. Jakoś tak smrodek związany z tą przyczyną nas przez chwilę zbił z tropu. Ale tylko przez chwilę. Ludzie rozwiedzeni od dwóch lat, my i tak nie mieliśmy na to wpływu. Przez dwa lata próbowali sprzedać dom za koszmarne pieniądze, w końcu zaczęli obniżać cenę. Zeszli prawie do połowy ceny wyjściowej i... akurat my się napatoczyliśmy Stracili na tej sprzedaży. Przede wszystkim na rozwodzie. Trza się było nie rozwodzić )
@AgaMaria takie domy w mieście, to dopiero powalają cenowo.
@Olkowa może i szczęściara , ale to kredyt na mieszkanie w bloku jest, a nie na dom, z tym, że mnie na razie do domu nie ciągnie, żeby mieszkać, za niedługo będzie nas dopiero 4, więc niecałe 50 m2 jest w porządku i to bardzo. Wszędzie mam blisko, miłych sąsiadów, wózek trzymam na dole na klatce schodowej, będę trzymać znaczy się, jedyyna upierdliwośc jak u Anib, to brak windy, o!
@AgaMaria takie domy w mieście, to dopiero powalają cenowo.
No no... blisko mojej pracy, na Żoliborzu, są takie domki... stare segmenty do remontu - po 6mln sztuka. A blisko naszego starego mieszkania, na Starej Ochocie, działeczki budowlane po 2mln sztuka. To byśmy się pobudowali
Ze trzy pokolenia musiałyby taką "działeczkę" spłacać )
Nie kupować od developera bo jakość kiepska i drogo.
Wybudować samemu (niekoniecznie własnymi rękami, ale samemu zlecając ekipom), bardzo zadanie obecnie ułatwia oferia.pl
W sumie po okresie bumu sprzedałem zbudowany przez mnie dom 2 lata temu i w stosunku do kosztu budowy byłem 200tys na plus
Apropos developerów to obecnie kupiłem coś do remontu i pierwsze pytanie ekipy remontującej dach - dla siebie czy do remontu? Różnica w kosztorysie 2-krotna, bo do sprzedaży polegałoby tylko na zrobieniu ładnie
Mieszkam we wł]asnym domu ponad rok i wcale za mieszkaniem w bloku nie tęsknię;
cóż mogę doradzić w sprawie kredytu... negocjować trzeba, nie bójcie się tego, pytajcie o wszystko, nawet jeśli wydaje się Wam,że to może głupie pytanie; pracowałam kilka lat jako doradca hipoteczny (no właściwie to nadal jestem zatrudniona ) i wiem, że pracownik najczęściej ma możliwość obniżenia marży lub kosztów okołokredytowych, czasem kosztuje go to trochę pracy, czasem może to być kosztem jego premii, ale może to zrobić, a jeśli nie on to jego przełożony; także trzeba rozmawiać, skoro planujecie kredyt na 100% to i tak nieźle na Was bank zarobi (naprawdę tam się lubi takich klientów), więc możecie sporo wynegocjować od kosztów wyjściowych!
Oj, szkoda że o tym w swoim czasie nie wiedziałem. A można sobie tak przenieść kredyt już posiadany żeby dostać lepsze warunki?
=====================
Refleksje ogólne:
"Każdy doradca wysoko ceni swą radę, a przecież bywa i taki, który doradza na swoją korzyść" (Syr 37,7). Intuicyjnie wyczuwamy to samo. Należy mieć ograniczone zaufanie do doradcy namawiającego nas do czegoś, dzięki czemu on sam zyska. Choć istnieją sztuczki retoryczne, które starają się nas przekonać że tak nie jest, bywają skuteczne... najlepiej jest potwierdzić taką radę u doradcy bezstronnego.
Kredyt hipoteczny trudno nazwać niewolnictwem. To chyba najtańszy dostępny szaremu ludziowi pieniądz. Faktycznym uwiązaniem jest nieruchomość charakteryzująca się niską płynnością.
Czy już zaczęło opłacać się kredytować miast wynajmować i czy tak już zostanie?
Hm, stare domki to też małe pomieszczenia, uczucie klaustrofobii, stare instalacje, małe okna, brak światła naturalnego wewnątrz i takie inne...ale dzięki za informacje.
A my właśnie długo zastanawialiśmy się nad domem i jednocześnie baliśmy się tak naprawdę kredytu... Ostatecznie po kilku latach mamy w posiadaniu 1/2 bliźniaka do remontu w mieście - super komunikacyjnie i ...wrrr... 7 miesięcy oczekiwania na projekt - a teraz ogromy kłopot z wykonaniem (remont + rozbudowa). Wykonawca, który miał być najpewniejszy zwiał i przez 3 tygodnie trudno było go zlokalizować, inni w międzyczasie wyceniali się na jakieś bajońskie kwoty...
Może znacie kogoś, kto podjąłby się takiego zlecenia. (może być z pracami wykończeniowymi).
Poratujcie, proszę, bo nas zima zastanie! Dodam, że chodzi o województwo pomorskiem.
Hm, stare domki to też małe pomieszczenia, uczucie klaustrofobii, stare instalacje, małe okna, brak światła naturalnego wewnątrz i takie inne...ale dzięki za informacje.
Toteż chcemy burzyć ściany i jakoś rozjaśnić wnętrza (duże okna, jasne kolory)...
A co do kredytów, to jak ktoś jest z Małopolski, to mam człowieka, który świetnie wyszukuje najbardziej korzystne oferty, ma umowę chyba z wszystkimi bankami, zna kruczki i o nich ostrzega. I faktycznie tak działa, a nie tylko mówi, że tak działa Sprawdzone na kilku znajomych. Jakby ktoś był zainteresowany, piszcie na pw.
Czasem chyba można kupić mieszkanie, które bank zajął developerowi, wtedy to chyba bardzo etyczne jest, bo zwiększa szanse, że stratni ludzie odzyskają pieniądze - tak mi się wydaje.
My kupiliśmy na kredyt mieszkanie 61m2 w stanie developerskim. Od dnia odebrania kluczy (w którym nie mieliśmy jeszcze żadnej ekipy remontowej nagranej bo nie wiedzieliśmy kiedy klucze dostaniemy) do zakończenia prac remontowych (w tym kuchnia, łazienka i szafa na wymiar, podłogi, kafelki, przerabianie instalacji w łazience, przeciąganie gniazdek, malowanie, co się dało to Paweł sam z tatą swoim robili etc.) minęło 9 tyg. Nie mieliśmy kasy na wynajmowanie jednego i spłacanie drugiego, a z drugiej strony nie chciałam z dzieckiem w czasie generalnego remontu mieszkać, więc musieliśmy się streścić. Jak ma się ekipę myślę że i w miesiąc się wykończy. Moje spostrzeżenia teraz: Nie mieliśmy żadnych własnych mebli i sprzętów i nie sądziłam, że wykończenie będzie nas tyyyle kosztować. Równe raty tak naprawdę nie są równe i zawsze jeszcze trzeba wziąć poprawkę na wibor - za krótko mam kredyt żeby wiedzieć jaką to może robić różnicę, ale na razie nam wysokość raty systematycznie spada:) Póki nie masz księgi wieczystej rata jest wyższa (u nas jakieś 10% czy nawet więcej) Formalności z kredytem trwały o wiele krócej niż szukanie mieszkania - bank ocenił nam zdolność w chyba tydzień czy dwa i w zasadzie mogliśmy wtedy się już zaprezentować z umową deweloperską. Znalezienie mieszkania zajęło nam miesiąc czy półtora, ale musieliśmy się streszczać bo mieliśmy tylko taki kilkumiesięczny moment zdolności kredytowej - Paweł już miał dość długo firmę i już miał zdolność a ja jeszcze byłam na macierzyńskim przed wychowawczym więc jeszcze miałam zdolność:) Kupiliśmy od developera rok temu i na razie nic się nie sypie;)
Z tą zdolnością kredytową to róznie bywa. Nam tylko dwa banki zgodziły się udzielić kredytu, ale mąż rozliczał się ryczałtem i banki te bardziej brały pod uwagę przychody niż dochody.
Dodam że nam doradca kredytowy zaproponował duzo korzystniejsze warunki, niż te jakie zaproponowały nam banki bezpośrednio. I kredyt dostaliśmy szybciutko. Nie wiem, może miesiąc to trwało.
ale przygody jakie mieliśmy po podpisaniu umowy kupna a wypłaceniem pieniędzy nie życze nikomu.... ale to temat na inny wątek
Z tym rasowaniem to znów nie jest tak, że to kłamanie. Po prostu banki mają różne procedury, ludzie mają dochody z różnych źródeł, które np. nie są uznawane lub nie mieszczą się w procedurze. Po prostu dobry doradca wie, który bank co uznaje, jak podchodzi i do odpowiedniego banku przekieruje.
U nas przy rozdzielności majątkowej (może to miało znaczenie ) dzieci przyznano - 2 mnie, 2 Mężowi. Fakt, że firma jest na mnie ( no i jednocześnie dochody - na papierze na mnie), ale może to jakiś pomysł.
Czemu ludziska się upieracie przy budowie domu i braniu nań kredytu ? To bez sensu. W Pruszczu Gdańskim niedawno widziałem na otodom ofertę 290tys klocek do remontu z działką 1200m2. W samym centrum Pruszcza. Wiele też jest innych ofert. Jeśli ktoś chce naprawdę sprzedać to za 400 tys da się już coś solidnego kupić. Domy używane mają tę zaletę że przeważnie jest wokół nich infrastruktura.
Jak ktoś chce się budować to musi pilnować bardzo wielu rzeczy. Jeśli na budowlance się nie zna to serdecznie mu współczuję.
Komentarz
nie mam z nim kontaktu od 5 lat, może m. ma gdzieś do niego namiary
wtedy był zajęty, teraz koniunktura siadła więc może mieć więcej czasu
nazywał się Jencz (Marcin?) i był z jakiejś wioski z okolic poznania
Michał - to on
oczywiście w surowym, otwartym (+ 2 tyg na podlewanie stropów) + wylał nam taras i wymurował schody- on jest tylko murarzem, potem jeszcze wszedł do nas na tynki bo kładliśmy tradycyjne, a nie maszynowe
Plusy, rowery można trzymać, nie trzeba ich znosić z góry, z trzeciego piętra, można wyjść do ogródka, małż mógłby w ogrodzie powiesić worek bokserski. Wreszcie mielibyśmy kuchnię ze stołem. I Tato zachowałby garaż, my ewentualnie też. Tato z małżonką mógłby tu korzystać z ogródka.
Minusy, remont, cała logistyka opróżniania, remontowania
a zwłaszcza kwestia ogrzewania i odśnieżania zimą
My nie mamy parcia, bo dzieci nie mamy, metraż większy aż tak bardzo nam niepotrzebny. Nigdy w dorosłym życiu nie marzyłam o domu z ogródkiem. Jako nastolatką tak, ale to w ramach marzeń...
Kupiliśmy od małżeństwa po rozwodzie, powód sprzedaży był jeden: podzielić się majątkiem.
Jakoś tak smrodek związany z tą przyczyną nas przez chwilę zbił z tropu. Ale tylko przez chwilę.
Ludzie rozwiedzeni od dwóch lat, my i tak nie mieliśmy na to wpływu. Przez dwa lata próbowali sprzedać dom za koszmarne pieniądze, w końcu zaczęli obniżać cenę. Zeszli prawie do połowy ceny wyjściowej i... akurat my się napatoczyliśmy
Stracili na tej sprzedaży. Przede wszystkim na rozwodzie.
Trza się było nie rozwodzić
)
@AgaMaria takie domy w mieście, to dopiero powalają cenowo.
@Olkowa może i szczęściara , ale to kredyt na mieszkanie w bloku jest, a nie na dom, z tym, że mnie na razie do domu nie ciągnie, żeby mieszkać, za niedługo będzie nas dopiero 4, więc niecałe 50 m2 jest w porządku i to bardzo. Wszędzie mam blisko, miłych sąsiadów, wózek trzymam na dole na klatce schodowej, będę trzymać znaczy się, jedyyna upierdliwośc jak u Anib, to brak windy, o!
A blisko naszego starego mieszkania, na Starej Ochocie, działeczki budowlane po 2mln sztuka.
To byśmy się pobudowali
Ze trzy pokolenia musiałyby taką "działeczkę" spłacać
)
=====================
Refleksje ogólne:
"Każdy doradca wysoko ceni swą radę, a przecież bywa i taki, który doradza na swoją korzyść" (Syr 37,7). Intuicyjnie wyczuwamy to samo. Należy mieć ograniczone zaufanie do doradcy namawiającego nas do czegoś, dzięki czemu on sam zyska. Choć istnieją sztuczki retoryczne, które starają się nas przekonać że tak nie jest, bywają skuteczne... najlepiej jest potwierdzić taką radę u doradcy bezstronnego.
Kredyt hipoteczny trudno nazwać niewolnictwem. To chyba najtańszy dostępny szaremu ludziowi pieniądz. Faktycznym uwiązaniem jest nieruchomość charakteryzująca się niską płynnością.
Czy już zaczęło opłacać się kredytować miast wynajmować i czy tak już zostanie?
Może znacie kogoś, kto podjąłby się takiego zlecenia. (może być z pracami wykończeniowymi).
Poratujcie, proszę, bo nas zima zastanie!
Dodam, że chodzi o województwo pomorskiem.
Moje spostrzeżenia teraz:
Nie mieliśmy żadnych własnych mebli i sprzętów i nie sądziłam, że wykończenie będzie nas tyyyle kosztować.
Równe raty tak naprawdę nie są równe i zawsze jeszcze trzeba wziąć poprawkę na wibor - za krótko mam kredyt żeby wiedzieć jaką to może robić różnicę, ale na razie nam wysokość raty systematycznie spada:)
Póki nie masz księgi wieczystej rata jest wyższa (u nas jakieś 10% czy nawet więcej)
Formalności z kredytem trwały o wiele krócej niż szukanie mieszkania - bank ocenił nam zdolność w chyba tydzień czy dwa i w zasadzie mogliśmy wtedy się już zaprezentować z umową deweloperską.
Znalezienie mieszkania zajęło nam miesiąc czy półtora, ale musieliśmy się streszczać bo mieliśmy tylko taki kilkumiesięczny moment zdolności kredytowej - Paweł już miał dość długo firmę i już miał zdolność a ja jeszcze byłam na macierzyńskim przed wychowawczym więc jeszcze miałam zdolność:)
Kupiliśmy od developera rok temu i na razie nic się nie sypie;)
Dodam że nam doradca kredytowy zaproponował duzo korzystniejsze warunki, niż te jakie zaproponowały nam banki bezpośrednio.
I kredyt dostaliśmy szybciutko. Nie wiem, może miesiąc to trwało.
ale przygody jakie mieliśmy po podpisaniu umowy kupna a wypłaceniem pieniędzy nie życze nikomu....
ale to temat na inny wątek
To bez sensu. W Pruszczu Gdańskim niedawno widziałem na otodom ofertę 290tys klocek do remontu z działką 1200m2. W samym centrum Pruszcza. Wiele też jest innych ofert. Jeśli ktoś chce naprawdę sprzedać to za 400 tys da się już coś solidnego kupić.
Domy używane mają tę zaletę że przeważnie jest wokół nich infrastruktura.
Jak ktoś chce się budować to musi pilnować bardzo wielu rzeczy. Jeśli na budowlance się nie zna to serdecznie mu współczuję.