Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Kto to jest ten Kiko??

123457

Komentarz

  • [cite] Cart&Pud:[/cite]Bardzo bym chciała, choć nie ukrywam, że łacina mnie zniechęca
    Sobór Watykański II oficjalnie określił łacinę jako język Kościoła. Dlatego powinna być jak nasz drugi język, po ojczystym. I może nawet nie w tym sensie, abyśmy wszyscy biegle się nią posługiwali, ale żeby słysząc modlitwy w tym języku czuć w sercu, że jesteśmy w domu. Przy okazji polecam do przeczytania Konstytucję Apostolską bł. Jana XXIII dotyczącą właśnie roli łaciny.
  • Zrozumieć słowa, a zrozumieć tajemnicę Mszy św. to dwie nieporównywalne rzeczy. :wink:
    Poza tym kapłan modli się po łacinie głównie po cichu. Za to na takiej Mszy wierni dużo śpiewają, co podoba się nawet moim dzieciom :bigsmile:
    Podobno kto śpiewa dwa razy się modli, zresztą i "neoni" chyba to wiedzą.
    Kard. Hoyos stwierdził niedawno "Smutną rzeczą było stwierdzić porzucenie nie tylko tego języka (łacińskiego), ale i pewnych treści teologicznych związanych z semantyczną precyzją języka łacińskiego."
    Każde słowo łacińskie żyje niemalże swoją własną tradycją. Każde z nich powtarzane było przez pierwszych chrześcijan, ginących w rzymskich koloseach. Każde łacińskie zdanie z Mszy św. to osobna żywa i nieśmiertelna tradycja.
  • IDP_4.jpg
    Ten z tyłu poprawej stronie w zielonej kurtce z dzieckiem na ręku to mój mąż :bigsmile:
    Znalazłam to zdjęcie TUTAJ
  • [cite] Maciek:[/cite]
    [cite] Cart&Pud:[/cite]Bardzo bym chciała, choć nie ukrywam, że łacina mnie zniechęca
    Sobór Watykański II oficjalnie określił łacinę jako język Kościoła. Dlatego powinna być jak nasz drugi język, po ojczystym. I może nawet nie w tym sensie, abyśmy wszyscy biegle się nią posługiwali, ale żeby słysząc modlitwy w tym języku czuć w sercu, że jesteśmy w domu. Przy okazji polecam do przeczytania Konstytucję Apostolską bł. Jana XXIII dotyczącą właśnie roli łaciny.

    W Opus Dei też część modlitw jest po łacinie, np codzienne Msze św. sprawowane w kaplicy ośrodka - nie zawsze, ale często na tyle, by się nauczyć i pamiętać. Jest tak po to, by podkreślić uniwersalizm i jedność Dzieła, to że Dzieło (podobnie jak Kościół) niezależnie od tego w jakim kraju się znajduje jest takie samo.
    Było to dla mnie ważne gdy w czasie studiów przez 9 miesięcy mieszkałam w Hiszpanii. To było wspaniałe uczucie przyjść i móc modlić się na głos ze wszystkimi (nie mówiąc już o formułkach do Spowiedzi itp.)
  • [cite] agaga:[/cite]
    Choć tak jakoś jest, że moi/ nasi dawni dobrzy znajomi, którzy dziś są zaangażowani tu czy tam, bardzo rozluźnili kontakty z tymi, którzy teraz nie chodzą z nimi do neo czy od.
    I tego mi żal.

    :shocked: Ktoś z OD rozluźnił kontakty z kimś z nie OD? muszę przyznać, że to mnie zdziwiło. Oczywiście różnie być może - ludzie i okoliczności się zmieniają, mnie samej łatwiej jest utrzymywać kontakty z tymi, którzy mają już mężów i dzieci niż z tymi których okoliczności są inne. Ale nie klasyfikuję ludzi na tych którzy z OD sympatyzują i na tych co nie.
    Ludzie z Dzieła starają się mieć przyjacielski kontakt z jak największą liczbą osób niezależnie od tego czy są to osoby wierzące czy nie i czy korzystają z jakiejś formacji duchowej czy jeszcze poszukują. Jest to rodzaj apostolstwa. Starają się też nie zamykać we własnym kręgu, by nie stało się to koło wzajemnej adoracji.
    Wspierają się nawzajem modlitewnie, mają wspólne środki formacji, ale towarzysko spotykają się raczej w szerszym gronie unikając zjawiska "szczególnej przyjaźni" (tzn. każdego staramy się lubić tak samo, by nikogo nie wyróżniać i by nikt nie czuł się mniej kochany)
    Taka postawa jest nam "wpajana" na środkach formacji.
  • Ludzie, przynależność do takiej czy innej formacji nie oznacza że ktoś jest lepszy a ktoś gorszy. Przerzucamy się słowami i łapiemy się za przecinki, ale w gruncie rzeczy - podstawowe pytanie brzmi - jak te wszystkie wskazówki realizujesz w życiu.
    To że ktoś do nawrócenie potrzebuje tak końskiej kuracji jaka jest Neokatechumenat oznacza że bardziej umiarkowane terapie na jego egoizm nie skutkują. Czy to jest powód do chwały? Nie sadzę.
    Czy ktoś z was uważałby za sensowną rywalizacje , kiedy jeden dyskutant chwali się że właśnie ma chemioterapię bo ma złośliwego raka płuc , a inny uważa się za ważniejszego, bo jemu guza mózgu będą wycinać laserem?
    A jeśli mamy dyskutować, która z terapii jest bardziej uprawniona - skalpel czy antybiotyk - to nie czuje się kompetentny - jak na razie ufam lekarzom, którzy mnie nie zawiedli - winszuje innym którzy chodzą do innego doktora i są równie zadowoleni.

    Wreszcie zazdroszczę tym którzy leczą już tylko katar albo sa na rekonwalescencji.

    Dyskusja, co jest lepsze tradsi czy neoni wydaje mi się nieco jałowa. Na koniec zawsze testem jest czy po burzliwej debacie z zona trzasnę drzwiami czy zrobię jej herbaty.

    Szczęśliwego Nowego Roku! Oby nam się!
  • [cite] ana:[/cite] Opus Dei stawia jeszcze wieksze wymagania niz NK. Wymaga wiekszych ofiar finansowych niz NK. Nieporownywalnie wiecej niz w NK zwierzchnicy wymagaja posluszenstwa i podporzadkowania. Podlega sie odzielnemu biskupowi z OD (tzw. biskupstwo bez ziemi).

    Hmm... wymaga się posłuszeństwa w sprawach duchowych, ale ma to być posłuszeństwo w wolności
    Wymaga się ofiar materialnych (jeśli nie pieniądze to czas) w wysokości zgodnej z sumieniem ofiarodawcy. Jest to tylko kwestia hojności czy są one wyższe, niższe czy takie same jak te, które co niedziela dajemy na tacę. Faktycznie rekolekcje do tanich nie należą, ale ostatnimi laty wszystkie miejsca są pozajmowane na kilka miesięcy do przodu, więc widocznie ludzie (w tym ja) uważają, że warto poczynić ten finansowy wysiłek. Zresztą myślę, że pieniądze nie byłyby przeszkodą, gdyby ktoś bardzo chciał pojechać a nie mógłby z przyczyn materialnych.
  • [cite] raginis:[/cite]Czytam Escrivę i cieszę się że ktoś taki pojawił się na świecie - inna sprawa że kiedy sam załozyciel Dzieła przez lata był bardzo krytycznie oceniany przez tradycjonalistów jako ten który jest rzecznikiem większej roli świeckich w Kościele.

    Dokładnie tak! jak teraz oglądam sobie filmiki z Escrivą, to sobie myślę że był bardzo postępowym tradycjonalistą :wink:
  • Ale my tutaj nie piszemy o tym co jest lepsze, tylko wymieniamy się doświadczeniami...
    Ja byłam bardzo uprzedzona do "neonów" (na podstawie moich kontaktów z nimi) i stąd ta dyskusja.
    Równiez Tobie Wszelkich Łask w Nowym Roku :bigsmile:
  • A ja myślę, że św. Josemaria był krytycznie oceniany nie przez jakichś "tradycjonalistów", bo kogo byśmy tak nazwali jeżeli mowa o latach 40. i 50., ale przez zwyczajnych oportunistów, którzy głównie dbali o to, żeby ich chorągiewka była tam skierowana, gdzie akurat wieje wiatr. I bynajmniej w czasach posoborowych ten gatunek katolików nie wyparował, tylko zmienił barwy. Bo jak się czyta o proboszczach, którzy z zabytkowych płyt ołtarzowych robili murek na parkingu przed kościołem, o ekumenistach, dla których każda religia jednakowo prowadzi do zbawienia, czy zakonnicach z katolickich księgarni, dla których przedsoborowe encykliki papieskie to makulatura, to nie ma jakościowej różnicy.
  • [cite] _Joanna _:[/cite]
    [cite] ana:[/cite] Opus Dei stawia jeszcze wieksze wymagania niz NK. Wymaga wiekszych ofiar finansowych niz NK. Nieporownywalnie wiecej niz w NK zwierzchnicy wymagaja posluszenstwa i podporzadkowania. Podlega sie odzielnemu biskupowi z OD (tzw. biskupstwo bez ziemi).

    Hmm... wymaga się posłuszeństwa w sprawach duchowych, ale ma to być posłuszeństwo w wolności
    Wymaga się ofiar materialnych (jeśli nie pieniądze to czas) w wysokości zgodnej z sumieniem ofiarodawcy. Jest to tylko kwestia hojności czy są one wyższe, niższe czy takie same jak te, które co niedziela dajemy na tacę. Faktycznie rekolekcje do tanich nie należą, ale ostatnimi laty wszystkie miejsca są pozajmowane na kilka miesięcy do przodu, więc widocznie ludzie (w tym ja) uważają, że warto poczynić ten finansowy wysiłek. Zresztą myślę, że pieniądze nie byłyby przeszkodą, gdyby ktoś bardzo chciał pojechać a nie mógłby z przyczyn materialnych.

    Jesli chodzi o ofiary materialne i posłuszeństwo nie zaprzeczam ich celowości chciałam tylko zwrócic uwagę na niekonsekwencje osób krytykujących Neokatechumenat za działania o których piszesz (posłuszeństwo i ofiary materialne), które wystepują zarówno w Opus Dei jak i NK, tylko że w NK w mniejszym stopniu. Niekonsekwencja ta jest zwiazana z tym, że osoby krytykujące NK równocześnie uważają się za wielkich entuzjastów OD. Uważam, że ich krytyka jest nieobiektywna i świadczy o ich wybiórczej wiedzy.
  • Do Małgorzaty pijesz? :shocked:
    To chyba tak się określa, choć "pijesz" z czym innym mi się kojarzy... :confused:
  • to nie były aluzje do konkretnej osoby raczej analiza ogólna osoby patrzącej z boku
  • Ale chyba tylko ona jedna krytykowała te składki. Ja np. nie miałam o nich zielonego pojęcia (jak również o składkach w OD).
  • a jedność w różnorodności może tylko cieszyć:clap::bigsmile:
  • [cite] agaga:[/cite]

    A tutaj się zrobiło jak w rodzinie z dwójką dzieci: NEO i OD.
    Jedni bardziej kochają NEO, inni OD...
    Postarajcie się o trzecie, to biegunowość Wam się zmniejszy ;-)
    A Ty które bardziej kochasz? Bo ja nie wiem. Pozostaję tradycyjnie przy tradsach.:bigsmile:
  • a ja lubię babcie koło majowej kapliczki stojącej gdzieś na skraju pola.
  • Ja też. Kiedys w maju zrobilismy sobie turnee po Roztoczu i zamojszczyźnie. Wszystkie kapliczki odnowione, przystrojone. Po południu przed nimi śpiewają Litanię... To cudowne.
  • @agaga
    Chyba mnie nie do końca zrozumiałaś z tą przyjaźnią, może za bardzo skrótowo to ujęłam. Muszę to skomentować, bo czuję że przekręciłaś (na pewno niechcący) moje słowa.

    Pisząc "przyjacielski kontakt z jak największą liczbą osób" miałam na myśli właśnie prawdziwą przyjaźń - chyba zgodzisz się ze mną, że można być przyjacielem większej liczby osób niż jedna - dwie ? Wiadomo z jednymi kontakt będzie częstszy z innymi rzadszy, z jednymi rozumiemy się lepiej z innymi gorzej, ale to nadal jest przyjaźń - pragnienie dobra drugiego człowieka.

    Pisząc "przyjaźń szczególna" nie miałam niestety na myśli nic dobrego...
    Korzystanie z tej samej formacji, fascynacja tą samą duchowością itp. bardzo zbliża ludzi. Istnieje więc ryzyko, że tak się dobrze poczujesz "wewnątrz", wśród ludzi myślących podobnie do Ciebie, podobnie podchodzących do spraw wiary i duchowości, że zamkniesz się na innych, bo tak będzie najwygodniej. W tym sensie napisałam, że unikamy "szczególnej przyjaźni" między sobą.
    Oczywiście jak się odkrywa powołanie do Dzieła a wcześniej przyjaźni się z kimś, kto już do Dzieła należy, to nie znaczy, że trzeba tej przyjaźni zaniechać - nic podobnego!

    Kurczę trudno to tak opowiedzieć jasno...
    No, ale na przykładzie:
    Trafiłam na Dzieło nie znając tam nikogo. Jestem z natury bbbb nieśmiała, ale coś (Ktoś) mnie tam ciągnęło, więc się przełamałam i poszłam. Nagle znalazłam się wśród 20-30 osób (tyle akurat wtedy przyszło), które znały się od dawna. Nie umiałabym jednak powiedzieć kto z kim się w tej grupie lubi bardziej a kto mniej, nie - wszystkie lubiły się tak samo, interesowały się sobą itp. To tak jak z pierwszymi chrześcijanami, że ludzie patrzyli na nich ze zdziwieniem i mówili "patrzcie jak się miłują"
    Poczułam też, że szczerze chcą zaprzyjaźnić się ze mną, były na mnie otwarte. Od razu czułam się tam dobrze, choć uwierzcie mi zwykle wchodzenie w nową grupę było dla mnie bardzo trudne.

    A generalnie chodziło mi o to, że nie sądzę, by przynależność do OD mogła mieć negatywny wpływ na przyjaźń z osobą spoza OD, chyba że ta osoba "spoza" ma z tym jakiś problem.

    Przepraszam że się tak uczepiłam tej kwestii przyjaźni, ale akurat Dzieło wiele mnie w tej dziedzinie nauczyło. Przyjaźnie, które miałam wcześniej mam nadal i bardzo je cenię, myślę też, że nasza przyjaźń wiele zyskała właśnie przez to, że w moim życiu jest OD.
  • a co myślicie o Odnowie w Duchu Świętym? tam się chyba ciekawe rzeczy dzieją
    Oj, ciekawe... :wink:
  • Nie będę się włączał do dyskusji za bardzo. Nie mam swoich faworytów. Jestem w zupełnie innej wspólnocie.

    Ale swoja drogą:

    Skoro jeden mówi: Ja jestem Pawła, a drugi: Ja jestem Apollosa, to czyż nie postępujecie tylko po ludzku? Kimże jest Apollos? Albo kim jest Paweł? Sługami, przez których uwierzyliście według tego, co każdemu dał Pan. Ja siałem, Apollos podlewał, lecz Bóg dał wzrost. Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost â?? Bóg (1 Kor 3, 4-7)

    Warto to przemysleć, czy jest sie tradsem, opusem, neonem, duchaczem, oazowiczem, mamrokiem, parafialnym...

    Pozdrawiam
    P
  • A w jakiej jesteś wspólnocie? Bo ja w rodzinnej...
  • Jeśli chodzi o rodzinę jako wspólnotę rodzinną to jestem w takowej :crazy:, a jeśli chodzi o wspólnotę rodzin to jesteśmy z Olą w Mamre.

    P
  • Wspólnota rodzinna : mama, tata, dzieci :bigsmile: (Jeszcze mam ich mało):wink:
    Zapomniałam o Rodzinie Radia Maryja :swingin:
    Tradsi to chyba raczej nie wspólnota, choć dzisiaj na Mszy ksiądz dawał za przykład rodzinę wielodzietną z jakiejś wspólnoty charyzmatycznej. Pierwszym słowem, jakie wymawiały dzieci z tej rodziny było zawsze słowo Jezus.
  • Paweł, To znacie księdza Cyrana!!!!!!!! :thumbup::thumbup::thumbup::swingin::clap:
    Dla mnie jeden z pierwszych księżowskich autorytetów. :whorship:
    Byłam kiedyś z nim na oazie, był świeżo po prymicjach. Wybitny znawca starego testamentu i niesamowity poliglota.
    W sumie z oazy to tylko jego pamiętam...
  • A ja wtrące swoje 5 groszy: dzisiaj w Parafii były u nas Siostry Jeremiasza - piękne świadectwo taty wielodzietnego i rodziny wielodzietnej, to również "wizytówka" obok Arki Noego i Dzieci z Brodą rodzin "neońskich".

    http://www.siostryjeremiasza.pl
  • @moha odnosnie Odnowy w Duchu św.
    Ze strony wspólnoty Pawła (wiem, że ksiądz Cyran był zaangaażowany w Odnowie). Ksiądz Cyran jest egzorcystą, mam nawet kilka jego książek.

    Ruch Odnowy był zawsze mocny w utwierdzaniu w wierze przez doświadczenie, ale słaby od strony refleksji krytycznej i teologicznej. Potwierdza on mocno możliwość Bożej interwencji przez cuda, nadprzyrodzone prowadzenie i przepowiadanie profetyczne. Jednak choć domaga się głębokiego rozeznania, charyzmatyczne rozeznanie pozostaje intuicyjne i zasadniczo pozbawione głębszych podstaw teologicznych. Z jednej strony Odnowa jest wyzwaniem dla wszelkiego sceptycyzmu i niewiary w nadprzyrodzoność, a z drugiej â?? często łączy się z naiwną wiarą i prostym przypisywaniem wszystkich zjawisk działaniu Boga lub demona. Odnowa zrodziła wielu działaczy na polu głoszenia Ewangelii, organizowania i prowadzenia grup, którzy szybko stawali się liderami. Liderzy koncentrują się bardziej na programach, planach działań i metodach, niż na teologii i naukowej egzegezie czy historii Kościoła i duchowości.
    Rodzi się konieczność przerzucania pomostu pomiędzy doświadczeniem charyzmatycznym a normalnym wzrostem duchowym, opisanym przez tradycyjną duchowość. Jak się ma doświadczenie charyzmatyczne do ogólnego doświadczenia wiary. Brak dopracowanej teologii charyzmatów proroctwa, uzdrowień, wewnętrznego uzdrowienia emocji i uzdrowienia fizycznego, uwolnienia i egzorcyzmu, relacji między przejawami Ducha Świętego, a manifestacjami fizycznymi oraz miejsca liderów świeckich w Kościele.

    Odnowa oczekuje odnoszenia sukcesów i konkretnych skutków: nawróceń, chrztów w Duchu, uzdrowień, usłyszenia słowa Pana, otrzymania darów, posług, powołań, wezwań, wzrostu grup, zrodzenia nowych, ewangelizowania całych miast.
    Podkreślanie sukcesu prowadzić może do tego, że jego brak naprowadza łatwo na wniosek o nieobecności Ducha. Koncentruje się na tym, co widzialne, a nie zawsze dostrzega to, co niewidzialne. To wszystko może prowadzić do przeoczenia znaczenia dla życia Kościoła także Krzyża i konieczności wejścia w głąb Misterium Chrystusa. Posługa samego Jezusa nie była â?? po ludzku â?? zakończona sukcesem. Podczas gdy Zmartwychwstały potwierdzał głoszoną naukę znakami i cudami, jej głosiciele dzielili Jego los pośród cierpień, prześladowań i odrzucenia. Odnowa jest wyzwaniem dla tych, którzy cuda chcą związać tylko z początkiem Kościoła, oraz uważają, że charyzmaty są dowolnym dodatkiem, dla mnie dojrzałych w drodze do Chrystusa. Są też wyzwaniem dla zniechęconych i zrezygnowanych z upadających wspólnot.
    Sama Odnowa musi jednak na nowo skonfrontować się z nauką Krzyża, ze swą postawą przeakcentowania roli charyzmatów i uczynieniem z sukcesu wręcz bożka i kryterium rozeznania duchowego, z pominięciem Męki i Krzyża. Autentyczne chrześcijaństwo musi mieć pełne odniesienie do Krzyża i Zmartwychwstania Pana, bo obecne "nasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu" (Kol 3,3). niemniej wzrost wspólnot Odnowy na całym świecie jest wielkim wyzwaniem dla tzw. "tradycyjnych" katolików i powoduje ożywienie Kościoła na całym świecie oraz nowe pobudzenie do misji ewangelizacji świata.
  • Tradsi też kochają język polski, dlaczego by miało być inaczej? Ale stosowanie łaciny w liturgii przybliża nas do nieskończonych rzesz wiernych pokoleń przeszłych i obecnych, którzy modlili się dokładnie tymi samymi słowami. To buduje poczucie jedności Kościoła w czasie i przestrzeni. Liturgie w językach narodowych takiego wymiaru nie mają, bo nie dość, że formuły zmieniają się w różnych wydaniach mszałów, to na dodatek sama treść jest różna w różnych krajach. Na przykład słowa Konsekracji stosowane w Niemczech nie oznaczają tego samego, co stosowane w Polsce. Powoduje to niepotrzebne zamieszanie. Dlatego - jak można się zorientować z różnych przecieków - Ojciec Święty rozważa powrót do łaciny w Liturgii Eucharystycznej rytu zreformowanego.
  • Mam tylko nadzieję, że taką decyzję Ojca Świętego poprzedzi "okres dostosowawczy".

    Przy okazji powiem, że ponieważ prowadzone tu dyskusje traktuję poważnie- umówiłam się ze znajomymi na Mszę w rycie rzymskim w Bytomiu.
    Nie omieszkam zdać relacji z własnych wrażeń (choć wrażenia to z pewnością niewłaściwe słowo).
  • Jeżeli mogę coś doradzić, to warto na początek zapoznać się z tekstami mszalnymi i spróbować się zorientować, które są wypowiadane przez kogo i w jaki sposób. A na samą liturgię dobrze się zaopatrzyć w ściągawkę. Wiem, że to wszystko wygląda dość zawile, ale inaczej będziesz siedziała jak na tureckim kazaniu, nie wiedząc zupełnie co się dzieje. W odróżnieniu od nowej Mszy, w starej liturgii akcja działań kapłana i akcja działań wiernych nie są zawsze ze sobą zgodne w czasie. Czyli na przykład kiedy wierni śpiewają, lub zmawiają jakąś modlitwę, kapłan może zmawiać swoją po cichu. Musisz też przygotować się na to, że ryt klasyczny jest skierowany nie na wspólnotę, ale na Ofiarę, którą każdy kontempluje sam. Dlatego nie ma żadnych znaków, w których wierni wchodzą ze sobą w interakcję. Myślę, że mając formację w neokatechumenacie ten aspekt będzie dla Ciebie szczególnie zauważalny.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.