Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Spór o NPR

1356726

Komentarz

  • To trudno bardzo przeliczac rózne sprawy. My miewalismy i lepsze i gorsze i duzo gorsze momenty - finansowo (a co za tym idzie i psychicznie). W niektórych momentach mozna powiedziec, ze nie powinniśmy miec wiecej dzieci, bo wszystko sie waliło. W innych niby bylo ok, ale cos takiego sie wydarzalo, ze plany brały w leb, a dziecko juz w drodze ;)
    Ja wcale nie jestem jakas szególnie otwarta - w koncu 5 dzieci w 18 lat to nie jest nic nadzwyczajnego. Jednak zaczynalismy wlasciwie od 0 wspólne zycie - no, mielismy kat do mieszkania z rodzina. Teraz czegos tam dorobilismy sie, ale i tak najwieksza wartoscia sa po prostu nasze dzieci - zwyczajnie bardzo sie ciesze , ze je mam, a czym jestem starsza tym wieksza radość przynosi mi samo obserwowanie ich, że są :)
  • edytowano grudzień 2013
    Widzisz @Anka? Argument "brak babci" jak najbardziej prawdziwy ;)
    Wiesz niektórzy nie korzystają z pomocy babci, oddają za to dzieci do żlobka czy przedszkola....czy co gorsze pod opiekę niań.

    albo sami sie nimi zajmuja :P
    A Ty jak pracujesz  to sie dziecmi zajmujesz??  Dziwię się że ktoś kto ma opiekę do dzieci  nie jest w stanie zrozumieć , że czasem potrzebne jest wsparcie w opiece nad dziećmi...
  • Czyli co - wraca kolejny raz temat - lepiej dziecko w pewnym wieku dac do żłoba, czy go wcale nie urodzic - ja z opcji nr 1 - prosze o argumenty przeciwne.
  • Kuźde przecież rodziców jest dwoje. I rozumiem że można iść do pracy w takich terminach kiedy mąż w domu jest? No nie w Polsce.
  • Na razie jestem mama domowa i sie sama dziecmi zajmuje. Jak pracowalam syn chodzil (ale juz jako prawie 2 latek, nie niemowlak!) do opiekuki, ktora moim zdaniem jest czyms zupelnie innym niz zlobek. Teraz do przedszkola. Ale dawalismy sobie rade zawsze sami, bez babci, bez pomocy rodziny.
    A argument "nie mam babci, to nie moge miec wiecej dzieci" slysze nader czesto @-)
  • W polskich realiach trzeba miec kilka zrodel dochodu ...
    Zapewne w innym kraju posiadanie kilku zrodel dochodu kwalifikuje do bycia milionerem

  • Dla mnie piątka - siódemka dzieci i chęć zakończenia prokreacji, to żadna fiksacja, po prostu zakończenie pewnego etapu w życiu.
    no tak
    szkoda tylko, ze nie ma wylacznika etapu zycia
    :P
  • Hm, to moze czas sie dokształcić - to działa ;)

    A niespodzianki zdarzają sie zawsze, nie na wszystko mamy wpływ - to jasne i oczywiste :)
  • Szczerze - balabym sie oddac dziecko do opiekunki - do jej mieszkania, bez zadnej kontroli. Inna opcja nie wchodzila w gre, bo taka opiekunka musialaby siedziec z nim po 10 - 12 godzin dziennie (dojazd + praca). Nie zaczynaly tez kariery złobkowej w wieku kilku miesiecy, tylko poźniej. Nie widze po nich jakis traumatycznych skutków tego złobka, ale moze mam dzieci szczególnie odporne. Karmione piersia byly przy tym ponad standardowo długo, spały z rodizcami itp.  moze to im zrekompensowało  :))
  • Na razie jestem mama domowa i sie sama dziecmi zajmuje. Jak pracowalam syn chodzil (ale juz jako prawie 2 latek, nie niemowlak!) do opiekuki, ktora moim zdaniem jest czyms zupelnie innym niz zlobek. Teraz do przedszkola. Ale dawalismy sobie rade zawsze sami, bez babci, bez pomocy rodziny.
    A argument "nie mam babci, to nie moge miec wiecej dzieci" slysze nader czesto @-)
    To troche pokory i zrozumienia. Sama korzystałaś z pomocy opiekunek i przedszkola, a wyśmiewasz się , ze ktos żałuje że nie ma pomocy babci... Co za różnica placówka, niania czy babcia, na jedno wychodzi zeby odciążyć rodziców!
  • Nie wychodzi na jedno.
  • @Ula ja pracowalam i studiowalam wtedy tak, ze dziecko nie bylo u opiekunki nigdy dluzej niz 6-7 godzin. I to byla opiekunka polecana przez miasto, poodpowiednich szkoleniach itp. Miala jeszczcze dwojke dzieci u siebie. Mieszkala w domku jednorodzinnym, ona na gorze, na dole dziadkowie (a jednak ;) ), ktorzy tez sie dziecmi interesowali, duzy ogrod. Kobieta traktowala je jak wlasne dzieci: chodzila z nimi na zakupy, place zabaw, na imprezy rodzinne (czesto odbieralismy syna z domu drugiej babci). To zupelnie co innego moim zdaniem niz zlobek, do ktorych mam duzy uraz i niejedno widzialam.
  • Nie wychodzi na jedno.
    A jak różnica? Też rodzice nie zajmują się dziećmi sami. Mają możliwość "odetchnięcia" w pracy od dzieci. Dla mnie tak samo Albo się radzi sobie samodzielnie, albo z pomoca dziadków, żłobka czy niani .
  • Na razie jestem mama domowa i sie sama dziecmi zajmuje. Jak pracowalam syn chodzil (ale juz jako prawie 2 latek, nie niemowlak!) do opiekuki, ktora moim zdaniem jest czyms zupelnie innym niz zlobek. Teraz do przedszkola. Ale dawalismy sobie rade zawsze sami, bez babci, bez pomocy rodziny.
    A argument "nie mam babci, to nie moge miec wiecej dzieci" slysze nader czesto @-)
    To troche pokory i zrozumienia. Sama korzystałaś z pomocy opiekunek i przedszkola, a wyśmiewasz się , ze ktos żałuje że nie ma pomocy babci... Co za różnica placówka, niania czy babcia, na jedno wychodzi zeby odciążyć rodziców!

    Nie bede sie tlumaczyla z mojej sytuacji, ale syn akurat bardzo potrzebuje tego konkretnego przedszkola. Ale jak byl pol roku ze mna w domu, bo czekalismy na miejsce tez bylo super, nie odbieralam tego jako obciazenie, nawet latwiej bylo, bo sie dzieci razem bawily.
    A tak w ogole to ktos tu pisal, ze nie ma babci, ktora odbieralaby dzieci z przedszkola, czyli ten ktos tez ma dzieci w przedszkolu, a mimo to nie moze sobie dac rady bez pomocy z zewnatrz.
  • Różnica jest zasadnicza. Moi rodzice mieli obowiązek wychować mnie i moje rodzeństwo nie moje dzieci. W dzisiejszych warunkach to wiszenie na rodzicach, którzy powinni się wnukami cieszyć a nie wychowywać je za rodziców.
  • Dla mnie piątka - siódemka dzieci i chęć zakończenia prokreacji, to żadna fiksacja, po prostu zakończenie pewnego etapu w życiu.
    ale tutaj wchodza Panie dla ktorych dwoje to etap zycia a dalej zaslaniaja sie jakims nadludzkim talentem i brakiem cierpliwosci
  • Nie wychodzi na jedno.
    A jak różnica? Też rodzice nie zajmują się dziećmi sami. Mają możliwość "odetchnięcia" w pracy od dzieci. Dla mnie tak samo Albo się radzi sobie samodzielnie, albo z pomoca dziadków, żłobka czy niani .
    Jakie odetchniecie? W salonie masazu pracujesz, ze tak sie tam relaksujesz? Ja mialam i ciezkie studia i bardzo odpowiedzialna prace, ciagla musisz byc up to date. Co nie znaczy, ze praca dawala mi duzo satysfakcji. Ale relaksowac to ja jechalam sie do domu, do dzieci, z ktorymi na spacer mozesz pojsc. Nastepny mit onetu...
  • @Maciejka - to sa sploty roznych indywidualnych sytuacji  - dlaczego podejmuje sie jakies decyzje tak, a nie inaczej - moi idac do zlobka mieli 2,5 - 1,5 roku - M. miala najgorzej, bo system postawil nas troche pod sciana (albo idzie zaraz po skonczeniu roku, albo do widzenia miejsce w złobku), ale i tak najpierw ja z nia w tym złobku przesiadywalam, tak, ze na pelny etat poszla po wakacjach, jak miala tez te 1,5 roku. Tak jak napisalam - u nas nawet do odbieranai dzieci nie bylo postronnych osób, a co dopiero do pelnej opieki nad dzieckiem - dziadkowie moga wziac np. któres dziecko na wakacje, teraz przy M. kilka razy bylo tak, ze teściowa byla u nas przez dluższy czas i jak M. miala jakies poczatki przeziebienia to mogly razem zostac w domu. Ale tak naprawde przy starszych musielismy sami sie organizowac. U nas np. - gdyby nie kolejne dzieci, to pewnie dalej mieszkalibysmy w W-wie - dojazdy itp. nie zajmowaly by tyle czasu. Gdyby nie zalamanie na rynku - maz mogłby dalej prowadzic tylko dzialalnośc, a nie pracowac w cudzym biurze do okreslonej dosc poźnej godziny) - ja wcale nie musialabym jezdzic do W-wy, tylko spokojnie jeszcze z roksiedziec w domu z najmlodsza. itp. itd. ale kilkanascie lat temu nie dalo sie wszystkiego przewidziec ;)
  • Ula Twoje dzieci, Twoja decyzja. Ja mam awersje do zlobkow, ale niech kazdy robi jak uwaza. Pisze tylko o tym, ze mozna bez pomocy babci, rodziny i znajomych miec wiecej niz standardowa dwojeczke.
  • I Pewnie nie uwierzysz @apolonia, ale firma mojego meza oplaca pracownikom opiekunki do dzieci, moglabym zupelnie nieodplatnie oddac dziecko na caly dzien i sobie odetchnac. Ale nie korzystamy, wole miec dziecko w domu. Dziwne, prawda?
  • Różnica jest zasadnicza. Moi rodzice mieli obowiązek wychować mnie i moje rodzeństwo nie moje dzieci. W dzisiejszych warunkach to wiszenie na rodzicach, którzy powinni się wnukami cieszyć a nie wychowywać je za rodziców.
    Zgadzam się w zupełnosci.
    Uważam jednak, że kochająca babcia też chce mieć kontakt z wnukami i jak wpadnie 2 -3 razy w miesiącu na 3 godz to w tym czasie rodzica nie zastapi w wychowaniu a pozwoli to matce naładować akumulatory. Mi tego brakuje. Wymieniamy sie tylko z mężem jak ktos chce wyskoczyć na urlop (samotne wyjscie matki do galerii handlowej). 
  • edytowano grudzień 2013
    I Pewnie nie uwierzysz @apolonia, ale firma mojego meza oplaca pracownikom opiekunki do dzieci, moglabym zupelnie nieodplatnie oddac dziecko na caly dzien i sobie odetchnac. Ale nie korzystamy, wole miec dziecko w domu. Dziwne, prawda?
    Nie dziwne, normalne. Gdyby było dla mnie dziwne wróciłabym do pracy. Zresztą jak rodzic pracuje to tego czasu dla dziecka nie zostaje dużo. Jak pracował to też może chciec nadrobic ten czas jak ma wolne. Inna jest sytuacja gdy matka jest z dziecmi non stop przez kilka lat, dla higieny psychicznej czasem potrzebne samotne wyjscie, tzn ja potrzebuje.

    Gdybym musiała wybierac miedzy żłobkiem a nianią(obcą osobą) to wybrałabym to pierwsze. Inaczej czlowiek się zachowuje jak inni patrza mu na ręce...
  • I Pewnie nie uwierzysz @apolonia, ale firma mojego meza oplaca pracownikom opiekunki do dzieci, moglabym zupelnie nieodplatnie oddac dziecko na caly dzien i sobie odetchnac. Ale nie korzystamy, wole miec dziecko w domu. Dziwne, prawda?
    Nie dziwne, normalne. Gdyby było dla mnie dziwne wróciłabym do pracy. Zresztą jak rodzic pracuje to tego czasu dla dziecka nie zostaje dużo. Jak pracował to też może chciec nadrobic ten czas jak ma wolne. Inna jest sytuacja gdy matka jest z dziecmi non stop przez kilka lat, dla higieny psychicznej czasem potrzebne samotne wyjscie, tzn ja potrzebuje.

    apolonia, ale ja nie pracuje, jestem teraz w domu. I moglabym ta opiekunke wziasc, bo jak piszesz od dzieci trzeba odetchnac.
    Co nie znaczy, ze czasem lubie sama gdzies wyjsc, chocby na chwile. Ale da sie tak czas zorganizowac nawet bez pomocnej babci, bo to od niej zaczela sie dyskusja.
  • Nie wychodzi na jedno.
    A jak różnica? Też rodzice nie zajmują się dziećmi sami. Mają możliwość "odetchnięcia" w pracy od dzieci. Dla mnie tak samo Albo się radzi sobie samodzielnie, albo z pomoca dziadków, żłobka czy niani .
    Jakie odetchniecie? W salonie masazu pracujesz, ze tak sie tam relaksujesz? Ja mialam i ciezkie studia i bardzo odpowiedzialna prace, ciagla musisz byc up to date. Co nie znaczy, ze praca dawala mi duzo satysfakcji. Ale relaksowac to ja jechalam sie do domu, do dzieci, z ktorymi na spacer mozesz pojsc. Nastepny mit onetu...
    Pracowałam całkiem długo , teraz jestem w domu 3 lata. I mimo że miałam ciężka i stresującą pracę to  teraz jestem bardziej zmeczona niż wtedy, bo pracuje 24 godz na dobę. Jest inaczej. Nie mówię że w pracy się człowiek relaksuje, ale ma inne tematy, może zmienić klimat, mas kontakt z ludzmi dorosłymi. Mój mąż mówi, że ma urlop jak idzie do pracy. Moje znajome zresztą też mówią, że w pracy odpoczywają, póxniej biegną stęsknione do dzieci, bo zostaje tylko 2 godziny dziennie kontaktu zanim pójdzie spać.
  • I Pewnie nie uwierzysz @apolonia, ale firma mojego meza oplaca pracownikom opiekunki do dzieci, moglabym zupelnie nieodplatnie oddac dziecko na caly dzien i sobie odetchnac. Ale nie korzystamy, wole miec dziecko w domu. Dziwne, prawda?
    Nie dziwne, normalne. Gdyby było dla mnie dziwne wróciłabym do pracy. Zresztą jak rodzic pracuje to tego czasu dla dziecka nie zostaje dużo. Jak pracował to też może chciec nadrobic ten czas jak ma wolne. Inna jest sytuacja gdy matka jest z dziecmi non stop przez kilka lat, dla higieny psychicznej czasem potrzebne samotne wyjscie, tzn ja potrzebuje.

    apolonia, ale ja nie pracuje, jestem teraz w domu. I moglabym ta opiekunke wziasc, bo jak piszesz od dzieci trzeba odetchnac.
    Co nie znaczy, ze czasem lubie sama gdzies wyjsc, chocby na chwile. Ale da sie tak czas zorganizowac nawet bez pomocnej babci, bo to od niej zaczela sie dyskusja.
    Ale długo pracowałaś wiec miałaś jednak ograniczony kontakt z dziecmi, to zmienia spojrzenie...
  • Co oznacza "dlugo pracowalas"? Czy dwa lata na pol etatu to dlugo?
    Zreszta nie chodzi tu o omawianie mojego przypadku, tylko o mity, ktore ludzie w glowach maja. Co sie da, a co sie nie da. Co meczy, a co nie. Powtarzanie hasel bez refleksji.
  • edytowano grudzień 2013
    Ja z kolei co do zakopywania talentów przez macierzyństwo - bo swego czasu też podobnie rozważałam - jednak płodność "zabiera" nam nie całe nasze życie. Płodność szybciej ucieka, niż nasze talenty. Ja wierzę, że jeśli mam jeszcze inne powołania, oprócz macierzyństwa, to życie tak się ułoży, że prędzej czy później będę miała szansę je rozwinąć.
    Hmmm...
    Nie czytam dokładnie wątku, bo, jak pisałam wyżej, nie mam już siły do tego tematu.
    Ale mam świadomość, że TRZEBA o tym mówić - we właściwy sposób.

    Ze swojej strony chcę tylko dodać, że w ogóle nie rozumiem tego stawiania talentów vs dzieci.
    Nijak.
    Dla mnie to absolutnie nie tak. Dzieci w żaden sposób nie kolidują z pomnażaniem talentów.
    To sprawa wyboru rodziców.
    WYBORU.

    My wybraliśmy rodzicielstwo.
    Mąż pracował cały czas, ja czasami - dorywczo tu i tam. :)
    Dzisiaj nie mam poczucia, że cokolwiek straciłam. Wręcz przeciwnie - mam wielki pokój w sercu i ogromną satysfakcję i radość, bo zrobiłam najlepsze, co do mnie należało - urodziłam nasze cudowne dzieci i wychowałam je. No, prawie wychowałam. ;)
    A jednocześnie niczego nie zakopałam, żadnego talentu. Ileż talentów za to w sobie odkryłam, ile rozwinęłam!
    Obecnie mogę zupełnie spokojnie wyjść z domu w szerokim tego słowa znaczeniu, ponieważ MOGĘ. :)
    Dojrzałam, dorosłam, okrzepłam. :)
    Nie muszę walczyć ze sobą, co robić. Wybór jest oczywisty.

    Czas na rodzenie dzieci kończy się szybciej, niż - mamy - sądzicie. :)
    Naprawdę!
    Nie chciałabym "obudzić się" w moim wieku ;) ze świadomością, że straciłam życie na nieistotne tak naprawdę rzeczy.

    Tylko rodzenie dzieci - jak to było wielokrotnie tutaj powiedziane - jest "inwestycją" na życie wieczne!
    Cóż może być cenniejsze od służby Życiu...???

  • Olesiu, wlasnie njedawno bardzo mocno to sobie uswiadomilam. Ze nic sie nie stanie, jak do zawodu za 10 lat wroce (i tak juz "wypadlam z obiegu" ;) wiec tak, czy inaczej bede musiala sie poduczyc), a tego czasu z dziecmi nijak nie da sie nadrobic.
  • @apolonia ja pracowałam 14 lat na niby etat a w rzeczywistości półtora, 24h pod telefonem i byłam znacznie bardziej zmęczona fizycznie i psychicznie niż będąc 24h z trójką małych dzieci w domu. Teraz mam poczucie, że jestem na swoim miejscu, jakbym się tu urodziła i idealnie pasowała, choć czasem nie jest lekko,wtedy jak mi mówili,że mam robić karierę,ciągle się wykazywać i udawać kogoś kim nie jestem to miałam serdecznie dość. W życiu mnie tak do pracy nie ciągnęło jak mnie ciągnie do dzieci, do kuchni do domu.

    Mimo, że motywację finansową miałam wtedy bardzo dużą, tylko co z tego, pieniądze to nie wszystko.Wolę nie mieć tej kasy a czuć , że jestem tam gdzie powinnam.
  • Ja wiem ,że nie dalibyśmy sobie rady z kolejnym dzieckiem, bo muszę pracować, a nie mam takiego luksusu jak etat, i nie mogę sobie pójść na zwolnienie, potem na macierzyński na rok i się nie martwić o kasę. Jakbym zaszła w ciąże, i musiała przestać pracować, to pensja męża starczyłaby tylko na spłatę raty kredytu hipotecznego , na nic więcej by nie było. Więc w imię "idei" otwartości na życie pomarlibyśmy z głodu, albo by nam z biedy dzieci zabrali.
    A co robisz, żeby ta sytuacja się zmieniła i żebyś mogła bez takiego wielkiego strachu otworzyć się na trzecie dziecko?

    Na temat npr-u można dyskutować, wiele spraw z nim związanych jest wątpliwych - jest to prawo czy obowiązek, w danej sytuacji można czy jeszcze nie można etc. Ale jedna sprawa nie ulega wątpliwości i jest podkreślana w każdym dokumencie Kościoła, gdzie jest cokolwiek o rodzinach - obowiązkiem małżonków jest przekazywanie życia i otwieranie się na życie. Jeśli tego nie robimy bo jest jakaś przeszkoda, to naszym obowiązkiem jest włożenie wysiłku, aby tę przeszkodę usunąć.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.