> nie tylko Komunia na rękę ale i przyjmowanie na stojąco jest grzechem i obraza Boga to wiem z własnego doświadczenia gdy przyjąłem szkapleż. <
Wygląda więc, że Sobór w Nicei (325 r.) sankcjonując zakaz klękania podczas Mszy św. w niedziele w okresie Wielkanocy aż do Zesłania Ducha Świętego, polecił Kościołowi tkwienie w grzechu. Na Wschodzie do dziś istnieje zakaz klękania w niedzielę, która jest cotygodniową Paschą.
Benedykt XVI prostuje liturgię neokatechumenatu 5. W sprawie przyjmowania Komunii Świętej, udziela się Drodze Neokatechumenalnej okresu przejściowego (nie przekraczającego dwóch lat) na przejście z szeroko rozpowszechnionego w jej wspólnotach sposobu przyjmowania Komunii Świętej
To jest już nieaktualne - Statut Drogi Neokatechumenalnej został ostatecznie zatwierdzony. Dopowiem jeszcze, że przepisy kościelne mówią, iż: o ile Ciało Pańskie można przyjmować w pozycji klęczącej, to już Krew Pańską spożywa się stojąc.
Uważam ten wątek za pożyteczny. Jest tutaj okazja do wyjaśnienia sobie pewnych wątpliwości, które wcale nie znikną jeżeli nie będziemy o nich mówili. Jest okazja do sprostowania wypisywanych w necie bzdetów. A przy tym - klikat jest bardzo ciepły (moim zdaniem), znacznie różni się od dyskusji toczonych np. na forum Krzyż.
Co do krytyki kierowanej pod adresem Ruchów działających, padają w innych wątkach - ich adresatem jest papież Franciszek (wcześniej był Jan Paweł II); niektóre osoby posuwają się nawet do okazywania wyraźnej pogardy obecnemu papieżowi - bo jakże inaczej nazwać np. słowa: " Bergoglio powiedział..."?
Jednak chyba nie powinniśmy tworzyć tutaj kółka wzajemnej adoracji, spijającego sobie słodycz z dzióbków.
Dopóki się wzajemnie nie obrażamy, a poprzestajemy na dyskusji - nie jest źle. Zarazem - apelowałabym o to, aby jednak hierarchów kościelnych (w tym papieża) nie postponować.
Według mnie wątek nie jest bezsensowny. (Bezsensowne są teraz przepychanki, czy wątek jest bezsensowny . Ale do meritum. Kiepskim pomysłem, jest negowanie Neo, czy innej wspólnoty, jeśli jest zatwierdzona przez Kk. Nie wszystkim, tego typu formacja pasuje. Nikt nikogo do niczego nie zmusza. Nie ma przymusu przynależności akurat do Neo. Byliśmy w Neo, tak więc jakby wiem o czym piszę. Od 7 lat jesteśmy w innej wspólnocie. Tak rozeznaliśmy. (Teraz chcielibyśmy bardzo, żeby wspólnota, w której obecnie jesteśmy, powstała też w naszym mieście, bo obecnie takiej u nas nie ma, a jest pomocna, a Neo już jest . Co do Neo. Poznaliśmy tam dużo ludzi, o różnych życiorysach (bardzo różnych). Niektórzy nie poszliby do żadnej innej wspólnoty. Nigdy. W Neo natomiast, nawrócili się. Bliska osoba z rodziny męża, od 20 lat jest w Neo. Nie zauważyłam, żeby przez te lata wessałą ją "sekta" Wszędzie znajdą się zafiksowani "wierni", interpretujący wszystko po swojemu. Ale zniechęcanie do Neo, niczemu dobremu nie służy.
Z linku Gnoma (nie obrazisz się, że Cię "spolszczę"?):
"Jak to się mogło stać, że w narodzie, w którym lewicą katolicką, "kościołem otwartym" były zawsze środkowiska Tygodnika Powszechnego z biskupami Wojtyłą czy Życińskim na czele, znajduje się nagle 38 % aktywistów deklarujących zgodę na udzielanie święceń kapłańskich kobietom ?! "
Autor jest jakiś naiwny czy co?
@Agnus125, coś dla Ciebie (od tego samego wstrętnego tradsa): "A może paradoksalnie, w obliczu fiaska na odcinku nauczania o rodzinie ktoś mądry wpadnie na pomysł, by rozpocząć od przywrócenia katechezy ogólnej, traktującej o Bogu i Ewangelii? To chyba jedyna szansa duszpasterska dla Kościoła, by katolicy najpierw poznali i pokochali swojego Boga, a dopiero potem uznawali, że powinni przestrzegać Jego praw ? Tak wyglądały objawienia przedstawione w Piśmie Świętym: Bóg najpierw dawał się poznać Adamowi i Ewie, Abrahamowi czy uczniom Nowego Przymierza a dopiero potem ich nauczał. "
BTW, gdzie warszawska tradifrakcja była tej niedzieli? Sama jedna reprezentowałam org u Klemensa ;;) (a może ktoś był, tylko schował się pod ławkę na mój widok :-?? ).
Miałam nadzieję, że już jesteś w formie. Zdrowiej szybko, bo mogę Cię zastąpić już tylko raz(kończy mi się miesięczny;) PS.Może przynieść Ci jeszcze trochę jaglanki?
Muzyka na "trzy" (gitara) mnie sie nie podoba, z reguly rejestr jest dla mnie niewygodny do spiewania.Ale teksty sa dla odmiany piekne i b.glebokie, gdyby nie ten akompaniament...
Nie chodzi mi o to ze na 3/4 - te ale ze po trzech akordach na gitarze jest taka jakby minipauza i potem znow 3 akordy i znow pauza i tak w kolo Macieju, tak to zapamietalam.Moze to sie teraz zmienilo, niewiem.
(...)Tradsi są przeciwni Wiośnie, bo uważam są zmanipulowani. Stąd ich ekstremizm. Owocem Wiosny są liczne nawrócenia, bo trzeba dać komuś świadectwo, żeby ten zobaczył, że Bóg istnieje naprawdę. Świadectwo zaś można dać, jeśli się je ma, jeśli się. coś naprawdę przeżyło. Oczywiście, Pan Bóg może udzielać komuś swojej łaski nawrócenia kiedy chce i jak chce, niekoniecznie przez kogoś. Neokatechumenat jest dla tych, którzy normalnie już by do kościoła nie przyszli, bo stracili wszelkie poczucie jakiejkolwiek religijności. O takich też Pan Bóg zadbał, żeby do Niego wrócili. (...) .....................
Kościół przedsoborowy też miał wiele sukcesów w nawracaniu zatwardziałych grzeszników. Kto wie czy nie robił tego lepiej niż Kościół "odświeżony wiosną"...?
Poniżej przykłady radykalnych katolików, którzy stanowili wzór o naśladowania i pociągali zagubionych bliźnich ku świętości. Podam tylko trzy przykłady, ale wszyscy wiemy, że takich świętych i błogosławionych drzewiej było wielu ... A dziś ...?
1. "Wszystkie te starania podejmowała jedynie i wyłącznie z tą intencją, by jak pisze: więcej być pożyteczną dla biednych chorych, a zwłaszcza dla ich dusz, by doskonalej spełniać swój obowiązek pielęgniarski. Jako pielęgniarka wykonywała pracę sumiennie i z wielkim oddaniem dla chorych, przez co zyskała sobie ich zaufanie i szacunek. Również wśród lekarzy cieszyła się wielkim poważaniem. Prostytutki nazywały ją „naszą kochaną Rózią” lub „naszą matką”. Razem z nią modliły się, odmawiały różaniec, śpiewały. Znamiennym jest fakt, iż w ciągu 20 lat jej praktyki w szpitalu, co sama potwierdza, na jej dyżurze ani jedna osoba nie zmarła bez Sakramentu pokuty. Celakówna ponadto uchodziła za osobę nadzwyczaj skromną, zdolną do ustępstw, spokojnie przyjmującą upokorzenia. Pracowała często ponad własne siły, zastępując koleżanki i biorąc na siebie większość nocnych dyżurów. Cicha, pokorna i uczynna, wielu osobom służyła pomocą, a ubogim dawała jałmużnę, sama żyjąc w ubóstwie. "
2. "Cały wysiłek wychowawczy księdza Bosko zmierzał do tego, aby przyszłe zakłady salezjańskie podobne były do modelu domu-rodziny, jaki prowadził ze swymi pierwszymi synami w Oratorium na Valdocco, gdzie mieszkali, uczyli się i bawili razem chłopcy różnych wyznań, wśród których można było spotkać zarówno żydów, jak i muzułmanów, a których łączyło to, że byli tak samo kochani przez swojego wychowawcę-ojca. Miłość ta pociągała ich wielokrotnie do ofiarności i prawdziwie chrześcijańskiej postawy, której przykładem może być pomoc chorym w czasie epidemii cholery w Turynie latem 1854 roku. Gest ten zjednał dla Oratorium powszechny szacunek, tak że wiele osób zaczęło wspomagać to dzieło, czy to w formie datków, czy pracy wśród chłopców. Spośród tych pierwszych wolontariuszy wyłoniła się później, wspomniana już, świecka gałąź Zgromadzenia - Pomocnicy Salezjańscy. "
3. Dla wszystkich grzeszników Ojciec Pio był żywym znakiem Bożego Miłosierdzia. Większość swojego czasu spędzał w konfesjonale; tam właśnie, za jego pośrednictwem, codziennie dokonywały się największe nawrócenia, cuda Bożego Miłosierdzia. Od 1920 r. spowiadał po 19 godzin dziennie, prowadził także duchowe kierownictwo, utrzymując obfitą korespondencję. Tak pisał do o. Bonawentury: "Zegar wybija północ. Wyczerpany nadmiarem pracy w ciągu całego dnia, biorę pióro do ręki, by napisać coś o mojej duszy (...). Nie mogę znaleźć żadnego spoczynku, zmęczony jestem i pogrążony w krańcowej goryczy, w najbardziej beznadziejnym osamotnieniu, w najbardziej dręczącym cierpieniu, nie dlatego, że nie udaje mi się znaleźć mojego Boga, lecz ponieważ nie mogę pozyskać dla Niego wszystkich moich bliźnich" (Listy, 4, s. 70; 6.11.1919 r). Dopiero kilkanaście lat później musiał skrócić czas przeznaczony na spowiedź z powodu pogarszającego się stanu zdrowia. Dzięki Jego modlitwie, cierpieniu, świadectwu życia i posłudze kapłańskiej nawracali się najbardziej zatwardziali ateiści.
"Naprawdę nie widzisz w publikowanych tam (na obu forach) treściach pokładów nienawiści do wszystkiego co "nie nasze"?
(...)
Powiedziałabym, że oba fora w klimatach nie różnią się od onetu - takie same bagienko, tyle, że mieniące się katolickim.
Przedsionek piekła. Będąc tam czułam, jak mnie oblepiają duchy: nienawiści i zgorzknienia, nie było widać znikąd nadziei - po pewnym czasie moja dusza wyraźnie słabła." .....................
A to widzisz Klarciu, ze mną całkiem na odwrót.
Mnie żadne Neo ani inne "charyzmatyczne odnogi" by nie nawróciły (szczerze mówiąc to boję się takich ugrupowań). Nawróciła mnie uporządkowana, wymagająca i bardzo klarowna nauka Kościoła przedsoborowego.
Kiedy dawniej słyszałam ciągłe "Jezus cię kocha, Jezus cię kocha, Bóg jest Miłością" - to były to dla mnie puste słowa i mówiąc bardzo brzydko: miałam to gdzieś. Ot, taki rozkapryszony smarkacz, rozpuszczony przez niewymagający posoborowy Kościół (który nie grzmiał i nie wspominał o piekle i takich tam), i w tymże "wiosennym", niewymagającym Kościele byłam nieuformowana, jak dziecko kształtowane bezstresowym wychowaniem. I tak naprawdę to wciąż uważałam, że ten odległy Pan Bóg kocha mnie ... jakoś tak za mało... Ale żeby coś dać z siebie, żeby od siebie wymagać - ohoho - to już było za trudne dla mnie.
Nauczanie Tradycji trzepnęło mnie w głowę, spadło na mnie jak grom z jasnego nieba i odmieniło myślenie. Przestałam być rozkapryszonym i roszczeniowym (względem Pana Boga) bachorem (to metafora oczywiście, bo tak naprawdę życie mnie dłuuugo nie rozpieszczało), dotarło do mnie, że mam obowiązki względem Stwórcy a nie tylko prawa i zrozumiałam wreszcie co to znaczy, że Pan Bóg jest nie tylko miłosierny ale i sprawiedliwy. I że będzie On, matko kochana, sprawiedliwy ......... także wobec mnie!
To był alert dla mojej duszy.
Pan Bóg nie nawrócił mnie w trudach życia (być może wtedy próbował, ale się nie udało), tylko w okresie prosperity, kiedy zadowolona z życia nosiłam w sercu wdzięczność a nie tylko rozgoryczenie. I widzę, że On wiedział co robi , bo rzucił we mnie wtedy Tradycją KK i ... załapałam. Wreszcie zaczęłam rozumieć o co w tej naszej religii chodzi.
A wcześniej - szkoda gadać ... Kościół posoborowy mnie rozmiękczył, rozleniwił i tak naprawdę niewiele nauczył.
Ale nie twierdzę, że wszystko w posoborowiu jest złe, tylko myślę, że jest zbyt dużo rzeczy, które się nie udały.
Co do Forum Tradycji Katolickiej - to nie postrzegam go w ten sposób jak Ty. Do mnie - zaprezentowane tam uporządkowanie w kwestiach naszej religii, całkowity brak chaosu (który męczy mnie nieraz w nauczaniu posoborowym), sprawdzone przez pokolenia przodków nauczanie naszej religii - przemówiły najlepiej.
Dużo się tam można nauczyć a forum jest prowadzone spokojnie i z kulturą, co mi bardzo odpowiada.
Poza tym oprócz rzetelnego nauczania są też tam takie wątki, bardzo krzepiące, jak np. ten:
Odnośnie zaś wspomnianego przez Ciebie braku szacunku wobec kapłanów, biskupów, wyśmiewania się z nich - to zgadzam się z Tobą, takie rzeczy są naganne. Ale konstruktywna krytyka - chyba im też jest potrzebna, przecież to tylko ludzie, prawda?
" w którym lewicą katolicką, "kościołem otwartym" były zawsze środkowiska Tygodnika Powszechnego z biskupami Wojtyłą czy Życińskim (...)38 % aktywistów deklarujących zgodę na udzielanie święceń kapłańskich kobietom ?! "
To jest wręcz świetne - nie wiadomo śmiać się czy płakać; na równi postawiony bp. Wojtyła z bp Zycińskim.
Pozwolę sobie zauważyć, że kanonizację tego pierwszego już niedługo będziemy mieli, a ten drugi chyba będzie musiał na wyniesienie na ołtarze dłuuugo poczekać.
Poza tym - w cytowanym fragmencie jest sugestia, iż ks./bp/kard. Wojtyła nie miałby nic przeciw święceniu kobiet. Chyba, że coś źle zrozumiałam.
> fakt, że niektórzy tradsi są nieprzyjemni w necie, ale - wierz mi - w realu zyskują. <
> Poniżej przykłady radykalnych katolików, którzy stanowili wzór o naśladowania i pociągali zagubionych bliźnich ku świętości. Podam tylko trzy przykłady, ale wszyscy wiemy, że takich świętych i błogosławionych drzewiej było wielu ... A dziś ...? <
Pozwolę sobie zauważyć, iż potencjalni kandydaci na ołtarze jeszcze żyją.
Ale tych z "przełomu" już jednak kilku mamy - Matka Teresa z Kalkuty, Jan Paweł II, Jan XXIII; ufam, iż wkrótce dołączy sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki.
""Cały wysiłek wychowawczy księdza Bosko zmierzał do tego, aby przyszłe zakłady salezjańskie podobne były do modelu domu-rodziny, jaki prowadził ze swymi pierwszymi synami w Oratorium na Valdocco, gdzie mieszkali, uczyli się i bawili razem chłopcy różnych wyznań, wśród których można było spotkać zarówno żydów, jak i muzułmanów, a których łączyło to, że byli tak samo kochani przez swojego wychowawcę-ojca."
Pozwolę sobie na ironię. Patrzcie państwo - wyznawców szatana przygarnął i jednakowo wszystkimi chłopcami się zajmował. Jak on mógł? - Gregorius zagrzmij !
@Klarcia św x. Bosko muzułmanów nawracał a nie pieprzył farmazony i głupoty o tym, że wierzą w tego samego Boga i że maja czytać Koran, to wtedy są dobrymi ludźmi. @Klarcia brak Ci elementarnej umiejętności czytania ze zrozumieniem, to było w podstawówce.
Stereotypowy neon jest tak samo irytujacy jak stereotypowy trads. Ten nawiedzony, tamten marudny.
A w rzeczywistosci, keidy sie spotykaja - okazuje sie, ze sa bardzo do siebie podobni. I tylko ze soba nawzajem sie dogaduja, w zalewie letniosci.
Nie lubie najezdzania na neonow. Mam swoje zastrzezenia, ktore znajomi z neo dobrze znaja, ale nie da sie prychnieciem skwitowac ich owocow.
Niby merytorycznie sie zgadzam bardziej z Ida, w sensie sceptycyzmu wobec zmian posoborowych, upodobania do tradycyjnej poboznosci itd. - ale ton mnie bardzo razi.
Sama, liturgicznie tradsowka, wiele sie od braci z neo ucze, i ich duchowosc jest mi bardzo bliska w wielu punktach. I zasadniczo sa wielodzietni, co w naturalny sposob stawia ich w grupie zaprzyjaznionych
Ida: Poniżej przykłady radykalnych katolików, którzy stanowili wzór o naśladowania i pociągali zagubionych bliźnich ku świętości. Podam tylko trzy przykłady, ale wszyscy wiemy, że takich świętych i błogosławionych drzewiej było wielu ... A dziś ...? ---------- Klarcia już podała kilku. Dodam św. Josemaria Escrivę i jeszcze kilku bądź kilkunastu kandydatów na ołtarze wywodzących się z Opus Dei. Reszta jeszcze żyje
To ja może odbiję piłeczkę Ida i zapytam: ... A Ty...? Co robisz, żeby dołączyć do tego grona, oprócz ujadania na forach internetowych?
@Marcelina ja do neonów jako ludzi nic nie mam, wręcz przeciwnie, nawiązały sie ciekawe przyjaźnie. Ale do samej formacji o to już tak. Bo rozróżniam człowieka od jego formacji.
Komentarz
> nie tylko Komunia na rękę ale i przyjmowanie na stojąco jest grzechem
i obraza Boga to wiem z własnego doświadczenia gdy przyjąłem szkapleż. <
Wygląda więc, że Sobór w Nicei (325 r.) sankcjonując zakaz klękania podczas Mszy św. w niedziele w okresie Wielkanocy aż do Zesłania Ducha Świętego, polecił Kościołowi tkwienie w grzechu.
Na Wschodzie do dziś istnieje zakaz klękania w niedzielę, która jest cotygodniową Paschą.
Benedykt XVI prostuje liturgię neokatechumenatu
5. W sprawie przyjmowania Komunii Świętej, udziela się Drodze
Neokatechumenalnej okresu przejściowego (nie przekraczającego dwóch lat)
na przejście z szeroko rozpowszechnionego w jej wspólnotach sposobu
przyjmowania Komunii Świętej
To jest już nieaktualne - Statut Drogi Neokatechumenalnej został ostatecznie zatwierdzony.
Dopowiem jeszcze, że przepisy kościelne mówią, iż: o ile Ciało Pańskie można przyjmować w pozycji klęczącej, to już Krew Pańską spożywa się stojąc.
I Jana XXIII też.
Uważam ten wątek za pożyteczny.
Jest tutaj okazja do wyjaśnienia sobie pewnych wątpliwości, które wcale nie znikną jeżeli nie będziemy o nich mówili.
Jest okazja do sprostowania wypisywanych w necie bzdetów.
A przy tym - klikat jest bardzo ciepły (moim zdaniem), znacznie różni się od dyskusji toczonych np. na forum Krzyż.
Co do krytyki kierowanej pod adresem Ruchów działających, padają w innych wątkach - ich adresatem jest papież Franciszek (wcześniej był Jan Paweł II); niektóre osoby posuwają się nawet do okazywania wyraźnej pogardy obecnemu papieżowi - bo jakże inaczej nazwać np. słowa: " Bergoglio powiedział..."?
Jednak chyba nie powinniśmy tworzyć tutaj kółka wzajemnej adoracji, spijającego sobie słodycz z dzióbków.
Dopóki się wzajemnie nie obrażamy, a poprzestajemy na dyskusji - nie jest źle.
Zarazem - apelowałabym o to, aby jednak hierarchów kościelnych (w tym papieża) nie postponować.
Według mnie wątek nie jest bezsensowny. (Bezsensowne są teraz przepychanki, czy wątek jest bezsensowny . Ale do meritum. Kiepskim pomysłem, jest negowanie Neo, czy innej wspólnoty, jeśli jest zatwierdzona przez Kk. Nie wszystkim, tego typu formacja pasuje. Nikt nikogo do niczego nie zmusza. Nie ma przymusu przynależności akurat do Neo. Byliśmy w Neo, tak więc jakby wiem o czym piszę. Od 7 lat jesteśmy w innej wspólnocie. Tak rozeznaliśmy. (Teraz chcielibyśmy bardzo, żeby wspólnota, w której obecnie jesteśmy, powstała też w naszym mieście, bo obecnie takiej u nas nie ma, a jest pomocna, a Neo już jest . Co do Neo. Poznaliśmy tam dużo ludzi, o różnych życiorysach (bardzo różnych). Niektórzy nie poszliby do żadnej innej wspólnoty. Nigdy. W Neo natomiast, nawrócili się. Bliska osoba z rodziny męża, od 20 lat jest w Neo. Nie zauważyłam, żeby przez te lata wessałą ją "sekta" Wszędzie znajdą się zafiksowani "wierni", interpretujący wszystko po swojemu. Ale zniechęcanie do Neo, niczemu dobremu nie służy.
"Jak to się mogło stać, że w narodzie, w którym lewicą katolicką,
"kościołem otwartym" były zawsze środkowiska Tygodnika Powszechnego z
biskupami Wojtyłą czy Życińskim na czele, znajduje się nagle 38 %
aktywistów deklarujących zgodę na udzielanie święceń kapłańskich
kobietom ?! "
Autor jest jakiś naiwny czy co?
@Agnus125, coś dla Ciebie (od tego samego wstrętnego tradsa):
"A może paradoksalnie, w obliczu fiaska na odcinku nauczania o rodzinie
ktoś mądry wpadnie na pomysł, by rozpocząć od przywrócenia katechezy
ogólnej, traktującej o Bogu i Ewangelii? To chyba jedyna szansa
duszpasterska dla Kościoła, by katolicy najpierw poznali i pokochali
swojego Boga, a dopiero potem uznawali, że powinni przestrzegać Jego
praw ? Tak wyglądały objawienia przedstawione w Piśmie Świętym: Bóg
najpierw dawał się poznać Adamowi i Ewie, Abrahamowi czy uczniom Nowego
Przymierza a dopiero potem ich nauczał.
"
BTW, gdzie warszawska tradifrakcja była tej niedzieli? Sama jedna reprezentowałam org u Klemensa ;;) (a może ktoś był, tylko schował się pod ławkę na mój widok :-?? ).
PS.Może przynieść Ci jeszcze trochę jaglanki?
Nie bij, żartowałam
Zahaczę o Cię z NORem
to w sumie wiele wyjasnia
czyli co Neo to Kosciol czy jednak nie Kosciol ?
-----------------------------
nie prawda...wiele jest na trzy,,,np
RAZ, DWA, TRZY:
Przyjedź mamo na przysięgę...
(...)Tradsi są przeciwni Wiośnie, bo uważam są zmanipulowani. Stąd ich ekstremizm. Owocem Wiosny są liczne nawrócenia, bo trzeba dać komuś świadectwo, żeby ten zobaczył, że Bóg istnieje naprawdę. Świadectwo zaś można dać, jeśli się je ma, jeśli się. coś naprawdę przeżyło. Oczywiście, Pan Bóg może udzielać komuś swojej łaski nawrócenia kiedy chce i jak chce, niekoniecznie przez kogoś. Neokatechumenat jest dla tych, którzy normalnie już by do kościoła nie przyszli, bo stracili wszelkie poczucie jakiejkolwiek religijności. O takich też Pan Bóg zadbał, żeby do Niego wrócili. (...)
.....................
Kościół przedsoborowy też miał wiele sukcesów w nawracaniu zatwardziałych grzeszników. Kto wie czy nie robił tego lepiej niż Kościół "odświeżony wiosną"...?
Poniżej przykłady radykalnych katolików, którzy stanowili wzór o naśladowania i pociągali zagubionych bliźnich ku świętości.
Podam tylko trzy przykłady, ale wszyscy wiemy, że takich świętych i błogosławionych drzewiej było wielu ... A dziś ...?
1. "Wszystkie te starania podejmowała jedynie i wyłącznie z tą intencją, by jak pisze: więcej być pożyteczną dla biednych chorych, a zwłaszcza dla ich dusz, by doskonalej spełniać swój obowiązek pielęgniarski.
Jako pielęgniarka wykonywała pracę sumiennie i z wielkim oddaniem dla chorych, przez co zyskała sobie ich zaufanie i szacunek. Również wśród lekarzy cieszyła się wielkim poważaniem. Prostytutki nazywały ją „naszą kochaną Rózią” lub „naszą matką”. Razem z nią modliły się, odmawiały różaniec, śpiewały. Znamiennym jest fakt, iż w ciągu 20 lat jej praktyki w szpitalu, co sama potwierdza, na jej dyżurze ani jedna osoba nie zmarła bez Sakramentu pokuty. Celakówna ponadto uchodziła za osobę nadzwyczaj skromną, zdolną do ustępstw, spokojnie przyjmującą upokorzenia. Pracowała często ponad własne siły, zastępując koleżanki i biorąc na siebie większość nocnych dyżurów.
Cicha, pokorna i uczynna, wielu osobom służyła pomocą, a ubogim dawała jałmużnę, sama żyjąc
w ubóstwie. "
http://www.angelus.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=6944:ss-b-rozalia-celak-cz2-masgorzata-czepiel&catid=939:ss-b-rozalia-celak&Itemid=685
2. "Cały wysiłek wychowawczy księdza Bosko zmierzał do tego, aby przyszłe zakłady salezjańskie podobne były do modelu domu-rodziny, jaki prowadził ze swymi pierwszymi synami w Oratorium na Valdocco, gdzie mieszkali, uczyli się i bawili razem chłopcy różnych wyznań, wśród których można było spotkać zarówno żydów, jak i muzułmanów, a których łączyło to, że byli tak samo kochani przez swojego wychowawcę-ojca. Miłość ta pociągała ich wielokrotnie do ofiarności i prawdziwie chrześcijańskiej postawy, której przykładem może być pomoc chorym w czasie epidemii cholery w Turynie latem 1854 roku. Gest ten zjednał dla Oratorium powszechny szacunek, tak że wiele osób zaczęło wspomagać to dzieło, czy to w formie datków, czy pracy wśród chłopców. Spośród tych pierwszych wolontariuszy wyłoniła się później, wspomniana już, świecka gałąź Zgromadzenia - Pomocnicy Salezjańscy. "
http://oratorium-lodz.salezjanie.pl/jan_bosko/
3. Dla wszystkich grzeszników Ojciec Pio był żywym znakiem Bożego Miłosierdzia. Większość swojego czasu spędzał w konfesjonale; tam właśnie, za jego pośrednictwem, codziennie dokonywały się największe nawrócenia, cuda Bożego Miłosierdzia. Od 1920 r. spowiadał po 19 godzin dziennie, prowadził także duchowe kierownictwo, utrzymując obfitą korespondencję. Tak pisał do o. Bonawentury: "Zegar wybija północ. Wyczerpany nadmiarem pracy w ciągu całego dnia, biorę pióro do ręki, by napisać coś o mojej duszy (...). Nie mogę znaleźć żadnego spoczynku, zmęczony jestem i pogrążony w krańcowej goryczy, w najbardziej beznadziejnym osamotnieniu, w najbardziej dręczącym cierpieniu, nie dlatego, że nie udaje mi się znaleźć mojego Boga, lecz ponieważ nie mogę pozyskać dla Niego wszystkich moich bliźnich" (Listy, 4, s. 70; 6.11.1919 r). Dopiero kilkanaście lat później musiał skrócić czas przeznaczony na spowiedź z powodu pogarszającego się stanu zdrowia. Dzięki Jego modlitwie, cierpieniu, świadectwu życia i posłudze kapłańskiej nawracali się najbardziej zatwardziali ateiści.
http://adonai.pl/ludzie/?id=171
1. rytualne atakowanie każdej krytyki pod hasłem "prześladowania"
2. pogarda i poczucie wyższości przy jednoczesnym wytykaniu (rzekomego) niechrześcijaństwa i faryzeizmu
- warto stanąć z boku i popatrzeć jak to wygląda.
Zielony listek za (umotywowany!) kikosceptycyzm to chyba jakiś żart?
@Ida - dziękuję za linkę. Przeleciałem tylko po łebkach ale i tak niezłe.
@Katia - ja częściej w Brwinowie, przedwczoraj też.
"Naprawdę nie widzisz w publikowanych tam (na obu forach) treściach pokładów nienawiści do wszystkiego co "nie nasze"?
(...)
Powiedziałabym, że oba fora w klimatach nie różnią się od onetu - takie same bagienko, tyle, że mieniące się katolickim.
Przedsionek piekła.
Będąc tam czułam, jak mnie oblepiają duchy: nienawiści i zgorzknienia, nie było widać znikąd nadziei - po pewnym czasie moja dusza wyraźnie słabła."
.....................
A to widzisz Klarciu, ze mną całkiem na odwrót.
Mnie żadne Neo ani inne "charyzmatyczne odnogi" by nie nawróciły (szczerze mówiąc to boję się takich ugrupowań).
Nawróciła mnie uporządkowana, wymagająca i bardzo klarowna nauka Kościoła przedsoborowego.
Kiedy dawniej słyszałam ciągłe "Jezus cię kocha, Jezus cię kocha, Bóg jest Miłością" - to były to dla mnie puste słowa i mówiąc bardzo brzydko: miałam to gdzieś. Ot, taki rozkapryszony smarkacz, rozpuszczony przez niewymagający posoborowy Kościół (który nie grzmiał i nie wspominał o piekle i takich tam), i w tymże "wiosennym", niewymagającym Kościele byłam nieuformowana, jak dziecko kształtowane bezstresowym wychowaniem.
I tak naprawdę to wciąż uważałam, że ten odległy Pan Bóg kocha mnie ... jakoś tak za mało...
Ale żeby coś dać z siebie, żeby od siebie wymagać - ohoho - to już było za trudne dla mnie.
Nauczanie Tradycji trzepnęło mnie w głowę, spadło na mnie jak grom z jasnego nieba i odmieniło myślenie. Przestałam być rozkapryszonym i roszczeniowym (względem Pana Boga) bachorem (to metafora oczywiście, bo tak naprawdę życie mnie dłuuugo nie rozpieszczało), dotarło do mnie, że mam obowiązki względem Stwórcy a nie tylko prawa i zrozumiałam wreszcie co to znaczy, że Pan Bóg jest nie tylko miłosierny ale i sprawiedliwy. I że będzie On, matko kochana, sprawiedliwy ......... także wobec mnie!
To był alert dla mojej duszy.
Pan Bóg nie nawrócił mnie w trudach życia (być może wtedy próbował, ale się nie udało), tylko w okresie prosperity, kiedy zadowolona z życia nosiłam w sercu wdzięczność a nie tylko rozgoryczenie. I widzę, że On wiedział co robi , bo rzucił we mnie wtedy Tradycją KK i ... załapałam. Wreszcie zaczęłam rozumieć o co w tej naszej religii chodzi.
A wcześniej - szkoda gadać ... Kościół posoborowy mnie rozmiękczył, rozleniwił i tak naprawdę niewiele nauczył.
Ale nie twierdzę, że wszystko w posoborowiu jest złe, tylko myślę, że jest zbyt dużo rzeczy, które się nie udały.
Co do Forum Tradycji Katolickiej - to nie postrzegam go w ten sposób jak Ty. Do mnie - zaprezentowane tam uporządkowanie w kwestiach naszej religii, całkowity brak chaosu (który męczy mnie nieraz w nauczaniu posoborowym), sprawdzone przez pokolenia przodków nauczanie naszej religii - przemówiły najlepiej.
Dużo się tam można nauczyć a forum jest prowadzone spokojnie i z kulturą, co mi bardzo odpowiada.
Poza tym oprócz rzetelnego nauczania są też tam takie wątki, bardzo krzepiące, jak np. ten:
http://www.traditia.fora.pl/przedposcie-i-wielki-post,37/bog-jest-sedzia-ale-nie-katem,5953.html
albo np. ten:
http://www.traditia.fora.pl/milosierdzie-boze,39/trybunal-bozego-milosierdzia,2665.html
Odnośnie zaś wspomnianego przez Ciebie braku szacunku wobec kapłanów, biskupów, wyśmiewania się z nich - to zgadzam się z Tobą, takie rzeczy są naganne. Ale konstruktywna krytyka - chyba im też jest potrzebna, przecież to tylko ludzie, prawda?
(...)38 % aktywistów deklarujących zgodę na udzielanie święceń kapłańskich kobietom ?! "
To jest wręcz świetne - nie wiadomo śmiać się czy płakać; na równi postawiony bp. Wojtyła z bp Zycińskim.
Pozwolę sobie zauważyć, że kanonizację tego pierwszego już niedługo będziemy mieli, a ten drugi chyba będzie musiał na wyniesienie na ołtarze dłuuugo poczekać.
Poza tym - w cytowanym fragmencie jest sugestia, iż ks./bp/kard. Wojtyła nie miałby nic przeciw święceniu kobiet. Chyba, że coś źle zrozumiałam.
> fakt, że niektórzy tradsi są nieprzyjemni w necie, ale - wierz mi - w realu zyskują. <
To co - dwulicowi są? Na schizofrenię cierpią?
> Poniżej przykłady radykalnych katolików, którzy stanowili wzór o naśladowania i pociągali zagubionych bliźnich ku świętości.
Podam tylko trzy przykłady, ale wszyscy wiemy, że takich świętych i błogosławionych drzewiej było wielu ... A dziś ...? <
Pozwolę sobie zauważyć, iż potencjalni kandydaci na ołtarze jeszcze żyją.
Ale tych z "przełomu" już jednak kilku mamy - Matka Teresa z Kalkuty, Jan Paweł II, Jan XXIII; ufam, iż wkrótce dołączy sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki.
""Cały wysiłek wychowawczy księdza Bosko zmierzał do tego, aby przyszłe zakłady salezjańskie podobne były do modelu domu-rodziny, jaki prowadził ze swymi pierwszymi synami w Oratorium na Valdocco, gdzie mieszkali, uczyli się i bawili razem chłopcy różnych wyznań, wśród których można było spotkać zarówno żydów, jak i muzułmanów, a których łączyło to, że byli tak samo kochani przez swojego wychowawcę-ojca."
Pozwolę sobie na ironię.
Patrzcie państwo - wyznawców szatana przygarnął i jednakowo wszystkimi chłopcami się zajmował. Jak on mógł? - Gregorius zagrzmij !
A w rzeczywistosci, keidy sie spotykaja - okazuje sie, ze sa bardzo do siebie podobni. I tylko ze soba nawzajem sie dogaduja, w zalewie letniosci.
Nie lubie najezdzania na neonow. Mam swoje zastrzezenia, ktore znajomi z neo dobrze znaja, ale nie da sie prychnieciem skwitowac ich owocow.
Niby merytorycznie sie zgadzam bardziej z Ida, w sensie sceptycyzmu wobec zmian posoborowych, upodobania do tradycyjnej poboznosci itd. - ale ton mnie bardzo razi.
Sama, liturgicznie tradsowka, wiele sie od braci z neo ucze, i ich duchowosc jest mi bardzo bliska w wielu punktach. I zasadniczo sa wielodzietni, co w naturalny sposob stawia ich w grupie zaprzyjaznionych
Podam tylko trzy przykłady, ale wszyscy wiemy, że takich świętych i błogosławionych drzewiej było wielu ... A dziś ...?
----------
Klarcia już podała kilku. Dodam św. Josemaria Escrivę i jeszcze kilku bądź kilkunastu kandydatów na ołtarze wywodzących się z Opus Dei.
Reszta jeszcze żyje
To ja może odbiję piłeczkę Ida i zapytam:
... A Ty...?
Co robisz, żeby dołączyć do tego grona, oprócz ujadania na forach internetowych?