> Nie Droga uratowała życie komuś Tylko BÓG na tej drodze <
Bóg działa poprzez konkretnych ludzi, czyli posługuje się innymi osobami aby nas pochwycić, prowadzić. Czasami wystarcza, gdy są to rodzice, dla osób dorosłych stały spowiednik, ale w obecnych czasach już niestety bardzo rzadko. Pan nasz nie bez powodu założył Kościół rozumiany jako wspólnoty, a nie zgromadzenie ludzi, którzy się praktycznie nie znają - nie mogą więc się wspierać zarówno w pogłębianiu i wzmacnianiu wiary, jak i trudach codzienności.
Poza tym - jestem zdania, że bez odpowiedniej formacji duchowej nie bardzo można zejść w głębię, dojrzewać w chrześcijaństwie. Dawniej formacja była dostępna tylko tym, którzy żyli w zakonach, dziś taką możliwość mają również osoby świeckie.
Nie wiem jak odprawiają w OD, bo nie mam z tą wspólnotą kontaktu - lecz, jak już powiedziałam, w Carlsbergu Msze św. się celebruje, nie odprawia. Nie tylko w Carlsbergu zresztą, bo w wielu miejscach, gdzie są kapłani formowani przez Ruch Swiatło-Zycie; ale i w "neo" nie spotkałam jeszcze Liturgii, która nie była by w sposób widoczny, z głęboką wiarą celebrowana.
Chęć wstąpienia do wspólnoty neokatechumenatu towarzyszy mi od dawna. Jestem z Gdańska. Jeśli ktoś z Was ma informacje, gdzie zaczynają się katechezy, będę bardzo wdzięczna za informacje. Pozdrawiam
http://blogs.radiopodlasie.pl/bp/ daję link do bloga jego, jak ktoś jest zainteresowany DN to on jest jej propagatorem. Piszą że "Zbigniew Kiernikowski, był, pierwszym na świecie biskupem, który jako ksiądz ukończył Drogę Neokatechumenalną".
A co Gdańskiem? Tylko w Adwencie i Wielkim Poście? Wielka szkoda... W takim razie będę czekać do Wielkiego Postu... Poproszę tylko o jakieś namiary na w miarę aktualne strony internetowe, bo najczęściej informacje o katechezach są bardzo niekatualne...
Napiszę tak: nie ma czegoś takiego jak "funkcja tajemniczości" ani w NEO, ani na Kursach. Tak się składa, że znam jedno i drugie. Na kursach posługiwałam. Obecnie jestem w NEO. W żadnym razie nie chodzi o tajemniczość dla tajemniczości. Irytuje mnie ten zarzut od lat. Nie chodzi o robienie sekciarstwa! Raczej o to, aby ze świeżym umysłem i sercem przeżyć całość. W otwartości dziecka przejść przez to, co Bóg na dany moment dla Ciebie przygotował. Sama mówisz, że przez opisy internetowe zrezygnowałaś z uczestnictwa w kursie Filipa. Czy o to chodziło...? Jesteś pewna, że uniknęłaś "mazania błotem", czy raczej utraciłaś okazję dotknięcia Nieopisywalnego...? Sama robiłam "dynamikę z błotem" kilkakrotnie. Nie tylko uczestniczyłam w niej. Było to dla mnie ogromne przeżycie. Nie na zasadzie "nieprzyjemnego mazania się w błocie." Na zasadzie dotarcia do własnych, głęboko skrywanych słabości i otwierania oczu na prawdę o sobie. W życiu nie chodzi o przyjemności, ale o prawdę. O prawdę o sobie i swojej kondycji w Bożej perspektywie. Kurs Filipa bardzo obrazowo i namacalnie ją ukazuje. Niektórym osobom jest to potrzebne do nawrócenia. Rozumiem ciekawość i potrzebę wiedzy nim się w coś zaangażujemy. Jednak, czy w tym wypadku - Twojego uczestnictwa w kursie - nie powinien Ci wystarczyć autorytet Waszego duszpasterza? Chyba, że nie miał tego autorytetu u Ciebie? Czy czasem nie warto/nie należy odsunąć na bok swoją dociekliwość/żądzę wiedzy/pychę, aby z dziecięcą ufnością poddać się prowadzeniu Pana Boga?
Powiedz, komu i po co miałoby zależeć na zmanipulowaniu, żebyś pomazała się błotem? Tu chodzi o coś więcej i duuużo głębiej. Dopiero, gdy uczestniczy się w pełni w całości, można doświadczyć owoców i głębi, które daje Duch Święty. A wyrywanie czegokolwiek z pełnego kontekstu prowadzi do płytkich i błędnych wniosków. I strat.
Niedojrzałe jest, moim zdaniem, patrzenie w ten sposób, podobnie jak lęk przed zaskoczeniem. Osobiście nie boję się być zaskakiwana przez Pana Boga. Wręcz to lubię, bo ZAWSZE owoce są o niebo lepsze od mojej własnej wydumanej przemyślności. Wiele razy o tym się przekonałam.
Nie jestem w żadnej wspólnocie, może szkoda może nie, nie wiem. Ale rozpatrywanie wspólnoty poprzez aspekt taplania się w błocie to jak rozpatrywanie macierzyństwa przez aspekt kupy w pieluszce. Ale ja lubię błoto
Komentarz
)
Tylko BÓG na tej drodze <
Bóg działa poprzez konkretnych ludzi, czyli posługuje się innymi osobami aby nas pochwycić, prowadzić. Czasami wystarcza, gdy są to rodzice, dla osób dorosłych stały spowiednik, ale w obecnych czasach już niestety bardzo rzadko.
Pan nasz nie bez powodu założył Kościół rozumiany jako wspólnoty, a nie zgromadzenie ludzi, którzy się praktycznie nie znają - nie mogą więc się wspierać zarówno w pogłębianiu i wzmacnianiu wiary, jak i trudach codzienności.
Poza tym - jestem zdania, że bez odpowiedniej formacji duchowej nie bardzo można zejść w głębię, dojrzewać w chrześcijaństwie. Dawniej formacja była dostępna tylko tym, którzy żyli w zakonach, dziś taką możliwość mają również osoby świeckie.
> gdyby wszyscy odprawiali NOM jak OD... <
Nie wiem jak odprawiają w OD, bo nie mam z tą wspólnotą kontaktu - lecz, jak już powiedziałam, w Carlsbergu Msze św. się celebruje, nie odprawia. Nie tylko w Carlsbergu zresztą, bo w wielu miejscach, gdzie są kapłani formowani przez Ruch Swiatło-Zycie; ale i w "neo" nie spotkałam jeszcze Liturgii, która nie była by w sposób widoczny, z głęboką wiarą celebrowana.
tatapafcia
Niby w czym tworzę - możesz jaśniej?
Różnica jest taka, że "tradsi" to tak naprawdę zwykli katolicy sprzed Nowej Wiosny.
Ergo, jeśli takie podejście byłoby słuszne, to analogicznie należałoby obrażać się na Kościół z powodu prywatnej ansy do poszczególnego księdza.
Z DN jest tak, że jest to określona, specyficzna organizacja. Tak się składa, że pewne doświadczenia wydają się potwierdzać ową specyfikę. I tyle
Na kursach posługiwałam. Obecnie jestem w NEO.
W żadnym razie nie chodzi o tajemniczość dla tajemniczości. Irytuje mnie ten zarzut od lat. Nie chodzi o robienie sekciarstwa!
Raczej o to, aby ze świeżym umysłem i sercem przeżyć całość. W otwartości dziecka przejść przez to, co Bóg na dany moment dla Ciebie przygotował.
Sama mówisz, że przez opisy internetowe zrezygnowałaś z uczestnictwa w kursie Filipa. Czy o to chodziło...? Jesteś pewna, że uniknęłaś "mazania błotem", czy raczej utraciłaś okazję dotknięcia Nieopisywalnego...?
Sama robiłam "dynamikę z błotem" kilkakrotnie. Nie tylko uczestniczyłam w niej. Było to dla mnie ogromne przeżycie. Nie na zasadzie "nieprzyjemnego mazania się w błocie." Na zasadzie dotarcia do własnych, głęboko skrywanych słabości i otwierania oczu na prawdę o sobie.
W życiu nie chodzi o przyjemności, ale o prawdę. O prawdę o sobie i swojej kondycji w Bożej perspektywie.
Kurs Filipa bardzo obrazowo i namacalnie ją ukazuje. Niektórym osobom jest to potrzebne do nawrócenia.
Rozumiem ciekawość i potrzebę wiedzy nim się w coś zaangażujemy. Jednak, czy w tym wypadku - Twojego uczestnictwa w kursie - nie powinien Ci wystarczyć autorytet Waszego duszpasterza? Chyba, że nie miał tego autorytetu u Ciebie? Czy czasem nie warto/nie należy odsunąć na bok swoją dociekliwość/żądzę wiedzy/pychę, aby z dziecięcą ufnością poddać się prowadzeniu Pana Boga?
Powiedz, komu i po co miałoby zależeć na zmanipulowaniu, żebyś pomazała się błotem?
Tu chodzi o coś więcej i duuużo głębiej.
Dopiero, gdy uczestniczy się w pełni w całości, można doświadczyć owoców i głębi, które daje Duch Święty. A wyrywanie czegokolwiek z pełnego kontekstu prowadzi do płytkich i błędnych wniosków. I strat.
Niedojrzałe jest, moim zdaniem, patrzenie w ten sposób, podobnie jak lęk przed zaskoczeniem.
Osobiście nie boję się być zaskakiwana przez Pana Boga. Wręcz to lubię, bo ZAWSZE owoce są o niebo lepsze od mojej własnej wydumanej przemyślności. Wiele razy o tym się przekonałam.
A słów mniej.