Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

gdzie znaleźć dobrego męża po 40?

1356711

Komentarz

  • Też Ci kibicowałam @Ojejuju .... Bardzo.
  • Jak mówi moja babcia (rocznik 33), najgorsza jest samotność. Kiedy nie ma do kogo się przytulić, posiedzieć trzymając się za ręce, wypić wspólnie herbatę, ba... powkurzać się na tego drugiego. 
    I w sumie ja tez się tego boje. 

    @Ojejuju, kibicuje Ci z całego <3 

    Podziękowali 3Elf77 Gosia5 AgaMaria
  • Ja dzisiaj całkiem dobrego meza po 40-stce w piwnicy znalazłam. Schował sie skubany, bo cos tam z piecem kombinuje i nikt nie wiedział gdzie jest...
    Podziękowali 4Polly Rejczel Katia PonuraKura
  • Kawalera po czterdziestce znam jednego, za to wspanialego. Chrzestny naszego syna. Swietny gosc. Mozna go spotkac u nas na chacie B)

  • Samotność w małżeństwie to też okropna rzecz. A Tobie @Ojejuju życzę najlepszego męża na świecie 
    Podziękowali 1Monika73
  • Rejczel powiedział(a):
    Kawalera po czterdziestce znam jednego, za to wspanialego. Chrzestny naszego syna. Swietny gosc. Mozna go spotkac u nas na chacie B)


    Mam świetną, poszukującą przyjaciółkę ;). Przed 40-tką.
  • Ooo,@Polly no to ja rekomenduje naszego wujka :)
  • @Rejczel, pomyślimy ;) Idę na pv, ale nie z tego powodu ;)
    Podziękowali 1Rejczel
  • edytowano styczeń 2020
    Dziewczyny zróbcie im randkę w ciemno
  • No ja jestem na tak, jak najbardziej. Znaczy za spotkaniem ;)
  • Rejczel powiedział(a):
    No ja jestem na tak, jak najbardziej. Znaczy za spotkaniem ;)

    Ja też :)
  • Nie wyobrażam sobie zmienić siebie, dostosować się, zmienić nawyki, będąc po 40. Zwłaszcza, że druga osoba też ma jakieś doświadczenia, zwyczaje  itp. Człowiek już nie jest tak elastyczny, nie buduje od początku, nie, ja uważam  że jeśli małżeństwo kończy się zbyt wcześnie, to już jest koniec i nic nowego nie ma sensu budować. 
  • szczurzysko haha nie będzie niczego  :D
    Podziękowali 2Skatarzyna PonuraKura
  • Kurczę, Ojejuju, myślałam cały czas, że nie jesteś sama. Bardzo się cieszyłam, że na nowo udało Ci się z kimś fajnym związać. Tym bardziej trzymam kciuki za tą sprawę. Żeby się jeszcze stało pięknie w tej materii.

    Podziękowali 1hipolit
  • ale z drugiej strony po 40 człowiek ma większy dystans do życia. Ja np nie mam juz potrzeby zmiany drugiego człowieka, mam wiekszą akceptację odmiennych zwyczajów, a z drugiej strony  też nie czuję już presji dostosowywania się do innych. 
  • Moja teściowa wyszła za mąż w wieku 63 lat. Ona wdowa, on też wdowiec. Uważam że są do siebie nieźle dobrani, mimo że szczerze wątpiłam że kogoś znajdzie. Poznali się przez wspólną znajomą, na wystawie obrazów mojej teściowej. On ma jedną córkę i dwie wnuczki, z którymi rzadko się widuje, bo są z innego miasta. Za to od naszej strony zyskał sześcioro wnuków a nasze dzieci zyskały dziadka i to jest super. Czasem pilnuje naszych dzieci, bawi się z nimi. Jest fajnie. 
    Podziękowali 2AgaMaria manatta
  • Wychodząc pierwszy raz za mąż tez przyzwyczajamy się do kogoś obcego. 
    Każde wspólne zamieszkanie -czy to po ślubie, czy przed ślubem, uczy wspólnego życia. Bo dopiero wtedy, pod wspólnym dachem wychodzi kto jakie ma przyzwyczajenia. Nie wszystko są się zmienić. Nie wszystko żonie uda się zmienić w mężu, mąż tez nie wszystko jest w stanie zmieniać u swojej zony. 
    Niektóre nawyki trzeba zaakceptować. 
    I tak chyba tez jest jest w powtórnym związku. 
    Wchodzi się w związek ze swoim bagażem -swoimi zwyczajami, przyzwyczajeniami. Można droga kompromisu i akceptacji stworzyć coś dobrego. Na sile nie da się zmienić drugiego człowieka. 
  • jukaa powiedział(a):
    20 latek przyzwyczaja się o niebo łatwiej. Jego mózg to lamborghini, a 50 latka - najstarszy model trakrora ursus ;)
    Stary Ursus bardziej przewidywalny od pierwszego warkotu ;) 
    nówka lamborghini trzeba nauczyć się jeździć, i nie zawsze zapanujemy nad jego mocą ;) 
    Podziękowali 1Skatarzyna
  •  Hipolit - ale jest różnica miedzy dwudziestolatkami, którzy razem tworzą nowe zycie, a wdowcami,  nie dość że wiekiem starszymi to jeszcze z trudnością zmiany. Ja np sobie nie wyobrażam zmiany w codziennym życiu, rutynie. Taki przyklad, nie składam męża rzeczy, wyjęte z suszarki odkładam w jedno miejsce. A gdyby taka druga osoba całe 30 lat swego małżeństwa żyła tak, że żona składa te ubrania i odkłada do szafy i też nie zmieni swoich przyzwyczajen? A to drobne przykłady, nieistotne wręcz, ale życie się składa z mnóstwa takich a do tego kilku poważnych. 
  • Szczurzysko 
    mlodzi tez pochodzą z różnych domów. Bywa ze oboje młodych nic nie robiło w domu bo wszystko robiła mama. I żadne z nich nie chce robić tego, co matka za niego całe życie robiła. I co wtedy? Myslisz ze oboje nagle doznają olśnienia- ot, młodzi jesteśmy, nauczmy się tego? A co jeśli jedno z nich nie chce się nauczyć? No można zagryźć zęby, nauczyć się i robić to za oboje. Tylko predzej czy później wyskoczy -bo ja robię za ciebie, bo ty nie pomagasz, bo ja musiałam zmienić coś dla ciebie. 
    Starsi, pomimo swoich przyzwyczajeń maja ciut więcej cierpliwości a i krew już tak nie buzuje. 
    Łatwiej przychodzi wypracować kompromis. 

  • jukaa powiedział(a):
    Mam dużą potrzebę życia w parze, ale tylko z moim mężem. Pewnie cierpiałabym gdybym go straciła, ale nie dlatego, ze jestem sama. Nie marzyłam  jako nastolatka o małżeństwie i niespecjalnie się oglądałam za chlopakami, mnóstwo innych rzeczy mnie fascynowało, i tylko mąż mnie przekonał - drugiemu już się raczej nie uda ;) 
    Mimo, że na chwilę obecną nie wyobrażam sobie życia bez mojego męża, to nie upierałabym się, że podobne miałabym zdanie żyjąc dłużej samotnie.
    Na pewno trudniej pogodzić przyzwyczajenia w starszym wieku niż jak się ma dwadzieścia parę lat, ale jest to mozliwe. Znam parę, ona niezamężna nigdy, on długo wdowiec, bo wcześnie stracił żonę. Pobrali się około 50-tki i wyglądają na bardzo szczęśliwych, niemalże jak zakochane 20-latki i nie jest to pierwszy rok ich małżeństwa.
    Btw, tak mi się skojarzyło, mam nadzieję, że nikogo nie urażę:



    Podziękowali 3emzetka Rejczel Rejczel
  • Teoria teorią, a życie pisze własne scenariusze.
  • edytowano luty 2020
    "Tyle wiemy o sobie na ile nas sprawdzono".
    To co tu piszecie (większość osób) to rozważania czysto teoretyczne.
    Owszem, możemy zakładać, że chciała/nie chciałabym wyjść ponownie za mąż, ale dopiero doświadczenie wdoeieństwa weryfikuje te założenia.
  • Z mojej obserwacji wynika, ze kawalerow po czterdziestce nie ma zbyt wielu. Ja znam jednego po czterdziestce, jednego trzydziestoletniego i kilku po piecdziesiatce ( ale ci sa czesto po wielu piecdziesiatkach...).
    Podziękowali 1asiao
  • Co do komplikacji w związku starszych wiekiem i bagażu to u moich dalszych znajomych sytuacja jak z głupiego serialu. Po ich ślubie mama zakochała się w teściu, z wzajemnością, rozwiedli się , pobrali i  teraz przy każdej okazji, świętach jest problem logistyczny.  Porzucony mąż, porzucona żona i zakochane gołąbki,  które też są mamą i tatą.  
  • O dokładnie. Wspólna kolacja, kino, wspólne może wakacje a potem powrót do własnego  królestwa :) 
  • Ja chciałabym wyjść za mąż gdybym była wdową ale tylko za odpowiedniego człowieka.
    Podziękowali 2Małgorzata32 mamababcia
  • A ja bym już nie chciała wtedy wychodzić za mąż. Ale zakochać bym się chciala, serio :) 
  • Tak przynajmniej mi się wydaje, mając teraz prawie 47 lat :) Wiadomo, że to jest gdybanie ale.... Trochę jednak zdążyłam już poznać samą siebie :) 
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.