@Emilia_K, dzięki mam poczucie zrozumienia. My zdecydowaliśmy się przy grobie św. Urszuli Ledóchowskiej, że remontujemy 80 letni domek po dziadkach i cioci. Świetna lokalizacja na naszym osiedlu, ale domek o standardzie takim sobie, podtrzymywany przez połowiczne i łatane remonty przez śp. Ciocię. Przykład. Stary dach, przegniłe belki i poszycie, ale jeszcze się jakoś trzyma. Ciocia kilkanaście lat temu przykryła go od środka sidingiem i boazerią, co prawda sufit z tą boazerią się ugiął, ale jak ktoś wszedł, to widział dość przytulne wnętrze boazeria jasna na ścianach, parkiet jasny na podłodze. Mówię o pięterku. Dół już dużo bardziej smutny. Przynajmniej pokój jadalny, ciemny kolor tapet pogłębiał wrażenie mroku w pokoju od północy, na podłodze stara 80 letnia podłoga z desek, przykryta dywanami zniszczonymi przez psa...nie umniejszam zasług Cioci podtrzymywała ten dom, mieszkała w nim całe życie, to był Jej dom rodzinny. Zdecydowaliśmy się na ten remont po długim 9 miesięcznym zastanowieniu. Potem jeszcze przez ponad rok trwały narady z wykonawcami, moja habilitacja po drodze itp. I teraz nagle ekipa remontowa nas pospieszyła, bo mają teraz zastój. Spięliśmy się. Domek jest właściwie opróżniony, rzeczy są w garażu. I po pierwszym dniu prac (na szczęście na razie żadnej umowy z panami nie podpisaliśmy) okazało się, że stan techniczny domu jest zły, że dach jest do wymiany, że jedna ściana grozi zawaleniem. Zorientowałam się, jakie to są emocje, jaki wysiłek, przede wszystkim gołym okiem widać, że remont przekracza nasze możliwości finansowe. Znacznie przekroczy wartość naszego mieszkania. Nie chcę żyć następne lata z jakimś koszmarnym kredytem u szyi, z drżeniem, że stracimy pracę, albo do końca bąbnie zdrowie. Żyć tak we wnętrzu, które nie jest do końca funkcjonalne. Sentymenty tak, tradycja rodzinna tak, lata 20 30 tak, ale to wszytko stanowi jakieś 15-20% decyzji, ale jej podstawowa część to według mnie powinno być rozeznanie oparte o wydolność finansową, psychofizyczną. My naprawdę nie musimy mieszkać w domku. Tyle, że na razie sprzedać go nie da rady, bo sprawy formalne. Więc na razie i tak mamy czas na te sprawy i na przyglądanie się tej sprawie. Z ogródka możemy korzystać.
Modlimy się o dobre rozwiązanie tej sprawy codziennie z mężem.
A jakby tak rozwalic domek i postawic na tym miejscu nowy? Mysleliscie o tym? Wygrywacie ogrodek ( nie do przecenienia przy dzieciach ). W ramach podtrzymania tradycji wyjmijcie cegle ze starego domku i wmurujcie nad drzwiami jako pamiatke?
Aga, no nieciekawie, faktycznie. Tak mi się wydaje, że remont starego to jeszcze gorzej niż budowa nowego, bo różne rzeczy wychodzą i przeszkody. Nie wiem czy czytałaś "Nawiedzony dom" Chmielewskiej i kojarzysz hasło "reduktorki" Koniecznie trzeba realnie liczyć siły na zamiary, szczególnie, że jeśli człowiek młodszy, to bardziej może sobie pozwolić na ryzyko, na mieszkanie bez mebli i na betonach i stopniowe wykańczanie, a już później to dużo gorzej. Można jeszcze w Twojej sytuacji rozważyć kredyt finansowany np. z wynajmu mieszkania, ale takie rozwiązanie też ma wady. Trzymam kciuki za dobre decyzje. Jak człowiek ma gdzie mieszkać, to i decyzje podejmuje wolniej, bo nic go nie goni My też się zbieraliśmy do budowy 4 lata. Sporo straciliśmy, bo zlikwidowali zwrot VAT, zredukowali dofinansowania do pomp ciepła, ale nie ma co narzekać.
Pytanie do dziewczyn - pojawił się wątek kuchni z Ikei, ale jeśli da się go pogłębić, to będę wdzięczna - kto ma taką kuchnię i jakie są opinie? Tylko szczerze Rozważamy też drugą, bardziej ryzykowną drogę - budujemy się blisko Legionowa, w Legionowie jest bazar, na którym wystawiają się mali producenci mebli, czy ktoś ma doświadczenia właśnie z takimi "bazarowymi" firmami?
edit: Nie zależy mi na kuchni na sto lat, jakby mi się znudziła, to chcę bez żalu, że kosztowała 30 tysi móc ją wymienić, ale nie może rozsypać się w proch po dwóch latach.
napiszę tylko tak na szybko, że kuchnie Ikei nie są idealne, ale jednak wiele rozwiązań mają przemyślanych, sprawdzonych
ja robiłam moją w zeszłym roku i w maju będę powiększać o 1/3, dokupię meble i zmywarkę ( bo ni chciałam wcześniej mieć)
mój brat robił niby podobną z płyt mdf, ale tam już nie ma tych ciekawych rozwiązań, oświetlenia dobrego, rozkładu wnętrz, szafki się same nie domykają, ani szuflada ze śmieciami się sama nie otwiera itd.
Ja mam kuchnię z BRW fronty z drewna olchowego, i po 7 latach są ok, sąsiedzi robili na wymiar i im popuchły drzwiczki , różnica w cenie kilkukrotna. Jak będę mieć dom to jeśli nie skoczyła cena takie same wezmę.
Emilia kuchnia ikeowska jest dziecioodporna. Mamy już chyba 7lat i NIC nie trzeba było regulować i naprawiać. A zaznaczam, dzieci w niej buszują, młodsze miały swoje szuflady i czasem doń niemalże właziły. Taki był i jest system Factum. Nie wiem jak się sprawdzi Metod.
Moi rodzice kupili później niż ja w BRW i chociaż tylko dwoje staruszków to zawiasy nie wytrzymały itp.
Joanna, porównywałam cenę w Ikei i w BRW - w BRW wyszło mi ok 5 tys. więcej za całą kuchnię z blatami drewnianymi. Ale tę cenę z BRW oceniam jako w miarę rozsądną, tylko nie mają szafek wiszących takich, jakie chcę, więc mnie nie zadowalają do końca.
Wydaje mi się, że wielu ludzi ma kuchnię z IKEA, a jeszcze nie słyszałam żeby ktoś narzekał. My teraz też mamy, jesteśmy tu czwartą rodziną (na przestrzeni 7 lat), dwie poprzednie mieszkały tu 3 i 4 małych dzieci. Kuchnia jest w dobrym stanie, szuflady, zawiasy, wszystko dobrze działa. Z mojej strony nie jestem zachwycona sprzętami: - piekarnikiem (wbudowany, robiony dla IKEA przez firmę Whirpool), brakuje mi funkcji pieczenia tylko od dołu - denerwująca jest zmywarka (chociaż to Bosch), bo piszczy jak skończy zmywać (nie można nastawić jej na noc, chyba że chce się mieć pobudkę). - płyta gazowa - jest w niej coś dziwnego, czasem fajerka nie chce się odpalić, za każdym razem inna, ale to może dlatego że tyle osób używało... - zlew ceramiczny - ale to już pisałam wcześniej, co o nim myślę
ja też raczej nie słyszę aby ktos był z ikeowskiej kuchni nie zadowolony
ja co prawda moją myje i przeciaram w koło...ale taki urok jasnych mebli a, że denerwuje mnie kazda plamka ...to przecieram ale fajnie sie myje te szafki
@AgaMaria - nie chce podważac Waszego rozeznania...ale niestety tak to wszystko wyglądało Patrzac na Was, na style życia, zainteresowania i temperamenty najlepsza decyzją było sprzedanie tego domu i kupienie sobie mieszkania na osiedlu na 1 piętrze:)
ja pewnie bym tak zrobiła
mogliście też sprzedać nam...ale my pewnie bardziej byśmy szli w stronę wyburzenia prawie całości (choć tez po dłuższym przemyśleniu nie byłoby to opłacalne) Miejsce rzeczywiście fajne. Bardzo fajne!
@draconessa- ogródek trudno nazwać ogródkiem. Jest maleńki. Tyle co można wystawić ławeczkę i grilla zrobić.
A dlaczego nie możecie sprzedać? myslę,ze ze względu na miejsce mogliby być chętni To nasze osiedle jest teraz naprawdę w cenie i dużo chętnych szuka tu mieszkań
Sam zrobił naszą kuchnię, i mamy jeden blat z kuchenką na 60 cm, a reszta wyższe, przeważnie 80 cm, potem koło 100 cm i ostatni jeszcze wyższy, ale na nim już nic nie przygotowujemy tylko umieszczamy pojemniki z cukrem, solą, ozdobne.
Do tego szafki wiszące zrobił . Nawet przeszklone . Ładnie Mu wyszło .
Ogrodek na zasadzie grill, laweczka i pare kwiatkow moze miec i mieszkanie na parterze (opcja, na ktora sie czaimy). Albo mieszkanie z duzym balkonem/tarasem, rozgladajac sie w nowym budownictwie mozna fajne znalezc. Wzglednie sprzedac domek, kupic za to mieszkanie na wynajem (czy tez mieszkanie dla siebie, a zaczac wynajmowac stare) i ma sie zabezpieczenie emerytalne.
@Emilia_K dzięki za Twój wpis! Szczerze wierzę, że Wam się uda doprowadzić sprawę do budowy do happy endu i cieszyć się domem przez długie lata... @Daga, nie mogliśmy sprzedać i dalej nie możemy - pewne sprawy są jeszcze nieuregulowane. Dlatego też nie mogliśmy się zamienić - nie to, żebym Wam żałowała... Miejsce jest super, osiedle domków ma klimat. Nasze rozeznanie też teraz, gdy więcej wiemy, dryfuje w kierunku rezygnacji z domku, ale na razie i tak mamy czas, bo formalności się toczą... Nie chcę się ładować w ciężkie kredyty na lata - z moim / naszym zdrowiem. Kolejny sygnał od Pana Boga w tym rozeznawaniu...gdy wczoraj trochę się przewaliło, że pewnie nie...to odczułam duuużą ulgę.
Także na razie możemy tam chodzić i urządzać party w ogrodzie.
Na pewno nie warto ładować pieniędzy "trochę" albo władować b dużo i potem nie móc tego skończyć... Mówię, doceniam moje / nasze mieszkanie. To mój dom rodzinny i jestem przyzwyczajona do standardów blokowych...ale do pewnego standardu...nie ma sensu sobie pogorszyć. Odczucia w sercu dużo mówią. W. też patrzy trochę realistycznie.
My teraz odpoczywamy od tematu. Potem znowu się zacznie. Narady z różnymi ekspertami, praktykami. Dekarzami czy zdunami czy jak ich zwał...z architektami, konstruktorami itp.
Na razie mąż sobie w coś gra, a ja przesyłam prezentacje z wykładów studentom
Pomarzyliśmy, rozplanowaliśmy urządzenie domku ...i zaczynamy doceniać nasze mieszkanie... Moje marzenia ostatnio ewoluują. Kuchnię urządzić w bloku, żeby gary na wierzchu nie stały. Mamy stare meble kuchenne z lat 80tych, tyle, że ponad 15 lat temu oklejone przez jednego z moich wcześniejszych adoratorów ;;) . Myślę o tej kuchni ikeowskiej. To może nie jest majątek.
Fajna była ta przymiarka z domkiem, z jego przebudową, bo teraz każdy remont w bloku finansowo i organizacyjnie wydaje się pikuś. :x
Coś się we mnie odblokowało. Mam ochotę na jakieś zmiany. A do tej pory zrobienie zakupów, to był często monstrualny wysiłek, a teraz uwierzyłam, że można....
Komentarz
My zdecydowaliśmy się przy grobie św. Urszuli Ledóchowskiej, że remontujemy 80 letni domek po dziadkach i cioci. Świetna lokalizacja na naszym osiedlu, ale domek o standardzie takim sobie, podtrzymywany przez połowiczne i łatane remonty przez śp. Ciocię. Przykład. Stary dach, przegniłe belki i poszycie, ale jeszcze się jakoś trzyma. Ciocia kilkanaście lat temu przykryła go od środka sidingiem i boazerią, co prawda sufit z tą boazerią się ugiął, ale jak ktoś wszedł, to widział dość przytulne wnętrze boazeria jasna na ścianach, parkiet jasny na podłodze. Mówię o pięterku. Dół już dużo bardziej smutny. Przynajmniej pokój jadalny, ciemny kolor tapet pogłębiał wrażenie mroku w pokoju od północy, na podłodze stara 80 letnia podłoga z desek, przykryta dywanami zniszczonymi przez psa...nie umniejszam zasług Cioci podtrzymywała ten dom, mieszkała w nim całe życie, to był Jej dom rodzinny.
Zdecydowaliśmy się na ten remont po długim 9 miesięcznym zastanowieniu. Potem jeszcze przez ponad rok trwały narady z wykonawcami, moja habilitacja po drodze itp. I teraz nagle ekipa remontowa nas pospieszyła, bo mają teraz zastój. Spięliśmy się. Domek jest właściwie opróżniony, rzeczy są w garażu.
I po pierwszym dniu prac (na szczęście na razie żadnej umowy z panami nie podpisaliśmy) okazało się, że stan techniczny domu jest zły, że dach jest do wymiany, że jedna ściana grozi zawaleniem. Zorientowałam się, jakie to są emocje, jaki wysiłek, przede wszystkim gołym okiem widać, że remont przekracza nasze możliwości finansowe. Znacznie przekroczy wartość naszego mieszkania.
Nie chcę żyć następne lata z jakimś koszmarnym kredytem u szyi, z drżeniem, że stracimy pracę, albo do końca bąbnie zdrowie. Żyć tak we wnętrzu, które nie jest do końca funkcjonalne. Sentymenty tak, tradycja rodzinna tak, lata 20 30 tak, ale to wszytko stanowi jakieś 15-20% decyzji, ale jej podstawowa część to według mnie powinno być rozeznanie oparte o wydolność finansową, psychofizyczną.
My naprawdę nie musimy mieszkać w domku.
Tyle, że na razie sprzedać go nie da rady, bo sprawy formalne. Więc na razie i tak mamy czas na te sprawy i na przyglądanie się tej sprawie. Z ogródka możemy korzystać.
Modlimy się o dobre rozwiązanie tej sprawy codziennie z mężem.
Koniecznie trzeba realnie liczyć siły na zamiary, szczególnie, że jeśli człowiek młodszy, to bardziej może sobie pozwolić na ryzyko, na mieszkanie bez mebli i na betonach i stopniowe wykańczanie, a już później to dużo gorzej.
Można jeszcze w Twojej sytuacji rozważyć kredyt finansowany np. z wynajmu mieszkania, ale takie rozwiązanie też ma wady. Trzymam kciuki za dobre decyzje.
Jak człowiek ma gdzie mieszkać, to i decyzje podejmuje wolniej, bo nic go nie goni My też się zbieraliśmy do budowy 4 lata. Sporo straciliśmy, bo zlikwidowali zwrot VAT, zredukowali dofinansowania do pomp ciepła, ale nie ma co narzekać.
Pytanie do dziewczyn - pojawił się wątek kuchni z Ikei, ale jeśli da się go pogłębić, to będę wdzięczna - kto ma taką kuchnię i jakie są opinie? Tylko szczerze
Rozważamy też drugą, bardziej ryzykowną drogę - budujemy się blisko Legionowa, w Legionowie jest bazar, na którym wystawiają się mali producenci mebli, czy ktoś ma doświadczenia właśnie z takimi "bazarowymi" firmami?
edit: Nie zależy mi na kuchni na sto lat, jakby mi się znudziła, to chcę bez żalu, że kosztowała 30 tysi móc ją wymienić, ale nie może rozsypać się w proch po dwóch latach.
ja robiłam moją w zeszłym roku i w maju będę powiększać o 1/3, dokupię meble i zmywarkę ( bo ni chciałam wcześniej mieć)
mój brat robił niby podobną z płyt mdf, ale tam już nie ma tych ciekawych rozwiązań, oświetlenia dobrego, rozkładu wnętrz, szafki się same nie domykają, ani szuflada ze śmieciami się sama nie otwiera itd.
Moi rodzice kupili później niż ja w BRW i chociaż tylko dwoje staruszków to zawiasy nie wytrzymały itp.
Z mojej strony nie jestem zachwycona sprzętami:
- piekarnikiem (wbudowany, robiony dla IKEA przez firmę Whirpool), brakuje mi funkcji pieczenia tylko od dołu
- denerwująca jest zmywarka (chociaż to Bosch), bo piszczy jak skończy zmywać (nie można nastawić jej na noc, chyba że chce się mieć pobudkę).
- płyta gazowa - jest w niej coś dziwnego, czasem fajerka nie chce się odpalić, za każdym razem inna, ale to może dlatego że tyle osób używało...
- zlew ceramiczny - ale to już pisałam wcześniej, co o nim myślę
...do wszystkiego można się przyzwyczaić.
ja co prawda moją myje i przeciaram w koło...ale taki urok jasnych mebli
a, że denerwuje mnie kazda plamka ...to przecieram
ale fajnie sie myje te szafki
Patrzac na Was, na style życia, zainteresowania i temperamenty najlepsza decyzją było sprzedanie tego domu i kupienie sobie mieszkania na osiedlu na 1 piętrze:)
ja pewnie bym tak zrobiła
mogliście też sprzedać nam...ale my pewnie bardziej byśmy szli w stronę wyburzenia prawie całości (choć tez po dłuższym przemyśleniu nie byłoby to opłacalne)
Miejsce rzeczywiście fajne. Bardzo fajne!
@draconessa- ogródek trudno nazwać ogródkiem. Jest maleńki. Tyle co można wystawić ławeczkę i grilla zrobić.
A dlaczego nie możecie sprzedać? myslę,ze ze względu na miejsce mogliby być chętni
To nasze osiedle jest teraz naprawdę w cenie i dużo chętnych szuka tu mieszkań
Sam zrobił naszą kuchnię, i mamy jeden blat z kuchenką na 60 cm, a reszta wyższe, przeważnie 80 cm, potem koło 100 cm i ostatni jeszcze wyższy, ale na nim już nic nie przygotowujemy tylko umieszczamy pojemniki z cukrem, solą, ozdobne.
Do tego szafki wiszące zrobił . Nawet przeszklone . Ładnie Mu wyszło .
Chociaż w sumie, codziennie pracuje umysłowo, to może by Mu się przydała praca fizyczna .
Wzglednie sprzedac domek, kupic za to mieszkanie na wynajem (czy tez mieszkanie dla siebie, a zaczac wynajmowac stare) i ma sie zabezpieczenie emerytalne.
poza tym z tego co mówiła mają działkę i tez tam nie jeżdżą, więc ta miłość do kawałka ziemi nie jest znowu taka wielka;)
chyba bardziej chodziło o to zeby dom został w rodzinie
ale jak dla mnie- bez przesady
i nie nia siłę
nie takim kosztem, ze mają sie spłukać, zadłuzyc i ostatecznie...tesknic za blokiem;)
@Daga, nie mogliśmy sprzedać i dalej nie możemy - pewne sprawy są jeszcze nieuregulowane. Dlatego też nie mogliśmy się zamienić - nie to, żebym Wam żałowała...
Miejsce jest super, osiedle domków ma klimat.
Nasze rozeznanie też teraz, gdy więcej wiemy, dryfuje w kierunku rezygnacji z domku, ale na razie i tak mamy czas, bo formalności się toczą...
Nie chcę się ładować w ciężkie kredyty na lata - z moim / naszym zdrowiem.
Kolejny sygnał od Pana Boga w tym rozeznawaniu...gdy wczoraj trochę się przewaliło, że pewnie nie...to odczułam duuużą ulgę.
Na pewno nie warto ładować pieniędzy "trochę" albo władować b dużo i potem nie móc tego skończyć...
Mówię, doceniam moje / nasze mieszkanie. To mój dom rodzinny i jestem przyzwyczajona do standardów blokowych...ale do pewnego standardu...nie ma sensu sobie pogorszyć.
Odczucia w sercu dużo mówią.
W. też patrzy trochę realistycznie.
Na razie mąż sobie w coś gra, a ja przesyłam prezentacje z wykładów studentom
Moje marzenia ostatnio ewoluują.
Kuchnię urządzić w bloku, żeby gary na wierzchu nie stały. Mamy stare meble kuchenne z lat 80tych, tyle, że ponad 15 lat temu oklejone przez jednego z moich wcześniejszych adoratorów ;;) .
Myślę o tej kuchni ikeowskiej. To może nie jest majątek.
Fajna była ta przymiarka z domkiem, z jego przebudową, bo teraz każdy remont w bloku finansowo i organizacyjnie wydaje się pikuś. :x
Coś się we mnie odblokowało. Mam ochotę na jakieś zmiany. A do tej pory zrobienie zakupów, to był często monstrualny wysiłek, a teraz uwierzyłam, że można....