Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Upomnienie braterskie

1568101115

Komentarz

  • @Maura
    Problem z lekcjami religii jest ale wina nie jest jest tylko po stronie katechetów. U moich dzieci Jak na razie było 5 pań/sióstr katechetek a tylko jedna słaba i nielubiana.
  • @Maura

    A wiesz, różnie :)

    A to - co rodzina powie, toć dziadkowie szybciej do grobu pójdą, jak oni dziecka nie ochrzczą
    ato, że kiedyś może dziecko będzie chciało wziąć ślub kościelny, to nie będzie się chrzciło jako dorosłe bo to wstyd
    a to, ze będą wytykać palcami w szkole, ze na religię nie chodzi
    bo to "tradycja" taka, urodziło się dziecko to trza je ochrzcić, 

    takie dyrdymały ;)




  • Jedna z moich koleżanek (ateistka, żona letniego katolika) zdecydowała się na chrzest dziecka po tym co sama przeszla w dzieciństwie. Mówi że dzieci wychowane w "katolickiej miłości do bliźniego" zgotowały jej niezły koszmar - wyzwiska, wyśmiewanie, czasem opluwanie itp ponieważ nie chodziła na religię i nie była u komunii. Teraz ona nie chce żeby jej córka przechodziła to samo.
  • Każdy argument "ze będę wytykac palcami w szkole" rozwinięty ciut bardziej- brzmi podobie do tego co napisała @kitek, niestety :(

  • @Maura upominanie według Pisma Świętego powinno nastąpić trzykrotnie: pierwszy raz w cztery oczy, drugi raz ze świadkami, trzeci raz przy całej wspólnocie a jeśli nie ma poprawy to należy wykluczyć taką osobę z wspólnoty wierzących.
    Do mnie nie przemawia upominanie w cztery oczy bez przerwy. A tkwienie takiej grzeszącej osoby wśród wierzących jest narażaniem tychże wierzących na letni katolicyzm.
    I tu nie chodzi o to że wszyscy grzeszymy tylko chodzi o uporczywe trwanie w grzechu bez chęci poprawy.
    Co do I komunii św są dzieci które nie przystępują do niej z klasą tylko np dużo wcześniej i uważacie że też są narażone na szykany w klasie?
  • Co do I Komunii to też się zmieniło, u nas już w każdej klasie jest kilkoro dzieci, które nie idą i się to robi normalne, nikt już ich nie wytyka za to.
  • @Maura: "pytam bo widze rozdzwiek miedzy upominaniem tylko raz a argumentowaniem
    ze chodzi o tak wazna sprawe, ze czyjes zycie wieczne, potepienie,
    itp..."

    Ma to sens tylko jeśli zakładasz skuteczność namolnego nawracania do tematu, o którym wcześniej chyba pisałaś, że jest zniechęcające.

    Mamy jeszcze inne środki zabiegania o dusze - modlitwa, post, jałmużna, ostatecznie jeśli człowiek wybierze złą drogę, to nikt włącznie z Bogiem nic na to nie poradzi. Sam wybiera. Przecież sama podkreślałaś wartość wolności człowieka.

    Tak naprawdę upomnienia nie znosi nasza pycha, a nie potrzebuje - nasza głupota. Każdy ma z tym większy lub mniejszy problem. Może jest to nawet jedyny rzeczywisty problem w życiu. Czasem bronienie własnych wyborów to tylko walka o "zachowanie twarzy", bo samej głębi czujemy, że stawiamy opór prawdzie.

  • Zanim został chrzestnym naszego dziecka wyraził postawą że jest katolikiem, spowiedź, Komunia Św.\
    Potem poczęło się im dziecko już, rok nieochrzczone, teraz oni są po ślubie cywilnym , cała rodzina się cieszy z tego szczęscia. On nie czuje tego całego katolicyzmu, może i by chciał ale niestety, jest przecież takim intelektualistą, a tu - no wiecie. Ładne to wszystko z tym Panem Jezusem, ale to przenośnie przecież są, i metafory...  Zresztą ona trudno powiedzieć czy jest wierząca, i w co. Swoją drogą, przesympatyczna osoba i kochająca matka.

    Pliss powiedzcie co myślicie.
    Ja się czuje oszukana, i że dla dobra rodziny całęj i naszych stosunków na całe życie mam udawać że się cieszę z wszystkiego. Martwie się przede wszystkim o jego duszę, i dziecięcia, wiadomo. 
    Rozmowy jego z moim mężem sa katastrofą, kończą się wywlekaniem naszych błędów z przeszłości,że my tez nie tacy święci, a wymagamy od ludzi niesamowitych rzeczy. 
    Rozmowy ze mną, kiedy próbuję opisac moją postawę i chęć spełniania Bożej woli, kończą się miło, że zawsze można wyrazić swoją opinię, i jak to miło że jesteśmy różnorodni, nie jest nudno.
  •  Ja tam odpuszczam , inaczej u każdego coś bym znalazła na dodatek sama powinnam stanąć pierwsza w kolejce po upomnienie i to niejedno. 
  • @Maura
    Młody nie był chrzczony, z naszej strony- tak jak piszesz byłaby to hipokryzja.
    Zreszta nawet prawdę mówiąc nie miałabym kogo wziąć na rodziców chrzestnych, takich którzy to by dziecko naprowadzili a nie tylko prezenty, prezenty i prezenty :)
    Choć na ścisłośc, nie miałabym problemu z chrztem w moim mieście, zwłaszcza w naszej parafii, która "znana" jest z tego, ze mozna w niej "załatwić" wszystko :)

    Młody tez nigdy nie miał problemów z rówieśnikami jeśli chodzi o yo, ze nie chodzi na religie. W podstawówce plan był ułożony tak, ze była to pierwsza bądź ostatnia lekcja. Teraz w gimnazjum - w tym roku tez taki ma plan lekcji.
    Częściej to ja cos tam usłyszałam od rodziców ( w sumie tych bardziej związanych z Kościołem) hasła typu Żyd, islamista - choć w tym wypadku szybciej bym sie spodziewała haseł związanych ze ŚJ ;)
    Szkoła podstawowa to tzw wiejska szkoła, zaś gim to stara szkoła z niejaka tradycja, także to nie szkoła robi problemy a ludzie :)
  • Tak dlatego nie nawracam. Ale nie mam ochoty udawać że jest ok, więc dumam jakie powinno być  moje zachowanie.Tęsknie za maluszkiem, ale dusiłabym się w sobie jadać tam w odwiedziny i udając pełną radość. 

    Co innego gdyby to był zdeklarowany ateista, który jest uczciwy wobec siebie i innych. 
    Znamy takich i ok. Krzycząc na kogoś chyba się go raczej nie nawróci. Można się pomodlić, i nadzieję mieć że Pan da łaski.

    Ale ateiści nie spowiadają się i nie chodzą do komunii jeśli ktoś ma takie oczekiwania. 
    Jest to dla mnie jakaś forma albo całkowitej nieświadomości zachowania swojego, pogubienie oraz efekt braków duszpasterskich w młodych latach...bo nie posądzam o chłodne wyrachowanie...
    No więc czy odwiedzać czy nie>?Głupię trochę pytanie...Ale mam taki mętlik.
  • @AnnaLena 100 możliwości, jedna z nich to zastanowienie sie nieodwiedzanych
  • Jak się nie zechce zastanowić, to się nie zastanowi. Kto mówi o skuteczności?
  • @wielorybek chrzestnych wybieramy w najlepszej wierze, czasem czegoś nie zauważymy, a czasem im odbije. Taki lajf. Ale przecież dziecię ma jeszcze chrzestną. Macie w niej wsparcie?

    Myślę, że trzeba nabrać dystansu. Nie dać się ponosić emocjom i jednocześnie nie udawać, że jest cacy. I... skoro już upomnieliście wielokrotnie, odpuściłabym, chyba, że rozmowa zejdzie na jakiś tam temat.

    Mamy takiego kuzyna, po rozwodzie, druga cywilna-żona w pakiecie. Nie nawracam, ale gdy ktoś mi pitu pitu jaka ona wspaniała żona, to doceniam, że rzeczywiście sympatyczna osoba, ale on już żonę ma i jeszcze nie umarła by był wolny. Na razie to on uprawia w pewnym sensie poligamię. Wszystko jednak bez emocji, bo nie zależy mi na awanturze.
  • I jeszcze tak sobie myślę... nie zaszkodzi się spotykać, chyba że jest jawnym wrogiem kościoła, kleru itp. Osobiście nie zdzierżyłabym kpin z wiary, opluwania tego co jest dla mnie wartością. I nie chciałabym by moje dzieci w tym uczestniczyły.
  • edytowano wrzesień 2014
    A kto mówi o szantażyku?

    Tu chodzi o najzwyczajniejszą higienę mózgu. Po co spędzać czas z kimś kto jest męczący a przebywanie z nim nie budujące? A, że ktoś sobie to odbierze za szantażyk, świadczy tym bardziej o nim, że nie warto tracić czasu na takie relacje.
  • Można odebrać normalnie, jako wyraz niezgody na złamanie zasad współżycia społecznego. Skoro wymyślasz własne zasady, to wyłączasz się z dotychczasowej społeczności (mówiąc bardzo ogólnie).

    A w życiu, to życie jest bardzo skomplikowane
  • @wielorybek nie zrozumialam, on glosi swoje poglady bez powodu, ot tak? Czy sprowokowany upominaniem?
  • edytowano wrzesień 2014
    Pan Jezus przebywał z grzesznikami, którzy chcieli się nawrócić, rozumiesz? To są dwie różne rzeczy, być grzesznikiem i chcieć z tego wyjść, a być grzesznikiem i nie chcieć tego uznać.

    W ogóle to są przykre, niełatwe sprawy, ale nadbudowujesz. Żadna reakcja chrzestnej matki, o której napisałaś nie miałaby pewnie bezpośredniego wpływu na decyzje chrześniaka. A może właśnie za dwadzieścia, czterdzieści lat on jej przyzna rację? To są ceny bycia wiernym. Za wszystko się płaci. Może jej gest odpowiada wielkości jego błędu życiowego, z czego on sobie dziś nie zdaje sprawy? Czy nie dopuszczasz możliwości innych motywacji niż obrażenie się, manipulacja?

    OK za dużo tego pisania :\">

    e: do @AnnaLena
  • Nie wiem, każdy przypadek jest przecież inny. Zresztą, kto Ci każe robić coś podobnego?
  • Ale AnnaLena, kto Ci się każe odsuwać od kogokolwiek?
  • Z ceną bycia wiernym chodziło mi o, że tak powiem, kaliber - poważna sprawa, poważne konsekwencje. Nie o to, że taki jest "algorytm" postępowania. Po prostu pytam, czy nie dopuszczasz myśli, że może ona zrobiła tak, jak powinna, choćbyś tego nie rozumiała tu i teraz. Ja nie wiem, czy tak, czy nie, ale dopuszczam taką możliwość.
  • Najlepiej od razu z dziećmi do domów publicznych pójdźmy.... Ja sama mogę dużo znieść ale jak w najbliższej rodzinie ktoś ciągle przy dzieciach bluzga na księży i Kościół to ja się wolę odizolować
  • To po co ci księża, te siostry są z nimi? Może jednak mają nadzieję, że się nawrócą? Czy ta nadzieja Cię gorszy jako narzucanie innego postępowania?
  • @Zuzapola to oczywiste że wtedy nie pozwalamy na to albo w ogóle nie utrzymujemy kontaktów. 

      Mnie ciekawi raczej jak mam podejść do sprawy takiej że młodzi nie mają ślubu kościelnego ( ich decyzja ok) troje dzieci czyli nawet już wielodzietni i babcia która jest bardzo wierzącą osobą a jednocześnie to ona mówi żeby kościelnego ślubu nie brali. Z ludzkiego punku widzenia to rozumiem , jej argumenty itd. i nawet przez myśl by mi nie przeszło krytykowanie gdyby nie to że ostatnie spotkanie upłynęło nam na wykładzie pt. dlaczego in vitro jest złe i nie należy stosować. 
       I wracamy do punktu wyjścia czyli do tego co pisałam że to ja powinnam jako pierwsza stanąć w kolejce po upomnienie , trochę na zasadzie rzucania kamieniem. 

      
  • Może ciotka nie chciała wymusić na nim ślubu kościelnego (zresztą w podanym przez Ciebie przykładzie nie byłoby to możliwe, bo chciał poślubić rozwódkę), tylko żeby przemyślał, na co stawia w życiu.

    Może trochę dodajesz swojej interpretacji, nie dopuszczasz innego rozwiązania?

    Słuchaj, gdyby ona go lekceważyła, to by w ogóle nie było tej sytuacji. Być z kimś to nie znaczy trzymać za łapkę, bo nie jesteśmy dziećmi i nie potrzebujemy do życia ciągłego wsparcia emocjonalnego. Może być z kimś to cały czas mieć nadzieję, że on da z siebie, co najlepsze. Nie akceptować popeliny. Wymagają ci, którzy kochają.
  • Trudno porównywać sytuacje życiowe tegoż chrześniaka i prostytutki, oczekiwać tych samych "algorytmów"... Chyba jestem bardzo prostolinijna wdając się w takie tłumaczenia? :-/
  • A czy ten chrześniak jest na tyle duży, żeby coś go tknęło, że może ciocia miała rację? Ślub i rozwód z rozwódką - hm. Albo żeby sam się zainteresował nauką Kościoła czy zajął własnym światopoglądem i tym, w jakim stylu chciałby przeżyć życie ziemskie i po co? Przepraszam takie pytania chyba też warto sobie zadać.
  • @AnnaLena ale takie jego prawo. Mam ateistów w rodzinie i gdybym ich zaczęła nawracać pewnie chcieliby mnie zamknąć w psychiatryku.
  • A modlisz się za niego?
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.