@PawełOdOli, mam podobne doświadczenie jak @mader, dorośli i młodzi katolicy, nawet ci, których obowiązkiem było upominanie mojej osoby milczeli jak zaklęci, choć wtedy bardzo chętnie bym wysłuchała tego, co mieliby do powiedzenia. Jaka to różnica, jak to się nazwie, ewangelizacja czy katechizacja? Na poprzednich stronach jest cytat z Pisma św., upominaj, jak się nie nawróci, to jego błąd, jak nie upomnisz, to twój. Należy jednak bardzo uważać, by upomnienie było upomnieniem i niczym więcej, pokorne, trafne i z szacunkiem, jak by powiedziała św. Teresa od Dz. J., "z oderwaniem serca". Ona wiedziała, że jej obowiązkiem jest na coś zwrócić uwagę, a czy i kiedy to zadziała (może być że po latach) - to już nie jej sprawa, tylko Boga.
Dziś, kiedy przypominam sobie momenty, w których sama zmilczałam, żałuję. Wzrastam w przekonaniu, że prawdę warto wypowiedzieć, choćby cicho, i nie żałować żadnej sympatii czy relacji, ponieważ w przeciwnym razie ta relacja i tak jest zasadzona na kłamstwie.
Jestem osobą skłonną do zgadzania się i z tym walczę, inny może powinien walczyć w sobie ze "świętym oburzeniem". Dodam, że nie są to sprawy dla mnie łatwe, bo praktycznie cała moja rodzina jest niewierząca.
Gdzieś na dnie serca mam poczucie, że chrześcijaństwo jest sprawą dogłębnej uczciwości i dlatego stosuje się do każdej sytuacji ludzkiej niezależnie od tego, czy ktoś jest oficjalnie "Romisch-katholisch", czyli bratem, czy nie, bo widzę, że dziś ten podział niestety przestał się sprawdzać (chodzi mi o postawę "wierzę w Boga ale robię wyjątek dla przykazania numer...).
"Gdzieś na dnie serca mam poczucie, że chrześcijaństwo jest sprawą dogłębnej uczciwości i dlatego stosuje się do każdej sytuacji ludzkiej niezależnie od tego, czy ktoś jest oficjalnie "Romisch-katholisch", czyli bratem, czy nie (...)" -----------------------
Też mam takie poczucie. Nie tylko wobec braci i sióstr z naszej wspólnoty Kościoła Katolickiego jesteśmy zobowiązani do napominania, ale w ogóle mamy taki obowiązek względem wszystkich bliźnich; o wszystkich trzeba zabiegać jak tylko się da. Tak przynajmniej ja czuję.
@Maura myślę, że to pewien skrót myślowy. Zazwyczaj ochrzczeni "przechodzą" przez I Komunię św i w dużym procencie są bierzmowani, więc przynajmniej teorię znają.
Maura nie mniej moge zakladac ze jak ktos konczy podstawowke to umie dodawac i odejmowac, jak ktos konczy jakis etap religii to wie co to jest Wielki Post. W stopniu podstawowym. A jesli jest totalnym nieukiem to coz...
@Maura nie moge cytowac z komorki... to co napisalas w ostatnim zdaniu do mnie - o to mi chodzilo, tylko AL mi imputowala same negatywne intencje, a przeciez mozna pilnowac swego i jednoczesnie byc zyczliwym.
To chyba normalne, że jeśli się coś uważa za złe i niebezpieczne to się ludzi przed tym ostrzega. Jak ktoś chce po alkoholu wsiąść za kółko to co, lepiej się jest nie wtrącać, żeby nie być uznanym za namolnego moralizatora czy też lepiej zareagować?
Zło nigdy nie jest oczywiste dla ludzi, którzy je wybierają ponieważ większość ludzi uważa się za dobrych, i uważają, że nie będzie negatywnych konsekwencji. Nie wierzą, że tym razem akurat spowodują wypadek skoro tyle razy się nic nie stało.
@Maura przeczytaj poprzednie posty. Ja tylko wysnulam przypuszczenie, ze balbi uzyla skrotu myslowego ochrzczeni - przynajmniej po religii w stopniu podstawowym.
Jesli moge sie wtracic... Upominajac kogos kto bierze cywilniak a nie koscielny mam na mysli jego poteienie albo zycie wieczne. Wiec bardziej dla niego niz dla siebie.
Ja tez mysle, ze nie ma prostego algorytmu na upomnienia, w sumie dlstego pytam o przyklady. moze z nich da sie cos wywnioskowac. mysle, ze sa zasady dobrego upominania, jedna (co najmniej) zostala kuz sformulowana - nie upominac, bedac rozemocjonowanym.
pare osob wspomnialo o upominaniu kaplanow - no wlasnie, nad tym sie zastanawiam... upominanie kogos w pewnym sensie nadrzednego:rodzicow, kaplana, starszego sporo rodzenstwa... no i jeszcze temat
"czworga oczu" - niektorzy pidali, ze upominali z mezem, ja sie zastanawiam, czy taka osona nie czuje sie atakowana
kiedys, gdy mieszkalam w akademiku prowadzonym przez zakon, upomnialam diostre, ktora go prowadzila, tzn odwolalam sie jakos do nauki Jezusa, ze siostra nie traktuje mnie zgodnie z ta nauka i to zle. uslyszalam, ze pna ma swoja matke i z nia rozmawia o talich sprawach, co zle, a co dobre. to wszystko bylo mowione w emocjach, ale zastanawia mnie ten temat do dzis.
@Maura a propos upominania - nie cierpię upominania, brzuch mnie boli, zawsze jest ryzyko, że dana osoba się zamknie w obrazie, a ja dostanę łatkę zarozumiałej świętoszki. A dopuszczasz możliwość, że zwraca się uwagę z troski, z bólu?
Kto to napisał, wiesz, że kogoś kochasz, jeśli nie możesz znieść, że sam sobie robi krzywdę.
to fragment "Więc niech usta twoje zachowują milczenie i mówią w sposób święty tylko o cnocie, piętnując grzech. Jeśliby ci się zdawało, że rozpoznajesz grzech w bliźnim, przypisz go jednocześnie z nim sobie przez stałą i prawdziwą pokorę. I jeśli grzech istotnie znajduje się w tej osobie, poprawi się ona bardziej widząc, że jest tak słodko rozumiana. Ta miła nagana doprowadzi ją do żalu i do wyznania ci tego, co ty chciałaś jej rzec. Wtedy będziesz miała pewność i odetniesz drogę diabłu, który nie będzie cię mógł wprowadzić w błąd i uszkodzić doskonałości twej duszy."
@Maura nie widzę sensu upominania niewierzących. Im to mogę jedynie w jakiś sposób pokazać wartość wiary w Boga albo moralnego życia. Upominać to trzeba ludzi którzy twierdzą że są wierzący a żyją w sposób odmienny.
nie widzę sensu upominania niewierzących. Im to mogę jedynie w jakiś sposób pokazać wartość wiary w Boga albo moralnego życia. Upominać to trzeba ludzi którzy twierdzą że są wierzący a żyją w sposób odmienny. ----------------------
Widzisz Odrobinka, a ja akurat pomyślałam o moim bracie... Twierdzi, że niewierzący jest... życie mu się pokomplikowało... I z nim nie raz rozmawiam, no upominam, mówię o zbawieniu, potępieniu... Mam nadzieję, ze kiedyś odżyje w nim to co było czyli życie sakramentalne.
Każdy ma jakiś system wartości, na którym to opiera swoje postępowanie, a ten system jest częściowo oparty na wierze bo empirycznie poznajemy tylko wycinek świata.
Każdy ma jakiś system wartości ---- nie mam przekonania mam odczucie, że są ludzie którzy kierują się swoją przyjemnością, samorealizacją czy tu można znaleźć system wartości do którego ów człowiek potrafi się dogiąć?
Komentarz
Dziś, kiedy przypominam sobie momenty, w których sama zmilczałam, żałuję. Wzrastam w przekonaniu, że prawdę warto wypowiedzieć, choćby cicho, i nie żałować żadnej sympatii czy relacji, ponieważ w przeciwnym razie ta relacja i tak jest zasadzona na kłamstwie.
Jestem osobą skłonną do zgadzania się i z tym walczę, inny może powinien walczyć w sobie ze "świętym oburzeniem". Dodam, że nie są to sprawy dla mnie łatwe, bo praktycznie cała moja rodzina jest niewierząca.
Gdzieś na dnie serca mam poczucie, że chrześcijaństwo jest sprawą dogłębnej uczciwości i dlatego stosuje się do każdej sytuacji ludzkiej niezależnie od tego, czy ktoś jest oficjalnie "Romisch-katholisch", czyli bratem, czy nie, bo widzę, że dziś ten podział niestety przestał się sprawdzać (chodzi mi o postawę "wierzę w Boga ale robię wyjątek dla przykazania numer...).
e: skróciłam i akapity.
"Gdzieś na dnie serca mam poczucie, że chrześcijaństwo jest sprawą
dogłębnej uczciwości i dlatego stosuje się do każdej sytuacji ludzkiej
niezależnie od tego, czy ktoś jest oficjalnie "Romisch-katholisch",
czyli bratem, czy nie (...)"
-----------------------
Też mam takie poczucie. Nie tylko wobec braci i sióstr z naszej wspólnoty Kościoła Katolickiego jesteśmy zobowiązani do napominania, ale w ogóle mamy taki obowiązek względem wszystkich bliźnich; o wszystkich trzeba zabiegać jak tylko się da. Tak przynajmniej ja czuję.
.
Czy gdy upominana przez Ciebie osoba mowi ze sobie tego nie zyczy, to Cie stopuje czy raczej zacheca?
--------------------------------
Nie znalazłam się w takiej sytuacji. Znaczy się - życzyli sobie.
Kto to napisał, wiesz, że kogoś kochasz, jeśli nie możesz znieść, że sam sobie robi krzywdę.
sposób pokazać wartość wiary w Boga albo moralnego życia. Upominać to
trzeba ludzi którzy twierdzą że są wierzący a żyją w sposób odmienny.
----------------------
Widzisz Odrobinka, a ja akurat pomyślałam o moim bracie... Twierdzi, że niewierzący jest... życie mu się pokomplikowało... I z nim nie raz rozmawiam, no upominam, mówię o zbawieniu, potępieniu... Mam nadzieję, ze kiedyś odżyje w nim to co było czyli życie sakramentalne.
To kolejny przykład na brak algorytmu.
jedni w Boga
inni w los
a jeszcze inni w mamonę
można też wszystko opierać na karierze
zależy kto od czego uzależnia swoje szczęście
----
nie mam przekonania
mam odczucie, że są ludzie którzy kierują się swoją przyjemnością, samorealizacją
czy tu można znaleźć system wartości
do którego ów człowiek potrafi się dogiąć?