Wyobraźmy sobie, że nie ma żadnego systemu. Wiecie, że sąsiad jednak znęca się nad dzieckiem swojej konkubiny. Jak Wy, jako "sąsiad" czy "otoczenie" możecie zareagować? Jakoś nie widzę innej opcji niż powiadomienie policji.
widać tu, co robią z normalnością narzucone fantazmaty, znaczy się poprawność polityczna - marsze pedałów i adopcja przez nich dzieci ok, a latanie na goło, po domu, to zbrodnia, za która trzeba odebrać dzieci
To często idzie ze sobą w parze :P czyli brak wstydu z afirmacją zboczeń. Sorry, ale niekąpanie dziecka przez kilka dni jest mniej szkodliwe dla jego zdrowia i psychiki niż zachowania graniczące z molestowaniem.
Bea, no w szoku jestem. W miejscach gdzie pracowałam nie przeszło by to żeby nie stosować się do ustawy. Mam nadzieję jednak, że po prostu mówimy o czymś innym niż rodzinne pogotowie opiekuńcze. Rodziny zastepcze dzielą się na : -spokrewnione z dzieckiem - niespokrewnione z dzieckiem -zawodowe niespokrewnione z dzieckiem, które dzielimy na wielodzietne, specjalistyczne i o charakterze pogotowia rodzinnego.
W zawodowej niespokrewnionej z dzieckiem wielodzietnej rodzinie zastępczej umieszcza się w tym samym czasie nie mniej niż troje i nie więcej niż sześcioro dzieci. W przypadku konieczności umieszczenia w rodzinie licznego rodzeństwa liczba dzieci w wielodzietnej rodzinie zastępczej może się zwiększyć.
W zawodowej niespokrewnionej z dzieckiem specjalistycznej rodzinie zastępczej umieszcza się dzieci niedostosowane społecznie albo dzieci z różnymi dysfunkcjami, problemami zdrowotnymi wymagającymi szczególnej opieki i pielęgnacji. W rodzinie tej może wychowywać się w tym samym czasie nie więcej niż troje dzieci.
W zawodowej niespokrewnionej z dzieckiem rodzinie zastępczej o charakterze pogotowia rodzinnego umieszcza się nie więcej niż 3 dzieci na pobyt okresowy do czasu unormowania sytuacji życiowej dziecka, nie dłużej niż na 12 miesięcy. W szczególnie uzasadnionych przypadkach pobyt dziecka może być przedłużony, jednak nie więcej niż o kolejne 3 miesiące.
Na pewno rodzina zastepcza pełniąca funkcje pogotowia rodzinnego ma pod opieką naraz 7 czy 9 powierzonych dzieci??
Pomoc społeczna to zło samo w sobie, ta zinstytucjonalizowana. Pomoc powinna płynąc od człowieka do człowieka a nie od bezosobowej instytucji. Tylko taka ma możliwość być skuteczna. Ja wiem że to pewien ideał, ale działał w wielu sytuacjach i to często skrajnych, podczas wojny np wiele osób ukrywał Żydów, wielu pomagało partyzantom, przygarniało dzieci. System niszczy pomoc. Policja i sądy mają przepisy prawa karnego czy rodzinnego i są chyba jasne. Jak biegaliśmy z kluczem na szyi to też teoretycznie było bezprawnym zostawiać dziecko poniżej 12 r. ż w domu bez opieki. Tylko nikt tego nie zgłaszał kuratorom czy innej policji, ale jeśli się coś złego przydarzyło to dorosły odpowiadał karnie za pozostawienie bez opieki. Trzeba było ważyć samemu co ważniejsze i w jakim stopniu można zaufać własnemu dziecku. Teraz sąsiedzi zamiast pomóc donoszą. Dodam jeszcze że żaden system nie jest w 100% skuteczny i nigdy nie będzie. Ani ten zinstytucjonalizowany ani ten normalny, sąsiedzki. Zawsze będą się zdarzać zbyt późne interwencje. Moim zdaniem ten sąsiedzki system mniej szkód wyrządzi niż ten instytucjonalny, bo tyle samo dzieci uratuje a mniejszej ich liczbie zaszkodzi. Zwyrodnialcy zawsze istnieli i istnieć będą i będą katować dzieci nawet gdy będzie się zabierać dzieci z powodu za słonej zupy.
Pewnie, że zło. Tylko dlatego że ci którzy powinni z niej korzystać wstydzą się, a większosc z tych co korzysta wstydu nie ma... Więc skoro tak jest to cała pomoc społeczna jest fikcją, bo nie pomaga potrzebującym tylko kombinatorom.
@M_Monia z całym szacunkiem nie jesteś na celowniku służb społecznych choćby dlatego że masz jedno dziecko tylko. Skoro w wytycznych do grup ryzyka należą rodziny z więcej niż trójką dzieci to coś jest nie tak. Skoro dziecko pobite i walczy o życie w szpitalu albo umiera to znaczy że system nie zadziałał. I mało tego, kolejne zaostrzenia przepisów też nie pomogą. Według mnie jeśli choć jedno dziecko będzie niesłusznie zabrane rodzicom przez instytucję to już za dużo. Jak najmniejsza liczba osób powinna za pomoc innym brać pieniądze. Jeśli biorą to bardzo często dochodzi do nadużyć.
@M_Monia: a ile dzieci w krajach skandynawskich się zabiera rodzinom albo zabierało do rodzin zastępczych. Zabranie z domu rodzinnego to dla Ciebie nie jest przemoc? Edit: dopiszę. Poza tym Skandynawowie to ludzie bardzo zamknięci emocjonalnie, i z natury u nich raczej się nie krzyczy, nie bije, nie pokazuje emocji na zewnątrz. Ja bym się nie przeprowadziła do krajów skandynawskich choćby dlatego że jestem katoliczką a zdarzały się tam odebrania dzieci z powodów szeroko rozumianej indoktrynacji religijnej, zwłaszcza katolickiej.
@apolonia moi znajomi byli zawodową specjalistyczną rodziną zastępczą dla 8 dzieci w większości upośledzonych lub po ciężkich traumach. Do tego gmina/powiat im co jakiś czas podrzucał dziecko z interwencji w ramach pogotowia którym nie byli, bo nie mieli nikogo innego w całym powiecie.
Sama znam tylko jeden przypadek odebrania dzieci, ale rodzice się naprawdę bardzo postarali a przez 3 lata pracowała z nimi i nad nimi rzesza ludzi. A dzieci same chciały odejść z domu. Biegły do samochodu, nawet nie obejrzały się za siebie. Teraz szczęśliwe, radosne, spokojne. Są w RZ spokrewnionej.
W kilku innych wypadkach powinno zaistnieć takie rozwiązanie. Ale od wielu lat sytuacja sie nie zmienia
w krajach skandynawskich przemoc wobec dzieci jest o wiele niższa procentowo niż w Polsce.
Chyba sobie jaja robisz. na co dzień tam się zabija niedorozwinięte czy upośledzone dzieci jeszcze w brzuchach matek i to w późnej ciąży. Zabija się także zdrowe dzieci, których po prostu ludzie nie chca. A to przemoc jest i to tym gorsza, że to nie pójdzie i się nie poskarży. O legalnym molestowaniu już nie wspomnę, podobno można sobie molestować dzieci i zwierzęta Błe!!! tylko takich materiałów w komputerze mieć nie można bo to przestępstwo. I co z tego skoro uprawiać to jak nikt nie złapie to nie wie. Bo tolerancja jest. No hipokryzja do kwadratu. Ponadto prewencyjne zabranie dziecka z rodziny np konserwatywnej lub bardzo religijnej i umieszczenie w domu zastępczym prowadzonym przez pedały to tak naprawdę większa przemoc niż ten sławetny klaps. I to ze strony państwa a nie jakiegoś tam rodzica. Inna rzecz,, że państwa skandynawskie mają o wiele lepsze zaplecze socjalne i nie ma strachu przed powiększaniem rodziny bo się nie zapewni dzieciom minimum wyżywienia itd. Patologia to jest pojęcie względne, dla jednych patologia to jak ktoś ma więcej niż 2 dzieci ( z tym poglądem często się spotykam niestety w moim kochanym kraju), dla innych to brak codziennej kąpieli, dla jeszcze innych to jak dzieci chodzą albo leżą raczej skatowane przez sadystycznego konkubenta mamy, która od rana do nocy nie wychodzi z ciągu alkoholowego lub kto wie jakiego jeszcze.
Zaopiekowanie się dziećmi z takich rodzin przez dziadków, niepijących krewnych, dbanie o takie dzieci na własną rękę. Zabranie dzieci na siłę nic nie da poza zniszczeniem psychiki takiego dziecka.
ale jakąś część takich jak Szymonek udało się uratować. Ubolewam nad tym że cały czas są takie przypadki gdzie doszło do tragedii bo dziecko nie było odebrane.
Dokładnie. Tylko, że takich przypadków jest mało a zdecydowana większość rodziców kocha swoje dzieci nawet jak nie może im zapewnić bytu na poziomie. Ale antyprzemocowa i antyrodzicielska histeria jak widać osiągnęła apogeum, jeżeli skrajne patologie traktuje się jak powszechność. W tym konkretnym przypadku ktoś popełnił błąd, niedopatrzenie a największy błąd popełnił kat tego dziecka i powinien za to dostać dożywocie. Nie można jednak na podstawie takich dramatów uruchomić mechanizmów pozwalających na rozbijanie kochających się rodzin z błachych powodów -bo kto wie czy nie dojdzie do przemocy, gdyż tatuś sobotnim popołudniem wypił sobie jedno piwo albo mamusia nie wykąpała dziecka bo było przeziębione albo nie było ciepłej wody. 8-|
Ja bym się nie przeprowadziła do krajów skandynawskich choćby dlatego że jestem katoliczką a zdarzały się tam odebrania dzieci z powodów szeroko rozumianej indoktrynacji religijnej, zwłaszcza katolickiej.
Odrobinka, czy masz jakieś źródła na poparcie tych słów? Gdzie i kiedy zdarzały się takie sprawy?
Zastanawiam się tylko dlaczego dochodzi do częstych pomyłek, które skutkują nieuzasadnionym zabraniem dzieci bo jest ich dużo, bo matka jest bezrobotna a tylko ojciec pracuje ( raczej trudno kobiecie znaleźć pracę mając małe dzieci, zresztą jaki sens zostawić dzieci i tyrać gdy ich dzieciństwo ucieka bez matki), bo ludzie albo zrobią opłaty albo kupią jedzenie, itp. a np. przez ileś lat służby odpowiednie nie zainteresują się pojawiającymi się i znikającymi dziećmi z melin a później są takie straszne historie pokazywane w mediach jak z najgorszego horroru, dzieci w beczkach, lub wiele lat gwałcone przez ojczyma czy też skatowane na śmierć niemowlęta....
@Ida poszukam źródła. Czytałam dość dawno temu i nie pamiętam. Wiem że to mnie dośc zniechęciło do szukania pracy dla męża w Norwegii czy Szwecji.
Byłabym bardzo wdzięczna. Jak znajdziesz czas oczywiście, nie ma pośpiechu, dzięki. Nigdy o tym nie słyszałam i nie czytałam w odniesieniu do Norwegii a jeśli chodzi o sprawy barnevernet to raczej staram się trzymać rękę na pulsie i niucham w temacie na bieżąco.
Nam nigdy nie zdarzyły się jak dotąd jakieś prześladowania za religię, raczej spotykamy się z czymś w rodzaju życzliwej obojętności, raz tylko przeżyłam burzliwą dyskusję z norweską ateistką- znajomą.
W szkole dano nam wyraźnie do zrozumienia, że mamy prawo do własnej wiary i że oni szanują to, były gesty dobrej woli z ich strony.
Mogę śmiało powiedzieć, że mój syn jest "indoktrynowany" tematyką chrześcijańską w szkole i na świetlicy. Kiedy czytałam mu Stary i Nowy Testament w wersji dla dzieci, nie mogłam się nadziwić, że wszystkie ważniejsze historie są mu dokładnie znane! Kiedy pytałam go skąd to wie zawsze odpowiadał - w szkole przerabialiśmy, albo - oglądaliśmy o tym film na świetlicy.
@Joanna91 powiedz który system takim sytuacjom zapobiegnie? Moim zdaniem żaden nie jest w stanie wyeliminować zła, zabójstw, krzywdy, głodu, wojen itp. Jeśli dziecko nie jest otoczone miłością przez rodziców, to przecież ja jako sąsiadka np czy znajoma, czy rodzina mogę je otoczyć choć namiastką tej miłości. Przynajmniej powinnam jako chrześcijanka. Nie ma raju na ziemi. Ale też systemowa pomoc zabierająca dzieci zwalnia nas z obowiązku bycia ludzkim. Dzieci nawet te niekochane przez własnych rodziców mogą nauczyć sie miłości od innych ludzi, ale nie od systemu, instytucji, gdzie ludzie zarabiają na ich krzywdzie. Te dzieci też często kochają swoich rodziców i nie chcą odchodzić od swojej rodziny nawet jeśli jest tam alkohol. Pamiętam jedna panią ze świetlicy dla dzieci z rodzin patologicznych. Nie będę lecieć po nazwiskach ale ona własnie mówiła do mnie jak pomaga, że mówi takim dzieciom: - Młodsza siostra nie ma butów? To przyjdź do mnie ja jej buty kupię, nie pozwól żeby chodziła w dziurawych albo za małych, nie idz do opieki ani kuratora, bo was zabiorą do domu dziecka. Jest brudno w domu a mama nie dba, to ty musisz wziąć to na siebie, posprzątać, umyć dzieci, kupić jedzenie... Ta kobieta jest bezdzietna i niezamężna i te dzieci to jej życie. I ona rozumie jakim nieszczęściem dla nich jest ich zabranie, jakim złem jest pomoc systemowa. Tam trudno nauczyć się miłości, a łatwo stać się takim samym jak rodzice: roszczeniowym i niezaradnym.
Dodam jeszcze że jeśli zdarzyło mi się komuś pomóc, to jakoś zawsze czułam się odpowiedzialna za tę osobę, interesowałam się co z nią się dzieje, dopóki się nie usamodzielniła, nie stanęła na nogi. Jakąś taką więź taka pomoc rodzi, a tego nie w instytucji. Pamietam też każdą osobę która mi pomogła w trudnej sytuacji i czuję wdzięczność, natomiast za Chiny nie moge przypomnieć sobie twarzy urzędnika z Mopsu, ani nie potrafię być wdzięczna żadnemu urzędowi.
Jestem bardzo przemocowym rodzicem, przemocą ubieram, przemocą zapinam pasy bezpieczeństwa w samochodzie, cóż poradzę, jestem większa, mądrzejsza i b. odpowiedzialna niż dwuipółlatek. Przemoc jest naturalna. Złe jest znęcanie się.
Komentarz
jeśli tak, to obstaję przy systemie - sąsiedzi (przychodnia, szkoła), policja, sąd
im mniej osób czerpiących z pomocy innym środki utrzymania, tym lepiej
To często idzie ze sobą w parze :P czyli brak wstydu z afirmacją zboczeń. Sorry, ale niekąpanie dziecka przez kilka dni jest mniej szkodliwe dla jego zdrowia i psychiki niż zachowania graniczące z molestowaniem.
http://ttv.pl/aktualnosci,926,n/pomoc-to-czy-przemoc-spoleczna,164210.html
Rodziny zastepcze dzielą się na :
-spokrewnione z dzieckiem
- niespokrewnione z dzieckiem
-zawodowe niespokrewnione z dzieckiem, które dzielimy na wielodzietne, specjalistyczne i o charakterze pogotowia rodzinnego.
W zawodowej niespokrewnionej z dzieckiem wielodzietnej rodzinie zastępczej umieszcza się w tym samym czasie nie mniej niż troje i nie więcej niż sześcioro dzieci. W przypadku konieczności umieszczenia w rodzinie licznego rodzeństwa liczba dzieci w wielodzietnej rodzinie zastępczej może się zwiększyć.
W zawodowej niespokrewnionej z dzieckiem specjalistycznej rodzinie zastępczej umieszcza się dzieci niedostosowane społecznie albo dzieci z różnymi dysfunkcjami, problemami zdrowotnymi wymagającymi szczególnej opieki i pielęgnacji. W rodzinie tej może wychowywać się w tym samym czasie nie więcej niż troje dzieci.
W zawodowej niespokrewnionej z dzieckiem rodzinie zastępczej o charakterze pogotowia rodzinnego umieszcza się nie więcej niż 3 dzieci na pobyt okresowy do czasu unormowania sytuacji życiowej dziecka, nie dłużej niż na 12 miesięcy. W szczególnie uzasadnionych przypadkach pobyt dziecka może być przedłużony, jednak nie więcej niż o kolejne 3 miesiące.
Na pewno rodzina zastepcza pełniąca funkcje pogotowia rodzinnego ma pod opieką naraz 7 czy 9 powierzonych dzieci??
Ja wiem że to pewien ideał, ale działał w wielu sytuacjach i to często skrajnych, podczas wojny np wiele osób ukrywał Żydów, wielu pomagało partyzantom, przygarniało dzieci.
System niszczy pomoc.
Policja i sądy mają przepisy prawa karnego czy rodzinnego i są chyba jasne.
Jak biegaliśmy z kluczem na szyi to też teoretycznie było bezprawnym zostawiać dziecko poniżej 12 r. ż w domu bez opieki. Tylko nikt tego nie zgłaszał kuratorom czy innej policji, ale jeśli się coś złego przydarzyło to dorosły odpowiadał karnie za pozostawienie bez opieki. Trzeba było ważyć samemu co ważniejsze i w jakim stopniu można zaufać własnemu dziecku. Teraz sąsiedzi zamiast pomóc donoszą.
Dodam jeszcze że żaden system nie jest w 100% skuteczny i nigdy nie będzie. Ani ten zinstytucjonalizowany ani ten normalny, sąsiedzki. Zawsze będą się zdarzać zbyt późne interwencje. Moim zdaniem ten sąsiedzki system mniej szkód wyrządzi niż ten instytucjonalny, bo tyle samo dzieci uratuje a mniejszej ich liczbie zaszkodzi.
Zwyrodnialcy zawsze istnieli i istnieć będą i będą katować dzieci nawet gdy będzie się zabierać dzieci z powodu za słonej zupy.
Więc skoro tak jest to cała pomoc społeczna jest fikcją, bo nie pomaga potrzebującym tylko kombinatorom.
Skoro dziecko pobite i walczy o życie w szpitalu albo umiera to znaczy że system nie zadziałał.
I mało tego, kolejne zaostrzenia przepisów też nie pomogą.
Według mnie jeśli choć jedno dziecko będzie niesłusznie zabrane rodzicom przez instytucję to już za dużo.
Jak najmniejsza liczba osób powinna za pomoc innym brać pieniądze.
Jeśli biorą to bardzo często dochodzi do nadużyć.
Edit: dopiszę. Poza tym Skandynawowie to ludzie bardzo zamknięci emocjonalnie, i z natury u nich raczej się nie krzyczy, nie bije, nie pokazuje emocji na zewnątrz.
Ja bym się nie przeprowadziła do krajów skandynawskich choćby dlatego że jestem katoliczką a zdarzały się tam odebrania dzieci z powodów szeroko rozumianej indoktrynacji religijnej, zwłaszcza katolickiej.
Tyle się ma teoria do praktyki
Przepisy jedno, życie drugie
Sama znam tylko jeden przypadek odebrania dzieci, ale rodzice się naprawdę bardzo postarali a przez 3 lata pracowała z nimi i nad nimi rzesza ludzi. A dzieci same chciały odejść z domu. Biegły do samochodu, nawet nie obejrzały się za siebie. Teraz szczęśliwe, radosne, spokojne. Są w RZ spokrewnionej.
W kilku innych wypadkach powinno zaistnieć takie rozwiązanie. Ale od wielu lat sytuacja sie nie zmienia
http://www.fakt.pl/wydarzenia/ludzie-udaja-ze-nie-widza-przemocy-eksperyment-w-szwecji,artykuly,503242.html
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/1532481,1,szwecja-rosnie-przemoc-kobiet-wobec-mezczyzn.read
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/genderowe_raje_maja_najwyzsze_wskazniki_przemocy_dane_eurostatu_297953.html
Chyba sobie jaja robisz. na co dzień tam się zabija niedorozwinięte czy upośledzone dzieci jeszcze w brzuchach matek i to w późnej ciąży. Zabija się także zdrowe dzieci, których po prostu ludzie nie chca. A to przemoc jest i to tym gorsza, że to nie pójdzie i się nie poskarży. O legalnym molestowaniu już nie wspomnę, podobno można sobie molestować dzieci i zwierzęta Błe!!! tylko takich materiałów w komputerze mieć nie można bo to przestępstwo. I co z tego skoro uprawiać to jak nikt nie złapie to nie wie. Bo tolerancja jest. No hipokryzja do kwadratu. Ponadto prewencyjne zabranie dziecka z rodziny np konserwatywnej lub bardzo religijnej i umieszczenie w domu zastępczym prowadzonym przez pedały to tak naprawdę większa przemoc niż ten sławetny klaps. I to ze strony państwa a nie jakiegoś tam rodzica. Inna rzecz,, że państwa skandynawskie mają o wiele lepsze zaplecze socjalne i nie ma strachu przed powiększaniem rodziny bo się nie zapewni dzieciom minimum wyżywienia itd.
Patologia to jest pojęcie względne, dla jednych patologia to jak ktoś ma więcej niż 2 dzieci ( z tym poglądem często się spotykam niestety w moim kochanym kraju), dla innych to brak codziennej kąpieli, dla jeszcze innych to jak dzieci chodzą albo leżą raczej skatowane przez sadystycznego konkubenta mamy, która od rana do nocy nie wychodzi z ciągu alkoholowego lub kto wie jakiego jeszcze.
Dokładnie. Tylko, że takich przypadków jest mało a zdecydowana większość rodziców kocha swoje dzieci nawet jak nie może im zapewnić bytu na poziomie. Ale antyprzemocowa i antyrodzicielska histeria jak widać osiągnęła apogeum, jeżeli skrajne patologie traktuje się jak powszechność. W tym konkretnym przypadku ktoś popełnił błąd, niedopatrzenie a największy błąd popełnił kat tego dziecka i powinien za to dostać dożywocie. Nie można jednak na podstawie takich dramatów uruchomić mechanizmów pozwalających na rozbijanie kochających się rodzin z błachych powodów -bo kto wie czy nie dojdzie do przemocy, gdyż tatuś sobotnim popołudniem wypił sobie jedno piwo albo mamusia nie wykąpała dziecka bo było przeziębione albo nie było ciepłej wody. 8-|
Ja bym się nie przeprowadziła do krajów skandynawskich choćby dlatego że jestem katoliczką a zdarzały się tam odebrania dzieci z powodów szeroko rozumianej indoktrynacji religijnej, zwłaszcza katolickiej.
Odrobinka, czy masz jakieś źródła na poparcie tych słów? Gdzie i kiedy zdarzały się takie sprawy?
@Ida poszukam źródła. Czytałam dość dawno temu i nie pamiętam. Wiem że to mnie dośc zniechęciło do szukania pracy dla męża w Norwegii czy Szwecji.
Byłabym bardzo wdzięczna. Jak znajdziesz czas oczywiście, nie ma pośpiechu, dzięki. Nigdy o tym nie słyszałam i nie czytałam w odniesieniu do Norwegii a jeśli chodzi o sprawy barnevernet to raczej staram się trzymać rękę na pulsie i niucham w temacie na bieżąco.
Nam nigdy nie zdarzyły się jak dotąd jakieś prześladowania za religię, raczej spotykamy się z czymś w rodzaju życzliwej obojętności, raz tylko przeżyłam burzliwą dyskusję z norweską ateistką- znajomą.
W szkole dano nam wyraźnie do zrozumienia, że mamy prawo do własnej wiary i że oni szanują to, były gesty dobrej woli z ich strony.
Mogę śmiało powiedzieć, że mój syn jest "indoktrynowany" tematyką chrześcijańską w szkole i na świetlicy. Kiedy czytałam mu Stary i Nowy Testament w wersji dla dzieci, nie mogłam się nadziwić, że wszystkie ważniejsze historie są mu dokładnie znane! Kiedy pytałam go skąd to wie zawsze odpowiadał - w szkole przerabialiśmy, albo - oglądaliśmy o tym film na świetlicy.
Jeśli dziecko nie jest otoczone miłością przez rodziców, to przecież ja jako sąsiadka np czy znajoma, czy rodzina mogę je otoczyć choć namiastką tej miłości. Przynajmniej powinnam jako chrześcijanka.
Nie ma raju na ziemi.
Ale też systemowa pomoc zabierająca dzieci zwalnia nas z obowiązku bycia ludzkim. Dzieci nawet te niekochane przez własnych rodziców mogą nauczyć sie miłości od innych ludzi, ale nie od systemu, instytucji, gdzie ludzie zarabiają na ich krzywdzie.
Te dzieci też często kochają swoich rodziców i nie chcą odchodzić od swojej rodziny nawet jeśli jest tam alkohol.
Pamiętam jedna panią ze świetlicy dla dzieci z rodzin patologicznych. Nie będę lecieć po nazwiskach ale ona własnie mówiła do mnie jak pomaga, że mówi takim dzieciom:
- Młodsza siostra nie ma butów? To przyjdź do mnie ja jej buty kupię, nie pozwól żeby chodziła w dziurawych albo za małych, nie idz do opieki ani kuratora, bo was zabiorą do domu dziecka. Jest brudno w domu a mama nie dba, to ty musisz wziąć to na siebie, posprzątać, umyć dzieci, kupić jedzenie...
Ta kobieta jest bezdzietna i niezamężna i te dzieci to jej życie. I ona rozumie jakim nieszczęściem dla nich jest ich zabranie, jakim złem jest pomoc systemowa. Tam trudno nauczyć się miłości, a łatwo stać się takim samym jak rodzice: roszczeniowym i niezaradnym.
Jakąś taką więź taka pomoc rodzi, a tego nie w instytucji.
Pamietam też każdą osobę która mi pomogła w trudnej sytuacji i czuję wdzięczność, natomiast za Chiny nie moge przypomnieć sobie twarzy urzędnika z Mopsu, ani nie potrafię być wdzięczna żadnemu urzędowi.