@Odrobinko, tylko dzieci, które trafiają do DD są z tej "prawdziwej patologii", gdzie nie tylko rodzice nie są w stanie zająć się dziećmi, ale też dziadkowie czy dalsza rodzina. Wiem, że dopóki człowiek sam się z tym nie spotka trudno to sobie wyobrazić:(
Dziur jest tyle samo co w systemie obecnym tylko szkód jakby mniej i pomyłek. Jeśli literalnie piszesz o sąsiadach to to w ogóle nie ma sensu. I żadna inwigilacja nie jest tu potrzebna. Wystarczy zwykła reakcja. Nawet do parafii jak się nie wie gdzie. Ja nie wiem ale jakoś to działało wcześniej. Ludzie się nie zmienili i patologie jak były tak i będą.
Drążę, pytam, czytam Wasze pomysły, ale dalej widzę "dziury" w sąsiedzkim systemie pomocowym. Nie wiem, czy wszyscy tu mają ta tyle godnych zaufania sąsiadów, by pozwolić im na tak duży stopień "inwigilacji" swojej rodziny, jaki ta pomoc miałaby zakładać. Rożni są ludzie i w różnym stopniu mogą się wtrącać. Różne mają poglądy na dobre/złe traktowanie dzieci.
już to pisałem wyżej - pracownicy pomocy społecznej też wiedzę o znęcaniu czerpią z ogólnie pojętego sąsiedztwa - od sąsiadów, z przychodni, ze szkoły, więc, w mojej opinii są zbędnym, szkodliwym i kosztownym ogniwem pośrednim - wystarczyłoby zawiadomienie i interwencja policji
Tylko należy odróżnić przypadki faktycznego znęcania od złośliwych i kłamliwych donosów, bo niestety ludzie potrafią być podli, właściwie nawet nie wiadomo co ich do tego motywuje. Czasem paranoja i chora wyobraźnia a czasem jakaś bliżej nie zrozumiała zawiść czy chęć pozbycia się rodziny z dziećmi z sąsiedztwa.
Właśnie taki przypadek znam: rodzice się rozpili, najpierw on (wczesna emerytura), potem ona. Dwoje dorosłych dzieci się wyprowadziło, została kilkulatka. Najpierw chciała ją przyjąć siostra matki, ale jej mąż się nie zgodził (bo nie chciał mieć na głowie rodziców, którzy mogliby w ich wspólnym domu odwiedzać babcię). Była próba przyjęcia dziewczynki przez babcię w innym mieście, ale - nie wiem czemu - to nie wypaliło, dziewczynka wróciła do nas do miasta. I koniec końców jest znowu z rodzicami. Podejrzewam, że musieli się zgodzić na leczenie. Matki nie widziałam pijanej, natomiast ojciec włóczy się po mieście z koleżkami i wygląda strasznie. Nie mam pojęcia, jak wygląda syt. w ich domu (znam to od strony siostry matki, tej, która chciała wcześniej przyjąć dziewczynkę). Faktem jest, że dziecko nie jest zaniedbane. Tutaj wiem, że matka wzięła się w garść i chce walczyć z nałogiem, bo zależy jej na dziecku. To ją zmotywowało.
A ktoś tu mówi że sądy są złe? Ja się nie odnoszę do sądów, ani do działań policji, a i wcześniej istniały sierocińce. I dobrze wiem że istnieją sytuacje kiedy lepiej dziecku bez rodziców. Uważam tylko że pomoc społeczna jest rzeczą zbędną jeśli chodzi o pomoc ludziom, bo jest dodatkowym kosztem i polem do nadużyć a pomoc proponuje mierną. Najrzadziej dociera do potrzebujących
Cholercia no wychodzi na to że nie widziałam prawdziwej patologii.To z kim miałam do czynienia w świetlicy środowiskowej? Jednak nadal uważam że odebranie dziecka to ostateczność a forma budzi odrazę.I znam tylko jedną rodzinę gdzie matka przestała pić jak jej dzieci odebrali. Na cztery rodziny. Dzieci nie mogą być kartą przetargowa i tu nie chodzi o picie czy nie picie takich rodziców tylko w sumie o samotność tych dzieci.Nie istnieje wiele osób które widzą w nich człowieka a nie problem do rozwiązania. Miałam mnóstwo takich dzieci w klubie które dzisiaj pewnie zostałyby rodzicom odebrane. I jak najbardziej zasadnie. I nie chodziło o nie mycie przez tydzień ..Tylko że dla nich była to najwieksza kara. Tam gdzie było ogromne zaniedbywanie pomagali właśnie sąsiedzi. Brali dzieci do siebie, dawali jeść. Kurczę no ja nie wiem czy tym dzieciom byłoby lepiej gdyby je wzięli do DD.Nie wiem, czy da się to porównać w sensie rozmiaru krzywd czy ich wagi. One i tak dzwigaja ogromny bagaż. Nie dyskutuje w sprawach związanych z przemocą fizyczną i zagrożeniem życia. Ale tu działa prawo karne a nie pomoc społeczna.
@Odrobinka czy masz aż tak złe doświadczenia w pomocą społeczną? Bywa różnie, ale nie śmiem twierdzić, że pomoc społeczna jest do niczego. Natomiast uprawnienia do interwencyjnego zabrania dzieci rodzicom bez decyzji sądu są moim zdaniem niepotrzebne. W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życie czy zdrowia dziecka można i trzeba działać i upoważnia do tego do tego choćby zasada obrony koniecznej (bronić można dowolnego dobra chronionego prawem) lub tzw. stan wyższej konieczności. Natomiast obecne przepisy niekiedy ośmielają urzędników do działania pochopnego.
@jan_u mam złe. I nie o moją rodzinę chodzi. Uważam że inni pomogą lepiej niż instytucja. Jest policja, są sądy. Jak coś się dzieje złego to się dzwoni na policję. Po co taki dodatkowy urząd, dodatkowe przepisy i dodatkowa kontrola?
W tej instytucji też są ludzie i mają zdecydowanie lepsze interdyscyplinarne przygotowanie, doświadczenie i możliwości niż np policjanci aby działać w tak delikatnej sferze. Dzięki temu że znamy trudne czy zagrożone środowiska można uniknąć np bezpodstawnych działań policji na skutek donosu nieżyczliwych sąsiadów(miałam kiedyś taki przypadek). Trudno mi też wyobrazić sobie że nawet pełna najlepszych chęci sąsiadka która np z pomocy nie korzysta pomoże innej sąsiadce załatwić świadczenia rodzinne, dodatek mieszkaniowy, refundacje pampersów czy sprzętu rehabilitacyjnego, poinstruuje jak postepować z chorą osobą leżącą w domu, gdzie zgłosić się kiedy dziecko ma problemy z narkotykami, da namiary na wsparcie psychologiczne w chorobie onkologicznej itd, itp. To jest kawał wiedzy teoretycznej i praktycznej. Wiem, jest internet , ale nasi klienci to często ludzie niezaradne, starsze, a otoczenie nie chce tracić czasu aby wyszukiwać takich informacji innym . No jeszcze jak to jest jakaś samotna starsza pani w Warszawie (z mieszkaniem w dobrej dzielnicy) to czasem jakaś "życzliwa" pomocna sąsiadka się znajdzie, nie bezinteresownie... Każdy ma swoje doświadczenia . Ja chyba miałam szczescie trafić w ostatniej pracy do wyjatkowego ośrodka, bo i mnie na początku uderzyło podejscie pracowników socjalnych do klientów i też autentyczna wdzięczność za pomoc beneficjentów.
Trudno mi też wyobrazić sobie że nawet pełna najlepszych chęci sąsiadka która np z pomocy nie korzysta pomoże innej sąsiadce załatwić świadczenia rodzinne, dodatek mieszkaniowy, refundacje pampersów czy sprzętu rehabilitacyjnego, poinstruuje jak postepować z chorą osobą leżącą w domu, gdzie zgłosić się kiedy dziecko ma problemy z narkotykami, da namiary na wsparcie psychologiczne w chorobie onkologicznej itd, itp. To jest kawał wiedzy teoretycznej i praktycznej.
Apolonia, sama zobacz, co napisałaś - pomoc społeczna jest konieczna/potrzebna, bo pomaga spełnić biurokratyczne warunki uzyskania pomocy
czyli bohaterskie zwalczanie skutków biurokracji przy pomocy biurokracji.
Opieka społeczna działa, ale tutaj zachodzi takie pokoleniowe przekleństwo, rodzice żyli i pili w biedzie, to dzieci też będą. Z tego co piszecie to tylko właśnie skrajne maltretowanie, bicie powinno być podstawą do odebrania dziecka. A co z sytuacja kiedy rodzice maja dzieci w głębokim poważaniu?
trzeba pomagać, w takim przypadku, dla wyprowadzenia takich dzieci na ludzi, najlepszym na to miejscem jest chyba szkoła, przy odrobinie opieki i zaangażowania mogłyby złapać trochę poczucia własnej wartości a i rodzice by się podbudowali...
Adma ja też znam rodziny patologiczne, które nie skalały się pracą. Akurat wielodzietne to nie bardzo , chyba, żeby brać pod uwagę dzieci martwo urodzone, po poprzednich konkubentach i pooddawane z własnej woli do sierocińców. Jednak jak piszesz , że dzieci jest 10 to wybacz ale trudno mi wyobrazić sobie jak matkę wychowującą 10 dzieci można nazwać osobnikiem nie skalanym pracą. Wiesz jaki to zapieprz jest ? Ja mam tylko 5, a czasem nie wiem w co ręce włożyć. Po to jest opieka społeczna aby pomagać takim rodzinom, gdzie dzieci jest bardzo dużo a matka przecież jedna. I nie nazwałabym dużej rodziny patologią tylko z tego względu, że jest nieprzeciętna. Jednak w naszych polskich warunkach nawet pracującemu po kilkanaście godzin ( czy u kogoś czy na działalności ) ojcu ciężko jest wyżywić taką rodzinę, więc wiadomo, że bieda będzie i tutaj państwo powinno wesprzeć a nie szkalować. Właśnie dlatego aby ludzie się nie stoczyli z braku środków, perspektyw i ogólnej beznadziei.
Opieka społeczna działa, ale tutaj zachodzi takie pokoleniowe przekleństwo, rodzice żyli i pili w biedzie, to dzieci też będą. Z tego co piszecie to tylko właśnie skrajne maltretowanie, bicie powinno być podstawą do odebrania dziecka.
Tak, dlatego, że dom dziecka nie zapewni wcale lepszego wychowania, wykształcenia, ogłady, kultury i umiejętności radzenia sobie w życiu. Czasem dzieciaki tam trafiają na inne dzieciaki totalnie dzikie lub agresywne, takie dosłownie bandy i są przez nich nękane. Wychowawca nawet najlepszy i najbardziej poświęcający się nie jest w stanie zapewnić wszystkim miłości i poczucia bezpieczeństwa. W większości wypadków wychodzą z tych bidulów, i same popadają w pijaństwo, narkomanię, stają sie bezdomnymi lub szukają ,,sponsora." Popadają nieraz w konflikt z prawem bo nikt ich nie nauczył jak wygląda normalne życia. czasem zakładają rodzinę niestety patologiczną bo nie mają wzorców. Dlatego dom dziecka to ostateczność, kiedy pozostawanie dziecka z rodziną grozi dziecku śmiercią lub ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu.
W tym przypadku niezgłaszania kradzieży i braku innej reakcji ze strony dziadka, to to może przynieść więcej złego niż dobrego niestety. Dzieci się uczą , że kradzież dozwolona i przynosi dochód, powoduje to postępowanie demoralizacji. Wiem, że łatwiej przymknąć oko i udawać, że się nie widzi, ale to nie przynosi dobra tym dzieciom...
Nie no pomoc społęczna i rozwinięcie przepisów które pozwolą na bezkarne zabieranie dzieci rodzicom bo są niezaradni np na pewno zrobi raj na ziemi i zapobiegnie molestowaniom, pobiciom i pokoleniowemu dziedziczeniu patologii. Może by tak odwrócić sytuacje. Bo wybaczcie ale mnie to śmieszy że przychodzi taki asystent do rodziny i uczy ludzi od pokoleń niezaradnych albo pijacych jak być zaradnym. I jeszcze myśli że to ma sens. Sens miała moja świetlica, bo tam była kuchnia i np uczyłam dziewczyny jak się gotuje, szkoda że nie było pralki, bo miałam dziewczyny z takich domów gdzie po ubrudzeniu już do maksa odzieży dostanej z Mopsu wyrzucało się ją zamiast prać. Bo po co? Sens ma uczenie zaradności dzieci, ale nie wyrywając je z śrosowiska w którym żyją. Te dzieci które już długo żyją w takim domu maja np po 6, 7 lat trzeba uczyć samodzielności a nie oferować beztroskie dzieciństwo. Ja wiem że to nie przystaje do trendów w wychowaniu ale z mojego doświadczenia wynika że tylko to ma sens. A nie odbieranie bo są zaniedbane. W DD te dzieci nie mają szans na rozwój bo tylko rozwijają swoją traumę i wchodzą w to samo co ich rodzice. To nie są normalne dzieci i nie mają szans na zwykłe dzieciństwo, to są dzieci stokroć bardziej doświadczone niż niejeden dorosły. Kurczę no trzeba jakoś przyjąć rzeczywistość taka jaka jest a nie myśleć jak utopista, że jakikolwiek człowiek może dorosłą osobę z wrodzonej, dziedzicznej i trwającej całę jego życie patologii wyrwać.
Okradajmy bogaczy ) Wszak nie zuobozeja na tulę zeby prędko biedy zaznać Eh
Znam jedna rodzine gdzie dwójka dziecko została odebrana Rodzice popijali Dzieci nie chcą wracać do rodzinnego domu Mowia, ze tam ( nie wiem gdzie dziś, wiem ze byli swego czasu w jakimś ośrodku) jest im lepiej
Druga rodzina to z mojej dzielnicy Rodzina No nie fajna Co dostali to wydali w pobliskim barze Cieszyli sie ze ludzie im pomagają, bo to ciuchy dla dzieci były ( nie musieli kupować) a to cos do jedzenia Wpierw zabrali jedno dziecko Z drugim większość z nas uważa, ze za długi cackali Ludzie zgłaszali co sie dzieje w domu , policja była częstym gościem Cóż pani potrafiła "urobić" policjantów wiec ci co interwencja mogli sobie poużywać Nawet matka tej dziewczyny ( babcia dzieci) była bezsilna Dopiero jak porzuciła swoje dziecko pod pawilonem to po interwencji dziecko już zostało odebrane Piszesz Odrobinko o pomocy sąsiedzkiej Tu sąsiedzi pomagali Wiesz co powiedziano w sadzie ( trochę z nas było przesłuchiwanych) Ano sędzina powiedziała ze w takich przypadkach a i owszem chwali sie pomoc sąsiedzka jednak ta pomoc obróciła sie przeciwko rodzinie, bo rodzina wiedząc ze zawsze sie ktoś ulituje nad dzieckiem niewiele chciała w swojej sytuacji zmieniać Jedna z sąsiadek jak sie okazało nieraz zabierała dzieci do siebie noc Sędzina zapytała czy ta kobieta zdawała sobie sprawę co by było gdyby sie rodzicom nagle "odwidziało" i zgłosiliby uprowadzenie dziecka, czy oskarżyli by owa sąsiadkę o jakies niecne czyny Czy zdaje sobie sprawę ze mogłaby popaść w niezłe tarapaty z chęci pomocy tym ludziom
Widzisz, większość z nad dopiero wtedy zdała sobie sprawę ze czasem taka pomoc moze rzeczywiście obrócić sie przeciwko pomagającemu Ludzie sa różni Jak braknie na wódkę sa w stanie posunął sie do rożnych rzeczy
Sami kiedyś z mężem przy interwencji w sklepie ( pierdyknela wózkiem z dzieckiem i tulę ja widzieli) zaproponowaliśmy opiekę nad mała póki babci kto nie sprowadzi I co? Tez usłyszałam ze absolutnie Niechby sie potem okazało ze dziecko ma jakies obrażenia ( nie wiadomo co mogli rodzice dziecku robic) to automatycznie będzie mozna nam przypisać!
Dziś nawet w szkole nauczyciel pyta sie dziecka czy moze go dotknąć przy demonstracji jakiegoś ćwiczenia ( nie uważam, ze to fajnie i nie pochwalam takiej przesady wszak to tylko w-F na sali pełnej dzieciaków)
Cokolwiek by nie było Teraz po tych słowach sędziny i policjanta nie zajęlibym sie sama czyimś dzieckiem Dla spokoju własnej rodziny!
Z tym przykładem złomu - nasze dzieci np. zbieraja złom nasz - mamy z jednej strony sklady róznych tego typu rzeczy "po rodzinie", z drugiej zbieramy puszki, jesli ktos ma złom żelazny, to zabieramy (np. jak tesciowie wymieniali kaloryfery), potem jest to porządkowane, oni sie właczaja i po sprzedarzy na złomie jest podział zarobionych pieniedzy proporcjonalnie do włozonej pracy. Warto np. oddzielic rozne rodzaje złomu, aluminium, akumulatory, druty, żeliwo itp. Dziadek zamiast przymykac oko mógłby oficjalnie zlecic sprzatanie i oddac to co naprawde niepotrzebne, a dzieci by sobie uczciwie zarobiły na tym samym, co teraz kradna. Wiem - utopia.
@hipolit poprzedni wpis także tyczy tej sytuacji którą opisałaś. Skoro wszyscy widzieli gdzie się podziewa kasa to nie rozumiem skąd oni tą kasę dostawali? Pewnie tego samego Mopsu który interweniował przy dzieciach. Właśnie system i rozrośnięte niebotycznie przepisy powodują że ludzie nie chcą ryzykować i pomagać i to jest moim zdaniem nienormalne. Na takiej zasadzie to strach pomóc obcemu dziecku na placu zabaw jak np rozbije kolano. Od razu pogotowie wzywać.
Mieszkaliśmy kiedyś w bloku Akurat jakos tak było ze kiedy ludzie dostali tam mieszkania to sie jakiś tak zbiegło, ze praktycznie wszyscy w tum samym czasie Wiec żyliśmy całe dzieciństwo "wsród swoich" znaliśmy sue wszyscy od podszewki. Wiadomo było ze jak sąsiadka X będzie musiała pójść na nocna zmianę poimo ze już pan X ma nocki to sie najbliżsi sąsiedzi brali za pomoc Tak to mniej wiecej wyglądało Jedna z naszych sąsiadek ( wdowa) zachorowała Syn starszy dorabiał po szkole zeby w domu pieniądz był Córka mała ( wczesna podstawówka) Wszyscy wiedzieliśmy ze pomoc trzeba , tak zeby rodzina była w komplecie I pomagaliśmy I tutaj ta pomoc była zbawienna Ale to tez moze dlatego, ze to była "normalna" rodzina a nie jacyś patole, co przepijają wsio jak leci
Pomiędzy pomocą jednym a drugim jest różnica w czadie ok 20 lat
Kiedyś jak sie dziecko wywaliło na rowerze i potrzeba było plastra na kolano to nie jechało sie winda na 10 piętro do domu tylko szło sie do sąsiadki z parteru Ta opatrzyła i już Dziś jak podleci sie do dziecka ktore spadło z huśtawki to zamiast zwykłego dziękuje jest zjebka czemu sie człek wtrynia i śmie dotykać obce dziecko
Ja wolę aby pomoc społeczną czyli pożywienie i opał otrzymywali ludzie wielodzietni, niezaradni życiowo, a nie menele. Jeżeli słyszę, że jakaś rodzina zgłosiła się po pomoc a w odwecie urzędnicy zabrali im dzieci natomiast węgiel i żarcie oraz zapomogę finansową dostał pijak, przestępca menel, który ma swoją rentę/ emeryturę, żyje sam nikogo nie utrzymuje i wszystko przepija, opał rozsprzeda to nóż się w kieszeni otwiera.
Kiedyś jak sie dziecko wywaliło na rowerze i potrzeba było plastra na kolano to nie jechało sie winda na 10 piętro do domu tylko szło sie do sąsiadki z parteru Ta opatrzyła i już Dziś jak podleci sie do dziecka ktore spadło z huśtawki to zamiast zwykłego dziękuje jest zjebka czemu sie człek wtrynia i śmie dotykać obce dziecko No u mnie dalej tak jest. To znaczy chodzą do mnie z kontuzjami bo jestem z parteru Ale to nie Polska. I tu nawet klapsa można dać bezkarnie własnemu dziecku. Zresztą jedyne miejsce gdzie mieszkam i dzieci same chodza do szkoły, na plac zabaw, i robią zakupy w sklepie. Skansen chyba jakiś.
E tam zaraz skansen Zdrowe podejście do dzieciaków do wychowania I tyle Nie wyobrażam łazić na płac zabaw z siedmiolatkiem A znam takich co praktycznie cała podstawówkę prowadzą i przyprowadzają dzieci ze szkoły choć szkoła 700 M i mniej od domu i po tej samej stronie jezdni Podobnie z placem zabaw Który jest kilkanaście kroków od domu Mieszkam przy placu zabaw to widzę Jak dzieci sa huśtanie, kręcone na karuzeli i eskorta przy ślizgawce choć dziecko już tak duże ze istnieje obawa ze sie zaklinuje w zbyt wąskiej rynnie zjeżdżalni ) Mnie to śmieszy Ale wiem ze innych przerażało to, ze od tak wczesnych lat dziecka pozwalaliśmy mu na tyle samodzielności I to nasze zachowanie było wg nich wręcz patologiczne
Z drugiej strony u nas jest rodzina, która dom buduje właśnie. Ojciec zarabia na czarno w budowlance. Pobierają wszelką pomoc z GOPSU i nikt się nie pyta, jakim cudem 4osoby żyją z 2h nieużytkow kl.V i dom budują. Nie na temat, ale jeśli czujność tej instytucji w innych sprawach jest równie duża, to dziękuję.
Komentarz
Jeśli literalnie piszesz o sąsiadach to to w ogóle nie ma sensu. I żadna inwigilacja nie jest tu potrzebna. Wystarczy zwykła reakcja. Nawet do parafii jak się nie wie gdzie. Ja nie wiem ale jakoś to działało wcześniej. Ludzie się nie zmienili i patologie jak były tak i będą.
już to pisałem wyżej - pracownicy pomocy społecznej też wiedzę o znęcaniu czerpią z ogólnie pojętego sąsiedztwa - od sąsiadów, z przychodni, ze szkoły,
więc, w mojej opinii są zbędnym, szkodliwym i kosztownym ogniwem pośrednim - wystarczyłoby zawiadomienie i interwencja policji
Nie dyskutuje w sprawach związanych z przemocą fizyczną i zagrożeniem życia. Ale tu działa prawo karne a nie pomoc społeczna.
Bywa różnie, ale nie śmiem twierdzić, że pomoc społeczna jest do niczego.
Natomiast uprawnienia do interwencyjnego zabrania dzieci rodzicom bez decyzji sądu są moim zdaniem niepotrzebne. W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życie czy zdrowia dziecka można i trzeba działać i upoważnia do tego do tego choćby zasada obrony koniecznej (bronić można dowolnego dobra chronionego prawem) lub tzw. stan wyższej konieczności. Natomiast obecne przepisy niekiedy ośmielają urzędników do działania pochopnego.
Uważam że inni pomogą lepiej niż instytucja.
Jest policja, są sądy.
Jak coś się dzieje złego to się dzwoni na policję.
Po co taki dodatkowy urząd, dodatkowe przepisy i dodatkowa kontrola?
Trudno mi też wyobrazić sobie że nawet pełna najlepszych chęci sąsiadka która np z pomocy nie korzysta pomoże innej sąsiadce załatwić świadczenia rodzinne, dodatek mieszkaniowy, refundacje pampersów czy sprzętu rehabilitacyjnego, poinstruuje jak postepować z chorą osobą leżącą w domu, gdzie zgłosić się kiedy dziecko ma problemy z narkotykami, da namiary na wsparcie psychologiczne w chorobie onkologicznej itd, itp. To jest kawał wiedzy teoretycznej i praktycznej. Wiem, jest internet , ale nasi klienci to często ludzie niezaradne, starsze, a otoczenie nie chce tracić czasu aby wyszukiwać takich informacji innym . No jeszcze jak to jest jakaś samotna starsza pani w Warszawie (z mieszkaniem w dobrej dzielnicy) to czasem jakaś "życzliwa" pomocna sąsiadka się znajdzie, nie bezinteresownie...
Każdy ma swoje doświadczenia . Ja chyba miałam szczescie trafić w ostatniej pracy do wyjatkowego ośrodka, bo i mnie na początku uderzyło podejscie pracowników socjalnych do klientów i też autentyczna wdzięczność za pomoc beneficjentów.
Apolonia, sama zobacz, co napisałaś - pomoc społeczna jest konieczna/potrzebna, bo pomaga spełnić biurokratyczne warunki uzyskania pomocy
czyli bohaterskie zwalczanie skutków biurokracji przy pomocy biurokracji.
trzeba pomagać,
w takim przypadku, dla wyprowadzenia takich dzieci na ludzi, najlepszym na to miejscem jest chyba szkoła, przy odrobinie opieki i zaangażowania mogłyby złapać trochę poczucia własnej wartości a i rodzice by się podbudowali...
Jednak jak piszesz , że dzieci jest 10 to wybacz ale trudno mi wyobrazić sobie jak matkę wychowującą 10 dzieci można nazwać osobnikiem nie skalanym pracą. Wiesz jaki to zapieprz jest ? Ja mam tylko 5, a czasem nie wiem w co ręce włożyć.
Po to jest opieka społeczna aby pomagać takim rodzinom, gdzie dzieci jest bardzo dużo a matka przecież jedna. I nie nazwałabym dużej rodziny patologią tylko z tego względu, że jest nieprzeciętna. Jednak w naszych polskich warunkach nawet pracującemu po kilkanaście godzin ( czy u kogoś czy na działalności ) ojcu ciężko jest wyżywić taką rodzinę, więc wiadomo, że bieda będzie i tutaj państwo powinno wesprzeć a nie szkalować. Właśnie dlatego aby ludzie się nie stoczyli z braku środków, perspektyw i ogólnej beznadziei.
Tak, dlatego, że dom dziecka nie zapewni wcale lepszego wychowania, wykształcenia, ogłady, kultury i umiejętności radzenia sobie w życiu. Czasem dzieciaki tam trafiają na inne dzieciaki totalnie dzikie lub agresywne, takie dosłownie bandy i są przez nich nękane. Wychowawca nawet najlepszy i najbardziej poświęcający się nie jest w stanie zapewnić wszystkim miłości i poczucia bezpieczeństwa.
W większości wypadków wychodzą z tych bidulów, i same popadają w pijaństwo, narkomanię, stają sie bezdomnymi lub szukają ,,sponsora." Popadają nieraz w konflikt z prawem bo nikt ich nie nauczył jak wygląda normalne życia. czasem zakładają rodzinę niestety patologiczną bo nie mają wzorców. Dlatego dom dziecka to ostateczność, kiedy pozostawanie dziecka z rodziną grozi dziecku śmiercią lub ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu.
Może by tak odwrócić sytuacje. Bo wybaczcie ale mnie to śmieszy że przychodzi taki asystent do rodziny i uczy ludzi od pokoleń niezaradnych albo pijacych jak być zaradnym. I jeszcze myśli że to ma sens.
Sens miała moja świetlica, bo tam była kuchnia i np uczyłam dziewczyny jak się gotuje, szkoda że nie było pralki, bo miałam dziewczyny z takich domów gdzie po ubrudzeniu już do maksa odzieży dostanej z Mopsu wyrzucało się ją zamiast prać. Bo po co?
Sens ma uczenie zaradności dzieci, ale nie wyrywając je z śrosowiska w którym żyją. Te dzieci które już długo żyją w takim domu maja np po 6, 7 lat trzeba uczyć samodzielności a nie oferować beztroskie dzieciństwo. Ja wiem że to nie przystaje do trendów w wychowaniu ale z mojego doświadczenia wynika że tylko to ma sens. A nie odbieranie bo są zaniedbane. W DD te dzieci nie mają szans na rozwój bo tylko rozwijają swoją traumę i wchodzą w to samo co ich rodzice.
To nie są normalne dzieci i nie mają szans na zwykłe dzieciństwo, to są dzieci stokroć bardziej doświadczone niż niejeden dorosły.
Kurczę no trzeba jakoś przyjąć rzeczywistość taka jaka jest a nie myśleć jak utopista, że jakikolwiek człowiek może dorosłą osobę z wrodzonej, dziedzicznej i trwającej całę jego życie patologii wyrwać.
Wszak nie zuobozeja na tulę zeby prędko biedy zaznać
Eh
Znam jedna rodzine gdzie dwójka dziecko została odebrana
Rodzice popijali
Dzieci nie chcą wracać do rodzinnego domu
Mowia, ze tam ( nie wiem gdzie dziś, wiem ze byli swego czasu w jakimś ośrodku) jest im lepiej
Druga rodzina to z mojej dzielnicy
Rodzina No nie fajna
Co dostali to wydali w pobliskim barze
Cieszyli sie ze ludzie im pomagają, bo to ciuchy dla dzieci były ( nie musieli kupować) a to cos do jedzenia
Wpierw zabrali jedno dziecko
Z drugim większość z nas uważa, ze za długi cackali
Ludzie zgłaszali co sie dzieje w domu , policja była częstym gościem
Cóż pani potrafiła "urobić" policjantów wiec ci co interwencja mogli sobie poużywać
Nawet matka tej dziewczyny ( babcia dzieci) była bezsilna
Dopiero jak porzuciła swoje dziecko pod pawilonem to po interwencji dziecko już zostało odebrane
Piszesz Odrobinko o pomocy sąsiedzkiej
Tu sąsiedzi pomagali
Wiesz co powiedziano w sadzie ( trochę z nas było przesłuchiwanych)
Ano sędzina powiedziała ze w takich przypadkach a i owszem chwali sie pomoc sąsiedzka jednak ta pomoc obróciła sie przeciwko rodzinie, bo rodzina wiedząc ze zawsze sie ktoś ulituje nad dzieckiem niewiele chciała w swojej sytuacji zmieniać
Jedna z sąsiadek jak sie okazało nieraz zabierała dzieci do siebie noc
Sędzina zapytała czy ta kobieta zdawała sobie sprawę co by było gdyby sie rodzicom nagle "odwidziało" i zgłosiliby uprowadzenie dziecka, czy oskarżyli by owa sąsiadkę o jakies niecne czyny
Czy zdaje sobie sprawę ze mogłaby popaść w niezłe tarapaty z chęci pomocy tym ludziom
Widzisz, większość z nad dopiero wtedy zdała sobie sprawę ze czasem taka pomoc moze rzeczywiście obrócić sie przeciwko pomagającemu
Ludzie sa różni
Jak braknie na wódkę sa w stanie posunął sie do rożnych rzeczy
Sami kiedyś z mężem przy interwencji w sklepie ( pierdyknela wózkiem z dzieckiem i tulę ja widzieli) zaproponowaliśmy opiekę nad mała póki babci kto nie sprowadzi
I co? Tez usłyszałam ze absolutnie
Niechby sie potem okazało ze dziecko ma jakies obrażenia ( nie wiadomo co mogli rodzice dziecku robic) to automatycznie będzie mozna nam przypisać!
Dziś nawet w szkole nauczyciel pyta sie dziecka czy moze go dotknąć przy demonstracji jakiegoś ćwiczenia ( nie uważam, ze to fajnie i nie pochwalam takiej przesady wszak to tylko w-F na sali pełnej dzieciaków)
Cokolwiek by nie było
Teraz po tych słowach sędziny i policjanta nie zajęlibym sie sama czyimś dzieckiem
Dla spokoju własnej rodziny!
Na takiej zasadzie to strach pomóc obcemu dziecku na placu zabaw jak np rozbije kolano. Od razu pogotowie wzywać.
Mieszkaliśmy kiedyś w bloku
Akurat jakos tak było ze kiedy ludzie dostali tam mieszkania to sie jakiś tak zbiegło, ze praktycznie wszyscy w tum samym czasie
Wiec żyliśmy całe dzieciństwo "wsród swoich" znaliśmy sue wszyscy od podszewki. Wiadomo było ze jak sąsiadka X będzie musiała pójść na nocna zmianę poimo ze już pan X ma nocki to sie najbliżsi sąsiedzi brali za pomoc
Tak to mniej wiecej wyglądało
Jedna z naszych sąsiadek ( wdowa) zachorowała
Syn starszy dorabiał po szkole zeby w domu pieniądz był
Córka mała ( wczesna podstawówka)
Wszyscy wiedzieliśmy ze pomoc trzeba , tak zeby rodzina była w komplecie
I pomagaliśmy
I tutaj ta pomoc była zbawienna
Ale to tez moze dlatego, ze to była "normalna" rodzina a nie jacyś patole, co przepijają wsio jak leci
Pomiędzy pomocą jednym a drugim jest różnica w czadie ok 20 lat
Kiedyś jak sie dziecko wywaliło na rowerze i potrzeba było plastra na kolano to nie jechało sie winda na 10 piętro do domu tylko szło sie do sąsiadki z parteru
Ta opatrzyła i już
Dziś jak podleci sie do dziecka ktore spadło z huśtawki to zamiast zwykłego dziękuje jest zjebka czemu sie człek wtrynia i śmie dotykać obce dziecko
Ta opatrzyła i już
Dziś jak podleci sie do dziecka ktore spadło z huśtawki to zamiast zwykłego dziękuje jest zjebka czemu sie człek wtrynia i śmie dotykać obce dziecko
No u mnie dalej tak jest.
To znaczy chodzą do mnie z kontuzjami bo jestem z parteru
Ale to nie Polska.
I tu nawet klapsa można dać bezkarnie własnemu dziecku.
Zresztą jedyne miejsce gdzie mieszkam i dzieci same chodza do szkoły, na plac zabaw, i robią zakupy w sklepie. Skansen chyba jakiś.
Zdrowe podejście do dzieciaków
do wychowania
I tyle
Nie wyobrażam łazić na płac zabaw z siedmiolatkiem
A znam takich co praktycznie cała podstawówkę prowadzą i przyprowadzają dzieci ze szkoły choć szkoła 700 M i mniej od domu i po tej samej stronie jezdni
Podobnie z placem zabaw
Który jest kilkanaście kroków od domu
Mieszkam przy placu zabaw to widzę
Jak dzieci sa huśtanie, kręcone na karuzeli i eskorta przy ślizgawce choć dziecko już tak duże ze istnieje obawa ze sie zaklinuje w zbyt wąskiej rynnie zjeżdżalni )
Mnie to śmieszy
Ale wiem ze innych przerażało to, ze od tak wczesnych lat dziecka pozwalaliśmy mu na tyle samodzielności
I to nasze zachowanie było wg nich wręcz patologiczne