Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

nowa kampania Mamy i Taty

1246716

Komentarz

  • Tak sobie pomyślałam czytając tę dyskusję, że 100 razy bardziej bym wolała, żeby mój syn w wieku 20 lat się ożenił (nawet gdyby to oznaczało, że rok później zostanę babcią) niż żeby w tym samym wieku zamieszkał z dziewczyną... A jakoś wielu rodziców przeciwnych wczesnemu małżeństwu dziecka bez problemu łyka decyzję o wspólnym zamieszkaniu młodych bez ślubu...
    To, tak przy okazji i ku refleksji...
  • Moje marzenia nie dotyczą dzieci tylko mojej osoby. Jedynym marzeniem dotyczacym moich córek jest to że chciałabym żeby były szczęśliwe. Nie żyję życiem moich dzieci tylko swoim. Nie miałabym nic przeciwko żeby wyszły za mąż i miały dzieci w młodym wieku. W sumie życzę im żeby znalazły dobrych mężów. I żeby trafiły do nieba, ale to raczej później.
  • Życzyć komuś czegoś czy marzyć o czymś dla niego-na jedno wychodzi.
  • no ok. Ale chodzi mi o to że nie będę im życia układać według własnych marzeń i że moje córki nie są od tego żeby moje niespełnione tudzież wymyślone dla nich marzenia realizować.
    Moja nastoletnia córka juz ma problem ze znalezieniem odpowiedniego chłopaka. Zwłaszcza tu na zachodzie wtórnie pogańskim to duży problem i niekoniecznie chodzi o to że niechrześcijanin tylko o jakieś morale, o chęć życia rodzinnego albo choćby przygotowanie do niego.
    Tu się liczy konsumpcja, nowy model iphona co roku, imprezy, przelotne miłostki i kasa a nie prawdziwe życie.
    Serio to współczuję moim córkom. Ja jeszcze małam wybór ale one?

  • Ja wzięłam ślub jak miałam 25, ale gdybym wcześniej poznała mojego męża, to nie widzę problemu, żebyśmy wcześniej podjęli decyzję o małżeństwie. Owszem, byliśmy studentami, bez własnego mieszkania, ale wierzę, że poradzilibyśmy sobie z Bożą pomocą. Ktoś zapyta jak? A jak radzili sobie moi rodzice w siermiężnych latach PRL-u z czwórką dzieci w małym mieszkaniu, pracując na zmiany, wychowując dzieci na porządnych ludzi, dbając o wychowanie religijne, o edukację, chociaż sami nie mieli wykształcenia? Poradzili sobie i dziś są dumni z tego, że nie słuchali słów krytyki, że mają za dużo dzieci. Mam znajomych, którzy w młodym wieku założyli rodziny i są szczęśliwi i w momencie ślubu byli dojrzali. Uważam,że presja skończonych studiów i świetnej pracy przed ślubem jest trochę nadmuchana. To tylko pozornie jest ułatwienie. Znam pary, które czekały z decyzją o ślubie, bo mieszkanie, kredyt, praca, doktorat. Dziś chcą dzieci i nie mogą. To nie jest wymyślony problem. W dniu ślubu mój mąż nie miał pracy, parę tygodni później znalazł dość dobrą i stabilną. Pierwszego synka urodziłam jak miałam 26 lat, moja mama w tym wieku miała już dwójkę. Teraz jestem tuż przed 30, mam dwójkę dzieci. Mój mąż robi doktorat, ja pracuję w domu, żadne z nas nie cofnęło się w rozwoju, a wręcz mamy teraz ogromną motywację, żeby robić coś sensownego.
  • No bo jak się szuka to się znajdzie. I jak się nie szuka byle czego :)
    Moja najstarsza sie chłopakom bardzo podoba. Mój mąż ją uodparnia na zaczepki, bo chce żeby była mocna dziewczyna a nie żeby za portkami każdymi szła bo ktoś się nią zainteresował.
  • ja tez nie rozumiem podejscia "czy marzycie zeby w wieku 20 lat byly matkami"... otwartosc na zycie z jednej strony ale brak zaufania w o wiele wazniejszej kwestii jaka jest wybor powolania... jesli ktos jest z kims iles lat i zdecydowani na malzenstwo to wiek chyba ma znaczenie drugorzedne... w tym kraju zadnych gwarancji na dobra prace po studiach nie ma... jak Pan Bog powoluje do malzenstwa to poprowadzi wszystko... ja nie mialam pracy po licencjacie( niespelna23), maz wprawdzie 30 ale tez nA POCZATKU DROGI ZAWODOWEJ jakies klejone pol etatu... KATEM U rodzicow.. przez pol roku... bo po slubie od razu oboje po etcie dostalismy.. kredycik mieszkanie... a kuzynki co odkladaly swoje sluby latami pukaly sie w glowe i z troska pytaly czy warto..."skoro nie macie gdzie mieszkac" warto bylo..
  • @apolonia, a ja jestem Twojego zdania w kwestii bardzo młodego macierzyństwa. Bywa - oczywiście- że ktoś w wieku lat 20-22 jest już dojrzały, nie generalizuję, ale ja np. należę do tej części kobiet, która jakoś dojrzała do tego dopiero koło 30-ki (czyli po urodzeniu trzeciego dziecka). Za mąż wyszłam wcześnie po części dlatego, ze chciałam odejść z zatłoczonego domu rodzinnego na swoje, i oczywiście jak każda młoda mężatka, totalnie nie wiedziałam czym jest małżeństwo, że o macierzyństwie nie wspomnę.
    Może powinnam udawać że jest inaczej, ale prawda jest taka, że dla starszych dzieci byłam bardziej jak siostra-opiekunka, niż matka, nie "czułam" w ogóle macierzyństwa, a wręcz było dla mnie udręką, może dlatego tak marzyłam, aby dosłownie uciec do pracy w końcu. Dziś mam porównanie, jak inaczej wygląda macierzyństwo po 30-ce...Wiadomo, dzieci się kocha, nie ma co gdybać, ale generalizować tez nie można, że im wcześniej tym lepiej. Bo bywa różnie.
    Moje dzieci zrobią co będą uważały za stosowne, jeśli zechcą się pobierać i rodzić dzieci w wieku 20 lat - ok, ale jeśli spytają o zdanie, nie będę im kłamać, że wg mnie to taki cudowny pomysł.

    I ta dojrzałość do macierzyństwa absolutnie nie ma nic wspólnego z sytuacja materialną, robieniem kariery czy studiowaniem. Czy dziś jakbym mogła się cofnąć w czasie wyszłabym za mąż tak wcześnie? Pewnie tak. Czy wolałabym kilka lat później zajść w ciąże, gdyby to ode mnie zależało? Tak.

    Takie jest moje osobiste doświadczenie.
    Nikomu nic nie imputuję.
    Po prostu jestem szczera.
  • Zgadzam się, że to indywidualna sprawa, kiedy dla kogo małżeństwo i dzieci, ale każdy kij ma dwa końce. Młode mamy często w sposób naturalny przyjmują macierzyństwo, a widziałam koleżanki koło 30, które ułożyły sobie życie i przyszedł dobry moment na dziecko i... nie odnajdują się w nowej sytuacji. Do tej pory wszystko było poukładane, a teraz dziecko nie rozumie, że ma przestrzegać harmonogramu. Oprócz tego często tacy rodzice dają dziecku co chce bo, przecież oni też wszystko mają. Nie chcę tu generalizować, ale warto spojrzeć z jednej i z drugiej strony.

    A a propos: "... i oczywiście jak każda młoda mężatka, totalnie nie wiedziałam czym jest małżeństwo, że o macierzyństwie nie wspomnę", to wątpię czy ktokolwiek wie, czym jest małżeństwo zanim w nie wejdzie.
  • Moge powiedziec o sobie tak; kiedy mialam lat 20, na malzenstwo jednak chyba nie bylam gotowa - mialam jeszcze fiu bzdziu w glowie, nie bylam psychicznie dojrzala ( teraz zreszta tez jestem jek dzieciuch z siwa glowa:)))) ). Potem warunki mialam, bo wlasne mieszkanie juz w czasie studiow ( dzieki hojnosci i ciezkiej pracy moich wspanialych Rodzicow) - ale z kolei na facetow nie mialam czasu, a jak sie jakis napatoczyl, to tez nieodpowiedni. Potem przez wiele lat bylam zwiazana ( chociaz latwiej to okreslic jako rozwiazek) z facetem zupelnie nieodpowiednim - ja chcialam malzenstwa, ale on ani myslal o powaznym zwiazku ( Reka Boza mnie uchronila - tak to teraz widze). Moj Jedyny czekal na mnie w Szkocji - i to trafilismy wreszcie na siebie wtedy, kiedy ja postanowilam, ze mam dosc facetow po dziurki w nosie i najwyrazniej dola starej panny z kotem jest mi pisana - nawet zaczelam sie oswajac z ta mysla, kiedy ujawnil sie Jimmy:) Tak wiec - nie zawsze da sie zaplanowac cale zycie, czekaja nas rozne niespodzianki na naszej drodze. Fajnie jest zalozyc rodzine wczesnie, nie przecze - bo mlodsi rodzice, bardziej energiczni, poza tym od strony czysto rozrodczej - beda mieli wiecej dzieci, a to tez jest fajne - i dla rodzicow, i dla dzieci, i dla dziadkow. Poza tym - wlasnie - dzieci maja dziadkow i babcie. Jesli sie za malzenstwo i rozmnazanie ( :) ) wezmiemy za pozno, to moze byc tak, jak u nas - biedny Marek jedynak ( chcialby miec rodzenstwo, ale niestety:( ), w dodatku ma tylko jedna Babcie ( no, mial jeszcze prababcie) nie zdazyl wiec poznac wiekszosci starszej generacji. Ale coz, tak sie ulozylo.
  • Pytanie padło w kolejnym watku. Ja mam syna, który za rok bedzie mial 20 lat, wiec nie wiem, czy to sie liczy. Ale absolutnie nie ukladałabym mu zycia, gdyby postanowil w tym wieku sie ożenic. To dorosły facet, swoje decyzje musi podejmować sam. Jesli bedzie mu zalezało i wykaze sie odpowiednimi zdolnosciami i tak w życiu osiagnie sukces tzw. materialny, naukowy itp. Jedno w żaden sposób nie wyklucza drugiego, a ja bym tylko chciała, zeby byl szczesliwy.
  • Kurcze no ja mam prawie 40. Najstarsza ma 15. Potem następna ma 6 lat. W sumie chcialabym zostać babcią przed pięćdziesiątką...
  • Moja koleżanka ze studiów wyszła za mąż w wieku 22 lat i jestem pewna, że po to, żeby uciec z domu. Miała 9 (wtedy) młodszego rodzeństwa, ona była najstarsza, a w artykule o ich rodzinie matka chwaliła się, że z każdym kolejnym dzieckiem było jej łatwiej, bo najstarsze córki pomagały. I tak też ta matka wyglądała - wyluzowana, tak naprawdę wyglądała jakby była w wieku tych starszych córek, za to ta najstarsza - wyglądała na zmęczoną. Dziecko urodziła dopiero chyba z 10 lat po ślubie. Zastanawiam się, czy w ogóle kocha swojego męża, czy po prostu chciała uciec i mieć spokój.
  • Te pytania o te Wasze dzieci, czy też chcecie, żeby wyszły za mąż w wieku dwudziestu lat, to chyba nie dotyczą tego, czy wtrącacie się w czyjeś życie. Ja bardziej to widzę tak - ta kampania już jest jakimś "wtrącaniem", namawianiem, przekonywaniem i to obcych kobiet. Pytanie jest (tak rozumiem), czy taka reklama może przekonać obcych, jeśli nasze własne dzieci, widząc naszą rodzinę, wolą poczekać ze ślubem? Albo czy przekonamy obcych ludzi, jeśli my same, widząc nasze rodziny, wcale tego samego nie życzymy naszym dzieciom?
  • Uważam, że wyszłam za mąż w idealnym momencie, miałam 23 lata i to był ten czas. Może rok wcześniej nie robiłby różnicy.

    Mam też w rodzinie dziewczynę, która wyszła za mąż mając lat 20 i ma się świetnie, kwitnie, matką jest kapitalną, żoną zdaje się też. Prawdą jest, że jej mąż starszy o 6 lat i zarabiający.
    Nie ma prostej recepty, że do dwudziestki piątki przekopane bo dzieciuch, a po trzydziestce przekopane bo coś tam.
    To nie jest kwestia wieku, tylko ogólnej - takiej społecznej - dojrzałości. Czy chcę być dorosły? Bo mnie się wydaje, że większość nie chce. Próbują udawać młodych buntowników nawet, jeśli już łysieją. Nie ma mody na dojrzałość, tylko na szczylowatość.
  • Paryża nie widziałam, dzieci nie zrodziłam...
    Nie uważam, że moje życie jest stracone ;)
  • A w ogóle to ciężki temat...
    Nie wszystko od nas zależy. Trochę tak. Ale nie wszystko.
    W sumie myślę, że taki spot może obrażać moje bezdzietne, samotne koleżanki. Domów wypasionych nie mają, kariera nie jest dla nich bożkiem...są same, starają się żyć w sposób chrześcijański.
    Czasem na jakieś wakacje pojadą, ot cały szał
    Pomagają starzejącym się rodzicom, czasem poniańczą dzieci w rodzinie.

    Dlatego myślę, że taki spot może wywołać łzy bezsilności u osoby, która nie założyła rodziny, a bardzo chciała.

    Jasne, rozumiem, że target ma być inne, te "co mogą, a nie chcą".
    Tyle, że może warto zapytać o dzisiejszy świat, o walkę o przetrwanie w pracy, w liberalnej gospodarce, o samotność, o blokady psychiczne, o niedojrzałość mężczyzn i kobiet, o system wychowania, o samotność w wielkim, a może i w małym mieście etc.
  • A w ogóle myślę, że sytuacja tej babki ze spotu, nie jest taka zła. Powie sobie trudno, nie mam rodziny, ale mam wygodny dom, kasę, pracę, wykształcenie...nie mam najważniejszego, ale mam przynajmniej to, co mam...
  • Więc może ten spot zazdrość wywoła, a nie współczucie? :-/
  • Spot wywoluje glownie wscieklosc.

  • Jezeli kobieta jest sama i nic nie sugeruje, ze kiedys nie byla, to miala do wyboru
    a) nie miec dziecka, bo niby z kim
    b) znalezc nieswiadomego dawce spermy na wakacjach czy imprezie firmowej
    c) dogadac sie z kolega gejem, ze se strzela in vitro.

    Pytanie, co tak naprawde bardziej chrzescijanskie...

    Byc moze spot lopatologiczny, ze najpierw robili te swoje kariery, budowali dom, ale potem jemu sie zachcialo potomka i zlapal laske 20 lat mlodsza, dzieki czemu on ma teraz szczesliwa rodzine, a ona zostala sama w wielkim domu by bardziej przemowil?
    Tak sobie mysle glosno.
  • Fakt, facetom pozostaje wiecej czasu do namyslu, dla kobiety czas biologiczny plynie o wiele szybciej. Stad tez i dramaty.
  • Tyz prowda:)
  • We mnie ten spot budzi pragnienie dalszego ciągu. Co teraz? Co zrobić z tą babką albo co ona ma ze sobą zrobić, żeby nie została stałą pacjentką przychodni leczenia depresji i nie leciała całe życia na antydepresantach?
    Nawrócić się...
    Jeśli to protestantka, to niech spotka szlachetnego pastora...
    a jeśli katoliczka, to może jednak oświadczy jej się kolega z dawnego podwórka
    i już mamy telenowelę

    Albo może rzucić się w wir pracy społecznej, żeby nie czuła się samotna.
  • @MonikaN a dlaczego spot budzi wściekłość?
  • A może nakręcą jakiś spot pozytywny z fajną rodziną w tym spocie itp.
  • Mam pomysł na spot "światełko w tunelu"
    "Ratunek przed rozpaczą"
    "Nigdy nie jest za późno na nawrócenie"
  • Mnie brakuje w tym spocie informacji o etosie pracy.
    Przecież praca to nie tylko robienie kasy?

    Może być też służbą?
    Tak mnie uczyli
    W Kościele też...
  • Właśnie ta babka młoda, nie w takim wieku babki w grupach modlitewnych za mąż wychodzą i dzieci rodzą :D
  • @Aga, ale może ta bohaterka to taka wzorcowa kobieta, która nie miała czasu na bajdy czyli na zakochanie i związki?
    A może nikt nie był dość dobry?

    Tego nie wiemy.
    Z filmu wynika tylko, że kobieta spełniona zawodowo, ustawiona finansowo, żyje w komforcie, do tego dość młoda i zgrabna, bez nadwagi

    Tyle że jakaś samotna taka
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.