Tola tylko powiedz mi czy na pewno to wszystko co dzieciaki mają w tych walizkach jest im potrzebne? Moja na 10 dni kolonii pakuje się w 1 torbę sportową ( spakowana torba jest lżejsza niż jej szkolny plecak) malutki plecak na kanapki picie itp ,jej koleżanka bierze walizka podróżna torbę większą niż mojej i plecak
No ja nie bardzo widzę sens jazd na zieloną szkołę dla uczniów klas początkowych. One idą do szkoly co dzień i mają tam czas na integrację. Na wycieczki jednodniowe puszczam bez zastrzeżeń, tak samo do teatrów. Na obóz wilczkowy też ich puszczę, ale sorry zwiedzać z takimi maluchami to wolę rodzinnie. Np w niedzielę byliśmy w Wilanowie. Nikt nas nie gonił. Moglismy trochę podsłuchać przewodnika innej grupy, część z moich została na warsztaty kaligraficzne a część poszla zwiedzać ogród. Bylo fajnie, bez pospiechu, spokojnie i intergracyjnie dla rodziny. I swoja droga wolę żeby moje dzieci budowały więzi ze sobą na takich wycieczkach niż z dziecmi z klasy. Najmłodsza moja uczennica jest w pierwszej klasie i siedem lat kończy dopiero we wrześniu. Serio powinna jeździć na zieloną szkołę bo inaczej chowam pod kloszem? Naprawdę nie ma mi być szkoda 1500 zł na wątpliwe przyjemności integracyjne moich córek bo zielona szkoła to taka przydatna rzecz w edukacji wczesnoszkolnej?
@hipolit - nie widziałaś tych walizek tak, były dla nich zdecydowanie za ciężkie. Wkurza mnie też takie sprowadzanie wszystkiego do skrajności. Tak, na pewno jak każesz dzieciakowi dźwigać ciężką walizę, to zahartuje mu charakter na całe życie, a jak poczekasz z zieloną szkołą czy koloniami do przykładowo V klasy, to cipciak z niego wyrośnie na sto procent.
Moje dziecko rozpoczęło samodzielne ( obozy/kolonie/zimowiska) wyjazdy nie majac skończonych 7 lat. O ile do miejsca zbiórki dowodziliśmy tak potem radzić musiał sobie sam. Tak, walizki/plecaki dzieci nosiły same. Nie ma tylu opiekunów żeby odciążaly w tej kwestii dzieci. Z drugiej strony jeśli tak młode dziecko jest wypuszczane z domu tzn ze jest na tyle samodzielne ze poradzi sobie z własnym bagażem i obrządkiem wokół siebie. Jesli jeździł z nami to tez miał swój bagaż i sam go sobie nosił. na codzień tez musiał i musi radzić sobie sam nosząc choćby plecak szkolny.
Noszenie walizek, swojego bagażu nie robi z dziecka trwardziela do śmierci ale uczy samodzielności i odpowiedzialności za swoje rzeczy. Natomiast marudzenie ze po wyjeździe dziecko umęczone bo i bagaż ciężki cipe może z niego zrobić
Raczej jak się odzywaja to są Pacyfikowaniprzez rodziców zamozniejszych którym nie żal i niech wyjazd będzie jak najdrozszy=najlepszy... Wszystko przed nami... Jak fa(7) jechała na obóz treningowy z zespołem folklorystycznym miały listę od Pani co trza wziąć, a było to zima to sama nie byłam w stanie jej spakować... Ale jak siadlam na torbie i dopielam to ciągnęła jakoś sama..dwie pary butów zimowych koszulka do treningu na każdy dzień, spodnie na śnieg dresy 2pary, trampki, kapcie, klapkiitp itd.
Szkoła, do której idzie moja córka, wlaśnie na wyjazdach- rekolekcjach opiera swój program wychowawczy, już od pierwszej klasy dzieci wyjeżdżają same na 4-5 dni. Wyjazdy nie są drogie, ani też luksusowe (ciut droższy jest wyjazd zimowy- narciarski). Przyznam, że bardzo podoba mi się ta idea. Zobaczymy jak będzie w praktyce
Ja stałam się minimalistką jeśli chodzi o pakowanie. Serio te dzieci na wyjazdach nie muszą być stale przebierane w czyste ubrania. Moje dzieci co zaloza rano to nosza cały dzień.no wiadomo, to że jak wyleje na siebie zupę to trzeba przebrać ale to od ręki rzecz się przepiera i suszy. Znajomi nas kiedys odwiedzili na trzy dni na wakacjach i mieli więcej bagaży niż ja na ponad dwa tygodnie. Przecież nie jeździ się na totalne odludzie.sa sklepy,apteki ..w razie czego zawsze można coś na bieżąco dokupić No nie wiem może dla niektórych jest fascynujące spakować sobie całe mieszkanie, przewieźć a po trzech dniach rozpakować i ułożyć na nowo na półkach
Jak jest możliwość prania recznego to biorę 7 par majtek, 4 pary skarpet, 2 pary spodni, z 6 t- shirtow, 3 pary krotkich spodni, jedna lub 2 sukienki ( jedna elegancka do kościoła), strój kapielowy 2 ręczniki, piżama albo legginsy + tshirt do spania, pasta do zebow, szczoteczka, mydło, szampon, szczotka do włosów. Zapomniałam o butach. Jedne lekkie, jedne sportowe i jedne do kościoła .
moj syn rozwniez podaczas swojego pirwszego obozu przebral sie tylko raz ! Wszystko wrocilo ladnie zapakowane i jeszcze mu sie rozsypal proszek do prania wiec wszystko ladnie pachnialo
Na pierwszy obóz spakowałam dziecku na każdy dzień t-shirt, majtki, skarpetki, kilka bluz, spodnie długie krótkie po kilka par. Z obozu były codziennie relacje zdjęciowe i patrze a tam - pierwszego dnia Michał w swoim ulubionym t-shircie, drugie, trzeciego i czwartego też (zaczęłam już myśleć, że zgubił bagaż) . Piątego odetchnęłam - zmienił koszulkę . Po powrocie okazało się, że więcej niż połowy rzeczy nawet nie rozpakował. nie był wyjątkiem, podobnie było z większością dzieci, na następny obóz byłyśmy z innymi mamami już mądrzejsze
Mój brat miał podobnie - prawdopodobnie pierwszy raz się przebrał na pierwszej koloni, gdy mama przyjechała w odwiedziny - po 7 dniach. Nawet piżamy z torby nie wyjął
Gdybym miała pakować wszystkim tyle rzeczy, zeby na kazdy dzień mieć komplet, to faktycznie wychodziłaby szafa trzydrzwiowa. Na róznych wyjazdach jednak zwykle jest dostęp do pralki, płatny, ale trudno, jedno czy dwa prania załatwiaja sprawę. Dzieciom pakuję jednak po koszulce na każdy dzień + bielizna i skarpety, jeśli jadą same. Najwięcej miejsca zajmują buty, bo maja i zwykłe i sportowe. Tak czy inaczej nawet w zimie wychodzi plecak lub duża torba + plecaczek wielkości szkolnego z prowiantem i tym co sie nie zmieści. W zimie dochodzą kaski narciarskie, gogle i grubsze ubrania, w lecie np. śpiwór. Sami sa w stanie to nosic bez problemu.
Szkoła, do której idzie moja córka, wlaśnie na wyjazdach- rekolekcjach opiera swój program wychowawczy, już od pierwszej klasy dzieci wyjeżdżają same na 4-5 dni. Wyjazdy nie są drogie, ani też luksusowe (ciut droższy jest wyjazd zimowy- narciarski). Przyznam, że bardzo podoba mi się ta idea. Zobaczymy jak będzie w praktyce
Rekolekcje wyjazdowe od I klasy sp? To formacja domowa takiemu dziecku nie wystarcza?
W naszej osiedlowej szkole nie ma dnia wolnego, dzieci w ramach lekcji idą z nauczycielami do kościoła. W kościele trzeba ich cały czas uciszać.
Oprócz tego, że dzieci najwyraźniej nie są najlepiej wychowane, szwankuje też chyba sposób prowadzenia tych rekolekcji, skoro trzeba uciszać.
Ja w tym roku byłam na takich rekolekcjach po raz pierwszy jako nauczyciel z młodzieżą i przeżyłam pozytywny szok: było jak makiem zasiał. Ale poszli tylko ci, co chcieli (reszta miała lekcje), a poza tym ksiądz wiedział, jak ma mówić, by zainteresować. I pozwalał, a wręcz zachęcał młodzież do wypowiedzi. Byłam szczerze zbudowana zarówno młodymi, jak i księdzem.
W ogóle co to za nazwa: "zielona szkoła"? Jaka szkoła??? Przeciez tam żadnej nauki nie ma.
Niekoniecznie, przecież na takich wycieczkach może być tez zwiedzanie, spotkania np z leśnikami czy ratownikami, ścieżki dydaktyczne, różne zajęcia edukacyjne i sportowe. Oczywiście głównym celem wyjazdu jest zabawa i odpoczynek, ale bez przesady ze skoro nie ma siedzenia w szkolnych ławkach to znaczy ze dziecko się nic nie nauczy. Chyba rodzice w ED powinni wiedzieć to najlepiej?
a skoro wyjazd z rówieśnikami ma być dla 2 czy 3-klasisty okazja do demoralizacji to rozumiem ze dziecko nie może się tez spotykać z nimi poza szkoła? Przecież to porno na komórce równie dobrze może być oglądane na podwórku czy w pokoju...
"Oprócz tego, że dzieci najwyraźniej nie są najlepiej wychowane, szwankuje też chyba sposób prowadzenia tych rekolekcji, skoro trzeba uciszać." ------------ @beatak, to tylko na naszym osiedlu dzieci są źle wychowane oraz co roku mamy jakiegoś nieudolnego rekolekcjonistę. Nie to, co na innych osiedlach, gdzie podczas rekolekcji jest jak makiem zasiał.
W ogóle co to za nazwa: "zielona szkoła"? Jaka szkoła??? Przeciez tam żadnej nauki nie ma.
Niekoniecznie, przecież na takich wycieczkach może być tez zwiedzanie, spotkania np z leśnikami czy ratownikami, ścieżki dydaktyczne, różne zajęcia edukacyjne i sportowe. Oczywiście głównym celem wyjazdu jest zabawa i odpoczynek, ale bez przesady ze skoro nie ma siedzenia w szkolnych ławkach to znaczy ze dziecko się nic nie nauczy. Chyba rodzice w ED powinni wiedzieć to najlepiej?
a skoro wyjazd z rówieśnikami ma być dla 2 czy 3-klasisty okazja do demoralizacji to rozumiem ze dziecko nie może się tez spotykać z nimi poza szkoła? Przecież to porno na komórce równie dobrze może być oglądane na podwórku czy w pokoju...
No właśnie wiem, żeby się czegoś nauczyć trzeba przysiąść za biurkiem. Trudno jest czytać podręcznik i spacerować po lesie.
Dziecko będąc na wyjeździe cały czas jest z rówieśnikami. Gdy nie wyjeżdża, mamy je bardziej na oku, co jakiś czas widzimy się z nim, możemy zainterweniować, przerwać jakieś złe zachowania. Często tez dzieciom na wyjeździe, gdy mają więcej czasu różne głupie pomysły mogą przyjść do głowy.
"Oprócz tego, że dzieci najwyraźniej nie są najlepiej wychowane, szwankuje też chyba sposób prowadzenia tych rekolekcji, skoro trzeba uciszać." ------------ @beatak, to tylko na naszym osiedlu dzieci są źle wychowane oraz co roku mamy jakiegoś nieudolnego rekolekcjonistę. Nie to, co na innych osiedlach, gdzie podczas rekolekcji jest jak makiem zasiał.
Widocznie macie. To Ty pisałaś o hałasie w kościele w czasie rekolekcji. Z moich doświadczeń wynika, że zarówno dobry ksiądz, jak i dobry nauczyciel są w stanie spowodować, że będzie cisza i tyle. Zwłaszcza w kościele.
Najciemniej pod latarnią...najwięcej głupich zachowań dzieci mają blisko domu lub nawet w samym domu... Moje dzieci jeździły na wycieczki i żadnego alkoholu czy pornograficznych filmów nie było... A jeśli będą chciały to naprawdę na wycieczkę jechać nie muszą...
Wycieczki są kosztowne, bo ceny usług i atrakcji są u nas stosunkowo wysokie. Ceny zakwaterowania, przewozu, posiłków Nauczyciele dostają oferty z biur podróży i przedstawiają do wyboru rodzicom, starają sie zawsze wybrać jak najtańsze oferty, ale to rodzice i tak dokonują wyboru. No i jest też trochę tak, że to rodzice oczekują niewiadomo czego? U nas kilka mam zrezygnowało, bo ...jednego dnia nie było obiadu, tylko zaplanowane wyjście z dzieciakami do jakiegoś baru przed obiadokolacją. Alkohol na wycieczkach? Uczniowie czy nauczyciele? Jeśli nauczyciele-to powiem, że to totalna bzdura. Jeśli znalazła się jakaś "postępowa i wyluzowana" pindzia, która piła z uczniami piwo to jest to wyjątek. Podejrzewam, że chodziło o uczniów szkoły ponadgimnazjalnej - ale sorry, 17,18 latek ma już określone nawyki i ten alkohol to raczej nie z powodu tej nauczycielki. Uczniowie? Jeśli już, to ci starsi - ale czy to jest wina nauczyciela? Ma sprawdzać torby? (nie wolno), ma siedzieć po nocach i wchodzić do pokoju? (nie wolno!)
1. Ta sytuacja z nieszczęsną nauczycielką dotyczyła gimnazjum. Była to w ogóle wyluzowana pani, która pracowała nie na cały etat, dla przyjemności, bo miała dobrze zarabiającego męża.
2. To, że w średniej szkole (czy jakiejkolwiek innej) uczniowie piją na wycieczkach, to oczywiście nie jest wina nauczycieli. Jednak to pokazuje jak nieprzyjemnie i dziwnie może być na takich wycieczkach. Wolę zaoszczędzić tego moim dzieciom.
3. Skoro nic nauczycielowi nie wolno, nie dostaje za to dodatkowych pieniędzy, a może mieć kłopoty, to moja rada: niech nie jeździ na szkolne wycieczki!
myślę, że masz wąskie patrzenie na wiele tematów
i sorry że tak ostro pojadę, nie znasz realiów częściej rodzice mają pretensje, że wycieczek nie ma, niż że są drogie, czy że w ogóle są ... tak, że Twoja rada skierowana do nauczycieli słaba jest. I zgaduję, że nauczycielem nie jesteś, a na forum jest ich tu sporo całkiem. Moja obserwacja jest taka, że te 20 - 30 lat temu nauczyciele mieli większego luza, za to dzieciaki mniej świrowały ( nie mówię, że nie świrowały- ale inna była relacja uczeń - nauczyciel) teraz dla odmiany nauczyciel ma sporo wytycznych, znacznie więcej obciążeń, z tyłu głowy bardziej roszczeniowych rodziców, którym i tak nie dogodzisz i dzieciaki, którym wszystko wolno...ale i tak psy wiesza się na nauczycieli - taki ich los
W ogóle co to za nazwa: "zielona szkoła"? Jaka szkoła??? Przeciez tam żadnej nauki nie ma.
Niekoniecznie, przecież na takich wycieczkach może być tez zwiedzanie, spotkania np z leśnikami czy ratownikami, ścieżki dydaktyczne, różne zajęcia edukacyjne i sportowe. Oczywiście głównym celem wyjazdu jest zabawa i odpoczynek, ale bez przesady ze skoro nie ma siedzenia w szkolnych ławkach to znaczy ze dziecko się nic nie nauczy. Chyba rodzice w ED powinni wiedzieć to najlepiej?
a skoro wyjazd z rówieśnikami ma być dla 2 czy 3-klasisty okazja do demoralizacji to rozumiem ze dziecko nie może się tez spotykać z nimi poza szkoła? Przecież to porno na komórce równie dobrze może być oglądane na podwórku czy w pokoju...
No właśnie wiem, żeby się czegoś nauczyć trzeba przysiąść za biurkiem. Trudno jest czytać podręcznik i spacerować po lesie.
Dziecko będąc na wyjeździe cały czas jest z rówieśnikami. Gdy nie wyjeżdża, mamy je bardziej na oku, co jakiś czas widzimy się z nim, możemy zainterweniować, przerwać jakieś złe zachowania. Często tez dzieciom na wyjeździe, gdy mają więcej czasu różne głupie pomysły mogą przyjść do głowy.
Komentarz
Moja na 10 dni kolonii pakuje się w 1 torbę sportową ( spakowana torba jest lżejsza niż jej szkolny plecak) malutki plecak na kanapki picie itp ,jej koleżanka bierze walizka podróżna torbę większą niż mojej i plecak
Najmłodsza moja uczennica jest w pierwszej klasie i siedem lat kończy dopiero we wrześniu. Serio powinna jeździć na zieloną szkołę bo inaczej chowam pod kloszem? Naprawdę nie ma mi być szkoda 1500 zł na wątpliwe przyjemności integracyjne moich córek bo zielona szkoła to taka przydatna rzecz w edukacji wczesnoszkolnej?
Z drugiej strony jeśli tak młode dziecko jest wypuszczane z domu tzn ze jest na tyle samodzielne ze poradzi sobie z własnym bagażem i obrządkiem wokół siebie.
Jesli jeździł z nami to tez miał swój bagaż i sam go sobie nosił.
na codzień tez musiał i musi radzić sobie sam nosząc choćby plecak szkolny.
Noszenie walizek, swojego bagażu nie robi z dziecka trwardziela do śmierci ale uczy samodzielności i odpowiedzialności za swoje rzeczy.
Natomiast marudzenie ze po wyjeździe dziecko umęczone bo i bagaż ciężki cipe może z niego zrobić
Moje dzieci co zaloza rano to nosza cały dzień.no wiadomo, to że jak wyleje na siebie zupę to trzeba przebrać ale to od ręki rzecz się przepiera i suszy.
Znajomi nas kiedys odwiedzili na trzy dni na wakacjach i mieli więcej bagaży niż ja na ponad dwa tygodnie.
Przecież nie jeździ się na totalne odludzie.sa sklepy,apteki ..w razie czego zawsze można coś na bieżąco dokupić
No nie wiem może dla niektórych jest fascynujące spakować sobie całe mieszkanie, przewieźć a po trzech dniach rozpakować i ułożyć na nowo na półkach
Wszystko wrocilo ladnie zapakowane i jeszcze mu sie rozsypal proszek do prania wiec wszystko ladnie pachnialo
Ja w tym roku byłam na takich rekolekcjach po raz pierwszy jako nauczyciel z młodzieżą i przeżyłam pozytywny szok: było jak makiem zasiał. Ale poszli tylko ci, co chcieli (reszta miała lekcje), a poza tym ksiądz wiedział, jak ma mówić, by zainteresować. I pozwalał, a wręcz zachęcał młodzież do wypowiedzi. Byłam szczerze zbudowana zarówno młodymi, jak i księdzem.
a skoro wyjazd z rówieśnikami ma być dla 2 czy 3-klasisty okazja do demoralizacji to rozumiem ze dziecko nie może się tez spotykać z nimi poza szkoła? Przecież to porno na komórce równie dobrze może być oglądane na podwórku czy w pokoju...
------------
@beatak, to tylko na naszym osiedlu dzieci są źle wychowane oraz co roku mamy jakiegoś nieudolnego rekolekcjonistę. Nie to, co na innych osiedlach, gdzie podczas rekolekcji jest jak makiem zasiał.
Dziecko będąc na wyjeździe cały czas jest z rówieśnikami. Gdy nie wyjeżdża, mamy je bardziej na oku, co jakiś czas widzimy się z nim, możemy zainterweniować, przerwać jakieś złe zachowania. Często tez dzieciom na wyjeździe, gdy mają więcej czasu różne głupie pomysły mogą przyjść do głowy.
Moje dzieci jeździły na wycieczki i żadnego alkoholu czy pornograficznych filmów nie było...
A jeśli będą chciały to naprawdę na wycieczkę jechać nie muszą...
i sorry że tak ostro pojadę, nie znasz realiów
częściej rodzice mają pretensje, że wycieczek nie ma, niż że są drogie, czy że w ogóle są ... tak, że Twoja rada skierowana do nauczycieli słaba jest. I zgaduję, że nauczycielem nie jesteś, a na forum jest ich tu sporo całkiem.
Moja obserwacja jest taka, że te 20 - 30 lat temu nauczyciele mieli większego luza, za to dzieciaki mniej świrowały ( nie mówię, że nie świrowały- ale inna była relacja uczeń - nauczyciel) teraz dla odmiany nauczyciel ma sporo wytycznych, znacznie więcej obciążeń, z tyłu głowy bardziej roszczeniowych rodziców, którym i tak nie dogodzisz i dzieciaki, którym wszystko wolno...ale i tak psy wiesza się na nauczycieli - taki ich los