Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Rodzicielstwo przez zabawę

24567

Komentarz

  • Stany stanęły na głowie pod względem tego doszukiwania się wszędzie molestowania. Nie sa dla mnie wyznacznikiem normalności
  • I dziwne zjawisko się rozprzestrzenia
    Dzieci wychowane w domu bez tzw przemocy w wychowaniu , bez kar , i w ogóle bez szeroko pojętych granic w wuchowaniu
    Są często jak najbardziej przemocowe wobec rówieśników uważając że im wszystko wolno


    A ja widzę zjawisko zupełnie odmienne (choć uważam, że wych. całkowicie bezstresowe zwykle nie prowadzi do fantastycznych efektów) - dzieci z domów z "przemocą" lub przemocą są zdecydowanie bardziej przemocowe, naśladują rodziców i wydaje im się, że pewne zachowania są zupełnie normalne, akceptowane, wręcz pożądane. Możliwe, że odmienne spostrzeżenia wynikają z różnego rozumienia przemocy - za przemoc nie uważam zabraniania dziecku siedzenia przy komputerze, kiedy ma złe oceny, ani wysłanie go do pokoju za to, że zachowało się źle. Piszesz @Małgorzato zarówno o przemocy w wychowaniu, jak i granicach, to są dla mnie wręcz krańcowo różne sprawy :)
    Ale jeśli chodzi o rzeczywistą przemoc - to ja zdecydowanie widzę to, że "przemoc rodzi przemoc".
  • @Aga85 zgubiłam notatki :)
    ale sposób zabawy którego tam uczą (konkretne techniki prezentujące w gestach otwartość / przyjazność, unikanie konfliktów) ma rozładowywać napięcie. Kilka, kilkanaście minut takiego "wydziczenia się" na podłodze w tym duchu ma zapewnić cele statutowe.
    Cała sztuka polega na tym, że nie jest to szarpanka. Zasady obowiązują bardziej rodziców niż dzieci. Jedyna zasada jaką pamiętam wobec dzieci, że musi dobrowolnie chcieć się przyłączyć do zabawy.
    Zaawansowani użytkownicy (ale na podstawowym kursie o tym mówią) są w stanie "spacyfikować" delikwenta tak, że te wszystkie negatywne rzeczy o których piszesz @Jutka, na które dzieci mają w zabawie zwyczajnie ochotę się "neutralizuje".

    Myśmy byli tu: http://www.fundacjaodnowa.org/original-play-informacje/
    Może tam doczytasz coś więcej.

    Na mnie bardziej niż cały kurs, wrażenie zrobił sposób w jaki dorosły kończy "zabawę". Genialnie wypowiedziana formuła oparta na przykładzie tego co było wcześniej pokazująca czym jest prawdziwa zabawa a czym przemoc. Bardzo wychowawcza i można się nań powołać wielokrotnie kiedy dzieci przekraczają granice bawiąc się między sobą już poza pierwotną zabawą.
  • @wiesia
    A w jaki sposób dorosły kończy zabawę? Zaintrygowałaś mnie :) No chyba, że to opatentowana formuła tylko dla uczestników ;)
  • @Mle, no właśnie obawiam się, że to już tylko dla członków sekty ;)
  • @Malgorzata
    Teraz ja - dziękiiiiii :)
  • OT odnośnie placów zabaw (ja też nie lubię, no nie cierpię tej atmosfery, ale czasem się chodzi, cóż):

    Na placu my i dziadek z wnuczkiem (ten typ, co to ciągle"Uważaj, bo spadniesz", "Nie skacz z tego" albo "Pobrudzisz się!").
    Moja pięciolatka bawi się w mamę gdzieś przy ogrodzeniu. Ponaddwulatka hasa samopas po placu, wspina się po schodkach na zjeżdżalnię. Ja beztrosko gugam sobie na ławce przy wózku najmłodszej.
    - A nie spadnie onaaaa tammm??!!! - zagaduje dziadek w lekkim stresie.
    - Nie wiem, to się dopiero okaże. - uśmiecham się uprzejmie, a pan się zapowietrza :D
    Podziękowali 1Katia
  • Ja myślę, że jeśli rodzice opędzają się od dzieci, pakują do żłobka po macierzyńskim, przebywają z dzieckiem w weekendy, ale wtedy ono też zakłóca ich plany, to muszą z mądrych książek się dowiadywać, jak być z dzieckiem.

    Normalni rodzice takich wskazówek nie potrzebują, tyle, że tych normalnych coraz mniej.......
  • Częściej było starsze rodzeństwo...
  • Najpierw się krytykuje, potem się docenia
  • Nie wszyscy na ludzi wyrośli.Ja miałam ciężkie dzieciństwo i o ile ja i jedna siostra z siódemki dzieci wyszliśmy na ludzi (mimo silnych przejawów DDA w życiu codziennym) to reszta mojego rodzeństwa na ludzi nie wyszła.Dziadek był terrorem w domu,moj ojciec bił mamę i nas ,oraz moi bracia powielają lub powielali bo są rozwodnikami już ,te same "wzorce" .Ja potrzebuje czasami usłyszeć lub przeczytać co jest normą a co nią nie jest.A ta książka pomogła mi w pewnym sensie zapobiegać histerii dwulatki,a ona potrafi się tak nakręcić że po chwili już sama nie wie o co płacze .Pomogła zrozumieć co może czuć małe dziecko w tedy kiedy zachowuje się w dany sposób.
    Wiele razy odczuwalam takie kpiace "dzieci tak zawsze miały,robily,nie wiesz"? A no nie wiem bo w moim domu się nie śmiało z dzieckiem,nigdy ani mama ani tata nie przytulili ,nie laskotali.Niektorzy dopiero teraz w dorosłości uczą się co jest normalne :)
    Podziękowali 1Katia
  • Nie wszyscy na ludzi wyrośli.Ja miałam ciężkie dzieciństwo i o ile ja i jedna siostra z siódemki dzieci wyszliśmy na ludzi (mimo silnych przejawów DDA w życiu codziennym) to reszta mojego rodzeństwa na ludzi nie wyszła.Dziadek był terrorem w domu,moj ojciec bił mamę i nas ,oraz moi bracia powielają lub powielali bo są rozwodnikami już ,te same "wzorce" .Ja potrzebuje czasami usłyszeć lub przeczytać co jest normą a co nią nie jest.A ta książka pomogła mi w pewnym sensie zapobiegać histerii dwulatki,a ona potrafi się tak nakręcić że po chwili już sama nie wie o co płacze .Pomogła zrozumieć co może czuć małe dziecko w tedy kiedy zachowuje się w dany sposób.
    Wiele razy odczuwalam takie kpiace "dzieci tak zawsze miały,robily,nie wiesz"? A no nie wiem bo w moim domu się nie śmiało z dzieckiem,nigdy ani mama ani tata nie przytulili ,nie laskotali.Niektorzy dopiero teraz w dorosłości uczą się co jest normalne :)
  • Rozumiem trend krytyki opakowania wszystkiego w teorie.

    Z drugiej str jak ktoś ma ochotę wychowywać przez zabawę to warsztaty Original Play polecam - trochę konkretów i niesprzeczne z chrześcijaństwem itd.
    Kto bogatemu zabroni? :)
    PS. Książek z wątku nie czytałam bo niuejżdżem pedagogicznym mi trącą (mogę się mylić).

    Co do Rodziców to wzoruję się na nich - czytali książki wychowawcze.
  • @Dominikaa z tej strony na to nie patrzyłam. Współczuję
  • Małgorzata, Ty od pierwszego dziecka miałaś mądrość jak karmić, wychowywać, a wcześniej jak samej żyć, układać sobie życie, jak wybierać? Fajnie się krytykuje tych, co sięgają po książki czy idą na kursy, jak się już ma te doświadczenia, po iluś latach życia w małżeństwie, mając ileś wychowanych dzieci - nieważne skąd zdobyte i kiedy, ale już zdobyte. Jeden ma taką rodzinę, gdzie nauczy się wszystkiego mimo woli, inny nie będzie miał szans na wyniesienie z domu różnych rzeczy potrzebnych w życiu. Czasami wychodzi się na "ludzi" nie dzięki rodzicom, ale mimo ich przekazów. I patrząc na to, co się dzieje, na totalną krytyką każdego aspektu życia przez media trzeba mieć od samego początku silną osobowość i/albo niezwykle silne wzorce w domu. Jak tego nie ma, to człowiek na początku idzie chwiejąc się i próbując łapać to i owo zanim mocno i pewnie stanie na nogach.
  • A ja myślę, że to kwestia wzorców. Jeśli człowiek czegoś się nie nauczy od własnych rodziców, później musi uczyć się z książek. I chwała, jeśli dostrzeże swoje braki i uczyć się zechce.
    -------------

    racja
  • a skąd się bierze silna osobowość?
  • myślałam, że wiesz
    od rodziców się dostaje, z domu rodzinnego

    ale nie każdy ma taki dom, który akurat taką osobowość "wyprodukuje"
    i wtedy książki się przydają, albo wsparcie jakieś inne żeby to chociaż "wyrównać"
    wg mnie najlepiej jakaś terapia, bo książki tak głębokiej przemiany nie są w stanie wykonać
  • @Dominikaa, ja też dziękuję za Twoje słowa, bardzo mnie wzruszyły.
  • edytowano lipca 2016
    @Tola
    to wzajemne nakręcanie się - masz rację, że istnieje - ale ono też bierze się z kompleksów, a te z kolei właśnie z cech osobowościowych - z tej niepewności siebie, tego, co się robi, w co się wierzy.
    Może coraz więcej jest takich ludzi niepewnych?
    ale czy rzeczywiście książki poradnikowe, czy kursy są przyczyną ich niepewności, czy raczej są one odpowiedzią na tę niepewność?
  • edytowano lipca 2016
    Myślę, że kursy/poradniki mogą dać jakąś pewność, choć nie będzie to taka pełna pewność wynikająca z silnej osobowości (wyniesionej z domu), ale jakby "proteza" takiej pewności.

    Jak jesteś niepewny, ale się naczytasz to na jakiś czas ci starcza, potrafisz sobie i innym uzasadnić takie a nie inne postępowanie i jest jakiś spokój. (Dopóki, ktoś nie potrafi uzasadnić jeszcze lepiej czegoś zupełnie innego ;) )
  • Moze zabrzmi trywialnie, ale mysle, ze to milosc daje sile. Nawet jak sie mialo srednie dziecinstwo, mlodosc, a znajdzie sie dobrego meza/ zone to duzo mozna przepracowac i znalezc w sobie ta pewnosc. Takie mam obserwacje wsrod znajomych. Dobre malzenstwo, ta pewnosc, ze on i ja, na zawsze, wszystko jedno co bedzie daje grunt pod nogami.
  • edytowano lipca 2016
    Zabawy z dziećmi kultywowane przez rodziców od wieków to jest bujda na resorach. To jest wielce nowomodne i dotyczyło tylko tych grup społecznych, które nie musiały zasuwać cały dzień, by mieć co do garnka włożyć. Na wsi, gdzie dzieciaki od 5 roku życia leciałyna pastwiska to była totalna abstrakcja. http://yadda.icm.edu.pl/yadda/element/bwmeta1.element.desklight-5c72c102-42dc-4153-8617-1aba358172b8/c/Monika_Nawrot_Borowska_Zabawy_dzieci_na_wsi_polskiej.pdf


    W społeczności ziemiańskiej:
    https://repozytorium.amu.edu.pl/bitstream/10593/13400/1/4.pdf

    Stosunkowo rzadko znajdujemy we wspomnieniach opisy wspólnych zabaw dzieci
    z rodzicami. Można przypuszczać, że rodzice mieli swoje, dorosłe i poważne sprawy,
    które nie pozostawiały na wspólne spędzanie z dziećmi wiele czasu. Jeśli już rodzice organizowali dzieciom zabawy czy brali w nich udział, to częściej były to matki. Aleksandra Ostroróg-Sadowska, matka czwórki dzieci – trzech synów i córki szczególnie troszczyła się o ich zabawy i rozrywki, odbywane po zajęciach lekcyjnych. Najchętniej organizowała im czas na świeżym powietrzu – latem długie spacery, wyścigi konne, zajęcia gimnastyczne, zimą saneczki, jazda na łyżwach, a także lekcje tańca, kinderbale, teatry amatorskie. Janina z Puttkamerów Żółtowska w swoich wspomnieniach przywoływała obraz matki, która dla zabawienia córki opowiadała jej własne wspomnienia z dzieciństwa – zabawy z rodzeństwem w parku, podróże konne, sypianie na sianie pokrytym dywanami, w walizkach. Jednak opisując ojca, wspominała go jako zjawisko nieuniknione, ale niezrozumiałe. Prawie ciągle wyjeżdżał do Wilna, a w domu zajmował stanowisko nieprzystępne i trochę groźne. Pamiętnikarze zdecydowanie rzadziej wspominają wspólne zabawy z ojcami, a jeśli już o nich piszą, podkreślają wyjątkowość tej sytuacji. Z pewnością spowodowane było to faktem, że mężczyźni rzadziej przebywali w domach, zajęci zarządzaniem majątkami, interesami sprawami gospodarskimi, narodowymi.
    Władysław Jan Grabski wspominał rzadkie spotkania z ojcem i wspólne z nim
    zabawy: Tatusia rzadko oglądamy, przyjeżdża i odjeżdża, a gdy przebywa z nami jest […] nie taki miękki i wesoły jak mamusia, jest poważny, nawet wtedy, kiedy się z nami bawi. Tylko z nami potrafi się bawić, na przykład gdy mamusia proponuje: pobaraszkuj Włado z Władziem, wolno mi wtedy wspiąć się na łóżko, gdzie tatuś-Włado jeszcze leży, turla mnie po kołdrze i zaśmiewamy się.
  • A propos kursów to ja się czuję naciągnięta: zapłaciliśmy kupę kasy za akademię familijną no i moim zdaniem porażka.

    Czytałam kiedyś jeden poradnik, dopiero po roku zobaczyłam jakie tam bzdury były napisane. Obecnie sama już nie mam koncepcji co robić. Do poradników się zniechęciłam. Zastanawiam się, czy pomocna nie byłaby rzetelna wiedza pedagogiczna (co dla dziecka w danym wieku jest normalne i z czego wynika). Można wtedy własnych rozwiązań szukać.
  • To raczej wiedza rozwojowa niż pedagogiczna. Pedagogika to zbiór różnych teorii bardziej. Inna rzecz, że rozwojówka to też uśrednienie tylko. Nic nie zastąpi zwyczajnej czujnej obserwacji własnego dziecka, jego potrzeb, rozwoju, nabywania kompetencji.
  • A ja widzę ze problem jest gdzies po środku..
    Rodzice wg mnie powinni z czasem nabierać tej umiejętności do wychowywania swoich dzieci, myśle ze każdy ma to gdzies zakorzenione. Jeden łatwiej drugi trudniej ale to odnajdzie.
    Tylko ta rzeczywistość wszystko utrudnia. Ta pewność gdzies zostaje odebrana. Kiedys był jeden model a teraz jest wiele rozwiązań. Wiele głosów, każdy ma swoje racje. I rodzic nie wie juz czym sie kierować. Sięga po poradniki.
    Ja tak to widzę. Kiedys ta wiedza była przekazywana z pokolenia na pokolenie a teraz tak jak to @Malgorzata pisała, to co stare jest niemodne. Nie mogą wiec babki i matki przekazywać wiedzy nt wychowywania dzieci bo ten autorytet ich jest podważany przez "specjalistów".
  • edytowano lipca 2016
    Niektóre babki i matki też nie miały wiedzy, i też czytały poradniki. Nie wiem do jakich czasów chcemy się cofnąć do ostatniej niedzieli może ;) :
    " Radujcie się wraz z Jerozolimą, weselcie się w niej wszyscy, co ją miłujecie. Cieszcie się z nią bardzo wy wszyscy, którzyście się nad nią smucili.
    Ażebyście ssać mogli aż do nasycenia z piersi jej pociech; ażebyście ciągnęli mleko z rozkoszą z pełnej piersi jej chwały.
    To bowiem mówi Pan: «Oto skieruję do niej pokój jak rzekę i chwałę narodów jak strumień wezbrany.
    Ich niemowlęta będą noszone na rękach i na kolanach będą pieszczone. Jak kogo pociesza własna matka, tak Ja was pocieszać będę; w Jerozolimie doznacie pociechy. "
    Podziękowali 1Katia
  • edytowano lipca 2016
    Fajnie to napisałaś Gośka.
    Racja z tym podążaniem.

    Rzeczywiście mam w pamięci bardzo duzo momentów gdy siedziałam np z mamą lub babcią godzinami gdy pracowały szyjąc na maszynie. Nie nudziłam sie. Bardzo to lubiłam. Albo wlasnie chodzenie na jagody.
    Jakos nie przypominam sobie zeby ktos ze mną non stop przesiadywał na podwórku. Sama z kuzynami sie bawiłam.

    Tratwę żeśmy budowali zeby po bagnie za domem popływać

    X_X

    Chyba bym oszalała gdyby moje dzieci to zrobiły ;-)

    Ale to ja chodziłam ciekawska za dorosłymi a nie oni za mną wymyślają mi animacje.
  • Myślę, że zmuszanie się do jakiś rodzajów zabaw z dzieckiem wbrew własnemu temperamentowi i gustom jest traumą dla rodzica. Szczerość jest też ważna. Mogę pograć w rummikuba ale nie w chińczyka, mogę zrobić córce koronę z papieru w 15 minut, ale nie będę bawić się w teatrzyk kukiełkowy. Trzeba umieć się cieszyć życiem i potrafić to pokazać dzieciom. Wiadomo gnicie przed ekranem nie jest dla nikogo budujące, ale udawanie, że też się jest przedszkolakiem jest jakieś dziwne.
  • Taka prosta sprawa: przeważnie rozmawiam z dziećmi jak z dorosłymi, i jak nie rozumieją to tłumaczę dalej. One są bardzo mądre te dzieci, tylko emocje mają mniej stabilne i leniwsze są ode mnie. I teraz są osoby, które uważają, że do dziecka trzeba mówić na dziecięcym poziomie. Za 20 lat na kozetce usiądzie obywatel u psychologa:
    - opcja 1: "moi rodzice zawsze mnie traktowali jak przedszkolaka, nie traktowali mnie na serio" ,
    -opcja 2: "moi rodzice zbyt dużo ode mnie wymagali, nie pozwolili być dzieckiem, ciągle czułem, że nie nadążam za ich oczekiwaniami".
    I wtedy warto znać języki i mieć kurs na paralotnię...
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.