Joanna, tak już jest, że ludzie narzekają. Czasem i na męża i dzieci, choć kochają nad życie nie słyszałaś np. Mamy niemowlaka, która narzeka na niewyspanie?
NO ja wiem, że ponarzekać trzeba i troszkę ostracyzmu też podnosi samoocenę, ale potrzeba samorozwoju albo jest trochę wydumana, albo reszta Maslowa jest wciąż niezaspokajana w Polsce B.
Ja szanuję pracę kobiet, np. rehabilitantki do której chodzimy, fajnie że ktoś tę pracę robi. Fajnie, że ja kobieta mogę iść na takie leczenie i że ona kobieta może wykonywać taką pracę. Ale jeśli struktura społeczeństwa się nie poprawi, to moja prawnuczka nie będzie mogła spod czadoru nosa wychylić, a tym bardziej chodzić na takie bezeceństwa. Wrócimy właśnie do systemu gdzie wdowa z 8 dzieci bez pomocy ze strony rodziny będzie głodować. Dlaczego? Może dlatego, że z obawy przed utratą pracy pani rehabilitantka dzieci ma szt. 1. (to nie jest historia autentyczna, ja chodzę do pana rehabilitanta). Może jest bezpłodna już, może jest samotna, może pracuje by to jedyne dziecko wyżywić, bo nikt inny jej nie pomoże. Pani rehabilitantce wybaczamy, ona ma powody. Ale jeśli są kobiety, które nie rodzą więcej bo ich praca jest zbyt dużym źródłem rozwoju, inspiracji, poszerzania horyzontów i dzięki temu ich pojedyncze dzieci będą miały więcej wartościowych doświadczeń to niech przynajmniej wiedzą, że są ostatnimi beneficjentkami systemu. Po nich za 2 -3 pokolenia będą tylko ofiary.
@kociara przykład matki, ktora musi, i jakos sobie w takiej sytuacji radzi, chyba ma maly związek z dyskusja. Tutaj jest po prostu przekazywane doświadczenie, ze w trudnej sytuacji trzeba sobie jakos poradzić, nie można załamywać rąk, w zyciu nie można miec wszystkiego itd. Ale to równie dobrze można pokazac, np. opiekując sie przewlekle chorym członkiem rodziny.
Mnie się wydaje , że do przekazania etosu pracy wystarczy jeden rodzic pracujący, u nas to jest mój mąż. Dzieci mają prawie nabożny stosunek do jego firmy, nawet padł pomysł (od młodszego syna) żeby tort urodzinowy dla taty ozdobić logo firmy. Nawet jest ogólnopolska liga piłkarska pracownicza, raz w roku są zawody, gdzie spotykają się setki osób z rodzinami. Ja przekazuję etos podróży, książek Wychowuję religijnie, uczę etycznych wyborów, pilnuję żeby się nie obijali, szczególnie gdy brak mleka do kawy
Mnie się wydaje ze ten obraz zadbanej matki pracującej wracającej z pracy z usmiechem do lśniącego domu za rączkę z dzieciakami to conajwyzej prawdziwy jedynie z reklam jest....
U mnie PRAWIE tak jest. Znaczy z uśmiechem za rączkę. ... ale dom prawie nigdy nie jest lśniący. ... a mój samochód. ....... ykhy....
Jestem bardzo zadowolona jak po pracy i szkole odrobimy wszystkie lekcje, poćwiczymy ortografie... usmaze kotlety na następne dwa miesiące i umyję gary i blaty w kuchni. Wtedy jest zazwyczaj 20.00 i czytamy książkę albo puszczam bajkę. Cały nasz swiat
Taka idylla pracującej mnie.
Żeby wyjechać w góry na dwa dni i dobrze się do tego przygotować to musze przestać całkiem sprzątać i tak kilka dni z rzędu. Tak więc poszerzam swoje choryzonty zazwyczaj wkopujac bałagan do garderoby. Albo najmująć panią do sprzątania do czarnej roboty
Wymyśliłam sobie ze zasłonę wstawię we drzwi. Żeby pozory byly
No ale mnie spotkał cud otrzymania pracy na 1 zmianę. Nawet nie chce wiedzieć jak relacja z dziećmi wygląda przy wielozmianowosci... Widywalam na osiedlu
Tak trochę obok tematu. W rodzinie męża kobieta założyła garmażerkę w małym mieście, gdzie spore bezrobocie i ogólnie brak perspektyw. I prosperuje świetnie. Poza codzienną sprzedażą na duże zarobki na cateringu. Na pewno trudno jest obecnie na rynku pracy, dlatego myślę, że mogą "wygrać" osoby o niebanalnym hobby, potrafiące wyłapać zainteresowanie na jakieś wyroby, na konkretną wiedzę. Również osoby elastyczne, które potrafią mocno wczuć się w rynek. Patrzę np. na swojej ulicy ktos założył sklep z renomowaną odzieżą męską, drogą, wiadomo. Nikt do tego sklepu nie chodzi i nie kupuje. To po prostu nie miejsce na takie produkty. Z tym musiałby iśc do centrum, na deptak. Ale już sklepik ze słodyczami, z bogatą ofertą, prosperuje nieźle.
Nie wiem kto ma pretensje? Na lumpeksy jest ograniczony popyt jak na wszystko. Rynki są nasycone. Wszystkie nadliczbowe lumpeksy upadają po roku. Jestem po Akademii Leona Koźmińskiego, wiem jak funkcjonuje gospodarka, miałam i mikro- i makro- ekonomię. Nie przeniosę się do Warszawy póki mąż ma dobrą pracę tu. Do pewnych parametrów progowych nie opłaca się pracować w tym mieście i tyle. Sens by był urodzić jeszcze jedno dziecko.
Pracowałam na zmiany-caly dzień albo całą noc 12godz. Z tym,że mam najstarsze dzieci duże na tyle żeby się zaopiekować młodszymi,oraz babcię i dziadka na każde zawołanie mieszkających 5 min.drogi ode mnie. Z nami w domu,na innym pietrze mieszka jeszcze dorosła osoba,siostra męża. Dlatego było to możliwe. Inaczej nie wyobrażam sobie jak mogłabym to ogarnąć,ani jak mogłabym zostawić dzieci i spokojnie pracować. Plus takiej pracy to inne dni wolne,kiedy cały czas byłam w domu,mogłam nadrobić zaległości w praniu,sprzątaniu itp. AE przy 4 dzieci o odsypianiu nocnych dyżurów można zapomnieć... Był czas,że pracowałam w domu jako montarzystka filmów, fajna praca,ale tak jak ktoś wcześniej pisał, trudna,gdy dzieci są w domu i trzeba wszystko zrobić. Jak szłam na dyżur to mnie nie było i inni co nie co robili za mnie. Jeśli pracowalam w domu to zawsze ktoś coś potrzebował, większość obowiązków i tak musiałam zrobić sama,a filmy montowałam zarywając noce,co miało fatalne skutki dla życia rodzinnego,mojego nastroju,wydajności i relacjach z najbliższymi. Szybko musiałam zrezygnować,bo tak się nie dało żyć. Podejmowała jeszcze inne próby "zarobkowe" po drodze. Dlatego mam przekonania jakie mam. Najlepsze dla rodziny,dzieci,harmonię, spokój,radość,szczęście rodzinne są te lata kiedy jestem z dziećmi w domu i nie pracuję zawodowo, mimo,że finansowo bywało czasem bardzo trudno. Z moich bogatych doświadczeń każda praca kobiety odbija się na relacjach z dziećmi i jest to więcej negatywów niż pozytywów. Coś za coś. Te wszystkie horyzonty,szanse itp.nie są warte chwil kiedy się ma czas być z dziećmi,rozmawiać,obserwować jak rosną, zmieniają się,towarzyszyć im na co dzień,z nimi robić różne rzeczy,przeżywać codzienność. One tak szybko rosną i odchodzą...
No nie, nie moze byc tak ze zalogowal się tu ktoś kto ma inne poglady niz większość na forum a nie chce mu sie pisac. Karramba pewnie ma teraz z was niezly ubaw ale nie banujcie, mnie tez często dziekuje za wpisy i jesli przestanie to co będzie z moim samopoczuciem i dowartościowaniem, wiesz malgorzata jak na to pomagają te lajki...no przecież ze doskonale wiesz
Wiesz,Paprotka, mysmy tu juz niejedno widzieli. To nie paranoja, to doswiadczenie. Choc oczywiscie moze byc tak, ze karramba lajkuje, bo czyta dla beki, a pisac jej sie nie chce. brawo karramba. Badz jak karramba.
No teraz to jużeście pojechali. W przypadku nicków nie ma czegoś takiego jak błędy w powszechnym rozumieniu. "Błędy" w nickach zazwyczaj są zamierzone. Zwracam uwagę, że conajmniej kilka nicków prgowych jest "błędnie" napisanych
Wszyscy z błędami w nickach są podejrzani! Na pierwszy ognień idzie @Malgorzata! A zaraz za nią, wszyscy, co się piszą małą literą - kto to widział, żeby nazwa własna zaczynała się od małej litery?
@Tusia, ale przecież nikt nie mówił, że tylko praca daje doświadczenia. Daje inne, takich, których się w domu nie zdobędzie. Te, które kobieta zdobywa w domu, są inne, pod wieloma względami bardziej cenne.
@Katarzyna - ale kto niby mówił, że "Tymczasem to wygląda zupełnie inaczej. Przychodzi tu taka młoda ideowa osoba z trójką/dwójką małych dzieci i uświadamia nas, że "matka, która nie pracuje/nie pracowała nie będzie tak dobrą matką, jak ta, która ma doświadczenie pracy zawodowej". Ja na pewno tego nie mówiłam. Ja mówiłam jedynie, że sama uważam pracę zawodową za wartościową, a rezygnację z niej za duże ryzyko. Gdy ktoś to odebrał inaczej, to już kwestia tego, co sam sobie dopowiedział.
@Małgorzata, zgadzam się że rola mężczyzny jest bardzo ważna. Tutaj wypowiadają się głównie kobiety, dlatego chyba temat automatycznie zszedł na nie. Przy czym nie uważam, by samotne matki nie mogły ze swoimi dziećmi stanowić rodziny i przekazywać im wartościowych doświadczeń, bo znam kobiety, które zostały postawione w takiej trudnej sytuacji i poradziły sobie z nią genialnie.
Ps. Nie wiem, kto to "Karramba", nie wymyślajcie teorii spiskowych. Każdy może mieć swoje poglądy, nie wiem, dlaczego wiele osób jest tak "ciętych", na inaczej myślących niż oni...
@Katarzyna - ale kto niby mówił, że "Tymczasem to wygląda zupełnie inaczej. Przychodzi tu taka młoda ideowa osoba z trójką/dwójką małych dzieci i uświadamia nas, że "matka, która nie pracuje/nie pracowała nie będzie tak dobrą matką, jak ta, która ma doświadczenie pracy zawodowej". Ja na pewno tego nie mówiłam. Ja mówiłam jedynie, że sama uważam pracę zawodową za wartościową, a rezygnację z niej za duże ryzyko. Gdy ktoś to odebrał inaczej, to już kwestia tego, co sam sobie dopowiedział.
Mam wrażenie, że Twoje słowa, że "matka niepracująca wielu ważnych i wartościowych doświadczeń nie będzie w stanie dziecku przekazać, bo sama nigdy nie miała możliwości ich przeżycia", nie tylko ja odebrałam jako sugestie, że ta, co doświadczyła pracy ma większe szanse być lepszą matką (bo może przekazać te ważne i wartościowe doświadczenia). Jeśli miałaś na myśli coś innego, to chyba bardzo niefortunnie to ujęłaś.
Co do ryzyka związanego z rezygnacją z pracy zawodowej - życie jest nieodłącznie związane z ryzykiem. Każda decyzja, którą podejmujemy lub którą pozwalamy podjąć za nas innym, pociąga za sobą jakieś ryzyko. Jeśli studiujesz i inwestujesz w rozwój kariery zawodowej - ryzykujesz, że nie zdążysz założyć rodziny. Jeśli młodo zakładasz rodzinę nie mając wykształcenia i doświadczenia zawodowego, ryzykujesz, że po odchowaniu dzieci będzie Ci trudniej odnaleźć się na rynku pracy. Rezygnujesz z pracy, żeby wychowywać dzieci - ryzykujesz brak emerytury. Rezygnujesz z wychowania dzieci na rzecz rozwoju zawodowego - ryzykujesz, że twoje dzieci wychowa ktoś inny, nie koniecznie tak, jak byś sobie tego życzyła. Wychodzisz za mąż za pierwszego faceta, który Ci się spodobał - ryzykujesz, że to nie ten najlepszy. Przebierasz w facetach i nie możesz się zdecydować - ryzykujesz, że dożyjesz w staropanieństwie menopauzy. Wychodzisz na ulicę - ryzykujesz, że rozjedzie cię samochód Pozostajesz w domu - ryzykujesz, że w razie trzęsienia ziemi zginiesz pod gruzami, itd. To uproszczenia, oczywiście.
@Katarzyna Cóż, myślałam, że jeżeli napiszę coś, to każdy odbierze to dosłownie, a nie "doda" od siebie. Niestety, od wielu postów staram się wytłumaczyć, że osoby, które odebrały ten tekst inaczej, dopowiedziały sobie coś i teraz się przed tym bronią, chociaż nikt im tego nie mówi.
Nigdzie nie pisałam, kto będzie lepszą matką, jedynie to, że pracować zawodowo warto (jeśli jest taka możliwość) bo w ten sposób można poznać i doświadczyć różnych rzeczy, innych niż te, które mamy w domu. (Co nie znaczy, że kobieta w domu nie ma żadnych doświadczeń wartościowych, ma ale inne)
Z tym ryzykiem masz rację, przy czym uważam że nie ma sensu oscylowanie między skrajnościami, ważne jest wypracowanie pewnej "równowagi" w życiu, chociaż czasem jest to ciężkie.
@Ola_g, ale co napisałam takiego niefortunnego? Przecież zdanie "pewnych rzeczy nie przekaże" nie znaczy "jest gorszą matką", ani "nie przekaże NIC wartościowego" (bo przecież może przekazać wiele innych rzeczy). To, co napisałam, należy interpretować dosłownie, a nie poprzez dopowiedzenia, nadinterpretacje, naprawdę tak to trudno zrozumieć?
Przecież nie stosowałam tu żadnej ironii, specyficznego stylu... Dlatego czasami warto potraktować to, co ktoś napisał zwyczajnie, dosłownie, powstrzymać się z nadinterpretacją i rozbuchanymi emocjami, nie doszukiwać się bez powodu obrazy, drugiego dna. Ewentualnie dopytać.
Kluczowe jest słowo "ważne" . Otóż matka wychowująca dzieci jest w stanie przekazać wszystkie ważne rzeczy bez względu na to czy pracuje zawodowo czy nie. Czy przekaże, czy nie, to inna sprawa.
Komentarz
U mnie PRAWIE tak jest. Znaczy z uśmiechem za rączkę. ... ale dom prawie nigdy nie jest lśniący. ... a mój samochód. ....... ykhy....
Jestem bardzo zadowolona jak po pracy i szkole odrobimy wszystkie lekcje, poćwiczymy ortografie... usmaze kotlety na następne dwa miesiące i umyję gary i blaty w kuchni.
Wtedy jest zazwyczaj 20.00 i czytamy książkę albo puszczam bajkę. Cały nasz swiat
Taka idylla pracującej mnie.
Żeby wyjechać w góry na dwa dni i dobrze się do tego przygotować to musze przestać całkiem sprzątać i tak kilka dni z rzędu.
Tak więc poszerzam swoje choryzonty zazwyczaj wkopujac bałagan do garderoby.
Albo najmująć panią do sprzątania do czarnej roboty
Wymyśliłam sobie ze zasłonę wstawię we drzwi. Żeby pozory byly
Widywalam na osiedlu
Luźno biegające dzieciaki. ..
Dlatego było to możliwe. Inaczej nie wyobrażam sobie jak mogłabym to ogarnąć,ani jak mogłabym zostawić dzieci i spokojnie pracować.
Plus takiej pracy to inne dni wolne,kiedy cały czas byłam w domu,mogłam nadrobić zaległości w praniu,sprzątaniu itp.
AE przy 4 dzieci o odsypianiu nocnych dyżurów można zapomnieć...
Był czas,że pracowałam w domu jako montarzystka filmów, fajna praca,ale tak jak ktoś wcześniej pisał, trudna,gdy dzieci są w domu i trzeba wszystko zrobić.
Jak szłam na dyżur to mnie nie było i inni co nie co robili za mnie. Jeśli pracowalam w domu to zawsze ktoś coś potrzebował, większość obowiązków i tak musiałam zrobić sama,a filmy montowałam zarywając noce,co miało fatalne skutki dla życia rodzinnego,mojego nastroju,wydajności i relacjach z najbliższymi.
Szybko musiałam zrezygnować,bo tak się nie dało żyć.
Podejmowała jeszcze inne próby "zarobkowe" po drodze. Dlatego mam przekonania jakie mam.
Najlepsze dla rodziny,dzieci,harmonię, spokój,radość,szczęście rodzinne są te lata kiedy jestem z dziećmi w domu i nie pracuję zawodowo, mimo,że finansowo bywało czasem bardzo trudno.
Z moich bogatych doświadczeń każda praca kobiety odbija się na relacjach z dziećmi i jest to więcej negatywów niż pozytywów. Coś za coś.
Te wszystkie horyzonty,szanse itp.nie są warte chwil kiedy się ma czas być z dziećmi,rozmawiać,obserwować jak rosną, zmieniają się,towarzyszyć im na co dzień,z nimi robić różne rzeczy,przeżywać codzienność. One tak szybko rosną i odchodzą...
Choc oczywiscie moze byc tak, ze karramba lajkuje, bo czyta dla beki, a pisac jej sie nie chce. brawo karramba. Badz jak karramba.
W przypadku nicków nie ma czegoś takiego jak błędy w powszechnym rozumieniu.
"Błędy" w nickach zazwyczaj są zamierzone.
Zwracam uwagę, że conajmniej kilka nicków prgowych jest "błędnie" napisanych
@Katarzyna - ale kto niby mówił, że "Tymczasem to wygląda zupełnie inaczej. Przychodzi tu taka młoda ideowa osoba z trójką/dwójką małych dzieci i uświadamia nas, że "matka, która nie pracuje/nie pracowała nie będzie tak dobrą matką, jak ta, która ma doświadczenie pracy zawodowej". Ja na pewno tego nie mówiłam. Ja mówiłam jedynie, że sama uważam pracę zawodową za wartościową, a rezygnację z niej za duże ryzyko. Gdy ktoś to odebrał inaczej, to już kwestia tego, co sam sobie dopowiedział.
@Małgorzata, zgadzam się że rola mężczyzny jest bardzo ważna. Tutaj wypowiadają się głównie kobiety, dlatego chyba temat automatycznie zszedł na nie. Przy czym nie uważam, by samotne matki nie mogły ze swoimi dziećmi stanowić rodziny i przekazywać im wartościowych doświadczeń, bo znam kobiety, które zostały postawione w takiej trudnej sytuacji i poradziły sobie z nią genialnie.
Ps. Nie wiem, kto to "Karramba", nie wymyślajcie teorii spiskowych. Każdy może mieć swoje poglądy, nie wiem, dlaczego wiele osób jest tak "ciętych", na inaczej myślących niż oni...
Co do ryzyka związanego z rezygnacją z pracy zawodowej - życie jest nieodłącznie związane z ryzykiem. Każda decyzja, którą podejmujemy lub którą pozwalamy podjąć za nas innym, pociąga za sobą jakieś ryzyko. Jeśli studiujesz i inwestujesz w rozwój kariery zawodowej - ryzykujesz, że nie zdążysz założyć rodziny. Jeśli młodo zakładasz rodzinę nie mając wykształcenia i doświadczenia zawodowego, ryzykujesz, że po odchowaniu dzieci będzie Ci trudniej odnaleźć się na rynku pracy. Rezygnujesz z pracy, żeby wychowywać dzieci - ryzykujesz brak emerytury. Rezygnujesz z wychowania dzieci na rzecz rozwoju zawodowego - ryzykujesz, że twoje dzieci wychowa ktoś inny, nie koniecznie tak, jak byś sobie tego życzyła. Wychodzisz za mąż za pierwszego faceta, który Ci się spodobał - ryzykujesz, że to nie ten najlepszy. Przebierasz w facetach i nie możesz się zdecydować - ryzykujesz, że dożyjesz w staropanieństwie menopauzy. Wychodzisz na ulicę - ryzykujesz, że rozjedzie cię samochód Pozostajesz w domu - ryzykujesz, że w razie trzęsienia ziemi zginiesz pod gruzami, itd.
To uproszczenia, oczywiście.
Nigdzie nie pisałam, kto będzie lepszą matką, jedynie to, że pracować zawodowo warto (jeśli jest taka możliwość) bo w ten sposób można poznać i doświadczyć różnych rzeczy, innych niż te, które mamy w domu. (Co nie znaczy, że kobieta w domu nie ma żadnych doświadczeń wartościowych, ma ale inne)
Z tym ryzykiem masz rację, przy czym uważam że nie ma sensu oscylowanie między skrajnościami, ważne jest wypracowanie pewnej "równowagi" w życiu, chociaż czasem jest to ciężkie.
Przecież nie stosowałam tu żadnej ironii, specyficznego stylu... Dlatego czasami warto potraktować to, co ktoś napisał zwyczajnie, dosłownie, powstrzymać się z nadinterpretacją i rozbuchanymi emocjami, nie doszukiwać się bez powodu obrazy, drugiego dna. Ewentualnie dopytać.
[url=http://zmniejszacz.pl/galeria/580a1e2151505/bez-nazwy/6431561] [img]http://zmniejszacz.pl/zdjecie/508/6431561_IMG_7855.PNG/140[/img] [/url]