Moja mama był z nami w domu (nie pracowała nigdy zawodowo, mnie urodziła jeszcze na studiach). Poszła pierwszy raz do pracy kiedy ja byłam w liceum. Dokładnie pamiętam tę zmianę w rodzinie. Stanowczo była na gorsze. Uważam, że jednak lepiej jak mama jest w domu, wysłucha dziecka od razu po przyjściu ze szkoły na gorąco. Jak wracała z pracy, to mi się nie chciało już jej nic opowiadać, a poza tym ona była zmęczona. Także mnie nie przekonują te mega wartości, jakie może przekazać pracująca mama. Doświadczyłam na własnej skórze co lepsze. Wiem, ograniczona próba, ale mi tam wystarczy.
Oj @Tola czytasz fajne książki ale ich nie rozumiesz historia z "zawołajcie położną" jest przykładem potwornego wyzysku jaki panował w tamtych czasach w Dokach i niewolniczych warunków pracy, przytułków prowadzonych wbrew elementarnym prawom człowieka i wielu innych paskudnych rzeczy, na których Anglia, Londyn na czele z City zbudowało swoją potęgę. Które teraz byc moze Anglicy woleliby dyskretnie przemilczeć. A nie dowód na to, jak negatywne są skutki braku wykształcenia zawodowego matki.
Hmmm... Z moich obserwacji wynika, ze nasze dzieci przejely sporo wartosci od osob, z ktorymi zostawaly kiedy ja bylam w pracy. Bo jakby nie bylo mi zostawalo dla nich max 3 godz. dziennie. Tak jakby troche malo w porownaniu do 9- 10 h spedzonych z babcia. A najcenniejsze wartosci, ktore chce im wpoic (i chcialam pracujac zawodowo) maja niewielki zwiazek z praca zawodowa. Wydaje mi się ze sa uniwersalne: wiara, dobroć, szacunek, troska o innych, pracowitosc... I naprawde dobrze jesli opiekuni maja podobne wartosci do nas i jeszcze podobnie je rozumieja, bo tak naprawde to oni bardzo nasze dzieci ksztaltuja.
Nie wiem która już koleżanka poszukiwała zjawiska w postaci kobiety ktora nie pracowała zawodowo. Ale jestem! Zgłaszam się to chyba w sumie o mnie. Studiowałam dziennie i utrzymywali mnie rodzice w tym czasie. Nie dawałam korepetycji uczyłam czasem dzieci sasiadów za darmo wiec nie zarabiałam. Czy tam jakie to hasło było "nie pracowałam zarobkowo". 2 tygodnie po obronie wyszłam za mąż. Z rodzinnego domu wyprowadziłam się wprost pod skrzydła męża. Zdecydowaliśmy z mężem ze mogę oddać się swoim zainteresowaniom wiec zrobiłam doktorat. (W czasie doktoratu otrzymywalam stypendium ale nie była to praca zarobkowa w sumie....). Potem urodziłam synka potem kolejnego i kolejnego
@ola_g no niestety.....nawet nie wiem.co to są te osławione na forum jezyki. ...zapewne ta niewiedza wynika z braku pracy zawodowej. Juz widzę pierwsze deficytu i zapowiedź porażki wychowawczej
Może wzbudziłaś w sobie sobie szczery żal za ten brak doświadczenia zawodowego i powzięłaś mocne postanowienie poprawy i za taką konstruktywną postawę masz nagrodę?
A mi się wydaje, że to wszystko nie jest jakieś bardzo śmieszne.
Tzn.zgadzam się, że jak dzieci są małe i jest ich więcej to praca obydwojga rodziców na pełny etat jest jakąś paranoją, oraz że jak matka ma iść na kasę do supermarketu a dzieci do żłobka to bez sensu, a także że matka niepracująca zawodowo może wspaniale i twórczo wychowywać dzieci ale...
Jest coś szlachetnego w etosie pracy! Praca zawodowa to nie tylko zarobek, to także coś co dajemy z siebie społeczeństwu. Na miarę naszych talentów i możliwości. Po to się kształcimy, żeby naszą wiedzą i umiejętnościami służyć innym. Tak to widzę. Dlatego utożsamianie ambicji zawodowych z karierowiczostwem i zaślepieniem mamoną bardzo mi się nie podoba, podobnie jak obśmiewanie wartości akademickiego wykształcenia.
Tak musi być. To pewnie jakis nieuswiadomiony kompleks był. Dziękuję przedmowczyniom! Na cale szczęście najstarszy syn ma 5 lat więc zamiast marnować się siedząc w domu i niszczyć dalej życie dzieciom jeszcze zdążę może gdzieś się zatrudnić żeby jakąś wartość im przekazac...może choć dam jakieś korepetycje za gotówkę? A nie zapomniałam zupelnie ze się zdezaktywowalam przez.500+ i nie chce mi się.
Przepraszam, nie dam rady zawsze odpisywać na bieżąco, mój czas jest ograniczony.
Jakich doświadczeń nie będzie miała kobieta nigdy nie pracująca? To raczej wydawało mi się jasne, nie będzie leczyć pacjentów, prowadzić badań naukowych, jeździć na wyprawy badawcze ze studentami, wymieniać myśli na konferencjach, prowadzić pociągu czy pilotować samolotu, konstruować wynalazku, nie zobaczy swojej kolekcji na pokazie, nie obroni niewinnie oskarżonego przed sądem...
Owszem, będzie miała inne wartościowe doświadczenia - takie jak np. gotowanie, szycie czy zdolności organizacyjne, ale to jednak nieco inna sfera (bez oceniania, czy gorsza, czy lepsza). Często praca zawodowa wymusza na kobiecie rozwój w pewnych dziedzinach, poszerzanie specjalistycznej wiedzy i praktyczne jej wykorzystywanie, poznawanie różnorodności świata, funkcjonowania instytucji, różnych branż gospodarki. Taka kobieta po prostu może mieć większą wiedzę o świecie w różnych dziedzinach (nie tylko o gotowaniu, ale też np. bankowości czy fizyce), szersze horyzonty.
Owszem, na polskim rynku pracy jest wiele patologii, które uniemożliwiają często kobiecie rozwój zawodowy i uważam że ich eliminacja powinna być celem rządu, a nie rozdawnictwo. Ale też nie przesadzajmy - wiele kobitek ma fajne prace - pożyteczne i rozwijające.
a ciekawe do jakiej kategorii ja się zaliczam... wyszłam za mąż po 1 roku studiów, od razu na utrzymanie męża dokładam się do budżetu stypendium naukowym, "udało" mi się na 5 roku przepracować 3m-ce w biurze projektowym (w swoim zawodzie) bo pracę zakończyłam nagłe trafiając w 6tc z krwawieniem do szpitala-mimo wpisu w karcie szpitala "początek poronienia" urodziłam zdrowego syna 10 dni po obronie mgr -chociaż leżałam ok 3/4 ciąży. O kolejne dziecko staraliśmy się 5lat -ale ja do pracy nie poszłam, praca przyszła do mnie Pracowałam i pracuję nadal w domu, przy komputerze w sumie 11lat, jak policzyłam ostatnie 7lat albo będąc w ciąży albo karmiąc na żądanie, albo jedno i drugie (no dla jasności posiłkuję się opiekunką która trochę oporządzi dom, coś tam ugotuje, pójdzie na plac zabaw). No i cóż... podoba mi się mój zawód, jestem w nim całkiem dobra, ale zrezygnowałabym z pracy od razu gdyby się okazało ze męża praca jest w stanie pokryć kredyt, opłaty stałe i wyżywienie-no ale niestety... zarabiam w bilansie rocznym więcej niż on-i wcale mnie to nie cieszy... No i teraz pytanie do tych mądrych od niezbędnych doświadczeń w pracy: mam wystarczające czy nie? Społecznie to się nie rozwijam bo pracuję sama, a nawet na plac zabaw nie idę coby się uspołecznić, dzieci weszły w ED więc wywiadówki też odpadają księgowość rozlicza mi biuro rachunkowe-tego też dzieci nie nauczę... No dno totalne jak widzę... aha -gotuję gorzej od ulubionej cioci moich synów (czyli opiekunki) Muszę pomyśleć... najstarszego zaczęłam wprowadzać w tajniki funkcjonowania technicznego domu-rozpoczeliśmy od sterowania ogrzewaniem i co zrobić jak piec się zawiesi w planach najbliższych są prace praktyczne przy domowej instalacji elektrycznej-może jednak jakiś pożytek dzieci będą ze mnie miały...
@Coralgol z Twoim szerokim horyzontem poglądów wzbudzasz raczej wesołość i współczucie niż zachęcasz do tz.kariery zawodowej swoim przykładem,przynajmniej na tyle na ile się tutaj odsłaniasz. Mnie Ciebie po prostu szkoda,że tyle lat przeżyłaś,tyle doświadczeń zdobyłaś,Tokio widziałaś a takie głupoty piszesz Szczerze współczuję i życzę odkrywania prawdziwego sensu życia
@Elunia - z literatury skojarzyła mi się klasyka pozytywizmu "Marta" Elizy Orzeszkowej. Opowiada o losach szlachcianki, której mąż umarł, straciła majątek i została sama z malutką córeczką, która później dodatkowo choruje. Warto przeczytać, na jakie trudności narażona była kobieta, która w tamtych czasach szukała pracy. Okazało się m.in, że Marta co prawda umie szyć, ale ręcznie, a w zakładach potrzebują na maszynie, na salonach szczyciła się znajomością francuskiego - ale gdy chce go uczyć, okazuje się że uczennica włada językiem lepiej od niej, do tłumaczeń brakuje jej słownictwa, po jakimś czasie znajduje nisko płatną pracę fizyczną, gdzie jest wyzyskiwana...
Nie będę zdradzać, jak książka się kończy, w każdym razie już pozytywiści pokazywali, na jakie ryzyko jest narażona kobieta, która nigdy nie pracowała i nagle tę pracę znaleźć musi. Oczywiście, nie zawsze nagromadzi się tyle nieszczęść, co w "Marcie", jednak warto zwrócić uwagę na ryzyko. W tamtych czasach problem ten był nawet poważniejszy niż dzisiaj, bo wielu dziewczyn nigdy nie przygotowywano do żadnego zawodu.
@Olgal trudno mi traktować Twoją wypowiedź inaczej niż złośliwą zaczepkę, jeżeli napisałam coś głupiego - polemizuj, udowadniaj, inaczej nikogo nie przekonasz.
I nie uważam, by kobieta była głupia czy śmieszna, bo doglądając dzieci przykładowo pisze doktorat z fizyki. Bo kocha dzieci, ale jest w stanie także dokonywać sukcesy w innych dziedzinach i jest w nich często lepsza od mężczyzn. Wręcz przeciwnie, mi to imponuje.
Możesz współczuć, możesz się śmiać, nie rozumieć, a ja z pewnością przez to nie zdecyduję zamknąć się w czterech ścianach i cały dzień gotować zupę. Mam w swoich doświadczeniach zawodowych chociażby podróże do Azji (nie, nie tak hejtowanego nie wiem czemu Tokio), gdzie mogłam faktycznie, namacalnie pomóc chorym i porzuconym dzieciakom, co bardzo ukształtowało mój charakter. Dla mnie rzecz bezcenna, Ty pewnie tego nie zrozumiesz i nie będziesz cenić. Bywa.
@Wela, ale po co silić się na jakieś bzdurne kategoryzacje? Ważne, że Ty jesteś szczęśliwa w życiu, radzisz sobie i Twoja rodzina jest zadowolona.
---
Oczywiście, że sukcesy w życiu zawodowym może odnieść i dziecko kobiety realizującej się zawodowo, i niepracującej, nawet alkoholiczki, jeśli będzie miało dość dużo samozaparcia. Ale wiadomo, łatwiej jest, gdy rodzice już przetarli szlaki, pokazują przykład i inspirują...
@Coralgol wymienionych przez Ciebie umiejętności doświadczy wiele kobiet, ale każda tylko jednej-dwóch, nie więcej. Mama pracująca w domu zdobywa ich nie mniej. Oczywiście wartość doświadczeń zawodowych jest różna i domowych też bywa różna. Bywają mniej i bardziej rozwojowe prace i mniej lub bardziej rozwojowe style życia w domu. Wczoraj miałem okazję wysłuchać dwóch wystąpień kobiet ze Szwecji i Węgier, które dzieliły się niełatwym próbami godzenia życia zawodowego i wychowania dzieci. Ile rodzin tyle doświadczeń, ale jestem przekonany, że dom to dość pracy i o ile warto dbać o swoje pasje, to niekoniecznie warto koniecznie gonić za finansami. Chyba że życie zmusza, wtedy trudno.
Komentarz
Dzieci po matkach niepracujących?
Bo o nich tu dyskusja.
Także mnie nie przekonują te mega wartości, jakie może przekazać pracująca mama. Doświadczyłam na własnej skórze co lepsze. Wiem, ograniczona próba, ale mi tam wystarczy.
edit: znaczy, że nie tylko ja mam takie doświadczenia, no paczpani... coś w tym musi być
historia z "zawołajcie położną" jest przykładem potwornego wyzysku jaki panował w tamtych czasach w Dokach i niewolniczych warunków pracy, przytułków prowadzonych wbrew elementarnym prawom człowieka i wielu innych paskudnych rzeczy, na których Anglia, Londyn na czele z City zbudowało swoją potęgę. Które teraz byc moze Anglicy woleliby dyskretnie przemilczeć.
A nie dowód na to, jak negatywne są skutki braku wykształcenia zawodowego matki.
A najcenniejsze wartosci, ktore chce im wpoic (i chcialam pracujac zawodowo) maja niewielki zwiazek z praca zawodowa. Wydaje mi się ze sa uniwersalne: wiara, dobroć, szacunek, troska o innych, pracowitosc... I naprawde dobrze jesli opiekuni maja podobne wartosci do nas i jeszcze podobnie je rozumieja, bo tak naprawde to oni bardzo nasze dzieci ksztaltuja.
Tzn.zgadzam się, że jak dzieci są małe i jest ich więcej to praca obydwojga rodziców na pełny etat jest jakąś paranoją, oraz że jak matka ma iść na kasę do supermarketu a dzieci do żłobka to bez sensu, a także że matka niepracująca zawodowo może wspaniale i twórczo wychowywać dzieci ale...
Jest coś szlachetnego w etosie pracy! Praca zawodowa to nie tylko zarobek, to także coś co dajemy z siebie społeczeństwu. Na miarę naszych talentów i możliwości. Po to się kształcimy, żeby naszą wiedzą i umiejętnościami służyć innym. Tak to widzę. Dlatego utożsamianie ambicji zawodowych z karierowiczostwem i zaślepieniem mamoną bardzo mi się nie podoba, podobnie jak obśmiewanie wartości akademickiego wykształcenia.
Jakich doświadczeń nie będzie miała kobieta nigdy nie pracująca? To raczej wydawało mi się jasne, nie będzie leczyć pacjentów, prowadzić badań naukowych, jeździć na wyprawy badawcze ze studentami, wymieniać myśli na konferencjach, prowadzić pociągu czy pilotować samolotu, konstruować wynalazku, nie zobaczy swojej kolekcji na pokazie, nie obroni niewinnie oskarżonego przed sądem...
Owszem, będzie miała inne wartościowe doświadczenia - takie jak np. gotowanie, szycie czy zdolności organizacyjne, ale to jednak nieco inna sfera (bez oceniania, czy gorsza, czy lepsza). Często praca zawodowa wymusza na kobiecie rozwój w pewnych dziedzinach, poszerzanie specjalistycznej wiedzy i praktyczne jej wykorzystywanie, poznawanie różnorodności świata, funkcjonowania instytucji, różnych branż gospodarki. Taka kobieta po prostu może mieć większą wiedzę o świecie w różnych dziedzinach (nie tylko o gotowaniu, ale też np. bankowości czy fizyce), szersze horyzonty.
Owszem, na polskim rynku pracy jest wiele patologii, które uniemożliwiają często kobiecie rozwój zawodowy i uważam że ich eliminacja powinna być celem rządu, a nie rozdawnictwo. Ale też nie przesadzajmy - wiele kobitek ma fajne prace - pożyteczne i rozwijające.
i wszystko jasne!
Muszę pomyśleć... najstarszego zaczęłam wprowadzać w tajniki funkcjonowania technicznego domu-rozpoczeliśmy od sterowania ogrzewaniem i co zrobić jak piec się zawiesi w planach najbliższych są prace praktyczne przy domowej instalacji elektrycznej-może jednak jakiś pożytek dzieci będą ze mnie miały...
Mnie Ciebie po prostu szkoda,że tyle lat przeżyłaś,tyle doświadczeń zdobyłaś,Tokio widziałaś a takie głupoty piszesz
Szczerze współczuję i życzę odkrywania prawdziwego sensu życia
Nie będę zdradzać, jak książka się kończy, w każdym razie już pozytywiści pokazywali, na jakie ryzyko jest narażona kobieta, która nigdy nie pracowała i nagle tę pracę znaleźć musi. Oczywiście, nie zawsze nagromadzi się tyle nieszczęść, co w "Marcie", jednak warto zwrócić uwagę na ryzyko. W tamtych czasach problem ten był nawet poważniejszy niż dzisiaj, bo wielu dziewczyn nigdy nie przygotowywano do żadnego zawodu.
I nie uważam, by kobieta była głupia czy śmieszna, bo doglądając dzieci przykładowo pisze doktorat z fizyki. Bo kocha dzieci, ale jest w stanie także dokonywać sukcesy w innych dziedzinach i jest w nich często lepsza od mężczyzn. Wręcz przeciwnie, mi to imponuje.
Możesz współczuć, możesz się śmiać, nie rozumieć, a ja z pewnością przez to nie zdecyduję zamknąć się w czterech ścianach i cały dzień gotować zupę. Mam w swoich doświadczeniach zawodowych chociażby podróże do Azji (nie, nie tak hejtowanego nie wiem czemu Tokio), gdzie mogłam faktycznie, namacalnie pomóc chorym i porzuconym dzieciakom, co bardzo ukształtowało mój charakter. Dla mnie rzecz bezcenna, Ty pewnie tego nie zrozumiesz i nie będziesz cenić. Bywa.
---
Oczywiście, że sukcesy w życiu zawodowym może odnieść i dziecko kobiety realizującej się zawodowo, i niepracującej, nawet alkoholiczki, jeśli będzie miało dość dużo samozaparcia.
Ale wiadomo, łatwiej jest, gdy rodzice już przetarli szlaki, pokazują przykład i inspirują...
Już wiem jaką wartością nabytą w pracy podzielę się z dziećmi - jak bajki nie pójdą przeinstaluję Flasha :P
Przepraszam, znów jest późno!
Wczoraj miałem okazję wysłuchać dwóch wystąpień kobiet ze Szwecji i Węgier, które dzieliły się niełatwym próbami godzenia życia zawodowego i wychowania dzieci. Ile rodzin tyle doświadczeń, ale jestem przekonany, że dom to dość pracy i o ile warto dbać o swoje pasje, to niekoniecznie warto koniecznie gonić za finansami. Chyba że życie zmusza, wtedy trudno.