Uwielbiam lubczyk, ale tylko świeży. Suszony dla mnie kompletnie nie pachnie.
Ja mrożę - dostaję od teściowej uhodowany w ogródku. Gałązki zwijam (suche), pakuję do woreczka i potem wyciągam, a jak się skleją, to odłamuję.
Smak mojego dzieciństwa to zacierki "po węgiersku". Moja ukochana babcia biedne danie niemal postne uatrakcyjniła, zeby nie były przaśnymi zacierkami. Ukulane zacierki należy podsmażyć, podprażyć na patelni, rozpustnie to dodać skwarek z wędzonego boczku i takie rumiane, chrupiące należy wrzucić do zwykłej bazy zupnej, jak na jarzynową. Zagotować krótko. W oryginale babcia dodawała węgierskosci zupie poprzez ostrą paprykę i kapkę przecieru pomidorowego, ja lubię bez tego. No i nie rozmiękają jak zwykłe zacierki
Moim kolejnym przysmakiem z dzieciństwa, tym razem od drugiej babci to też rodzaj zacierek, tyle że z mąki żytniej i wody (bez jajek, jak w tej "węgierskiej"). Babcia wrzucała je do półmiękkich, osolonych ziemniaków, wody nie odlewała. Ja jadałam zawsze ze skwarkami z boczku, kuzyn, dziedek, ciocia z mlekiem (dolanego do zupy), reszta rodziny z kiszoną, domową kapustą. Do dziś na moje powitanie w wakacje gotuje mi to moja ukochana ciocia
Ha! @Katarzyna, melduję, ze zupa wg Twoich wskazówek jest taka, o jaką mi chodziło! Własnie 'dochodzi'. Przez cebulę opaloną i lubczyk smakuje rosołowo, maz pewnie nawet nie rozpozna, ze krupnik jest 'postny'. Dzięki!
Też wszystkie poza rosołem robię jarskie. I nic nie podsmażam, gotuję i tyle.
Mój Ojciec miał taki patent, że do zwykłej pełnej warzyw zupy dodawał zupę w proszku, żeby "woda" miała smak bez rozgotowywania jarzyn. Ja raczej gotuję dwie porcje warzyw (pierwsza - bez przypraw - idzie dla zwierząt).
Co do smaków - nie wiem, nie zastanawiam się. Wrzucam do gara to, co jest pod ręką
PS.Jadacie tzw.obiady dwudaniowe? Dla mnie to po prostu dwa obiady
@Katia - u nas obiady dwudaniowe, to tylko w wielkie święta. Wtedy zwykle na zupę jest rosół albo barszcz z pasztecikiem, żeby zostało miejsce na drugie danie.
To u nas zwykle zupa na obiad ok. 13-14, a potem po powrocie taty jeszcze raz ta sama zupa, co została z obiadu. Obiad w postaci drugiego dania, to przy niedzieli raczej. W tygodniu czasem zamiast zupy jakiś makaron, ryż lub kasza z sosem.
zrobiłam rosół azjatycki by @Maciejka z wątku o pak-choi. Pycha, nawet w okrojonej wersji (ani pasty, ani trawy cytrynowej nie miałam, a makaron ryżowy został zastąpiony przez ryż )
robię też czasem zupę miso. Niestety nie mam dostępu do fermentowanego tuńczyka, więc używam gotowej bazy z torebki o nazwie "zupa miso" (jest w takich saszetkach, szukam bez sztucznych dodatków). I robię tak: gotuję w wodzie pokrojonego w kawałki łososia (niewiele), zdejmuję z tzw. gazu, rozpuszczam zawartość torebek (nie wolno już tego gotować), dodaję pokrojone w kostkę tofu, pokruszone glony wakame, a na wierzch cienko pokrojoną dymkę. Syte.
u nas zupy też mają ograniczony repertuar - takich co zje cała dziewiątka jest niewiele rosół pomidorowa ziemniaczana krupnik ogórkowa kalafiorowa ( wyłącznie krem...inaczej maluchy wybrzydzają)
ale ja i starsze córki lubimy niemal każdą, szczególnie zupy kremy są przez nas lubiane!!!
I jak z ta zupa @ramatha? Nikt nie pisze...a moze juz zrobilas, hmm? Najpierw ugotowalabym bardzo esencjonalny wywar z warzyw. Na patelni cebulka zeszklona na maselku do tego pieczarki pokrojone. Tu uwaga: wybralabym tylko mlodziutkie, bialutkie pieczareczki, bo starsze egzemplarze gdzie blaszka jest ciemna po zblendowaniu dadza nieciekawy kolor. Wywar odcedzic z warzyw, dodac cebulke z pieczarkami- powinno byc ich w miare duzo, zeby konsystencja zupy byla kremowa a nie wodnista. Zblendowac. Potem sol, zahartowana smietana, pieprz, jak ktos uzywa( ja nie pieprze, no moze czasem...ale to w innych wątkach, bo co do zup jestem total poważka ). Z ptysiami bym to podala. Moga byc tez grzaneczki lub jakies kluseczki.
Ej, ja to do salatki jarzynowej daje, nic sie nie marnuje. No wiadomo, ze por idzie dla dzikich borsukow. Moje dzieciaki patrza na kolor i jak jest nie taki jak im sie wymarzyl - strajk.
Komentarz
Suszony dla mnie kompletnie nie pachnie.
Ja mrożę - dostaję od teściowej uhodowany w ogródku. Gałązki zwijam (suche), pakuję do woreczka i potem wyciągam, a jak się skleją, to odłamuję.
Smak mojego dzieciństwa to zacierki "po węgiersku". Moja ukochana babcia biedne danie niemal postne uatrakcyjniła, zeby nie były przaśnymi zacierkami.
Ukulane zacierki należy podsmażyć, podprażyć na patelni, rozpustnie to dodać skwarek z wędzonego boczku i takie rumiane, chrupiące należy wrzucić do zwykłej bazy zupnej, jak na jarzynową. Zagotować krótko. W oryginale babcia dodawała węgierskosci zupie poprzez ostrą paprykę i kapkę przecieru pomidorowego, ja lubię bez tego. No i nie rozmiękają jak zwykłe zacierki
Moim kolejnym przysmakiem z dzieciństwa, tym razem od drugiej babci to też rodzaj zacierek, tyle że z mąki żytniej i wody (bez jajek, jak w tej "węgierskiej"). Babcia wrzucała je do półmiękkich, osolonych ziemniaków, wody nie odlewała.
Ja jadałam zawsze ze skwarkami z boczku, kuzyn, dziedek, ciocia z mlekiem (dolanego do zupy), reszta rodziny z kiszoną, domową kapustą.
Do dziś na moje powitanie w wakacje gotuje mi to moja ukochana ciocia
Dzięki!
Ps. Ale gęściochaaaaa.....
Mój Ojciec miał taki patent, że do zwykłej pełnej warzyw zupy dodawał zupę w proszku, żeby "woda" miała smak bez rozgotowywania jarzyn. Ja raczej gotuję dwie porcje warzyw (pierwsza - bez przypraw - idzie dla zwierząt).
Co do smaków - nie wiem, nie zastanawiam się. Wrzucam do gara to, co jest pod ręką
PS.Jadacie tzw.obiady dwudaniowe? Dla mnie to po prostu dwa obiady
rozgotować w rosole ziemniaki (sporo), pod koniec dodać chrzan, śmietankę i pokrojoną kiełbasę
gotuję w wodzie pokrojonego w kawałki łososia (niewiele), zdejmuję z tzw. gazu, rozpuszczam zawartość torebek (nie wolno już tego gotować), dodaję pokrojone w kostkę tofu, pokruszone glony wakame, a na wierzch cienko pokrojoną dymkę. Syte.
rosół
pomidorowa
ziemniaczana
krupnik
ogórkowa
kalafiorowa ( wyłącznie krem...inaczej maluchy wybrzydzają)
ale ja i starsze córki lubimy niemal każdą, szczególnie zupy kremy są przez nas lubiane!!!
Pora jak drobno pokroisz przed gotowaniem, to się pięknie miksuje. Jak biała część, to i koloru nie zepsuje.