Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

SZKOŁA - POSTULATY

1456810

Komentarz

  • wstęp, czyli usprawiedliwienie: jestem nauczycielem, czyli osobą chciwą i dlatego wszystko sprowadzam do pieniędzy :tongue: 

    tzw. kształcenie ogólne jest TANIE - potrzebny jest nauczyciel (wersja ekonomiczna: osobnik czytający z kartki), można mu dać kredę i tablicę, postawić przed grupą uczniów (powiat otworzył klasę liczącą blisko 50 osób w liceum dla dorosłych - więcej niż jeden dziennik zajęć).

    w kształceniu zawodowym to nie przejdzie - nauczyciel (mistrz, specjalista) musi pokazać jak obsługiwać narzędzia, musi patrzeć uczniowi na ręce. było już o kafelkarzach to może do nich wróćmy: jak się uczysz kłaść płytki to patrzysz jak to robi szef / mistrz / nauczyciel, dopytujesz, potem ty pracujesz a ten ktoś patrzy ci na ręce i koryguje co ważniejsze błędy. (przynajmniej ja się tak uczyłam). 
  • @Elunia, a według mnie w służbie zdrowia obowiązuje "masz gotówkę - masz wizytę".

    przykład: 
    ginekolog na NFZ - zapisy raz w miesiącu (na następny miesiąc), niepewność czy będą jakieś dostępne terminy
    ten sam lekarz w prywatnej przychodni - termin za dwa tygodnie, zadzwonią jeśli zwolni się wcześniejszy termin
    kardiolog na NFZ - skierowanie z dopiskiem PILNE -5 miesięcy; skierowanie zwykłe - ponad 12 miesięcy
    kardiolog prywatnie - 10 dni, można zadzwonić i spytać czy się przed długim weekendem nie zwolni jakiś termin

    a do internisty na NFZ chodzimy z rodziną tu gdzie tłumy bo lekarze bardzo kompetentni :) to tzw. prywatna przychodnia z kontraktem w NFZ 
  • Faktycznie dziecko w 1-3 SP uczy się 1-2 godz. dziennie (chodzi o typową naukę pod kierunkiem nauczyciela, bo uczy się cały dzień).  Więcej nie jest w stanie psychicznie. Tyle powinno być obowiązkowe, a reszta dobrowolna. Tylko jak to rozliczyć sprawiedliwie ;)
  • Eleonora powiedział(a):
    Faktycznie dziecko w 1-3 SP uczy się 1-2 godz. dziennie (chodzi o typową naukę pod kierunkiem nauczyciela, bo uczy się cały dzień).  Więcej nie jest w stanie psychicznie. Tyle powinno być obowiązkowe, a reszta dobrowolna. Tylko jak to rozliczyć sprawiedliwie ;)
    Sprywatyzować i dzieki temu zmniejszyć podatki.
  • Ale ja to "litości" mówiłam w imieniu dzieci własnych a nie jako " ojoj zły jak wszyscy widzący czubek własnego nosa nierób do 12 robiący" .. nie życzę własnemu dziecku zajęć zorganizowanych w szkole codziennie od 8 do 16 przynajmniej 
  • ( ja swoje zajęcia prowadzę akurat nierzadko do 20) 
  • Elunia powiedział(a):
    Nie wiem, to może jak Marcelina pisała, zamiast bicia piany i okrągłych stołów, wybrać się do Finlandii?

    W Finlandii nie ma kuratoriow ani wydzialow oswiaty
    Nauczyciel jest calkowicie skupiony na dziecku co nie oznacza oczywiście wylacznie glaskania po główce 
    Nauczyciel ma pelną swobodę,nie ograniczają go podstawy programowe,programy profilaktyczne,wychowawcze,ewaluacje,plany wynikowe,przedmiotowe,testy i monstrualnie idiotyczne dokumentacje i procedury.
    Nauczyciel nie organizuje dzieciom rozrywek i czasu wolnego, za to są odpowiedzialni wyłącznie rodzice. Nie organizuje też zycia rodzicom,choc w wielu miejscach szkola jest tez centrum zycia społeczności.  
    W Finlandii nie ma nieustannego grzebania w prawie oswiatowym,ani ciągłego reformowania systemu. Nauczyciel 2x w roku pisze sprawozdanie i to jest jedyna papierologia nie dotyczaca bezposrednio dziecka. 
    W Finlandii dzieci sa w szkole do bodaj 15.30 i nie trzeba zaopiekowywać dzieci po lekcjach,to nalezy wyłącznie do rodzica.
    Nauczyciel finski nie musi drzec o to,ze jak dziecko cos nawywija to pierwszym pytaniem będzie: a co zrobiła szkola??? Gdzie byli nauczyciele???
    Finski nauczyciel nie ma obowiazku rozeznawac sytuacji życiowej dziecka i animowac jego rodziców. Ani rozwiazywac problemow rodzinnych.
    Rodzic nie podwaza ocen ani metod pracy,nie do pomyslenia jest aktywność rodzica w zakresie dyktowanoa nauczycielowi co mu wolno. 
    W fińskiej ( francuskiej,niemieckiej,szwedzkiej, lotewskiej itp) szkole za wybryki ucznia wine ponosi wyłacznie uczen,ewentualnie jego rodzice. Nie do pomyslenia jest obwinianie szkoly o to,ze uczen sie nie uczy, jest wandalem. Za realizację obowiązku szkolnego odpowiada wylacznie rodzic,nikt nie ośmieli się choćby sugerować,ze to moze jednak wina szkoły, skoro dziecko niezainteresowane nauką. 
    W niemieckiej szkole uczen moze podskakiwac do 3 ostrzeżenia.  4 nie ma,bo wylatuje ze szkoly.
    Uczen nie jest świętą krową,jesli cos zrobi to nie twierdzi sie,ze szkoła nie wychowala i nie sprawdza sie,czy aby to dyzurujacy nauczyciel nie byl za daleko od toalety,skoro uczeń rozwalil umywalkę.  
    Jesli uczen cos zniszczy,nabalagani itp to uczen sprząta.  Nikt nawet nie pomysli,zeby oskarzac nauczyciela o gnebienie dziecka. 

    Francuski nauczyciel nie ma nawet prawa pytac ucznia o to,co nie jest związane z nauką. Problemami rodzinnymi zajmują sie odpowiednie instytucje. 

    W tych systemach edukacji jest segregacja a nie integracja. Nikt nie udaje,ze upośledzone dziecko stanie sie nieuposledzonym poprzez umieszczenie go w "normalnej " klasie.  

    Aktualnie szalenie ważna dla Men i kuratoriow pomoc psychologiczno-pedagogiczna ma stwarzac wlasnie pozory tego,ze kazde dziecko bedzie traktowane z wyjątkową dbałością o jego indywidualne potrzeby i wszyscy nauczyciele będą traktowac dziecko,jakby bylo jedynym dzieckiem z potrzebami. Chocby tych dzieci byla połowa z calej spolecznosci szkolnej. 
    Zdaje sie,ze w innym watku opisywalam szczegolowo,jakie problemy  ( ujawnione ) mają moje dzieci, ile dzieci ma opinie o pomocy pp  . Jakos tak bez echa, bo widac wygodniej pewnych rzeczy nie dostrzegac wtedy latwiej wylewa sie te pomyje i zale na beznadziejnych nauczycieli. 

    W kolejnym miejscu opisalam część absurdow szkolnych. Tez ich nikt zdaje sie nie dostrzegać. Bo po co. To by zepsulo obraz beznadziejnej szkoly. 


    Podziękowali 4isza beatak kluska joanna_1991
  • "W kolejnym miejscu opisalam część absurdow szkolnych. Tez ich nikt zdaje sie nie dostrzegać. Bo po co. To by zepsulo obraz beznadziejnej szkoly. "
    ------------
    Nie kłam @kociara , ja np. dostrzegałam te absurdy już ponad 20 lat temu, jak rezygnowałam z pracy w szkole. Pisałam to w tym Twoim rzeczonym wątku. 

    To było tez powodem (te absurdy), że bardzo ingerowałam osobiście w wychowanie i edukację swoich dzieci, a najmłodszą czwórkę wzięłam nawet na edukację domową.

    Szkoda, że tak późno wzięłaś się za rozpracowywanie tych absurdów. Z pewnością powodem są rządy PiSu, których nienawidzisz.
  • @kociara, trzeba było protestować jak rządzili PO/PSL/SLD. Oni tacy kształceni, otwarci i nowocześni, z troską pochylający się nad potrzebami ludu :D
    Podziękowali 1Rogalikowa
  • Sytuacja w szkole 25 lat temu. Obniżono m.in. liczbę godzin nauczania fizyki w s.p. do jednej godziny tygodniowo. Nauczycielka, bardzo rzetelna, na końcowej radzie pedagogicznej oświadcza, że nie zrealizowała materiału przewidzianego w programie, bo nie miała na to czasu. Dyrektor, nowoczesny komunista, twierdzi, że nie można tego tak usprawiedliwiać i proponuje swoją wersję tłumaczenia "ble,ble, ble"

    Tak było, podejrzewam, w każdej szkole. Nauczyciele nie protestowali. 

    Albo w szkole liczącej ok. 1000 uczniów żaden z uczniów po I semestrze nie ma oceny niedostatecznej, bo są naciski na nauczycieli ze strony dyrekcji (przedstawiciele Unii Wolności), aby nie stawiać ocen niedostatecznych. Brak ocen niedostatecznych dyrektor oficjalnie tłumaczy bardzo dobrymi działaniami dydaktyczno-wychowawczymi nauczycieli w tej właśnie szkole.

    Też nauczyciele nie protestowali. Ileż można żyć w takiej obłudzie1
  • edytowano kwietnia 2019
    @kociara czyli trzeba zrobić to, o czym napisała tutaj część osób - przestać stwarzać pozory i wyrzucić psychologów i pedagogów ze szkół :-) szkoła to nie poradnia 
    Podziękowali 3Rogalikowa Odrobinka Aniela
  • Nauczyciel bez żadnych podstaw programowych, ram itd? No nie widzę tego przy tych kabaretowych przyśpiewkach, które zaprezentowali strajkujący 
    Podziękowali 1Rogalikowa
  • Nauczanie przedmiotów ścisłych w SP to obecnie tragedia. Trochę nowy program podciągnął matmę w górę, ale porównując do mojej szkoły to dzieciaki są kilka lat do tyłu- raczej do matury nie nadgonią. U nas  od 6 SP zaczynały się funkcje, a w 8 SP była już trygonometria. Teraz to program LO.
    Fizyka - są teraz po 2 godz. w 7 i 8 SP, żadnych zadań nie robią, takie gadki humanistyczne. W tamtym roku mieliśmy dla 7 SP w ED zajęcia z panem z Centrum Nauki Kopernik (odpowiedzialnym za szkolenie nauczycieli) -zaproponował naukę przez zabawę i eksperymenty - serio poziom kl. 1-3 SP. Szkoda było czasu. 
    Słyszę od nauczycieli Politechniki, że muszą robić zajęcia wyrównawcze z matematyki dla studentów przez cały okres studiów albo, że dostają się osoby z maturą z matmy z wynikiem 30 %.
    Dobrze byłoby wyławiać osoby uzdolnione już od wczesnej podstawówki i jednak tworzyć dla nich osobne klasy, bo jak będziemy żyć bez inżynierów. 
  • Ja w ogolnie widzę sensu świetlicy dla dzieci od kl IV wzwyż. Ani zajęć dodatkowych organizowanych przez szkołę. Dzieci w szkole mają się uczyć. 
    W ogóle jak patrzę na polskie społeczeństwo w stosunku do zagranicy to dużo osób ma przysłowiowego pierdolca na punkcie kontrolowania dzieci i organizowana im czasu i bycia taksówką dla dzieci. Powroty na własnych nogach do domu ze szkoły są traktowane jak zaniedbanie przez innych rodziców w kl czwartej.
    Ja myślę że ta troska o dzieci i ucinanie im samodzielności to bardzo polska cecha. Dlatego tak trudno wymyślić w edukacji coś co zadowoliłoby rodziców.

    Podziękowali 3monia3 kiwi joanna_1991
  • Nie wiem czy to dobry pomysł że szkoła ma zapewniać opiekę nad dziećmi bo rodzice pracują. Opieka nad dziećmi to nie jest zadanie szkoły. Rozumiem że rodzice się przyzwyczaili i nie wyobrażają sobie inaczej. 
    Podziękowali 2Aniela joanna_1991
  • Tak to jest koszmar, już w przedszkolu się zaczyna, a dzieci dla zdrowia powinny być 4-5 godzin dziennie na dworzu. W Danii nawet posiłki jedzą na powietrzu, maluchy zima śpią na werandach, w kombinezonach.
    Podziękowali 1monia3
  • Ale tez niektorzy rodzice nie widza potrzeby wyjscia dzieci na powietrze. Jak u najstarszego w 1 klasie mowilam, zeby codziennie chociaz na duzej przerwie wyszli, to mnie poparl jeden rodzic, a reszta albo kontra albo milczala. Bo zanim sie pierwszaki ubiora, to kilka minut, zanim rozbiora tez i na 10 minut nie warto wychodzic. Tylko kto im kaze tego czasu przerwy pilnowac w 1 klasie? Nauczycielka stwierdzila, ze oni jak dziki pozniej leca po schodach. No leca, bo potrzebuja sie poruszac, a nie stale w lawkach
    Podziękowali 1Marsjanka
  • W przedszkolu jak dzieci za dużo na dworze, też rodzice mają pretensje. Szczególnie jak się pobrudzą, albo spoca, a rodzic w takim stanie odbiera. 
    Podziękowali 1Marsjanka
  • Nasze nie wychodzą na dwor tylko jak leje albo trzaskajacy mróz, a i tak zawsze spora grupka  " nie moze* bo po chorobie.
    No i jak smog jest, mamy monitor zanieczyszczenia zamontowany
    Podziękowali 1isza
  • edytowano kwietnia 2019
    W Szwajcarii przerwa zawsze była na zewnątrz bez względu na pogodę. Śniadaniowa. Bo tam jest jedna przerwa i lekcje bez planu lekcji bo podręczniki w szkole i pani w podstawówce decydowała że akurat teraz zajmą się tym czy owym.
  • Wszystko to jednak uogólnienia.. myśmy w LO co przerwę na dwór chodzili .. nikt nie jęczał raczej.. czasem jakaś akcja ze nie wolno ale wszyscy lali na to.. a nawet w podstawówce choć nie było gdzie i noe wolno to panie oko przymykały.. moje dzieci w przedszkolu mało wychodziły.. pani kisila w sali z oknem południowym.. argumentów przeciw nie będę nawet przytaczać.. dzieci brata tez w państwowym ciagle na dworze czy słońce czy deszcz..fa może u siebie wychodzić w szkole dużo 
    Podziękowali 1joanna_1991
  • Czyli jako społeczeństwo życzylibyśmy sobie de facto rozciągnięcia przedszkola do klasy 3.. bo tak funkcjonują przedszkola w pl.. trochę dydaktyki a tak to zabawa tance obiadki itp.. może i moznaby ale to drogi chyba.. ja akurat w mniejszości jestem i nie marzy mi się.. wkurzam się jak fa ma do 15.30 lub dłużej.. i te 2 h od 9do11 by mi akurat pasowały.. co z tego jak ma obiad w szkole jak on jest często o 11.30 właśnie wraca i chce drugi.. i tyje :-( skoro obiadów nie można zrobić o normalnej porze których przecież nauczyciele z karty nie obsługują to co dopiero inne rzeczy..
  • Byliśmy na dniu otwartym w LO, na drzwiach od ogrodzonego zielonego skwerku- "Zakaz wychodzenia dla uczniów". Szok!
    Podziękowali 2joanna_1991 Marsjanka
  • Odrobinka powiedział(a):
    Nie wiem czy to dobry pomysł że szkoła ma zapewniać opiekę nad dziećmi bo rodzice pracują. Opieka nad dziećmi to nie jest zadanie szkoły. Rozumiem że rodzice się przyzwyczaili i nie wyobrażają sobie inaczej. 
    No właśnie. Rodzice pracujący wedle swoich możliwości organizują sobie opiekę dla dzieci. W końcu pracują, więc mają pieniądze. :)

    Słabo mi, kiedy słyszę, że gmina dopłaca do każdego dziecka w przedszkolu 1400 zł. Nie lepiej by było dać te pieniądze rodzicom? A oni już będą wiedzieli, co z nimi zrobić.
  • Model fiński nie za bardzo mi się podoba, gdyż intuicja mi mówi, że w krajach skandynawskich rodzic się nie liczy.
    Powinno być możliwe zakładanie najróżniejszych modeli szkół - Polacy są na tyle różnorodni, żeby każdy mógł sobie dopasować szkołę do swoich potrzeb.
    Teraz małe szkółki są obwarowane wymaganiami z kosmosu- Sanepid i PPoż., oświetlenie jak w laboratorium, farby i wyposażenie z wyśrubowanymi atestami. Jakoś szkoły państwowe nie muszą tego spełniać, a powinno być łatwo w wynajętym domu zrobić szkołę dla 20 dzieci - dla tych, co chcą. 
  • I co z tego że na fajkę chodzą? Ja w ogóle jestem zdania że w Polsce prawo jest pisane pod patologie wszelakie, choćby ustawa antyklapsowa. I to się tyczy różnych zarządzeń także. Czyli skoro niektórzy palą to zakazmy wszystkim wychodzić. Czemu licealistów nie traktować jak dorosłych? 
    @Mafa pewnie generalizacja tylko w zbyt wielu szkołach polskich się z tym zakazem wychodzenia spotkałam. Ostatnio mi np pani dyrektor zwróciła uwagę że moja czwartoklasistka czeka na nas na szkolnym placu zabaw bo mogłaby w bibliotece. 
  • Eleonora powiedział(a):
    Nauczanie przedmiotów ścisłych w SP to obecnie tragedia. Trochę nowy program podciągnął matmę w górę, ale porównując do mojej szkoły to dzieciaki są kilka lat do tyłu- raczej do matury nie nadgonią. U nas  od 6 SP zaczynały się funkcje, a w 8 SP była już trygonometria. Teraz to program LO.
    Fizyka - są teraz po 2 godz. w 7 i 8 SP, żadnych zadań nie robią, takie gadki humanistyczne. W tamtym roku mieliśmy dla 7 SP w ED zajęcia z panem z Centrum Nauki Kopernik (odpowiedzialnym za szkolenie nauczycieli) -zaproponował naukę przez zabawę i eksperymenty - serio poziom kl. 1-3 SP. Szkoda było czasu. 
    Słyszę od nauczycieli Politechniki, że muszą robić zajęcia wyrównawcze z matematyki dla studentów przez cały okres studiów albo, że dostają się osoby z maturą z matmy z wynikiem 30 %.
    Dobrze byłoby wyławiać osoby uzdolnione już od wczesnej podstawówki i jednak tworzyć dla nich osobne klasy, bo jak będziemy żyć bez inżynierów. 
    Zabrali godziny przedmiotom ogólnym i potworzyli jakies WOKi, WOSy i nie wiem, co jeszcze. 

    Córka teraz w technikum chemicznym ma JEDNĄ godzinę fizyki w I klasie i na tym kończy się nauczanie fizyki w technikum chemicznym! Pani od chemii mówiła, że w II klasie przed rozpoczęciem elektrochemii będzie musiała nauczyć ich co to jest napięcie i natężenie prądu :D
  • A jeszcze to, co mają przez tą jedną godzinę w tygodniu fizyki, to powiedziałabym, że to jakaś filozofia fizyki, a nie fizyka B)
  • Ja to bym w ogóle fizykę wprowadzala dopiero w 8 klasie albo liceum. W podstawówce to powinno się solidnie matematyki nauczyć a nauki przyrodnicze powinny być zblokowane.
  • Teraz po reformie na mat-fizie w LO będą mieć chemię, biologię, geografię po 1 godz. do 4 kl. -dokładnie nie wiadomo, bo nie ma programów ;) Do tej pory przedmioty nierozszerzone  były tylko w 1 kl. 
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.