Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Hipsterkatoliczka zwalcza czystość przedmałżeńską

168101112

Komentarz

  • Tomasz i Ewa powiedział(a):
    Gdy mężczyzna jest doceniany w domu a żona nie narzeka na chroniczny „ból głowy” to jest dość odporny na zaloty innych kobiet. Chyba że się nachla. 

    T
    Acha, czyli znowu jak zwykle winna ta okropna kobieta.
  • Elunia powiedział(a):
    Ja jestem za ostracyzmem, niestety. Każdy jest dorosły i piorun sycylijski raczej poukładanego człowieka nie trafi. Mało, że niszczy życie żonie, to "wyposaża" w rozmaite problemy swoje własne dzieci. Kobieta, która wiąże się z takim też nie powinna być przyjmowana we wspólnym towarzystwie. Jednak najczęściej kończy sie to tak, że to żona chodzi opłotkami, nie jest zapraszana na imprezy bo bez pary, bo mało zabawna, bo nie ma z kim zostawić dzieci, a niewierny mąż bryluje z kochanką wśród dawnych przyjaciół.
    Serio? A te nadgryzione jabłka co to narażają swoje potencjalne dzieci na niedojrzałych rodziców trzeba kulturalnie poklepywać?

    Ten ostracyzm działa tylko, jak jest powszechny. Nie da się głaskać po głowie panny z dzieckiem, nadgryzionych połówek a równocześnie budować kulturę agresywnie potępiającą wobec tego, co to zostawił rodzinę. Subiektywnie cierpiał, nie dojrzał do roli i w ogóle, nie? 

    Wydaje mi się, że po prostu mamy problem jako Kościół z otwartym mierzeniem się z rzeczywistością, która odbiega od norm. A ta kobieta potrzebuje wsparcia Kościoła i ten facet też. Co z tego, że się go będzie systematycznie biczować? Wróci od tego do swojej rodziny? Prędzej totalnie utnie jakikolwiek kontakt jeszcze pogłębiając problem. Jeśli dotąd nie dorósł do tych norm i tylko udawał, że jest spoko fajnie płodząc piątkę dzieci, to nagle nie dorośnie, potrzeba na to czasu i wysiłku.
    Podziękowali 1Polly
  • I inaczej - gdybym miał takiego gościa w swoim otoczeniu, to spróbowałbym zrozumieć motywy i ewentualnie zwrócił uwagę na wyrządzone zło. Wskazał, że nawet jeśli nie jest w stanie w tym momencie powrócić, to jest pewnie cała gama rzeczy, które jest w stanie zrobić, by choć trochę ograniczyć wyrządzone szkody, a przynajmniej ich nie pogłębiać.
    Podziękowali 1Polly
  • edytowano sierpień 2019
    Brawo, Sokratesie!
    Czujesz, że coś wygrałeś?
    Podziękowali 1beatak
  • Ach! Fantastycznie! Dostarczyłeś znudzonym niewiastom emocji i zmusiłeś bezmyślne do wysiłku intelektualnego!
    No, jak nic, nagroda się należy za takie zasługi niewątpliwe. Tylko czy już teraz, czy dopiero na tamtym świecie?...
    Podziękowali 3Skatarzyna beatak Ania D.
  • Anawim powiedział(a):
    I inaczej - gdybym miał takiego gościa w swoim otoczeniu, to spróbowałbym zrozumieć motywy i ewentualnie zwrócił uwagę na wyrządzone zło. Wskazał, że nawet jeśli nie jest w stanie w tym momencie powrócić, to jest pewnie cała gama rzeczy, które jest w stanie zrobić, by choć trochę ograniczyć wyrządzone szkody, a przynajmniej ich nie pogłębiać.
    To chyba jest coś na kształt braterskiego upomnienia. Nie sądzisz?
  • Tomasz i Ewa powiedział(a):
    Macie w gratisie. :)

    T
    I jaki wielkoduszny przy tym! No, jak nic, nagroda w niebie zapewniona!
  • Nie żałuj. Ten, co będzie decydował, nieskończenie bardziej miłosierny i sprawiedliwy ode mnie.
  • Anawim powiedział(a):
    . A ta kobieta potrzebuje wsparcia Kościoła i ten facet też. Co z tego, że się go będzie systematycznie biczować? Wróci od tego do swojej rodziny? Prędzej totalnie utnie jakikolwiek kontakt jeszcze pogłębiając problem. Jeśli dotąd nie dorósł do tych norm i tylko udawał, że jest spoko fajnie płodząc piątkę dzieci, to nagle nie dorośnie, potrzeba na to czasu i wysiłku.
      @Anawim , dziękuję. Tak, potrzeba czasu i wysiłku. Nie raz jest to wiele lat dorastania, zanim cokolwiek w minimalnym stopniu dotrze. Albo wiele lat, zanim w jednej chwili dotrze wszystko. A podanie mu ręki na znak pokoju (zamiast ostracyzmu i wyrzucania z Kościoła - tak, wiem, nikt tu tego nie napisał, ale znam takich, co tak myślą) może być pierwszym krokiem do tego, by ten proces otworzyć. I czasem trzeba będzie tę rękę podać tysiąc razy z tą samą serdecznością i zaufaniem, że to Bóg jest tym, który działa. Nie ja i moje święte oburzenie.

    Akceptujemy przecież, że Bóg na równi troszczy się o ofiarę jak i o sprawcę? Czy nie? Jezus jest tym, który szuka tej jednej zagubionej owcy. Jeśli mam to szczęście, że jestem w stadzie aktualnie bezpieczna od zagubienia się, powinnam się troszczyć o to, by mu tej najdroższej i najbiedniejszej owieczki nie wypłoszyć.
  • Elunia powiedział(a):
    Polly powiedział(a):
    Anawim powiedział(a):
    . A ta kobieta potrzebuje wsparcia Kościoła i ten facet też. Co z tego, że się go będzie systematycznie biczować? Wróci od tego do swojej rodziny? Prędzej totalnie utnie jakikolwiek kontakt jeszcze pogłębiając problem. Jeśli dotąd nie dorósł do tych norm i tylko udawał, że jest spoko fajnie płodząc piątkę dzieci, to nagle nie dorośnie, potrzeba na to czasu i wysiłku.
      @Anawim , dziękuję. Tak, potrzeba czasu i wysiłku. Nie raz jest to wiele lat dorastania, zanim cokolwiek w minimalnym stopniu dotrze. Albo wiele lat, zanim w jednej chwili dotrze wszystko. A podanie mu ręki na znak pokoju (zamiast ostracyzmu i wyrzucania z Kościoła - tak, wiem, nikt tu tego nie napisał, ale znam takich, co tak myślą) może być pierwszym krokiem do tego, by ten proces otworzyć. I czasem trzeba będzie tę rękę podać tysiąc razy z tą samą serdecznością i zaufaniem, że to Bóg jest tym, który działa. Nie ja i moje święte oburzenie.

    Akceptujemy przecież, że Bóg na równi troszczy się o ofiarę jak i o sprawcę? Czy nie? Jezus jest tym, który szuka tej jednej zagubionej owcy. Jeśli mam to szczęście, że jestem w stadzie aktualnie bezpieczna od zagubienia się, powinnam się troszczyć o to, by mu tej najdroższej i najbiedniejszej owieczki nie wypłoszyć.
    A coś o żalu za grzechy i obietnicy poprawy będzie? Czy przyklepujemy trwanie w grzechu?

    @Elunia, może kiedyś będzie. Ani to w mojej, ani Twojej mocy. W mocy Jezusa, do którego przyszedł, więc jest nadzieja. Ja mogę, co najwyżej, nie zjeść w tej intencji kolacji. Ty też możesz. I to nie jest zaczepka. Wspominasz o ważnej kwestii, ja odpowiadam tylko, że czasem człowiek dorasta do tego latami.

  • Nie wydaje mi się, by podanie ręki na znak pokoju komuś, kto zgrzeszył było zbyt łagodnym traktowaniem i zachętą do trwania w złu. Raczej jest wyrazem braterstwa w słabości. On trwa w takiej, ja w innej, ksiądz sprawujący Eucharystię w swojej, ty w swojej. Każdy z nas ma coś z czego się nie nawraca albo nawraca nieskutecznie. Tak, jest różnica pomiędzy podnoszeniem głosu na dzieci w chwili złości a porzuceniem rodziny. Nie mam podstaw by chełpić się tą różnicą, mam powód za nią dziękować.
  • W planie Bożym w ogóle nie ma czegoś takiego jak homo-związki. Biblia nazywa je zboczeniem i obrzydliwością.
    Podziękowali 1Katia
  • Katarzyna powiedział(a):
    Anawim powiedział(a):
    I inaczej - gdybym miał takiego gościa w swoim otoczeniu, to spróbowałbym zrozumieć motywy i ewentualnie zwrócił uwagę na wyrządzone zło. Wskazał, że nawet jeśli nie jest w stanie w tym momencie powrócić, to jest pewnie cała gama rzeczy, które jest w stanie zrobić, by choć trochę ograniczyć wyrządzone szkody, a przynajmniej ich nie pogłębiać.
    To chyba jest coś na kształt braterskiego upomnienia. Nie sądzisz?
    No tak. 
    Żyjemy w czasach w jakich żyjemy, gdzie społeczny ostracyzm to może spotkać za obrażanie homoseksualistów lub nieodpowiedzialną ekologicznie postawę. Decyzja o rozwodzie jest traktowana jako prawo do stanowienia o sobie. 
    W takich warunkach ostracyzm najbliższych (krewnych, przyjaciół) jest raczej pewną uciążliwością, z którą można sobie poradzić choćby wyprowadzając się w nowe strony (mam tu przed oczami konkretnego lowelasa, odrzuconego przez najbliższą rodzinę za pokochanie młodej laski). 
    A za takimi decyzjami kryją się jakieś problemy, które co najwyżej są tam wzniośle racjonalizowane. Odtrącenie przez najbliższych tylko zmniejsza szansę, by komuś takiemu pomóc (a przez to rozbitej rodzinie). Upomnienie braterskie, które ma mi zrobić dobrze i jest po prostu upuszczeniem słusznego skądinąd gniewu, a nie bierze pod uwagę dobra upominanego jest bez sensu.
  • @Anawim - w ostatnim zdaniu dotykasz ważnej kwestii - intencji upominającego. Tyle, że z jego intencji zupełnie nie wynika, jak odbierze to upominany. Możesz w najlepszej wierze upomnieć kogoś, najdelikatniej jak potrafisz, nie upuszczając swojego słusznego gniewu ale w trosce o zbawienie błądzącego i dobro krzywdzonych przez jego osób zwracając mu uwagę na niestosowność tego, co robi, nawet proponując jakąś konkretną pomoc, a on i tak może się czuć skrzywdzony i niezrozumiany. A innym razem nawet to, że ktoś sobie bezceremonialnie upuści swojego słusznego gniewu, może bliźniego doprowadzić do przytomności. Obawiam się, że tu nie ma mądrego.
    Podziękowali 1Katia
  • Bożą wolą jest to, aby ludzie byli szczęśliwi.
    ---
    Się uśmiałem z tego ogólnika i wytrychu... To jest tak samo słabe jak mówienie "Bóg cię kocha" ludziom w Auschwitz w czasie wojny.
    Podziękowali 2Odrobinka Katia
  • @Katarzyna
    no dokładnie tak, wynik jest uwikłany w przypadki - nikt nie jest zdeterminowany do określonego działania. 
    Ale co pomoże, że kogoś, kto sobie nie radzi z emocjami i nie jest w stanie sobie nawet uświadomić zła, które robi, nagle zjadę z góry na dół? 
    Problemem jest to, że najczęściej obie strony (krzywdząca i jej znajomy) sobie z emocjami nie radzą wystarczająco dobrze, by o tym rozmawiać. Zatem wolą przemilczeć, przyklepać i się uśmiechać do złej gry, podać rękę na znak pokoju i liczyć na Boże zmiłowanie. Łatwiej też jest pojechać utartą ścieżką reagowania (np. gniewem) niż próbować niuansować i być empatycznym. 

    Ostatnio ktoś ze znajomych, kogo na podstawie relacji jego bliskich podejrzewam o problemy alkoholowe, rzucił coś o swoim piciu, ewidentnie racjonalizując swoje działania. Mając jako takie pojęcie o problematyce, poczułem się i tak jak sparaliżowany - nie miałem bladego pojęcia jak w sumie zareagować, by to było dobre dla tego człowieka.
    Podziękowali 1Katarzyna
  • Ludzie mają być szczęśliwi, ale niekoniecznie tu, na ziemi. Poza tym każdy rozumie szczęście inaczej. W pojęciu Boga moje szczęście może wcale nim nie być.
    Podziękowali 1PawelOdOli
  • Prawdziwe szczęście daje życie splecione z wolą Boga, kiedy to nie moja lecz Boga wolą jest priorytetem, ale nie przynosi to cierpienia i wyrzeczeń, bo świadomość na tyle urosła, że człowiek jest bliżej poznania prawdy. Czy można dojrzeć do takiego życia stawiając swoje szczęście nad przykazania Boże?
    Podziękowali 2DaddyPig Gosia5
  • W katolicyzmie nie chodzi o to żeby przejść życie lekko i przyjemnie i uniknąć cierpienia. Piekło niestety istnieje. I nasze dusze mogą być w piekle nie tylko za brak żalu i poprawy odnośnie grzechów seksualnych. Nikt nie musi być katolikiem. 

    Podziękowali 3DaddyPig Gosia5 Katia
  • Żeby nauczyć się kochać, patrz najważniejsze przykazanie.
    Podziękowali 1Odrobinka
  • Wola Boga to są przykazania Boże.
    Podziękowali 3DaddyPig Skatarzyna Katia
  • Potem mówił do wszystkich: «Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! 24 Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. 25 Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?

    Łk 9 , 23-25.


    Podziękowali 3DaddyPig PawelOdOli Joannna
  • Mamy być jak Chrystus i tak jak on kochać, nie jest to proste.
  • Chrystus nie przyszedł zmieniać Prawo tylko je wypełnił.  Z tego powodu możemy iść do spowiedzi i jeśli żałujemy za grzechy to doznajemy ich odpuszczenia. To znaczy że prawo Boże nadal obowiązuje. A potem idziemy do Komunii żeby karmić się Bogiem co ma nam dać siłę do tego żeby stawać się jak Jezus. Czyli wytrwać w dobrym. 


  • Miłujcie się wzajemnie tak jak ja was umiłowałem. Czyli nie tak jak nam się wydaje.
    Podziękowali 1DaddyPig
  • edytowano sierpień 2019
    A co ma do tego prezerwatywa?
  • > Przerzucamy się cytatami. I nigdzie o piekielnej prezerwatywie. 

    "Odrzucić należy bezpośrednie obezpłodnienie czy to stałe, czy czasowe, zarówno mężczyzny, jak i kobiety. Odrzucić również należy wszelkie działanie, które - bądź to w przewidywaniu zbliżenia małżeńskiego, bądź podczas jego spełniania, czy w rozwoju jego naturalnych skutków - miałoby za cel uniemożliwienie poczęcia lub prowadziłoby do tego."

    https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/pawel_vi/encykliki/humane.html#m2
  • Jeśli uważasz że prezerwatywa to dobro i nie grzech to używaj. Tylko po co spowiednikowi tym głowę zawracasz? Spowiada się z grzechów. Jeśli nie masz świadomości grzechu albo uważasz że w Twoim przypadku prezerwatywa to nie grzech? 
  • Kolejny raz powtórzę, że nie ma obowiązku być katolikiem. Skoro ktoś potrzebuje uprawiać seks w takich okolicznościach i z takimi osobami, że bez kondoma nie da rady, niech zapisze się do buddystów, albo licznych braci odłączonych, którzy już dawno zrezygnowali z moralności seksualnej.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.