Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Hipsterkatoliczka zwalcza czystość przedmałżeńską

13468912

Komentarz

  • Tomasz i Ewa powiedział(a):
    @Anawim

    Ten twój graf pokazuje związek pomiędzy trwałością małżeństwa a promiskuityzmem a nie braku partnerów i trwałości. 

    Nie wiem, o który kościół szwajcarski pytasz. Nie bywam u protestantów. 

    T
    No nie bardzo. 2-3 partnerów to raczej do promiskuityzmu się nie kwalifikuje.
    Zresztą tam jest problem innych czynników; brak innych partnerów silnie koreluje z praktykami religijnymi chociażby.

    Z małej napisałem, chodziło mi o katolickie kościoły i katolickie przygotowanie do małżeństwa w Szwajcarii. 
  • Anawim powiedział(a):
    wolfinger sex partners divorce figure 1
    Czyli jak spaść, to z dobrego konia :) Zwiększając liczbę partnerów przedmałżeńskich z2 do 4-5 zmniejszamy prawdopodobieństwo rozwodu o jakieś 10%. Dobrze wiedzieć!

    Podziękowali 2stephanos Milagro
  • Elunia powiedział(a):
    Tomasz i Ewa powiedział(a):
    Tak BTW. Kobiety zdradzają częściej od mężczyzn. Dlaczego? Bo w ich przypadku próba skoku w bok jest skazana na sukces. Mężczyźni mają gorzej. Muszą się postarać albo zapłacić. 

    T :)
    Statystyki mówią co innego, ale i tak ponad połowa małżonków zdradza, a mamy 90%katolików. Także tego, nie oszukujmy się.
    no jak to pokazał poseł PiS Piasecki (zagorzały katolik) zdradzać żonę można także w imię Boga, dla jej dobra, żeby ją wychować.... No że podła żona takiego skarbu w domu nie doceniła...
  • Malia powiedział(a):
    Anawim powiedział(a):
    wolfinger sex partners divorce figure 1
    Czyli jak spaść, to z dobrego konia :) Zwiększając liczbę partnerów przedmałżeńskich z2 do 4-5 zmniejszamy prawdopodobieństwo rozwodu o jakieś 10%. Dobrze wiedzieć!

    Miało być: zmniejszamy prawdopodobieństwo rozwodu o jakieś 10 punktów procentowych.
  • Wątek mnie skłonił do ponownego czytania "Anatomii miłości i zdrady" Dunbara... 
    I tak: najciekawsza moralność małżeńska wyewoluowała w Tybecie. Mieli tam problem z zapewnieniem dziedziczenia ziemi w sposób, który pozwalał na jej efektywne wykorzystanie w rolnictwie. Wykoncypowali poliandrię braterską - jedna kobieta była żoną wszystkich braci z danej rodziny. W ten sposób ziemia pozostawała własnością jednego klanu i nie brakowało mężczyzn do jej uprawiania. W celu ograniczenia konfliktów pomiędzy braćmi stosowali praktykę wysyłania drugiego syna w kolejności do klasztoru, przez co różnica wieku pomiędzy pierwszym i kolejnym mężem była ździebko większa ;)
  • Także ten, jak zwykle, dobór naturalny rozsądzi, kto ma rację ;)
  • Nie wiem w jakim srodowisku sie obracasz Tomasz, wsród moich znajomych i rodziny znam zaledwie 2 rozwódki. Oczywiscie jest duzo rozwodow wsród takich liberalnych,nowoczesnych lemingów z duzych miast.
    Podziękowali 1Katia
  • Ten graf jest jak przekonywanie, ze npr chroni od rozwodu, bo pary które go stosują zamiast antykoncepcji rzadziej się rozwodzą. Nie mylmy korelacji ze związkiem przyczynowo-skutkowym. W grę wchodzą różne czynniki. 

    Jesli ktoś rozpamiętuje seksualna przeszłość swojego męża/żony to chyba sam ma na tym tle jakis problem czy kompleksy. Zreszta czym miałoby się to różnic od zazdrości o poprzednie miłości, uczucia w dawnych związkach? Człowiek nie jest produktem z data przydatności który się zużywa, wbrew temu co sugerują ci od napoczetych jabłek. Posiadanie całe życie jednego partnera tez nie chroni przed wiernością w myślach, równie dobrze taka osoba może wiecznie fantazjowac jakby to było z kim innym. Tak na logikę wydaje się ze zadowolenie z seksu w związku zalezy oprócz jakości samego seksu od więzi i relacji między ludzmi a nie liczby byłych.
    Podziękowali 1Milagro
  • Mam wrażenie, że dziś seks to główne poletko Szatana. Pokusy są teraz wszędzie. Seks jest przereklamowany, a dziewictwo wyśmiewane. W tej rzeczywistości Kościół musi dostosować sposób nauczania do potrzeb, ale sposób, a nie nauczanie.

    I jeszcze jedno. Podawanie przykładów religijnych ludzi, którzy dopuścili się zdrady małżonka nie może być argumentem przeciw religijności. Raczej przypomnieniem, by ten, co stoi, baczył, by nie upaść. Szatan uwielbia kusić tych, co są blisko Boga. Taki łup jest bardzo cenny, bo pociąga za sobą kolejne ofiary.
  • Pomiędzy stuprocentowym zaspokojeniem na życzenie a niezaspokojeniem z powodu ciągłego bólu głowy żony, jest jeszcze mnóstwo odcieni szarości, których T, zdajesz się nie dostrzegać.
  • Tomasz i Ewa powiedział(a):
    Polly powiedział(a):
    Pomiędzy stuprocentowym zaspokojeniem na życzenie a niezaspokojeniem z powodu ciągłego bólu głowy żony, jest jeszcze mnóstwo odcieni szarości, których T, zdajesz się nie dostrzegać.
    Skąd wiesz? Jesteś prorokinią? Oprócz bólu głowy jest też poniżanie męża oraz nieustanne deprecjonowanie (publicznie) jego umiejętności, osiągnięć. Miałem niemiłą okazję oglądać rozpad paru takich katolickich związków. A odnośnie nieuważnie zawieranych małżeństw to wg mojego znajomego księdza z Watykanu jest to jakieś 70%. 

    T

    Ale co skąd wiem? O odcieniach szarości? Z osobistego doświadczenia życia w małżeństwie.
    Że tych odcieni szarości nie dostrzegasz? Nie wiem. Napisałam "zdajesz się", co oznacza ni mniej ni więcej, że tak odczytuję twoje wypowiedzi. Ja. Mogę mieć rację, mogę się mylić.


  • beatak powiedział(a):
    Polly powiedział(a):
    Tomasz i Ewa powiedział(a):
    Dochodzimy do sedna. Obecnie seksu w małżeństwach jest raczej za mało niż za dużo. Np. problemem jest darmowa i powszechnie dostępna pornografia internetowa. Wielu mężów zamienia sex małżeński na wirtualny. To poważny problem socjologiczny ale to raczej skutek niż przyczyna. 

    T ;)
    Dlatego dopuścić antykoncepcję i będzie dobrze?
    A jak seks stanie się niemożliwy z innego powodu, np. przewlekłej choroby żony, to znowu pornografia czy jak? Postawić żonę szybko na nogi, żeby znowu się nadawała?
    Niestety medycyna nie zawsze to potrafi. A jak żona umrze, a facet kolejnego dnia już nie wytrzyma, zanim zdąży się ponownie ożenić?
    To na pewno pójdzie do piekła.
    Smażyć kiełbaski :D
  • Paprotka powiedział(a):
    Ten graf jest jak przekonywanie, ze npr chroni od rozwodu, bo pary które go stosują zamiast antykoncepcji rzadziej się rozwodzą. Nie mylmy korelacji ze związkiem przyczynowo-skutkowym. W grę wchodzą różne czynniki. 

    To chyba oczywiste, że graf pokazuje korelację, od tego są grafy. Naprawdę uważasz że ktoś pomyślał, że to relacja deterministyczna? 
  • Zieew. I nuda. Każdy ma swoje małżeństwo i jeśli mu na nim zależy to o nie dbs. Jakoś nigdy nie myślałam o tym że należy księdza pytać o współżycie. Małżeństwo to nie tylko seks. 
  • edytowano sierpień 2019
    Czystość przedmałżeńska jest według mnie przede wszystkim pragmatyczna, bo lepiej jest jeśli dzieci rodzą się w małżeństwie. Antykoncepcja bywa zawodna albo szkodliwa jak w przypadku tabletek, czy łączy się z aborcją jak w przypadku spirali, a raczej mało która nastolatka kiedy idzie na żywioł instynktu wylicza sobie dni niepłodne. Dlatego warto poczekać. I dotyczy to obydwu płci. Satysfakcję z seksu buduje się latami w związku. Zwłaszcza jeśli chodzi o kobietę, więc teksty o niedopasowaniu seksualnym wynikającym z braku współżycia przed ślubem są dla mnie nieprzekonywujące. 
    Gadanie o tym że liczba partnerów/ partnerek przed ślubem ma jakikolwiek wpływ na związek małżeński są wg mnie wymysłem, aczkolwiek nie ma to większego sensu, bo nie jesteśmy zwierzętami i nie ma sensu skakanie z kwiatka na kwiatek, jeśli chodzi czy to o doswiadczenie męża czy żony. I tak jesli to normalne małżeństwo to żeby sobie dawać satysfakcję trzeba znać się jak łyse konie.

    Podziękowali 2Gosia5 PawelOdOli
  • @Elunia, odniosłam wrażenie, że jako argument przeciw czystości podaje się przykłady tych, co dochowali czystości, ale potem okazali się niewierni.
  • . I tak jesli to normalne małżeństwo to żeby sobie dawać satysfakcję trzeba znać się jak łyse konie
    Bzdura. Są kobiety stworzone do seksu i nie.
    Jak temperamentny facet dowie się po ślubie, że kiepsko trafił, to dobrze nie będzie. I odwrotnie ;)

  • Może też być tak, że dopasują się przed ślubem pod względem temperamentów, a potem pyk wypadek albo jakaś choroba i nic z tego. I co potem?
    Warto umieć panować nad sobą jednak.
  • W miłości nie chodzi o dopasowanie (nie tylko seksualne), ale o miłość właśnie. Miłość, czyli posiadanie siebie w dawaniu siebie.
  • Gosia5 powiedział(a):
    W miłości nie chodzi o dopasowanie (nie tylko seksualne), ale o miłość właśnie. Miłość, czyli posiadanie siebie w dawaniu siebie.
    Czy to jest definicja milosci?
  • Czyli jednak trzeba się dopasować seksualnie przed ślubem i mieć dowiadczenie by rozpoznać tego dobrego, dobrą? Bóg się pomylił.
  • edytowano sierpień 2019
    Tomasz i Ewa powiedział(a):
    . Daje proste przepisy na świętość: zachowaj dziewictwo do ślubu, odwracaj ze wstydem głowę od przedstawicieli płci przeciwnej, współżyj tylko i wyłącznie w celu prokreacyjnym, a będziesz miał super życie i mega orgazmy. 

    T

    Ale, poza zachowaniem dziewictwa, nie jest to wcale oficjalne nauczanie Kościoła, tylko lękowe nastawienie niektórych duchownych i świeckich, którzy nie potrafią zintegrować swojej seksualności.
    Widzę te wszystkie problemy, ale nie zgadzam się na przypisywanie ich Kościołowi. Już pisałam wcześniej; ksiądz Romek to nie papież, wujek Władek to nie papież, Basia z oazy to nie papież, mama Basi to nie papież.
    To jest też bład tego artykułu -opisuje nerwice nieuporządkowanych ludzi a nie nauczanie i stanowisko Kościoła. Gdyby był bardziej obiektywny, miałby zupełnie inną siłę przebicia. Tak jest tylko marnym kłapaniem Burka na kota sąsiada, któremu nawet do szczekania daleko. A problem jak był, tak jest i będzie.
  • Milagro powiedział(a):
    Gosia5 powiedział(a):
    W miłości nie chodzi o dopasowanie (nie tylko seksualne), ale o miłość właśnie. Miłość, czyli posiadanie siebie w dawaniu siebie.
    Czy to jest definicja milosci?
    Oazowa made by Blachnicki, nawiązanie do Konstytucji duszpasterskiej o Kościele "człowiek nie może się odnaleźć inaczej jak tylko przez bezinteresowny dar z siebie". Zbyt często to jest interpretowane z taką naleciałością protestancką wg mnie, gdzie miłość własna jest traktowana jako zło. W myśli katolickiej miłość własna jest podstawą jakiejkolwiek miłości, a bezinteresowność nie znaczy, że kochając nie szuka się własnego dobra. Wręcz przeciwnie - bezinteresowność to właśnie kochanie czegoś/kogoś jako dobrego samego w sobie, a nie jako środka do innych celów.
  • Nędza katechetyczna nie dotyczy jedynie przeceniania grzechów przeciw szóstemu przykazaniu. Mamy z nią do czynienia także wtedy, gdy na kazaniu w niedzielę, ksiądz zamiast odnieść się do czytań, tłumaczy wiernym, że przy meczu jednego kielicha to jeszcze można wychylić, ale dzieciom coli nie kupować, bo psuje zęby. Albo opowieść o pani, która miała problemy z pęcherzem i dlatego nie mogła chodzić na pogrzeby, bo na cmentarzu brak wc. Można by długo. Ta nędza nie wynika z obsesji niektórych księży na punkcie brudnego seksu, raczej z braku modlitwy i troski o wzrastanie w wierze.
  • > Ot i cała nędza katechetyczna.

    Nie podoba Ci się katecheza? Prowadź własną. Możliwości jest mnóstwo, także w ramach projektów, do których linki znajdziesz na górze tej strony.
  • Tomasz i Ewa powiedział(a):
    Księża mają problem z seksem i celibatem.
    Serio, uważasz, że to ich największe problemy? Nie spłycasz trochę?
  • Nie mówię o tym, abyś robił to dla zysku, możesz liczyć co najwyżej na "niebieskie dolary" :)

    Uwaga o pani Szymańskiej jest bardzo celna. Tak, ludzie, którzy chcą zmieniać nauczanie Kościoła są bardzo aktywni. Brakuje aktywności u tych, którzy uważają, że trzeba go bronić.

    Żeby daleko nie szukać, jest strona http://teologiacialajp2.pl. Może ktoś chciałby się włączyć w jej tworzenie?
  • Tomasz i Ewa powiedział(a):
    Polly powiedział(a):
    Tomasz i Ewa powiedział(a):
    Księża mają problem z seksem i celibatem.
    Serio, uważasz, że to ich największe problemy? Nie spłycasz trochę?
    Nie. Ile było ostatnio odejść z powodu rozporka?

    T
    Ale bierzesz pod uwagę, tylko tych, którzy z jakichś powodów odeszli. Ja myślę o tych, co trwają. Mogę sobie wyobrazić multum problemów innych niż wynikające ze sfery seksualnej. Choć istnieniu tych ostatnich, nie zaprzeczam.
  • @Milagro, jedna z wielu. 
    @Bea, seks jest ważny w małżeństwie, ale nie najważniejszy.
    Mam wrażenie, że dziś seks traktuje się jak najważniejszą i najfajniejszą czynność życiową. Wszystko kręci się wokół seksualności. Czy jednak jesteśmy szczęśliwi? Czy jesteśmy szczęśliwsi od tych "biedaków" z przeszłość, którym zabraniano tego i owego, a jako ideał stawiano życie w czystości? Czy ludzie będą bliżej zbawienia gdy Kościół pozwoli na prezerwatywy czy może raczej, jak małe dziecko, które dostało wymarzoną zabawkę, szybko się nadąsa i poprosi o jeszcze? Popatrzcie, co się dzieje z wiarą na Zachodzie, gdzie protestanckie Kościoły pozwalają na coraz więcej.
  • Nie, nie sądzę, żeby najbardziej cierpieli ci wierni. Moim zdaniem, cierpią ci, którzy upadają i doświadczają swojej niemocy. Przynajmniej tak by wynikało z książki "Celibat". Jakby nie było, wszyscy oni wiedzieli co wybierają. I nie piszę tego, by cierpiącemu zamknąć usta i odebrać prawo do cierpienia. Ono jest i będzie, na każdej drodze, często jest ceną za wierność.

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.