I to jest chyba clou, zeby lubić co sie robi. Ja bym w takim rytmie zwariowała, ale to ja. No i podziwiam organizacje, jesli mam dom o dzieci tylko do ogarnięcia, to czesto wpadam w stan „budyń”, no bo przecież moge cos tam jutro zrobić... I tym oto sposobem, z jakimiś tam ramami czasowymi jednak (chociaz dosyc umownymi), daje rade wiecej zrobić chodząc do pracy niz do niej nie chodząc.
Wszystko jest ok, zorganizowane, ustawione, póki choroby nie ma. Moja choroba lub dzieci wszystko mi rozwala i robi zaległości i nagromadzenie prac. Potem długo nie mogę z tego wyjść.
Wszystko jest ok, zorganizowane, ustawione, póki choroby nie ma. Moja choroba lub dzieci wszystko mi rozwala i robi zaległości i nagromadzenie prac. Potem długo nie mogę z tego wyjść.
Nie dobijaj racja, ale z drugiej strony, łatwiej mi zapanować nad nieplanowanym praniem (np. Nad trzema nieplanowanymi), bo rzygnko, jeśli na co dzień regularnie to ogarniam
A Wy ciągle o tym rozwoju. Strasznie lubię kilka znajomych kobiet, które mają ten cały rozwój w nosie. Kosmetyczkę, fryzjerkę, kasjerkę. Wykonują swoją pracę z przyjemnością, są zadbane, uśmiechnięte, lubią ludzi. Cieszą się z tego, że jadą na wakacje, że kupiły sobie ładną bluzkę, że w sobotę wieczorem wpadną znajomi, że zrobiły dobrą kolację dla siebie i męża.
Ale te kosmetyczki, fryzjerki i kasjerki porzuciły jakieś marzenia o super pracy? Musiały sobie radzić z myślą, że wcześniej chciały być nie wiem, dentystkami, inżynierkami itp. ale wybrały spokojniejszy tryb życia i okazało się, że tak też można się cieszyć życiem?
A Wy ciągle o tym rozwoju. Strasznie lubię kilka znajomych kobiet, które mają ten cały rozwój w nosie. Kosmetyczkę, fryzjerkę, kasjerkę. Wykonują swoją pracę z przyjemnością, są zadbane, uśmiechnięte, lubią ludzi. Cieszą się z tego, że jadą na wakacje, że kupiły sobie ładną bluzkę, że w sobotę wieczorem wpadną znajomi, że zrobiły dobrą kolację dla siebie i męża.
Ale te kosmetyczki, fryzjerki i kasjerki porzuciły jakieś marzenia o super pracy? Musiały sobie radzić z myślą, że wcześniej chciały być nie wiem, dentystkami, inżynierkami itp. ale wybrały spokojniejszy tryb życia i okazało się, że tak też można się cieszyć życiem?
Ola, znam kilka takich osób. Pewnie kwestia wieku.
Marzenia o super pracy narzuca teraz świat, to dążenie do kariery pieniędzy jest typowe, dlatego tyle młodzieży goni na studia. Trudniej w drugą stronę. Każdy ciężką pracą i rezygnacją z rodziny, dzieci może osiągnąć prestiż uszanowanie społeczne, jeśli wybierzesz rodzinę, będą się podsmiewac i lekceważyć.
Znam też fryzjerke, która nie ma czasu by założyć rodzinę, otwiera nowy salon, pracuje od rana do wieczora. Ma satysfakcję, wszyscy jej gratuluja, odniosła sukces, gdyby wybrała dom i kilkoro dzieci nikt tego jako sukces nie odbiera, ot dała się uziemnic z dziećmi w domu, kura domowa....
Ten pęd na studia tez zbyt mądry nie jest. Wazne, zeby cos konkretnego potrafić robić, bo później okazać sie moze, ze człowiek po studiach, a na kasę sie tylko nadaje i frustracja gotowa. Jednym z lepiej zarabiających znajomych jest pewien budowlaniec, ale dobry, genialny wręcz, przeprowadza remonty mieszkań. Niezła kasę za to kosi, bo ludzie cenią jakość i wola wziasc go,nie najtańszego, od tanieniego partacza. Opędzić sie nie moze od zleceń.
Przez wiele wieków matka w domu była normą, a nie czymś dziwnym. Mężczyzna zarabiał, kobieta dbała o ognisko domowe. Role były jasne.
W związku z powyższym kiedyś to chłopcy się uczyli w szkole, a dziewczynki uczyły się szydełkować. Kobieta w domu nie "porzucała" innego życia. Dziś mamy obowiązek szkolny, więc łatwo zweryfikować, że niektóre dziewczyny są naprawdę zdolne, dużo bardziej niż ich koledzy. Przed takimi dziewczynami są ogromne możliwości, nie hipotetyczne tylko na wyciągnięcie ręki.
Znam też fryzjerke, która nie ma czasu by założyć rodzinę, otwiera nowy salon, pracuje od rana do wieczora. Ma satysfakcję, wszyscy jej gratuluja, odniosła sukces, gdyby wybrała dom i kilkoro dzieci nikt tego jako sukces nie odbiera, ot dała się uziemnic z dziećmi w domu, kura domowa....
Niekoniecznie, a wrecz wcale nie. Sukces ,w powszechnym odbiorze społecznym, to osiągnięcie zawodowe, ale też udana rodzina. Jest też pewien ogólnie przyjęty model, który jest uważany za spełnienie. Mocne odejście od niego, naraża na krytykę i pewien ostracyzm. I tak zarowna bardzo duża ilość dzieci, jak i ich brak, wzbudza kontrowersje, krytykę i chęć " nawrocenia " na właściwe tory. Bezdzietne kobiety 35+ też skarżą się na presję otoczenia
A Wy ciągle o tym rozwoju. Strasznie lubię kilka znajomych kobiet, które mają ten cały rozwój w nosie. Kosmetyczkę, fryzjerkę, kasjerkę. Wykonują swoją pracę z przyjemnością, są zadbane, uśmiechnięte, lubią ludzi. Cieszą się z tego, że jadą na wakacje, że kupiły sobie ładną bluzkę, że w sobotę wieczorem wpadną znajomi, że zrobiły dobrą kolację dla siebie i męża.
Ale te kosmetyczki, fryzjerki i kasjerki porzuciły jakieś marzenia o super pracy? Musiały sobie radzić z myślą, że wcześniej chciały być nie wiem, dentystkami, inżynierkami itp. ale wybrały spokojniejszy tryb życia i okazało się, że tak też można się cieszyć życiem?
Ola, znam kilka takich osób. Pewnie kwestia wieku.
Mówiąc zupełnie poważnie, nie znam ani jednej, poza chyba dwoma nickami w tej dyskusji. Oczywiście znam dziewczyny, które skończyły jakieś tam studia i jednak zostały z dziećmi w domu, ale np. moje wszystkie znajome po medycynie itp. nie zdecydowały się na rzucenie "kariery" i pracę po odchowaniu dzieci w warzywniaku czy salonie piękności.
A Wy ciągle o tym rozwoju. Strasznie lubię kilka znajomych kobiet, które mają ten cały rozwój w nosie. Kosmetyczkę, fryzjerkę, kasjerkę. Wykonują swoją pracę z przyjemnością, są zadbane, uśmiechnięte, lubią ludzi. Cieszą się z tego, że jadą na wakacje, że kupiły sobie ładną bluzkę, że w sobotę wieczorem wpadną znajomi, że zrobiły dobrą kolację dla siebie i męża.
Ale te kosmetyczki, fryzjerki i kasjerki porzuciły jakieś marzenia o super pracy? Musiały sobie radzić z myślą, że wcześniej chciały być nie wiem, dentystkami, inżynierkami itp. ale wybrały spokojniejszy tryb życia i okazało się, że tak też można się cieszyć życiem?
Te, o których mówię, raczej nie miały takich ambicji. Chciałam tylko zaznaczyć, że tak też może być. Bo słowem przewodnim w dyskusji stał się "rozwój". Niektórzy próbowali udowodnić, że każda praca może ROZWIJAĆ, inni, że prawdziwie ROZWIJAJĄCE jest tylko zostanie z dziećmi w domu. No może i może to wszystko rozwijać, ale może nie musi.
Przez wiele wieków matka w domu była normą, a nie czymś dziwnym. Mężczyzna zarabiał, kobieta dbała o ognisko domowe. Role były jasne.
W związku z powyższym kiedyś to chłopcy się uczyli w szkole, a dziewczynki uczyły się szydełkować. Kobieta w domu nie "porzucała" innego życia. Dziś mamy obowiązek szkolny, więc łatwo zweryfikować, że niektóre dziewczyny są naprawdę zdolne, dużo bardziej niż ich koledzy. Przed takimi dziewczynami są ogromne możliwości, nie hipotetyczne tylko na wyciągnięcie ręki.
Drzemie we mnie chyba feministka, ale katolicka Dokładnie tak, dziś dziewczyny, kobiety mają wybór. Mogą dzis pomnażać swoje talenty. Mają szansę zrobić coś dobrego dla świata! Przy tym uważam, że wybór oznacza, że i ta, która wybiera życie domowe powinna być wspierana w swojej decyzji.
@Bagata właśnie o tym pisałam pytając, co to znaczy rozwijać? Rozwój? A co to jakieś magiczne słowo, przymus jakiś? I co to właściwie znaczy? A może współpraca z różnymi ludźmi w rodzinie rozwija Was dużo bardziej niż jakaś praca zawodowa?
Nie muszą oczywiście, ale też nie muszą głupio komentować o uwstecznianiu i pasozytnictwie! A takie hasła padały w naszej dyskusji. Poza tym napisałam to, bo zaraz ktoś, by się przyczepil, że pisze o wybórze dla kobiet pracujących, a matkom w domu to się kłody rzuca pod nogi i nikt nie wesprze .
Mnie na przykład ten rozwój w życiu ominął, to znaczy wychowywanie człowieka od małego. Czy praca współcześnie tak bardzo rozwija? Dużo w niej pompowanej bezsensownej konkurencji itp. To akurat rozwija mało ludzkie umiejętności.
Przez wiele wieków matka w domu była normą, a nie czymś dziwnym. Mężczyzna zarabiał, kobieta dbała o ognisko domowe. Role były jasne.
W związku z powyższym kiedyś to chłopcy się uczyli w szkole, a dziewczynki uczyły się szydełkować. Kobieta w domu nie "porzucała" innego życia. Dziś mamy obowiązek szkolny, więc łatwo zweryfikować, że niektóre dziewczyny są naprawdę zdolne, dużo bardziej niż ich koledzy. Przed takimi dziewczynami są ogromne możliwości, nie hipotetyczne tylko na wyciągnięcie ręki.
I o to właśnie chodzi... O to wykluczenie, potrzebę znalezienia totalnie innego sposobu życia niż ten, którym żyją wszyscy wokół. Spoleczenstwoo jest czasem durne, krzywdzące, ale bardzo dużo też daje.
@OlaOdPawla, do czego zmierzasz? Masz na myśli, że nie powinno być tak, że kobieta mająca zdolności, wykształcenie i pasję musi porzucić życie zawodowe żeby zająć się dziećmi? No może nie powinno, to chyba jednak w dzisiejszych czasach kwestia wyboru?
Nie muszą oczywiście, ale też nie muszą głupio komentować o uwstecznianiu i pasozytnictwie! A takie hasła padały w naszej dyskusji. Poza tym napisałam to, bo zaraz ktoś, by się przyczepil, że pisze o wybórze dla kobiet pracujących, a matkom w domu to się kłody rzuca pod nogi i nikt nie wesprze .
No na litosc, ludzie zawsze gadają i komentują, zawsze trafia się niekulturalni, co trzeba im trochę nosa utrzeć.
Nie muszą oczywiście, ale też nie muszą głupio komentować o uwstecznianiu i pasozytnictwie! A takie hasła padały w naszej dyskusji. Poza tym napisałam to, bo zaraz ktoś, by się przyczepil, że pisze o wybórze dla kobiet pracujących, a matkom w domu to się kłody rzuca pod nogi i nikt nie wesprze .
No na litosc, ludzie zawsze gadają i komentują, zawsze trafia się niekulturalni, co trzeba im trochę nosa utrzeć.
Nie mniej, jest pewien trend, który zaczyna obowiązywać i z którego trudno się wyłamać, zwłaszcza mniej przebojowym jednostkom. I tak opinia społeczną ma wpływ na nasze zachowanie. Żyjemy w społeczeństwie i dostosowujemy się mniej lub bardziej. Stąd uważam, że pewnych tendencji nie warto wzmacniać.
Czasem los za nas wybiera. Wierzę, że też sporo scenariuszy podaje nam Pan Bóg. Od Stwórcy dostajemy daną sytuację, rodzinę, możliwości zawodowe, są ludzie, miejsca, możliwości albo konieczności. Człowiek sam by tych scenariuszy nie wymyślił.
Komentarz
I tym oto sposobem, z jakimiś tam ramami czasowymi jednak (chociaz dosyc umownymi), daje rade wiecej zrobić chodząc do pracy niz do niej nie chodząc.
Jednym z lepiej zarabiających znajomych jest pewien budowlaniec, ale dobry, genialny wręcz, przeprowadza remonty mieszkań. Niezła kasę za to kosi, bo ludzie cenią jakość i wola wziasc go,nie najtańszego, od tanieniego partacza. Opędzić sie nie moze od zleceń.
Chciałam tylko zaznaczyć, że tak też może być. Bo słowem przewodnim w dyskusji stał się "rozwój". Niektórzy próbowali udowodnić, że każda praca może ROZWIJAĆ, inni, że prawdziwie ROZWIJAJĄCE jest tylko zostanie z dziećmi w domu.
No może i może to wszystko rozwijać, ale może nie musi.
Dokładnie tak, dziś dziewczyny, kobiety mają wybór. Mogą dzis pomnażać swoje talenty. Mają szansę zrobić coś dobrego dla świata!
Przy tym uważam, że wybór oznacza, że i ta, która wybiera życie domowe powinna być wspierana w swojej decyzji.
A może współpraca z różnymi ludźmi w rodzinie rozwija Was dużo bardziej niż jakaś praca zawodowa?
Poza tym napisałam to, bo zaraz ktoś, by się przyczepil, że pisze o wybórze dla kobiet pracujących, a matkom w domu to się kłody rzuca pod nogi i nikt nie wesprze .
Masz na myśli, że nie powinno być tak, że kobieta mająca zdolności, wykształcenie i pasję musi porzucić życie zawodowe żeby zająć się dziećmi?
No może nie powinno, to chyba jednak w dzisiejszych czasach kwestia wyboru?
No na litosc, ludzie zawsze gadają i komentują, zawsze trafia się niekulturalni, co trzeba im trochę nosa utrzeć.
Co nie znaczy, że wszyscy muszą wybierać to samo, wręcz przeciwnie.
I tak opinia społeczną ma wpływ na nasze zachowanie. Żyjemy w społeczeństwie i dostosowujemy się mniej lub bardziej. Stąd uważam, że pewnych tendencji nie warto wzmacniać.
Kto miałby się angażować w nieswoje życie i w nieswoje sukcesy?