Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Rola mamy pracującej w domu i poza domem :D

1181921232444

Komentarz

  • U mnie o realizację zainteresowań. Np moja córka marzy o studiowaniu informatyki i nic w tym kierunku nie robi mimo że ma spore możliwości. 
  • Ale co do przyszłości to chyba były jakieś plany?
  • Ja miałam 15 lat jak wymyśliłam, że chcę adoptować dzieci ;) Moja 20-latka nie wie do końca gdzie będzie za rok. Kwestia indywidualnego rozwoju chyba.
  • Aga85 powiedział(a):
    asiao powiedział(a):
    U wszystkich znanych mi mam pracujacych ,w opiekę nad dziećmi ,zaangażowanych jest kilka osób...naprzemiennie dwie babcie, czasem dziadek, jakaś dobra ciotka tudzież awaryjnie niania ..nawet jak dziecko żłobkowe to potrzebne są osoby dodatkowe na czas chorób itp.
    Logistyka pełną gębą ...

    Asiao, mnie to wcale nie dziwi. Uważam, że nie jest łatwo godzić pracę i opiekę nad małymi dziećmi. 
    Oczywiście że nie jest latwo, jest wręcz bardzo trudno.Duzo energii kosztuje organizowanie logistyki. Nie ma już czasu pomyśleć co jest w życiu wogole ważne 
    Podziękowali 1mamaw
  • jukaa powiedział(a):
    No i to jest kobieta z pasją , @Wanda - jesteś w domu, uczysz dzieci, to cię wciąga w 100 %.  Mnie zimny pot oblewa, jak myslę że miałabym kogoś czegokolwiek uczyć ;)
    Co ludzie robią wysyłając dzieci do placówek na większość dnia, trudno mi pojąć.
    Zawsze się coś znajdzie 
    Jak ktoś sam sobie nie zorganizuje życia to inni mu go zorganizują ;) 
    Podziękowali 1AgaMaria
  • Tola powiedział(a):
    Wanda powiedział(a):
    beatak powiedział(a):
    Odrobinka powiedział(a):
    @ J2017 Bo tak jest. Bogaci uczą się w szkołach prywatnych albo mają prywatne lekcje. W szkołach publicznych uczą się biedni. To nie są prawdy objawione tylko rzeczywistość.
    To znowu uogólnienie, które budzi moje zdumienie, bo pracuję w szkole publicznej i uczę dzieci z rodzin niezwykle zamożnych, w tym dzieci polityków. Stać ich na edukację zagraniczną, a jednak są w polskiej szkole i to , tfu, tfu - publicznej!!!

    Moj najstarszy poszedl teraz do swietnego publicznego liceum. ALE dostal sie tam bo byl laureatem. Gdyby nie prywatne lekcje watpie czy dalby radę. Gdyby chodzil do rejonówki tez musialabym dac mu te korki. Gdyby chodzil do prywatnej podstawowki nie miaabym juz kasy na korki. Kolo sie zamyka. Istnieja swietne szkoly publiczne ale czy sa to szkoly rejonowe dostepne dla kazdego? Bynajmniej. Dlatego masz w nich beatak dzieci z zamoznych rodzin. 
    No tak, dlatego premier i minister jego kancelarii mają dzieci w snobistycznej szkole. Wkurza mnie to. Właśnie dlatego żadnemu rządowi nie zależy na publicznej oświacie, bo sami posyłają dzieci do szkół dla bogaczy.
    W

    _----_----------------------------------------------
    Wystarczy zniesc obowiązek szkolny.
    Niektórym ta szkoła jest do niczego potrzebna 
  • U mnie z nastolatkami pół, na pół,  a mam tylko dwie, to sama mało dodam do tematu. Jedna nic nie wie, niby pasja leży odłogiem,  nic się nie chce. Druga ma plan i realizuje,  przynajmniej się stara.
  • Wanda powiedział(a):
    beatak powiedział(a):
    Odrobinka powiedział(a):
    @ J2017 Bo tak jest. Bogaci uczą się w szkołach prywatnych albo mają prywatne lekcje. W szkołach publicznych uczą się biedni. To nie są prawdy objawione tylko rzeczywistość.
    To znowu uogólnienie, które budzi moje zdumienie, bo pracuję w szkole publicznej i uczę dzieci z rodzin niezwykle zamożnych, w tym dzieci polityków. Stać ich na edukację zagraniczną, a jednak są w polskiej szkole i to , tfu, tfu - publicznej!!!

    Moj najstarszy poszedl teraz do swietnego publicznego liceum. ALE dostal sie tam bo byl laureatem. Gdyby nie prywatne lekcje watpie czy dalby radę. Gdyby chodzil do rejonówki tez musialabym dac mu te korki. Gdyby chodzil do prywatnej podstawowki nie miaabym juz kasy na korki. Kolo sie zamyka. Istnieja swietne szkoly publiczne ale czy sa to szkoly rejonowe dostepne dla kazdego? Bynajmniej. Dlatego masz w nich beatak dzieci z zamoznych rodzin. 
    Ależ ja nie twierdziłam, że są dostępne dla każdego. Ja sprzeciwiłam się tezie Odrobinki, która stwierdziła, że w publicznych to tylko biedota i ci, których nie stać.

    Też mam córkę w najlepszej szkole w mieście. Żeby się tam dostać również musiała być laureatem. Na szczęście nie potrzebowała w tym celu korków (nie chodziła do szkoły prywatnej), bo umiała nauczyć się na tamtym etapie kształcenia sama. W swoim liceum ma dzieci zarówno z bogatych, jak i z biedniejszych lub średnio sytuowanych rodzin.  Do szkół prywatnych chodziło 5% (w jej klasie), korki brali nieliczni. Jedna cecha ich łączy na pewno - są niebywale zdolni pracowici,a przy tym nastawieni na cel. 

    Teraz korki bierze, ale olimpiada na poziomie licealnym to już inna bajka i próg trudności z innej planety. 
  • Malgorzata powiedział(a):
    W zasadzie ok , każda praca by mnie rozwijała  gdyby to było  przysłowiowe 6 tysi  miesiąc .
     B) 
    Z tym , że  głównie poza pracą  :p
    Hehe ja za 10tys na mc myślę, że mogła bym się bardzo szeroko rozwinąc  :D
  • I pasje i zainteresowania i ogólne spełnienie jako kobiety i matki  :D
  • Ja miałam od zawsze jakieś plany, może dlatego trudno mi zrozumieć. Nawet jeśli dużo z nich nie wyszło, to samo dążenie do nich napędza do działania.
    Podziękowali 1Skatarzyna
  • edytowano styczeń 2020
      Plany są ok, jak się do nich podchodzi elastycznie. Tu mała korekta. Tu całkiem duży przewrót. I alleluja i do przodu. :)
    Jak nie drzwiami to oknem. Jak nie dziś to za rok. 
    Podziękowali 1Zuzapola
  • U mnie w liceum prawie  każdy miał jakieś plany co do studiów, zawodu...
  • Agnieszka powiedział(a):
    Skatarzyna powiedział(a):
      Plany są ok, jak się do nich podchodzi elastycznie. Tu mała korekta. Tu całkiem duży przewrót. I alleluja i do przodu. :)
    Jak nie drzwiami to oknem. Jak nie dziś to za rok. 
    Znaczy to samo co bez planu :D
    To bardziej jak bez GPS tylko tradycyjna mapę przestudiowac w domu i zapomnieć wziąć. 

  • Z planem szczegółowym, pomysłem na edukację oraz rola matki, to mi się ten animowany "Mały książę" skojarzył. :sweat_smile:
  • Owszem, ale uczą się fizyki i matmy , bo wymyślili sobie jakieś techniczne studia... Kto wcale nie ma planów niczego sam z siebie się nie uczy bo brak motywacji.
  • Zuzapola powiedział(a):
    Owszem, ale uczą się fizyki i matmy , bo wymyślili sobie jakieś techniczne studia... Kto wcale nie ma planów niczego sam z siebie się nie uczy bo brak motywacji.
    Też prawda, zwłaszcza w klasie maturalnej.
  • OlaOdPawla powiedział(a):
    Elunia powiedział(a):
    Aga85 powiedział(a):
    Ale praca może być też ciekawa i tworcza. Nie każdy skręca śrubki ;)
    Widzę naokoło tyle bezsensownej, a nawet szkodliwej pracy zawodowej, że czasami naprawdę lepiej tego wcale nie robić niż robić.

    (...)Teza była, że każda praca rozwija(w domyśle zawodowa), a kto się nie rozwija to z lenistwa.

    Idę stąd :)
    A druga teza była taka, że żadna nie rozwija, a ja wokół widzę tyle fascynujących zawodów, że żałuję, że nie mogę się urodzić w drugim wcieleniu ;)
    Czasami mam dokładnie takie myśli  :) Mam koleżanki którym bardzo zazdroszczę wiedzy i zawodowych umiejętności (bardzo różnych) i wiem ze sama się już tego nie nauczę, a na pewno nie na profesjonalnym poziomie czy takim dającym uprawnienia. Oczywiście ze praca zawodowa może być bardzo rozwijająca, jesli wymaga ciągłego dokształcania się, poszerzania wiedzy, radzenia sobie z różnymi wyzwaniami. I z drugiej strony jasne dla mnie jest ze wiele kobiet pracuje tylko dlatego bo musi przynieść do domu choćby niska pensje. 
  • Tak się zastanawiam co mogłabym napisać od siebie wracając do meritum :)

    Nigdy nie pracowałam zawodowo.
    Postawiłam na zmniejszanie szeroko pojętej  entropii w rodzinie, w szerszej rodzinie, w świecie...
    Czuję, że wybór był dobry. Powtórzyłabym go.

    Czasem myślę, że za klika lat może trochę popracuję. W końcu nie zapomniałam tych wszystkich dziwnych języków.
    Jednak najchętniej widziałabym siebie w jakiejś stołówce czy restauracyjce. Na zapleczu... :)
    Podziękowali 1Katia
  • Mnie życie zweryfikowalo odnośnie robienia planów.  Nie warto i nie ma po co. Natomiast nauczylam się też traktować zycie zerojedynkowo i zadaniowo. Jak trzeba coś zrobić to się  robi a nie rozkminia dobre i zle strony i tego typu zajawki. Slucham w tym siebie.  Kiedy jestem nieszczęśliwa to po prostu zmieniam rzeczywistość.  Oczywiście na miarę możliwości. Moj mąż ma czasem mi za złe że  jestem taką optymistką,  ale z reguły wszystko się udaje.
    Podziękowali 1In Spe
  • Jako nastolatke przerażala mnie dorosłość, odpowiedzialność. Ale jakies tam plany mialam. Nie chcialam tyrac w gospodarstwie jak rodzice, bo widziałam że to praca piątek świątek i niedziela, nie ma tak, że o 17 się kończy i wychodzi. Nie chcialam tego dla siebie. Wymyśliłam sobie, że skoro człowiek pół życia spedza w pracy, to lepiej wybrać coś ciekawego, coś co się lubi robić. Co daje satysfakcję. Ja wybralam projektowanie ogrodów, bo lubię rośliny i rysowanie. Na początku, kiedy nie mialam dzieci zdarzało mi się pracować od świtu do późnej nocy, albo zarywac noce żeby dokończyć projekt. Bo wcześnie wstac żeby zapakowac sprzet, dojechac do realizowanego ogrodu, pilnować cały dzień pracownikow i pracowac z nimi, potem jechać na spotkanie z klientami, potem kończyć projekt. Ale tak się nie dało na dłuższą metę żyć. Mimo że robilam to co lubię i to co rozwija.
    Teraz tylko dorabiam czasem, jak się trafi cos blisko, a utrzymuje nas mąż, bo najbardziej intratne zlecenia są za daleko, żebym mogła zostawić dzieci na 11 godzin dziennie. To nie byloby dobre dla dzieci. Te dojazdy utrudniają wszystko, gdyby wreszcie wybudowali te trasy szybkiego ruchu, to możnaby coś podzialac.
    Podziękowali 1Karolinka
  • A w takim zawodzie zlecenia są?
  • edytowano styczeń 2020
    Znam dziewczynę, dzieci 3 i 1, pracuje bardzo dużo, bardzo pracowita, szybka, energiczna. Mówi, że partner zajmuje się wtedy dziećmi, albo jego mama albo niania itp.
    Do pracy dojeżdża spoza naszego miasta. Dobrze ponad godzinę w jedną stronę.
    BTW. Nie wiem, czy śpi i ile śpi.
  • Ja mam koleżankę, która pracuje w dwóch szkołach i sama wychowuje trójkę dzieci w wieku wczesnoszkolnym i przedszkolnym. Ma też korki, bo pieniędzy jej nie wystarcza, choć mąż zarabia dobrze, ale robi problemy z alimentami.
    To jest dopiero wyczyn, zwłaszcza że mężuś po rozwodzie swoje dzieci ma w nosie i generalnie rzadko je widuje. 
  • Olaod Pawla do mnie pytanie? Tak, trafiają się. My właściwie w ogóle nie reklamowalismy sie, a cały sezon było zajęcie. Oczywiście gdyby nie dzieci i moje obawy przed kosztami to możnaby rozkrecic firmę taką full service, co ma ludzi od ukladania kostki, systemów, nawadniających, kopareczke do odwodnien i złote rączki od małej architektury. No i wtedy to od wiosny do jesieni praca na caly etat a nawet dwa żeby to wszystko ogarnąć, dopilnować. A tak to sobie ciagniemy mniejsze zlecenia, takie co głównie wymagają taczki i łopaty. Czasem ktoś chce sam projekt, albo chce lekki lifting ogrodu, zeby mu cos poprawic, zaproponowac iwykonać, albo jakieś pielegnacje, strzyżenie w spirale i inne kule. W praktyce ja robie projekty, jeżdżę na spotkania i pomiary, kupuję materiały i rosliny, niektore pielegnacje jesli są blisko, a mąż z pracownikiem macha łopatą, mamy drobniejszy sprzęt typu glebogryzarka, pilarka spalinowa, nożyce elektryczne.
    Podziękowali 1Amica
  • Brzmi super,  masz w tym kierunku wykształcenie czy to taka pasja?
  • Dawaj link do strony/fb/insta.
  • Mówi się proszę :p
    Podziękowali 1kiwi
  • Tak, skończyłam studia na sggw, mają tam oddział architektury krajobrazu przy wydziale ogrodnictwa. A strona na Facebooku na razie w powijakach, powinnam powstawiac trochę zdjęć 
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.