Ma wtedy np studia z zarządzania w praktyce jeśli potrafi życie dobrze zorganizować (np. @Dorotak . I jak dzieci podrosna i pójdzie do pracy to ma doskonałe kompetencje zarządcze.
@Izka, moje studia mi i tak na huk. Mam je i co z tego, skoro życie stwarza milion innych możliwości, które nie potrzebują papierka, a łatwiej pogodzic z domem i dziećmi
No tak ale jeśli kobieta robiła wiele lat studia a potem rodzi dzieci i ma się skupiać głównie na sprzątaniu, praniu to ja może trafić szlag
Oczekuje az mnie trafi, bo pomimo zakończenia studiow z wyróżnieniem i raczej zapałem do wyuczonego zawodu - dyplom prawdopodobnie nigdy mi się nie przyda. Za to wyuczułam się będąc w domu z dziećmi innych rzeczy, które po 2 latach przynoszenia dochodu na moje waciki i potrzeby, dają perspektywy na realny dochod i legalną pracę. W sumie znam cała masę matek, które w domu z dziećmi szukają innych źródeł pracy i w ogóle dodatkowego zajęcia oprócz tych gaci i smażenia naleśników dzieciom. Ale to pokolenie 25-35. Te które matkami zostały młodo jak na obecne czasy i nadal po urodzeniu dzieci im się chce. Trochę inaczej to wygląda w przypadku matek,.które zarzuciły coś, a w konsekwencji w jakiejś dziedzinie i zawodzie się cofnęły po urodzeniu dzieci. Łatwiej jest znaleźć nowe i zacząć nowe, niż wrócić do starego, gdzie się ewidentnie nie poszło do przodu, kiedy branża i okoliczności poszły. Inny poziom motywacji na starcie.
Będę się trzymac tego że kompetencje zarządcze się przydają zawsze i wszędzie, ludzie w kosmos polecieli bo umieli to zorganizować
Parafrazując to, co napisałaś - kompetencje zarządcze przydają się zawsze i wszędzie, wyszłam na plac zabaw z piątka dzieci, bo umiałam to zorganizować. Dokładnie tak, tu się z Tobą zgadzam.
Studia są potrzebne matce wielodzietnej, bo to ładnie w statystykach wyglada, że duże rodziny zakladaja osoby z wyższym wykształceniem Od razu wielodzietność zmienia swój wymiar.
Ma wtedy np studia z zarządzania w praktyce jeśli potrafi życie dobrze zorganizować (np. @Dorotak . I jak dzieci podrosna i pójdzie do pracy to ma doskonałe kompetencje zarządcze.
Tak, będzie menadżerem spółki, audytorem albo zajmie się funduszami inwestycyjnymi, bo piętnaście lat umiała się zorganizować w obiadach i odwożeniu do szkoły muzycznej.
Ma wtedy np studia z zarządzania w praktyce jeśli potrafi życie dobrze zorganizować (np. @Dorotak . I jak dzieci podrosna i pójdzie do pracy to ma doskonałe kompetencje zarządcze.
Tak, będzie menadżerem spółki, audytorem albo zajmie się funduszami inwestycyjnymi, bo piętnaście lat umiała się zorganizować w obiadach i odwożeniu do szkoły muzycznej.
Ale ze kpisz? Myślę, że nie o to chodzi. Natomiast matka, która 15 lat odwozila te dzieci (być może) świetnie zorganizuje się na jakimś stanowisku, szybciej wykona jakieś zadanie dzięki podzielności uwagi lub podejdzie nad wyraz kreatywnie do problemu, którego inni nie rozwiąza. Tak się pocieszam, że to działa w dwie strony, bo wiem na 100% że większość pracujących kobiet z dnia na dzień zupełnie nie poradziłoby sobie w mojej sytuacji. Ja w ich też nie. Ale różnorodność doświadczeń i umiejętności może mile zaskoczyć
Chyba trochę inaczej wyglada zarządzanie grupa dzieci niż kilkorgiem dorosłych ludzi. Pracodawcy nie lubią zatrudniać matek małych dzieci, bo to wiąże się z częstszymi zwolnieniami w pracy, a to dezorganizuje prace również innych osób w grupie.
Chyba trochę inaczej wyglada zarządzanie grupa dzieci niż kilkorgiem dorosłych ludzi. Pracodawcy nie lubią zatrudniać matek małych dzieci, bo to wiąże się z częstszymi zwolnieniami w pracy, a to dezorganizuje prace również innych osób w grupie.
Chyba trochę inaczej wyglada zarządzanie grupa dzieci niż kilkorgiem dorosłych ludzi. Pracodawcy nie lubią zatrudniać matek małych dzieci, bo to wiąże się z częstszymi zwolnieniami w pracy, a to dezorganizuje prace również innych osób w grupie.
Poza tym przez takie stereotypowe myślenie jest sporo matek, które potem boją się gdziekolwiek aplikować.
Ciekawe czemu w takim razie powstaje baza pracodawców przyjaznych rodzinie?
Oczywiście to dopiero jakieś zalążki, ale ja widzę zmiany.
Oprócz tego jak grzyby po deszczu wyrastają firmy zakładane przez mamy, które na macierzyńskim odkryły swoje zdolności, pasje, zmieniły branże i są świetne w tym co robią.
Ja piekę, jedna psiapsióla szyje nosidła, druga robi kartki i pamiątki dekupażem, trzecia prowadzi gospodarstwo agroturystyczne całoroczne i tak dalej. Ostatecznie matki nie potrzebują tych otwartych na nich pracodawców. Potrzebują warunków do rozwoju. Pomocy przy pozyskaniu funduszy na start i korzystnych możliwości założenia dg. I nie wiem, na ile umówimy o matkach małych dzieci które były w domu 3-5 lat, a na ile o matkach które dzieci wychowały i wróciły na rynek pracy dopiero po 15 latach.
Miekkie kompetencje liczą się coraz bardziej, umiejętność uczenia się, elastyczność
Ale nadal nie są najważniejszymi kompetencjami . I nigdy nie będą .
Coraz więcej pracodawców szuka pracownika, którego wyszkoli i wyuczy sam. Szczególnie, jeśli tak jak to jest aktualnie w Trójmieście, ma do wyboru pracownika, którego musi wyszkolić od podstaw lub pracownika, którego musi nauczyć nawet polskiego alfabetu. Inna sprawa, że hasło 'najwazniejsze" jest mocno subiektywne
A @Dorotak piszę o pracy własnej działalności . To jednak dwie odległe krainy i inne kompetencje jednak .
Nie, to mogą być przy dobrych warunkach tylko dwa różne etapy. Dzieci nie są wiecznie małe, sama dobrze o tym wiesz. Własna dg jest idealna na start, nie musi być na stałe
Miękkie umiejętności są znacznie trudniej nabywane. Jest ogrom pracy wymagających miękkich umiejętności trudnych do wyuczenia i twardych, których przy odrobinie chęci można nauczyć się w krótkim czasie.
Prawda jest taka że w większości prac jesteśmy w stanie nauczyć się wystarczajaco duzo w 4 lata - wtedy osiąga się bardzo wysoki poziom profesjonalizmu.
Miekkie kompetencje liczą się coraz bardziej, umiejętność uczenia się, elastyczność
Ale nadal nie są najważniejszymi kompetencjami . I nigdy nie będą .
Coraz więcej pracodawców szuka pracownika, którego wyszkoli i wyuczy sam. Szczególnie, jeśli tak jak to jest aktualnie w Trójmieście, ma do wyboru pracownika, którego musi wyszkolić od podstaw lub pracownika, którego musi nauczyć nawet polskiego alfabetu. Inna sprawa, że hasło 'najwazniejsze" jest mocno subiektywne
Nie sądzę, ale poczekam aż firmą zatrudni Cię po 15 latach obiadów i rozwozenia dzieci jako zarządcę firmy ( nie własnej firmy ) po filologii polskiej zakurzonej nieco I czy będą to tylko mocno subiektywne oczekiwania firmy o kompetencjach twardych
Ale Izka powiedziała, że od razu ma być prosto z tych pieluch zarządca? Czy może działać między pieluchami, żeby zostać zarządca po x latach w branży? I inna sprawa, nie, ja nie mam ambicji żeby być zarządca firmy. Ale jeśli bym miała, to mam dużo czasu, żeby w tym kierunku działać. Co do dyplomu, pisałam, że po huk mi. Jesli mi się przyda to jak będę chciała (w co wątpię) wesprzeć DG męża i to tyle.
Chyba trochę inaczej wyglada zarządzanie grupa dzieci niż kilkorgiem dorosłych ludzi. Pracodawcy nie lubią zatrudniać matek małych dzieci, bo to wiąże się z częstszymi zwolnieniami w pracy, a to dezorganizuje prace również innych osób w grupie.
Poza tym przez takie stereotypowe myślenie jest sporo matek, które potem boją się gdziekolwiek aplikować.
Ciekawe czemu w takim razie powstaje baza pracodawców przyjaznych rodzinie?
Oczywiście to dopiero jakieś zalążki, ale ja widzę zmiany.
Oprócz tego jak grzyby po deszczu wyrastają firmy zakładane przez mamy, które na macierzyńskim odkryły swoje zdolności, pasje, zmieniły branże i są świetne w tym co robią.
Ale to piszcie precyzyjnie .
Co innego zostać szefem zarządzającym firmą ( po logistyce obiady i rozwozenie dzieci ) A co innego założyć działalność gospodarczą własną ( po logistyce obiady i rozwożenie dzieci ) .
Ja się odniosłam tylko do twierdzenia Hipolit , że pracodawcy nie lubią zatrudniać matek małych dzieci.
Reszty rozkimn tu nie bardzo kumam albo się z nimi nie zgadzam:P
Myślę, że chodzi trochę o to, że twierdzenie "Lata spędzone z dziećmi w domu nie stanowią żadnej przeszkody w realizacji planów zawodowych" jest nieprawdziwe.
Kobieta, która włożyła masę wysiłku w zdobycie specjalistycznego wykształcenia, po czym po urodzeniu dzieci całkowicie wypadła z rynku, słysząc "Nic nie szkodzi, możesz się zająć rękodziełem" może być lekko zirytowana.
Komentarz
Oczekuje az mnie trafi, bo pomimo zakończenia studiow z wyróżnieniem i raczej zapałem do wyuczonego zawodu - dyplom prawdopodobnie nigdy mi się nie przyda.
Za to wyuczułam się będąc w domu z dziećmi innych rzeczy, które po 2 latach przynoszenia dochodu na moje waciki i potrzeby, dają perspektywy na realny dochod i legalną pracę. W sumie znam cała masę matek, które w domu z dziećmi szukają innych źródeł pracy i w ogóle dodatkowego zajęcia oprócz tych gaci i smażenia naleśników dzieciom. Ale to pokolenie 25-35. Te które matkami zostały młodo jak na obecne czasy i nadal po urodzeniu dzieci im się chce. Trochę inaczej to wygląda w przypadku matek,.które zarzuciły coś, a w konsekwencji w jakiejś dziedzinie i zawodzie się cofnęły po urodzeniu dzieci.
Łatwiej jest znaleźć nowe i zacząć nowe, niż wrócić do starego, gdzie się ewidentnie nie poszło do przodu, kiedy branża i okoliczności poszły. Inny poziom motywacji na starcie.
Od razu wielodzietność zmienia swój wymiar.
Pracodawcy nie lubią zatrudniać matek małych dzieci, bo to wiąże się z częstszymi zwolnieniami w pracy, a to dezorganizuje prace również innych osób w grupie.
Może mam farta, ale nie potwierdzam :P
Ciekawe czemu w takim razie powstaje baza pracodawców przyjaznych rodzinie?
Oczywiście to dopiero jakieś zalążki, ale ja widzę zmiany.
Oprócz tego jak grzyby po deszczu wyrastają firmy zakładane przez mamy, które na macierzyńskim odkryły swoje zdolności, pasje, zmieniły branże i są świetne w tym co robią.
I nie wiem, na ile umówimy o matkach małych dzieci które były w domu 3-5 lat, a na ile o matkach które dzieci wychowały i wróciły na rynek pracy dopiero po 15 latach.
Inna sprawa, że hasło 'najwazniejsze" jest mocno subiektywne
Prawda jest taka że w większości prac jesteśmy w stanie nauczyć się wystarczajaco duzo w 4 lata - wtedy osiąga się bardzo wysoki poziom profesjonalizmu.
Powiedz to pianiście, chirurgowi, pilotowi czy programiście.
Ale Izka powiedziała, że od razu ma być prosto z tych pieluch zarządca? Czy może działać między pieluchami, żeby zostać zarządca po x latach w branży? I inna sprawa, nie, ja nie mam ambicji żeby być zarządca firmy. Ale jeśli bym miała, to mam dużo czasu, żeby w tym kierunku działać.
Co do dyplomu, pisałam, że po huk mi. Jesli mi się przyda to jak będę chciała (w co wątpię) wesprzeć DG męża i to tyle.
Reszty rozkimn tu nie bardzo kumam albo się z nimi nie zgadzam:P
Kobieta, która włożyła masę wysiłku w zdobycie specjalistycznego wykształcenia, po czym po urodzeniu dzieci całkowicie wypadła z rynku, słysząc "Nic nie szkodzi, możesz się zająć rękodziełem" może być lekko zirytowana.