A dlaczego nie zacząć robić czegoś, co można, gdy dzieci są małe? Gdy można coś nowego czytać, nauczyć się? By potem spokojnie móc wystartować z wiedzą i doświadczeniem, jak dzieci będą większe? Pewne rzeczy są pasją, dają wielką radość i satysfakcję. Czas małych dzieci mija szybko, a żyć i coś robić trzeba do końca ;-)
Cały czas w tych dyskusjach zatacza się koło. Ja już pisałam,że u mnie rozwój może nastąpić ewentualnie przy 10tys zł Potrafiłbym się całkiem dobrze zorganizować.
A dlaczego nie zacząć robić czegoś, co można, gdy dzieci są małe? Gdy można coś nowego czytać, nauczyć się? By potem spokojnie móc wystartować z wiedzą i doświadczeniem, jak dzieci będą większe? Pewne rzeczy są pasją, dają wielką radość i satysfakcję. Czas małych dzieci mija szybko, a żyć i coś robić trzeba do końca ;-)
To też już było omawiane W rodzinie wielodzietnej czas małych dzieci szybko nie mija ...
A kto tak namawia? Kto chce, to robi, kto nie chce, to nie robi. Ja tam nie jestem facetem. I nie działam i nie myslę jak facet. I nie porównuję się do faceta, bo nie widzę powodu. Faceci też nie porównują się do kobiet.
Nie piszę o obowiązkach dla jednej osoby. To inna sprawa i nie wypowiadałam się na ten temat. Piszę z pozycji osoby, która robi to, co kocha. Czasami cały dzień potrafiłam niecierpliwie czekać do chwili, by robić to, co mi daje takie zadowolenie. Mimo zmęczenia, czasami wielkiego. Mimo tego, ze ktoś by powiedział, żeby iść spać. Ale dla mnie właśnie to dotknięcie mojej pasji było mi potrzebne jak tlen do życia.
Ja mysle, ze warto sobie zdać sprawę, czy robie cos tylko i wyłącznie hobbystycznie, czy jednak dla zarobku. Najgorsze jest jakieś niezdefiniowane pomieszanie, zupełnie nieefektywne. Wtedy sam sobie kręcisz bat na siebie, zatrudniając sie poniżej minimalnej krajowej z zobowiązaniami i terminami
Nie jest dla mnie w żaden sposób imponujące jeżdżenie wszędzie z 5 małych dzieci , sypianie po kilka godzin na dobę, i dokładnie sobie zadań . Wszystko dla jednej osoby .
Przy całym szacunku do pasji i chęci.
Ale nie taki model.gdzie jedna osoba bierze na siebie większość obowiązków i jeszcze organizuje wolne weekendy.
Jednak nie.
Ale tu widzę fascynację zajechaniem się matki .
To do moich postów? Tak mi się podoba Co jest złego w wolnych weekendach? W sensie wolnych od zakupów, sprzątania, szorowania, załatwiania? Ja mam weekendy do odpoczynku, a mój dzień roboczy pracy w domu to max 6h. Nadal mniej niż na etacie. Może jak będę miała więcej niż 10 dzieci, to owszem, roboty będzie więcej i będziemy zapindalac w weekendy. Teraz jak nie zmienię pościeli i nie sprzątane czegoś tam w pt do południa, to czeka do pon. Weekendy mam wolne. Ja. Matka małej 5. Wstajemy codziennie o 6 max i jest to takie nie do pomyślenia dla większości osób tutaj. Za to druga strona medalu jest taka, że o 19;30 max wszystkie dzieci mam ogarnięte, siadam na uszaku z herbatą lub winem i mam cały wieczór wolny. Codziennie bez wyjątku. Przy 5 dzieci do 8 roku życia. Nie zajeżdżam się. Raz na dwa tygodnie świadomie rezygnuje z drzemki z dziećmi w dzień. Przychodzi do mnie kosmetyczka na hybrydy. No wielka.strata bez tej drzemki Wszystko ma swoją cenę, dla Ciebie zajeżdżanie się to wychodzenie z domu z dziećmi o 7:30 codziennie. Dla mnie ogarnianie sprzątania i zakupów w sobotę, kiedy mogę się byczyć. Przy czym, moje najstarsze dziecko nie skończyło 9lat i siła rzeczy ma sporo kompetencji, ale jednak mniej, niż starsze najstarsze dzieci w domu. Wszyscy znajomi, którzy u nas bywają,.mówią, że teraz mam najgorszy etap, bo najwięcej najmniejszych dzieci w domu. Nie widzę tego tak. Teraz jestem najbardziej elastyczna, mam czas na ćwiczenie pasji, pączki i jeżyki. Co nie znaczy, że nie kosztuje to sporo wysiłku. Jednakowoż nie do zajechania, więc dramatyzujesz dla mnie. I nie wiem, czy opierasz te tragedie na własnym doświadczeniu, czy coś projektujesz na mnie?
Atsd. Jedna osoba więcej obowiązków? To jak matka pracuje na etacie to się zajeżdża, jest bohaterką, ponosi straszne koszty ona i dzieci, tęskni za domem, a powinna być z dziećmi. Ale ojciec na etacie (często + nadgodziny) większość dnia poza domem w pracy, to dupek który nie pomaga w domu? Lol.
Wszystko fajnie, ale przecież to Ty Dorota pisałaś że jedziesz autem bo trzech godzinach snu, więc gdzie to wino o 19.30?
A napisałam, że nie wstaje w nocy do dzieci? Lub że MY nie wstajemy? Moje trzecie, środkowe dziecko ma 3,5 roku i problemy ze słuchem. Cała 3 budzi się w nocy. Ale mam kiedy odpocząć psychicznie i fizycznie, bo te 6h dziennie zapindalam, do zajechania jak niektórzy uważają
@Ania D. zastosowałam sie do rady i dalej twierdze to samo Albo biznes, albo hobby, droga pośrednia jest taka wlasnie średnia zwykle na niekorzyść tego, kto tak robi.
Jest zwykle w takich wypadkach problem z dobrym wycenianiem swojej pracy jednak, czyli pracuje nad czymś 20 godzin, bo hobby, ale licze jak za trzy godziny pracy, bo jednak sprzedaje.
Po 15 latach przerwy do mojej pracy inż. projektanta chyba nie mam szans wrócić. Natomiast moja kuzynka z trojgiem dzieci (ten sam zawód+zdążyła zrobić uprawnienia), cały czas pracująca na 1/4, 1/2 etatu, z urlopami bezpłatnymi na wakacje (super układ w pracy), teraz narzeka, że praca jej nie rozwija i nie daje satysfakcji, bo przy tak małej liczbie godzin, ciągle dostaje prace pomocnicze i stoi zawodowo w miejscu.
Na razie odnajduję się w ED, bo niektórych prac domowych nie cierpię, więc dzielimy je po połowie z mężem. Myślę, że solidnie nauczyć dzieci czegoś wartościowego i praktycznego, to coś, czym można osiągnąć zmianę w świecie, nawet większą niż swoją pracą zawodową.
Dobrze, @Maciejka, pokaż mi, proszę, gdzie Dorota napisała, że zarabia i ma własną działalność. Bo ja czytałam, że robi dla siebie i znajomych. Wszystko w małym wymiarze. Bo to ciągle nauka i przygotowanie do ewentualnego zajęcia na przyszłość. A do tego jednak cen nie ma złych, o tym też pisała. Tylko trudno wymagać, że robi się tylko kilka rzeczy w miesiącu dla nauki, ale ma zarabiać wiele tysięcy. Nie wiem dlaczego to dziwne, że na początku, ucząc się i działając na małą skalę, zarabia się mniej.
Nie wiedziałam, ze o Dorotak rozmawiamy :O Ale dalej utrzymuje, ze nawet jak sie uczysz, a sprzedajesz, to bierzesz tez ten czas nauki w cenę końcowa. Tak przynajmniej jest w każdej pracy. Ja codziennie mam sytuacje, ze nie wiem i musze poszukać jak rozwiązać jakoś problem. Oczywiscie, ze liczy sie to do czasu pracy, a nie na „samorozwój”
Nie do końca. Jak zaczynasz wchodzić na jakiś rynek, to bywa, że sprzedaje się taniej. Bo się samemu poznaje zainteresowanie klientów nowym produktem, bo ściąga się zainteresowanie ludzi, bo zdobywa się tzw uznanie. Wszystko zależy od sprzedawanego produktu. Z jednymi można od razu wejść z wysokimi cenami, z innymi - warto wejść najpierw z niższymi. To bardzo indywidualna sprawa. Ty łączysz w jedno osoby, które robią coś dla pasji i potrafią to wszystko sprzedać wyłącznie po kosztach produkcji z tymi, co chcą się z tego godnie utrzymać. A to nie jest jedna grupa.
Komentarz
Ja już pisałam,że u mnie rozwój może nastąpić ewentualnie przy 10tys zł
Potrafiłbym się całkiem dobrze zorganizować.
W rodzinie wielodzietnej czas małych dzieci szybko nie mija ...
Ja tam nie jestem facetem. I nie działam i nie myslę jak facet. I nie porównuję się do faceta, bo nie widzę powodu. Faceci też nie porównują się do kobiet.
Tylko wiele kobiet daje sobie wmówić że musi ...
Piszę z pozycji osoby, która robi to, co kocha. Czasami cały dzień potrafiłam niecierpliwie czekać do chwili, by robić to, co mi daje takie zadowolenie. Mimo zmęczenia, czasami wielkiego. Mimo tego, ze ktoś by powiedział, żeby iść spać. Ale dla mnie właśnie to dotknięcie mojej pasji było mi potrzebne jak tlen do życia.
Co jest złego w wolnych weekendach? W sensie wolnych od zakupów, sprzątania, szorowania, załatwiania? Ja mam weekendy do odpoczynku, a mój dzień roboczy pracy w domu to max 6h. Nadal mniej niż na etacie. Może jak będę miała więcej niż 10 dzieci, to owszem, roboty będzie więcej i będziemy zapindalac w weekendy. Teraz jak nie zmienię pościeli i nie sprzątane czegoś tam w pt do południa, to czeka do pon. Weekendy mam wolne. Ja. Matka małej 5.
Wstajemy codziennie o 6 max i jest to takie nie do pomyślenia dla większości osób tutaj. Za to druga strona medalu jest taka, że o 19;30 max wszystkie dzieci mam ogarnięte, siadam na uszaku z herbatą lub winem i mam cały wieczór wolny. Codziennie bez wyjątku. Przy 5 dzieci do 8 roku życia.
Nie zajeżdżam się. Raz na dwa tygodnie świadomie rezygnuje z drzemki z dziećmi w dzień. Przychodzi do mnie kosmetyczka na hybrydy. No wielka.strata bez tej drzemki
Wszystko ma swoją cenę, dla Ciebie zajeżdżanie się to wychodzenie z domu z dziećmi o 7:30 codziennie. Dla mnie ogarnianie sprzątania i zakupów w sobotę, kiedy mogę się byczyć. Przy czym, moje najstarsze dziecko nie skończyło 9lat i siła rzeczy ma sporo kompetencji, ale jednak mniej, niż starsze najstarsze dzieci w domu. Wszyscy znajomi, którzy u nas bywają,.mówią, że teraz mam najgorszy etap, bo najwięcej najmniejszych dzieci w domu. Nie widzę tego tak. Teraz jestem najbardziej elastyczna, mam czas na ćwiczenie pasji, pączki i jeżyki. Co nie znaczy, że nie kosztuje to sporo wysiłku. Jednakowoż nie do zajechania, więc dramatyzujesz dla mnie. I nie wiem, czy opierasz te tragedie na własnym doświadczeniu, czy coś projektujesz na mnie?
Atsd. Jedna osoba więcej obowiązków? To jak matka pracuje na etacie to się zajeżdża, jest bohaterką, ponosi straszne koszty ona i dzieci, tęskni za domem, a powinna być z dziećmi. Ale ojciec na etacie (często + nadgodziny) większość dnia poza domem w pracy, to dupek który nie pomaga w domu? Lol.
Na razie odnajduję się w ED, bo niektórych prac domowych nie cierpię, więc dzielimy je po połowie z mężem. Myślę, że solidnie nauczyć dzieci czegoś wartościowego i praktycznego, to coś, czym można osiągnąć zmianę w świecie, nawet większą niż swoją pracą zawodową.
Nie wiem dlaczego to dziwne, że na początku, ucząc się i działając na małą skalę, zarabia się mniej.
Ale dalej utrzymuje, ze nawet jak sie uczysz, a sprzedajesz, to bierzesz tez ten czas nauki w cenę końcowa. Tak przynajmniej jest w każdej pracy. Ja codziennie mam sytuacje, ze nie wiem i musze poszukać jak rozwiązać jakoś problem. Oczywiscie, ze liczy sie to do czasu pracy, a nie na „samorozwój”