Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Rola mamy pracującej w domu i poza domem :D

1293032343544

Komentarz

  • edytowano stycznia 2020
    Mam wrażenie, że niektórzy tu polemizują nie tyle z tym, co mówi rozmówca, co z tym, co sobie dopowiadają, dlatego też raczej ciężko będzie o porozumienie.


    Ale praca czy pasja to nie są "dodatki upiększające do macierzyństwa", jak to dość nieładnie ujęłaś. To po prostu inne sfery życia. Kobiety (podobnie jak mężczyźni) nie pracują czy rozwijają zainteresowania dlatego, że "macierzyństwo potrzebuje upiększania". Robią to, bo czują że jest to dla nich i ich rodzin pożyteczne, że coś im daje (czasem po prostu pensję potrzebną do zwykłego przetrwania), bo potrafią i mogą lub muszą.

    Ja już jako nastolatka starałam się jakoś sobie zarobić na własne potrzeby, na przykład dając korepetycje. Po prostu było dla mnie czymś naturalnym że zarabiam, że wykorzystuję swoje talenty. Gdy coś mnie dodatkowo interesuje, to łaknę wiedzy na ten temat, chcę być jak najlepsza w tym, co robię. Dlatego mając własne dzieci to też jeśli mogę staram się to łączyć pracą zawodową, na szczęście w moim zawodzie nie muszę być w biurze od 8 do 16, bo jestem rozliczana z efektów, a mój mąż też pracuje w specyficznej branży (lotnictwo) - więc albo jest ciągle w domu, albo nie ma go wcale. Oczywiście dobro dzieci zawsze jest najważniejsze i są sytuacje, gdy po prostu TRZEBA być przy nich w domu.

    "Rozwój" to słowo, które w niektórych kontekstach stało się wręcz synonimem pustosłowia; dla mnie "rozwój" jest ważny, gdy oznacza pewne konkrety na przykład rozwój pisarski, opanowanie kolejnego języka obcego czy innej umiejętności (także "miękkiej", realizację kolejnych różnych celów naszej rodziny ;)

    Ale tu dochodzą jeszcze inne kwestie: na przykład takie że wiele kobiet (niekoniecznie wielodzietnych) także gdy nie mają dzieci (lub gdy są one już odchowane) nie ma specjalnych zainteresowań ani aspiracji, a brak czasu to wygodne wytłumaczenie.

    Podziękowali 1Maciejka
  • @juka ,no i wszystko jasne,a ja durak myślałam,że mam wschodnie korzenie...
  • jukaa powiedział(a):
    Mój pra-pradziadek nazywał się Romanow i przywędrował niewiadaomoskąd, ale ten gen przetrwał tylko w jednym z moich dzieci...  B)
    Moje geny są po faszyście, ewidentnie  :/
    O ludzie.... W końcu mi ktoś wyjaśnił co we mnie siedzi....
  • Są takie aspekty pracy których nie znoszę i robić mi się ich nie chce, i tak samo mam z niektórymi obowiązkami domowymi. Nie ma idealnego scenariusza w którym zawsze robi się tylko to co się lubi i sprawia sama radość. 
    Co do tej dyskusji to przy bardzo licznej rodzinie, powiedzmy od 8 dzieci w górę (zakładając ze zadne nie jest jeszcze dorosłe) kobieta chyba nie ma za bardzo możliwości by pracować zawodowo, a w każdym razie ma te możliwości mocno ograniczone. Ale mniejsze rodziny, z 3-4 dzieci, tez wielodzietne, to zupełnie inne realia i większe możliwości łączenia wychowywania dzieci z praca.  
  • Paprotka powiedział(a):
     
    Co do tej dyskusji to przy bardzo licznej rodzinie, powiedzmy od 8 dzieci w górę (zakładając ze zadne nie jest jeszcze dorosłe) kobieta chyba nie ma za bardzo możliwości by pracować zawodowo, a w każdym razie ma te możliwości mocno ograniczone. Ale mniejsze rodziny, z 3-4 dzieci, tez wielodzietne, to zupełnie inne realia i większe możliwości łączenia wychowywania dzieci z praca.  
    Gdybym miała same zdrowe dzieci (1 dorosłe plus 3 małych), idealnie byłoby dla mnie pracować przez 3 dni w tygodniu np. po 5 godzin. Musiałabym jednak robić to w domu, bo inaczej ciężko pociągnąć ed.
  • Jak najmłodszy pójdzie do przedszkola dla mnie idealnie by było od 8 do 14-15 pracować. Myślę, że mamy wielodzietne z racji obowiązków domowych powinny mieć skrócony czas pracy. Mogłyby wtedy spokojnie dziecko odebrać i nie angażować pół wioski. 
    Podziękowali 4asiao Odrobinka Polly Malena
  • edytowano stycznia 2020
    .
  • Zaczelam dzisiaj pracowac z mezem, albo bardziej on ze mna. Super sprawa, jestesmy cały dzień razem :) 
    Chociaz przyznaje, ze to dosyc dziwny sposób na spędzanie większej ilości czasu z sobą ;)
    Podziękowali 1asiao
  • My z mężem spędzamy czas  praktycznie non stop. Razem pracujemy, razem imprezujemy, razem wypoczywamy. Dla nas to najlepsze co może być. Oboje bardzo sobie to chwalimy. I ciągniemy to już ponad 22 lata 
    Podziękowali 2wielorybek Maciejka
  • W WO był ostatnio artykuł o rodzinie wielodzietnej z Wrocławia. Mama nie pracuje, tata pisze felietony do Niedzieli. Rodziny z tego nie utrzyma, ale na pewno spełnia się zawodowo ;)
  • No to daj link do artykułu bo tak to każdy gdzieś coś tam słyszał, widział albo czytał
  • Ale mieliście już dzieci placówkowe czy pracowaliście na zmianę?
  • Widzialam ten artykuł w wersji papierowej. Nie mam wykupionego dostępu online.
    Ogolnie jak poszukałam to wszystkie teksty o pracujących mamach wielodzietnych dotyczyły matek trójki, czasem czwórki. 
  • Ciągły rozwoj,samorozwoj,samorealizacja,sukces zawodowy itp odmieniane przez wszystkie przypadki...a ja nie raz spotkałam kobiety ( mężczyzn też),ktore mialy to w nosie. Wykonywaly swoją pracę sumiennie i z zaangażowaniem ale bez szczegolnych ambicji pniecia się gdzieś "do gory". Kończyły pracę,zamykaly drzwi,za nimi zostawiały wszystko to,co z pracą związane, odbieraly dzieci z placówek, szly z nimi na zakupy, spacer,obiad...największym spelnieniem byl dom i rodzina, bezpieczny schemat,goracy obiad dwudaniowy z deserem,ktory cala rodzina jadla razem,w niedziele obowiazkowy rosół,po nim spacer...gry i zabawy rodzinne.
    Duma i radosc,bo wszyscy są szczesliwi i bezpieczni  zadbani,oprani i najedzeni. 
    Zero "wielkich ambicji" ,zero frustracji. 
    Umówmy się,są obok nas ludzie z niekoniecznie dobrym potencjałem ( intelektualnym, spolecznym itp) i kariera,rozwój itp to dla nich kosmos. 

  • Ale to chyba nie na tym polega, że ktoś mówi: "dzisiaj będę się rozwijać/samorealizować... co by tu zrobić" tylko po prostu, staramy się być coraz lepsi w tym, co robimy, na różne sposoby.

    I tak, masz rację, że nie każdy ma ambicję czy możliwości robienia wielkiej kariery, ale jak to nazwałaś "osoba z niekoniecznie dobrym potencjałem" też może znaleźć sobie fajną, rozwijającą pasję, czy starać się być coraz lepsza w tym, co robi. Po prostu, bez jakiegoś parcia na szkło.

    Podziękowali 1Aga85
  • Paprotka powiedział(a):
    W WO był ostatnio artykuł o rodzinie wielodzietnej z Wrocławia. Mama nie pracuje, tata pisze felietony do Niedzieli. Rodziny z tego nie utrzyma, ale na pewno spełnia się zawodowo ;)
    @Paprotka coś wybiórczo musiałaś czytać, bo to mama pisze felietony w Niedzieli. 
  • Za tym „rozwojem” nie koniecznie musi iść jakas obłędna kariera. Najwazniejsze, to ścigać sie z samym soba, nie stac w miejscu. A “kariera” i pieniadze to jakby efekt uboczny, nie cel sam w sobie.
    Podziękowali 1Aga85
  • Maciejka powiedział(a):
    Za tym „rozwojem” nie koniecznie musi iść jakas obłędna kariera. Najwazniejsze, to ścigać sie z samym soba, nie stac w miejscu. A “kariera” i pieniadze to jakby efekt uboczny, nie cel sam w sobie.
    Dokładnie tak! Rozwój nie jest zarezerwowany dla 10% najlepiej zarabiające, kadry kierowniczej. Rozwijać się można w wielu dziedzinach. I kucharz i fryzjerka i manicurzystka!
  • Maciejka powiedział(a):
    Za tym „rozwojem” nie koniecznie musi iść jakas obłędna kariera. Najwazniejsze, to ścigać sie z samym soba, nie stac w miejscu. A “kariera” i pieniadze to jakby efekt uboczny, nie cel sam w sobie.
    Mi się źle kojarzy ciągłe ściganie się z samym sobą. Jakiekolwiek ściganie- z innymi też. Bardzo bliskie mi jest to co napisała Kociara. Na razie jestem w domu z dzieckiem, ale jak wrócę do pracy marzę o takim właśnie modelu jak opisała. Dlatego zastanawiam się między pracą na etat i DG, bo praca na etat daje możliwośc zamknięcia za sobą drzwi, a DG niestety angażuje często przez cały dzień. Nawet jak się niby nie pracuje, to gdzieś tam z tyłu głowy są myśli jak to rozwinąć, jak więcej zarobić, albo choć tylko utrzymać na rynku. Nie ma tej wolnej głowy dla domu i dzieci. 
  • edytowano stycznia 2020
    Myślę, że przy dużej rodzinie(ponad 3 dzieci)nawet jak się ma duży potencjał, trzeba wybrać co ważniejsze -kariera czy rodzina. Ciągły rozwój wymaga pogłębiania wiedzy, szukania nowych rozwiązań, to nie dzieje się samo. Doba każdego ma tyle samo godzin i jest to kosztem rodziny albo snu. Kariera generuje też stres, niepokój, przenoszony na dzieci i współmałżonka. 

    Ed: Spokojny, bezpieczny schemat to jest to, czego będę szukać przy powrocie do pracy <3
  • @mamaw ściganie z innymi moze nie byc dobre, ze sobą to inna sprawa. Jak sie nie chcesz cofać, musisz iść do przodu. Dla mnie to naturalne, ze tak trzeba, zeby walczyć ze sobą, swoimi słabościami, wychowywać siebie. Tak, jak w życiu duchowym. Robie cos, chociaz w ogole bym nie musiała, a w najgorszym przypadku mogłabym do końca zycia pozostać tam gdzie jestem. 
    Tak wlasnie widze cały ten rozwój, jako konieczność, zeby nie zdziadzieć. A to, czy i na ile jest to widoczne i zauważane dla innych to sprawa w ogole trzeciorzędna.
    Podziękowali 1Coralgol
  • A ja nie chcę walczyć ze sobą, ja chcę kochać siebie i innych i mieć na to czas.
  • Bo taki "ścigający się samorozwój" to może być związany z brakiem zadowolenia z dziś i teraz, ot takiego, jakim aktualnie jest. Tacy ludzie mają trudność, by czerpać satysfakcję z robienia prostych, niewymagających rzeczy; zwykle czerpali ją z walki, dążenia, odhaczania kolejnych celów itd. Po prostu oni w w dążeniach i rozwoju upatrują wartości w swoim życiu.
    Dziś coraz więcej ludzi ma przesyt takiego stylu życiu.

    Ja ostatnio też się nad tym zastanawiam; taka refleksja typu: dzieci już nigdy nie będą małe. 
    Podziękowali 2mamaw Tusia
  • Ale to wcale nie musi być wybor albo-albo, albo rozwoj, albo rodzina. W większości zawodów jakie znam, to jednak jest możliwość realizacji tego rozwoju w codziennej pracy. Cos sie nauczę, poszukam innego rozwiązania, pójdę na jakieś szkolenie, albo przynajmniej pogadam z kolega, jak on by to zrobił, a nie robie rzeczy ciagle w ten sam sposób. 
    Kiedys jakis ksiądz, czy święty, nie pamietam już powiedział, ze katolik nie moze buc byle jakim pracownikiem, bo co to za świadectwo. To tez mnie motywuje, pokazać dobry obraz katolika w świecie. Mam cos do powiedzenia na spotkaniu z klientem, idziemy do restauracji i ja robie znak krzyża przed jedzeniem. Nie mowie ani słowa, ale przekaz jest, ze katolicy to moze wcale nie tacy oszołomi.
    Podziękowali 1Malena
  • Mnie ostatnio zaskoczył 6 latek, który bardzo polubił planszówki.  Poszedł do siostry zajętej czytaniem książki i powiedział: Ja ci zapłacę i wymienił znaczna kwotę że że swojej skarbonki- pograsz ze mną? Słyszałam ta rozmowę z kuchni i mocno mi uświadomiła, że dla małych dzieci te wszystkie nasze kariery i pieniądze nie mają zadnego znaczenia- dla nich liczy się czas i proste zwyczajne rzeczy. Jeśli wystarcza wystarcza kasy na zwyczajne życie- to chyba jakieś kompleksy, zachłannośc, albo pycha pchają do tych karier i samorozwojów.

  • Ja często wspominam dom moich dziadków, taki spokojny i bezpieczny. Zawsze o 14 był obiad- zupa w takich ciężkich starych talerzach, potem drugie danie. Mieli czas spokojnie porozmawiać. Dziadek z nami grał w planszowki. Na niedzielę zawsze ciasto, czasem pyszna szarlotka czasem  coś z galaretką. Taki spokój był w tym domu, wszystko poukladane, że po wielu latach odpoczywam jak to wspominam. Tym się przesiąka i niesie ze sobą całe życie. Albo można przesiąknąć walką i być takim niespokojnym duchem chodzącym po świecie.
    Podziękowali 3In Spe Aniuszka Mamuska
  • edytowano stycznia 2020
    Nigdy nie miałam.wiecej czasu dla Boga i rodziny, jak wtedy gdy porzuciłam moje po południowe pracowanie poza domem, które lubiłam, bo lubię moj zawód, oraz zajęcia dodatkowe dzieci.
    Jesteśmy od dwóch lat wszyscy razem, totalnie na 100% czasu.

    Nie wiem czy się rozwijam czy stoję w miejscu, pewnie zawodowo się cofam.

    Za to mam czas na rozwój duchowy, na rozwój moich dzieci, na rozwój relacji z mężem. 

    I nie jest mi żal niczego. 
    Teraz jest taki etap.

    Jeśli się zmieni, ja do pracy, dzieci do placówek, to tak będzie, inny etap.

    Nie szarpie się ze sobą. 
    Nie potrzebuje pracy do bycia wartościowym człowiekiem. I tylko dziękować Bogu mogę, że mąż jest w stanie swoją pracą zapewnić nam byt.


    Podziękowali 5Ida Joannna Tusia Wela Katia
  • Ja wlasnie o tym pisze, ze praca dla kariery i co raz większej kasy jako cel to nie za bardzo mi sie widzi. Ale mozna prace używać do rozwoju własnego i innych ludzi, a co z tego materialnie koniec koncem wyniknie to insza inszosc. Troche szerzej sie patrzę na prace niz tylko jako cos, co robie dla siebie. Uczestniczą w tym inni ludzie i moja postawa moze i zmienia ich tez.
  • Pomijając już fakt, ze dzisiaj w kazdym zawodzie już chyba trzeba sie uczyc, zeby nie zostac w tyle. Nie da sie pracy przez 30 lat tak samo wykonywać. 
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.