J2017 ja bym Ci radzila 3 razy w tygodniu wyjac jak tylko wroci nawet o 21. Zarobi mniej ale nie powinno tak byc ze jestes tylko Ty w szczegolnosci jak nie masz innej pomocy. Chcial dziecka a teraz jest niedzielnym tatą.
Przez pomyłkę podziękowałam, bo się uśmiałam. Hmm, gdzie można iść o 21? Jak będzie wychodzić trzy razy w tyg o 21 to sąsiedzi już się będą domyślać że też do "pracy" chodzi.
Co moi myślą chodzę na 20-21 na basen i saunę, czyli wracam zgrzana i w kapturze
No tak toż to oczywiste, że się już domyślają.
Edit. Ale tak serio to trochę strach tak późno samej wychodzić.
Przeciez niedawno dowiedzialam sie ze nie ma takich kobiet...ha ha... wiec nie powinno byc takiego problemu zeby od czasu do czasu wyjsc bez niesamodzielnego dziecka/ dzieci samej. Tyle ze ja znam conajmniej 3 a wlasciwie 4 ale jedna juz ma starsze wiec juz jej latwiej, ktore maja z tym ogromny problem. Jedna i druga i trzecia zawsze obladowane dzieciami wszedzie, do przedszkola idzie tez z mlodszymi, do sklepu tez, wszedzie musi ciagnac wszystkich jak cyganka bo w domu nikogo do pomocy i rano i po poludniu tez nikt nie zistanie bo babcia juz swoje wychowala i to nie jej problem a taty juz o 7 nie ma w domciu a jest tez za pozno zeby starsze odebrac z przedszkola. Tylko jedna jest wielodzietna a pozostale dwie maja dwojke ale jedno male a drugie calkiem male i zawsze musi to male zabrac ze soba jak chce wyjsc nawet ze starszym do lekarza do przedszkola itd. Kazda narzeka ze tak jest.
Dorotak jest szczesliwa na szczescie ale tatus niedzielny. J2017 nie w podobnej sytuacji. No ale nie ma podobno matek ktore sa z dziecmi 24g na dobe .... no 23 i pol. Jak nie ma jak są.
__________________________________________ Ale co z tego wynika że są takie czy smakie kobiety? Jedna matka zawsze ma asystę dzieci a inna organizuje się inaczej bez asysty dzieci zawsze i wszędzie. Są matki wielo co i studia robią w "międzyczasie" i są takie które myślą tylko o tym, żeby już więcej nic nie robić poza tym co muszą zrobić przez cały dzień. Są kobiety które sprawnie ogarną małe dzieci i są takie co organizują sobie sztab pomocowy do jednego dziecka. No są różne kobiety jako matki Jedne cierpią ,inne nie cierpią a jeszcze inne traktują to jako wyzwanie, etap Itd..
Ja uważam że warto się wzajemnie inspirować Ja sie bardzo inspiruje kilkoma kobietami, matkami a niektórych mi poprostu żal i im serdecznie współczuję Dla mnie autorytetem są kobiety, które mają chociaż jedno dziecko więcej ode mnie bo wiedzą o czym do nich mówię w temacie dzieci ..zresztą wielu rzeczy poprostu nie trzeba mówić bo są oczywiste w naszej wielo rzeczywistości ...
Ciekawe są takie dyskusje i to jak inne spojrzenie można mieć na tą samą rzeczywistość. Ja też prawie zawsze ze sobą biorę najmłodszego, żeby odprowadzić rano starszego. Czasem też odprowadza mąż, sporadycznie starsza siostra. Jednak lubię odprowadzać sama, bo mam już taki swój rytm, że potem robię spacer( czasem z jakąś mama inna) i zakupy. Z wózkiem to mi łatwiej bo ma wielki kosz i dużo trudniej by mi było iść samej, młody wyspacerowany fajnie się bawi, ja w tym czasie robię obiad, pranie itp. Potem znów idę z nim o 13 po starszego. Mam blisko bo szkoła obok bloku. U mnie to się super sprawdza. Nie czuję się jak cyganka. Więcej zachodu by było jakbym jakąś babcie miała do małego wołać. Dla mnie bez sensu.
Czasem jak mąż pracuje, jadę z chłopakami autobusem, żeby starsza córkę z zajęć odebrać, bo nie chcę żeby sama wracała jak ciemno. Mogłabym zawołać babcie do chłopaków, ale po co. Fajnie z nimi jechać, bo rzadko jeżdżą autobusem i to dla nich atrakcja. A tak z babcią by w domu siedzieli.
Mój mąż ma teraz restrukturyzację w pracy. I kombinuje, żeby nie zostać szefem, bo wiemy, że nie będzie takiej elastyczności. Ja nie oczekuję, że więcej zarobi, ale że będzie miał więcej czasu, że wyjdzie do lekarza z dzieckiem w czasie godzin pracy, że przyjdzie do domu o godz. 16. Żeby to osiągnąć poprosił o zmianę godzin pracy (okazuje się, że inni wcześniej wpadli na ten pomysł), oficjalnie pracuje 6-14, chodzi na 5-6 rano, ale popołudnia już jest z dziećmi i ze mną. Nam się udało pokombinować i trochę uelastycznić pracę męża. Wielkiej kariery nie robi, ale ja też nie, takie są koszty dużej rodziny dla obojga rodziców.
Hmm, czasem taki czas jest konieczny na lekarza, czy coś dla siebie kupić, ale tak na co dzień mi akurat jest zbędny, z dziećmi tak układam dzień że są obok, a ja mam też taki czas tylko dla siebie i w niczym mi nie przeszkadzają. To chyba kwestia charakteru albo oczekiwań, no i pewnie też wieku dzieci.
Teraz wychodziłam do logopedy z najmłodszą (prawie 4-latka), 7 i 9-latka "zostawiłam" z ciocią-emerytką na skypie- robili zadania z polskiego (kupiliśmy cioci mini-kamerkę i nauczyliśmy obsługi), 14-latek robił obok swoją matmę, a 12-latka poszła w międzyczasie na lekcję rosyjskiego.
Ta cyganka zrobiła mi dzień. W sumie od zawsze jak ta cyganka.... Wszędzie z dziećmi. Ale to z jednej strony popłaca. Bywając często w różnych miejscach dzieci się przyzwyczajaja do pewnych norm zachowań.
mogę się pocyganić z 4+ latkami... zazdroszczę Wam hartu jeste zmecony..., opa..., nie chciałem tamtego -> histeria. Poziom upocenia moj rośnie. Jedna (na 20) wycieczkę ED mieliśmy z 2.5l synem... skończyła się 1.5h histeria. Lepiej dla wszystkich jak on zostaje w/na wiosce Takie 4,5 latki to już są lepiej przystosowane. Nie potrafię dobrze się bawić z mlodszymi na samodzielnym wyjezdzie. Chyba że jest mąż i wakacje... to inna rzecz. Wtedy bywa ekstra.
Zdarzało mi się jeszcze na wiosnę iść na mszę ze wszystkimi; Franio w wózku, Wiktor wiezie Franka z moją pomocą (bo bez podpórki by się przewrócił), Kubuś daleko na przodzie. Ciężko, ale fajnie Powtórzyłabym, gdy znowu Wiktor będzie chodził.
Mam tylko trójkę dzieci, ale zestaw niemowlak + 2,5l + 5l zawsze wszędzie ze sobą brałam i nie widziałam w tym specjalnego problemu, sklepy, droga krzyżowa, lekarz itp. Z mojego punktu widzenia o wiele łatwiej jest pogodzić się z tym, że pewne rzeczy się robi z dziećmi, niż z tym, że z pewnych trzeba po prostu zrezygnować.
Są różne przypadki. Nie braliśmy się nigdy wszyscy z jednym chorym. Mąż się zrywal z pracy, albo termin wieczorny. Nie są to częste przypadki. 2x w roku? Do kościoła roraty, różańce to już nie problem aż taki. Ale zakupy... OMG... robię tygodniowe, to jest OK 40min w sklepie.
No i wycieczki nasze szkolne ED... Cyganek orszaki. Cygan w porywach 1 ;-P Wg mnie to jest ze stratą dla starszych dzieci. Nie można poświecić im uwagi bo są pilne potrzeby malucha. Skrajna pomysłowość jak ostatnio matka przyszła z wózkiem na zajęcia w zajezdni tramwajowej, gdzie z góry zaznaczone było że tym razem bez maluchów zapraszają bo niebezpiecznie. No dobra... może przeoczyla warning, ale jej starszym dzieciom było smutno. Chyba inni cyganie przygarneli. Ostatnie dwa lata były dla nas pomyślne bo właśnie bez strat dla starszych dzieci udawało się uczestniczyć. Mlodszak z kochaną Ciocia lub Babcią. Dla mnie to jest optimum. Wiadomo najfajniej cała rodzina... Ale rentierami nie jesteśmy
To jest na pewno kwestia podejścia. Nie neguje że moje jest zle. Nawet wiem ze jest. Kwestia późnego rodzicielstwa... Majac prawie 40. mam 8latke do pomocy ale ona też ma swoje emocje raz lepsze raz gorsze. Reszta się sama nie załatwi itp.
ooo... to może zabrzmi jak herezja... Ale mają te starszaki non-stop do czynienia z wpływem mlodszego... myślę że one też potrzebują przestrzeni i luzu od tego (przytulania ale też wrzaskow)... Sama potrzebuje tej godzinki bez rodziny.
Dlaczego złe. Każdy robi jak mu pasuje. Ja nie widzę powodu żeby się mordować z trójką do lekarza kiedy mogę to zorganizować łatwiej, przyjemniej i bezpieczniej dla wszystkich. Z moich doświadczeń to widzę że takie " samodzielne" kobiety nie mają wyjścia bo mąż mało się angażuje w opiekę nad dziećmi. Trzeba dorobić wtedy filozofię. Czasami nie na opcji i ciągnie się wszystkich ale jak można inaczej to nie ma powodu by krytykować lepsze rozwiązania. My teraz celowo staramy się organizować wyjścia 1 rodzic na 1 dziecko ( do sklepu, do kina, na spacer) bo widzę że dzieci tego potrzebują by mieć rodzica dla siebie a nie tylko relacja rodzic+ stado.
Poza wszystkim to też przyjemność pogłębić relacje z jednym dzieckiem, widzieć jak się cieszy, jak otwiera. No i tak rotacyjne wg potrzeb. Nam się to sprawdza. Ostatnio mąż robi programowanie z 5.5l gdy młody śpi, a starsza basenuje. No oboje mają błysk w oku. Czas szybko mija... dzieci może już za kilka lat nie będą takie chętne.
Jeśli w ED organizujemy się społecznie, to czasem potrzeba więcej rodziców, niż organizator, który też ma swoje dzieci na głowie i nie ma dodatkowych pieniędzy za opiekę. Ja wolę jak w grupie 0-3 SP jest kilku rodziców, bo sama wszystkich dzieci nie znam, a łatwo się pogubić na wycieczce. Zresztą takiego powera, żeby ze swoją małą dzieciną jeszcze być opiekunem grupy, to nie mam. Podziwiam te mamy, które to ogarniają.
Dlaczego złe. Każdy robi jak mu pasuje. Ja nie widzę powodu żeby się mordować z trójką do lekarza kiedy mogę to zorganizować łatwiej, przyjemniej i bezpieczniej dla wszystkich. Z moich doświadczeń to widzę że takie " samodzielne" kobiety nie mają wyjścia bo mąż mało się angażuje w opiekę nad dziećmi. Trzeba dorobić wtedy filozofię. Czasami nie na opcji i ciągnie się wszystkich ale jak można inaczej to nie ma powodu by krytykować lepsze rozwiązania. My teraz celowo staramy się organizować wyjścia 1 rodzic na 1 dziecko ( do sklepu, do kina, na spacer) bo widzę że dzieci tego potrzebują by mieć rodzica dla siebie a nie tylko relacja rodzic+ stado.
Rozczaruję Cię @Apolonia, ale w moim przypadku 1 rodzic + 3 dzieci u lekarza, to najczęściej był tata. My co prawda raczej do lekarzy nie uczęszczamy, ale jeśli jedno miało szczepienie, to P. zabierał wszystkich, żebym miała luz. Takie same wycieczki robili sobie do ZUSu itp. Mnie się wszystkich zdarzało zabierać jak Kubuś miał częste zapalenia ucha i co chwilę trzeba było jeździć na wymazy, kontrole itp. Urlop męża i rozdzielanie dzieci w takiej sytuacji to dla mnie strata czasu. Tylko moje dzieci w urzędach są grzeczne i zadowolone, więc piszę tylko za siebie.
Ja prawie zawsze jechałam że wszystki do lekarza jak jedno było chore. Nie widzę powodu by mąż marnował.kilka dni urlopu rocznie na wizyty lekarskie. Jak coś bardziej skomplikowanego było to wtedy ew brał.
Brałam jak było trzeba wszystkich do lekarza. Ale jakoś nie pamiętam traumy. Wizyta na konkretną godzinę, jechałam samochodem, w poczekalni zabawki, a gabinecie zabawki, sama wizyta 5-10 minut i do domu. Było tak, że sama do dentysty szłam z kilkorgiem. Siedzieli cicho podczas wizyty zapatrzeni w to, co się dzieje. Inne wizyty (tzn inni specjaliści niż dentysta) organizowalam jak maz w domu. Ale u nas lekarz czy dentysta to nie jest jakieś codzienne wydarzenie, więc trudno wokół tego życie organizować. Teraz np mąż wziął dzień wolny, bo wizyta będzie cały dzien, ale takie sytuacje są raz na kilka lat.
Komentarz
Edit. Ale tak serio to trochę strach tak późno samej wychodzić.
W jakim zawodzie pracujesz?
Jak byś chciała spędzić czas bez dzieci?
Ja sie bardzo inspiruje kilkoma kobietami, matkami a niektórych mi poprostu żal i im serdecznie współczuję
Dla mnie autorytetem są kobiety, które mają chociaż jedno dziecko więcej ode mnie bo wiedzą o czym do nich mówię w temacie dzieci ..zresztą wielu rzeczy poprostu nie trzeba mówić bo są oczywiste w naszej wielo rzeczywistości ...
W sumie od zawsze jak ta cyganka....
Wszędzie z dziećmi.
Ale to z jednej strony popłaca. Bywając często w różnych miejscach dzieci się przyzwyczajaja do pewnych norm zachowań.
jeste zmecony..., opa..., nie chciałem tamtego -> histeria. Poziom upocenia moj rośnie. Jedna (na 20) wycieczkę ED mieliśmy z 2.5l synem... skończyła się 1.5h histeria. Lepiej dla wszystkich jak on zostaje w/na wiosce
Takie 4,5 latki to już są lepiej przystosowane. Nie potrafię dobrze się bawić z mlodszymi na samodzielnym wyjezdzie. Chyba że jest mąż i wakacje... to inna rzecz. Wtedy bywa ekstra.
Do kościoła roraty, różańce to już nie problem aż taki. Ale zakupy... OMG... robię tygodniowe, to jest OK 40min w sklepie.
No i wycieczki nasze szkolne ED... Cyganek orszaki. Cygan w porywach 1 ;-P
Wg mnie to jest ze stratą dla starszych dzieci. Nie można poświecić im uwagi bo są pilne potrzeby malucha.
Skrajna pomysłowość jak ostatnio matka przyszła z wózkiem na zajęcia w zajezdni tramwajowej, gdzie z góry zaznaczone było że tym razem bez maluchów zapraszają bo niebezpiecznie. No dobra... może przeoczyla warning, ale jej starszym dzieciom było smutno. Chyba inni cyganie przygarneli.
Ostatnie dwa lata były dla nas pomyślne bo właśnie bez strat dla starszych dzieci udawało się uczestniczyć. Mlodszak z kochaną Ciocia lub Babcią. Dla mnie to jest optimum.
Wiadomo najfajniej cała rodzina... Ale rentierami nie jesteśmy
No i tak rotacyjne wg potrzeb. Nam się to sprawdza.
Ostatnio mąż robi programowanie z 5.5l gdy młody śpi, a starsza basenuje. No oboje mają błysk w oku.
Czas szybko mija... dzieci może już za kilka lat nie będą takie chętne.
Teraz np mąż wziął dzień wolny, bo wizyta będzie cały dzien, ale takie sytuacje są raz na kilka lat.