Ja bylam na basenie z 6 dzieci, najstarszy 10.lat. wszystko było super, póki jeden sobie głowy nie rozciał na zjezdzalni i byla akcja szpital. Pan ratownik mi pomogl go obandazowac, a potem ma odchodne stwierdził : " a Pani tu chyba czesto przychodzi.
Z tym podkoszulkiem w lutym i skarpetkach w zimie to nieźle. Zawsze mi było zal małego Georgia że biedak z gołymi kolanami a tu się okazuje że taki kraj
nasi znajomi przenieśli się do Londynu i na zdjęciach widzę, że środek zimy a dzieci od przedszkola do nastolatków w podkolanówkach do szkoły i krótkich spodenkach - taki mundurek.
Z tym Londynem to prawda i dość powszechne zjawisko . miałam okazję obserwować dlugi czas A nawet sama stosować . Latem w upał lepsze od suszarki
W sumie te skarpety mają dzieciaki welniane do kolan . I świetnie się sprawdzają w deszczową pogodę bo nie moczą nogawek od spodni . I jednak tam inna zima niż u nas. Nie wspominając o gołych nogach bez rajstop, dla mnie extra
No w Szwajcarii też raczej jest podobnie. Czasem śnieg sypał a dzieci w krótkich spodenkach na zewnątrz miały wf. A przerwa sniadaniowa zawsze była przed budynkiem szkolnym, taka polgodzinna. Niezależnie od pogody. Włosami mokrymi nikt się nie przejmował. Dzieci z basenu wracały z mokrymi. A zimy w szwajcarskie bywają cięższe niż w Polsce.
No. Mój Józek jak miał około roku nagminnie ściągal buty i skarpety. Wczesną wiosną i jesienią też. Często bywało że ja ubrana po jesiennemu a on bosy w wózku. Najgorzej jak buty zgubił gdzieś po drodze.
Ja robiłam tak samo. Teraz mam egzemplarz 17mcy,który notorycznie ściąga sobie czapkę, więc częściej jest bez niej. Mi już walczyć się nie chce, ale jak to wytłumaczyć innym?
Wiem, że jak nie dosuszę, to długotrwała infekcja murowana. Na basen to najlepiej, gdy na zewnątrz plus 30, ale wtedy lepiej nie krążyć, bo układ nerwowy nie lubi takich upałów. Pamiętam, jak przed laty pojechałyśmy chyba późną jesienią na basen z przyjaciółką, a potem miałyśmy tramwajem przez całe miasto do mnie do Mamy na cmentarz. I powiedziałam, że zła kolejność, że lepiej było najpierw na cmentarz, a potem na końcu wyprawy dopiero na basen, bo inaczej choroba, antybiotyk. I tak się stało. Generalnie basen, pływanie ok, ale to suszenie głowy zawsze problem. Od wielu lat planuję o 7.00 rano na basen, gdy jest gorąco latem. To chyba najlepsze wyjście i coraz bardziej się do niego zbliżam, bo z autem coraz lepiej.
Basen już o 7.00 otwierają, a włosy ładnie wyschną, bo o 8.00 latem już jest gorąco.
Ale długie suszenie, a potem ochłonięcie odpoczynek, to podstawa...
Ja robiłam tak samo. Teraz mam egzemplarz 17mcy,który notorycznie ściąga sobie czapkę, więc częściej jest bez niej. Mi już walczyć się nie chce, ale jak to wytłumaczyć innym?
Mój wybiega do kosza na podwórku albo za psem w ubraniu domowym, bez kurtki. Też machnęłam ręką, przynajmniej się zahartuje.
Ponoć jest jakieś plemię, chyba w Mongolii, ale nie jestem pewna, gdzie dzieci to w ogóle w małej ilości ubrań chodzą i wszystko jest ok. Jak mieszkaliśmy w IE to widok kapiacych się dzieci w morzu przy ok17st nie był niczym dziwnym.
nigdy nie noszę czapki, nigdy nie używam suszarki do włosów, włosy mam gęste dość, jak myję wieczorem to budzę się rano z mokrymi, zdarza mi się wyjść zimą po myciu włosów tak godzinę, żadnych problemów w związku z tym mój mąż lubi czapki, ledwo się trochę chłodniej zrobi, zawsze zakłada dzieci wszystkie chętnie noszą same jeden od pół roku nieraz nie założy czapki, ale jak mu się robi chłodniej to kaptur zakłada najstarszy i najmłodsza uważam że zakładają czapki za grube w stosunku do temperatury - ale oni uważają że lubią ciepło w głowę ja jestem najrzadziej przeziębiona ze wszystkich
Najbardziej to śmieszyły mnie znaki na plażach Irlandii, zeby sie dokładnie kremem przeciwsłonecznym smarować, bo grozi poparzeniem słonecznych. Ale jeszcze śmieszniejsze było, ze ludzie przy temp lekko 20+ rzeczywiście smarowali na biało całe dzieci
Najbardziej to śmieszyły mnie znaki na plażach Irlandii, zeby sie dokładnie kremem przeciwsłonecznym smarować, bo grozi poparzeniem słonecznych. Ale jeszcze śmieszniejsze było, ze ludzie przy temp lekko 20+ rzeczywiście smarowali na biało całe dzieci
W sumie temperatura chyba niekoniecznie ma wplyw. Ja sie najbardziej w zyciu przypalilam w kwietniu na plazy we Wloszech. Bylo ze 20-25 stopni, chmurki i chlodny wiaterek, wiec nawet parasola nie rozkladalismy, zeby sie ogrzac. Takze ten
A przy 20 to już cała plaża była zajęta przez opalajacych się w kostiumach kąpielowych.
To chyba normalne dla nich ciepło dla nas zimno, mieszkając długie lata w południowych krajach 24-28 stopni dla mnie chłodno, całe rzesze ludzi jeździ w takie temperatury na wczasy zadowoleni i w bikini, jak dla mnie to w tych rejonach za chłodno i bez długiego rękawa nie daje rady ale normalnie jest ok.32° jak dla mnie na bikini
@Agnieszka, jasne że normalne. Tam jest klimat umiarkowany i to bardzo. Różnice w temp nie są duże. Ja jestem cieplolubna, więc klimat nie dla mnie. Ale 32 to już ok - wtedy mam komfort termiczny
Najbardziej to śmieszyły mnie znaki na plażach Irlandii, zeby sie dokładnie kremem przeciwsłonecznym smarować, bo grozi poparzeniem słonecznych. Ale jeszcze śmieszniejsze było, ze ludzie przy temp lekko 20+ rzeczywiście smarowali na biało całe dzieci
Maciejka, moja siostra brała ślub w pazdzierniku 2018. Jej koleżanki z W.B. , które przyjechały na ślub narzekały na poparzenia sloneczne
No dobra, robie comming out: jestem Murzynem (ciepło dla mnie zaczyna sie od 25+). A dzieci to murzyniatka, nawet w ciepłych krajach nie spalają sie na słońcu
Mnie jednak te wspólne wyjścia do lekarzy przeciążają. Może za dużo tego mamy, naliczyłam ostatnio po 5-6 w miesiącu jak wszyscy zdrowi- tylko choroby przewlekłe i stomatolodzy. Ostatnio syn i córka mieli badania do uprawiania sportu - 3 wizyty, pierwsza badanie krwi i moczu, ekg wysiłkowe, druga - orzecznik , trzecia - neurolog, EEG i orzecznik (i tak 1,5 godz., byłam też z małą, nudziła się, marudziła straszliwie). I tak co pół roku, co rok. Mam z reguły problem, żeby zapisać 5-oro po kolei, cieszę się jak się uda 3, więc muszę 2 razy iść do tego samego lekarza. Chodzimy głównie na NFZ, bo oszczędzam. Łatwiej zapisać się w godzinach przedpołudniowych niż po, popołudniu moi mają też zajęcia dodatkowe (płatne) i szkoda mi tego tracić. Mąż nie bierze urlopu, bo normalnie pracuje 5.30-15.30, a jak potrzeba odbiera sobie nadliczbowe godziny, właśnie na wizyty albo inne pilne sprawy wyjazdowe.
bo to nie jest szczyt marzeń jechać z kilkorgiem dzieci do lekarza. Ale co zrobić jak nie mam babć i dziadków a ni opiekunki, czasem się uda z kims dogadać a czasem nie. Jak jeszcze jade do Luxmedu to spoko bo wiem że tak się za długo nie czeka. Ale na NFZ to jakiś dramat jest , kiedyś 3 godziny czekałam z trójką maluchów 2-5 na okuliste w poczekalni z gołymi ścianami. Miałam kilka książeczek ale nie byłam przygotowana na 3h. A pani dr się na mnie wydarła, że trzylatek nie daje sobie dna oka zbadać. Powiedziała, że jakby tu czekała 3h to też miałaby wszystkiego dość.
w IMiD tez było beznadziejnie, co najmniej 3-4 godziny, po to by lekarka pomacała brzuch i skierowała na USG. Ale uwaga pani od USG przychodzi dopiero jak ma 10-12 dzieci pod gabinetem, czyli mimo, że pierwsza wizyta szybko i w miarę sprawnie, to na to usg czekaliśmy ponad 2h. Potem powrót do pani dr i tak się schodziło.
To jest jakiś dramat, że w Luxmedzie są w stanie w miare umówić na godzinę a gdzie indziej jak nie posiedzisz dwóch pod gabinetem to się nie liczy. I nie przyjmuje do wiadomości, że się nie da. bo jednak można. A że będą wyjątkowe sytuacje coś się obsunie, ktoś spźni to będzie to wyjątek a nie reguła.
u nas u alergologa czekanie średnio 4-5 godzin czy z dziećmi czy bez, okulista max godzinę rodzinny zależy jak trafisz laboratorium ok godziny no i na wyniki do 14 nie wydają przez internet, w CZD urolog cały dzień bo najpierw rejestracja badanie pc tu trzeba czekać a znowu rejestracja i pod gabinet czekać kiedy wyczytają czyli od 8-14 sie tam jest , nefrolog umawia na godziny ale zazwyczaj jest obsówka do 2 godzin a i zdarza się że przyjmie dużo wcześniej jak sie jest a akurat nie ma nikogo , chirurg nie rejestrują przez telefon przyjmuje tylko kilka osób i w rejestracji trzeba być ok 7 lekarz jest od ok 12 a czasem później tak samu neurolog ,
Mnie się wydaje, że jak tata dziecka się odpowiednio zajmie matką dziecka to nawet gdy jest 90/10 to jest humor lepszy niż gdyby się podzielili po równo ale bez tego co na początku.
@M_Monia z małymi dziecmi robi sie co sie da, z większymi co innego, a później to już dzieci nie chca z tobą, ty chcesz My tez rodzinnie nie byliśmy lata na nartach, bo nie da rady, choć całe Alpy pod nosem. Albo pojedynczo, albo na kurs wysyłaliśmy, teraz M. jedzie na tydzień ze szkoły i jakoś sie kręci, ale nie ma co narzekac, chociaz z naszym zestawem pewnie nigdy nie da rady cała rodzina pojechac. Gorsze sie ma problemy w życiu.
Podstawa, to ciesz sie z tego, co masz TERAZ, nie za dwa lata, mie za piec. Jak nie potrafisz, to znajdź sobie cos, co Ci teraz pomoże. Cos małego, do zrealizowania w takich warunkach jakie sa. Ja przy takim wariatkowie zamykałam sie np. w sypialni na godzinkę, a maz przejmował dzieci, żebym choć taka chwilkę miała tylko dla siebie. Albo wychodziłam na spacer, jak on z pracy wracał. Wtedy tylko tyle było wykonywalne, ale pozwoliło mi nie zwariować.
A czas na serio szybko leci... syn wlasnie 12 lat skończył w czwartek. To już nie dziecko. Powoli kręci nosem na wspólne wyjazdy, ma swój świat, opinie. A to tylko 12 lat...!
Komentarz
Pan ratownik mi pomogl go obandazowac, a potem ma odchodne stwierdził : " a Pani tu chyba czesto przychodzi.
Ale i tak bym jeszcze raz poszla.
Lubię wyzwania.
No chyba, że chcesz zdążyć z tymi nartami przed następną ciąża
A zimy w szwajcarskie bywają cięższe niż w Polsce.
Pamiętam, jak przed laty pojechałyśmy chyba późną jesienią na basen z przyjaciółką, a potem miałyśmy tramwajem przez całe miasto do mnie do Mamy na cmentarz. I powiedziałam, że zła kolejność, że lepiej było najpierw na cmentarz, a potem na końcu wyprawy dopiero na basen, bo inaczej choroba, antybiotyk. I tak się stało.
Generalnie basen, pływanie ok, ale to suszenie głowy zawsze problem.
Od wielu lat planuję o 7.00 rano na basen, gdy jest gorąco latem. To chyba najlepsze wyjście i coraz bardziej się do niego zbliżam, bo z autem coraz lepiej.
Basen już o 7.00 otwierają, a włosy ładnie wyschną, bo o 8.00 latem już jest gorąco.
Ale długie suszenie, a potem ochłonięcie odpoczynek, to podstawa...
Mój wybiega do kosza na podwórku albo za psem w ubraniu domowym, bez kurtki. Też machnęłam ręką, przynajmniej się zahartuje.
Jak mieszkaliśmy w IE to widok kapiacych się dzieci w morzu przy ok17st nie był niczym dziwnym.
mój mąż lubi czapki, ledwo się trochę chłodniej zrobi, zawsze zakłada
dzieci wszystkie chętnie noszą same
jeden od pół roku nieraz nie założy czapki, ale jak mu się robi chłodniej to kaptur zakłada
najstarszy i najmłodsza uważam że zakładają czapki za grube w stosunku do temperatury - ale oni uważają że lubią ciepło w głowę
ja jestem najrzadziej przeziębiona ze wszystkich
Ale jeszcze śmieszniejsze było, ze ludzie przy temp lekko 20+ rzeczywiście smarowali na biało całe dzieci
Ja jestem cieplolubna, więc klimat nie dla mnie. Ale 32 to już ok - wtedy mam komfort termiczny
Ciekawa rozmowa też w temacie roli matek.
Mam z reguły problem, żeby zapisać 5-oro po kolei, cieszę się jak się uda 3, więc muszę 2 razy iść do tego samego lekarza. Chodzimy głównie na NFZ, bo oszczędzam. Łatwiej zapisać się w godzinach przedpołudniowych niż po, popołudniu moi mają też zajęcia dodatkowe (płatne) i szkoda mi tego tracić. Mąż nie bierze urlopu, bo normalnie pracuje 5.30-15.30, a jak potrzeba odbiera sobie nadliczbowe godziny, właśnie na wizyty albo inne pilne sprawy wyjazdowe.
My tez rodzinnie nie byliśmy lata na nartach, bo nie da rady, choć całe Alpy pod nosem. Albo pojedynczo, albo na kurs wysyłaliśmy, teraz M. jedzie na tydzień ze szkoły i jakoś sie kręci, ale nie ma co narzekac, chociaz z naszym zestawem pewnie nigdy nie da rady cała rodzina pojechac. Gorsze sie ma problemy w życiu.
Jeden problem mniej.
Zakupy przez Internet.
Dwa problemy mniej.
ŻYCIE TO NIE JE BAJKA.