Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Maski bez Klarci

1535456585972

Komentarz

  • PawelK powiedział(a):
    Prayboy powiedział(a):
    PawelK powiedział(a):
    Patrząc na ludzi wokół, sporo ludzi ma problemy psychiczne, głównie Ci najbardziej przerażeni. 
    Różnica jest taka, że nie mają szans na wizytę u psychiatry czy psychologa.

    Nieprawda. 
    Prawda, próbowałem bliską osobę wbić do psychologa z NFZ. Zapomnij.

    jeszcze raz - nie porównuj tego. Przeciętny człowiek nie ma takiego poziomu stresu. 

    :Cieszę się, że ratownicy medyczni są dostrzegani i doceniani w swojej pracy. Dzisiaj na szczęście jest nas o wiele więcej. Wielu ratowników posiada tytuły i prowadzi badania naukowe, dodatkowo kształci się za granicą i ma olbrzymie doświadczenie zawodowe.

    Jesteście państwo zmęczeni psychicznie.

    W Państwowym Ratownictwie Medycznym nie ma na etacie psychologa dla ratowników. Jest w Centrach Powiadamiania Ratunkowego dla operatorów numeru 112, jest w Państwowej Straży Pożarnej, ale w ratownictwie już nie. Odreagowujemy w trakcie spotkań towarzyskich, ale przecież teraz nie mamy czasu nawet dla naszych rodzin, a co dopiero na grilla z kolegami. Moim zdaniem psycholog jest niezbędny. Bardzo często bierzemy udział w ekstremalnych sytuacjach, jak na przykład ratowanie dzieci, a przecież mając swoje w podobnym wieku, bywa to niezwykle trudne dla naszego zdrowia psychicznego. Tego się nie zapomina. Czas udawania, że jesteśmy twardzielami dawno się skończył. Myślę, że niektóre przypadki śmierci samobójczych wśród ratowników wynikają z zespołu stresu pourazowego."

    Podziękowali 1Pioszo54
  • matuleczka powiedział(a):
    W czym jest podobne leczenie u dentysty do leczenia u psychologa? Podobna liczba wizyt potrzebna do wyleczenia, czy koszt wyleczenia podobny?
    chodzi o to że świadczenia u dentysty na NFZ są żadne, nie zrobisz tam porządnie zębów. Na NFZ do psychologa też się nie chodzi, to chyba jasne.
  • edytowano kwietnia 2021
    Prayboy powiedział(a):
    matuleczka powiedział(a):
    W czym jest podobne leczenie u dentysty do leczenia u psychologa? Podobna liczba wizyt potrzebna do wyleczenia, czy koszt wyleczenia podobny?
    chodzi o to że świadczenia u dentysty na NFZ są żadne, nie zrobisz tam porządnie zębów. Na NFZ do psychologa też się nie chodzi, to chyba jasne.
    Wyobraź sobie @Prayboy że są ludzie którzy chodzą do psychologa na NFZ bo ich nie stać prywatnie a przecież składki płacą... I tak samo leczą zęby na NFZ bo ich nie stać inaczej 
    Podziękowali 2beatak nowa
  • Astra teżrobi badania na dzieciach, ale w tej chwili przerwali. 
  • Nie ma szans na spędzenie majówki tak, jak robiliśmy to dwa lata temu – stwierdził minister zdrowia Adam Niedzielski. Już teraz wiadomo, że w maju 2021 obowiązywać będą restrykcje, które to uniemożliwią, choć dokładne szczegóły obostrzeń nie są jeszcze znane. 
  • Agmar powiedział(a):
    Prayboy powiedział(a):
    matuleczka powiedział(a):
    W czym jest podobne leczenie u dentysty do leczenia u psychologa? Podobna liczba wizyt potrzebna do wyleczenia, czy koszt wyleczenia podobny?
    chodzi o to że świadczenia u dentysty na NFZ są żadne, nie zrobisz tam porządnie zębów. Na NFZ do psychologa też się nie chodzi, to chyba jasne.
    Wyobraź sobie @Prayboy że są ludzie którzy chodzą do psychologa na NFZ bo ich nie stać prywatnie a przecież składki płacą... I tak samo leczą zęby na NFZ bo ich nie stać inaczej 
    przecież wiem. Tak samo jedni jedzą ubogo inni pożywnie, przecież ro oczywiste. Natomiast nie oczekujmy że na NFZ zrobią nam zęby tak jak prywatnie, podobnie jak do psychologa na NFZ dostaniesz się po długim czasie oczekiwania, zawsze bieda była problemem. Na szczęście rządzi wspaniały rząd który dał nam wielodzietnym pieniądze które możemy wydać na leczenie. I nie jest to ironia.
  • ale zawsze można rządowi dosrać i popsioczyć, Hołownia i lewacy już czekają w blokach startowych aby nam wielodzietnym ulżyć. Będzie raj na ziemi.
    Podziękowali 1Elf77
  •  myślisz,że gdyby rząd Polski nie wprowadzał tych lockdownow i pozwolił na swobodę, to ludzie by ich nie "zjedli" razem z opozycja? 
    Ale ja Wiem, że robią to by nie przegrać kolejnych wyborów, a nie po to, że tak jest dobrze.
    Tylko, że koszt utrzymania się przy władzy jest tak wielki, że większość ludzi tego nawet nie ogarnia. Nie mówię tylko o pieniądzach, ale też o resztkach niepodległości.
    Dlatego nie myślę ich usprawiedliwiać, bo nie patrzą na dobro Polski, tylko swoje własne.

  • Nie wiem czy tylko to robią z powodu wyborów. Raczej mają świadomość,że kolejnych nie wygrają. W końcu prawie cały świat tak działa. "Uwielbione" Niemcy. To by się nazywało,że zacofana Polska nie dba o życie swoich obywateli...
  • edytowano kwietnia 2021
    matuleczka powiedział(a):
    Ja tam nie wierzę ślepo, że prywatny gabinet robi z dentysty lepszego specjalistę.
    Moja nie miała kasy na prywatny, więc leczyła na NFZ, ale robiła to super. Tylko terminy...

    Edit. Z psychologiem myślę, że może być podobnie. 
    na NFZ nie robią pewnych usług, albo musisz za nie dopłacać.
    generalnie pewnie jest i tak że zależy na kogo trafisz ale jeśli chodzi o tzw. koszyk na NFZ to u dentysty na NFZ nie poszalejesz
  • świadomość,że kolejnych nie wygrają.

    Myślę, że są przekonani, że mogą wygrać.


  • Przyzwyczailiśmy się do tego, że dane o nowych zakażeniach i zgonach podawane w poniedziałki i wtorki są nie do końca wiarygodne – w weekendy spada bowiem liczba testów a szpitale nie raportują zgonów na bieżąco. Tydzień poświąteczny oznacza przesunięcie sytuacji nie o dzień, ale wręcz o trzy świąteczne dni. Stąd dopiero w czwartek – a nie jak zwykle w środę – nastąpiła kumulacja, przede wszystkim liczby zgonów.

    Jednak eksperci już od kilkunastu dni podkreślają, że patrząc na rosnącą liczbę hospitalizacji i zajętych łóżek respiratorowych, a także na liczbę zakażeń sprzed dwóch tygodni, w tygodniu poświątecznym i kolejnym powinniśmy się liczyć z przekroczeniem granicy tysiąca zgonów na dobę. Oczywiście, takie wartości nie będą osiągane codziennie, ale tysiąc zgonów w ciągu doby możemy odnotować kilka razy na przestrzeni dwóch tygodni (zakładając optymistyczny scenariusz, że liczba nowych zakażeń poświątecznie nie odbije ostro w górę).

    Bardziej wiarygodne dane, obrazujące rzeczywistą sytuację pod względem śmiertelności z powodu COVID-19, to liczona z siedmiu ostatnich dni średnia liczba zgonów w przeliczeniu na wielkość populacji. Polska, ze wskaźnikiem przekraczającym 10 zgonów na milion, jest w Europie w grupie państw znajdujących się w najgorszej sytuacji (rekordowy wskaźnik, ponad 24, notują w tej chwili Węgry, gorsza niż w Polsce sytuacja jest też w Bułgarii i kilku innych krajach bałkańskich oraz w Czechach i na Słowacji; Our World in Data). Ważne zastrzeżenie: to dane ze środy, 7 kwietnia. Po uwzględnieniu dzisiejszych danych wskaźnik jeszcze się pogorszy. Dla porównania – w Niemczech ten siedmiodniowy wskaźnik nie przekracza 2, w Danii wynosi 0,4.

    W ciągu ostatnich dwóch, trzech tygodni co kilka dni pniemy się w górę w rankingu krajów o największej liczbie zgonów od początku pandemii w przeliczeniu na milion mieszkańców. Jeszcze nieco ponad miesiąc temu byliśmy na 25. miejscu na świecie, wczoraj – już na 23. Jesteśmy w tej chwili na poziomie Francji i zapewne jej jeszcze w tej chwili nie wyprzedzimy, gdyż również Francja notuje stosunkowo wysokie liczby zgonów.

    Warto jednak zwrócić uwagę, że Polska podwoiła liczbę zgonów w ciągu zaledwie czterech ostatnich miesięcy pandemii. Zaledwie nieco ponad dwa miesiące temu (3 lutego) przekroczyliśmy granicę tysiąca zgonów w przeliczeniu na milion mieszkańców, a w tej chwili ten wskaźnik jest wyższy o 50 procent (1498). Niemcy – politycy często posługują się argumentem, również w ostatnich tygodniach, o „pogarszającej się sytuacji epidemicznej” u naszego zachodniego sąsiada – ciągle utrzymują wskaźnik poniżej tysiąca (928). 3 lutego wskaźnik dla Niemiec wynosił 713 – przy czym trzeba pamiętać, że Niemcy przeprowadzają, w przeliczeniu na wielkość populacji, niemal dwukrotnie większą liczbę testów – prawdopodobnie skuteczniej unikają „szarej strefy” zgonów z powodu COVID-19.

  • jeszcze i to:
    w sumie oczywista sprawa

    Badaniami przesiewowymi, które przeprowadzono w 2020 roku w chińskich szkołach, objęto ponad 120 tys. dzieci. Trzykrotny wzrost częstości występowania krótkowzroczności u małych dzieci to wynik przerażający. Zjawisko to już nazwano „krótkowzrocznością kwarantannową” – mówi dr hab. Patrycja Krzyżanowska–Berkowska, ordynator oddziału okulistyki dziecięcej w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu.


    Dr hab. n. med. Patrycja Krzyżanowska-Berkowska. Fot. arch. wł.

    Anna Górska: Czy zdalne nauczanie pogarsza wzrok u dzieci?

    Dr hab. n. med. Patrycja Krzyżanowska-Berkowska: To nieuniknione. Lockdown sprawił, że dzieci zaczęły się uczyć zdalnie, a tym samym patrzeć na ekrany komputerów, tablety i telefony komórkowe częściej i dłużej niż przed pandemią COVID-19. Obecnie spędzają one większość czasu w domu i rzadko wychodzą na zewnątrz. Oznacza to, że ich oczy są stale skupione na obiektach znajdujących się w bliskiej odległości i nie zaznają korzyści wynikających z patrzenia w dal. Niestety nie mam żadnych wątpliwości, że pojawienie się pandemii jeszcze nasiliło problemy okulistyczne u dzieci szkolnych.

    Czy potwierdzają to badania?

    W Polsce na razie nie przeprowadzono badań przesiewowych w tym zakresie, ale ostatnie wyniki badań azjatyckich naukowców [1] są wręcz przerażające.

    Dlaczego?

    Badaniami przesiewowymi, które przeprowadzono w 2020 roku w chińskich szkołach, objęto ponad 120 tys. dzieci. Jest to dość duża populacja i ma ona solidną wartość statystyczną. Wykazano, że przebywanie w domu w trakcie pandemii COVID-19 wiązało się ze wzrostem krótkowzroczności u młodszych dzieci w wieku szkolnym (6–8 lat). Częstość występowania krótkowzroczności w 2020 roku, w porównaniu z latami 2015–2019, okazała się około 3 razy większa dla dzieci w wieku 6 lat, 2 razy większa dla dzieci w wieku 7 lat i 1,4 razy większa dla dzieci w wieku 8 lat. Tak znacznego wzrostu nie obserwowano w starszych grupach wiekowych (9–13 lat), mimo że starszym dzieciom (klasy 3–6) zaoferowano bardziej intensywne kursy codziennej nauki online (2,5 godziny) w porównaniu z młodszymi uczniami (klasy 1–2, 1 godzina dziennie).

    Ta dramatyczna zmiana u młodszych dzieci może wynikać stąd, że są one w okresie rozwojowym, w którym refrakcja jest bardziej wrażliwa na zmiany środowiskowe niż u dzieci starszych. Niemniej jednak aż trzykrotny wzrost krótkowzroczności to wynik zastanawiający i nawet przerażający. Zjawisko to już nazwano „krótkowzrocznością kwarantannową”.

    Wygląda na to, że chińskim dzieciom wzrok pogorszył się bardzo szybko. Wystarczył rok lockdownu?

    Badania trwają nieprzerwanie od sześciu lat, jednak to ubiegły rok, w którym wprowadzono lockdown, pokazuje istotny wzrost krótkowzroczności w grupie najmłodszych uczniów. Oczywiście istnieją dodatkowe czynniki, których nie można było ocenić w tym badaniu, na przykład dokładnej długości czasu pracy z bliska, przed ekranem telefonu czy komputera oraz dokładnej liczby godzin codziennej aktywności na świeżym powietrzu. Niemniej jednak należy założyć, że czas spędzany w domu na korzystaniu z nowoczesnych urządzeń elektronicznych znacząco się wydłużył. Wielogodzinny skurcz akomodacji u mniejszych dzieci związany w tym czasie z koniecznością stałej nauki zwiększa ryzyko nadmiernego wzrostu długości osiowej gałki ocznej, czyli rozwoju krótkowzroczności. Nie znamy dokładnie patomechanizmu tego zjawiska, ale prawdopodobnie w tym przedziale wiekowym tzw. plastyczność krótkowzroczności jest wysoka.

    Jak bardzo postępowała choroba?

    W 2020 r. częstość występowania krótkowzroczności wynosiła 21,5% w grupie wiekowej 6-latków, 26,2% - 7-latków i 37,2% - 8-latków. Dane te znacznie wyższe niż najwyższe występowanie krótkowzroczności w latach 2015–2019 dla tych grup wiekowych: 5,7% w wieku 6 lat w 2019 r., 16,2% w wieku 7 lat w 2018 r. i 27,7% w wieku 8 lat w 2018 r.

    Czy w Polsce mówi się już o „krótkowzroczności kwarantannowej”?

    Nie spotkałam się z tym określeniem, ale to prawdopodobnie dlatego, że obecnie w naszym kraju nie prowadzi się okulistycznych badań przesiewowych na dużej populacji dzieci w wieku szkolnym i dysponujemy zbyt małą ilością danych. Prawdę powiedziawszy, o wzroku naszych dzieci w dobie pandemii nie wiemy nic. Brak środków na prowadzenie badań przesiewowych, niezależnie od pandemii COVID-19, przekłada się na brak zaleceń dotyczących przestrzegania zasad higieny wzrokowej. Ponadto dzieci nie podlegają obowiązkowym badaniom u okulisty, trafiają więc do specjalisty dopiero wówczas, gdy rodzice lub pediatra zauważą coś niepokojącego.

    Przydałyby się?

    Oczywiście, byłyby dobrym rozwiązaniem. Obowiązkowe badania słuchu są standardem postępowania. Stało się tak dzięki inicjatywie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, która wyposażyła oddziały neonatologiczne w sprzęt do badania słuchu. Ale u noworodków warto obejrzeć również dno oka, tyle że takie badanie trudniej byłoby przeprowadzić, gdyż na oddziale byłby potrzebny okulista dziecięcy. Niemniej jednak musimy nabyć wiedzę o wzroku naszych dzieci – to sprawa bezdyskusyjna.

    Dlaczego to jest tak ważne?

    Moglibyśmy diagnozować schorzenia okulistyczne, które na początkowym etapie nie dają żadnych objawów klinicznych. Czasem zaalarmują nas rodzice, o ile w ogóle zauważą, że dzieje się coś złego. Niekiedy u dzieci pogarsza się ostrość widzenia, jednak one same tego nie odczuwają. Proces postępuje powoli i jeśli zachodzi na przykład tylko w jednym oku, dziecko nie jest w stanie stwierdzić, że gorzej widzi.

  • Czy mogłaby Pani podać jakiś przykład?

    Na naszym oddziale przebywa obecnie dziesięcioletnia dziewczynka z pogorszonym widzeniem. Zaczęła odczuwać trudności w szkole i nigdy wcześniej nie była diagnozowana przez okulistów. Wydawałoby się, że kwestia doboru szkieł nie powinna nastręczać kłopotów. Tymczasem tej małej pacjentce nie da się dobrać okularów! Stwierdziliśmy u niej chorobę o podłożu genetycznym. Nie jesteśmy w stanie zatrzymać postępu samej choroby, ale jej wczesne wykrycie jest ważne w kontekście planowania przyszłości dziecka.

    W wypadku niektórych chorób genetycznych można zaproponować leczenie, które jest dostępne w wiele krajach europejskich, w tym Polsce, inne mogą zostać zakwalifikowane do terapii eksperymentalnej. Jednak kluczową rolę odgrywa wczesna diagnostyka i współdziałanie specjalistów wielu dziedzin, w tym pediatrów, neurologów, genetyków i okulistów (zobacz tutaj). Ogólnie rzecz biorąc, dzieci z problemami okulistycznymi trafiają do nas zbyt późno.

    Co jeszcze Panią niepokoi w nowych nawykach dzieci?

    Dzieci spędzają stanowczo zbyt mało czasu na świeżym powietrzu, co także stwarza ryzyko pogorszenia ostrości widzenia. Do takiego wniosku doprowadziła nas choćby obserwacja różnic w populacji polskich dzieci mieszkających w mieście i na wsi jeszcze przed pandemią koronawirusa.

    Generalnie niedostateczną ilość czasu spędzanego na świeżym powietrzu uznano za główny czynnik ryzyka rozwoju krótkowzroczności [2]. Trzeba mieć na uwadze, że światło dzienne hamuje dalszy wzrost gałki ocznej. W zamkniętych pomieszczeniach natężenie światła wynosi średnio od 300 do 500 luksów, podczas gdy w jasny letni dzień może wynosić około 100 000 luksów na zewnątrz.

    Badania przeprowadzone w Chinach, USA i Czechach pokazują również, że krótkowzroczność zwiększa się w okresie zimowym, natomiast w lecie gałka oczna rośnie wolniej, a wada refrakcji ulega stabilizacji. Chociaż ilość światła słonecznego, temperatura otoczenia czy inne czynniki środowiskowe zmieniające się w zależności od pory roku mogą przyczynić się do tego zjawiska, autorzy raportów sugerują, że najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem była różnica w długości czasu pracy z bliska.

    Wiemy, że lato i wakacje nie tylko wpływają na nasz dobrostan, lecz również odgrywają istotną rolę jako czynnik hamujący ryzyko wzrostu krótkowzroczności. Ilość czasu spędzanego na świeżym powietrzu plus przerwa w obowiązkach szkolnych i brak związanej z tym pracy z bliska przekładają się na rozluźnienie mięśnia rzęskowego. Im więcej lepiej doświetlonych miesięcy i czasu spędzonego na świeżym powietrzu, tym mniejsze ryzyko rozwoju krótkowzroczności u dzieci.

    Co poradziłaby Pani lekarzom rodzinnym?

    Wskazane jest zebranie bardzo dokładnego wywiadu okulistycznego. Jeśli dzieci nie doświadczają większych kłopotów w szkole, rodzice zwykle nie sygnalizują żadnych problemów. Tymczasem diagnostyka okulistyczna może być wskazana, jeśli dziecko zaczyna odczuwać bóle głowy, ma zmęczone, zaczerwienione oczy lub pociera je ręką. Warto zapytać, czy oczy pieką, bolą, o jakiej porze dnia występują dolegliwości oraz ile godzin dziecko spędza przed ekranem komputera czy telefonu.

    Wiek przedszkolny lub początek nauki w szkole powinien mieć kluczowe znaczenie dla rozpoczęcia programów profilaktycznych. Już na początku pierwszej klasy szkoły podstawowej różnice w długości gałek ocznych są istotne statystycznie w zależności od codziennego trybu życia dzieci.

    Badania obejmujące dzieci w Czechach pokazują, że regularne zajęcia sportowe są czynnikiem zapobiegającym wzrostowi gałki ocznej, dlatego regularną aktywność sportową należy włączyć do edukacji przedszkolnej i szkolnej, dzieci zaś motywować do regularnego udziału w takich zajęciach, także po lekcjach.

    Najnowocześniejszych technologii, takich jak tablety, komputery itp. często używa się już na etapie edukacji przedszkolnej. Ponieważ dzieci intensywnie korzystają z tych urządzeń również w czasie wolnym, należy dokładnie rozważyć regularne korzystanie z tych technologii w salach lekcyjnych, a dzieci i ich rodziców należy uczulić na negatywny wpływ ich nadużywania na rozwój długości gałki ocznej i możliwy postęp krótkowzroczności.

    Przed nami kolejne miesiące w pandemii, najmłodsze dzieci wróciły do lekcji online, spędzając kilka godzin dziennie przed komputerem, a starsze zapomniały już, że można chodzić do szkoły, drugi rok ucząc się w domach. Konieczne będzie rozpoczęcie profilaktycznej akcji społecznej na temat krótkowzroczności kwarantannowej. Jest wręcz niezbędna, bo pandemia minie, a złe nawyki niestety już pozostaną.

  • Badaniami przesiewowymi, które przeprowadzono w 2020 roku w chińskich szkołach, objęto ponad 120 tys. 
    Śmiejemy się z chińskiej jakości, ale to oni robią rzeczywiste badania pod różnymi kątami, są w stanie opracować własną szczepionkę itd. Kuźwa nawet Ruskie to potrafią.
    A my ewentualnie będziemy je pakować.

    Tu jest nasza myśl naukowa...
    Podziękowali 1Prayboy
  • wiadomo, znane są badania - dzieci w Polsce chcą zostać jutuberami i influencerkami, w Chinach - astronautami, podróżnikami, naukowcami. Ale wolności za wiele to oni w CHinach za wiele nie mają
  • PawelK powiedział(a):
    Badaniami przesiewowymi, które przeprowadzono w 2020 roku w chińskich szkołach, objęto ponad 120 tys. 
    Śmiejemy się z chińskiej jakości, ale to oni robią rzeczywiste badania pod różnymi kątami, są w stanie opracować własną szczepionkę itd. Kuźwa nawet Ruskie to potrafią.
    A my ewentualnie będziemy je pakować.

    Tu jest nasza myśl naukowa...
    Oczywiście że potrafią, Rosjanie to nawet od zawsze, jak się korzysta zbrodni biologicznej trzeba mieć jakieś pojęcie
  • "Kontakt nie oznacza automatycznie zakażenia"
    ---------------------
    Jednak kontakt grozi zakażeniem. Jeżeli ktoś akurat się nie zaraził , to powodów jest wiele np.
    - ma taki organizm, że wirus na niego nie działa,
    - ma dużą odproność,
    - wirus nie jest zaraźliwy
    - itp.
  • edytowano kwietnia 2021
    W nawiązaniu do stresu pourazowego właśnie słuchałam szkolenia dotyczącego snu i okazało się że 53% matek wcześniaków cierpi na stres pourazowy. Myślę że gdyby szukać w innych dziedzinach też by się znalazło więc to nie tylko domena ratowników czy lekarzy z walczących z covid. 
    Mamy ciężkie czasy a dla ludzi słabszych psychicznie to koszmar porównywalny z wojna (ja znam takich co cały czas żyją w stresie że ktoś obok nich będzie bez maseczki bezobjawowy i ich zarazi i na pewno umrą) 
  • To, co piszesz @Prayboy o krótkowzroczności kwarantannowej u dzieci to fakt. Byłam ostatnio u okulisty z synem(9), potem z córka(12). Pani doktor ma takie same spostrzeżenia: najbardziej to przesiadywanie przed lekcjami on linę uderzyło w trzecioklasistów, w ciągu 2-ch dni przyjela dwadzieścioro dzieci w wieku 8-10 lat u których rozwinęła się w lawinowym tempie krotkowzrocznosc. Okuliści biją na alarm, zgłosili to do konsultanta krajowego. No i nic, bo co.
    Podziękowali 2Aneta Sunday
  • Moje dzieci mają ortokorekcję, twarde soczewki, drogie to jak nie wiem co, ale na szczęście po roku zdalnego wada nie zwiększyła się. Nasza ortoptystka załamuje ręce, już teraz szacują, że ok 30% dzieci potrzebuje okularów, a liczba ta ciągle rośnie. Skutki zdalnego ujawnią się, gdy dzieci wrócą do szkoły i nie będą widziały na tablicę. Teraz mogą nie zauważać zmian, bo wszystko robią z bliska.
  • @Aneta a możesz coś więcej napisać na temat tej ortokorekcji i jaki jest koszt?
  • @Sylwik używa się przy minusach, chyba do - 8, ale nie jestem pewna. Dziecko nosi twarde soczewki w nocy, musi spać min. 6 godzin. W dzień ściąga soczewki i widzi wszystko tak jak w okularach. Koszt soczewek to ok. 1700 zł na rok. Do tego specjalistyczne płyny i wizyta z mapą rogówki raz na 3 miesiące. Ortokorekcja ma zapobiegać pogłębieniu się wady i ma sens w okresie wzrostu, chociaż dorośli też stosują. U nas działa, a przed ortokorekcją wada rosła u najstarszej lawinowo. Ale trzeba najpierw zrobić badania czy można nosić twarde soczewki i podobno jest jakiś odsetek osób, którym wada i tak rośnie. Trzeba sprawdzić.
    Podziękowali 1Sylwik
  • No to dla 15 latki może już być za późno, bo raczej już nie rośnie...
    Drogie to bardzo. 
  • Najstarsza miała 14 jak zaczęła nosić. Chciałabym żeby nosiła do końca liceum. Gałka oczna może dłużej rosnąć poza tym im więcej patrzenia z bliska tym bardziej wada rośnie, a to czas nauki.
    Podziękowali 1Sylwik
  • Pfizer wystąpił do Agencji Żywności i Leków (FDA) o rozszerzenie szczepień przeciw COVID-19 na populację dzieci w wieku 12-15 lat. Szczepionka okazała się w 100 proc. skuteczna. Czy dzięki szczepieniu dzieci szybciej uda nam się pokonać koronawirusa i wrócić do normalności?
  • Jeśli dzieci/młodzież w większości są bezobjawowymi nosicielami, nie chorują ciężko, a szczepionka przed nosicielstwem nie chroni jak się teraz głosi, natomiast chroni przed ciężkim przebiegiem, to jaki ma być cel szczepienia dzieci/młodzieży? 
    Podziękowali 2Sylwik Wela
  • Nie może być zbyt dużego porównania za parę lat szczepieni a nieszczepieni
    Podziękowali 1Agmar
  • Reporterzy RMF24 zapytali rząd, czy data 25 kwietnia to pomyłka i usłyszeli, że nie. Decyzji o przedłużeniu zamknięcia żłobków i przedszkoli jeszcze nie ma, ale to bardzo prawdopodobny scenariusz.

  • Dobrze by było aby młodzież czy dzieci wróciły do szkół bo wiele osób tęskni za przyjaciółmi, rutyną, normalnością. Cały dzień w towarzystwie komputera to nie jest taka wesoła sprawa. Czasami jednak szkoła słaba to lepiej siedzieć w domu.

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.