Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

O. Szustak odpowiada swoim psychofanom

1235789

Komentarz

  • @Asia ja nie do Ciebie kierowałam swoje słowa.
  • @TecumSeh @Maciek_bs napisałam o radości z protestów, ale potem sprostowałam. Jak Szustak ;)
    "W Bogu ma zapłonąć ogień, który zniszczy Kościół i tym ogniem, z tego co mówił ojciec ma być Piekło kobiet. A więc może niefortunnie nazwałam to radością, ale może Bożym narzędziem. Lepiej? I tak według mnie brzmi fatalnie."

    @Klarcia w co nie wierzysz? W które zarzuty? Radość z protestów wyjaśniłam, o piekle też napisałam. Cała reszta miała miejsce. Chyba że było jakieś Q&A, gdzie odwołał swoje słowa. Zresztą nieważne. Mnie osobiście ojciec Szustak gorszy takimi tekstami, ale mogę się poświecić, jeśli rzeczywiście przyciąga swoją mową ludzi do Kościoła ;)

  • @Ida to może jeszcze inaczej – ksiądz celebrujący Mszę Św. czy udzielający sakramentów jest święty świętością Chrystusa, nie swoją własną. Stąd zasługuje na swego rodzaju cześć i szacunek. Nie ze względu na swoją osobę, lecz ze względu na Tego, którego reprezentuje.
    Co nie znaczy, że jako on, jako ten konkretny człowiek, nie ma słabości, nie popełnia grzechów, błędów, nie mówi nigdy czegoś zdrożnego.

    Obcując z różnymi księżmi staram się mieć w pamięci te dwie warstwy.

    Na poziomie czysto ludzkim dany ksiądz może nas urazić, sprawić przykrość, księża też się spowiadają i mają taką samą drogę do przebycia, co my. Tyle że spowiedź bywa dla nich tym trudniejsza, że spowiadają się często u... kolegów. Wiem, że dla niektórych z nich to bywa trudne... ale zbaczam już z meritum.

    Reasumując, nawet jak nam dany kapłan jedną rzeczą podpanie (jako on, jako konkretna osobowść, styl bycia), inne rzeczy nadal mogą nas w nim poruszać, Duch Św. działa czasem w nieobliczalny sposób i często (przeważnie?) posługuje się bardzo niedoskonałymi narzędziami.

    Nie mówię tu o nikim konkretnym.

    Aż nie wiem czy z ciekawości nie nabiję dzisiaj o. Szustakowi oglądalności, bardzo dawno go nie słyszałam, ciekawe, jakie odczucia będę miała w świetle tej dyskusji, bardzo skąd inąd ciekawej, dzięki Wam za nią :)
  • Tecum... A kto Tobie dal prawo do nazywania kogoś debilem? Nie hipotetycznie, a konkretnego człowieka? Księdza?


  • @Bagata a może zamieniasz skutek z przyczyną... Może Twoi znajomi po prostu są letni, nie wiedzą, nie angażują się specjalnie... I do takich chce trafić Szustak, i właśnie jego słuchają... 
  • Ja znam takich co właśnie się zawsze angażowali i uczestniczyli w życiu Kościoła, teraz się angażują w protesty i upomnienie Kościoła.  
    Podziękowali 1Klarcia
  • @TecumSeh absolutnie nie am zamiaru wtryniać się między wódkę i zakąskę, ale czy @Anawim w tym zdaniu nie mówi czegoś podobnego (tego samego?), co Ty?

    „Natomiast nikt bez łaski nie jest w stanie sobie wysłużyć nieba.”



  • pustynny_wiatr powiedział(a):
    @Ida to może jeszcze inaczej – ksiądz celebrujący Mszę Św. czy udzielający sakramentów jest święty świętością Chrystusa, nie swoją własną. Stąd zasługuje na swego rodzaju cześć i szacunek. Nie ze względu na swoją osobę, lecz ze względu na Tego, którego reprezentuje.



    No dobrze,  ale to nie oznacza, że ksiądz "jest Chrystusem", bez przesady. Nawet jeśli w jakimś momencie uosabia/symbolizuje Boga (podczas Mszy Świętej), to nie jest Bogiem.
    A już na pewno nie w zwykłych codziennych sytuacjach.



    A nawiązując do tego co pisze @TecumSeh , to naprawdę nie rozumiem czemu by o księdzu nie można było powiedzieć, że jest debilem, albo dewiantem na przykład.
    Sama poznałam kiedyś niestety księdza debila i skończonego kretyna, który przy mnie i przy kilku zakonnicach głosił, że kobiety rodzące powinno się lać pałką po głowie, ponieważ rodząc ryczą jak krowy. Debil do potęgi n-tej.

    Podziękowali 1Klarcia
  • edytowano listopad 2020
    @asia no nie wiem czy ten ksiądz nie nadużył uprawnień w imię zaspokojenia jakiejś perwersyjnej ciekawości 
  • IdaIda
    edytowano listopad 2020

    @asia , kto wie czy nie lepiej byłoby dla Ciebie, gdybyś kopnęła w konfesjonał i wyszła. To co ten ksiądz zrobił to było molestowanie dziecka. W konfesjonale.


  • Coraz bardziej rozumiem ojca Szustaka...


  • @TecumSeh , poszłam kiedyś do spowiedzi, byłam wtedy dziewczynką, ksiądz stary , antypatyczny i groźny zaczął krzyczeć na mnie scenicznym szeptem ujawniając moje grzechy szerszej publiczności zgromadzonej wokół konfesjonału.
    Pamiętam do dziś zaskoczone i współczujące spojrzenie pana, który stał w kolejce, moje płonące że wstydu uszka, brak tchu i szybkie bicie serca że strachu i wstydu.
    Upokorzył mnie przed ludźmi, zdradził tajemnicę spowiedzi.
    Nie odeszłam od konfesjonału, bo nie wiedziałam, że tak wolno, ale potem  odeszłam od Kościoła.
    Ten incydent i inne nieprzyjemne sytuacje z głupimi księżmi skutecznie zniechęciły mnie do wiary. Na długie lata.

    Szkoda, że nie umiałam się obronić, że nie byłam asertywna, nic by się nie stało nawet jeślibym kopnęła w konfesjonał i wyszła i nie dała się upokarzać.
    Szustak ma 100 procent racji, moim zdaniem.

    Podziękowali 3Rejczel Klarcia Polly
  • 1. Zbawienie jest nam darmo dane, wcale nie musimy sobie na nie zapracowywać.
    Po prostu przyjmujemy zbawienie, odrzucając grzech i obierając Jezusa jako osobistego Pana i Zbawiciela.
    Następnie zawierzamy Bogu swoje życie, pozwalając w sobie działać Duchowi Swiętemu.
    Wspólnota Kościoła i sakramenty kapitalnie umożliwiają nam trwanie na właściwej drodze.
    Dobre uczynki wykonują się jakby bezwiednie, bowiem przyjmując absolutną Miłość pragniemy na nią odpowiadać.
    "Cokolwiek czynicie, czyńcie jako dla Pana, a nie dla ludzi".

    Dla mnie jest to proste w zrozumieniu chociaż trudniejsze w praktykowaniu.

    2. >  idą czasy, kiedy to Afryka będzie wysyłać misjonarzy do Europy. <

    Problem jest w tym, że owi misjonarze na ogół przyjeżdżają do Europy, bo chcą sobie poprawić byt materialny i nie naharować się.
    W Afryce i Ameryce Łacińskiej księży brakuje okrutnie, stąd właśnie postulat wyświęcania mężczyzn żonatych. Nie zaakceptowano tego, m.in. dlatego, że wcale by to nie poprawiło stanu liczebnego duchownych; zdecydowana większość z nich wywiała by do kultury "białego człowieka".

    3. > Sama poznałam kiedyś niestety księdza debila i skończonego kretyna, który przy mnie i przy kilku zakonnicach głosił, że kobiety rodzące powinno się lać pałką po głowie, ponieważ rodząc ryczą jak krowy. <

    Takiego "księżulka" należało natychmiast doprowadzić do pionu - szkoda, że Klarci tam nie było.

  • A o czym był cały filmik, w którym pada ten fragment o kopaniu? Bo ja go rozumiem jak @asia, ogólnie, jako brak przyzwolenia na nadużycia, i to jest ważne – aczkolwiek styl wypowiedzi może szokować. Niemniej nie wyrywałabym tego zdania z szerszego nauczania.

    Spowiedź to też był dla mnie jeden z punktów, które stały mi kością w gardle przed chrztem.

    „Jak to, jakiś obcy facet będzie mnie przesłuchiwał, no bez jaj! Co go to obchodzi, nie muszę się przed nikim spowiadać, mogę wyznać bezpośrednio Bogu wszystko” – heh, taka byłam naturalnie sprotestantyzowana za młodu ;) To było przed moim chrztem oczywiście.

    Do czego zmierzam – ze spowiedzią jest ogólnie ten kłopot, że ma słaby PR ;) I jest słabo znana i rozumiana.

    Mało się nawet samym wierzącym tłumaczy, czym jest, czym nie jest, co wolno, co nie.

    Taki trochę temat tabu – skoro grzech jest wstydliwy i objęty tajemnicą spowiedzi, to i się też trochę wszystko co dotyczy spowiedzi jako takiej na to łapie. Szkoda.

    Miałam ogromne szczęscie, że przygotowywali mnie ludzie o odpowiedniej formacji i że trafiałam potem na księży z klasą.

    Inna sprawa, że w wyniku takiego, a nie innego przebiegu mojej historii – nigdy w życiu nie byłam u spowiedzi u kompletnie przypadkowego księdza. Nigdy nie byłam u spowiedzi w trakcie Mszy Św.

    Spowiedź Św. jest jak takie spotkanie, bardzo ważne spotkanie. Warto dbać o szczegóły, to się trochę zagubiło w kulturze masowego katolicyzmu, i nawet można to zrozumieć, tę potrzebę pewnych rozwiązań, gdy wiernych było tylu, ale chyba się ta formuła wyczerpała – i teraz trzeba na nowo zadbać o formację i świadomość po obu stronach. Warto promować spowiedź indywidualną, umawianie się z księdzem na okreśłony dzień i godzinę, warto szukać stałego spowiednika, także dla dzieci.

    Duży problem to też to, że się w rodzinach o spowiedzi w ogóle nie rozmawia. Bo też i często dzieci widzą rodziców idących do spowiedzi dopiero przed Wielkanocą, by odbębnić coroczny obowiązek. Ta rzadkość korzystania z tego sakramentu i otaczające go tabu prowadzi do nieświadomości w zakresie wielu aspektów.

    Nie wolno nigdy naruszać tajemnicy spowiedzi nawet z dzieckiem, ale można i należy dużo o tym sakramencie rozmawiać, a nawet w rodzinnym gronie żartować (nie z sacrum ofkors), żeby trochę ten temat odczarować, zdjąć z niego ciężar czegoś okropnego i trudnego.

    Wtedy taki Szustak ze swoimi wywrotowymi stwierdzeniami nie będzie potrzebny ;)

    Wiem, że trochę odeszłam od sedna dysusji, ale wydaje mi się to wszystko mocno powiązane. Tu trzeba szeroko zakrojonego działania, żeby to uzdrowić.

    Podziękowali 2AgaMaria aqq
  • TecumSeh powiedział(a):

    Owszem nikt bez łaski nie zdobędzie zasług, ale fakt zdobycia zasług dalej nie powoduje że zbawienie "się należy", a łaska i "się należy" to dwa przeciwstawne pojęcia.
    O widzisz, to już łatwo będzie Ci zrozumieć, gdzie popełniasz błąd twierdząc, że zasługi nie wystarczą oraz że niebo się nikomu nie należy. Wydaje Ci się, że łaska jest sprzeczna z zasługiwaniem/tym, że się komuś coś należy. 

    A sprzeczne ze sobą jest równocześnie uważać "TecumSeh zasłużył na życie wieczne" i "TecumSehowi życie wieczne się nie należy". Jeśli zasłużysz, to Ci się będzie należało. Na tym polega zasługa. Nie znaczy to, że każdy dobry czyn jest zasługujący na życie wieczne. Stąd można sobie wyobrazić kogoś, kto czynił wiele dobra, a na życie wieczne nie zasłużył. 

    Dlatego nie ma co się nadymać. 


  • Nie wolno nigdy naruszać tajemnicy spowiedzi nawet z dzieckiem, ale można i należy dużo o tym sakramencie rozmawiać,


    Absolutnie się z tym nie zgadzam.
    To takie sekciarskie myślenie.
    Uważam, że wręcz przeciwnie, rodzice powinni podpytywać dziecko co ksiądz mu powiedział, jakie były jego komentarze i pytania do dziecka, jak je potraktował w czasie spowiedzi.
    Lektura tego wątku jeszcze bardziej utwierdziła mnie w przekonaniu, że pytanie dzieci o przebieg spowiedzi to obowiązek rodzicielski.

    Oddajemy nasze dzieci pod wpływ kogoś obcego, kogoś kto sam nie ma dzieci i nie zna się na wychowaniu i mamy pozbawić się kontroli??
    Przecież taki ksiądz może psychicznie skrzywdzić dziecko, a ono nawet nie opowie o tym innym dorosłym, bo "tajemnica spowiedzi".
    I będzie dźwigało w sobie traumę czy krzywdę samo, tak jak @asia , zostając bez pomocy.


  • @Ida no widzisz, a my robimy inaczej. Nie muszę podpytywać moich dzieci o spowiedź, bo wiem, że ksiądz, u którego się spowiadają, nie naruszy pewnych granic – bo znamy się dość dobrze. Nie spowiadamy się u obcych przypadkowych księży. Nie pytam nigdy o szczegóły, pytam co najwyżej ogólnie (czy pamiętali, co mówić, czy mieli jakiś problem, czy to co mówił ksiądz było pomocne, czy rozumieli, co im tłumaczył – pytanie otwarte, nie narzucające dziecku żadnej mojej wersji).

    Moje dzieci szybko by jakoś okazały, że coś jest nie tak. Patrzę na ich twarz, na oczy, jak reagują na moje ogólne pytania, i już.

    Pomagam im przygotować się do spowiedzi, ale nie jestem śledczym, nie przepytuję ich potem, co kto powiedział.
    Podziękowali 2Skatarzyna Zuzapola
  • Tomasz i Ewa powiedział(a):
    Tajemnica spowiedzi obowiązuje spowiednika a nie penitentów. 

    T


    Widzisz, tutaj na forum uważa się inaczej.
    Wielokrotnie tu powtarzano, że tajemnica obowiązuje i spowiednika, i penitenta.

  • @Ida przeczytałam jeszcze raz Twoją wypowiedź i nie wiem, czy nie mamy mimo wszystko czegoś podobnego na myśli.  Ja też zadaję różne pytania, zwłaszcza u tych najmłodszych co dopiero zaczynają, ale nie żeby węszyć nadużycia.

    Jasne, że na początku potrzebna jest kontrola rodzicielska, ale nie dlatego, że każdy potencjalny kapłan to pedofil czy perwert zadający niedopuszczalne pytania, tylko dlatego, że spowiedź to ogólnie delikatna sfera, w którą warto dzieci dobrze wprowadzić, żeby miały dobre konotacje, żeby widziały przede wszystkim potrzebę regularnego oczyszczania duszy, że to jest dar, że to przepiękny sakrament, nawet jeśli czasem długo się do niego zbieramy, bo nikt nie lubi mówić o tym, co zrobił źle.

    Dużo rozmawiam z dziećmi, tak na luzie np. szykując śniadanie, co jest warunkiem dobrej spowiedzi z ich strony, czym jest prawdziwa skrucha, żal, postanowienie poprawy, co to znaczy że spowiedź może być nieważna, czego mogą się spodziewać ze strony księdza, co robić, gdy o czymś zapomną, a było to ważne. Ot, tak sobie gadamy. Nie wypytuję ich nigdy o to, z jakich grzechów się spowiadali, staram się na bieżąco kształtować ich sumienie w zwyczajnych rozmowach, nie chcę im dyktować, z czego mają się spowiadać, nie chcę „ustawiać” ich spowiedzi.

    Pierwsze spowiedzi są i tak mocno niedoskonałe, człowiek się tego uczy latami, jak dobrze otwierać duszę, jak ją „czyścić”, z czego, co jest sednem problemu, źródłem danego małego lub dużego grzechu, jaki jeszcze większy grzech stoi za tym czy innym, z pozoru bardziej widocznym.
    Podziękowali 1Ida
  • pustynny_wiatr powiedział(a):
    @Ida no widzisz, a my robimy inaczej. Nie muszę podpytywać moich dzieci o spowiedź, bo wiem, że ksiądz, u którego się spowiadają, nie naruszy pewnych granic – bo znamy się dość dobrze. Nie spowiadamy się u obcych przypadkowych księży. Nie pytam nigdy o szczegóły, pytam co najwyżej ogólnie (czy pamiętali, co mówić, czy mieli jakiś problem, czy to co mówił ksiądz było pomocne, czy rozumieli, co im tłumaczył – pytanie otwarte, nie narzucające dziecku żadnej mojej wersji).

    Moje dzieci szybko by jakoś okazały, że coś jest nie tak. Patrzę na ich twarz, na oczy, jak reagują na moje ogólne pytania, i już.

    Pomagam im przygotować się do spowiedzi, ale nie jestem śledczym, nie przepytuję ich potem, co kto powiedział.


    No to Ty robisz tak, a wielu rodziców robi inaczej.
    Dzieci na ogół nie chodzą spowiadać się do znajomych księży, tylko do księży z parafii. Przypadkowych.
    Nie wszyscy rodzice potrafią odczytywać z twarzy dziecka to czy dziecko ma problemy , czy nie.
    Dlatego uważam zostawianie dziecka z takimi "tajemnicami" za wysoce nierozsądne.
    Jako rodzic nigdy bym się nie zgodziła na to, żeby dziecko miało tajemnice z kimś obcym.

  • pustynny_wiatr powiedział(a):
    @Ida przeczytałam jeszcze raz Twoją wypowiedź i nie wiem, czy nie mamy mimo wszystko czegoś podobnego na myśli.  Ja też zadaję różne pytania, zwłaszcza u tych najmłodszych co dopiero zaczynają, ale nie żeby węszyć nadużycia.

    Jasne, że na początku potrzebna jest kontrola rodzicielska, ale nie dlatego, że każdy potencjalny kapłan to pedofil czy perwert zadający niedopuszczalne pytania, tylko dlatego, że spowiedź to ogólnie delikatna sfera, w którą warto dzieci dobrze wprowadzić, żeby miały dobre konotacje, żeby widziały przede wszystkim potrzebę regularnego oczyszczania duszy, że to jest dar, że to przepiękny sakrament, nawet jeśli czasem długo się do niego zbieramy, bo nikt nie lubi mówić o tym, co zrobił źle.

    Dużo rozmawiam z dziećmi, tak na luzie np. szykując śniadanie, co jest warunkiem dobrej spowiedzi z ich strony, czym jest prawdziwa skrucha, żal, postanowienie poprawy, co to znaczy że spowiedź może być nieważna, czego mogą się spodziewać ze strony księdza, co robić, gdy o czymś zapomną, a było to ważne. Ot, tak sobie gadamy. Nie wypytuję ich nigdy o to, z jakich grzechów się spowiadali, staram się na bieżąco kształtować ich sumienie w zwyczajnych rozmowach, nie chcę im dyktować, z czego mają się spowiadać, nie chcę „ustawiać” ich spowiedzi.

    Pierwsze spowiedzi są i tak mocno niedoskonałe, człowiek się tego uczy latami, jak dobrze otwierać duszę, jak ją „czyścić”, z czego, co jest sednem problemu, źródłem danego małego lub dużego grzechu, jaki jeszcze większy grzech stoi za tym czy innym, z pozoru bardziej widocznym.


    Ano właśnie o to mi chodzi.
    Stworzenie takiego klimatu, żeby dziecko się otworzyło i powiedziało jeśli ma jakikolwiek problem związany ze spowiedzią.
    Podpytywanie, zainteresowanie.


    Podziękowali 1pustynny_wiatr
  • @Tomasz i Ewa @Ida ależ oczywiście, że penitent nie ma obowiązku milczenia nt. spowiedzi. Ja często z mężem gadam o przebiegu naszych spowiedzi, aczkolwiek też w sposób otwarty, bez włażenia z butami,. Jak ktoś chce coś powiedzieć, to mówi, czasem warto się podzielić jakąś nauką, której udzielił ksiądz. To są czasami niezłe perełki.

    @Ida dlatego piszę, że trochę problemem jest sam system, że większość się spowiada u przypadkowego księdza, stojąc w dodatku w długiej kolejce innych spowiedników.

    Ksiądz to nie maszynka dyspensująca rozgrzeszenie w sposób zawsze kreatywny i idealny, jemu też łatwiej o dobrą jakościowo spowiedź, gdy ma bardziej relację 1:1 ze spowiadającym się, gdy nie jest to dwudziesta osoba w ciągu godziny.

    I ja nie mówię, że mój sposób jest jedyny i idealny, jakoś nerwowo reagujesz, niepotrzebnie, ja tu nie kłócę się z nikim i też się chętnie inspiruję cudzymi rozwiązaniami.

    Niemniej uważam że pierwsze spowiedzi nie powinny być przypadkowe, z przypadkowym księdzem, w przypadkowych warunkach, o to warto zadbać, no ale wiadomo, może nie zawsze się da. A może ludziom po prostu nie przychodzi to do głowy, że można inaczej.
  • asia powiedział(a):
    weźcie też pod uwagę, że sytuacja, którą opisałam miała miejsce 40 lat temu, to zmienia jednak nieco optykę, ja z moimi dziećmi o wiele więcej rozmawiam na tematy, które 40 lat temu były, przynajmniej w mojej rodzinie (ale ośmielę się postawić tezę, że w większości ówczesnych rodzin), swoistym tabu

    @asia ja myślę, że większość ma no na uwadze, obyczajowość dużo tu namieszała... i teraz zbieramy tego owoce, niestety.

    I do pewnego stopnia tabu są potrzebne, tzn. czasami przegina się w drugą stronę i epatuje wszechobecnym naturalizmem i wręcz ekshibicjonizmem, a to też nie o to chodzi, żeby nagle rozmawiać o wszystkim, są sfery delikatne, prywatne, o które można pytać w sposób pozwalający zachować dla siebie to, czym się ktoś nie chce podzielić.
  • Ida powiedział(a):
    pustynny_wiatr powiedział(a):
    @Ida przeczytałam jeszcze raz Twoją wypowiedź i nie wiem, czy nie mamy mimo wszystko czegoś podobnego na myśli.  Ja też zadaję różne pytania, zwłaszcza u tych najmłodszych co dopiero zaczynają, ale nie żeby węszyć nadużycia.

    Jasne, że na początku potrzebna jest kontrola rodzicielska, ale nie dlatego, że każdy potencjalny kapłan to pedofil czy perwert zadający niedopuszczalne pytania, tylko dlatego, że spowiedź to ogólnie delikatna sfera, w którą warto dzieci dobrze wprowadzić, żeby miały dobre konotacje, żeby widziały przede wszystkim potrzebę regularnego oczyszczania duszy, że to jest dar, że to przepiękny sakrament, nawet jeśli czasem długo się do niego zbieramy, bo nikt nie lubi mówić o tym, co zrobił źle.

    Dużo rozmawiam z dziećmi, tak na luzie np. szykując śniadanie, co jest warunkiem dobrej spowiedzi z ich strony, czym jest prawdziwa skrucha, żal, postanowienie poprawy, co to znaczy że spowiedź może być nieważna, czego mogą się spodziewać ze strony księdza, co robić, gdy o czymś zapomną, a było to ważne. Ot, tak sobie gadamy. Nie wypytuję ich nigdy o to, z jakich grzechów się spowiadali, staram się na bieżąco kształtować ich sumienie w zwyczajnych rozmowach, nie chcę im dyktować, z czego mają się spowiadać, nie chcę „ustawiać” ich spowiedzi.

    Pierwsze spowiedzi są i tak mocno niedoskonałe, człowiek się tego uczy latami, jak dobrze otwierać duszę, jak ją „czyścić”, z czego, co jest sednem problemu, źródłem danego małego lub dużego grzechu, jaki jeszcze większy grzech stoi za tym czy innym, z pozoru bardziej widocznym.


    Ano właśnie o to mi chodzi.
    Stworzenie takiego klimatu, żeby dziecko się otworzyło i powiedziało jeśli ma jakikolwiek problem związany ze spowiedzią.
    Podpytywanie, zainteresowanie.


    Tak, mi też chodzi o stworzenie takiego klimatu, jak najbardziej, to trzeba robić, pilnować tego, nie puszczać na żywioł.

    Czego nie robię, to dopytywać zbyt dokładnie, zbyt długo, zbyt dociekliwie, bo się dziecko czuje jak na przesłuchaniu, moje dzieci w każdym razie dość szybko pokazują, gdzie leży granica ;)

    To jest takie ćwiczenie w chodzeniu po linie ;) trzeba bardzo pilnować równowagi :)
    Podziękowali 1Ida
  • edytowano listopad 2020
    Wiecie co bywam u spowiedzi u różnych przypadkowych księży i dość często chodzę. Nie zdarzyło mi się żeby ksiądz mnie wypytywał o sprawy łóżkowe. Może dobrze trafiam. Może dlatego że ja z księdzem rzadko rozmawiam przy spowiedzi tylko wyznaję konkretne grzechy. Może dlatego że nie pytam na spowiedzi księdza o jakieś sprawy, wątpliwości itd. Raz że ich mam niewiele a dwa wolę rozmawiać o nich normalnie a nie w trakcie spowiedzi.
    Może ja źle traktuję ten sakrament, ale dla mnie służy wyłącznie wyznaniu grzechów a nie terapii i rozwiewaniu wątpliwości.
    I tego też uczę dzieci, że spowiedź nie jest po to żeby rozmawiać z księdzem tylko jest wyznaniem grzechów.
  • @Odrobinka bo tu chyba nie ma jednego rozwiązania tak samo dobrego dla wszystkich, moim zdaniem nie traktujesz źle tego sakramentu, tu dużo zależy od osobowości, temperamentu, stopnia rozwoju duchowego.

    Ja dużo bardziej korzystam, rozwijam się, gdy mogę z księdzem jednocześnie pogadać, dlatego nie lubię spowiadać się pod presją czasu, wiedząc, że 2 m od konfesjonału czeka już następna osoba. Ale to musi być odpowiedni spowiednik. Mój stały spowiednik jest z jednej strony łagodny jak baranek, bardzo dba o formę, o łagodność wypowiedzi, żeby nie zranić, a z drugiej strony dokręca śrubę niesamowicie, pamięta o sprawach sprzed roku, prowadzi mnie w sposób wymagający, delikatnie przypomina o pewnych kwestiach, pyta czy są postępy, dla mnie to jest rewelacja.

    I jako osoba dorosła, która też jako osoba dorosła w ogóle się tego uczyła, nie miałabym problemu, żeby przerwać spowiedź, gdyby dany ksiądz naruszył pewne granice. No nie kopałabym w konfesjonał, nie wyszła trzaskając drzwiami, to jest ten szustakowy przesadyzm faktycznie, ale co do istoty to go rozumiem, i ludzie często tego nie wiedzą – że mogą się obronić, że mogą przerwać spowiedź, jeśli ksiądz zada pytanie, które narusza ich prywatność. Inna sprawa to to o czym pisze @TecumSeh, żeby nie podciągnąć pod to naruszanie rzeczy niezbędnych do rozstrzygnięcia, czy do grzechu w ogóle doszło.

    To są delikatne sprawy, tu trzeba przede wszystki cierpliwej katechezy, kształtowania sumień i oswajania z ideą częsytej spowiedzi.

    Bo kurde niektórzy częście zmieniają olej w silniku niż się spowiadają ;)
  • IdaIda
    edytowano listopad 2020
    AgataZi powiedział(a):

    Tomasz i Ewa powiedział(a):
    Niestety zamiast skupiać się n kształtowaniu sumień, księża (często) idą na łatwiznę i popadają w moralizm. Dają proste wytyczne. Co trzeba, ci nie trzeba. Co wolno i czego nie wolno. A tymczasem życie potrafi być skomplikowane i nie przystawać do kaznodziejskich schematów. A zaglądanie do małżeńskiej alkowy albo de facto molestowanie dwunastolatek pytaniami o seks woła o pomstę do Nieba. Z jednej strony opór oraz święty gniew przeciwko edukacji seksualnej a z drugiej pytania natury seksualnej do dwunastolatki. Czy można nienawidzić Kościoła? Można. Znam całkiem wielu niegdyś katolików, którzy szczerze i z oddaniem nienawidzą Kościoła, najbardziej zaś instytucji kościelnych i samego kleru. Można nienawidzieć Kościoła w sensie figury retorycznej. Kościół w Laodycei upadł. Nie ma go. Pan Bóg wyrzygał go ze swoich ust, jak to obrazowo opisuje gracki tekst Apokalipsy św. Jana. Postawa @TecumSeh to książkowy przykład polskiego klerykalizmu. Rozumiem człowieka. Kiedyś miałem podobne ciągoty. W imię wyższych racji nie dostrzegać zła a każdy głos krytyki lub oskarżenia traktować jako atak sił Zła na Kościół a nawet samego Pana Boga. 

    T
    Ale w żadnej wypowiedzi nikt tu nie pochwalił pytania na spowiedzi 12latki o seks czy  co mąż z żoną robią w sypialni.

    Czym innym jest widzieć błędy, grzechy i jawne zło wyrządzane przez konkretnych  członków Kościoła, a czym innym deklarować nienawiść do Kościoła w ogóle.

    Zło trzeba nazywać złem, potępiać i piętnować, niezależnie czy grzeszącym jest prosty Kowalski czy ks. lub biskup.

    Ale stwierdzenie "nienawidzę Kościoła" jest bardzo krzywdzące.
    Ile jest świętych kapłanów, naprawdę angażujących się, poświęcających swoje życie dla Boga i ludzi. Bywa, że aż do fizycznego oddania życia, w krajach, gdzie Kościół jest prześladowany.
    Ile sióstr zakonnych z oddaniem pracujących. Ilu gorliwych świeckich. Ile ośrodków, wspólnot, stowarzyszeń kościelnych, które pomagają wielu ludziom w różnej sytuacji życiowej, w różnych potrzebach.
    Ile zakonów kontemplacyjnych, gdzie latami trwają na modlitwie.
    Oni też są częścią Kościoła.
    Ich też trzeba nienawidzić, bo jeden z drugim, może na świeczniku, okazał się degeneratem?
    Kościół jest święty i grzeszny. Nienawidzić mamy zła, grzechu, a kochać Boga, ludzi, siebie.
    Jak można kochać Boga mówiąc, że nienawidzi się Kościoła?
    Jak można być katolikiem deklarującym jw.?
    To może warto zrobić takie ćwiczenie i zamiast tego be i znienawidzonego słowa "kościół" wstawić do tej deklaracji określenia Kościoła, których używa Pan Jezus, Pismo św. Katechizm KK?
    Mistyczne Ciało Pana Jezusa, którego On jest głową - nienawidzę!
    Ciało Chrystusa ożywiane Jego obecnością w Słowie Bożym i Sakramentach - nienawidzę!
    Miejscem, w którym jest obecny żywy Bóg, w którym działa Duch Święty - nienawidzę!
    Oblubienica Chrystusa - nienawidzę!
    "Kościół jest niepokalaną Oblubienicą niepokalanego Baranka, którą Chrystus umiłował, dla której wydał się, "aby ją uświęcić" (Ef 5, 26), z którą związał się wiecznym przymierzem i nie przestaje troszczyć się o nią jak o własne Ciało." - nienawidzę!

    I co, dalej jestem katolikiem? Czy w przypadku o. Szustaka - księdzem katolickim?
    To takie cool walnąć w Kościół, bo inni też walą? Bo ladacznica? nierządnica? Na pewno?




    Nie mogę pojąć jak dorośli ludzie mogą tak dosłownie odbierać czyjeś wypowiedzi.
    Ja przepraszam, ale ... tak żadnej finezji w rozumowaniu? Naprawdę? 
    Wszystko tak dosłownie, topornie odczytywać, jakby nigdy się nie uczestniczyło w lekcjach z literatury i nie wiedziało, że w języku istnieją przeróżne formy wyrażania się?

    Dlaczego wielu słuchaczy Szustaka, w tym również ja, słuchając tamtego odcinka odczuło ulgę, że wreszcie ktoś to powiedział, że zareagował? 
    Szustakowe "ja też nienawidzę Kościoła, nienawidzę takiego Kościoła" i późniejsze rozwinięcie tematu o oczyszczaniu Kościoła ze zła - to coś na co od dawna czekałam, wreszcie jakaś reakcja.

    I to jest oczywista oczywistość dla mnie, że Szustak mówiąc "nienawidzę takiego Kościoła"  kocha ten Kościół i nienawidzi zła, przez które ten Kościół jest niszczony.


  • @Odrobinka no i w zasadzie dobrze uczysz dzieci, spowiedź to przede wszystkim wyznanie grzechów i spełnienie jej innych warunków (żal za grzechy, szczere postanowienie poprawy).

    To co ja robię, to spowiadanie się u mojego kierownika duchowego, więc w pakiecie ze spowiedzią idzie też rozmowa.

    To nie jest warunek sine qua non.

    Są też osoby introwertyczne, małomówne, które więcej korzystają z samego przygotowania do spowiedzi, z solidnego, cichego rachunku sumienia, niż z rozmawiania podczas spowiedzi.
    Podziękowali 1AgaMaria
  • Ciągle o tej nienawiści. Jezus też mówi w pewnym momencie, że kto nie ma w nienawiści brata, ojca, żony, matki, nie może być Jego uczniem.

    No i co? Bardzo nieodpowiedzialnie powiedział, przedrukowali to w miliardach egzemplarzy, a przecież mógł autoryzować przez Ducha Sw.

    Przyczepianie się do jednego słowa, jaki to rzekomy ogromny wpływ może wywołać. Na młodzież, ktora, jak kogoś nienawidzi, używa zupełnie innych słów. I omdlenia, że ojej, nienawidzi Kościoła, czyli w ogóle Chrystusa.

    Spowiedź to wyznanie grzechów, a nie przesłuchanie. Wypytywanie o sprawy intymne bez jakiejkolwiek zachęty od strony penitenta to moim zdaniem molestowanie.


    Podziękowali 1Ida
  • TecumSeh powiedział(a):
    malagala powiedział(a):
    Tecum... A kto Tobie dal prawo do nazywania kogoś debilem? Nie hipotetycznie, a konkretnego człowieka? Księdza?
    W tym konkretnym wypadku dał mi prawo sam Szustak. Jaką miarą on mierzy, tak jemu odmierzą.

    Aha. Myślałam, że uważasz pewne standardy za wartościowe. 
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.