" Życie to nie jest sport dla widzów" ludzie teraz mogą wszystko zobaczyć, zanim spróbują, i potem już nawet nie próbują bo mają wrażenie, że już to coś poznali. A przeżycie czegoś nie da się porównać do obejrzenia w internecie czy tv. Najbardziej oszukana jest młodzież , tracą chęć do życia bo nic nie jest ciekawe, obejrzeli i zaliczyli. Wszędzie same spoilery. Nawet kolekcjonerzy uważają, że jak się "wyogląda" jakiś obiekt w internecie to już po zakupie nie ma tego dreszczyku zdobycia skarbu bo jest za bardzo "obejrzany".
I zdecydowanie większość zobaczona na żywo rozczarowuje ... Myślę o zabytkach, naturze. Zdjęcia i filmy są tak podrasowane, że miejsca, które normalnie by zachwycały, niestety rozczarowuja.
Cytat: reklama ma się świetnie, zresztą w necie też to widać. Kremik Loreala nadal możesz kupić w promocji.
Ale wiecie, co... mimo, że na szczęście pensja wpływa na konto, pracujemy zdalnie, to wraz z izolacją spadła chęć do życia, do zakupów, do spotkań, brak spotkań też zawęża chęci konsumpcyjne. Mnie kupowanie po prostu nie kręci, i wiele innych rzeczy nie kręci. Jest więcej refleksji nad śmiercią, nad przemijaniem, wiele uciech i potrzeb odpadło.
I znów. Piszę o własnym, jednostkowym doświadczeniu. Odpadło to, co mnie cieszyło.
Tak, brak mi swobody, że wsiadam w tramwaj, jadę przed siebie, idę swobodnie, załatwiam parę spraw urzędowych, przy okazji spotykam przypadkiem dawno niewidzianych znajomych, wracając robię spontaniczne zakupy typu kupienie skarpetek itp. Mijam roześmianych, rozgadanych ludzi, młodzież, a nie ludzie w maskach.
Domyślam się, że przy obowiązkach rodzinnych, to mógł być rzadki scenariusz, ale tak czasem żyłam funkcjonowałam, i tego faktycznie mi brakuje.
@asia Bardzo łatwo godzimy się z utratą dostępu do różnych możliwości, bo bez nich można żyć, no można, można bez świąt w rodzinnym gronie, bez dostępu do żywej kultury, bez sportu, bez kontaktów społecznych, zamknięci w czterech ścianach, coraz bardziej żyjący w wirtualnym świecie. Upadają firmy, ludzie tracą pracę - muszą być jakieś koszty, bo cel jest wyższy. Miało trwać chwilę, kilka tygodni, mówi się już o latach i oczywiście sami jesteśmy sobie winni, bo się za mało zamknęliśmy, odizolowaliśmy, bo jeszcze czasem samodzielnie myślimy...
No właśnie. Smutna ta nasza rzeczywistość teraz. Z czegoś ważnego odarta. Trafnie to wyłapałaś przesuwanie wszystkiego do świata wirtualnego. Takie cywilizacyjne udawanie, że żyjemy naprawdę. Ale to trochę szło w tę stronę od dawna, a teraz przyśpieszyło.
Byliśmy wszyscy u moich rodziców. Plus samotny przyjaciel rodziny. Było pięknie. Dzieci mówią, że to były ich najpiękniejsze święta. A jeszcze choinkę mąż kupował w ostatniej chwili, w wigilię - kupił ostatnią, w rozmiarze kościelnym;)
U mnie byli rodzice i sąsiedzi i następnego dnia inni sąsiedzi i najstarsza z chłopakiem. I to byly super święta. Chyba najlepsze odkąd wróciliśmy. Choinkę to my co roku w wigilię kupujemy i ubieramy, bo taniej o połowę, dłużej stoi. W tym roku świerk na 2.20.
Komentarz
Myślę o zabytkach, naturze.
Zdjęcia i filmy są tak podrasowane, że miejsca, które normalnie by zachwycały, niestety rozczarowuja.
Ale wiecie, co... mimo, że na szczęście pensja wpływa na konto, pracujemy zdalnie, to wraz z izolacją spadła chęć do życia, do zakupów, do spotkań, brak spotkań też zawęża chęci konsumpcyjne. Mnie kupowanie po prostu nie kręci, i wiele innych rzeczy nie kręci. Jest więcej refleksji nad śmiercią, nad przemijaniem, wiele uciech i potrzeb odpadło.
I znów. Piszę o własnym, jednostkowym doświadczeniu. Odpadło to, co mnie cieszyło.
Mijam roześmianych, rozgadanych ludzi, młodzież, a nie ludzie w maskach.
Domyślam się, że przy obowiązkach rodzinnych, to mógł być rzadki scenariusz, ale tak czasem żyłam funkcjonowałam, i tego faktycznie mi brakuje.
Bardzo łatwo godzimy się z utratą dostępu do różnych możliwości, bo bez nich można żyć, no można, można bez świąt w rodzinnym gronie, bez dostępu do żywej kultury, bez sportu, bez kontaktów społecznych, zamknięci w czterech ścianach, coraz bardziej żyjący w wirtualnym świecie. Upadają firmy, ludzie tracą pracę - muszą być jakieś koszty, bo cel jest wyższy. Miało trwać chwilę, kilka tygodni, mówi się już o latach i oczywiście sami jesteśmy sobie winni, bo się za mało zamknęliśmy, odizolowaliśmy, bo jeszcze czasem samodzielnie myślimy...
No właśnie. Smutna ta nasza rzeczywistość teraz. Z czegoś ważnego odarta. Trafnie to wyłapałaś przesuwanie wszystkiego do świata wirtualnego. Takie cywilizacyjne udawanie, że żyjemy naprawdę. Ale to trochę szło w tę stronę od dawna, a teraz przyśpieszyło.
E: uogólniam , bo to ogólna