Zaraza propagandy rozlała się szerzej niż przewidywali twórcy. Głównie za sprawą ideologii neomaltuzjańskich i wydanej w 1972 roku przez Klub Rzymski książki "Granice wzrostu". Wykorzystano istniejące już narzędzie i wdrożono na całym świecie rozszerzając działanie na wszystkie grupy etniczne. Przykładem tej fascynacji depopulacją była polityka jednego dziecka w Chinach.
W mojej rzeczywistości kwestia dzietności wygląda tak. Jako dziecko sobie wymarzłam określoną ilość dzieci i to zrealizowałam. I większość moich koleżanek podobnie, jak już to mają więcej niż planowały (pomijam te, które nie założyły rodziny). Nie znam za to żadnej kobiety, która by mówiła: kiedyś chciałam dzieci, ale mi przeszło, teraz uważam, że lepiej bez dzieci. Przy kolejnych ciążach często słyszałam dlaczego ktoś ma tyle i nie więcej. W większości była tęsknota za kolejnym dzieckiem, że fajnie jakby się trafiło, ale jednak rozsądek wygrywał i świadomie się nie zdecydują. Jakoś nigdy nie usłyszałam argumentów jakie pojawiają się w tych artykułach. Jak ktoś zna głównie takie kobiety jak w artykułach, to ma spaczony obraz ale to naprawdę nie znaczy, że wszystkie kobiety takie są, po prostu ma takie środowisko.
A ja znam. Chciała być wielodzietna a poprzestała na 1 dziecku z wyboru, bo stwierdziła że to zbyt męczące. Tylko tyle, zbyt męczące okazało się macierzyństwo.
Czyli podjęła decyzję na podstawie własnego doświadczenia, a nie w wyniku jakiegoś programowania. Jak macierzyństwo okazało się "zbyt męczące" to ja współczuję, że aż takie dziecko się jej trafiło, że zrezygnowała z marzenia o kolejnych. Jak dla Ciebie taki powód to "tylko", to się ciesz, że Twoje dzieci takie nie były, że takiego powodu nie rozumiesz.
Pytałam o osobną sypialnię. Kolejny raz mówisz jak inni powinni żyć ale sama tak nie żyjesz.
Poza tym nie liczy ilość pokoi, ale ilość m2 na osobę. Możesz w 30 metrowym pokoju zmieścić 3 dzieci tak, że bez problemu każde będzie miało zapewnioną intymność bez konieczności osobnego pokoju.
Poza tym Beta mamy mniej niż 1,5 dziecka na kobiete. Czy wszystkie te malodzietne rodziny są dlatego że dziecko było trudne? A może dlatego bo była bieda i nie było by na jedzenie?
Podkreślasz, że Ty dzieci masz więcej. Ok. Ale co z tego? Nie stać Cię na kolejne, nie miałabyś na jedzenie dla kolejnego? Skąd w ogóle to Twoje podejście, że masz taaak dużo dzieci? Chyba tylko dlatego, że wokół masz ludzi, którzy mają mniej, tylko przez porównanie z mniej dzietnymi. Skąd ta Twoja pewność, że Twoja decyzja o nie rodzeniu kolejnego dziecka to też nie efekt egoizmu? Liczba nie jest żadnym wyznacznikiem.
@M_Monia Skąd wiesz co dla kogo jest wygoda? Mam kuzynkę, która dużo zarabia, ma mieszkanie na górze u teściów, jedno dziecko i jednocześnie ciężko pracuje umysłowo i ogarnia sama całe mieszkanie i jeszcze jakoś z mężem musi wychować dziecko.
Beta ale ja tak żyje, tak jak wielu innych wokół by nie chcieli, bo byłoby im za mało wygodnie,. To teraz powiesz ze to każdego sprawa i jak tak to miałabyś rację. Więc proszę cię nie rozmawiajmy o mnie. Wtedy zaczynają sue wycieczki osobiste i dyskusja nie ma sensu bo przecież mogłabym zmieścić jeszcze kogoś i tak bez końca. Rozmawiajmy o całym społeczeństwie Polskim. O Polkach.
No właśnie, mogłabyś, a nie chcesz. Ale za to innych krytykujesz za to, że nie chcą.
Skąd wiesz czy ja mogę rodzic. Dyskusja z tobą nie na sensu. Papiez mówi do nikogo. Papiez nie wymaga od matki wielodzietnej żeby rodziła dalej na potęgę.
A skąd wiesz że inne mogą? Kościół od każdego, nez względu na liczbę dzieci wymaga, by mieć ważny powód, by nie mieć kolejnego. I zostawia tę kwestię małżonkom. W dokumentach nie ma wskazanej liczby. To samo obowiązuje i tego z 1 dzieckiem i tego z 4 dzieci.
To przełóż to na innych. Może matka 1 namęczyła się tak jak inna z 6? A nie chcieć 1 dziecka więcej jest takie samo, niezależnie od tego ile jest już w domu dzieci. To zawsze 1 dziecko więcej
@M_Monia A w czym ta malodzietna jest gorszą? Moje ciotki mają dwoje dzieci a w życiu strasznie się styraly. Od rana do wieczora praca w sklepie, dzieci wychować trzeba, dom ogarnąć, rzeczy wokół ogarnąć. Nie tylko one.
Jest zmiana, to jasne. Wynika ona z wielu kwestii. Ale osoby mające 1 dziecko mają swoje doświadczenie i naiwnością jest twierdzenie, że to przez media nie mają drugiego.
Czytałam ostatnio, ze postawy społeczne bardzi się zmieniają. Jeszcze do niedawna większość rodziców bardzo chciala, by również ich dzieci miały potomstwo. Było to traktowane jako sukces i spełnienie. Brak dziecka uważano za pewna porażkę życiową. Podobno dzis juz rodzice wcale niekoniecznie taK bardzo naciskają na posiadanie wnuków, w innych celach życiowych dostrzegają sukces i spełnienie.
Poza tym ogólnie co innego nie chcieć np 6 cz 7 dziecka a co innego pierwszego czy drugiego. Mama wielo już się na męczyła.
Monia l, ale ludzie wcale nie chcą się męczyć! wlasnie patrząc na wielomame, czesto widzą osobę umeczona. Taki model w żadnym razie nie jest dla nich atrakcyjna. Czasem wrecz jest przestrogą. Żeby mieć dzieci trzeba samemu chcieć.
Ciężko dyskutować z kimś kto wszystko sprowadza do "ja", "mnie" i "w mojej".
W teorii sprzedaży funkcjonuje prawidłowość, że 5% ludzi jest kompletnie nie zainteresowana zakupem, podobnie jak drugie 5% kupuje bez zastanowienia. Pozostałych należy jakoś przekonać i temu służą marketing i reklama.
W każdym zatem przekazie propagandowym można znaleźć się zarówno w grupie odpornych jak i entuzjastów, ale Ten przekaz jest nie do nich skierowany, ale do tych niezdecydowanych i tak należy traktować to programowanie z jakim mamy obecnie do czynienia.
Jeśli oglądałaś "Skrzypka na Dachu", to tam jest piękny przykład jak drobnymi kroczkami odchodzi się całkowicie od tradycji. Niby nic, mały drobiazg i po iluś tam tych drobiazgach zauważamy, że jesteśmy bardzo daleko od punktu wyjścia. Jesteśmy innymi ludźmi. Warto przyglądać się jak przebijają się w mediach patologie "postępowych" krajów, bo one do nas też dojdą jeżeli będziemy pozwalać na kolejne zmiany w naszej mentalności.
Ciężko dyskutować z kimś kto wszystko sprowadza do "ja", "mnie" i "w mojej".
Mówienie o motywacji osób, których się nie zna jest zabawą w zgadywanie. Niby na jakiej podstawie uważasz, że czyjeś wybory wynikają z przekazu z artykułów?
Jeśli oglądałaś "Skrzypka na Dachu", to tam jest piękny przykład jak drobnymi kroczkami odchodzi się całkowicie od tradycji. Niby nic, mały drobiazg i po iluś tam tych drobiazgach zauważamy, że jesteśmy bardzo daleko od punktu wyjścia. Jesteśmy innymi ludźmi. Warto przyglądać się jak przebijają się w mediach patologie "postępowych" krajów, bo one do nas też dojdą jeżeli będziemy pozwalać na kolejne zmiany w naszej mentalności.
Nie oglądałam, ale to, że ludzie się zmieniają jest oczywiste. Możliwości kobiety dawniej i dziś to przepaść, a skoro tak, to i wybory z tego wynikają, a nie z jakiegoś programowania. Kobiety dawniej miały więcej dzieci nie z tradycji, a z ograniczonej możliwości wyboru.
największym ogłupianiem Polek jest presja na ich kształcenie po maturze, przez co później lub zgoła nigdy wchodzą w małżeństwo oraz mają mniej dzieci. rodziny są przez to coraz mniejsze, nie mówiąc o spadku płodności z wiekiem.
mądra kobieta wie że to obowiązkiem mężczyzny jest pracować i utrzymać rodzinę, a jej obowiązkiem rodzić dzieci. studia zajmują średnio 5 lat i uroda już blaknie.
największym ogłupianiem Polek jest presja na ich kształcenie po maturze, przez co później lub zgoła nigdy wchodzą w małżeństwo oraz mają mniej dzieci. rodziny są przez to coraz mniejsze, nie mówiąc o spadku płodności z wiekiem.
mądra kobieta wie że to obowiązkiem mężczyzny jest pracować i utrzymać rodzinę, a jej obowiązkiem rodzić dzieci. studia zajmują średnio 5 lat i uroda już blaknie.
Ach ta Maria Curie-Skłodowska, te wszystkie lekarki, nauczycielki, farmaceutki, architektki, inżynierki - cóż za strata dla społeczeństwa, że nie poprzestały na maturze!
Ideał Amisza który już wcześniej lansował to: durna, ładna i zawsze chętna Dramat
nie zauważyłem tej durnej, oraz nie bardzo widzę związek ze studiami, tym bardziej w dzisiejszych czasach, gdy wykształcenie jest na kliknięcie, w przeciwieństwie do wydania na świat potomstwa i stworzenia rodziny
Ideał Amisza który już wcześniej lansował to: durna, ładna i zawsze chętna Dramat
nie zauważyłem tej durnej, oraz nie bardzo widzę związek ze studiami, tym bardziej w dzisiejszych czasach, gdy wykształcenie jest na kliknięcie, w przeciwieństwie do wydania na świat potomstwa i stworzenia rodziny
w porównaniu do rodziny i potomstwa, to studia są fanaberią, nieużytecznym nadmiarem, w dodatku szkodliwym, gdyż odsuwają moment założenia rodziny
Ideał Amisza który już wcześniej lansował to: durna, ładna i zawsze chętna Dramat
nie zauważyłem tej durnej, oraz nie bardzo widzę związek ze studiami, tym bardziej w dzisiejszych czasach, gdy wykształcenie jest na kliknięcie, w przeciwieństwie do wydania na świat potomstwa i stworzenia rodziny
w porównaniu do rodziny i potomstwa, to studia są fanaberią, nieużytecznym nadmiarem, w dodatku szkodliwym, gdyż odsuwają moment założenia rodziny
Ale dają kobiecie niezależność. Jakoś Pan Bóg nie uczynił kobiet głupimy, by tylko były od wydawania potomstwa na świat. Skoro dał rozum, talenty to należy je rozwijać. Faceci z kolei nie są mniej ważni w wychowaniu, stworzeniu rodziny.
Ideał Amisza który już wcześniej lansował to: durna, ładna i zawsze chętna Dramat
nie zauważyłem tej durnej, oraz nie bardzo widzę związek ze studiami, tym bardziej w dzisiejszych czasach, gdy wykształcenie jest na kliknięcie, w przeciwieństwie do wydania na świat potomstwa i stworzenia rodziny
w porównaniu do rodziny i potomstwa, to studia są fanaberią, nieużytecznym nadmiarem, w dodatku szkodliwym, gdyż odsuwają moment założenia rodziny
Ale dają kobiecie niezależność. Jakoś Pan Bóg nie uczynił kobiet głupimy, by tylko były od wydawania potomstwa na świat. Skoro dał rozum, talenty to należy je rozwijać. Faceci z kolei nie są mniej ważni w wychowaniu, stworzeniu rodziny.
racja, ale nie kosztem rodziny,
a w wymiarze społecznym, koszt niższej dzietności przeważa nad rozwojem talentów; ze względu na różnice w biologicznej roli kobiety i mężczyzny, nie ma tu równości
Komentarz
Jak macierzyństwo okazało się "zbyt męczące" to ja współczuję, że aż takie dziecko się jej trafiło, że zrezygnowała z marzenia o kolejnych. Jak dla Ciebie taki powód to "tylko", to się ciesz, że Twoje dzieci takie nie były, że takiego powodu nie rozumiesz.
W każdym razie to nie jakieś artykuły ją zmieniły, ale doświadczenie macierzyństwa.
Pytałam o osobną sypialnię.
Kolejny raz mówisz jak inni powinni żyć ale sama tak nie żyjesz.
Poza tym nie liczy ilość pokoi, ale ilość m2 na osobę. Możesz w 30 metrowym pokoju zmieścić 3 dzieci tak, że bez problemu każde będzie miało zapewnioną intymność bez konieczności osobnego pokoju.
Jeszcze do niedawna większość rodziców bardzo chciala, by również ich dzieci miały potomstwo. Było to traktowane jako sukces i spełnienie. Brak dziecka uważano za pewna porażkę życiową. Podobno dzis juz rodzice wcale niekoniecznie taK bardzo naciskają na posiadanie wnuków, w innych celach życiowych dostrzegają sukces i spełnienie.
wlasnie patrząc na wielomame, czesto widzą osobę umeczona. Taki model w żadnym razie nie jest dla nich atrakcyjna. Czasem wrecz jest przestrogą.
Żeby mieć dzieci trzeba samemu chcieć.
Nie oglądałam, ale to, że ludzie się zmieniają jest oczywiste. Możliwości kobiety dawniej i dziś to przepaść, a skoro tak, to i wybory z tego wynikają, a nie z jakiegoś programowania. Kobiety dawniej miały więcej dzieci nie z tradycji, a z ograniczonej możliwości wyboru.
mądra kobieta wie że to obowiązkiem mężczyzny jest pracować i utrzymać rodzinę, a jej obowiązkiem rodzić dzieci. studia zajmują średnio 5 lat i uroda już blaknie.
Bo dzieci, to się urodą urodzi.
No teraz już rozumiem, czemu podobnie brzmi!
Dramat
w przeciwieństwie do wydania na świat potomstwa i stworzenia rodziny
Ale dają kobiecie niezależność. Jakoś Pan Bóg nie uczynił kobiet głupimy, by tylko były od wydawania potomstwa na świat. Skoro dał rozum, talenty to należy je rozwijać.
Faceci z kolei nie są mniej ważni w wychowaniu, stworzeniu rodziny.
a w wymiarze społecznym, koszt niższej dzietności przeważa nad rozwojem talentów;
ze względu na różnice w biologicznej roli kobiety i mężczyzny, nie ma tu równości