Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Na syna wydajemy majątek

11415171920

Komentarz

  • Czyli podsumowując mamy tu 2 podejścia życiowe:
    1 - konserwatywne - ( @Pioszo54 ) - wielodzietny, damy sobie radę, nie każdy musi mieć wszystko full wypas
    2 - nowoczesne ( @AyEm ) - jednodzietny, dziecko musi mieć wszystko full wypas, dlatego kosztuje 4 tys miesięcznie, więc kolejnego już nie będzie.

    Które podejście wygra na arenie życia ?
  • AyEm powiedział(a):
    Hamal powiedział(a):
    Czyli podsumowując mamy tu 2 podejścia życiowe:
    1 - konserwatywne - ( @Pioszo54 ) - wielodzietny, damy sobie radę, nie każdy musi mieć wszystko full wypas
    2 - nowoczesne ( @AyEm ) - jednodzietny, dziecko musi mieć wszystko full wypas, dlatego kosztuje 4 tys miesięcznie, więc kolejnego już nie będzie.

    Które podejście wygra na arenie życia ?
    O nie do końca się zgodzę z tym, że full wypas. Nigdy tak nie napisałem. Dziecko chodzi do prywatnego przedszkola i skoro sam dostałem od swoich rodziców gotówkę na cześć mieszkania to głupio by mi było zostawić córkę z podejściem: „radź sobie sama” za te 15-20 lat. Mam pewien dług do spłacenia wobec następnego pokolenia. Poza tym, dla mnie nie jest problemem, że dwójka dzieci będzie kosztowała budżet domowy 8 tys. Jestem w takiej sytuacji, że pieniądze nie ograniczają nas w decyzji o kolejnym dziecku. 
    a pomyślałeś kiedyś, że rodzeństwo może być lepszym oparciem niż kasa?

    albo, że gdy będzie mniej ludzi, wszelkie dobra się zdewaluują?
  • edytowano październik 2022
    AyEm powiedział(a):
    @Pioszo54 - nie do końca się z tym mogę zgodzić, bo z obserwacji widzę, że w dorosłym życiu każde z rodzeństwa idzie w swoją stronę. 
    A co do tego czy będzie mniej lub więcej ludzi - mało mnie to interesuje. Wyżej stawiam interes własnej rodziny i swój niż całego kraju. Nie mam postawy, że muszę mieć dużo dzieci, bo wtedy będzie więcej Polaków. Wolę mieć mniej dzieci, ale żeby im niczego nie brakowało. 
    a Ciebie nie brakowało, gdy córka była mała?
  • tak, w niezbędnym wymiarze,

    jeszcze ważniejsze, dla rozwoju dziecka, jest zapewnienie mu poczucia bezpieczeństwa
    (którego brak objawia się płaczem)
  • AyEm powiedział(a):
    Pioszo54 powiedział(a):
    tak, w niezbędnym wymiarze,


    Niektórzy twierdzą, ze nie potrzebują toalety w domu, bo maja wychodek, więc minimum zapewnione. To ma usprawiedliwiać ojca, któremu się tyłka nie chce ruszyć?
    zdaje się, że już odczuwasz skutki swoich zaniedbań :)
  • AyEm powiedział(a):
    Pioszo54 powiedział(a):
    tak, w niezbędnym wymiarze,


    Niektórzy twierdzą, ze nie potrzebują toalety w domu, bo maja wychodek, więc minimum zapewnione. To ma usprawiedliwiać ojca, któremu się tyłka nie chce ruszyć?
    przykład z wychodkiem chybiony :)
    sam zakładałem całą instalację wodno-kanalizacyjną w domu, łącznie z szambami i rozsączeniem 
    Podziękowali 1Klarcia
  • Ja nie żałuje, ze mój tata pracował. Bywało roznie w zyciu, ale gdyby nie jego praca to nie wiem jakbyśmy żyli przez wiele lat.
  • AyEm powiedział(a):
    Pioszo54 powiedział(a):
    AyEm powiedział(a):
    Pioszo54 powiedział(a):
    tak, w niezbędnym wymiarze,


    Niektórzy twierdzą, ze nie potrzebują toalety w domu, bo maja wychodek, więc minimum zapewnione. To ma usprawiedliwiać ojca, któremu się tyłka nie chce ruszyć?
    przykład z wychodkiem chybiony :)
    sam zakładałem całą instalację wodno-kanalizacyjną w domu, łącznie z szambami i rozsączeniem 
    A nie pomyślałeś, żeby do tego wziąć firmę, którą byś sfinansował ze swojej pensji a sam poświęcił ten czas dla rodziny? 
    nie bilansowało mi się czasowo, pewnie nie mógłbym nosić potomstwa po nocy, bo musiałbym być wyspany do pracy :)
  • W sumie każda rodzina jest inna. Jest taki kanał jednym sercem na YouTube i u nich zona pracuje zawodowo z tego co kojarzę. Tata w domu to dajna sprawa pewnie tez. Co rodzina, to inaczej.
  • Nam bliżej do podejścia @Pioszo54.
    Mój mąż zmienił sobie godziny pracy na 5-14, żeby być dłużej z dziećmi (pracuje 9 godz. na poczet okazjonalnych wyjść do lekarzy). Miał propozycję wykładów z lotnictwa na Akademii Obrony Cywilnej w soboty i niedziele, ale zrezygnowaliśmy, żeby ten czas mieć dla rodziny. 
    Nie zrobił habilitacji, bo przy pięciorgu dzieciach nie miał czasu. 
    Warto inwestować też w dzieci, nie tylko w swoją męską karierę. 
  • U Małgorzaty (była na forumie, 14 dzieci) mąż pracował chyba na kilka etatów, bo z jednej pensji nie utrzymałby tak licznej rodziny. 500+ weszło dopiero, gdy większość dzieci już się nie łapała na ten dodatek. I dali radę - jak się chce, to wszystko można.
    Co prawda, oni dziecka mieli, bo chcieli, chyba nie brali pod uwagę "dobra ojczyzny".
  • @AyEm coś coraz bardziej agresywny jesteś, aż przykro się czyta. Weź może jednak pod uwagę, że @Pioszo54 ma już czwórkę dorosłych dzieci. Nie mogę wypowiadać się oczywiście za swoich młodszych braci, ale w moim odczuciu niczego istotnego nam nigdy nie brakowało. A mieliśmy bardzo dużo fantastycznego, spokojnego czasu z rodzicami, który jak sądzę wpłynął bardzo dobrze na nasz ogólny rozwój. Jako dorośli ludzie wszyscy jesteśmy dobrze wykształceni, mamy dobrą relację z rodzicami i między sobą i - jak sądzę - całkiem nieźle radzimy sobie w życiu. 
    Nie mówię, że to jedyny słuszny model wychowania, ale u nas się sprawdził, po prostu.
  • a  Ty cały czas o pieniądzach, widać życie musi Cię nauczyć, że są rzeczy, których nie kupi się za żadne pieniądze;
    jedną z takich rzeczy jest wychowanie dzieci,

    bycie z dziećmi, towarzyszenie im w poznawaniu świata i nowych umiejętności, pomoc w rozwoju uzdolnień,
    wszystko to wymaga od rodziców czasu, tym więcej im młodsze dziecko
  • Wod-kan można robić z dziećmi czegoś ich przy okazji ucząc, będąc w pracy po prostu jesteś w pracy. Mój mąż włączył w pewnym momencie synów do prac budowlanych i np. w zeszłym miesiącu prawie samodzielnie wymienili dach nad jedną częścią domu. Oczywiście za taką pracę są przewidziane pewne gratyfikacje finansowe, ale lepiej płacić swoim niż obcej firmie, która jak nie przypilnujesz i tak może spartolic.
    Podziękowali 1Skatarzyna
  • edytowano październik 2022
    AyEm powiedział(a):
    Aszna powiedział(a):
    @AyEm coś coraz bardziej agresywny jesteś, aż przykro się czyta. Weź może jednak pod uwagę, że @Pioszo54 ma już czwórkę dorosłych dzieci. Nie mogę wypowiadać się oczywiście za swoich młodszych braci, ale w moim odczuciu niczego istotnego nam nigdy nie brakowało. A mieliśmy bardzo dużo fantastycznego, spokojnego czasu z rodzicami, który jak sądzę wpłynął bardzo dobrze na nasz ogólny rozwój. Jako dorośli ludzie wszyscy jesteśmy dobrze wykształceni, mamy dobrą relację z rodzicami i między sobą i - jak sądzę - całkiem nieźle radzimy sobie w życiu. 
    Nie mówię, że to jedyny słuszny model wychowania, ale u nas się sprawdził, po prostu.
    Nie jestem agresywny. Nie wiem jak to wyglądało u @Pioszo54. Może tak nie było, ale mam kolegę, który właśnie przedstawia podobne myślenie. Ledwo wiąże koniec z końcem, ale nie pójdzie dorobić, bo "spędza czas z rodziną". Podczas gdy ten czas z rodziną to jest jego majstrowanie w garażu, robienie konserw, itd., a dzieciaki i tak biegają samopas. To jakie to jest zajmowanie się. On po prostu jest w domu w tym samym czasie, co dzieci i tyle. To jest kryzys męskości. Na szczęście jego żona już ma powoli tego dosyć i go pogoniła ostatnio na jeżdżenie kilku godzin w tygodniu Uberem. 
    tak, u mnie też tak to wyglądało

    i rezultaty są, powiedziałbym, zadziwiające

    oboje z żoną jesteśmy dość zdolni, oczytani ponadprzeciętnie 
    i oboje zostaliśmy wychowani w domach, gdzie nikt się specjalnie dziećmi nie zajmował, rodzice pracowali;

    i porównywałem stopień oczytania i wiedzy dzieci z własnym w ich wieku - zawsze byli co najmniej 3 lata do przodu

    (nie mówiąc o dziedzinach, w których są uzdolnieni, tutaj różnice są duużo, na ich korzyść,  większe)
  • Są różne rodziny i każda żyje według własnych zasad. Najwazniejsze aby było szczęście i miłość.
  • Ja nie wiem, czy można tak lekko dyskredytować naród. Naród to jakby większa rodzina, to tak jakby mówić, nie robię tego dla ojca, matki, dziadka, babci- mnie to nie obchodzi. To kolejny krąg miłości: rodzina, naród, Bóg. 
    Sprawiedliwość wymaga, by oddać każdemu, co się mu należy. Jeśli dostaliśmy życie od przodków, to winniśmy dać życie dzieciom (czyli na małżeństwo min. dwoje- to dopiero czyni zadość sprawiedliwości +jedno za tych, którzy z różnych przyczyn nie mogą mieć dzieci). 
  • AyEm powiedział(a):
    Pioszo54 powiedział(a):
    AyEm powiedział(a):
    Pioszo54 powiedział(a):
    AyEm powiedział(a):
    Pioszo54 powiedział(a):
    tak, w niezbędnym wymiarze,


    Niektórzy twierdzą, ze nie potrzebują toalety w domu, bo maja wychodek, więc minimum zapewnione. To ma usprawiedliwiać ojca, któremu się tyłka nie chce ruszyć?
    przykład z wychodkiem chybiony :)
    sam zakładałem całą instalację wodno-kanalizacyjną w domu, łącznie z szambami i rozsączeniem 
    A nie pomyślałeś, żeby do tego wziąć firmę, którą byś sfinansował ze swojej pensji a sam poświęcił ten czas dla rodziny? 
    nie bilansowało mi się czasowo, pewnie nie mógłbym nosić potomstwa po nocy, bo musiałbym być wyspany do pracy :)
    Skoro miałeś czas i energię na robienie wod-kan, to tak samo miałeś czas i energię na pójście do pracy. Zarobiłbyś i dla dzieci i na hydraulika. 
    Kiedyś próbowaliśmy "uciec do przodu", tak jak piszesz mniej więcej.
    Sama frustracja :( poki co sie na to raczej nie zdecyduueny wiecej. zresztą, wiesz na pewno, jakie podatki są w Polsce, ile ludzie spędzają dupogodzin w pracy i jak słabi są niektórzy menedżerowie - póki ktoś nie ma dwóch lewych rąk i nie jest programistą, zasadniczo zwykle opłaca się zrobić samemu.

    Mnie pociesza, co pisze Pioszo, Eleonora i inni ze starszymi dziećmi od moich. Oraz Aszna :) 

    Masz jedno dziecko na razie, małe
    Po cóż się zzymac, że ktoś się dzieli faktycznym doświadczeniem, tym, co faktycznie się udało. A kolegów zostaw poza forum, to jest może tylko podobna sytuacja.


  • AyEm powiedział(a):
    Pioszo54 powiedział(a):
    AyEm powiedział(a):
    Aszna powiedział(a):
    @AyEm coś coraz bardziej agresywny jesteś, aż przykro się czyta. Weź może jednak pod uwagę, że @Pioszo54 ma już czwórkę dorosłych dzieci. Nie mogę wypowiadać się oczywiście za swoich młodszych braci, ale w moim odczuciu niczego istotnego nam nigdy nie brakowało. A mieliśmy bardzo dużo fantastycznego, spokojnego czasu z rodzicami, który jak sądzę wpłynął bardzo dobrze na nasz ogólny rozwój. Jako dorośli ludzie wszyscy jesteśmy dobrze wykształceni, mamy dobrą relację z rodzicami i między sobą i - jak sądzę - całkiem nieźle radzimy sobie w życiu. 
    Nie mówię, że to jedyny słuszny model wychowania, ale u nas się sprawdził, po prostu.
    Nie jestem agresywny. Nie wiem jak to wyglądało u @Pioszo54. Może tak nie było, ale mam kolegę, który właśnie przedstawia podobne myślenie. Ledwo wiąże koniec z końcem, ale nie pójdzie dorobić, bo "spędza czas z rodziną". Podczas gdy ten czas z rodziną to jest jego majstrowanie w garażu, robienie konserw, itd., a dzieciaki i tak biegają samopas. To jakie to jest zajmowanie się. On po prostu jest w domu w tym samym czasie, co dzieci i tyle. To jest kryzys męskości. Na szczęście jego żona już ma powoli tego dosyć i go pogoniła ostatnio na jeżdżenie kilku godzin w tygodniu Uberem. 
    tak, u mnie też tak to wyglądało

    i rezultaty są, powiedziałbym, zadziwiające

    oboje z żoną jesteśmy dość zdolni, oczytani ponadprzeciętnie 
    i oboje zostaliśmy wychowani w domach, gdzie nikt się specjalnie dziećmi nie zajmował, rodzice pracowali;

    i porównywałem stopień oczytania i wiedzy dzieci z własnym w ich wieku - zawsze byli co najmniej 3 lata do przodu

    (nie mówiąc o dziedzinach, w których są uzdolnieni, tutaj różnice są duużo, na ich korzyść,  większe)
    Według mojej definicji to, że jesteś w domu w tym samym czasie, kiedy dzieci to nie jest spędzanie z nimi czasu. Spędzanie czasu z dzieckiem to jest 100% oddelegowanie dla niego. Jak się zajmuje córką to nawet nie robię sobie nic do picia, żeby się nie odciągać od klejenia z plasteliny czy puzzli. To, że jesteś w domu i kleisz rury albo panele, a dzieciaki biegają gdzieś obok to nie jest spędzanie z nimi czasu według mnie. 
    liczą się wyniki :)
    Podziękowali 1Skatarzyna
  • dziecko cały czas, bez przerwy, żyje swoim życiem - gdy coś od nas chce, daje znać
    i wtedy dobrze, gdy jesteśmy na podorędziu i możemy dziecku pomóc, w jego życiu, w jego zabawie, w jego potrzebach
  • @AyEm Mi się ogolnie wydaje, że skoro @Pioszo54 wyszło z wychowaniem dzieci, to ze jego sposoby nie są złe. Co nie znaczy, ze twoje są gorsze czy czyjekolwiek. Moja ciotka z wujkiem maja świetne relacje z dziećmi, a oboje pracowali i pracują. 
  • Ale ogarnianie ogrodu czy gotowanie to akurat bardzo rozwojowe jest. 

    I więzi tworzące.

    Podziękowali 2Skatarzyna Ata
  • nigdy nie byłem "animatorem" czasu dzieci, zawsze robiły, co chciały, jeśli robiły coś ze mną (np. nauka czytania czy słuchanie, jak im czytamy), to tylko wtedy, gdy je to ciekawiło, ani chwili dłużej
  • edytowano październik 2022
    ale, ale, były też czynności, do których je zmuszałem, choć początkowo, uczestnicząc w nich - sprzątanie zabawek, później zmywanie, czego nie lubiły, więc jak tylko pojawiła się możliwość, kupiłem zmywarkę,
    czy np. robienie sobie placka na śniadanie

    tzn. przejście do samodzielnego wykonywania jakichś czynności, następowało płynnie, bez ekscesów :),
    no, zwykłe wdrażanie do obowiązków
    Podziękowali 1Klarcia
  • @AyEm

    Brzmisz, jak człowiek, który wiele znajduje problemów w życiu dawnym i obecnym.

    Mam wrażenie, że masz je w sobie, projektujesz na świat, brak Ci dystansu i pogody ducha.

    Wrażenie - oczywiście - buduje się na tej internetowej projekcji, z jaką mam do czynienia.



    Ja akurat mam takie wspomnienie z wczesnej młodości, że pomagałam w kuchni mamie często i dobrze to wspominam. Więcej: chętnie to wspominam, bo mam wtedy iluzję przebywania ze Zmarłą.


    Ale pewne rzeczy są nieprzekazywalne.

    Bądź zdrów.
  • edytowano październik 2022
    AyEm powiedział(a):
    A wyszedłeś kiedyś z nimi na plac zabaw na cały dzień? Pojechałeś do cyrku czy wesołego miasteczka, do kina?
    chyba nie
  • AyEm powiedział(a):
    Pioszo54 powiedział(a):
    AyEm powiedział(a):
    A wyszedłeś kiedyś z nimi na plac zabaw na cały dzień? Pojechałeś do cyrku czy wesołego miasteczka, do kina?
    chyba nie
    To nigdy tak naprawdę nie spędzałeś z nimi czasu, więc brak zaangażowania w pracę zawodową jednak był przejawem lenistwa. Sorry, ale twierdzisz, że zrezygnowałeś z kariery po to, żeby spędzać czas z dziećmi i mając ich czwórkę nie pojechałeś nawet do głupiego kina na film, który by one wybrały. To jest cholernie niespójne. 
    tak Ci się wydaje, bo patrzysz przez swój obraz rodzicielstwa

    jak napisałem, to działa i bardzo dobrze działa, przynajmniej zadziałało na moich dzieciach, chociaż patrząc przez pryzmat lektur o wychowaniu, np. Korczaka czy Kępińskiego, który też ma tu zastosowanie, są to doświadczenia uniwersalne
    Podziękowali 1Aszna
  • I ze skrajności w skrajność.
     Z Tobą rodzice się nie bawili, więc uważasz zabawę za jedyny dobrze spędzony z dzieckiem czas. A może córka wolałaby być z Tobą też wtedy gdy coś naprawiasz, gotujesz. Nie tylko bawić się razem, ale Ci pomagać. 

    Podziękowali 2Pioszo54 Klarcia
  • podstawową sprawą w wychowaniu, jest zapewnienie malutkiemu dziecku poczucia bezpieczeństwa, bo jest całkowicie zdane na rodziców - więc noszenie na zawołanie, nie zostawianie samego,
    dziecko, którego potrzeby są w tym zakresie zaspokojone, może poświęcić czas na poznawanie świata i usamodzielnianie się
    dalej ta potrzeba bezpieczeństwa się zmniejsza, a rosną potrzeby poznawcze, więc noszenie dalej jest na 1 miejscu, ale czasami woli zejść na podłogę i bawić się np. klockami, itd.,
    potem przychodzi czas na czytanie książek i naukę czytania, a gdy to mamy za sobą, ok. 5-7 roku życia, to dalej wystarcz podsuwać ciekawe książki, czy coś z internetu, 
    i edukację mamy załatwioną;
    chwalić, jak coś się udaje i lubi robić
    i to właściwie wszystko
  • A u nas, trochę tak, trochę tak.
    Ja jestem w domu z dziećmi. Na szczęście nigdy nie musiałam się z nimi bawić. Starsze córki dzieli tylko rok. Bawiły się razem. Ta najstarsza, która teraz pracuje jako animatorka, miała takie zapędy już jako przedszkolak. Ale zawsze byłam, by przytulić, pogadać, co tam trzeba.
    No dobra, ostatnio ciągle muszę pić i jeść niewidzialne potrawy :)
    Był czas, że mąż pracował bardzo dużo. Wtedy powodziło nam się dobrze finansowo.
    Dla rodziny to nie było najlepsze.
     Teraz mamy skromniej, ale zdecydowanie lepiej. Dziś mąż jest w domu. Jutro w biurze. 
    Kawał dobrej roboty dziś z synem zrobił. 

    Z innej strony, lubię patrzeć na męża jak coś sam w domu robi.
    Na starość rozbudowuje warsztat w garażu. Umie to i owo. :)
    Synowie też. 
    Czasem mąż mówi zupełnie serio, że wolałby być stolarzem niż prawnikiem.
    Jest jak jest. Dziś dzień pracy fizycznej, jutro główkowania. 
    I chociaż nasze bycie z dziećmi to głównie bycie obok, to kino czy teatr też się zdarza. 
    Dziś rano najstarsza córka przypomniała, że dawno nigdzie we dwie nie byłyśmy. 
    Trzeba to zmienić. 
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.