To najlepsze na świecie pierniczki wg przepisu mojej teściowej. Wklejam - bo szkoda, żeby się przepis zmarnował.
0,5 kg mąki
20 dkg cukru pudru
karmel z 5 dkg cukru
10 dkg masła
3 dużę łyżki miodu
1 dkg sody oczyszczonej
2 jajka
+ przyprawy - warto samemu zmielić zamiast kupować gotowe (do piernika). Dla dzieci to frajda.:bigsmile:
2 płaskie łyżeczki goździków
0,5 gałki muszkatułowej
1 duży cukier waniliowy
2 łyżki kakao
3-4 łyżeczki cynamonu
ziele angielskie
kolendra
pieprz ziołowy
anyż
(4 ostatnie niekoniecznie)
zrobić karmel, dodać miód - ostudzić
utrzeć masło z jajkami i cukrem, dodać karmel i przyprawy
na końcu dodać mąkę z sodą
zagnieść jak ciasto na pierogi
odstawić (najlepiej w folii żeby nie wyschło)
wałkować na grubość 0,5 cm - wykrawać pierniczki
piec 10 min w 220
na ciasteczkach układamy orzechy i migdały (przed pieczeniem). Po pieczeniu polukrować.
Pieczemy je w Mikołaja i przechowujemy szczelnie zamknięte.
Są pyszne. :peace:
Komentarz
Tylko teraz powiedzcie, czy je upiec tuż przed świętami, ozdobić i od razu wieszać, czy lepiej wcześniej i poczekać aż zmiękną?
I jeszcze jedno.
Czy jak powiszą na choince do 2 II (czysta teoria, bo jak będą dobre, to do lutego nie dotrwają ) to będą jeszcze jadalne, czy już tylko jako ozdoba?
To ja wkleję jeszcze przepis na moje pierniczki, szfecki. Nazywam je pierniczkami Pettsona (i Findusa). Ciasto teoretycznie powinno leżakować 4 tygodnie, ale trzy, a nawet dwa, w zupełności wystarczą. Trzeba upiec na parę dni przed świętami. Miękną szybciej, jeśli do słoja czy puszki dorzuci się skórkę jabłka.
1 kg mąki
1/2 litra miodu
2 szklanki cukru
1 kostka smalcu
1/2 szklanki mleka
3 płaskie łyżeczki sody oczyszczonej
3 jajka
szczypta soli
1 torebka gotowej przyprawy do pierników, ale to nie wystarczy, do tego osobno:
imbir
cynamon
gałka muszkatałowa
kardamon (czasem trudno kupić, więc można opuścić)
mielone goździki
W dużym rondlu na małym ogniu rozpuszczamy miód, smalec i cukier na jednolitą
masę i czekamy.
Kiedy ostygnie dodajemy mieszając i ugniatając rękami mąkę, jajka, sodę
rozpuszczoną w chłodnym mleku, szczyptę soli oraz
przyprawy - do gotowej mieszanki dodajemy oryginalnych przypraw, tak by
wszystkich było pół szklanki.
Zagniatamy na jednolitą masę, odklejamy ręce, po czym
miskę okrywamy ręcznikiem i folią, ale nie
całkiem szczelnie i stawiamy w chłodnym miejscu (balkon, lodówka) na 4-5
tygodni.
Wyjmujemy, wałkujemy itd, piecze się 10-15 minut w 180 stopniach.
Są genialne, a surowe ciasto ma się ochotę wyżerać, właśnie jak Findus.
Przepis znalazłam w necie, autorka - Silje.amj.
czuję się trochę zainspirowana :D:D
Nie doczekały. Przyjechaliśmy my i dzieci pożarły w pół godziny całe kilogramowe pudełko.
To rekomendacja była, jakby co.
Nie da się ich uratować - ale o to przecież chodzi:bigsmile:
Czy ktoś z Was robi może moczkę? Od wielu lat nie zgadzamy się z Reakcjonistą co do jej składnika podstawowego. On robi na kompocie śliwkowym i wlewa do niej zasmażkę. :fierce: a ja na agrestowym:jumping: Walka jest zaciekła, bo chodzi o pokazanie dzieciom, która jest ta prawdziwa. Reakcjonista ucieka się nawet do przekupstwa, by przeciągnąć dzieci na swą stronę.No i czy ktoś z was jeszcze robi trzy zupy?:crazy::crazy::crazy:
A o moczce nawet nie słyszałam.:shamed:
Kupujesz w piekarni piernik, rozpuszczasz go, przecierasz przez sito i gotujesz na małym ogniu + bakalie (posiekane orzechy,migdały, rodzynki, figi, suszone śliwki, figi itp - to, co lubisz w dużych ilościach)dodajesz kompot , trochę soku z cytryny czy pomarańczy, cynamon - cały czas trzeba mieszać. My lubimy, gdy jest gęsta. Ja lubię słodko kwaśną a R. obrzydliwie słodką. Robimy tego dużo - całe święta stoi na balkonie. Jemy na zimno - to taki śląski świąteczny deser (choć podobny przepis znalazłam w kuchni francuskiej).
Problem w tym, że jest jej tyle wersji, ile ludzi.
Niektórzy dodają wywar z warzyw:fierce:
Inni - piwo:fierce:
jeszce inni rybę:fierce::fierce:
Jedni jedzą na ciepło, drudzy na zimno.:swingin:
Monira, hmm, nie pomogę, bo u nas się robi na mieszance kompotu wiśniowego i agrestowego, z dodatkiem suszonych śliwek i gorzkiej czekolady, i oczywiście rodzynek, orzechów i migdałów.
1:0 dla mnie
Tradycja przechodzi z ojca na syna. I to mi się podoba.:bigsmile:
Reakcjonista napisze, bom ja niegodna. Do tej zupy trzeba dorosnąć - kiedyś nie lubiłam, teraz uwielbiam.
@Marcelina jak ty mogłaś wyjść za Gorola?
Robi się ją tak:
1. Goujemy do miękkości jarzyny: 1/2kg pietruszki, 3 pory, seler, 5 pasternaków, 3/4 kg cebuli. Przecieramy warzywa i łączymy z wywarem.
2. Gotujemy DŁUGO 1/2 kg konopia (ziarna) - dobrze już na noc zamoczyć
3. Za pomocą tłuczka wygniatamy "miąższ" z konopii i łączymy z wywarem z nich.
4. Łączymy oba wywary.
5. 1l ZIMNEGO mleka + 15 łyżek mąki - dodajemy do gotującej się zupy.
6. 2 l GORĄCEGO mleka wlewamy na końcu do całości
7. Dodajemy kostkę masła, 1/2 łyżki pieprzu, 1/2 łyżki cynamonu.
Razem: ok. 12 litrów.
Podajemy z kaszą gryczaną - najlepiej nie paloną, doprawiamy solą (na bieżąco - bo zupa się zwarzy) i/lub cukrem. Przechowywać w chłodnym miejscu.
Zupa ma smak zupełnie niepowtarzalny - przynajmniej mi, który pamiętam ją z dzieciństwa, niezmiennie kojarzący się ze świętami.
POLECAM GORĄCO!!!
:crazy:
:confused:
a kiedy inne potrawy? muszę potrenować przecież wcześniej