Mnie też płytka życie=Nowennę ratuje, gdy jestem w domu - robię w kuchni i odmawiam - i liczyć Zdrowaś nie muszę Chociaz chwilami mam wrażenie, ze takie odmawianie za mało pracy kosztuje
Proszę o wsparcie - jakiś egzorcyzm, albo co. Jest źle, drugi dzień z rzędu większość nie odmówiona, tzn.teraz nadrobiłam, ale zastanawiam sie, po co to? Może powinnam była wybrać inną intencję, na tej widocznie mi nie zależy za bardzo
Nie mam do siebie siły, ale to to akurat normalka:sad:
Bardzo proszę, z góry dziękuję i wychodzę z forum, bo mam w pracy mini-sajgon:ia::ia::ia:
W wieku 48 lat podjął decyzję o wyjeździe na misje. Prośba, którą 23 października 1897 roku skierował do generała zakonu jezuitów, o. Ludwika Martina, świadczy o tym, że była ona głęboko przemyślana:
Rozpalony pragnieniem leczenia trędowatych, proszę usilnie Najprzewielebniejszego Ojca Generała o łaskawe wysłanie mnie do jakiegoś domu misyjnego, gdzie mógłbym służyć tym najbiedniejszym ludziom, dopóki będzie się to Bogu podobało. Wiem bardzo dobrze, co to jest trąd i na co muszę być przygotowany; to wszystko jednak mnie nie odstrasza, przeciwnie, pociąga, ponieważ dzięki takiej służbie łatwiej będę mógł wynagrodzić za swoje grzechy.
Udał się na Madagaskar, tam oddał wszystkie swoje siły, zdolności i serce opuszczonym, chorym, głodnym, wyrzuconym poza nawias społeczeństwa; szczególnie dużo uczynił dla trędowatych. Zamieszkał wśród nich na stałe, by opiekować się nimi dniem i nocą. Stworzył pionierskie dzieło, które uczyniło go prekursorem współczesnej opieki nad trędowatymi. Z ofiar zebranych głównie wśród rodaków w kraju (w Galicji) i na emigracji wybudował w 1911 r. Maranie szpital dla 150 chorych, by zapewnić im leczenie i przywracać nadzieję. W głównym ołtarzu szpitalnej kaplicy znajduje się sprowadzona przez o. Beyzyma kopia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Do dzisiaj chorzy Malgasze otaczają Maryję z Jasnej Góry wielką czcią. Szpital bowiem istnieje do dziś.
Wyczerpany pracą ponad siły, o. Beyzym zmarł 2 października 1912 roku, otoczony nimbem bohaterstwa i świętości. Śmierć nie pozwoliła mu zrealizować innego cichego pragnienia - wyjazdu na Sachalin do pracy misyjnej wśród katorżników.
Jego beatyfikacji dokonał podczas swej ostatniej pielgrzymki do Polski Jan Paweł II. Na krakowskich Błoniach 18 sierpnia 2002 r. mówił on m.in.:
Pragnienie niesienia miłosierdzia najbardziej potrzebującym zaprowadziło błogosławionego Jana Beyzyma - jezuitę, wielkiego misjonarza - na daleki Madagaskar, gdzie z miłości do Chrystusa poświęcił swoje życie trędowatym. Przez swoje czyny miłosierdzia wobec ludzi opuszczonych i wzgardzonych dawał niezwykłe świadectwo Ewangelii. Najwcześniej odczytał je Kraków, a potem cały kraj i emigracja. Zbierano fundusze na budowę na Madagaskarze szpitala pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej, który istnieje do dziś. Jednym z promotorów tej pomocy był św. Brat Albert.
Dobroczynna działalność błogosławionego Jana Beyzyma była wpisana w jego podstawową misję: niesienie Ewangelii tym, którzy jej nie znają. Oto największy dar: dar miłosierdzia - prowadzić ludzi do Chrystusa, pozwolić im poznać i zakosztować Jego miłości. Proszę was zatem, módlcie się, aby w Kościele w Polsce rodziły się coraz liczniejsze powołania misyjne. W duchu miłosierdzia nieustannie wspierajcie misjonarzy pomocą i modlitwą.
Zatem bł. Janie Beyzymie - wstawiaj się za nami, biednymi i słabymi pompejanami!
W środę, 12.10, wspomnienie bł. Jana Beyzyma, kapłana, jezuity. O godz. 18.00 zapraszamy na modlitwę różańcową w intencji osób konsekrowanych. Uroczysta Eucharystia zostanie odprawiona o godz. 19.00. Zapraszamy na nią wszystkich czcicieli bł. Jana Beyzyma. Po każdej Mszy św. zapraszamy do ucałowania relikwii â?žPosługacza Trędowatychâ?.
co tak cichutku tutaj?
Miałam wczoraj szalony dzień, przez co mam małą zaległość, ale dziś czeka mnie dużo chodzenia, więc mam nadzieję, że nadrobię. I jeszcze po tego GN nie dotarłam
Basja, dziękuję, kochana jesteś.
Ale nie kłopocz się-ja mam przez ulicę do sklepu,tylko jakoś nie dotarłam tam jeszcze. Dziś pójdę, bo mi wykupią:cool:
13 X - Błogosławiony Honorat Koźmiński
36. dzień NP, 9. dzień I nowenny dziękczynnej :bigsmile:
Będąc w gimnazjum zaniechał praktyk religijnych, a w czasie studiów zupełnie stracił wiarę.
W IV 1846 r. został aresztowany pod zarzutem udziału w spisku i osadzony w X pawilonie Cytadeli Warszawskiej. Wówczas ciężko zachorował; powracając do zdrowia, przemyślał dokładnie swoje życie i nawrócił się.
Wstąpił do klasztoru kapucynów. Zasłynął w Warszawie jako znakomity rekolekcjonista. Wiele godzin spędzał w konfesjonale. Praktykował surowe umartwienia, sporo czasu spędzał na modlitwie. Swoją głęboką religijnością i troską o człowieka zjednywał wielu ludzi dla Chrystusa.
W 1861 roku, po kasacie zakonów przez władze carskie, o. Honorat tworzył grupy tercjarek. Około 1889 r. zwrócił się do Stolicy Świętej o zatwierdzenie zgromadzeń bezhabitowych i uzyskał aprobatę. Dzięki temu powstało 26 stowarzyszeń tercjarskich, z których na przestrzeni lat uformowało się 16 zgromadzeń zakonnych. Ojciec Honorat stał się odnowicielem życia zakonnego i twórcą jego nowej formy zbliżonej do dzisiejszych instytutów świeckich. Kierował tymi wspólnotami przez konfesjonał i korespondencję, ponieważ rząd carski nie pozwoliłby na formowanie się nowych zakonów, zaś w roku 1864 skasował zakon kapucynów.
Do dziś istnieją trzy zgromadzenia habitowe: felicjanki - powołane we współpracy z bł. Marią Angelą Zofią Truszkowską (wspominaną 10 X), serafitki [ :bt:] i kapucynki.
Pozbawiony słuchu i cierpiący fizycznie resztę lat spędził na modlitwie i kontemplacji. Wyczerpany pracą apostolską, zmarł w opinii świętości w 1916 r., a 16 października 1988 r. został beatyfikowany.
Ja mam z wczoraj 2 zaległe, ale spokojnie nadrobię.
Mąż się źle czuje, zaraziłam go moją grypą, na szczęście może posiedzieć w domu, biedaczek.
A wczoraj przy odmawianiu skończyły mi się Felkowe ciuszki do prasowania.
Świetnie się odmawia i prasuje na raz.
Małgosia32 prosi o pomoc. Ma całe dzisiejsze do zrobienia. Ja mogę wziąć jej radosne. Ktoś chętny do pomocy?
Dajcie znać, bo muszę jej dać znać sms-em, bo ma problemy z internetem.
Kiedy Małgorzata miała zaledwie 4 lata, złożyła ślub dozgonnej czystości. Jej ojciec zmarł, gdy Małgorzata miała 8 lat. Oddana na wychowanie do apodyktycznego wuja i gderliwych ciotek, wiele od nich wycierpiała. Zapadła wtedy na ciężką chorobę, trwającą cztery lata. Dziecko dojrzało w niej duchowo. Nie pociągał jej świat, czuła za to wielki głód Boga. Pragnęła też gorąco poświęcić się służbie Bożej. Musiała jednak pomagać w domu swoich opiekunów. Marzenie jej spełniło się dopiero, kiedy miała 24 lata. Wstąpiła wtedy do Sióstr Nawiedzenia (wizytek) w Paray-le-Monial.
Małgorzata była mistyczką - od 21 grudnia 1674 r. przez ponad półtora roku Pan Jezus w wielu objawieniach przedstawiał jej swe Serce, kochające ludzi i spragnione ich miłości. Chrystus żądał od Małgorzaty, by często przystępowała do Komunii świętej, jak tylko pozwoli jej na to posłuszeństwo, a przede wszystkim tego, by przyjmowała Go w Komunii świętej w pierwsze piątki miesiąca, a w każdą noc z czwartku na pierwszy piątek, by uczestniczyła w Jego konaniu śmiertelnym w Ogrójcu między godziną 23 a 24: "Upadniesz na twarz i spędzisz ze Mną jedną godzinę. Będziesz wzywała miłosierdzia Bożego dla uproszenia przebaczenia grzesznikom i będziesz się starała osłodzić mi choć trochę gorycz, jakiej doznałem".
Małgorzata zmarła 17 października 1690 r. po 43 latach życia, w tym 18 latach profesji. Beatyfikował ją Pius IX (1864), kanonizował Benedykt XV (1920). Kult Najświętszego Serca Pana Jezusa został uznany oficjalnie w 1765 r. przez Klemensa XIII.
Pewnie są znane, ale dla przypomnienia i ku pokrzepieniu:
Obietnice Jezusa Chrystusa dane za pośrednictwem św. Małgorzaty Marii Alacoque:
"Tym, którzy czcić będą Moje Serce Najświętsze:
Dam im wszystkie łaski potrzebne w ich stanie.
Zgoda i pokój będą panowały w ich rodzinach.
Będę sam ich pociechą we wszystkich smutkach i utrapieniach życia.
Będę ich ucieczką najbezpieczniejszą w życiu, a szczególnie w godzinę śmierci.
Błogosławić będę wszystkim ich zamiarom i sprawom.
Grzesznicy znajdą w Mym Sercu źródło i całe morze niewyczerpanego nigdy miłosierdzia.
Dusze oziębłe staną się gorliwymi.
Dusze gorliwe szybko dostąpią wielkiej doskonałości.
Zleję obfite błogosławieństwo na te domy, w których obraz Serca Mego Boskiego będzie zawieszony i czczony.
Kapłanom dam moc zmiękczania serc najzatwardzialszych.
Imiona osób, które rozpowszechniać będą nabożeństwo do Mego Boskiego Serca, będą w nim zapisane i na zawsze w nim pozostaną.
Przystępującym przez 9 z rzędu pierwszych piątków miesiąca do Komunii Świętej dam łaskę pokuty ostatecznej, że nie umrą w stanie niełaski ani bez sakramentów świętych, a to Serce Moje stanie się dla nich ucieczką w godzinę śmierci."
Obietnica dla rodziny osobiście poświęconej Bożemu Sercu:
"Boskie Serce wynagrodzi nie tylko im (duszom Jemu poświęconym) osobiście, lecz także ich najbliższym (krewnym), na których Ono spogląda okiem Miłosierdzia, by im przyjść z pomocą we wszystkich ich potrzebach, byle oni zwracali się do Niego z ufnością".
Komentarz
Nie mam do siebie siły, ale to to akurat normalka:sad:
Bardzo proszę, z góry dziękuję i wychodzę z forum, bo mam w pracy mini-sajgon:ia::ia::ia:
+++
W wieku 48 lat podjął decyzję o wyjeździe na misje. Prośba, którą 23 października 1897 roku skierował do generała zakonu jezuitów, o. Ludwika Martina, świadczy o tym, że była ona głęboko przemyślana:
Rozpalony pragnieniem leczenia trędowatych, proszę usilnie Najprzewielebniejszego Ojca Generała o łaskawe wysłanie mnie do jakiegoś domu misyjnego, gdzie mógłbym służyć tym najbiedniejszym ludziom, dopóki będzie się to Bogu podobało. Wiem bardzo dobrze, co to jest trąd i na co muszę być przygotowany; to wszystko jednak mnie nie odstrasza, przeciwnie, pociąga, ponieważ dzięki takiej służbie łatwiej będę mógł wynagrodzić za swoje grzechy.
Udał się na Madagaskar, tam oddał wszystkie swoje siły, zdolności i serce opuszczonym, chorym, głodnym, wyrzuconym poza nawias społeczeństwa; szczególnie dużo uczynił dla trędowatych. Zamieszkał wśród nich na stałe, by opiekować się nimi dniem i nocą. Stworzył pionierskie dzieło, które uczyniło go prekursorem współczesnej opieki nad trędowatymi. Z ofiar zebranych głównie wśród rodaków w kraju (w Galicji) i na emigracji wybudował w 1911 r. Maranie szpital dla 150 chorych, by zapewnić im leczenie i przywracać nadzieję. W głównym ołtarzu szpitalnej kaplicy znajduje się sprowadzona przez o. Beyzyma kopia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Do dzisiaj chorzy Malgasze otaczają Maryję z Jasnej Góry wielką czcią. Szpital bowiem istnieje do dziś.
Wyczerpany pracą ponad siły, o. Beyzym zmarł 2 października 1912 roku, otoczony nimbem bohaterstwa i świętości. Śmierć nie pozwoliła mu zrealizować innego cichego pragnienia - wyjazdu na Sachalin do pracy misyjnej wśród katorżników.
Jego beatyfikacji dokonał podczas swej ostatniej pielgrzymki do Polski Jan Paweł II. Na krakowskich Błoniach 18 sierpnia 2002 r. mówił on m.in.:
Pragnienie niesienia miłosierdzia najbardziej potrzebującym zaprowadziło błogosławionego Jana Beyzyma - jezuitę, wielkiego misjonarza - na daleki Madagaskar, gdzie z miłości do Chrystusa poświęcił swoje życie trędowatym. Przez swoje czyny miłosierdzia wobec ludzi opuszczonych i wzgardzonych dawał niezwykłe świadectwo Ewangelii. Najwcześniej odczytał je Kraków, a potem cały kraj i emigracja. Zbierano fundusze na budowę na Madagaskarze szpitala pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej, który istnieje do dziś. Jednym z promotorów tej pomocy był św. Brat Albert.
Dobroczynna działalność błogosławionego Jana Beyzyma była wpisana w jego podstawową misję: niesienie Ewangelii tym, którzy jej nie znają. Oto największy dar: dar miłosierdzia - prowadzić ludzi do Chrystusa, pozwolić im poznać i zakosztować Jego miłości. Proszę was zatem, módlcie się, aby w Kościele w Polsce rodziły się coraz liczniejsze powołania misyjne. W duchu miłosierdzia nieustannie wspierajcie misjonarzy pomocą i modlitwą.
Zatem bł. Janie Beyzymie - wstawiaj się za nami, biednymi i słabymi pompejanami!
ogłoszenia parafialne
Może i wody więcej dadzą?
Miałam wczoraj szalony dzień, przez co mam małą zaległość, ale dziś czeka mnie dużo chodzenia, więc mam nadzieję, że nadrobię. I jeszcze po tego GN nie dotarłam
Sprawdzam łączność.
To ja tez lecę!
Ale nie kłopocz się-ja mam przez ulicę do sklepu,tylko jakoś nie dotarłam tam jeszcze. Dziś pójdę, bo mi wykupią:cool:
36. dzień NP, 9. dzień I nowenny dziękczynnej :bigsmile:
Będąc w gimnazjum zaniechał praktyk religijnych, a w czasie studiów zupełnie stracił wiarę.
W IV 1846 r. został aresztowany pod zarzutem udziału w spisku i osadzony w X pawilonie Cytadeli Warszawskiej. Wówczas ciężko zachorował; powracając do zdrowia, przemyślał dokładnie swoje życie i nawrócił się.
Wstąpił do klasztoru kapucynów. Zasłynął w Warszawie jako znakomity rekolekcjonista. Wiele godzin spędzał w konfesjonale. Praktykował surowe umartwienia, sporo czasu spędzał na modlitwie. Swoją głęboką religijnością i troską o człowieka zjednywał wielu ludzi dla Chrystusa.
W 1861 roku, po kasacie zakonów przez władze carskie, o. Honorat tworzył grupy tercjarek. Około 1889 r. zwrócił się do Stolicy Świętej o zatwierdzenie zgromadzeń bezhabitowych i uzyskał aprobatę. Dzięki temu powstało 26 stowarzyszeń tercjarskich, z których na przestrzeni lat uformowało się 16 zgromadzeń zakonnych. Ojciec Honorat stał się odnowicielem życia zakonnego i twórcą jego nowej formy zbliżonej do dzisiejszych instytutów świeckich. Kierował tymi wspólnotami przez konfesjonał i korespondencję, ponieważ rząd carski nie pozwoliłby na formowanie się nowych zakonów, zaś w roku 1864 skasował zakon kapucynów.
Do dziś istnieją trzy zgromadzenia habitowe: felicjanki - powołane we współpracy z bł. Marią Angelą Zofią Truszkowską (wspominaną 10 X), serafitki [ :bt:] i kapucynki.
Pozbawiony słuchu i cierpiący fizycznie resztę lat spędził na modlitwie i kontemplacji. Wyczerpany pracą apostolską, zmarł w opinii świętości w 1916 r., a 16 października 1988 r. został beatyfikowany.
Mąż się źle czuje, zaraziłam go moją grypą, na szczęście może posiedzieć w domu, biedaczek.
A wczoraj przy odmawianiu skończyły mi się Felkowe ciuszki do prasowania.
Świetnie się odmawia i prasuje na raz.
Dajcie znać, bo muszę jej dać znać sms-em, bo ma problemy z internetem.
dopiero dwie dziesiątki za mną
nie daję dzis rady, ciężki dzień
P.S. Mam nadzieję że tak można?
oddam wieczorem
Kiedy Małgorzata miała zaledwie 4 lata, złożyła ślub dozgonnej czystości. Jej ojciec zmarł, gdy Małgorzata miała 8 lat. Oddana na wychowanie do apodyktycznego wuja i gderliwych ciotek, wiele od nich wycierpiała. Zapadła wtedy na ciężką chorobę, trwającą cztery lata. Dziecko dojrzało w niej duchowo. Nie pociągał jej świat, czuła za to wielki głód Boga. Pragnęła też gorąco poświęcić się służbie Bożej. Musiała jednak pomagać w domu swoich opiekunów. Marzenie jej spełniło się dopiero, kiedy miała 24 lata. Wstąpiła wtedy do Sióstr Nawiedzenia (wizytek) w Paray-le-Monial.
Małgorzata była mistyczką - od 21 grudnia 1674 r. przez ponad półtora roku Pan Jezus w wielu objawieniach przedstawiał jej swe Serce, kochające ludzi i spragnione ich miłości. Chrystus żądał od Małgorzaty, by często przystępowała do Komunii świętej, jak tylko pozwoli jej na to posłuszeństwo, a przede wszystkim tego, by przyjmowała Go w Komunii świętej w pierwsze piątki miesiąca, a w każdą noc z czwartku na pierwszy piątek, by uczestniczyła w Jego konaniu śmiertelnym w Ogrójcu między godziną 23 a 24: "Upadniesz na twarz i spędzisz ze Mną jedną godzinę. Będziesz wzywała miłosierdzia Bożego dla uproszenia przebaczenia grzesznikom i będziesz się starała osłodzić mi choć trochę gorycz, jakiej doznałem".
Małgorzata zmarła 17 października 1690 r. po 43 latach życia, w tym 18 latach profesji. Beatyfikował ją Pius IX (1864), kanonizował Benedykt XV (1920). Kult Najświętszego Serca Pana Jezusa został uznany oficjalnie w 1765 r. przez Klemensa XIII.
Obietnice Jezusa Chrystusa dane za pośrednictwem św. Małgorzaty Marii Alacoque:
"Tym, którzy czcić będą Moje Serce Najświętsze:
Dam im wszystkie łaski potrzebne w ich stanie.
Zgoda i pokój będą panowały w ich rodzinach.
Będę sam ich pociechą we wszystkich smutkach i utrapieniach życia.
Będę ich ucieczką najbezpieczniejszą w życiu, a szczególnie w godzinę śmierci.
Błogosławić będę wszystkim ich zamiarom i sprawom.
Grzesznicy znajdą w Mym Sercu źródło i całe morze niewyczerpanego nigdy miłosierdzia.
Dusze oziębłe staną się gorliwymi.
Dusze gorliwe szybko dostąpią wielkiej doskonałości.
Zleję obfite błogosławieństwo na te domy, w których obraz Serca Mego Boskiego będzie zawieszony i czczony.
Kapłanom dam moc zmiękczania serc najzatwardzialszych.
Imiona osób, które rozpowszechniać będą nabożeństwo do Mego Boskiego Serca, będą w nim zapisane i na zawsze w nim pozostaną.
Przystępującym przez 9 z rzędu pierwszych piątków miesiąca do Komunii Świętej dam łaskę pokuty ostatecznej, że nie umrą w stanie niełaski ani bez sakramentów świętych, a to Serce Moje stanie się dla nich ucieczką w godzinę śmierci."
Obietnica dla rodziny osobiście poświęconej Bożemu Sercu:
"Boskie Serce wynagrodzi nie tylko im (duszom Jemu poświęconym) osobiście, lecz także ich najbliższym (krewnym), na których Ono spogląda okiem Miłosierdzia, by im przyjść z pomocą we wszystkich ich potrzebach, byle oni zwracali się do Niego z ufnością".
Serce Jezusa, dobroci i miłości pełne....zmiłuj się nad nami.