17 października
Święty Ignacy Antiocheński, biskup i męczennik
Legenda głosi, że Ignacy był tym szczęśliwym dzieckiem, które kiedyś Chrystus postawił przed uczniami swoimi i rzekł: "Zaprawdę powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży, jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje" (Mt 18, 1-4).
Był trzecim z kolei biskupem Antiochii (po św. Piotrze Apostole i św. Ewodiuszu). W czasie prześladowania za cesarza Trajana został uwięziony i skazany na śmierć. Wysłano go pod eskortą żołnierzy do Rzymu, aby tam rzucić na pożarcie dzikim zwierzętom w czasie organizowanych właśnie igrzysk.
W czasie podróży do Rzymu Ignacy zatrzymał się w Smyrnie, gdzie czekał na okręt. Korzystając z chwilowej przerwy, napisał 4 listy do gmin chrześcijańskich: w Efezie, Magnezji, w Trallach i w Rzymie. Wyszedł mu naprzeciw św. Polikarp z liczną delegacją, by uczcić w ten sposób bohatera.
W Troadzie Ignacy musiał ponownie przesiąść się na inny okręt. Skorzystał z okazji, by napisać listy do Filadelfii, Smyrny i do św. Polikarpa. Z Troady dojechano do Neapolu, miasta w Macedonii, a stąd Ignacy musiał podążać pieszo pod eskortą do Filippi, Salonik i Dyrrachium. Tam dopiero wszyscy wsiedli na statek i dojechali nim do portu włoskiego, Brindisi. Stąd znowu pieszo szli drogą lądową aż do Rzymu. Dla osiemdziesięcioletniego starca cała ta podróż była prawdziwą katorgą.
W swoich listach Ignacy wyraził żarliwość wiary oraz głęboki pokój serca wobec czekającego go męczeństwa. Listy te są ważnym dokumentem wiary pierwotnego Kościoła.
Św. Ignacy zginął śmiercią męczeńską na arenie w Rzymie.
Ignacy, pierwszy w literaturze chrześcijańskiej, przypisuje Kościołowi przymiotnik â?žkatolickiâ?, to znaczy â?žuniwersalnyâ?: â?žGdzie jest Jezus Chrystus â?? stwierdza on â?? tam jest Kościół katolickiâ? (Do Smyrnian, 8, 2).
Ja też się melduję, choć jestem na forum rzadko i tylko Was podczytuję - NP idzie jak po grudzie, nie wyrabiam z pracą, psychicznie się rozsypuję. Ech...
Wiecie co?
Może to nieskromnie zabrzmi, ale bardzo miło mi się zrobiło, że o mnie pamiętaliście i gdzieś tam byłam obecna wWaszych myślach :shamed:
Dziękuję Wam za wsparcie wtedy i to obecne, za poproszenie o pomoc św. Józefa, modlitwy i poświęcone myśli.
Dziekuje Wam, że mogę się tutaj wyżalić i podzielić swoimi smutkami.
Nadal jest mi ciężko i potrzebuję, właściwie nie wiem - modlitwy, ciepłego słowa, cudu...
Nowennę nadal odmawiam, chociaż nie ma już we mnie wiary w powodzenie "misji". Robię to właściwie, z powodu obietnicy złożonej Panu Bogu.
Ale nadal się czuję jak jakieś gorsze dziecko Boga i nie potrafię pozbyć się tego myślenia.
O dziwo nie mam jakiegoś żalu czy pretensji do Boga, że nie wysłuchał, że to, że tamto itd., tylko to smutne odczucie, że jestem tym mniej kochanym dzieckiem i właściwie nie powinnam o nic prosić, bo te mniej kochane dzieci zawsze są ignorowane i to naiwność nawet pomyśleć, że mogłaby być na mnie zwrócona uwaga.
Coś na zasadzie dziecka, ktoe z ufnością i beztrosko biegnie w ramiona rodzica, a spotyka nie otwarte ramiona, ale ścianę i odrzucenie.
Musze chyba na nowo wszysto to sobie przemyśleć i poukładać.
Znasz tę piosenkę "A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój"?
Nawet jeśli się zdaje, że Bóg nie słucha, na pewno nie jest tak, że Cię nie kocha. Być może to, o co prosisz jest teraz dla Ciebie niewłaściwe?
Owoce Nowenny na pewno przyjdą - być może nie takie jak myślałaś, ale pewna jestem, że Bóg obdaruje Cię hojnie za Twą wytrwałość i ukocha w swoim czasie.
A na razie ja przekazuję wirtualne przytulanki i jeszcze raz piszę: brakowało tu Ciebie :iq:
Letni Poranku, wybacz, że tak się odniosę do tego co napisałaś, ale czuję, że muszę....
Może to łaska, to trudne doświadczenie, to odczucie....może to wołanie Pana Boga o to, żebyś wyprostowała sobie w sercu i głowie Jego obraz.
Ja też jakiś czas temu w bardzo trudnym momencie odkryłam(choć zaprzeczałam), że mam zwichnięty obraz Boga-Ojca....
Św. Łukasza wszyscy znają, napiszę zatem tylko, że był poganinem, lekarzem, zaś łacińskie imię daje jakąś wskazówkę co do pochodzenia. Nawrócił się ok. 7 lat po śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa. Zostawił po sobie dwie bezcenne pamiątki, które zaskarbiły mu wdzięczność całego chrześcijaństwa. Są nimi Ewangelia i Dzieje Apostolskie. Chociaż sam prawdopodobnie nie znał Jezusa, to jednak badał świadków i od nich jako z pierwszego źródła czerpał wszystkie wiadomości.
Jako jedyny przekazał scenę zwiastowania i narodzenia Jana Chrzciciela i Jezusa, nawiedzenie św. Elżbiety, pokłon pasterzy, ofiarowanie Jezusa i znalezienie Go w świątyni - jest więc autorem tzw. Ewangelii Dzieciństwa Jezusa. Zawdzięczamy mu niejeden rys Matki Bożej. Prawdopodobnie zmarł w Beocji przeżywszy 84 lata "pełen Ducha Świętego" (czyli nie śmiercią męczeńską).
To przy okazji:
za wszystkich lekarzy i pielęgniarki - św. Łukaszu, wstawiaj się za nimi
Im dalej w Nowennę, tym bardziej czuję jak wszystko wokół mnie się wali - liczę dni do końca, by ten koszmar się już skończył... wcale mi się nie chce jej odmawiać ... ale ... jeszcze trwam, by szybciej skończyć ...
... dlatego myślę, że rozumiem Letni Poranek ...
... choć nie wątpię w bezgraniczną miłość Boga do każdej i każdego z nas z osobna ...
... widzę tylko coraz jaśniej swoje głupie ograniczenia, zaplątania, zwątpienia ...
... westchnijcie też trochę za mnie, bo już nie wyrabiam ... mam dość!
Tak głupio to zabrzmiało"nie żadna tam prywata" tak jakby..."ja , nie jak ten faryzeusz " :bigsmile:, ale nie o to mi chodzi... Po prostu jakoś tak...ciemno na razie...i troszkę smutno. Takie małe narzekanko./
No dobra. jeśli chodzi o świadectwo łask.
Dwa razy poleciałam z róż różańcowych, albowiem nie wyrabiałam z odmówieniem głupiej dziesiątki różańca dziennie.
A zatem odmawianie przeze mnie już przez tydzień CAŁEGO, jasne z modrem, R??ŻAŃCA jest po prostu cudem.
Serio. Nigdy nie sądziłam, że jestem w stanie.
Co prawda nie jest to pobożne odmawianie, na klęczkach i w skupieniu. To "paciorki" w formie magnesików na lodówce przesuwane podczas gotowania obiadu, to dziesiąteczka odmawiana w czasie gdy bliźnięta idą swoim tempem, z podziwianiem każdej wycieraczki i obmacywaniem drzwi po schodach na trzecie piętro, gdzie mieszkamy, ale - daję radę!
WOW.
Komentarz
Nie zostawiaj nas na tak długo...
+++
Dobrze, że jesteś!:bigsmile:
Dobrze, ze jesteś :iq:
Już się bardzo o Ciebie martwiliśmy, dobrze, że się odezwałaś!
Odzywaj się częściej, dawaj znać, ze CI ciężko, a my się za Ciebie będziemy modlić.
Św. Józef już do Ciebie na pomoc podesłany
No martwiliśmy się o Ciebie, martwiliśmy się...:iq:
Święty Ignacy Antiocheński, biskup i męczennik
Legenda głosi, że Ignacy był tym szczęśliwym dzieckiem, które kiedyś Chrystus postawił przed uczniami swoimi i rzekł: "Zaprawdę powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży, jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje" (Mt 18, 1-4).
Był trzecim z kolei biskupem Antiochii (po św. Piotrze Apostole i św. Ewodiuszu). W czasie prześladowania za cesarza Trajana został uwięziony i skazany na śmierć. Wysłano go pod eskortą żołnierzy do Rzymu, aby tam rzucić na pożarcie dzikim zwierzętom w czasie organizowanych właśnie igrzysk.
W czasie podróży do Rzymu Ignacy zatrzymał się w Smyrnie, gdzie czekał na okręt. Korzystając z chwilowej przerwy, napisał 4 listy do gmin chrześcijańskich: w Efezie, Magnezji, w Trallach i w Rzymie. Wyszedł mu naprzeciw św. Polikarp z liczną delegacją, by uczcić w ten sposób bohatera.
W Troadzie Ignacy musiał ponownie przesiąść się na inny okręt. Skorzystał z okazji, by napisać listy do Filadelfii, Smyrny i do św. Polikarpa. Z Troady dojechano do Neapolu, miasta w Macedonii, a stąd Ignacy musiał podążać pieszo pod eskortą do Filippi, Salonik i Dyrrachium. Tam dopiero wszyscy wsiedli na statek i dojechali nim do portu włoskiego, Brindisi. Stąd znowu pieszo szli drogą lądową aż do Rzymu. Dla osiemdziesięcioletniego starca cała ta podróż była prawdziwą katorgą.
W swoich listach Ignacy wyraził żarliwość wiary oraz głęboki pokój serca wobec czekającego go męczeństwa. Listy te są ważnym dokumentem wiary pierwotnego Kościoła.
Św. Ignacy zginął śmiercią męczeńską na arenie w Rzymie.
Ignacy, pierwszy w literaturze chrześcijańskiej, przypisuje Kościołowi przymiotnik â?žkatolickiâ?, to znaczy â?žuniwersalnyâ?: â?žGdzie jest Jezus Chrystus â?? stwierdza on â?? tam jest Kościół katolickiâ? (Do Smyrnian, 8, 2).
Wiecie co?
Może to nieskromnie zabrzmi, ale bardzo miło mi się zrobiło, że o mnie pamiętaliście i gdzieś tam byłam obecna wWaszych myślach :shamed:
Dziękuję Wam za wsparcie wtedy i to obecne, za poproszenie o pomoc św. Józefa, modlitwy i poświęcone myśli.
Dziekuje Wam, że mogę się tutaj wyżalić i podzielić swoimi smutkami.
Nadal jest mi ciężko i potrzebuję, właściwie nie wiem - modlitwy, ciepłego słowa, cudu...
Nowennę nadal odmawiam, chociaż nie ma już we mnie wiary w powodzenie "misji". Robię to właściwie, z powodu obietnicy złożonej Panu Bogu.
Ale nadal się czuję jak jakieś gorsze dziecko Boga i nie potrafię pozbyć się tego myślenia.
O dziwo nie mam jakiegoś żalu czy pretensji do Boga, że nie wysłuchał, że to, że tamto itd., tylko to smutne odczucie, że jestem tym mniej kochanym dzieckiem i właściwie nie powinnam o nic prosić, bo te mniej kochane dzieci zawsze są ignorowane i to naiwność nawet pomyśleć, że mogłaby być na mnie zwrócona uwaga.
Coś na zasadzie dziecka, ktoe z ufnością i beztrosko biegnie w ramiona rodzica, a spotyka nie otwarte ramiona, ale ścianę i odrzucenie.
Musze chyba na nowo wszysto to sobie przemyśleć i poukładać.
Znasz tę piosenkę "A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój"?
Nawet jeśli się zdaje, że Bóg nie słucha, na pewno nie jest tak, że Cię nie kocha. Być może to, o co prosisz jest teraz dla Ciebie niewłaściwe?
Owoce Nowenny na pewno przyjdą - być może nie takie jak myślałaś, ale pewna jestem, że Bóg obdaruje Cię hojnie za Twą wytrwałość i ukocha w swoim czasie.
A na razie ja przekazuję wirtualne przytulanki i jeszcze raz piszę: brakowało tu Ciebie :iq:
Może to łaska, to trudne doświadczenie, to odczucie....może to wołanie Pana Boga o to, żebyś wyprostowała sobie w sercu i głowie Jego obraz.
Ja też jakiś czas temu w bardzo trudnym momencie odkryłam(choć zaprzeczałam), że mam zwichnięty obraz Boga-Ojca....
Cieszę się że jesteś tu z nami.Uszy do gory
:bigsmile::bigsmile::bigsmile:
Św. Łukasza wszyscy znają, napiszę zatem tylko, że był poganinem, lekarzem, zaś łacińskie imię daje jakąś wskazówkę co do pochodzenia. Nawrócił się ok. 7 lat po śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa. Zostawił po sobie dwie bezcenne pamiątki, które zaskarbiły mu wdzięczność całego chrześcijaństwa. Są nimi Ewangelia i Dzieje Apostolskie. Chociaż sam prawdopodobnie nie znał Jezusa, to jednak badał świadków i od nich jako z pierwszego źródła czerpał wszystkie wiadomości.
Jako jedyny przekazał scenę zwiastowania i narodzenia Jana Chrzciciela i Jezusa, nawiedzenie św. Elżbiety, pokłon pasterzy, ofiarowanie Jezusa i znalezienie Go w świątyni - jest więc autorem tzw. Ewangelii Dzieciństwa Jezusa. Zawdzięczamy mu niejeden rys Matki Bożej. Prawdopodobnie zmarł w Beocji przeżywszy 84 lata "pełen Ducha Świętego" (czyli nie śmiercią męczeńską).
To przy okazji:
za wszystkich lekarzy i pielęgniarki - św. Łukaszu, wstawiaj się za nimi
za wszystkich lekarzy i pielęgniarki - św. Łukaszu, wstawiaj się za nimi
I za położne
... dlatego myślę, że rozumiem Letni Poranek ...
... choć nie wątpię w bezgraniczną miłość Boga do każdej i każdego z nas z osobna ...
... widzę tylko coraz jaśniej swoje głupie ograniczenia, zaplątania, zwątpienia ...
... westchnijcie też trochę za mnie, bo już nie wyrabiam ... mam dość!
+++
Nie widać znaku żadnego, ze MB zamierza mnie łaskawie wysłuchać, choć intencja jest taka no, konkretna i pobożna, nie żadna tam prywata.
Ale z Wami już cz. dziękczynna od jakiegoś czasu.
Do przodu więc, idę kończyć bolesne, bo dzień ucieka...
może ktoś potrzebuje ? częstujcie się
Dwa razy poleciałam z róż różańcowych, albowiem nie wyrabiałam z odmówieniem głupiej dziesiątki różańca dziennie.
A zatem odmawianie przeze mnie już przez tydzień CAŁEGO, jasne z modrem, R??ŻAŃCA jest po prostu cudem.
Serio. Nigdy nie sądziłam, że jestem w stanie.
Co prawda nie jest to pobożne odmawianie, na klęczkach i w skupieniu. To "paciorki" w formie magnesików na lodówce przesuwane podczas gotowania obiadu, to dziesiąteczka odmawiana w czasie gdy bliźnięta idą swoim tempem, z podziwianiem każdej wycieraczki i obmacywaniem drzwi po schodach na trzecie piętro, gdzie mieszkamy, ale - daję radę!
WOW.