Mężczyzna i kobieta tworzą wspólny układ rozrodczy, który jest zapisany w ich anatomii. Ojcowie Kościoła mogli o tym nie wiedzieć i stąd ich domniemania o spółkowaniu jako gorszej formie rozmnażania. Tymczasem sam Stwórca przygotował nas do takiego a nie innego sposobu i to znaczy, że jest to dobre.
Ja miałam kiedyś taką książkę pożyczona i normalnie co rok, pol roku etap kryzysy-równowagi.. Co przy możliwym lekkim przesunięciu sprawiło że czułam się zagubiona jeszcze bardziej
"Może więc akt małżeński być nie tylko bez grzechu, ale dla tych, którzy kierują się miłością, stanowi tytuł do zasługi na życie wieczne. Może być jednak również połączony z grzechem powszednim, a nawet śmiertelnym. Jeżeli jego celem jest przekazanie życia, stanowi wówczas akt cnoty. Jeżeli ponadto łączy się z tym intencja spełnienia powinności małżeńskiej, wówczas jest to również akt sprawiedliwości. Jeżeli służy tylko zaspokojeniu pożądliwości, ma charakter grzechu powszedniego, o ile oczywiście nie wykracza w intencji poza granice danego małżeństwa, jeżeli natomiast wykracza, czyli istnieje gotowość popełnienia cudzołóstwa, wówczas taki akt jest grzechem śmiertelnym" ("Wykład dwóch przykazań miłości i dziesięciorga przykazań Bożych")
U progu Adwentu warto rozważyć w sumieniu, czy celem permanentnego współżycia wyłącznie w okresie niepłodnym, jest przekazanie życia i czy stanowi ono tytuł do zasługi na życie wieczne. Lekceważone grzechy powszednie mogą skumulować się w grzech śmiertelny, poza tym przywiązanie do nich zamyka drogę do odpustu zupełnego. Może zatem okazać się, że kilkadziesiąt odpustów, które ofiarowaliśmy, w rzeczywistości w ogóle nie miało miejsca.
1. Student rozpoczyna studia. 2. Obowiązkowe ćwiczenia z głównego przedmiotu ma we wtorki i czwartki od 9.45 do 11.15. 3. Przychodzi jednak we środy i piątki o 11:30, mówiąc: "Jestem otwarty i jeżeli te zajęcia będą, to, oczywiście, ja na nich zostanę". 4. W ciągu roku raz zdarzyło się, że rzeczywiście te zajęcia zostały przełożone i student był obecny na ćwiczeniach. 5. Kiedy został wyrzucony ze studiów, uznał to za niesprawiedliwe: "Przecież ja przychodziłem, byłem otwarty, ale zajęć nie było. Widocznie Bóg tak chciał". 6. Władze uczelni uświadomiły jednak studentowi, że same studia nie były dla niego obowiązkowe - mógł wybrać inny kierunek, podjąć pracę etc. Jednak program w ramach tych studiów dla osób, które studia podjęły, był już obowiązkowy, a on go nie wykonał, ponieważ zrobił wszystko, żeby nie uczestniczyć w zajęciach, przyjmując jako dopust Boży jednorazowy udział w ćwiczeniach, kiedy tak wyszło.
@Malgorzata, dzieki. Ja jestem właśnie po odklepaniu maty. Teraz powoli do przodu. Nikt za nas przewrotu nie zrobi, choc to przecież nie przewrot, tylko od nowa ustawienie normalności. Ale na nowym etapie.
@Malgorzata powinnas wydac to w formie takiej ulotki i powinni to wczepiac do ksiazeczek ktore wydaja dla noworodkow ! I to nie tylko przy ktoryms z rzedu dzieckuale od pierwszego - mniej kobiet wpadloby w depresje myslac ze naprawde istnieje idealizm ktory pokazuje telewizja
Ale czasem konfrontujemy sie z realnymi ludzmi, nie reklama tv. I wtedy widac, ze niedomagamy, ze cos robimy zle. I z kilku zrodel dociera do nas, ze jednak inni podolali. Do tego ktos wprost mowi, ze zle robisz. A ty po prostu nie nadazasz.
Mam wrażenie że @mama_asia chodzi jednak nie tylko o pierdoły, a o rzeczy ważniejsze, o to czy rodzina w takim, a nie innym kształcie jest szczęśliwa i prawidłowo funkcjonująca. Ja czytając jej wpisy utwierdzam się w tym, że racją jest w naszym życiu wstrzemięźliwość/npr na kilka lat po trzecim dziecku. Widzę, że obecnie z trójką dzieci co dwa lata całkowicie nie ogarniamy życia. I nie chodzi mi o głupi bałagan czy jakieś kłótnie, tylko o to że zdarzyło mi się zasnąć w fotelu karmiąc niemowlę, ewentualnie wejść w lustro w sypialni nosząc dziecko w nocy. Widzę jak nieprzytomny jest mój mąż, gdy też wstaje do dzieci ze mną w nocy... Fizycznie nie dajemy rady i żaden czas dla siebie tego nie poprawi. Takie skrajne niedospanie powoduje, że psychicznie też kiepsko funkcjonujemy i to odbija się na dzieciach. Nie myślę o tym jak cudownie Bóg da siły i zasoby na kolejne dziecko, bo widzę że na te co mam ja tego odnaleźć w sobie nie mogę... Strasznie smutne jest to dla nas jako małżeństwa, bo chcielibyśmy kolejnych dzieci, ale ja osobiście próbuję aktualnie tą chęć w sobie zagłuszyć, z uwagi to jak teraz funkcjonujemy...
@kluska zgadzam się z Tobą, to jest smutne. Tylko co zrobić jak rodzice i teściowie mieszkają 150 km od nas, a ja nie mam rodzeństwa, a rodzeństwo męża mieszka w podobnej odległości?
Ale czasem konfrontujemy sie z realnymi ludzmi, nie reklama tv. I wtedy widac, ze niedomagamy, ze cos robimy zle. I z kilku zrodel dociera do nas, ze jednak inni podolali. Do tego ktos wprost mowi, ze zle robisz. A ty po prostu nie nadazasz.
Może zabrzmi to nieskromnie, ale w konfrontacji z innymi rodzicami, to częściej mam poczucie, że to oni niedomagają (na rozumie głównie) i robią coś nie tak.
JiB Zwróć uwagę na to, że zdaniem św. Tomasza grzechem powszednim jest współżycie wtedy, gdy służy spełnieniu TYLKO pożądliwości. Może być też dziełem cnoty (sprawiedliwości), o ile służy spełnieniu powinności małżeńskiej. Nie ma wyłącznej alternatywy, lansowanej na linkowanym blogu: albo chęć poczęcia dzieci albo pożądliwość. Jako zobrazowanie: współżycie po menopauzie.
Potomstwo jako cel i dobro małżeństwa, to nie tylko zapłodnienie, ale również wychowanie. Dziś zdecydowanie lepiej rozumiemy, na czym polega wkład współżycia rodziców w budowanie prawidłowych relacji rodzinnych (choćby kwestie hormonalne czy psychiczne).
Ja z każdym dzieckiem widzę ze mogę więcej, dalej, dłużej. I choć najstarszy dopiero ma 8lat to już widzę ze wchodzimy w kolejny etap. I cieszy mnie to ze będzie coś nowego.
I czuje ze najlepiej ogarniam właśnie teraz, mając piątkę dzieci. Najgorzej było przy 2,3. I miałam ostatnio takie przemyślenia dokładnie jak @Malgorzata napisałaś. Ze jest coś ważniejszego po prostu niż to zmęczenie, które zawsze z jakiegoś powodu będzie. Ale jakbym miała wybierać między kolejnymi 10latami nieprzespanych nocy i kilku ciąż a niebyciem już nigdy w ciąży- wybieram to pierwsze.
Można pomyśleć też o swoich dzieciach, że one też będą miały podobną sytuację, nie będą miały rodzeństwa i też będą samotne w swoich rodzinach... Gdyby to można było wpoić żeby się po świecie nie rozjeżdżać... Życie bywa zaskakujące i nieraz wymaga ruszenia tyłka w daleką drogę. Z perspektywy czasu też widzę że dzieci rosną i nie potrzebują tyle uwagi co te maleństwa. To wszystko mija i ja ten czas kiedy miałam maleńkie dzieci, rok po roku albo co półtorej roku teraz wspominam z czułością. Kiedy byłam sama w Polsce z czwórką dzieci i rodzicami o 150 km a z rodzeństwem o 400 od siebie to miałam zaprzyjaźnione sąsiadki, z którymi wzajemnie pilnowałyśmy sobie dzieci. Może warto rozejrzeć się wokół, może też w otoczeniu sa samotne kobiety z podobnymi dylematami. Może wyjść z propozycją. Tak tylko piszę. I to nie jest kwestia że się nie zna wokół nikogo, bo w moim przypadku przeprowadziłam się będąc w ciąży z Teresą końcem sierpnia a we wrześniu urodziła się Teresa i już miałam zaprzyjaźnioną sąsiadkę z dzieckiem jednym, które u nas spędzało większość czasu a ja mogłam też wyjść swobodnie wieczór na basen czy na zakupy.
E tam. Mieszkam kompletnie bez zadnej rodziny w poblizu, i zawsze tak bylo, i mam cale stado i siec powiazan pomocowych - wsrod znajomych. Kwestia osobowosci.
Jak się czegoś nie chce albo traktuje jako dopust Boży to znajdzie się tysiąc tłumaczeń dlaczego nie. @J2017 mam wrażenie że wystukałaś wszelkie możliwe usprawiedliwienia dlaczego nie możesz mieć więcej dzieci niż dwoje. Masz rację, nie możesz bo nie chcesz. A resztę czynników interpretujesz tak żeby odpowiadały Twojemu mniemaniu. Nie musisz mieć więcej dzieci niż dwoje. Serio. I nie musisz się usprawiedliwiać i wymieniać wszelkich czynników, które nie sprzyjają Twojej wielodzietności. Każdy ma rozum i wie, co jest dobre dla jego małżeństwa i rodziny.
A ja mam wrazenie ze osoby wielodzietne podaja drugie tyle argumentow ze mimo wszystko warto miec duzo dzieci jakby sie tlumaczyly i probowaly uzasadnic swoj wybór...
A ja mam wrazenie ze osoby wielodzietne podaja drugie tyle argumentow ze mimo wszystko warto miec duzo dzieci jakby sie tlumaczyly i probowaly uzasadnic swoj wybór...
Tak, tak. Wkręcamy wszystkie matki mniej-dzietne, żeby i im było gorzej. Nie tylko nam.
Oczywiście - każdy w sumieniu rozważa, ale ludzkie względy potrafią bardzo zaciemniać obraz.
I tam, gdzie są teraz mamy/rodziny z 2,3,4 dzieci część z nas już była. I zmęczenie, stan - zaraz-natentychmiast-umrę, oraz inne pokrewne - zazwyczaj znamy.
I okazuje się, że jednak stale łaska buduje na naturze, i że będzie nam dodane, jeśli nie będziemy kombinować za bardzo.
To nie jest personalnie do nikogo, żeby nie było. Raczej uwagi natury ogólnej.
Duzo tu zalezy od osobowosci. Np Ty Odrobinka piszesz ze nie przeszkadzaja Ci czeste przeprowadzki i halas malych dzieci a nawet to lubisz (rozumiem ze chodzi o taki glosniejszy gwar:)), mnie to z drugiej strony na dluzsza mete naprawde bardzo meczy i gdybym nie musiala nie wybralabym stylu zycia na walizkach. Nie mam manii kontroli ale tez nie umialabym zyc wg zasady jak bedzie to sie bede martwic. Po prostu rozne osobowosci. Jestem introwertykiem ktory zle znosi spedy ludzi, ciagly glosny halas i nadmiar bodzcow, zawod i prace tez wybralam sobie takie by nie musiec sie na to narazac. multiwielodzietnosc zdecydowanie nie dla mnie, wlasnie z tych wzgledow, niekoniecznie z powodow finansowych czy zdrowotnych.
Komentarz
O niczym innym nie myślą ...
Dzieki @MamaKredka Wlasnie sobie weszlam pod wskazany adres i rozgladam sie ciekawie. Jest na czym oko zawiesic.
"Może więc akt małżeński być nie tylko bez grzechu, ale dla tych, którzy kierują się miłością, stanowi tytuł do zasługi na życie wieczne. Może być jednak również połączony z grzechem powszednim, a nawet śmiertelnym. Jeżeli jego celem jest przekazanie życia, stanowi wówczas akt cnoty. Jeżeli ponadto łączy się z tym intencja spełnienia powinności małżeńskiej, wówczas jest to również akt sprawiedliwości. Jeżeli służy tylko zaspokojeniu pożądliwości, ma charakter grzechu powszedniego, o ile oczywiście nie wykracza w intencji poza granice danego małżeństwa, jeżeli natomiast wykracza, czyli istnieje gotowość popełnienia cudzołóstwa, wówczas taki akt jest grzechem śmiertelnym" ("Wykład dwóch przykazań miłości i dziesięciorga przykazań Bożych")
U progu Adwentu warto rozważyć w sumieniu, czy celem permanentnego współżycia wyłącznie w okresie niepłodnym, jest przekazanie życia i czy stanowi ono tytuł do zasługi na życie wieczne. Lekceważone grzechy powszednie mogą skumulować się w grzech śmiertelny, poza tym przywiązanie do nich zamyka drogę do odpustu zupełnego. Może zatem okazać się, że kilkadziesiąt odpustów, które ofiarowaliśmy, w rzeczywistości w ogóle nie miało miejsca.
2. Obowiązkowe ćwiczenia z głównego przedmiotu ma we wtorki i czwartki od 9.45 do 11.15.
3. Przychodzi jednak we środy i piątki o 11:30, mówiąc: "Jestem otwarty i jeżeli te zajęcia będą, to, oczywiście, ja na nich zostanę".
4. W ciągu roku raz zdarzyło się, że rzeczywiście te zajęcia zostały przełożone i student był obecny na ćwiczeniach.
5. Kiedy został wyrzucony ze studiów, uznał to za niesprawiedliwe: "Przecież ja przychodziłem, byłem otwarty, ale zajęć nie było. Widocznie Bóg tak chciał".
6. Władze uczelni uświadomiły jednak studentowi, że same studia nie były dla niego obowiązkowe - mógł wybrać inny kierunek, podjąć pracę etc. Jednak program w ramach tych studiów dla osób, które studia podjęły, był już obowiązkowy, a on go nie wykonał, ponieważ zrobił wszystko, żeby nie uczestniczyć w zajęciach, przyjmując jako dopust Boży jednorazowy udział w ćwiczeniach, kiedy tak wyszło.
Mamy pomysł na dzien: robimy to, to i to.
I nagle plan runął, bo cos tam się wydarza innego. I to jest trudne.
Teraz powoli do przodu.
Nikt za nas przewrotu nie zrobi, choc to przecież nie przewrot, tylko od nowa ustawienie normalności. Ale na nowym etapie.
Nie ma na co czekać, życie jest zbyt krotkie.
K.
I z kilku zrodel dociera do nas, ze jednak inni podolali.
Do tego ktos wprost mowi, ze zle robisz. A ty po prostu nie nadazasz.
Zwróć uwagę na to, że zdaniem św. Tomasza grzechem powszednim jest współżycie wtedy, gdy służy spełnieniu TYLKO pożądliwości. Może być też dziełem cnoty (sprawiedliwości), o ile służy spełnieniu powinności małżeńskiej. Nie ma wyłącznej alternatywy, lansowanej na linkowanym blogu: albo chęć poczęcia dzieci albo pożądliwość.
Jako zobrazowanie: współżycie po menopauzie.
Potomstwo jako cel i dobro małżeństwa, to nie tylko zapłodnienie, ale również wychowanie. Dziś zdecydowanie lepiej rozumiemy, na czym polega wkład współżycia rodziców w budowanie prawidłowych relacji rodzinnych (choćby kwestie hormonalne czy psychiczne).
I czuje ze najlepiej ogarniam właśnie teraz, mając piątkę dzieci. Najgorzej było przy 2,3.
I miałam ostatnio takie przemyślenia dokładnie jak @Malgorzata napisałaś. Ze jest coś ważniejszego po prostu niż to zmęczenie, które zawsze z jakiegoś powodu będzie. Ale jakbym miała wybierać między kolejnymi 10latami nieprzespanych nocy i kilku ciąż a niebyciem już nigdy w ciąży- wybieram to pierwsze.
Z perspektywy czasu też widzę że dzieci rosną i nie potrzebują tyle uwagi co te maleństwa. To wszystko mija i ja ten czas kiedy miałam maleńkie dzieci, rok po roku albo co półtorej roku teraz wspominam z czułością.
Kiedy byłam sama w Polsce z czwórką dzieci i rodzicami o 150 km a z rodzeństwem o 400 od siebie to miałam zaprzyjaźnione sąsiadki, z którymi wzajemnie pilnowałyśmy sobie dzieci. Może warto rozejrzeć się wokół, może też w otoczeniu sa samotne kobiety z podobnymi dylematami. Może wyjść z propozycją. Tak tylko piszę. I to nie jest kwestia że się nie zna wokół nikogo, bo w moim przypadku przeprowadziłam się będąc w ciąży z Teresą końcem sierpnia a we wrześniu urodziła się Teresa i już miałam zaprzyjaźnioną sąsiadkę z dzieckiem jednym, które u nas spędzało większość czasu a ja mogłam też wyjść swobodnie wieczór na basen czy na zakupy.
Tak, tak.
Wkręcamy wszystkie matki mniej-dzietne, żeby i im było gorzej. Nie tylko nam.
.................................................................................................................................
Oczywiście - każdy w sumieniu rozważa, ale ludzkie względy potrafią bardzo zaciemniać obraz.
I tam, gdzie są teraz mamy/rodziny z 2,3,4 dzieci część z nas już była.
I zmęczenie, stan - zaraz-natentychmiast-umrę, oraz inne pokrewne - zazwyczaj znamy.
I okazuje się, że jednak stale łaska buduje na naturze, i że będzie nam dodane, jeśli nie będziemy kombinować za bardzo.
To nie jest personalnie do nikogo, żeby nie było.
Raczej uwagi natury ogólnej.
k.