Zdecydowanie, drogie Panie, zawężacie dobre skutki "obowiązku". Św. Tomasz widział to tak (do wykucia nad łóżkiem, wszak to wielki doktor był): Dwojako można żądać spełnienia powinności: wprost, np. przy pomocy słów, i domyślnie, gdy mąż po pewnych znakach spostrzega, że żona pragnęłaby spełnienia tej powinności, ale z powodu wstydliwości nie śmie o tym mówić. Otóż także wówczas, gdy żona nie żąda wprost słowami spełnienia tej powinności, mąż ma obowiązek wykonać ją, jeśli ujawnią się w żonie oznaki, że ma ochotę na nią.
Zdecydowanie, drogie Panie, zawężacie dobre skutki "obowiązku". Św. Tomasz widział to tak (do wykucia nad łóżkiem, wszak to wielki doktor był): Dwojako można żądać spełnienia powinności: wprost, np. przy pomocy słów, i domyślnie, gdy mąż po pewnych znakach spostrzega, że żona pragnęłaby spełnienia tej powinności, ale z powodu wstydliwości nie śmie o tym mówić. Otóż także wówczas, gdy żona nie żąda wprost słowami spełnienia tej powinności, mąż ma obowiązek wykonać ją, jeśli ujawnią się w żonie oznaki, że ma ochotę na nią.
On się na nią rzuca i spełnia powinność a ona chciała tylko żeby wymył podłogę...
A tak na poważnie to ciekawa to dyskusja. Czasem daje do myślenia, czasem podnosi ciśnienie, albo rozwesela. Ale generalnie tak kręcimy tym kotem i ogonem we wszystkie strony. Wielu mówi to co jakiś czas, że najważniejsze to się szanować i nie dać zwariować. Jeśli ktoś uznał, że w jego małżeństwie dobrym wyborem jest planowanie i npr, na stałe czy na pewien czas i obydwojgu z tym dobrze, no to uszanujmy. Jeśli inne małżeństwo woli pełną otwartość i być może wynikającą z tego (bo nie zawsze) większą liczbę dzieci i też im z tym dobrze to Szczęść Boże, Alleluja i do przodu. Mąż i żona decydują. A przed Panem Bogiem zdadzą relację. Cenne jest dzielenie się doświadczeniami, wymiana poglądów. Ale raczej w kwestii świadectwa niż argumentowania i próbowania udowodnić kto wybrał lepiej i kto jest bliżej prawdy objawionej. A prawda objawiona jest na tyle szeroka, że każdy się tam zmieści i każdy sam zda sprawę ze swoich wyborów. A Bóg patrzy w serce. Jakie było serce dla Niego, dla współmałżonka, dla siebie, dla dzieci. Będziemy sądzeni z miłości, nie ilości dzieci, aktów, wykresów... "Miłość zakrywa wiele grzechów".
Twoją wypowiedź można streścić mniej więcej w ten sposób: "Niech każdy robi, co uważa za dobre". Po cóż jednak w takim razie w ogóle Prawda objawiona, skoro każdy sam ustala zasady?
Najwyższa miłość to pragnienie dobra osoby, którą się miłuje. Najwyższym dobrem, jakiego można pragnąć dla drugiej osoby, jest jej wieczne zbawienie. Wszystko, co może temu zbawieniu przeszkodzić, nie jest wyrazem miłości, ale czegoś zupełnie przeciwnego. To właśnie z tej miłości będziemy sądzeni. Złe używanie małżeństwa z pewnością nie jest wyrazem miłości. Jest grzechem, a grzech sprzeciwia się miłości. Apostoł mówi: "Unikajcie wszystkiego,co ma choćby pozór zła".
Czy Pan Bóg pobłażliwie traktuje ludzki grzech? Odpowiedź na to pytanie możemy znaleźć na początku Księgi Rodzaju. Do zmazania grzechu pierworodnego konieczna była Męka i Śmierć samego Boga. Grzech ten do końca świata dziedziczą wszyscy potomkowie Adama i Ewy, Adam i Ewa zostali wygnani z raju, ludzkość kilka tysięcy lat po tym wydarzeniu czekała na Odkupiciela, a nawet sprawiedliwi spędzali po śmierci czas w otchłani aż do śmierci Jezusa Chrystusa. Musimy pracować, cierpieć, chorować, a na końcu umrzeć. Wszystko na skutek jednego grzechu. Trudno zatem uznać, że Pan Bóg potraktował ten grzech pobłażliwie.
Matko, po 15 latach małżeństwa już byłam pewna, że mąż mój( mężczyzna) to nieskomplikowana w swych motywacjach Istota Boża, ale po przeczytaniu tego wątka zaczynam wątpić w swe odkrycie...
To całą noc toczyła się dyskusja??? Nie miałam zamiaru wkładać kija w mrowisko... Ale tu na forum podatny grunt i najlepsze jest to, że generalnie myślimy podobnie...ale interpretujemy inaczej... stąd ta burza
Te co sie wysypiaja i maja adekwatny profil hormonalny dziwuja się że można nie mieć chęci na współżycie. Moze to zbyt osobiste ale ktory chłop wytrzyma pol roku? rok? U mnie to norma przy laktacji. Idę w kolejny rekord. Odnosnie ducha "służby".
Te co sie wysypiaja i maja adekwatny profil hormonalny dziwuja się że można nie mieć chęci na współżycie. Moze to zbyt osobiste ale ktory chłop wytrzyma pol roku? rok? U mnie to norma przy laktacji. Idę w kolejny rekord. Odnosnie ducha "służby".
Takie dywagacje wydają się nie tylko nieprzyzwoite, ale wręcz obraźliwe dla kapłanów, zakonników, mnichów, świeckich bezżennych, wdowców, białych małżeństw, małżeństw, w których jedna ze stron cierpi na chorobę uniemożliwiającą odbywanie aktów małżeńskich etc. etc.
Ja tam się nie dziwie ze można nie mieć ochoty, ale żeby się regularnie poświęcać wbrew checiom i ubierać to w okrągłe słowa p służbie...może lepiej by mąż zadbał o to by żona się chociaż w ten jeden dzień w tygodniu wyspała żeby jej się zachciało i nie musiała robić tego z obowiązku? ciekawe tez czy w tym wszystkim mężczyźni wiedza ze żona niezbyt wprawdzie chce ale godzi się na seks bo uważa ze powinna. Myślałam ze mężczyźni są bardziej wyczuleni na takie kwestie, męska duma itd? Nie wspominając o dbaniu o uczucia współmałżonka
Ba, jak wytrzymują ci mężowie którzy pracują z dala od domu? I np raz na trzy miesiące i więcej dom odwiedzają? Mam takie doświadczenie za sobą i przed sobą i wiem że się da. Jak wytrzymują ci mężowie których żony są chore i współżyć nie mogą?
wydaje mi się że problem został zdemonizowany...nigdy pisząc służba, nie miałam na myśli zmuszania się, zmuszania kogoś ani udawania. Służbą jest także powstrzymywanie się z jakiejś przyczyny, a czasem jakies przełamywanie siebie dla kogoś. Wszystko ma tu mieć źródło w miłości. Ja sobie nie wyobrażam "zmuszania się" do seksu... Wyobrażam sobie natomiast pracę nad sobą w tym temacie ...
Ale uderz w stół... i afera gotowa
Wszystko zależy od interpretacji... w tym wypadku słowa służba...które po prostu społecznie ma zły wydźwięk... biblijne słowo służba to robienie czegoś z miłości i dla miłości ot i cały dogmat
@Paprotka kto tu mówi o regularnym poświęcaniu się? Grunt to sprowadzić rzecz do absurdu. W dzisiejszych czasach raczej niewiele małżeństw jest aranżowanych w naszej kulturze i większość pobiera się z miłości.
Te co sie wysypiaja i maja adekwatny profil hormonalny dziwuja się że można nie mieć chęci na współżycie. Moze to zbyt osobiste ale ktory chłop wytrzyma pol roku? rok? U mnie to norma przy laktacji. Idę w kolejny rekord. Odnosnie ducha "służby".
Takie dywagacje wydają się nie tylko nieprzyzwoite, ale wręcz obraźliwe dla kapłanów, zakonników, mnichów, świeckich bezżennych, wdowców, białych małżeństw, małżeństw, w których jedna ze stron cierpi na chorobę uniemożliwiającą odbywanie aktów małżeńskich etc. etc.
Ale my tu rozpatrujemy małżeństwo i sądzę, że o takich sytuacjach pisze Wiesia ktoś kto podejmuje drogę w samotności, w kapłaństwie - decyduje się na to na starcie i wie co za tym idzie...nie znaczy, że to nie jest trudem - pewnie nie raz jest - ale to świadomie podjęty trud w tej dziedzinie ( tak sądzę, że świadomy) , za którym idzie też łaska sakrament małżeństwa u swych podstaw nie zakłada wstrzemięźliwości, acz nie zwalnia z czystości...małżeńskiej, zakłada też uczciwość małżeńską ( obustronną, żeby nie było)
JWsteście niesprawiedliwi, ja rozumiem doskonale co @wiesia miała na myśli, co innego mnich, co innego jak żona wyjedzie, a co innego jak się śpi z ukochaną żoną codziennie w łóżku i się ją przytula.
A mnie nie...bo jeśli mąż zadba o wszystkie zewnętrzne warunki, także o wypoczynek żony ( zakładam, że z miłości i że to nie jest manipulacja) - to się mu chwali
@matuleczka, w nocy dziecko płacze, mąż mówi: nie wstawaj, ja pójdę, albo rana, ubiera dzieci i robi śniadanko, a Ty możesz dłużej pospać, a Ty zniechęcona?? No nijak nie dogodzisz!
To forum nie przestanie mnie zadziwiać. Najmniejsza scena łóżkowa w filmie jest oburzająca ale rozkminy na temat osobistych spraw łóżkowych już nie? Nazwałabym to brawaryzm level hard.
A ktoś się osobiście tu wynurzył? gdzie? gdzie????
Komentarz
Głową, oczywiście.
Twoją wypowiedź można streścić mniej więcej w ten sposób: "Niech każdy robi, co uważa za dobre". Po cóż jednak w takim razie w ogóle Prawda objawiona, skoro każdy sam ustala zasady?
Najwyższa miłość to pragnienie dobra osoby, którą się miłuje. Najwyższym dobrem, jakiego można pragnąć dla drugiej osoby, jest jej wieczne zbawienie. Wszystko, co może temu zbawieniu przeszkodzić, nie jest wyrazem miłości, ale czegoś zupełnie przeciwnego. To właśnie z tej miłości będziemy sądzeni. Złe używanie małżeństwa z pewnością nie jest wyrazem miłości. Jest grzechem, a grzech sprzeciwia się miłości. Apostoł mówi: "Unikajcie wszystkiego,co ma choćby pozór zła".
Czy Pan Bóg pobłażliwie traktuje ludzki grzech? Odpowiedź na to pytanie możemy znaleźć na początku Księgi Rodzaju. Do zmazania grzechu pierworodnego konieczna była Męka i Śmierć samego Boga. Grzech ten do końca świata dziedziczą wszyscy potomkowie Adama i Ewy, Adam i Ewa zostali wygnani z raju, ludzkość kilka tysięcy lat po tym wydarzeniu czekała na Odkupiciela, a nawet sprawiedliwi spędzali po śmierci czas w otchłani aż do śmierci Jezusa Chrystusa. Musimy pracować, cierpieć, chorować, a na końcu umrzeć. Wszystko na skutek jednego grzechu. Trudno zatem uznać, że Pan Bóg potraktował ten grzech pobłażliwie.
po 15 latach małżeństwa już byłam pewna, że mąż mój( mężczyzna) to nieskomplikowana w swych motywacjach Istota Boża, ale po przeczytaniu tego wątka zaczynam wątpić w swe odkrycie...
A zaczynało się łatwiej żyć, bez dylematów:)
Nie miałam zamiaru wkładać kija w mrowisko...
Ale tu na forum podatny grunt i najlepsze jest to, że generalnie myślimy podobnie...ale interpretujemy inaczej...
stąd ta burza
Moze to zbyt osobiste ale ktory chłop wytrzyma pol roku? rok?
U mnie to norma przy laktacji. Idę w kolejny rekord. Odnosnie ducha "służby".
ciekawe tez czy w tym wszystkim mężczyźni wiedza ze żona niezbyt wprawdzie chce ale godzi się na seks bo uważa ze powinna. Myślałam ze mężczyźni są bardziej wyczuleni na takie kwestie, męska duma itd? Nie wspominając o dbaniu o uczucia współmałżonka
Służbą jest także powstrzymywanie się z jakiejś przyczyny, a czasem jakies przełamywanie siebie dla kogoś. Wszystko ma tu mieć źródło w miłości.
Ja sobie nie wyobrażam "zmuszania się" do seksu...
Wyobrażam sobie natomiast pracę nad sobą w tym temacie ...
Ale uderz w stół... i afera gotowa
Wszystko zależy od interpretacji...
w tym wypadku słowa służba...które po prostu społecznie ma zły wydźwięk...
biblijne słowo służba to robienie czegoś z miłości i dla miłości
ot i cały dogmat
ktoś kto podejmuje drogę w samotności, w kapłaństwie - decyduje się na to na starcie i wie co za tym idzie...nie znaczy, że to nie jest trudem - pewnie nie raz jest - ale to świadomie podjęty trud w tej dziedzinie ( tak sądzę, że świadomy) , za którym idzie też łaska
sakrament małżeństwa u swych podstaw nie zakłada wstrzemięźliwości, acz nie zwalnia z czystości...małżeńskiej, zakłada też uczciwość małżeńską ( obustronną, żeby nie było)
No nijak nie dogodzisz!
W sumie za bardzo wciąga... Podłoga nie umyta...
gdzie? gdzie????