JA na 5 porodów miałam 2 traumatyczne, chociaż po pierwszym naprawdę koszmarnym , robiłam wszystko, żeby się to nie powtórzyło, to jeszcze raz zostałam strasznie potraktowana...
bardzo przykre rozumiem, że Twoja trauma wynika z czynników zewnętrznych( tego, jak zostałaś potraktowana), a nie z faktu samego rodzenia?
Gdyby nie rodziła, nie zostałaby tak potraktowana.
Gdyby nie nastawienie personelu mogłaby rodzić a traumy by nie było. Ja w sumie dwa razy na sześć porodów poczułam się potraktowana przedmiotowo. Za pierwszym i drugim razem. Potem już wiedziałam co się dzieje po prostu nie pozwoliłam na to. W szpitalu w Szwajcarii też się czułam jak rzecz która nic nie wie o porodach więc poszłam rodzić do domu narodzin.
A długotrwałe też znam. Pierwszą rodziłam 14 godzin. Na oksytocynie która zaklocila skurcze i tylko dzięki interwencji starego lekarza urodziłam bez szwanku. Teraz po prostu jadę do szpitala albo domu narodzin w ostatniej chwili i całego porodu jest może ze dwadzieścia minut. Nawet nie mają jak podłączyć kroplówy z oxy. Na ktg nie chodzę w ogóle. Mój chłop też zaprawiony w bojach sam by odebrał poród jakby trzeba było.
Ja też porody miałam świetne, ale dopuszczam do siebie myśl, ze nie każdy miał takie szczęście. Moja siostra po ekstremalnie trudnym porodzie nie zdecydowała się na kolejne dziecko.
Do przepracowania. Dwa razy ta sama sala, ten sam duet położna i dr, a pierwszy raz 26 trudnych godzin, a drugi niespełna 2. łatwizny, ledwie 16 mies między najtrudniejszym, wręcz koszmarnym, a najprzyjemniejszym i bardzo spokojnym porodem.
Ja przy pierwszym porodzie na oxy prawie zeszłam z tego świata (mdlałam przy skurczach, łożysko się odkleiło), jak dostałam znieczulenie do cc to mi już było wszystko obojętne dziecko w zamartwicy można powiedzieć że traumatyczny poród. Ale dzień później stwierdziłam, że mogę to powtórzyć, tylko mi szansy nie dali, już drugie cc za mną i czekam na trzecie jednak.
Nie podoba mi sie takie licytowanie się na "traumatyczność" porodów. Odbieranie wieloródkom ich bólu, strachu przed kolejnymi porodami. A i jeszcze po 3,4,5 porodzie dochodzi bonus - potworny ból zwiającej sie macicy. Przy ostatnim byłam mądra i porosiłam o środki znieczulajace od razu jak sie zaczęło, a i tak bolało. Fakt - od trzeciego same końcówki były błyskawiczne, tyle chociaz dobrego, choc z drugiej strony przy ostatnim, która zamiast tak jak starsi bracia urodzić sie z tydzień przed terminem, raczyła sie pokazac ponad 2 po ten ostatni miesiąc żyliśmy cala rodzina w nerwach, no a ja miałam mniejsze i wieksze skurcze. Do tego krzyzowe, wiec nawet sie na ktg za bardzo nie pisały (na godzine przed finałem równiez Ja tam czuję sie bohaterką, ze udało mi się donosić (a bywało róznie, długotrwały pobyt w szpitalu tez zaliczyłam, proszeczki omineły pierwszego i ostatnią) i urodzic 5 dzieci - a co.
nie chciałam być niegrzeczna, czy komuś dokuczyć i serio rozumiem, że są różne okoliczności
mnie z kolei przykro się czyta, że poród to jakaś kara dla kobiety...i że generalnie wszyscy w koło są winni
nie napisałam, że wszystkie porody są lajtowe, że personel to zawsze jest mega super, a warunki idealne...ale zawsze są dwie strony medalu i nie warto demonizować nie napisałam też, że matka jedynaka to gorsza matka, a wielodzietnej z samego faktu należy się medal
serio nie wykluczam różnych "przypadków" ale jak sobie tak ktoś poczyta o tych wszystkich traumach to może odebrać, że w ogóle rodzenie to jakieś wyzwanie dla kosmitów a nie dla zwykłych kobiet
za chwilę dojdziemy do wniosków w kwestii rozeznawania woli Bożej, że z tym rodzeniem, to w ogóle Bóg miał kiepski plan
a tak na końcu już - nawet ciężki poród ma się nijak do trudów wychowania człowieka na człowieka...bo to jest dopiero długotrwały proces, a niejednokrotnie bardzo trudny i bolesny
dobra już się nie odzywam... temat mnie przerósł...jak mało który...
Ja szczerze nienawidzę porodów. Żadnego miło nie wspominam. Już najlepiej ten trojaczkow bo chociaż wszyscy mili byli. Ale nie wyobrażam sobie by jedna doba, choćby na prawdę ciężka bardzo, miała zadecydować tak mocno o naszym zyciu.. Tzn. Miała wpływ na to czy chcemy czy nie kolejne dzieci
Mi to nawet nie przyszło do głowy, moje złe porody nie sprawiły, że nie chciałam więcej dzieci, ale chciałam tylko zwrócić uwagę na to, że nie jest, nawet w naszych czasach, tak różowo. Demonizowanie tak samo złe, jak wybielanie rzeczywistości. Ja bym wolała wiedzieć, jak szłam pierwszy raz rodzić, co mnie może spotkać i mieć szansę się obronić.
Może to zależeć tez od reakcji otoczenia, jeśli kobieta nie dostaje wsparcia i spotka życzliwych którzy będą jej wmawiać ze histeryzuje i to jej wina, to jestem w stanie zrozumieć ze może się mocno zniechęcić do mierzenia się z tym jeszcze, zwyczajnie za bardzo się bac podobnie z depresja poporodowa
Ja sobie traume po pierwszym porodzie zdiagnozowałam sama, już znacznie później, zresztą właśnie na forum... Zaraz po porodzie, kolega, którego żona miała podobne problemy, sugerował psychologa, ale wydawało mi się to wtedy niedorzeczne. To nie było nawer tak, że już dzieci nie chciałam więcej, ale paraliz owal mnie strach przed ciążą. Nie mogłam słuchać o cudzych porodach, ani oglądać porodów w telewizji. Z takich śmiesznych zachowań to omijałam szpital, w którym rodziłam. Wolałam jechać okrężna drogą, niż kolo niego Paradoksalnie drugi poród, przez Cc, wspominam dużo lepiej i troszkę odczarowal tamte wydarzenia.
@J2017 a przyszło Tobie do głowy ze MAFha pisze o swoich odczuciach - po prostu o swoich? Trzeba od razu rzucać sie tekstem "jaka doba?" Itd? edit współczuje przeżyć ale zrozum nie każda kobieta takie przeżycia jak Ty miała
A ja rozumiem post MAFji jako wypowiedz o jej porodach (stad liczba mnoga - wiecej niż jeden poród) Nie rozumiem czemu doszukiwać sie tutaj drugiego dna MaFja pisze wyraźnie w l.poj "nie wyobrażam sobie by ... To decydowało o naszym życiu" gdzie tu w tym zdaniu pisze o większej liczbie kobiet ?
No dobra. Zawsze może być gorzej. Tzn. Kto inny może mieć gorzej.. Ja po porodzie trojaczkow przeżyłam najgorsze parę dni w moim życiu. Przy fa miałam pęknięcia 1 i 2stopnia.6 tyg. Chodziłam w wielkich podkładach, a w toalecie wyłam jak przy porodzie. Przy Tosi olałi zupełnie to o co prosiłam(przygotowana do porodu w wannie z podgoniinym porodem bez powodu patrzyłam se leżąc i wyjac na taże wannę) i też z głębokim nacięciem potem siedziałam przy niej w szpitalu dziecięcym i pominę szczegóły swojego samopoczucia ginekologiczne.. Dość że rozwazal mój lekarz gin przez tel. transport na Bielany z tego dziecięcego ale jakoś się rozeszły po kościach te najgorsze objawy i mogłam dalej matkowac przy lozeczku gdzie przeżywała traume"terroru butelkowego" i lekki ostracyzm pigułka że się upieram karmić dziecko, choć nie jestem w stanie. Ale dyskusja nie zaczęła się od dzieci z porażeniem mózgowym i takiego stanu matki która nie może nosić, tylko o ciężkich poródach.. Pisząc bardzo ciężka doba, miałam na myśli bardzo ciężka dobę... Jednak późniejsze atrakcje nieporównywalnie mniejsze z tym w trakcie porodu. I tak nadal nie wyobrażam sobie by te przejścia miały wpływać na nasze dalsze plany co do dzietności... Mimo że porody i podłogi do łatwych nie należały. Po prostu nie ta skala wielkosci
Hmmm a moze dobrze byłoby wrócić do tematu wątku a o problemach porodowych, które na pewno mają miejsce, stworzyć osobny wątek? Bo temat wątku bardzo ciekawy a taki osobny wątek o porodach moze pomógł by sie " wygadać" co niektórym osobom ?
Dobrze, napisałam że inni mają gorzej i tym jak miałam ja. Nie robię z tego normy. Nie wiem co bym zrobiła jakbym 7miesiecy do siebie dochodziła... Nie twierdzę nigdzie że niemożliwe jest to. I że to nie wpłynie na otwartość na kolejne... Kuźwa po co człowiek tu o sobie pisze wogole no po co. A zaczęło się od bolesnego porodu. Teraz będę jako ssmanka która nie rozumie że kobiety mogą mieć ciężkie powikłania poporodowa i każe im zachodzić w ciążę. Nikomu nie każe. Oczywiście najbardziej dostanę od tych które takich nie miały. Ale znalazła się jedna która miała no i co ja na to. Ja na to nic. Współczuję. Szczerze. Tylko jak to się ma do tego co napisałam podkreślając że nie mam na myśli odkładania z powodu powikłań w stylu "nie może nosić własnego dziecka" nie wiem.
Czas to pojęcie względne. Zdarzenia jednej chwili mogą zostawić ślad na całe życie. To, że coś trwa dobę nie znaczy, że jest w skali życia pomijalne. Czy że trwa kilka miesięcy, wszystko jedno, przecież w ogóle nie o to chodzi.
Może to kontrowersyjne, ale uważam, że w sytuacji tak ogromnych oporów przed kolejnym porodem, cc na życzenie jest jednak jakimś wyjściem, lepszą alternatywą dla całkowitego unikania kolejnych dzieci.
Wszystko jest względne, w tej dyskusji. Dlatego się z niej zwijam. Grzecznie. Kolejny raz oby skutecznie tem razem. No kto mnie wkostke na czas nie kopnął :-) jak prosiłam.
Komentarz
dopuszczam do siebie myśl, ze nie każdy miał takie szczęście. Moja siostra po ekstremalnie trudnym porodzie nie zdecydowała się na kolejne dziecko.
i serio rozumiem, że są różne okoliczności
mnie z kolei przykro się czyta, że poród to jakaś kara dla kobiety...i że generalnie wszyscy w koło są winni
nie napisałam, że wszystkie porody są lajtowe, że personel to zawsze jest mega super, a warunki idealne...ale zawsze są dwie strony medalu i nie warto demonizować
nie napisałam też, że matka jedynaka to gorsza matka, a wielodzietnej z samego faktu należy się medal
serio nie wykluczam różnych "przypadków"
ale jak sobie tak ktoś poczyta o tych wszystkich traumach to może odebrać, że w ogóle rodzenie to jakieś wyzwanie dla kosmitów a nie dla zwykłych kobiet
za chwilę dojdziemy do wniosków w kwestii rozeznawania woli Bożej, że z tym rodzeniem, to w ogóle Bóg miał kiepski plan
a tak na końcu już - nawet ciężki poród ma się nijak do trudów wychowania człowieka na człowieka...bo to jest dopiero długotrwały proces, a niejednokrotnie bardzo trudny i bolesny
dobra już się nie odzywam...
temat mnie przerósł...jak mało który...
podobnie z depresja poporodowa
Zaraz po porodzie, kolega, którego żona miała podobne problemy, sugerował psychologa, ale wydawało mi się to wtedy niedorzeczne.
To nie było nawer tak, że już dzieci nie chciałam więcej, ale paraliz owal mnie strach przed ciążą.
Nie mogłam słuchać o cudzych porodach, ani oglądać porodów w telewizji.
Z takich śmiesznych zachowań to omijałam szpital, w którym rodziłam. Wolałam jechać okrężna drogą, niż kolo niego
Paradoksalnie drugi poród, przez Cc, wspominam dużo lepiej i troszkę odczarowal tamte wydarzenia.
edit współczuje przeżyć ale zrozum nie każda kobieta takie przeżycia jak Ty miała
Zdarza się.
Nie jest dobrze, gdy lęk jest decydujący. Zdarza się.