Tak sobie myślę że Bóg może nam pobłogosławi jeszcze jednym bo już wiek przedmenopauzalny. Chyba że w bonusów ale nie wiem jak wyglądają statystki ciąż bliźniaczych w takim wieku.
Nikt Was nie nawraca, nie ocenia, nie namawia do zmiany. Przynajmniej ja nie zauważyłam.
To byłoby bardzo źle, gdyby nikt nie nawracał. Trzeba nawracać. Kto nie nawraca, nie jest zadowolony ze swojego. Dobrym należy się dzielić. A obowiązkiem katolika żyjącego w małżeństwie jest staranie o przysporzenie Bogu nowych wyznawców i nowych wiernych Kościołowi. To nakaz jeszcze z Księgi Rodzaju i przez kilka tysięcy lat był on oczywisty. Ba, nawet heretycy zaakceptowali antykoncepcję dopiero bodajże na początku lat 30. XX wieku.
Świat potrzebuje świadków. Lepiej pociągać niż nawracać. Przykładem, świadectwem, codziennym życiem. A piękne świadectwa i budujące przykłady były, a i owszem w dużej obfitości. Kto chciał skorzystać to ma całe bogactwo, nie tylko w tym wątku. A nic na siłę. Pan Bóg też wie co fajnego przygotował, ale nikogo na siłę nie zbawi i za uszy do nieba nie wciągnie.
A kto mówił o sile? Nie da się nawrócić siłą. Nie chodzi tylko o to, że Bóg tego nie chce (a nie chce, bo dał wolną wolę), ale jest to zwyczajnie niemożliwe.
Czy znasz taki tekst?
"I rzekł do nich: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony" (Mk 16, 15-16).
Jak zrozumieli to Apostołowie? Rozeszli się po całym ówczesnym znanym świecie, głosząc Ewangelię.
Milczący świadek może zostać uznany za niezrozumiałego dziwaka o niejasnych motywach. Myślę, że skuteczność takiego milczącego świadectwa jest bliska zeru. Głoszenie powinno być poparte przykładem. I tyle.
Ale Polacy maja tak malo dzieci nie dlatego ze chca tylko dlatego ze na tyle ich stac. Nie kazda ma meza prawnika czy programiste z pensja 5 cyfrową.
Jak powszechnie wiadomo, najwięcej dzieci rodzi się w Szwecji, Norwegii, Niemczech, Wielkiej Brytanii, zaś najmniej w Czadzie, Kongo, Zimbabwe. Po prostu tych biedaków na to nie stać. Jak również powszechnie wiadomo, najbardziej wielodzietni są polscy milionerzy.
Naprawdę współzyjecie w kryzysie??? Mnie się to w głowie nie mieści. A w chorobie nie wiem. Są tacy co sie otwierają. Nie jestem chora więc nie mam takich dylematów.
Naprawdę współzyjecie w kryzysie??? Mnie się to w głowie nie mieści. A w chorobie nie wiem. Są tacy co sie otwierają. Nie jestem chora więc nie mam takich dylematów.
Niektórzy mogą myśleć (być może niesłusznie), że w ten sposób uratują małżeństwo, zwłaszcza kobiety.
Ale w sumie w pierwszym poście na ten temat pisałam o zdrowym związku a nie kryzysowym. Może niektóre myślą. Ja bym nie dała rady się tak poświęcać wiedząc że mąż mnie zdradza i że mamy poważny kryzys. Może to błąd ale nie umiem ratować związku seksem.
Ale w sumie w pierwszym poście na ten temat pisałam o zdrowym związku a nie kryzysowym. Może niektóre myślą. Ja bym nie dała rady się tak poświęcać wiedząc że mąż mnie zdradza i że mamy poważny kryzys. Może to błąd ale nie umiem ratować związku seksem.
Nie wszyscy mają to szczęście, że są w zdrowym związku, a nie chcą się rozstawać ze względu na wiarę bądź dzieci.
Jest coś takiego jak separacja i przy zdradzie to chyba jedyne rozsądne wyjście Chociaż zapewne zaraz odezwie się jakiś pan że należy wybaczyć i z łoża męża nie wyrzucać
Ale dalabys radę wspolzyc w takim związku który jest ze względu na dzieci? Bo jeśli seks ma wyplywac z miłości to to jest niespójne logicznie. Po co w takim związku współżycie? To się chyba wtedy trzeba leczyć z uzależnienia od faceta czy z chorej miłości.
Czy nie jest zatem tak, że ci "otwarci na przyjęcie każdej liczby" też na bieżąco rozeznają, w wyniku czego cały czas dochodzą do wniosku, że problemy ich nie przerastają i mogą przyjmować dalej kolejne dzieci ? Bo wtedy nie różnią się za bardzo od tych, którzy odkładają z ważnych powodów tylko ich sytuacja jest inna?
O to to to. Właśnie tak jest. Przynajmniej u mnie. Ale tez nie wybiegam z mężem w przyszłość nie wiadomo jak bardzo ale na "teraz" rozeznajemy. Aczkolwiek - tak jak nie przerażają nas bolączki finansowe, brak własnego domu tak przerażają - mnie zwłaszcza - choroby, takie które mnie obciążą. To jest taki mój "strach" który wywołuje u mnie paraliż i wiem ze to jest jedyna sytuacja w której musielibyśmy odłożyć na jakis czas lub na zawsze poczęcie kolejnych dzieci. Niewiem czy będę wtedy miała taką wiarę aby będąc chora otworzyc sie na kolejne dzieci.
Ale dalabys radę wspolzyc w takim związku który jest ze względu na dzieci? Bo jeśli seks ma wyplywac z miłości to to jest niespójne logicznie. Po co w takim związku współżycie? To się chyba wtedy trzeba leczyć z uzależnienia od faceta czy z chorej miłości.
To się bardzo łatwo mówi, bardzo. Spróbuj się leczyć z uzależnienia od faceta, który jest przy tym Twoim mężem. Kobieta jest w stanie wiele zrobić, by ratować małżeństwo, nawet postępując wbrew sobie. Jeśli tego nie doświadczyłaś - to się ciesz.
@beatak to powiedz mi jak się wspólnie rozeznaje w takim związku czy jest odpowiedni czas i warunki na dziecko? Bo chyba o tym mowa w wątku. Poza tym czy Ty chcesz jakiegoś ogólnego wzorca kiedy jest czas na poczynania dzieci? Nie ma takich wytycznych. Ludzie się boją różnych rzeczy. Rozeznać ma małżeństwo a nie mąż czy żona solo.
beatak ja Cię podziwiam, to mega trudne, wręcz niemożliwe, kiedyś czytałam o takich postawach na stronach wspólnoty trudnych małżeństw Sychar, słyszałam też jak różni księża znajomej osobie w takiej sytuacji zalecali traktować dalej męża jak męża...
@beatak to powiedz mi jak się wspólnie rozeznaje w takim związku czy jest odpowiedni czas i warunki na dziecko? Bo chyba o tym mowa w wątku. Poza tym czy Ty chcesz jakiegoś ogólnego wzorca kiedy jest czas na poczynania dzieci? Nie ma takich wytycznych. Ludzie się boją różnych rzeczy. Rozeznać ma małżeństwo a nie mąż czy żona solo.
Ja się z Tobą ogólnie zgadzam. Chodzi mi właśnie o to, że czasem bardzo trudno jest WSPÓLNIE się rozeznać w tej kwestii, bo nie zawsze małżonkowie są w małżeństwie na tym samym etapie i w tym samym miejscu. I to też (oprócz często tu przytaczanego wygodnictwa, za małego mieszkania i zbyt niskiej pensji) może być przyczyna tego, że niektóre małżeństwa nie decydują się na otwartość na dzieci, a zwłaszcza trudno się na to zdecydować, gdy jest się np. zdradzanym.
dzieci w warunkach idealnych rodziłyby się tylko w małżeństwach nie tylko sakramentalnych ale i w kochających, takie minimum dla dziecka być owocem miłości - tak myślę!
beatak ja Cię podziwiam, to mega trudne, wręcz niemożliwe, kiedyś czytałam o takich postawach na stronach wspólnoty trudnych małżeństw Sychar, słyszałam też jak różni księża znajomej osobie w takiej sytuacji zalecali traktować dalej męża jak męża...
Wszak taki mąż ma duże potrzeby seksualne to przecież nie można go pozbawiać. Bo biedaczek będzie musiał znaleźć kolejna panią i kolejną.. Ciekawe czy radzą zdradzajaca żonę traktować dalej jak żonę Jakoś mało jest zjawiska, że żona zdradzi i mąż ja wielkodusznie przyjmie
Uczucia mają to do siebie, że są zmienne. W kryzysie bardzo trzeba o tym pamiętać. W kryzysie trzeba dążyć do normalności w codzienności. Ważne to też jest dla dzieci które boją się rozpadu rodziny. Uważam, że należy walczyć o utrzymanie współżycia w kryzysie z jednego powodu. Seks jest więziotwórczy na poziomie fizjologicznym (wydzielają się hormony więzi np oksytocyna), psychicznym i duchowym. Jeśli małżonkowie zdają sobie z tego sprawę to będą starali dać sobie nawzajem dar z siebie pomimo kryzysu. To jednak wymaga dużej pokory.
Czy nie jest zatem tak, że ci "otwarci na przyjęcie każdej liczby" też na bieżąco rozeznają, w wyniku czego cały czas dochodzą do wniosku, że problemy ich nie przerastają i mogą przyjmować dalej kolejne dzieci ? Bo wtedy nie różnią się za bardzo od tych, którzy odkładają z ważnych powodów tylko ich sytuacja jest inna?
Myśle ze tak właśnie jest padły tu słowa ze Bóg nie daje ciężaru ponad siły, tylko ze ludzie maja rożna wytrzymałość i psychikę. I czym miałyby być te "obiektywne" powody stosowania npr? Po ludzku rzeczywiście ciężka choroba wydaje się lepsza "wymówka" od małego metrażu, ale patrząc z waszej perspektywy to żaden powód nie jest wystarczający skoro narracja jest taka ze każde dziecko Bóg daje celowo, nie chce nim dolozyc ciężarów nie do uniesienia itd
Uczucia mają to do siebie, że są zmienne. W kryzysie bardzo trzeba o tym pamiętać. W kryzysie trzeba dążyć do normalności w codzienności. Ważne to też jest dla dzieci które boją się rozpadu rodziny. Uważam, że należy walczyć o utrzymanie współżycia w kryzysie z jednego powodu. Seks jest więziotwórczy na poziomie fizjologicznym (wydzielają się hormony więzi np oksytocyna), psychicznym i duchowym. Jeśli małżonkowie zdają sobie z tego sprawę to będą starali dać sobie nawzajem dar z siebie pomimo kryzysu. To jednak wymaga dużej pokory.
beatak ja Cię podziwiam, to mega trudne, wręcz niemożliwe, kiedyś czytałam o takich postawach na stronach wspólnoty trudnych małżeństw Sychar, słyszałam też jak różni księża znajomej osobie w takiej sytuacji zalecali traktować dalej męża jak męża...
Wszak taki mąż ma duże potrzeby seksualne to przecież nie można go pozbawiać. Bo biedaczek będzie musiał znaleźć kolejna panią i kolejną.. Ciekawe czy radzą zdradzajaca żonę traktować dalej jak żonę Jakoś mało jest zjawiska, że żona zdradzi i mąż ja wielkodusznie przyjmie
Myślę, że jeżeli chodzi o doradztwo kościoła to jest takie same w razie kryzysu do żon i do mężów, zawsze będzie namawiał do wybaczenia, pojednania i scalenia rodziny. Dopuszcza też separację w niektórych przypadkach, tak jak NPR Uważam, że nie chodzi w takim doradztwie o zaspokajanie dużych potrzeb mężczyzny tylko właśnie o scalenie i zażegnanie kryzysu. Jak znam siebie w takim przypadku wystawiłabym męża z walizkami za drzwi i usrała życie.
Komentarz
A jak choroba też się otwierać Twoim zdaniem?
Czy znasz taki tekst?
"I rzekł do nich: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony" (Mk 16, 15-16).
Jak zrozumieli to Apostołowie? Rozeszli się po całym ówczesnym znanym świecie, głosząc Ewangelię.
Milczący świadek może zostać uznany za niezrozumiałego dziwaka o niejasnych motywach. Myślę, że skuteczność takiego milczącego świadectwa jest bliska zeru. Głoszenie powinno być poparte przykładem. I tyle.
A w chorobie nie wiem. Są tacy co sie otwierają. Nie jestem chora więc nie mam takich dylematów.
Nazywa się rewitalizujący
Chociaż zapewne zaraz odezwie się jakiś pan że należy wybaczyć i z łoża męża nie wyrzucać
Poza tym czy Ty chcesz jakiegoś ogólnego wzorca kiedy jest czas na poczynania dzieci? Nie ma takich wytycznych. Ludzie się boją różnych rzeczy. Rozeznać ma małżeństwo a nie mąż czy żona solo.
Wszak taki mąż ma duże potrzeby seksualne to przecież nie można go pozbawiać.
Bo biedaczek będzie musiał znaleźć kolejna panią i kolejną..
Ciekawe czy radzą zdradzajaca żonę traktować dalej jak żonę
Jakoś mało jest zjawiska, że żona zdradzi i mąż ja wielkodusznie przyjmie
Uważam, że należy walczyć o utrzymanie współżycia w kryzysie z jednego powodu. Seks jest więziotwórczy na poziomie fizjologicznym (wydzielają się hormony więzi np oksytocyna), psychicznym i duchowym. Jeśli małżonkowie zdają sobie z tego sprawę to będą starali dać sobie nawzajem dar z siebie pomimo kryzysu. To jednak wymaga dużej pokory.