Niedługo mnie czeka. A ponieważ ze starszakiem ponieśliśmy sromotną porażkę i chyba udało mi się wychować wybrednego niejadka
, proszę o rady mądrzejsze mamy...
Aniu D.! Jesteśmy mięsożerni, ale kompletnie nie mam zaufania do sklepowego mięsa (a ceny eko powalają mnie) i nie wyobrażam sobie malucha jedzącego takie mięso. Jak wygląda rozszerzanie u małych wegetarian/ wegan. Co byś polecała szczególnie? Jak podać strączki maluchowi?
Bardzo podoba mi się też BLW, zamierzam z młodą iść w tym kierunku, ale mam kilka wątpliwości...
Takie pytania nasuwają mi się na początek...
Komentarz
Po za tym, to sama wygoda dla rodziców, nie trzeba przygotowywać żadnych specjalnych dań, miksować, karmić...
:bigsmile:
Ja BLW odkryłam dopiero przy czwartym dziecku (lepiej późno niż wcale ), a wcześniej wyhodowałam sobie jednego mega maksi niejadka i dwóch średnich niejadków
Teraz mój najmłodszy, półtoraroczny syn, je tylko tyle ile chce, i to co chce z propozycji podanych na talerzu - oczywiście sam od początku, na BLW nauczony zdobywać różne smaki - ma swoje wybrane ulubione potrawy (np duszona cebula, sama bez dodatków :cool:), kasza orkiszowa z masłem, mięso (ale ze wsi mam...). I nie je wszystkiego, jak odkurzacz - po prostu je to co lubi, ale je różnorodnie, wszystkiego po trochu, i podążam za jego apetytem - ma lepszy dzień, to zje więcej, ma gorszy to zje mniej; nie chce marchewki?, trudno, doje sobie brokułem, nie chce mięsa? nie szkodzi, dam mu na kolację jajko. A fasolkę i ciecierzycę podjada jak cukierki :bigsmile: Ale za to nie cierpi mleka i sera i nabiału w ogóle - i zlewam to szerokim łukiem, jak mawia mój mąż:), po prostu staram się mu dawać więcej strączkowych, ale też bez przesady.
Jestem teraz pierwszy raz w życiu wolna od nastrojów i humorów jedzeniowych mojego dziecka! I po części dlatego, że je dużo warzyw i lubi zupy i tą cebulę Ale w głównej mierze dlatego, że wreszcie na starość dotarło do mnie, że NIE MUSZE go zmuszać, żeby zjadł tyle ile ja uważam za słuszne i DOKŁADNIE to co ja uważam za słuszne.
I uwielbiam ten stan :bigsmile:
a możesz mi powiedzieć, tak konkretnie, co i w jakiej formie zaproponowałaś na początku maluchowi? Jesteś w stanie powiedzieć, kiedy zaczął traktować stałe jedzenie jako normalny posiłek nie zabawę?
Ignac też dostaje, tylko nie je. Ostatnio mu łosoś co prawda smakował, ale jednak na co dzień nie jadamy
Prayboy, DOEtata krzyczy z sofy, ze teraz to tylko mrowki i termity :tooth:
wiem i zazdroszczę
Już wertuję strony o BLW:bigsmile::bigsmile::bigsmile:
Ależ ja na tym forum wymądrzeję:cool:
btw. wszystko się czyta lepiej od lektur na egzamin z 20lecia...
ale ProMamo, damy sobie radę! Kto jak nie my?
Tylko Zosia coś się nie wczuła w atmosferę intelektualną i kopie sobie radośnie w mój żołądek...
Teraz nie bardzo sie jakiś zapowiada, wiec muszę szybko coś wymyślec.
Wracając do tematu BLW wychodzi z bardzo rozsądnych założeń, nie można jednak moim zdaniem podchodzić do tego zbyt dogmatycznie, nie każda matka karmi do roku niemal wyłącznie swoim mlekiem.
Co do rozszerzania, to ja zaczęłam od ryżu. Reszta jak dziewczyny.
Z nabiału je czasem jogurty kozie, kanapeczkę z serkiem kozim.
Wiele kobiet do dziś tak własnie intuicyjnie karmi dzieci. Ale jest wiele (jak ja), wychowanych na papkach, otoczonych zewsząd babciami i ciociami, które tez już w erze blenderów karmily swoje dzieci i inaczej nie potrafią, i nie widza żadnej innej alternatywy.
Nie wiedziałam ze Reni jest eko i ze promuje BLW, nie mam telewizora. Jak dwa lata temu szczurzysko namawiała na forum do BLW, i ktoś jeszcze chyba Aga (?) - to nikt tematu nie podchwycił, większość potraktowała to pewnie jako wymysł matki, że do karmienia potrzebna jest jakaś "metoda".
@Kerima: nie traktuję BLW rygorystycznie, ale jest dla mnie wielką inspiracją.
Zacząć można moim zdaniem od wszystkiego:) ale najlepiej, żeby się to trzymali ręki i było twardawe. Czyli gotowaną marchewka (w słupki), brokuł (al dente), ziemniak, fasolka szparagowa, pieczona czerwona papryka bez skórki, potem mięso - ja robiłam mojemu kulki z mięsa mielonego, owoce - każde ! Teraz masz cudowny okres warzywno- owocowy, zobaczysz jak się rzuci na owoce
Poogladaj sobie filmy na you tube, fajnie na nich widać jak maluszki zaczynaja pierwsze kroki.
Z tym faktycznym jedzeniem a nie zabawą to jest moim zdaniem różnie - zależy od dziecka. Ja zaczęłam późno rozszerzanie diety (9 m), ok 11 m jadł już całkiem sensownie.
Mój osobisty patent to nie dawanie wszystkiego na raz - dawalam po jednym kawałku dwóch warzyw np, zjadł to dokladalam mu jeszcze. Większy wybór (czyli wiecej niż trzy rodzaje jedzenia na raZ) zaczelam mu dawać jak już ładnie jadł, czyli ok 11 m.
Jak miala 6 m-cy w ogle nie byla zainteresowana opcja "zamiast cyca zjemy X, Y lub Z", wiec czekalam. odkad zaczela siadac, "jadla" z nami, tzn. siedziala w swoim krzeselku i ze swoja porcja (ktorej nie chciala przez dlugi czas, tylko patrzyla co my robimy).
Oczywiscie znalezli sie medrcy co mnie straszyli, ze robie dziecku krzywde i ze majac dwa lata nadal nie bedzie chcialo nic jesc.
Rzeczywiscie, powoli u niej szlo to jedzenie, ale rosla pieknie, nie chorowala, czym tu sie przejmowac.
Jak w koncu zaczela jesc, to na dobre i je wszystko, lacznie z rzeczami ktorych dzieci nie lubia: fasole, grochy, pikantne rzeczy, ryby w roznych postaciach (lacznie z malutkimi sardynkami w occie), algi, grzyby, no, wszystko co i my jemy.
Nigdy nie musialam gotowac nic osobnego, kombinowac, martwic sie itp. Nie przejmowalam sie gadaniem, ze po 6 m-cu mleko matki juz nie ma tyle zelaza i ze mi dziecko w anemie wpadnie. Byla ponad rok praktycznie tylko na piersi i w zadna anemie nie wpadla.
Odwagi mamuski, nie musicie tego robic wg jakichs scisle okreslonych regul, mozecie zdac sie na intuicje
Pax, ja dawałam Kai to co było świeże i od dziadków - surowy ogórek w słupki (dobry na ząbki, pomamlała i wypluła), nektarynkę, marchewkę... Jedno na raz, i obserwowałam jak jej smakuje, jak reaguje, jak wygląda pielucha po. Myślę, że to jest najlepsza zasada ogólna. Pomaga też zdrowiej gotować dla rodziny - jednak bardziej rozważam, co kupić i zrobić kiedy wiem, że mała będzie jadła z nami.
Z porad praktycznych - dawałam Kai do zabawy łyżki i łyżeczki. Nauczyła się jak głęboko może je włożyć do buzi żeby się nie zadławić, i dziś sama je łyżeczką (malutką od kawy albo herbacianą) sery białe z warzywami, geste zupy, czasem kanapki Konieczna jest cerata na podłogę, zwłaszcza z początku - syf straszny. I duuuużo cierpliwości.
Korzystałam z książki "Bobas lubi wybór", ale odsiałam ekoideologię Kaja próbowała też rzeczy absolutnie nie wskazanych w jej wieku - np. surowej cebuli. Jadłam sałatkę, ona miał w miseczce pomidora, ogórka i paprykę czerwoną, złapała z mojej wiórek cebuli czerwonej i pożarła w ekstazie. Miała chyba 11 miesięcy i żadnych kłopotów potem Ale jednak wszystko zależy od dziecka.
I życzę odporności na "życzliwe" komentarze. Standard to "ona się zaraz zatruje/zadławi/udusi/dostanie alergii". Kiedy Kaja odkrztuszała jakiś kawałek, niebacznie ugryziony, moja mama raz czy dwa wyrwała ją z fotelika. Co poskutkowało oczywiście paniką i gorszym krztuszeniem... Zabroniłam, i okazało się,że dziecko samo sobie radzi. Jednak trzymałam się przez pierwsze 3-4 miesiące zasady, żeby nie spuszczać Kai z oczu jak je.
To tak kilka refleksji na szybko.
pierwsze próby w miarę możliwości bez asysty babci (no, chyba ze jest pokorna:)
He, to skoro ja już od dwóch lat tak monotematycznie o BLW, to przypomnę, że pierwszy zawsze był jakiś owoc. Jabłko, truskawka. I wbrew pozorom truskawka nie uczuliła mi dzieci.
Czekam teraz krzesełko dla Helenki, bo zwykle przy posiłkach trzymam ją na kolanach a ona mi sięga do talerza:bigsmile: I jeszcze warto się zaopatrzyć w śliniaki - takie fartuszki zakładane na ręce, bo potem dziecko trudno domyć.
A w sumie to nie wiem skąd się o tym dowiedziałam, na pewno wpadła mi w ręce książka G.Rapley. Zresztą, o dreszcze mnie przyprawiała myśl, jak karmiony był mój pierwszy syn. I widząc jak to dziecko je (w zasadzie nie je), wiem, że to dobra metoda, bo drugi, który nie ma trzech lat jeszcze, je więcej, szybciej, czyściej, nie wybrzydza...
A właśnie ten drugi powinien być niejadkiem, bo zaczęty być karmiony piersią późno, karmiony sondą prawie 3 miesiące. A tu niespodzianka, bo je chętnie:bigsmile:
Oczywiście, na poważnie - nie polecam tych zakąsek na początek. Dopiero jak sama będziesz pewna, że dzieciątko da sobie radę.
A jak jest teraz? Moja córka je chętnie, rożnorodnie, nie ma problemu z warzywami i owocami, uwielbia ryby. Najstarszy syn, nauczył sie jeść warzywa, uwielbia wszelkie kasze, strączkowce, owoce nadal najsłabiej... Natomiast młodszy je najsłabiej. Ma stałe pory posiłków, nie dostaje zbyt dużych porcji, nie podjada między posiłkami, ale i tak je słabo, je malenką cześć tego co lubił jako malutkie dziecko... Latem jest lepiej, bo uwielbia owoce, fasolkę, brokuly. Ale to wszysko.
Zobaczymy jak będzie z najmłodszym, który wzbudza sensacje tym co i jak je, na razie się zbytnio tym nie ekscytuje.
A BlW jest po prostu czymś naturalnym i oczuwistym przy kolejnych dzieciach.
Małemu zajęło wprawdzie trochę czasu, żeby zaskoczyć (ok 3 tyg.), ale jak już zaczął to na całego. Też zaczynałam od marchewki, jabłuszka, ziemniaczka (oczywiście z tyg. przerwami na obserwacje). A potem to już prosto z naszego półmiska.
moja najstarsza która była kosmicznym wręcz niejadkiem, nauczyła się jeść wszystko, teraz ma 10 lat i je zawsze to co dostanie. Kiedyś chciałam ja pochwalić przy cioci, ze tak fajnie już zjada, i po chinsku i po wlosku i w ogóle, na co córka przerwała mój wywód: "eee tam, mamo, ja się już po prostu nauczylam zmuszać jak jestem głodna" :bigsmile:
i faktycznie tak jest, BLW po prostu "samo" się dzieje, kiedy jest wiecej dzieci - co jest dla mnie najlepszym dowodem na to, ze jest to 100% naturalne.
I od razu uprzedzam - nawyki żywieniowe, ze dziecko MUSI jeść papki są tak silne, że reakcje otoczenia są czasami bardzo gwałtowne, kiedy widzą niemowlę jedzace samo jabłko (mój potrafił samymi dziaslami całe jabłko pogryzc, przeżuc i zjeść . W pierwszym odruchu większość ludzi rzuca się temu dziecku na ratunek
:bigsmile: