Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Rozszerzanie diety

1246721

Komentarz

  • Taja, jak pisała Katarzyna. Wprowadzamy zawsze osobno różne pokarmy, bo inaczej nie da się wychwycić ew. nietolerancji na dany produkt. A jak dziecko na piersi nie chce jeszcze stałych pokarmów, to nie problem, niech nie je. Niczego nie będzie jej brakować.
  • Najwięcej błędów popełniają rodzice w okresie rozszerzania diety. Dziecko w drugim półroczu powinno jeść 5–6 posiłków dziennie. Tymczasem co piąte 16-miesięczne dziecko je 10 posiłków dziennie, a rekordzista dostawał ich 17–20! – Rodzice nie potrafią rozpoznać u dziecka sygnałów głodu i sytości. Jeśli, ich zdaniem, zjadło ono niewiele, po chwili proponują kolejny posiłek. Dziecko nie zdążyło nawet zgłodnieć, ale rodzice nie patrząc na to, zabawiają je i odwracają uwagę, by skończyło porcję – dodaje dr Stolarczyk.
    (...)
    Niewprowadzenie glutenu. Aż 60 proc. badanych dzieci w wieku 6 miesięcy nie dostawało jeszcze glutenu. Ten błąd rodziców może spowodować u dziecka celiaklię – chorobę polegającą na trwałej (przez całe życie) nietolerancji glutenu, czyli białka znajdującego się w pszenicy, życie, jęczmieniu i owsie. Osoba chora na celiaklię nie może jeść pszennego i żytniego pieczywa, ciast i wielu innych produktów, w których znajduje się gluten.

    Pamiętaj! Jeśli dziecko jest karmione piersią, już po skończeniu przez niego 4 miesięcy podawaj mu codziennie niewielką ilość glutenu (pół łyżeczki kaszki pszennej lub manny – taka ilość zadziała jak „szczepionka”), najlepiej po nakarmieniu piersią. Jeśli podajesz butelkę, wprowadź gluten, gdy maluch skończy 5 miesięcy.





    No i moje pytania. Łucja nadal je tylko moje mleko. Jej alergolog (Łuśka ma azs, łojotokowe zapalenie skóry) poradziła nam, żeby dawać jej tylko pierś do 9 miesiąca życia i dopiero potem rozszerzać jej dietę. Póki co wszystko jest ok. Lula takie posiadówy dłuższe przy piersi ma ze 4-6 no i kilka takich krótkich, no ze 3. Do tego w nocy przystawia się ze 3 razy ;) 

    Chyba nie powinnam czytać takich artykułów bo zaczynam sobie wrzucać że krzywdzę swoje dziecko! No bo tu na forum chyba @Ania D. pisała, że gluten to do roku czasu nie powinno się podawać. WIem, że ten artykuł to nie jest żaden autorytet ale wolę się upewnić :) No i jak podliczę te jej posiłki to mi wychodzi tak 15 na dobę :D ale żeby nie było: Łuśka to do grubych nie należy, dobrze wygląda - dowód:

    image


  • Potwierdzam. Łuśka jest ok - a nawet nieco ponad ok. ;)

    @Taja, nie czytaj!
    Tzn czytaj mądrze.
    A co do glutenu... - Fela wczoraj znalazła bułkę pszenną i spożyła znakomitą część, udając, że się bawi. Coś podejrzanie cicho było.

    I to ja się czuję paskudnie :(


  • @Haku nienienie! Gluten to nie jest samo zło! Spokojnie ;) Przynajmniej będziesz wiedzieć czy jej szkodzi ;) 

    a Łuśka jest ok ;) Tak jak Twoja Felka ;)
  • Moi nie jedli glutenu dwa lata - metoda starej profesor na zapobieganie celiakii u dzieci z obciążeniami - no i pomimo początkowej nietolerancji glutenu u najstarszego (zdiagnozowana fachowo) teraz żadnych problemów nie mamy.
    Zamierzam tak trzymać przy kolejnym dziecku ;)

    W  życiu nie dałabym czteromiesięcznemu dziecku glutenu - brrr - a ja całkiem glutenowa jestem i uwielbiam wszelkie dobre rzeczy z glutenu zrobione :)
  • Nie dawałabym małemu dziecku (do roku) pszenicy - na pewno nie kaszę zwanej manną. To bezwartościowe jedzenie, dziecko, które rośnie potrzebuje składników pokarmowych do budowy ciała, a nie zapychaczy pozbawionych witamin i minerałów. W Polsce manna ciągle stoi na czele kasz podwanych dzieciom i trudno jest to zmienić. Ja się nie spieszę z podawaniem glutenu. Owszem, dziecko czasem dostanie do rączki kawałek chleba żytniego na zakwasie, ale na pewno nie w 4 miesiącu życia. U mnie są to małe ilości, nie jest to na pewno pszenica.
  • Mi tez ostatnio jedna polozna mowila, ze gluten w malych ilosciach nalezy wprowadzac juz w 4-tym miesiacu. Ale ja jej srednio wierze ;) Zadzwonie jeszcze do takiej, do ktorej mam pelne zaufanie.
  • Moja siostra ostatnio usłszała, od pediatry, że powinna już wprowadzać 3 msc córce jakieś cuda - siostra się zdziwiła - to usłyszała, że powinna już woprowadzać, bo i tak pewnie do pracy chce już wracać @-) :))
  • uJauJa
    edytowano lipiec 2012
    w naszym mieście w ramach wprowadzania glutenu królują biszkopciki w 4 miesiącu

    ale ja na razie jeszcze nic nie dałam, czekam - sama nie wiem na co :/
  • w naszym mieście w ramach wprowadzania glutenu królują biszkopciki w 4 miesiącu

    ale ja na razie jeszcze nic nie dałam, czekam - sama nie wiem na co :/
    ...aż sobie sama weźmie :D
  • hehe chyba tak :)
    albo aż jej babcia nie wsadzi mimo moich sprzeciwó w,

    narazie zajadamy warzywa aczkolwiek bardzo niechętnie
  • edytowano lipiec 2012
    Tak, biszkopciki i jakieś ciasteczka misiowe (nie znam nazwy), to bardzo dobre jedzenie dla dziecka... Biała mąka, spulchniaczy sporo, cukier - no po prostu samo zdrowie.
  • Nie wiem na ile to prawda, ale przeczytałam ostatnio taką teorię na temat glutenu: ponieważ może powodować alergię, nietolerancję lub celiakię, to należy go wprowadzić tak, aby układ pokarmowy dziecka był jak najlepiej osłonięty: albo około 5 miesiąca czy później, ale tak, żeby dziecko jeszcze co najmniej 3 miesiące jadło dużo piersi (co często nie jest możliwe jeśli mama wraca do pracy) albo jak immunologiczny układ dziecka jest już rozwinięty i dziecko chroni się samo, bez pomocy mleka matki (czyli 2 lata czy coś takiego).
  • miśkopty aniu, miśkopty. wszak juz sama nazwa wskazuje ze to swietne jedzenie dla dziecka
  • Ola, tak, teraz się lansuje taką teorię, by wcześnie wprowadzać gluten. Pszenica obecnie jednak różni się ogromnie od odmian, który były jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Teraz jej odmiany mają bardzo dużo glutenu, dodatkowo jeszcze są mąki, do której gluten się dodaje dodatkowo. Wiadomo, im więcej glutenu, tym pieczywo bardziej puszyste. Nie jestem zwolenniczką pszenicy dla małych dzieci, owszem, trochę orkiszu czy kamutu, żyta itp, ale nie pszenicy.
  • Ta teoria z glutenem to jest nowa teoria (ma ok. 5-6 lat) - w przeciwieństwie do starej - opóźnianie.
    4 miesiąc wziął się stąd, że wtedy jeszcze jest szansa, że dziecko jest "na piersi", więc ewentualnie ma osłonę przez jakiś czas w postaci mleka matki. Niestety ma to się nijak do zalecenia wyłącznego karmienia piersią przez okres pół roku lub u alergików dłużej. Ale gdyby pomysłodawcy tej teorii dali czas na wprowadzanie glutenu po skończeniu sześciu miesięcy, to wtedy odsetek dzieci karmionych piersią jest tak mały, że mało które mogłoby skorzystać z osłonowego działania mleka matki, więc co ... no lepiej wprowadzić gluten wcześniej.

    Klopot polega na tym, że nie znamy długofalowych skutków tej teorii, bo dzieci tak odżywiane mają dopiero po kilka lat, a celiakia może się "objawić" (i często się objawia) nawet dopiero po 30, 40 latach - i tu wiemy, że stary sposób - opóźniania podawania glutenu (u obciążonych nawet do dwóch lat) jest skuteczny, chroni przed celiakią - sprawdzone, zbadane. Teraz na naszych dzieciach bada się czy nowy sposób będzie równie skuteczny - zgadzamy się na to? to ok. dajemy gluten od 4 miesiąca życia.  Ja się nie zgadzam i nie daję ;)
  • edytowano lipiec 2012

    Mi pediatra wcisnęła tą teorię o podawaniu glutenu wcześnie, pod osłoną mleka matki i tak zrobiłam... Teraz czytam to, co piszecie, i.. i wkurza mnie to, że ciągle są podawane tu i tam sprzeczne informacje na temat karmienia piersą, rozszerzania diety, podawania glutenu bądź nie. Czlowiek chce jak najlepiej dla dziecka a i tak co krok okazuje się, że popełniam błędy :(

    Mały ma niecałe 1,5 roku, daję mu chleb (kupowany) i makaron z pełnego ziarna. Czyli lepiej tego nie dawać?

    edit. sama sobie odpowiem, pewnie nie... Karmienie dzieci jest skomplikowaną łamigłówką i ma się nijak do moich nawykow żywieniowych :/

  • miśkopty aniu, miśkopty. wszak juz sama nazwa wskazuje ze to swietne jedzenie dla dziecka
    O tak, nam to nawet pediatra polecała :O  - do nauki samodzielnego jedzenia, w wieku - uwaga! - niecałych 6 miesięcy! Dlatego (między innymi) zmieniamy pediatrę.

  • UlaUla
    edytowano lipiec 2012
    Moje dzieci , ktore teraz maja powyzej 5 lat "szly" zgodnie z teorią, zeby wprowadzanie glutenu zaczynac jak najpoźniej, czyli dopiero kolo 10 mies zycia byly jakies pierwsze kaszki pszenne, biszkopty bezzoltkowe itp. ;)
    Nie maja nietolerancji glutenu, moze dlatego, ze to wprowadzanie nakladalo sie z jeszcze przynajmniej rocznym karmieniem piersią. Zamiast pszenicy dostawaly ryz i kukurydze, oczywiscie glownie w postaci doskonalych wyrobow firm sloiczkowo- kaszkowych (choc kolejne coraz bardziej przerzucaly sie na zwykle kasze i ryz z dodatkiem owocow itp. Marianna zgodnie z nowymi teoriami odkad wyrazila zainteresowanie ( a miala z 5 mies) dostawala do reki np. przylepke i tak zaszczepiala sobie gluten ;)
    Marianna generalnie jest tez biedna, bo wlasciwie od poczatku dostawala jedzenie w calosci, bądz co najwyzej ugniecione widelcem i jakos zyje. W tej chwili wcina np. czeresnie i co  jakis czas wypuwa nawet pestke (reszta pestek wychodzi dolem), je mieso i nabija je na widelec (co prawda tu jeszcze potrzeba jest niewielka pomoc), a widelec swietnie trafia do paszczy. Widzi , ze wszyscy jedza widelcami, wiec ona tez musi. Jablka od dawna dostaje cale, najwyzej z napoczeta skorka, zeby mogla dostac sie do miązszu. Oczywiscie jak mamie sie chce, albo robi szarlotke, to kawalki pokrojone tez sie trafiaja, ale z reguly dostaje duze kawaly. Do tego lubi zdecydowane smaki, mieso doprawione nawet dosc mocno, wcale nie przepada za slodkimi deserami - troche polize lyzeczke i sobie gdzies idzie ;) jak babcia robila specjalne zupki dla Marianny to porazka byla na calej linii, a jak podala porcje ze wspolnego garnka, to np. szpinakowa swietnie wchodzila. 
  • Z dzieckiem w rodzinie wielodzietnej problem jest taki, ze ono naprawde nie rozumie, dlaczego reszta moze cos jesc, a ona jeszcze nie. Dlatego niestety ma na swoim koncie i frytki, i chipsy (w ograniczoej ilosci) i popcorn i kawalki kurczaka z MD i sprobowala lodow i czekolady. Ale zbyt czesto nie bywamy w MD, wiec to takie okazjonalne dodatki.
  • Moje dzieciaki jeszcze nigdy nie jadły chipsów. Ostatnio były ciekawostką przyrodniczą na placu zabaw bo wzięliśmy ze sobą bób. Inne dzieciaki gapiły się tak, jakby widziały pierwszy raz w życiu. Oczywiście w rękach trzymały torby chipsów. Moi jakoś nie wykazali zainteresowania. Wcinały bób, aż im się uszy trzęsły. W końcu podszedł jakiś chłopiec i zapytał czy on może kupić takiego cukiereczka. Daliśmy mu, spróbował i wypluł.


  • Klasyka.
    Ja myślałam, że już nic mnie nie zdziwi w kwestii odżywiania dzieci. Ale bawiąc na działce leśnej z koleżanką zobaczyłam chłopców z sąsiedztwa, warszawskie bogate dzieci, karmione przez cały pobyt - uwaga uwaga - odgrzewanymi Happy Mealami z Makszita. Rozumiecie, frytki z mikrofalówki plus smażone kawałki kurczaka z mikrofalówki.
    Bo oni nic innego nie chcą.

    A jeszcze jeden domek dalej inne dziecko, też bogate i warszawskie, po niezjedzonym śniadaniu dostaje biszkopty smarowane nutellą, bo coś przecież musi, a on NIC nie je. Niejadek taki.
  • Ojeju no czepiasz się

    rodzice bardzo zajęci zapewne

  • Jedna i druga matka takie rasowe sucze. Przepraszam. Bo tatusiowie inni. W jednym przypadku to tatuś chowa trzech chłopców, a matka po trzech miesiącach od porodu wraca do kariery (prawdziwej kariery, dochody i prestiż itd.). I występuje w roli nieobecnego, zaganianego i kompletnie bez kontaktu z dziećmi zapracowanego taty. O swoim mężu mówi "fizol", znaczy od prostych robót fizycznych, jak np. wychowanie dzieci.


  • Przy czym określenie "sucz" nie dotyczy trybu życia czy pracy tych kobiet, tylko ich sposobu bycia.
  • edytowano lipiec 2012

    Wczoraj miałam też taką ciekawą akcję.

    Jakaś babcia zaczęła mnie zagadywać o Janka ;), a jaki On duży, a czy do przedszkola idzie. Ja na to, że ma 2 lata i do żadnego przedszkola się nie wybiera.

    Babcia kontynuuje, a bo wie Pani moja córka, to musi pracować, a dziecko było w przedszkolu, ale zachorowało po pierwszym dniu, to wzięła opiekunkę. 

    A ja na to, no ok, Jej wybór.

    Babcia kontynuuje, ale wie Pani ile taka opiekunka kosztuje?

    Mówię, że nie wiem, bo sama jestem z dzieckiem w domu. 

    A babcia, że ogromne pieniądze.

    Więc ja do babci, jeśli córka ma wydawać na opiekunkę, to może by też była w domu z dzieckiem (tak przez swój pryzmat patrzę, że to się zwłaszcza w mazowieckim dość opłaca).

    A babcia zaczęła rzucać takimi tekstami, że aż mi szczęka opadła, bo zjawisko znane, ale się osobiście nie spotkałam.

    Kwestia babci: "Co???!!!!, ale jak Ona ma zostać w domu? Ona musi zarabiać!!!!. Jaki mąż!!!!! Nie ma męża! Sama wychowuje!! A co ja mam Ją utrzymać z mojej renciny!!! Ona jest dyrektorem finansowym! Zarabia 18 tys miesięcznie!!!! Stać Ją na opiekunkę!!! A tego Jej kuur....wa!!! Tego Jej kur...wa przydupasa nienawidzę!! Gnoja jednego!!! Nienawidzę!!!! Kur...wa!! Ścierwo jedne!!! Dzieciaka zrobił!!!! A dobrze, że Ją kur...wa zostawił!!! Po co Jej taki kur....wa!! Nienawidzę Go!!!!

    Edit: "Ale dziecko ładne przynajmniej ma (momentalnie złagodniała babina) śliczny chłopczyk, to Mu się udało".

    Edit1: Do Janka się łągodnie zwróciła: "A chcesz pogłaskać pieska?".

    Edit3: Jeszcze mi się przypomniało, że wspomniała, że dla córki, to był ostatni moment, bo do 40 dobijała jak zaszła w ciążę, ale nie wiem już w którym momencie swojej wypowiedzi babcia o tym napomknęła.

    (przyspieszyłam, dość rozumny dwulatek w wózku siedział)


    Nadal trochę w szoku jestem.

  • Wiecie co, ja jednak z innej bajki jestem, wiec juz wiecej nt. jedzenia pisac nie bede. Moze tylko z punktu widzenia teorii, bo ta oczywiscie znam. Moze bylo by inaczej, gdyby dzieci chorowaly itp. Ale zdrowi jak konie, chudzi, sprawni, to im od czasu do czasu cola, chipsy i MD bardzo nie zaszkodza. W dodatku gotuje dosc tradycyjnie (kotlet+skrobia+ cos zielonego, albo np. tak jak dzis najzwyklejsze nalesniki z dzemem, coz ze wlasnej roboty ;) ) W domu jest tez smarowidlo czekoladowe, jasne pieczywo i platki do mleka.
  • Ja nie daję żadnego smarowidła czekoladowego, na płatki czasem się zgadzam.

    Dziś też robiłam naleśniki z mąki orkiszowej a do środka mus ze zmiksowanych owoców - zero sztucznego cukru :-)

    W MD nie byli nigdy w życiu. Uważam, że nawet raz na jakiś czas takie śmieciowe jedzenie to o raz na jakiś czas za dużo :-)

    Chciałabym wyrobić w nich w miarę zdrowe nawyki żywieniowe

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.