hmmm, teraz mam zagwozdkę, bo użyłam do tych naleśników dwóch mąk.Jak wezmę na palec i posmakuję, to wyczuję tę felerną?Czy ta gorycz dopiero po upieczeniu/usmażeniu wychodzi?
Dziękuję za zebrane przepisy - są genialne!:) dziś rozsmakowuję się w paście z soczewicy i mleku orzechowym:) i pierwszy raz zrozumiałam jakie to błogosławieństwo, że się musi być na diecie, normalnie pewnie nigdy nie odkryłabym tylu smaków:)
Super są pasty z soczewicy, cieciorki itp. Bardzo mi smakują. Tylko kurna jak zrobić żeby nie były tak wzdymajace? Podobno pomaga majeranek lub kminek ew czaber, koper. Wypróbowałam, ale spektakularnych efektów antywzdeciowych nie widzę. Jest nato jakiś sposob? Gotować strączki w tej wodzie w której się moczyly czy świeżej?
@karolinamika możesz spróbować namaczać też we wrzątku i w czasie gotowania zmieniać wodę - odlewać i zalewać nowym wrzątkiem, z czasem układ pokarmowy powinien przywyknąć i wtedy można już moczyć w zimnej wodzie. Ponoć powinno się gotować w wodzie, w której się moczyło (poza soją) - ale ja zwykle wylewam wodę i mam wrażenie, że wpływa to na zmniejszenie wzdęć. Jeśli w czasie gotowania zbiera się szumowina na wodzie to ją usuwam. Do strączków staram się jeść dużo zieleniny - czyli jak kanapka to też z sałatą, szpinakiem itp. Dodaje też strączki do sałatek, wtedy są jakoś lepiej tolerowane. Jak masz tendencje do wzdęć to spróbuj wprowadzać stopniowo strączki, od tych najlepiej tolerowanych (soczewica) i małymi porcjami. Słyszałam też, że można do wody dodawać ocet jabłkowy, ale nie próbowałam.
Na fasolke typu Jas dziala gotowanie jej z kawalkiem korzenia imbiru. Zero wiatrow . Na innych straczkowych nie wyprobowywalam, ale nie zaszkodzi sprobowac. Imbir nie pozostawia wyraznego, wyczuwalnego smaku. Ja daje ze dwa-trzy plastry grubsze na opakowanie 400 g fasolki.
Ja to jakaś betonowa jestem ,b0 na mnie żadne strączki nie działają.... Mój m. już dawno się śmiał,że ja jak koza jestem,wszystko mogę zjeść i nic mi nie jest
Komentarz
Gotować strączki w tej wodzie w której się moczyly czy świeżej?
Mój m. już dawno się śmiał,że ja jak koza jestem,wszystko mogę zjeść i nic mi nie jest