Woda, piasek, bezchmurne niebo, prażące słońce oraz ... mężczyźni i kobiety przebywające w jednym miejscu w mocno niekompletnych strojach. Oto rzeczywistość dzisiejszych plaż i kąpielisk. Dziś mało kto wyobraża sobie lato bez odwiedzin w tego typu miejscach. Jednak przez całe wieki, tego rodzaju lub podobny sposób spędzania wolnego czasu, budził niemałe kontrowersje wśród pasterzy Kościoła katolickiego. Już powstałe w pierwszych wiekach chrześcijaństwa "Konstytucje Apostolskie" (będące zapisem wiary i obyczajów pierwszych chrześcijan) zdecydowanie zabraniały niewiastom wspólnych kąpieli z mężczyznami. Ów zakaz był w późniejszych stuleciach niejednokrotnie, tradycyjnie powtarzany przez kaznodziejów, księży, misjonarzy, etc. Kiedy w pierwszej połowie XX wieku, upowszechnił się zwyczaj wspólnego przebywania mężczyzn i niewiast na plażach i kąpieliskach, wielu hierarchów kościelnych w sposób jasny sprzeciwiało się temu. Czynił tak chociażby Episkopat Austrii i Niemiec, który w swej deklaracji z 1925 roku oświadczał między innymi: "Nigdy nie powinno się zezwalać na wspólne kąpiele obojga płci (...) Na kąpieliskach z plażą (rzeka, jezioro) trzeba nalegać na całkowite rozdzielenie płci". Z kolei, kardynał Pla y Daniel z Hiszpanii, zakazując swym wiernym uczęszczania na mieszane plaże, wyjaśniał: "specjalne zagrożenie dla moralności jest reprezentowane przez wspólne kąpanie się na plażach (...) Wspólne kąpanie się kobiet i mężczyzn, jest prawie zawsze bliską sposobnością do grzechu i zgorszenia". Gdy zaś krótko po II wojnie światowej, na rynek wszedł kąpielowy strój zwany "bikini", otwarty głos w tej sprawie, zabrała nawet sama Stolica Apostolska, piętnując ową nowo kreowaną modę. Generalnie rzecz biorąc należy więc powiedzieć, iż od pierwszych wieków istnienia chrześcijaństwa, aż do połowy XX stulecia, tradycyjnie katolickim przekonaniem było to, iż niewiasty nie powinny się kąpać razem z mężczyznami, ani też pokazywać się im nago lub półnago. Mimo, że wspomniane wyżej przestrogi kościelne dotyczyły nieraz miejsc, w których stopień negliżu, był znacznie mniejszy, niż ma to miejsce na dzisiejszych plażach i kąpieliskach (jeszcze przed II wojną światową nie było np. dwuczęściowych strojów kąpielowych) niewielu, nawet spośród konserwatywnych katolików, traktuje owe napomnienia poważnie. Zazwyczaj są one całkowicie relatywizowane i sprowadzane do kulturowego kontekstu tamtejszych czasów. Dawniej zatem ludzie mieli być mniej odporni na pokusy seksualne (zgorszeniem była podobno nawet odsłonięta niewieścia kostka lub część szyi) i potępianie mieszanych plaż miało wówczas sens polegający chronieniu ówczesnych przed szokiem mogącym wynikać z nagłego zderzenia się z tego rodzaju widokami. Skoro jednak współczesny mieszkaniec naszego kręgu kulturowego jest na co dzień oswojony z widokiem odsłoniętych nóg, brzuchów, klatek piersiowych czy pleców, to - wedle obrońców mieszanych plaż - także bikini nie będzie dla niego stanowić zagrożenia. Tego rodzaju usprawiedliwiania wydają się mieć sens. Czy jednak aby na pewno całe wieki ostrzeżeń pasterze Kościoła przed tego typu miejscami można włożyć do szuflady z napisem "Poczciwe, lecz ściśle uwarunkowane historycznie i kulturowo napomnienia. Miały sens dawniej, dziś nie mają żadnego znaczenia praktycznego"? Moim zdaniem, tego rodzaju kwalifikacja tradycyjnego nauczania Kościoła w kwestii plaż i mieszanych kąpielisk jest dużym błędem. Ba, nie tylko stanowi spory błąd, ale jest też wpadnięciem w sprytnie sporządzoną przez szatana pułapkę. Poniżej postaram się wyjaśnić, dlaczego tak uważam.
Więcej: Czy mieszane plaże są dziełem szatana?
My mamy w tym roku w planach Bieszczady, Tatry, Mazury, morze i Ostródę, tylko musimy jakąś kolejność obmyślić. Niewykluczone, że nad morzem będziemy dwa razy - przełom czerwca i lipca oraz połowa sierpnia.
Kupiliśmy przyczepkę i wmawiamy sobie, że im więcej jeździmy, tym bardziej się to opłaca
A weź pokaz jaką i jak to wyszło bo ja się noszę z zamiarem... tylko na razie na hak nie mogę dozbierac.
generalnie to mi to nauczanie się podoba .. po kolejnej ciąży mój brzuch nie pasuje do bikini ani niczego podobnego.. a do tego jak patrze na inne brzuchy "bezbrzuchy" to mnie trafia ..i tyle z przyjemności przebywania na "wspólnym kąpielisku"
Między koszulą i spodniami, a slipami i bikini jest jeszcze cała gama możliwości. Ja rzeczywiście chodzę zazwyczaj w szortach i zwiewnych koszulach, lub w kostiumie jednoczęściowym, choć nic mi się nie wylewa, po prostu ten styl bardziej mi odpowiada, a do tego nie przepadam za słońcem...
tu nie chodzi o akceptację, ale estetykę. Mnie to razi. I nie uważam, że każdy ma mieć idealne ciało, ale minimum samokrytyki, czy też nazwijmy umiejętności ubrania odpowiedniego do wyglądu. To jak z otyłymi nastolatkami, co to noszą obcisłe biodrówki, koszulki odkrywające pępek, a pomiędzy wylewa się gruba opona... Fajnie, że nie mają kompleksów, ale badziewia i bezguścia też nie ma co promować.
A nie macie uczulenia na słońce wy albo wasze dzieci? Mnie się to przyplątało po 2000 roku. Pamiętam te plaże, a ja w białej sukience płóciennej plus koszula z długim rękawem i obowiązkowo kapelusz
Alergia chroniąca przed rozpustą
A jak ktoś nie chce, niech nie chodzi plażować
A co ma szatan z tym wspólnego???
On to już chyba woli się kręcić przy budkach z wszechograniającą konsumpcją w drodze na plażę
Anka, dokładnie. Teraz sporo nastolatek z poważną nadwagą i te gołe brzuchy i spodnie biodrówki. Mnie to smuci, bo widać, jaki dziś fastfood jest wszechobecny i plaga otyłości. Nasze czasy szkolne...młodziezy i dzieci z nadwagą było dużo mniej i to raczej w typie wypasieni przez nadgorliwe babcie. Bo wówczas obowiązywał model "dziecko dobrze wyglądające".
Biodrówki są, bo można się przeziębić w młodym wieku i potem problemy z płodnością. Anka, pół żartem pół serio widzę terapeutyczną korzyść otyłych na plaży. Człowiek spojrzy na bliźniego bez kompleksów i pomysli "ze mną nie jest jeszcze aż tak źle" albo się przerazi i zacznie dbać o formę... a zresztą skąd wiemy, że grubasy na plaży nie mają kompleksów...
Acha, z autopsji wiem, że wstydzić się można też chudości... kiedyś, kiedyś wstydziłam się szczupłości, przemykałam się... przekaz kulturowy i rodzinny był, że ponętna jest kobieta o pełniejszych kształtach ale to było wiele lat temu... bez mody na anoreksje i w chudych pod względem zaopatrzenia w żywność latach póxnego PRLu
Z chrześcijańskiego punktu widzenia odpowiedź na pytanie o celowość i dopuszczalność uczęszczania na plaże jest negatywna, z czterech powodów.
Pierwszy to zdrowie. Prawdą jest że przebywanie na słońcu ma dla ciała skutki pozytywne, jednak dla ich osiągnięcia wystarczą zwykłe spacery. Natomiast opalanie się jest ogólnie szkodliwe dla skóry, zwiększając w dodatku ryzyko poważnych chorób.
Drugi to wyrażający się w tym obyczaju styl życia, będący jedną z form pogańskiego w swej istocie kultu ciała. Żyjemy jako ludzie w ograniczonym czasie, i dlatego musimy zdecydować co jest dla nas ważniejsze: pielęgnacja ciała, czy pielęgnacja ducha. To pierwsze zawsze osiągniemy w stopniu wystarczającym bez marnowania czasu na plaży. Bo prawdziwa chrześcijańska duchowość nie jest wrogością wobec ciała, ale poddaje ona ciało duchowi, zarazem dbając o jego rzeczywiste potrzeby z odpowiednim umiarem.
Trzeci powód to wrodzona nam zmysłowość. Patrząc na innych ludzi, łatwo dostrzegamy ich powierzchowne, cielesne i psychiczne zalety oraz wady. Natomiast dostrzeżenie zalet duchowych - albo ich braku - jest już trudniejsze. Oczywiste jest więc, że patrzenie na ludzi obnażonych jedynie pogarsza tę sytuację, bo przede wszystkim wyrabia to pewną optykę, sposób patrzenia już nie tylko na nagie, ale i na wszystkie osoby. Tym bardziej narzucają się wtedy cechy ciała i tym trudniej dostrzegalne są cechy ducha. Zaś od zmysłowego niemal nieuchronnie przechodzi się do przedmiotowego traktowania człowieka.
Czwarty i najważniejszy powód odrzucenia plażowania to fakt, że obnażanie ciał prowadzi do cielesnych pokus. Nawet gdyby ktoś mniemał (z reguły zbyt optymistycznie) że jego to nie dotyczy, to i tak będzie dotyczyło innych. A ponieważ grzechy cielesne - również te popełniane w myśli - są prawie zawsze ciężkie, dlatego narażanie siebie czy innych na wieczne potępienie, musi być dla chrześcijanina absolutnie nie do przyjęcia.
Komentarz
http://1.bp.blogspot.com/-RGP2w9IbMIg/TfUnHfewbSI/AAAAAAAAENw/End-QEP8LZ8/s1600/yc.jpg
---
Też bym wolał nie patrzeć na gołe Niemki...
umówili się na plaży na piknik:bigsmile:
to uważaj, ja też będę nad morzem
:ec::ec:
to je dobre :rolling:
prawdziwy homo ludens z Ciebie...
nie Białogóra
A weź pokaz jaką i jak to wyszło bo ja się noszę z zamiarem... tylko na razie na hak nie mogę dozbierac.
Radziłabym tego nie robić. Jeszcze im co przyjdzie do głowy.
a to źle?
nie godzi się żeby przyszło im co do głowy na kąpielisku tylko wówczas jak natura sama z siebie o swoje się upomni ?
---------------------------------
TN7-YnI-f1E
lepiej zeglowac..codziennie nowy port
http://www.youtube.com/watch?v=CTo0rUpbpfg
Cena: 24.000 euro :]
Alergia chroniąca przed rozpustą
A jak ktoś nie chce, niech nie chodzi plażować
A co ma szatan z tym wspólnego???
On to już chyba woli się kręcić przy budkach z wszechograniającą konsumpcją w drodze na plażę
Acha, z autopsji wiem, że wstydzić się można też chudości... kiedyś, kiedyś wstydziłam się szczupłości, przemykałam się... przekaz kulturowy i rodzinny był, że ponętna jest kobieta o pełniejszych kształtach ale to było wiele lat temu... bez mody na anoreksje i w chudych pod względem zaopatrzenia w żywność latach póxnego PRLu
Pierwszy to zdrowie. Prawdą jest że przebywanie na słońcu ma dla ciała skutki pozytywne, jednak dla ich osiągnięcia wystarczą zwykłe spacery. Natomiast opalanie się jest ogólnie szkodliwe dla skóry, zwiększając w dodatku ryzyko poważnych chorób.
Drugi to wyrażający się w tym obyczaju styl życia, będący jedną z form pogańskiego w swej istocie kultu ciała. Żyjemy jako ludzie w ograniczonym czasie, i dlatego musimy zdecydować co jest dla nas ważniejsze: pielęgnacja ciała, czy pielęgnacja ducha. To pierwsze zawsze osiągniemy w stopniu wystarczającym bez marnowania czasu na plaży. Bo prawdziwa chrześcijańska duchowość nie jest wrogością wobec ciała, ale poddaje ona ciało duchowi, zarazem dbając o jego rzeczywiste potrzeby z odpowiednim umiarem.
Trzeci powód to wrodzona nam zmysłowość. Patrząc na innych ludzi, łatwo dostrzegamy ich powierzchowne, cielesne i psychiczne zalety oraz wady. Natomiast dostrzeżenie zalet duchowych - albo ich braku - jest już trudniejsze. Oczywiste jest więc, że patrzenie na ludzi obnażonych jedynie pogarsza tę sytuację, bo przede wszystkim wyrabia to pewną optykę, sposób patrzenia już nie tylko na nagie, ale i na wszystkie osoby. Tym bardziej narzucają się wtedy cechy ciała i tym trudniej dostrzegalne są cechy ducha. Zaś od zmysłowego niemal nieuchronnie przechodzi się do przedmiotowego traktowania człowieka.
Czwarty i najważniejszy powód odrzucenia plażowania to fakt, że obnażanie ciał prowadzi do cielesnych pokus. Nawet gdyby ktoś mniemał (z reguły zbyt optymistycznie) że jego to nie dotyczy, to i tak będzie dotyczyło innych. A ponieważ grzechy cielesne - również te popełniane w myśli - są prawie zawsze ciężkie, dlatego narażanie siebie czy innych na wieczne potępienie, musi być dla chrześcijanina absolutnie nie do przyjęcia.